2-go lutego w Bad FĂźssing przebieglem polmaraton w czasie 01:55:51. Kleska i kompromitacja. Nie ma tlumaczen, ze zimno (-10), ze padal snieg, ze poza sezonem... Kleska i koniec!
Dlaczego wiec pisze o tym w watku samochwala? Otoz kleska ta stala sie bezposrednia przyczyna malego sukcesu, ktorym chce sie pochwalic. Zaczalem sie zastanawiac co moge zrobic aby takie porazki sie nie powtorzyly. Doszedlem do wniosku, iz nic prostszego jak schudnac. Pole do popisu duze, bo przy 183 wzrostu waze (a raczej niedawno wazylem) rowno "setke". Dzisiaj, o czym spiesze doniesc kolezankom i kolegom, waga wskazala ponizej 97 (to jest wlasnie ten sukces). Cel: pobiec w czerwcu w maratonie regensburskim wazac ok. 90-ki. Efekty musza byc! A kto ma watpliwosci niech zawiesi sobie na brzuchu plecak z 10-ma kilogramami kamieni i sprobuje przebiec z nim pare kilometrow!
Zasady planowanej (i od 2-ch tygodni z powodzeniem stosowanej) superdiety kledzika, mozna strescic w jednym zdaniu: nie obzerac sie!
Nie chec pochwalenia sie jest jednak glowna przyczyna napisania tego postu. Gdy kilka lat temu zegnalem sie (dzieki Bogu!!!) z papierosami i alkoholem. Jednym z glownych punktow mojej strategi bylo poinformowanie o tym fakcie niemal calego swiata. Gdy to uczynilem, nie moglem juz chwycic za papierosa czy kielicha, po prostu ze wstydu przed znajomymi.
Poniewaz powyzsza strategia zdala doskonale egzamin, postanawiam ja powtorzyc i obwieszczam wam wszystkim: kledzik chudnie, nie obzera sie i za trzy miesiace bedzie go o 10% mniej!
Ponizej macie ostatnia okazje zobaczenia 100-kilogramowego kledzika w czasie fatalnego polmaratonu w Bad FĂźssing
kledzik
PS. Jestem siwy ale nie az tak jak na zdjeciu, nie mialem tez bialej czapeczki, a jedynie opaske na uszach. To padajacy snieg i zamrozony pot stworzyly na mej glowie lodowa czape.