Logadin

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

05.08.2019 - 11.08.2019

Poniedziałek
WOLNE

Wtorek
Plan: 12km easy
Wykonanie:
10km@5'22
Odczucia: biegane z rana (czyli nie moja pora), leciutko, bardzo wolno, trasa standard, bez większej historii

Środa
Plan: 14km@4'30
Wykonanie:
14km@4'29
Odczucia: trasa standardowa nad Wisłą z nawrotem po 7km, oj ciężko to szło, zakwaszenie po siłowni dwa dni wcześniej masakracja, średni puls z biegu 85%HRmax, zło

Czwartek
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 10x 1km@3:45'/2min [co seria przerwa krótsza o 8 sekund] + 2km easy
Wykonanie:
2km@5'32
4x 100m/100m [całość 3:51min]
10x 1km@3:45'/2min [co seria przerwa krótsza o 8 sekund]
3:43.5/2:00.3 [200m]
3:42.5/1:52.5 [200m]
3:42.1/1:44.6 [200m]
3:42.7/1:36.0 [200m]
3:43.1/1:29.1 [200m]
3:43.6/1:21.1 [100m]
3:43.3/1:12.1 [100m]
3:42.9/1:04.7 [100m]
3:43.4/0:52.9 [100m]
3:43.7/0:53.5 [100m]
2km@5'16
Odczucia: a tu szło całkiem spoko odziwo, fakt skracająca się przerwa powodowała narastające zmęczenie i w koncu ostatnie dwa powtórzenia już odczułem bardziej w okolicy 8,5/10 ale ogólnie nieźle, troszkę mi się tylko pojebało odejmowanie sekund od przerwy pod koniec ale jakoś na trening to i tak pewno nie wpłynęło

Piątek
Plan: 12km easy
Wykonanie:
12km@4'36
Odczucia: biegane wieczorem po Olsztynie, super szło, i pogoda przyzwoita i lekki chłodek i nogi niosły i puls gitara

Sobota
Plan: 4km easy + 4x 100m/100m + 8x 200m/200m podbieg + 4x 100m/100m + 4km easy
Wykonanie:
4km@5'18
4x ~125,/125m [całość 5:03min]
8x ~208m/208m podbieg:
0:53.3/1:33.7
0:58.4/1:38.9
0:58.7/1:47.6
0:58.5/1:45.1
0:55.5/1:41.5
0:58.1/1:46.6
0:59.2/1:51.6
0:56.4/1:28.6
4x ~125,/125m [całość 5:17min]
4km@5'12
Odczucia: tym razem w ciągu dnia i cieplej ale dalej komfortowe warunki, podbiegi w Olsztynie na Kortowie, dosyć spora górka i całkiem sensowne nachylenie (~20m w pionie na odcinku), więc dawało mocno w kość, do tego podbiegane po schodkach co jakiś czas (łącznie 15-cie fragmentów z 3-6 schodkami - tutaj podbiegałem po rampie dla wózkók za każdym razem), przebieżki na asfalcie obok dlatego odległość taka nietypowa, mocno jechałem ogólnie ten trening

Niedziela
Plan: 32km [15km@4'50 + 1km@4'20 + 7km@4'00]
Wykonanie:
15km@4'48
10km@4'21
6km@5'13
1km@3'52
Odczucia: i tutaj dupa tak jak tydzień temu, ale powoli chyba odkrywam przyczynę, po raz kolejny biegane po obiedzie popołudniu, tym razem na obiad wpadł pad thai + tom kha, więc zajebałem się tłuszczem...., doliczmy temperaturę w okolicach 26-27stC i dłuuuugie BNP i mamy to co mamy..., pierwsze 15km spoczko leciało chociaż denerwował plecak biegowy i w nim 0,75ml płynów na plecach które skakało cały czas, kolejne 10km już średnio, bardzo średnio, dwa razy zatrzymałem się przy poboczu, bo jedzenie chciało wychodzić, gdy dobiegłem do tartanu i dokręciłem głowa ZASTRAJKOWAŁA, oddech był, nogi gitara ale ni cholery łeb nie chciał nawet startować ostatnich 7km w okolicach tego 4'00 :/ stwierdziłem pass i jadę trucht, tutaj bez historii, po 6km jednak zmusiłem się do ostatniego km w okolicy TM'a by zobaczyć czy to faktycznie zniszczenie ciałą czy jednak blokada głowy, widać była to blokada głowy, tysiak wpadł spoko, wiadomo dyskomfort był ale jednak to takie 8,5/10, dyskomfort ale mogłem spokojnie dalej cisnąć..., pewnie gdybym się zmusił po tych 25km na tartanie i cisnął 7-kę jak należy to głowa by zamknęłą ryj i ciało by jakoś podawało do końca, a tak kella lipa wyszła z tym treningiem, następne biegi długie już pierdzielę biegam z rana na czczo (wszystkei, które tak robiłem zamykałem i nie było sensacji żołądkowych)
Ostatnio zmieniony 12 sie 2019, 11:02 przez Logadin, łącznie zmieniany 1 raz.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

