Już wcześniej pisałem, że biegałem bez żadnych planów, może mało rozsądnie ale biegałem i tak przez kolejne lata, że w sumie już na liczniku przeszło 6500km. Może gdybym zastosował obojętnie jaki plan to efekty tych moich treningów byłyby równie dobre a może i lepsze niż daje dziś stosowana metoda. Tylko, że nie widzę potrzeby poszukiwania innych rozwiązań skoro ten sposób treningu, po pierwsze sprawia mi frajdę a po drugie przynosi dobre efekty. Poza tym znajduję wiele innych argumentów aby osobiście kontynuować ten trening i to "bez klapek na oczach" Ponadto, przecież nikt nie jest zmuszany do stosowania tego treningu, tak jak piszesz jest wiele różnych szkół w tym nasza rodzima Polska więc wybór jest duży.krunner pisze: Na jedną rzecz warto zwrócić uwagę - do tej pory trenowałeś źle tzn. za szybko. Przy Twoich rekordach życiowych biegałeś za szybko, o wiele za szybko. Biegając piątkę w ca. 23 min, a dyszkę w ca. 48 min powinieneś biegać rozbiegania w tempie 5:45/km i wolniej, a krosy powinny wychodzić jeszcze wolniejsze. Zwolniłeś na treningach i bardzo dobrze się stało
Natomiast sama metoda nie jest jakoś specjalnie odkrywcza, jakaś kolejna szkoła treningowa, Mark Allen ? Ok, ale pewnie stu innych triathlonistów na poziomie mistrzowskim trenuje inną metodą np. Fitzgeralda albo opierają się o szkołę Friela i także odnoszą niebywałe sukcesy. Są też pewnie tacy, którzy spróbowali szkoły Maffetona, pomyśleli "co za bzdury, to kompletnie nie działa" i porzucili tę metodę.
Naprawdę nie warto zakładać na oczy klapek.
p. krunner
A tak a propos to "ta jakaś kolejna szkoła" powstała na bazie badań tysięcy zawodników, amatorów i zawodowców łącznie z członkami amerykańskich teamów olimpijskich, ale to drobny szczegół. Natomiast inicjatywa pochylenia się nad tą metodą treningową wyszła od niejakiego Arthura Lydiarda, osobistego trenera Lasse Virena, fińskiego biegacza, czterokrotnego złotego medalisty olimpijskiego w biegach na długich dystansach.