Odpowiedź jest prosta:FREDZIO pisze:Paweł - to jest pytanie do Ciebie ale i innych naszych maratończyków którzy walczą o Pekin lub byli na Olimpiadzie. Do Michała Bartoszaka chociażby, do Arka Sowy, do Waldemara Glinki.
Mnie trochę zastanawia - po co w ogóle pchać się na taką olimpiadę ?
Tzn po co maratończyk chce tam jechać?
Maratony Olimpijskie to nie są jakieś wielkie sportowe wydarzenia.
To znaczy - są, bo wynik Baldiniego na niełatwej trasie był niezły ale Baldini niestety ginie wśród czołówki komercyjnych maratonów.
Jeśli ktoś biega już te 2:12 to może zarobić jakieś pieniądze w komercyjnym maratonie.
Oczywiście jeśli zdobędzie się medal - to co innego.
Ale skoro na Olimpiadę jadą kolesie biegający 2:08 lub lepiej to jednak te 2:12 w walce o medal wiele nie pomoże.
Więc po co ? Jakiś prestiż? Kilka miesięcy szkolenia PZLA ?
Za zwycięstwo w Maratonie Warszawskim pewnie można dostać więcej.
Pytanie dotyczy tylko maratończyków, jeśli ktoś biega 10 tys m to oczywiście walka o Pekin ma sens, ale maratończyk już dobrego wyniku na komercyjnym maratonie jesienią raczej nie zrobi.
1. Bo o IO marzy każdy prawdziwy sportowiec
2. Bo to zapada w pamięci do końca życia
3. Bo to buduje szacunek i prestiż
4. Bo to końca życia sportowiec zostaje Olimpijczykiem
Właśnie o to w tym wszystkim chodzi aby nie popaść w komercję a oderwać się od rzeczywistości, iść za duchem idei, za olimpizmem i w duchy sportowym stanąć na linii startu maratonu olimpijskiego.
tu nie chodzi o żadne pieniądze, o korzyści materialne ale o to by raz w życiu tego dokonać.
Dla Pawła za te wszystkie relacje i słowa najwyższy szacunek. Portalowi podziękowania za możliwość wirtualnego kontaktu z czołowym polskim maratończykiem. Poznać jego myśli, przygotowania i refleksje ze startu.
Pozdro ! Arti
