katekate pisze: Jurek, wprowadź się do mnie na miesiąc
szybko bys pojął, jak należy sie odżywiac, żeby tyć
Kate, odważna deklaracja
. Znając Jurka - choćby z forum, nie odważyłabym się na taką propozycję - zaraz mój tryb życia, treningi i co tam jeszcze się da starałby się mi poustawiać.
Jurek z Lasu pisze:Finalnie powiem wam tak. Nie rozumiem do dzisiaj wpisów że ktoś trenuje regularnie (4-5 treningów/ tydz) i nie może schudnąć. Musi się chyba obijać na tych treningach albo biegać do autobusu w ramach zaliczenia treningu. Druga kwestia to ta, że biegnąc maraton na śniadanie zjadłem dwie kajzerki z dżemem, a w trakcie samego maratonu nic nie jadłem tylko popijałem wodę.
Jurek, za bardzo wszystko upraszczasz. Kwestia wagi/masy to wiele czynników: nasz pozabiegowy tryb życia, stres w jakim żyjemy, gospodarka hormonalna, indywidualny typ budowy i tempo metabolizmu itp. 4-5 treningów biegowych/tydz to jest wg mnie nic, zwłaszcza jeśli ktoś prowadzi miejsko-biurowy tryb życia. Na samym bieganiu też, gdy nie jest się już nowicjuszem, spala się nie tak łatwo, organizm się adaptuje. Trzeba by dodać elementy siłowe, ćwiczenia dynamiczne (polecam plyo!), itp.
Ty mieszkasz na wsi, siłą rzeczy od rana się ruszasz a w pracy nie siedzisz 8 czy 10h na tyłku. Życie pozabiegowe wbrew pozorom ma ogromne znaczenie. Jak ktoś pobiega godzinę, nawet szybko, a później zjedzie windą do auta, pojedzie do roboty w biurze z klimatyzacją (to też ma znaczenie!), przesiedzi w niej cały dzień to tak, jakby nic nie robił.
Waga/masa to też sprawa nie taka prosta. Moje BMI 22, czyli nie mało. Wprawdzie nie biegam tyle, ile Kasia41, ale sporo. Poza tym mam dużo pozabiegowego ruchu - wspinanie, rower, dużo wyjazdów w góry itp. Tkanki tłuszczowej mam jednak 16%. Czyli mniej ważyć raczej nie będę, choćby nie wiem co - po 2 tyg. intensywnego wspinania w górach i niedojadania ważę raptem 1-1.5kg mniej. A już na pewno bieganie na moją masę ciała nie przekłada się w ogóle.
Bieganie rano - też nie dla każdego. I nie chodzi nawet o to, że na czczo. Kiedyś tak biegałam i było ok, 25k mogłam przebiec na szklance wody. Teraz nawet po 5k rano będę cały dzień śnięta, poza tym ciężko mi pracuje serce, mam jakieś arytmie itp. Więc wolę wyjść nawet wieczorem, niż z rana.
Każdy jest (na szczęście) z natury inny, wiec nie ma uniwersalnych rad.