Jeśli dobrze odczytuje wyniki maratonu warszawskiego, to frekwencja wyniosła gdzieś około 4,5 tys biegaczy. Jeśli to nie błąd, to można powiedzieć, że to tylko potwierdza to co można było wyczuć w ostatnich latach, że cała branża jest w głębokiej dupie.
Sześć lat temu, było prawie dwa razy więcej zawodników (8,5 tys). Ktoś tu już pisał, że ma jednak wrażenie, że w wioskach i miasteczkach ludzi biega sporo. A jednak zapaść branży jest koszmarna.
Przecież nie dlatego, że ja się z Bieganiem rozstałem (to raczej ja się rozstalem także na skutek tej zapaści). Czy to efekt jakiegoś nienaturalnego przesytu z lat poprzednich, był przypływ, teraz odpływ i można zobaczyć co z tego zostało?
Ale powinien być stały przypływ „nowej krwi” a tego jak rozumiem nie ma. Co się stało? Czy to tylko efekt wielkiej promocji biegania z wcześniejszych lat? Wycofanie się Nike?
W Pozku na pewno "w dupie" nie jest.
Mimo podwyżki cen i wprowadzenia, po raz pierwszy, kroczących cen, na chwilę obecną jest 6846 opłaconych.
W ubiegłym roku ukończyło - 4964, i ta liczba na pewno zostanie pobita,
W rekordowym 2017 - ukończyło 6558, i ta liczba wciąż ma szanse być pobita.
Co nie zmienia faktu, że generalnie szczyt mody na "bycie maratończykiem", a może pierwszej fali tej mody(?), mamy za sobą.
Szczerze mówiąc, mam gdzieś "branżę" i to, czy jest ona w d... Ale coś jest na rzeczy, bo wśród młodszych znajomych dyskusje toczą się wokół wizyt w parkach trampolin albo eskejp rumach, a nie na weekendowych startów na zawodach. Wizyta na siłce to już jest max, o czym można usłyszeć jeśli chodzi o sport. Bardziej popularne są gry, chlanie i oglądanie seriali.
Problem zapewne złożony ale to nie tylko to, że wielu biegało a nowi się nie garną.
Na pewno wpływ ma to, że w stolicy są dwa maratony.
Z moich obserwacji,...
- impreza nie ma klimatu, tak poczynając od biura zawodów, expo a kończąc na samej trasie.
- na ulicach, momentami garstki kibiców. To nie jest wina organizatora, to raczej potwierdzenie, że "handlowa niedziela a oni blokują miasto", generalnie, ani biegaczy ani innych sportowców w stolicy się nie lubi bo przeszkadzają w życiu.
- ważnym magnesem był stadion narodowy, rozumiem jednak, że to kosztuje. Finisz na narodowym, to było coś,
- garstka obcokrajowców. Słaba promocja ?
- trasa, jeżeli ktoś chce zrobić "życiówkę", do tego się nie nadaje.
- dla mnie i myślę, że dla wielu ważna jest powtarzalność trasy. Biegałem w Warszawie kilkakrotnie, zawsze na innej trasie,
I na koniec. Sądziłem, że "Sen o Warszawie" znają wszyscy. Okazuje się, że nie było komu zaśpiewać,...
Dowodem na spadek zainteresowania bieganiem, jest pojawiające się różnej maści korony. Ostatnio "Korona śląskich półmaratonów".
Każda moda z czasem przemija, ale muszę powiedzieć, że chyba nie jest źle. Na 2 lata wypadłem ze startów mimo, że coś tam truchtałem przez ten czas i teraz widzę masę nowych twarzy na okolicznych zawodach więc napływ nowych jest. Pewnie nie taki jak kiedyś, ale jest.
A druga sprawa, że podobnie jak Kangoor5 mam w dupie branżę i to gdzie się ona znajduje.
Obserwując znajomy, bardzo duża część przeniosła się na biegu górskie i wydłużyła dystans. Bieganie uliczne wymaga dużej dyscypliny treningowej. Bieganie/chodzenie w górach jest momentami przyjemniejsze, szczególnie gdy robi się km w tempie 12 minut.
Ryszard N. pisze:...szczególnie gdy robi się km w tempie 12 minut.
Myślisz, że w górach 12min/km to przyjemność? Jedynie jak zrobisz to na wypłaszczeniu
Co do pytania Adama, to myślę, że faktycznie jest trochę przesyt tego tylu biegami, sporo powstało też maratonów lokalnych. Wyjazd do Warszawy, to są już koszty i sporo osób wybierze coś bliżej.
Być może też zainteresowanie ludzi przeniosło się na inne dyscypliny sportu?