zapuściłeś się trochęQba Krause pisze: - lektura wstecz bloga uświadomiła mi, że poprzednim razem przebieżki biegałem 4 tygodnie temu!!! Strasznie dawno!,
![:ble:](./images/smilies/ble.gif)
idea przebieżek, jak ją rozumiem - to głównie pobudzenie nerwowe. temat niezbadany ale ciekawy i ważny.
nie wiem czy pamiętasz - u Dżeka De wielkie wrażenie zrobił na mnie fragment o eksperymencie, jaki zaserwował studenciakom:
(grupa 14 osób)
1000 (!) jednominutówek w trakcie dwóch tygodni.
/u najszybszych ponad 300km w tempie ~3:00/min/
wyszło ponoć rozwojowo, ale domyślam się, że na takie hece to się najzdolniejsi i najbardziej perspektywiczni zawodnicy raczej nie łapali.
widać też go temat nurtował...
nie do końca wiadomo, czemu to ma służyć - no ale służy.
--------------
co do realnych, mierzalnych efektów pracy nad czuciem mięśniowym - Gasper mnie ostatnio zainspirował zwerbalizowaniem problemu, który każdy doświadczony biegacz doskonale zna:
trasa zawodów wytyczona asfaltem, który jest pochyły "na bok" - niby asfalt, wszystko piknie, ale noga nie podaje. po wbiegnięciu na środek jezdni - gdzie jest bardziej "prosto" - odczuwalna różnica na plus.
organizm oczywiście można zaadaptować do biegania po pochyłym - (chociaż, co znalazłem u Noakesa - mocnym pronatorom to często załatwia kolano /to od strony środka jezdni./)
- ale nie chodzi o to, żeby się specjalizować w jakichś absurdalnych dyscyplinach, tylko uodpornić na tyle, coby biec najkrótszym torem, zamiast szukania balansu.
jak to zrobić?
albo przebieżkami w takim terenie i świadomym skupieniu na temacie... albo podejściem Skarżyńskiego łupiąc kilometry: "asfalt! koniecznie!"
-------------------------------
sorry za przydługą dygresję nie na temat - ale /na mój dzisiejszy stan wiedzy/ sens przebieżek - to właśnie praca nad różnymi dziwnymi elementami składowymi dobrego biegania, których nam brakuje na zawodach.
no ale najpierw je trzeba zauważyć i zwerbalizować - a to już większy problem.
![hej :hejhej:](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
zdrówko