12.08.2019 - 18.08.2019

Poniedziałek
WOLNE

Wtorek
Plan: 12km easy
Wykonanie:
Odczucia:

Środa
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 2x 6km@3'55/4min + 2km easy
Wykonanie:
Odczucia:

Czwartek
Plan: 3km easy + 4x 100m/100m + 12x 1min/1min + 4x 100m/100m + 2km easy
Wykonanie:
Odczucia:

Piątek
WOLNE

Sobota
Bieg Ultra Granią Tatr

Po dwóch latach znów nadszedł czas na BUGT. Wyjazd tym razem zaplanowałem pociągiem - juz ostatnio autem stałem więcej w korkach niż jechałem, a w tym długi weekend wyjątkowo tłoczny. Trochę po 6 wyjazd i przed 13 człowiek był na miejscu.
Wizyta na Krupówkach i śniadanio-obiad w McDonald's (tym razem nie miałem zamiaru ryzykować z odżywianiem). Meldunek w hotelu (gdzie wpierw dali i nie tej pokój i nie ten hotel lol :D więc po 17 trzeba było się przeprowadzać).
Do Nosalowego było niecałe 4km, więc chodziłem piechotą. Wpierw kurs po pakiet, później kurs na odprawę + dodatkowe chodzenie po Zakopcu i na koniec dnia samego wędrowania wyszło 23km - dosyć sporo biorąc pod uwagę nocny start.
Kolację niestety opuściłem - pojawił się ból zęba i nie chciałem ryzykować jeszcze bardziej. 21 udało się nawet zasnąć.
Klasyczna pobudka w środku nocy której nienawidżę i wio na ostatni autokar na start - tutaj akurat z hotelu miałem niedaleko bo raptem kilometr z groszem.
Podróż nie tak długa jak z Cisnej do Komańczy to i dospać się nie dało. Ale ogólnie nieźle. Melduję się na startcie już w strefie na parę min przed godziną zero. Track w zegarku ustawiony. Można czekać i... wio.
Ruszam gdzieś w środku stawki - nie ma sensu się przepychać do przodu zwłaszcza, że początek to ładna 'rozbiegówka'. Tam przechodzę gdzieś na okolice 50 miejsca i tak sobie drepczę. Właściwie bez historii.
Po tym żwawym fragmencie zaczynamy podejście pod Grzesia. Stwierdzam, że nie chce się na razie wyciągać kijków. Zostawiam je na 'po Ornaku' i napieramy w górę.
Pogoda fajna, dwójka nigdzie po krzakach nie goni. Ogólnie jest git. Robię swoje.
Na Ornak wbiegam gdzieś w top50 z czasem 4:10h, 11min szybciej niż przed dwoma laty. Z jednej strony nie cisnąłęm i leciutko się biegło, z drugiej tylko 21min szybciej niż dwa lata temu, gdzie miałem przygody na tym fragmencie i odwodnienie. Trochę smutek.
Na pkt. sprawny przepak, nie to co w 2017. I wio do góry. Tutaj już wyciągam kije. Nastawienie jednak dalej całkiem bojowe.
Niestety w połowie odcinka do Murowańca zaczynają w końcu doskwierać braki w jedzeniu. Jedyny posiłek to ten maczek o 13 dnia poprzedniego a tu powoli się człowiek zbliża do 20godz. na praktycznie samym izo. Przez ząb na pkt. w Ornaku też jadłem tylko arbuza i popijałem colą. Strach było gryźć bułki.
No ale nic lecim dalej. Łatwo i tak miało nie być. Niestety i kolejny problem zaczyna się pokazywać, a mianowicie bieżnik pod stopami - dokładniej jego brak. Tatry to nie Bieszczady i Inov8 zostały w domu, za to na stopach sprawdzone Technica na kamień. Tylko, że to te same Technica co zaliczyły ze mną już i poprzedni BUGT i Lavaredo i TatraFest i bieganie treningów w Wwie i poprzedni zwykły Bieg Rzeźnika i GrossGlockeren... No nie ma ch... bieżnik miał prawo już się całkowicie skasować, na co nie zwróciłem uwagi - a cholera powinienem już po GG, gdzie nie byłem w stanie wchodzić po śnieżnych czapach...
