Kończąc regularne wpisy na blogu krótka relacja z próby maratońskiej.
Od około tygodnia przed biegiem prognozy pogody na dzień zawodów były super aż na dwa dni przed wszystko się spierdoliło.
Musiał się jakiś cholerny front atmosferyczny akurat w niedzielę nad polskie wpierniczyć.
Sobota przed biegiem pogoda ideał. W poniedziałek po biegu pogoda ideał a w niedzielę kilkugodzinne ulewy oczywiście w godzinach biegu.
Pół godziny przed startem zaczęło kapać. W momencie rozpoczęcia biegu już lało a po około 20 minutach otworzyły się niebiosa.
Przechodząc do biegu. Realizowałem dokładnie plan czyli przez pierwsze 3km biegłem tempem 4:15 i oczywiście to był mega luz.
Potem przyspieszyłem do 4:11 i to było odczuciowo TM a przynajmniej gdzieś w okolicy. Na tym tempie miałem biec kolejne 11km a potem przyspieszyć do 4:08. Zaraz na początku odcinka z tempem 4:11 zgadałem się z innym zawodnikiem, żeby biec razem dając sobie zmiany. Poznany kolega, Łukasz biegł trzeci swój maraton z planem złamania 3 godzin. Mówię mu, że 4:11 to bardzo mocno jak na sub 3 ale powiedział, że mu to tempo pasuje. Zmiany robiliśmy co około 1km biegnąc w kilku miejscach w wodzie dosłownie pod kostki. Studzienki kanalizacyjne przestały w niektórym miejscach odbierać wodę. Mimo to te pierwsze kilometry biegło się jak zawsze dobrze ale zaczynało mi się robić chłodno. W tym czasie albo !@#$% lało albo momentami waliło całymi wiadrami na łeb. W trakcie 14km mówię koledze, że zaraz przyspieszam do 4:08. Chłopak powiedział, że to już za szybko i będzie biegł dalej swoim tempem.
Po przebiegnięciu łącznie 14km przyspieszyłem do 4:08. W zegarku ustawiłem "trening" dzieląc bieg na poszczególne odcinki. Dzięki temu miałem podgląd na średnie tempo z danego odcinka. Do tego łączny dystans oraz stoper.
W tej części biegu zaczął wiać lekki ale odczuwalny wiatr który według prognoz miał się cały czas wzmagać i około 11 miało już mocno wiać. To nie był jeszcze wiatr który na odcinkach w twarz męczył ale niestety zaczął wychładzać organizm.
Wracając do samego biegu. Po przyspieszeniu do 4:08 od razu poczułem różnicę w komforcie biegu. Przy 4:11 był flow a przy 4:08 zrobiło się bardzo wymagająco. Przekonałem się jak dużo "ważą" tylko 3s/km jak biegnie się na granicy swoich możliwości.
W okolicy 20km średnią miałem 4:09 i już było ciężko. Do tego mięśnie zaczynały się robić sztywne a na rękach pojawiła się gęsia skórka. W tym momencie zrozumiałem, że sub 2:55 spłynęło w strugach deszczu. Trzymałem te 4:09 jeszcze przez 2-3km myśląc co robić. Zmieniłem ekran w zegarku, żeby sprawdzić jaka jest ogólna średnia z biegu i widzę że jest 4:13.
Postanowiłem, że spróbuje to utrzymać do końca a to dało by życiówke poprawioną o około minutę. Niestety w okolicach 25-28km zaczął się bardzo szybki zjazd. Do tego buło mi już po prostu zimno. Trzeba było wtedy schodzić z trasy. Mniej więcej w tym czasie wyprzedził mnie chłopak z którym biegłem pierwsze 14km. Powiedział, że czuje się dobrze. Gdy średnie tempo spadło do 4:14 a zaraz potem do 4:15 postanowiłem, że będę schodził z trasy. Byłem jakieś 2km od hali sportowej gdzie miałem zaparkowany samochód oraz linii start/meta. Te ostatnie 2km były bardzo ciężkie. Raz, to zmęczenie bardzo duże a dwa cały zesztywniałem. Po 32km skończyłem te mokre męczarnie. W aucie od razu ogrzewanie na full. Przebrałem się i szybko poszedłem na linię mety. W zawodach brał udział mój znajomy z rodzinnego miasta, Daniel (kudłaty
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Kończąc informacje o innych zawodnikach to kolega z którym biegłem początek zawodów wykręcił 2:57 z sekundami czyli rewelacja jak na pierwszą próbę łamania sub 3 i to w takich pojebanych warunkach!!
Podsumowując :
Na pewno nie byłem przygotowany na 2:55. Niestety przez pogodę nie umiem określić ile brakowało do 2:55. Nigdy nie biegałem w takich warunkach i nie wiem jak duży wpływ ma taka pogoda na zawodnika. Chciałem zimno to dostałem zimno.
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Myślę, że do poziomu 2:55 dużo brakowało bo gdybym był tak przygotowany to nawet w tych warunkach powinienem w okolice 35km na planowanym tempie dobiec.
Postanowiłem, że dopóki nie pobiegnę w półmaratonie czasu , który da realne podstawy do biegania 2:55 to nawet nie próbuję.
To już ostatni regularny wpis na blogu. Po kilku latach regularnych wpisów już po prostu mi się nie chce.
Czołem!!