Przejrzałam już sporą część wątku i postanowiłam się ujawnić
Mam 25 lat, 166cm wzrostu, 93 kg (tak wiem, że dużo za dużo) i zerową kondycję. Wiele razy zaczynałam się odchudzać z taką myślą że jak trochę schudnę to zacznę sie ruszać. Niestety bez wysiłku fizycznego z mojego odchudzania nici i tak wpadam w błędne koło.
Ogólnie lubię bieganie (albo lubiłam kiedy jeszcze byłam w formie), w czasach liceum biegałam codziennie 30 min bez wielkiego wysiłku. Ale teraz ciężko mi było zacząć. Najwygodniej byłoby biegać wieczorem po pracy. Ale wtedy zwyczajnie się wstydze - w parku spacerowicze, dużo biegających lanserów no i nieszczęsne pieski

Pozostaje bieganie rano. No tak, ale jak tu wstać o 6 rano, jeśli moznaby pospać jeszcze godzinkę :P
No ale tym razem się zawzięłam. Najpierw kupiłam spodnie do biegania i odtwarzacz Mp3. Taki wydatek zobowiązuje

Mąż powiedział że narobiłam zakupów, a z biegania i tak nic pewnie nie będzie, więc postanowiłam mu pokazać, że wcale nie. Właśnie że będzie!
I tak biegam juz od czterech dni
Chociaż "biegam" to jeszcze nie jest najlepsze słowo

Znalazłam gdzieś w necie plan treningowy (trochę podobny do planu 10-tygodniowego, o ktorym przeczytałam dopiero później), który przypadł mi do gustu.
Na początek jest 5 min marszu i 1 min biegu
potem 4 min i 2 min
3' i 3'
2' i 4'
1' i 5'
Wreszcie 30 minut non stop. Bez podziału na tygodnie. Po prostu przejscie do kolejnego pułapu kiedy się już da
Jestem w takiej euforii że w ogóle wychodzę z domu w tych dresach i w ogóle się ruszam, że nie przejmuję się że to raptem 5 min biegu mocno rozłożone w czasie ;P
Z "biegów" wracam zmęczona, acz nie skatowana. Narazie głównie mięśnie poniżej kolan nie pozwalają mi biec dłużej. Już gdy rozpoczynam marsz na początku - zaczynają mnie boleć mięśnie poniżej kolan Z PRZODU. Im więcej biegnę tym jest gorzej. Może nie boli bardziej, ale nogi poniżej kolan sa jakieś bezwładne i czuje się jakbym powłóczyła nogami, żadnej sprężystości. Dopiero po 20 - 25 minutach treningu, te mięśnie trochę przestają boleć. Ale wtedy jestem już dość zmęczona, no i czas wracać do domu.
Dziś przyszło mi do głowy, że może to kwestia rozgrzewki? Może powinnam te nogi jakoś specjalnie rozruszać przed? Ale nie wiem jakimi ćwiczeniami. Wszystko co znalazłam to powazne długie rozgrzewki przed poważnymi długimi biegami.
Może ktoś z Was ma pomysł o co może chodzic?
To narazie tyle o mnie. Życzcie mi wytrwałości