Przez to parę mocniejszych gleb zaliczyłem, łapy obite, jakiś tam naskórek schodzi, ucierpiały koski. Strasznie mało pewności siebie na zbiegach.
Plus taki, że na nich nie przebignałem i jakoś szło.
Na Murowaniec wpadam po 7:36h gdzieś w top80, w 2017 ten pkt. odwiedziłem po 7:58h. Niestety tutaj trochę zabalowałem na ławeczce. Zjazd kaloryczny był srogi i kryzys trzymał długo. Ponad 15min. siedziałem i ruszyć się nie chciało. Za długo... No ale nic już tylko Krzyżne i później lajt.
Do ostatniego podejścia całkiem ok, chociaż tempo truchtu jakieś takie mizernawe - nie marsz ale i nie to czego bym chciał.
Samo podejście super - szło się git, noga za nogą bez zbędnych przystanków w połowie.
Zejśćie z Krzyżnego za to hardcore. Brak przyczepności robił swoje. Złaziłem jak emeryt, a mimo to i tak wpadły kolejne wywrotki - na trasie tutaj drugi raz się trochę strachu najadłem (pierwszy raz było jak się zachwiałem przy Statorobociańskim).
Jak się już wypłaszczyło człowiek ruszył. Fajnie szło, dodatkowo jakiś przypadkowy turysta też zbiegał do Wodogrzmotów to i miałem chwilowego 'pacemakera', bo tempo miał to samo. Wiadomo tutaj już turystów sporo, plus cholera ślisko, a mijać trzeba i nadrabiać czas. Raz troszkę wyglebiłem - ale już przywykłem :D
Na pkt. w Wodogrzmotach wpadam majać na zegarku 11:02h. Szybki Burn i wio dalej, nie ma co tam siedzieć. Wiadomo, że dalej już i tak luz - dalej podejścia czekają ale to już nie to co wcześniej. Dwa lata temu tutaj było 11:21h. Mimo to dalej uważam, że powinno być szybciej i to grubo szybciej. No ale to ultra, jedno się zakłada, drugie wychodzi.
Niestety po drodze prawa noga zaczęła w końcu odczuwać skutki 'pana tarzanki'. No staw skokosy mega napierdalał. Zwolniło się. Nawet jeden fragment troszkę pomaszerowało - a było płasko! Zło. Dobrze, że były kije (jednak na takie ewentualności lepiej zawsze mieć je pod ręką, nawet jak na 4/5 długości trasy się ich nie użyje). Zacząłem się dużo mocniej nimi asekurować i jakoś szło. Nie był to może huragan ale jednak wstydu nie było.
Na metę w Kuźnicach wpadam w 13:31h 81msc. (trasa skrócona w stosunku do poprzedniej o około 2km), dwa lata temu było to 13:53h ale jednak 73 msc..
Mimo skrócenia dalej szybciej ale co z tego. To szybciej to tyle co kot napłakał. Z drugiej strony no jednak szybciej :D I człowiek w jednym kawałku - no może bez butów - poleciały do kosza, by mi nie przyszło do głowy po raz kolejny jeszcze w nich gdzieś pobiec :D
Ogólnie czy jestem zadowolony? Takie silne 6/10. Znów wpadły błędy, które były całkowicie niepotrzebne. Za to jednak udało się jakiś progres zrobić, słaby ale jednak.
Dodatkowo po raz pierwszy odczułem moc częstego i mocnego biegania w górach. NIC nie bolały łydki ani uda. Nigdy tak nie miałem na mecie. GrossGlockeren tutaj MEGA oddał.
Staw skokowy to inna para kaloszy, jednak ilość gleb i przeciążeń zrobiły swoje.
Za dwa lata znów spróbuję się z Granią zmierzyć. To jeden z tych biegów, gdzie nawet z chujowym wynikiem warto, bo co Tatry to Tatry :)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niedziela
WOLNE
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

