Zapoprzedniej jesieni wróciłem z biegania z naręczem prawdziwków. Była noc, więc na szybko je otoknąłem pod kranem, wsadziłem do zamrażarki i zapomniałem. Dziś je znalazłem i robię grzybówkę.
Niechże się ten blog do czegoś przyda, Planu nawet nie ma co skanować, bo tylko parę kropek przybyło. Głównie w dziale "praca".
Wczoraj zakładkę rower-bieg-rower-bieg zrobiłem po trasie sprzed roku. Urwałem dwie minuty.
w maju 2018 było:
1. Pętla rowerowa - 21'48", 28,4km/h, 80m asc/desc.
2. T-39"
3. Pętla biegowa - 16'39", 4'53"/km, 29m asc/desc.
4. T-41"
5. Pętla rowerowa - 22'27", 27,5km/h, 80m asc/desc.
6. T-45"
7. Pętla biegowa - 16'34", 4'52"/km, 29m asc/desc.
A wczoraj było tak:
1. Pętla rowerowa - 21'00", 29,3km/h, 80m asc/desc.
2. T-28"
3. Pętla biegowa - 16'21", 4'49"/km, 29m asc/desc.
4. T-40"
5. Pętla rowerowa - 22'08", 27,7km/h, 80m asc/desc.
6. T-29"
7. Pętla biegowa - 16'11", 4'49"/km, 29m asc/desc.
Z jednej strony postęp niewielki, z drugiej - nie ma regresu.
Oczywiście robiłem też wcześniej inne akcenty, ale w sumie jednak praca mnie najbardziej obciążała.
Z ciekawostek zegarkowych danych, to "swolf" mi spadł poniżej 40 (basen 25m

) przy tempie swobodnym. Stało się to dość niespodziewanie i dokładnie nie wiem dlaczego. Wolniej macham grabiami, a szybciej płynę.
Zaspany byłem po nockach z łopatą...
Przyjechała inspekcja weterynaryjna, żeby pobrać krew od owiec. Przy okazji okazało się, że jestem rolnikiem. Występowałem co prawda w charakterze szofera, gdy Żona zakładała parę lat temu w ARiMRze gospodarstwo, ale niestety Gwiazda zapomniała dowodu osobistego. Tak właśnie zostałem słupem.
Jako zatem rolnik-hodowca-cowboy-rodeo złapałem i spętałem barany, bo inaczej nie dały się pokłóć Panu Inspektorowi. Niech nikt mi nie mówi, że trening triatlonowy nie ma sensu.
Mając na uwadze łapanie i pętanie baranów sens sam się nasuwa.