14. marca (niedziela)
Godzina: 14:00
Rozgrzewka: 20 min (skipy, podskoki, trucht,stretching + lekka gimnastyka)
Bieg:
(60 min +8x30s) Wtorek - 01:00:06 / 9 900 m
(Tempo śr. 6.04min/km) ------------- (HR śr. 137bpm; maks 144bpm)
------------------------------- 00:09:56 / 2 000 m
(Tempa 3.00min/km - 3.40min/km) (HR śr. 160bpm; maks 178bpm)
(10+40 min TM) Czwartek - 00:10:00 / 1 620 m
(Tempo śr. 6.11min/km) ----------- (HR śr. 135bpm; maks 141bpm)
---------------------------------00:40:51 / 8 300 m
(Tempo śr. 4.55min/km) ----------- (HR śr. 161bpm; maks 168bpm)
(10 km + 6x30s) Sobota - 01:01:59 / 10 070 m
(Tempo śr.6.09min/km) ------------- (HR śr. 138bpm; maks 146bpm)
------------------------------- 00:07:28 / 1 570 m
(Tempa 3.10min/km - 3.30min/km) (HR śr.162bpm; maks 179bpm)
(26 km ---------)
Niedziela - 02:27:20 / 26 850 m (Tempo śr. 5.29min/km) ------
(HR śr. 152bpm; maks 167bpm)
Trasa::
lokalne drogi, ulice-chodniki, leśne drogi, polne drogi: troche błota, kałuż, lodu, poza tym niezłe warunki
Pogoda: temp 3 stC; wiatr- silny wiatr; opady- połowa trasy deszcz
Samopoczucie: dobre, 5h snu
Ciekawy dzionek, ale w skrócie... Bieg... Udany wybieg w plener, wioski zaliczone zgodnie z planem. jestem happy
... Warunki do biegania okropne, jedne z gorszych w jakich biegałem... Trasa typu tam i z powrotem tą samą drogą.. Początek... deszcz, wiatr, od razu gdzieś tam podświadomie przyspieszyłem,... darowałem sobie pilnowanie I-go zakresu, pobiegłem jak mnie nogi poniosły, wiedziałem że spokojnie dam rade przebiec taki dystans trochę szybciej... Potem wybiegłem z miasta na polne drogi i leśne.. Jeszcze wieksza tragedia, dużo błota, kałuż, resztki śniegu i lodu... Wolno biegłem , ale męczyłem się żeby to wszystko jakos wyminąć... Po 5 km nawet trochę się zmęczyłem, ale to był i tak rozruch... Potem zaczeły sie wioski i asfalt.. Same wioski ok, ale między nimi w polu, maskra... Wiatr silny, że mogłem sie o niego oprzeć, do tego deszcz... Na szczęście po 9km sytuacja się ustabilizowała, wpadłem w rytm i tak sobie jakoś dobiegłem do pierwszej połówki.. Powrót.. przyspieszenie.. biegłem już trochę z wiatrem, do tego powoli przestawało padać... Mimo że biegłem II zakres, czułem moc i biegło się fajnie.. Na 16-17 km przy tempie 5.15min/km tetno miałem 155bpm.. W końcówce zaczynałem odczuwać juz lekkie zmęczenie, tempo dalej utrzymywałem te same, ale przy tej samej prękdości śr tętno dochodziło już do 165bpm... Z całego biegu jestem bardzo zadowolony.. Jedna rzecz mnie uderzyła... Strasznie szybko mi zleciał ten bieg.. Myślalem, że będę się wlókł bez końca... A tutaj wrażnie jakby biegł z 16 km... Po drodze jedna przerwa na siusiu i trzy walki z psami, nawrzucało się trochę cegówek na niektóre posesje... Po biegu odpoczynek, włączył się odkurzacz... 
Poza biegiem to nie były wszystkie wrażenia tego dnia... Kilka minut za wcześnie pewnej sytuacji i już bym nie pisał tego posta, nie byłoby mnie.. Dzisiaj ratowałem kolesia z wypadku samochodowego... Jechałem sobie na spacer do lasu ojcem... Patrzymy auto w rówie... Facet wypadł z drogi... Na równej, szerokiej, gładkiej jak stół drodze... Wyjebało go przy 120 km/h.. Kolesiowi nic sie nie stało, na szczęscie nikomu nic się nie stało.. Koleś miał 1.5 PROMILA we krwi .. Gdybyśmy tamtedy jechali pare minut wczesniej , juz by nas nie było, lub kogokolwiek innego i tego kolesia...
Aha i jeszcze jedno.. znowu sobie obtarłem uda w okolicy krocza.. może macie pomysły co z tym zrobić, na maratonie będzie masakra... Biegam cały czas w leginsach, normalnie na dupe zakładam slipy... hmm??
pozdrawiam
Śniadanie:2 gotowane jajka , herbata z cytryną
Obiad: zupa ryżowa, schaboszczyk plus ziemniaki plus gotowane buraczki herbata
Kolacja:kawałek łososia
W miedzyczasie: brak żelków po treningu: kawałek ciasta, banan, dynia, kawałek kiełbasy z sarny, kabanosy z dzika, jogurt, polędwica długodojrzewająca, olej lniany, woda z magnezem i potasem..
Wynik: 60 310 m - 05:38:00
Ilość treningów: 4
Tydzień wykonany zgodnie z planem... W sumie spokojny, poza tym długim wybieganiem, ale nie ma tragedii, nogi w dobrym stanie.. Następny weekend pod znakiem Półmaratonu Ślężańskiego, czyli poza samym startem będzie lajtowy i trochę okrojony tydzień..