19.08.2019 - 25.08.2019

Poniedziałek
WOLNE

Wtorek
WOLNE

Środa
Plan: 8km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
8km@5'00
Odczucia: miałem już biegać w środę jednak staw w prawej nodze pod naciskiem chrupie fest, kupiłem plastry Itami i czekam na polepszenie sytuacji, z rana jest ok ale po wysiłku popoołudniu już w dotyku wyraźne wskazania na stan przeciążeniwo-zapalny, dlatego wybrałem bieżnię by w razie co przerwać + dodatkowo jednak po pasię trochę lepiej biec niż tłuc po chodniku, tak poza tym to biegło się bez historii, dodatkowo po wcisnąłem jeszcze siłownię na górne partie

Czwartek
Plan: 4km easy + 8x 200m(36sek)/200m + 4km easy
Wykonanie:
6km@5'22
8x 200m(36sek)/200m:
0:34.4/1:32.8
0:35.8/1:29.5
0:34.6/1:26.4
0:34.9/1:29.5
0:34.6/1:28.9
0:34.9/1:25.2
0:34.8/1:24.0
0:34.6/1:20.7
6km@5'17
Odczucia: oj niosło :) ale to dzień moich urodzin to i człowiek szybko chciał mieć za sobą, bo później wiadomo co do białego rana czekało :D, easy wyszło trochę więcej, bo dobieg robiłem z pracy, a jak już w jedną stronę wyszł owięcej to głupio by schłodzenie się 'nie zgadzało' :P mimo, że je już kręciłem po tartanie

Piątek
Plan: 12km easy
Wykonanie:
12km@4'55
Odczucia: standardowa trasa wzdłuż Wisły i powrót bulwarami, puls wysoko (pod 80% HRmax) ale to zrozumiałem po wczorajszej zabawie, tak poza tym to nic ciekawego

Sobota
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 8x 1km@3'50/1min + 2km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1% + akcent w środku kąt nachylenia 2%]
3km@5'00
8x 1000m@3'49 2%/100m@10'00
2.2km@5'00
Odczucia: ciężko to nachylenie dało mocno w kość, siedziałem srogo w piątym zakresie, co się nacierpiałem to moje ale jednak zamknięte


Niedziela
WOLNE
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

26.08.2019 - 01.09.2019

Poniedziałek
Plan: 25km@4'30
Wykonanie:
25km@4'20
Odczucia: wyszło szybciej, całkiem nieźle do 22km, a tam coś się naciągnęło w lewym podudziu :/, nie jakoś fest ale jednak, dodatkowo to trening z niedzieli, nie szło biegać dzień wcześniej, kac gigant

Wtorek
Plan: 14km easy
Wykonanie:
14km@5'32
Odczucia: no ciągnie mięsień, aż zamieniłem trening, na początku wpadło easy, później przebieżki i tutaj już ciągnęło, potem pierwszy interwał i na nim dalej ciągnęło, odpuściłem i zdecydowałem, że bęzie to easy z innego dnia już do końca, więc takie trochę mieszane tempo właściwie wyszło

Środa
Plan: 12km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
12km@4'58
Odczucia: dalej ciągnie, znów próbowałem jak to będzie na większych prędkościach i po 400m interwału znów zamieniłem na jeden z dni kiedy miałem mieć 12km easy, zatem dokręciłem spokojnie, plus jednak taki, że na samym truchcie już nie czułem naciągnięcia

Czwartek
Plan: 3km easy + 4x 100m/100m + 6x 200m/200m podbieg + 1km easy + 6x 200m(36sek)/200m + 3km easy
Wykonanie:
3km@5'07
4x 100m/100m [całość 3:42min]
6x ~220m/220m podbieg [Agrykola - ~3,5 latarnii po prawej stronie, start od drugiej]
0:44.1/1:33.0
0:47.7/1:40.5
0:47.8/1:45.7
0:47.4/1:39.4
0:46.1/1:38.3
0:44.2/1:33.2
1km@5'30
6x 200m/200m:
0:34.3/1:38.5
0:35.2/1:42.7
0:34.7/1:40.5
0:33.8/1:39.3
0:35.2/1:36.2
0:34.4/1:35.3
3km@5'16
Odczucia: jeszcze to nie to ale jednak już szło zrobić bez przerzucania treningów między kolejnymi dniami - właściwie nie było już czego z czym nawet wymieniać hehe, dalej czuję miejsce ale już nie narasta na kolejnych powtórzeniach

Piątek
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 3x 1600m@3'50/2:30min + 3x 1200m@3'45/2:30min + 3x 500m@3'30/1:00min + 2km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
3km@5'00 1%
3x 1600m@3'49 1%/250m@10'00 1%
3x 1200m@3'45 1%/250m@10'00 1%
3x 500m@3'29 1%/100m@10'00 1%
2km@5'00
Odczucia: mega fajnie, takie zmęczeniowe 8/10, problemów z nogą nic nie czułem, solidna robota

Sobota
Plan: 6km easy + 10x 100m(16.5sek)/100m + 2km easy
Wykonanie:
6km@5'11
10x 100m/100m:
0:15.8/0:45.0
0:15.9/0:49.8
0:15.4/0:50.7
0:15.9/0:50.6
0:15.7/0:53.2
0:15.7/0:50.9
0:15.3/0:51.8
0:15.4/0:50.7
0:15.2/0:51.7
0:15.2/0:50.3
2km@5'22
Odczucia: właściwie bez historii, pobiegłem z plecakiem na Agrykolę już po 19 i na spokojnie zrobiłem co było do zrobienia, każda setka luźno, przerwa około 50m marsz i 50m trucht

Niedziela
WOLNE
Ostatnio zmieniony 09 wrz 2019, 10:33 przez Logadin, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

02.09.2019 - 08.09.2019

Poniedziałek
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 8km@4'15 + 3km@4'00 + 8km@4'15 + 3km@4'00 + 2km easy
Wykonanie:
2km@4'52
4x 100m/100m [całość 3:33min]
8km@4'12
3km@3'52
8km@4'06
3km@3'50
2km@4'52
Odczucia: zaległy trening z dnia poprzedniego, jednak i tak km było w tyg. sporo plus do tego niedzielna pogoda nie zachęcała, a tutaj dzień petarda, raptem 23stC chmury i zupełnie inne bieganie, cały ciągły wlazł pięknie zmęczeniowo takie 7,5-8/10 dochodziło do 8,5/10 gdy się rozpędzałem na trójkach, ale i tak rewelka, całość średnim po 4'12 w mieście trochę w górę trochę w dół, mosty dwa zaliczone, nieźle

Wtorek
Plan: 12km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
12km@4'45
Odczucia: wyskoczyłem zrobić na siłowni, by po jeszcze dołożyć godzinę siłowni, tak bym nie miał jak, lepszy warun już na zew. ale jakoś przemęczyłem na bieżni

Środa
Plan: 4km easy + 12x 200m/200m podbieg + 4km easy
Wykonanie:
6km@5'18
6x ~210m/210m podbieg [Agrykola - ~3,5 latarnii po prawej stronie, start od drugiej]
0:43.2/1:37.3
0:45.4/1:36.0
0:45.6/1:36.7
0:42.6/1:37.2
0:44.4/1:36.4
0:41.7/1:34.1
0:44.2/1:33.9
0:43.2/1:36.0
0:42.8/1:35.3
0:43.7/1:32.5
0:42.9/1:32.5
0:42.5/1:26.1
4km@5'28
Odczucia: trucht z roboty z wielkim plecakiem i nogi beton, właściwie to łydki, podbiegi już całkiem ok jak puściło, na koniec schłodzenie po bieżni na Agrykoli

Czwartek
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 8km(600m@4'05 + 400m@3'40) + 4x 100m/100m + 2km easy
Wykonanie:
2km@5'03
4x 100m/100m [całość 3:52min]
8km bieg ciągły zmienny 600m(2:27)/400m(1:28):
2:25.5
1:25.8
2:26.1
1:25.5
2:23.1
1:26.1
2:25.6
1:25.3
2:26.0
1:25.1
2:26.4
1:25.5
2:26.1
1:24.8
2:26.0
1:23.3
4x 100m/100m [całość 3:47min]
2km@5'44
Odczucia: ależ to pięknie wlazło, średnia z 8km po 3'50, zmęczenie 8/10 pod koniec max dochodziło do 8,5/10, super

Piątek
WOLNE

Sobota
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 4x 4km@4'00/3min + 2km easy
Wykonanie:
2km@4'58
4x 100m/100m [całość 3:26min]
4x 4km@4'00/3min:
4km@3'55/3min@7'52
4km@3'53/3min@7'29
4km@3'52/3min@7'39
4km@3'52/3min@7'28
2km@5'04
Odczucia: cholera nieźle, całkiem spoko odczucia takie 8/10 zmęczeniowo, wsio pod kontrolą i nawet udało się każde następne szybciej robić, chociaż troszkę posiedziałem na wysokim pulsie ale to możliwe też z powodu zmęczenia po wyjściu na miasto dzień wcześniej

Niedziela
Plan: 32km [5'00 -> 4'00]
Wykonanie:
4km@4'54
4km@4'47
4km@4'38
4km@4'30
4km@4'21
4km@4'13
4km@4'05
4km@3'58
Odczucia: niezła kobyła wskoczyła, pierwsze 20km BAJKA, kolejne 4km już czułem, że coś biegnę, następne 4km to zmęczenie zaczęło się już całkiem nawarstwiać, kolejne 3.4km ciężko, ostatnie 600m to już klasyczna maratońska ściana - wiadomo blisko do 'mety' to i się dobiegło ale już wzrok na nogi, ale właściwie niczego innego nie oczekiwałem, ja te biegi zawsze biegam bez picia, bez żeli, więc przy takim dystansie i rosnącym tempie, nie ma opcji na bank przed końcem wypstrykam się z minerałów, wody etc., właściwie już od 22km marzyłem o jakimś zimnym napoju, ale NIE!, jak najlepiej walczyć ze ścianą jak wyjść jej na treningu na spotkanie, do tego mega mocno hartuje głowę takie bieganie, gdzie ostatnie 6km serio już na ryju sama sól, sucho w ryju i czujesz, że oddech może, nogi mogą ale po prostu organizm nie może :D dobry dzień, a nawet tydzień - rekord 122,45km zrobiony na 6 ostatnich treningach od pon. do dzisiaj
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

09.09.2019 - 15.09.2019

Poniedziałek
Plan: 12km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
12km@4'45
Odczucia: wyskoczyłem zrobić na siłowni i dodać troszkę ćwiczeń, odczuciowo średnio się biegło, czułem się jakbym musiał cisnąć, jednak nogi git, oddech git, puls git, jedynie chujowo się coś czułem to klepiąc, pewnie przez upał i mus trzymania tego jednostajnego tempa na pasie

Wtorek
Plan: 15km easy +5 x100m/100m
Wykonanie:
15km@5'15
5x 100m/100m [całość 4:36min]
Odczucia: z pracy z plecakiem na Agrykolę i tam kręciłem po tartanie, luźno - bardzo luźno, HR około 140, no ale z drugiej strony nie ma prawa być nie luźno jak się powłóczy po 5'15 hehe

Środa
Plan: 6km easy + 10x 200m/200m podbieg + 6km easy
Wykonanie:
6.2km@5'04
10x ~210m/210m podbieg [na wiadukcie po praskieij stronie, pomiędzy mostem Gdańskim, a Świętokrzyskim]
0:42.2/1:25.5
0:44.2/1:30.0
0:44.4/1:29.1
0:44.1/1:29.4
0:42.9/1:24.9
0:43.7/1:26.5
0:42.4/1:27.0
0:40.8/1:29.9
0:41.9/1:28.2
0:42.0/1:22.9
6km@5'06
Odczucia: ruszyłem po 19 prosto z domu, więc wygrał wiadukt, podbieg całkiem spoko, wpierw wybieg z lasku i pod górkę, później kawałek wypłaszczenai i dalej znó mocniej na sam wiadukt, całkiem ok się biegło

Czwartek
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 8x 2km@3'55/2min + 2km easy
Wykonanie:
2km@4'57
4x 100m/100m [całość 3:47min]
8x 2km@3'56/2min:
2km@3'53/200m@10'00
2km@3'53/200m@10'00
2km@3'52/200m@10'00
2km@3'51/200m@10'00
2km@3'51/200m@10'00
2km@3'49/200m@10'00
2km@3'48/200m@10'00
2km@3'44/200m@10'00
2km@5'05
Odczucia: klasycznie bieżnia na Agrykoli, początek interwałów zmęczeniowo 7,5/10, środek 8/10, końcowe półtora koła ~8,5/10, ale szło, taki klasyczny dyskomfort bez orki, ciężkawo bez umierania, dodatkowo nawet nieplanowane BNP na odcinkach wyszło, nice

Piątek
WOLNE

Sobota
Plan: 6km easy + 6x 100m/100m
Wykonanie:
6.36km@5;07
6.36km@5'01
Odczucia: biegane w Olsztynie, miało być trochę inaczej ale zedcydowałem, że po prostu z domu polecę po odbiór pakietów na niedzielny bieg i wrócę podobną ścieżką, bez historii, a nie wróć... ujebała mnie osa w łapsko podczas biegu, do tej pory opuchlizna na lewym przedramieniu trzyma

Niedziela
IV Półmaraton Ukiel

Bieg miał być treningiem i na szczęście taki się udał! Na start dotarliśmy całą rodzinką przed 10, by o 10:25 mógł wystartować młody na 200m (to już dla niego nei atrakcja jak na takim biegu SGH startował na dystansie 1100m). Dobiegł, capnął medal i rodzice zabrali go ze sobą na działkę, bo bez sensu by tyle czekali na mnie.
Mój start 12:00, na 15min przed zrobiłem lekką rozgrzewkę i grzecznie ustawiłem się gdzieś w 2-3 szeregu. Niespecjalnie chciałem się jakoś mocniej przepychać zwłaszcza, że i tak nie czas był tutaj wyznacznikiem.
Kluczowa informacja to jak ja miałem to pobiec? Dwa ostatnie dni było zarwanie nocki + dzień przed było też wyjście na miasto, co i się trochę odbiło na tętnie spoczynkowym ale jednak i tak i tak wypadło... na puls! :) I tak wiem, że nadgarstek ale tym razem działał wyjątkowo dobrze.
Na km nie szło biec, trasa mocno przełajowa, większość w lesie, większość ziemne ścieżki. Bardzo mocno pofałdowany teren. Spokojnie podczas tego biegu pokonałem 5-6 wzniesień pokroju warszawskiej agrykoli. Były i stome i krótkie i bardzije wypłaszczone i długie. Do wyboru do koloru.
Znaczniki km co 1km ale wiadomo jak to jest po lasach, zatem puls.
Założyłem sobie, że chcę trochę posiedzieć w dolnych widełkach V zakresu. Padło na przegrodę pomiędzy 175-180. Gdy wartość spadała poniżej 175bpm przyciskałem, gdy wartość wyskakiwała poza 180bpm zwalniałem. I tak całą drogę.
Wiadomo, że nie było lekko ale nie było też i jakoś specjalnie ciężko. Ot typowe zmęczenie jak na treningu gdzie robię interwały, jednak tym razem bez przerw pomiędzy w wymagającym terenie.
Bieg nie jest jakoś specjalnei wielki to i przerwy między zawodnikami robią się spore - fajnie :) Coś jak doświadczenia z ultra. Za mną nie widać zawodnika, przede mną to samo. Odstępy po minucie spokojnie wystarczają, by przed oczyma było pusto i można było kontemplować widoki - bo i ładna trasa - za rok na bank znów wystartuję.
Ostatecznie na metę wpadam z czasem 1:25:11, 18msc. open, 6msc. w kat. wiekowej.
Mega fajnie się to biegło. Organizm fajnie popracował w wyższych zakresach. Średni Hr z trasy wyszedł na poziomie 176bpm, co daje 91%HRmax.
Po biegu zmęczenia właściwie zero. Wpadły trzy piwka, później rower i na dom.
Następnego dnia nogi jak nówki sztuki, a jednak trasa która powinna je coś zmęczyć. Bardzo dobry trening, samemu byłoby się ciężko zmusić do siedzenia an poziomie +90% HRmax.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
[Na tym foto bardzo widać moje kalectwo biegowe i brak tej stabilizacji]
Ostatnio zmieniony 18 wrz 2019, 13:24 przez Logadin, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

16.09.2019 - 22.09.2019

Poniedziałek
Plan: 10km easy
Wykonanie:
10km@5'11
Odczucia: nogi petarda, bieg z plecakiem z pracy do palmy przy Wiśle, bez historii

Wtorek
Plan: 12km easy
Wykonanie:
4km@4'51
12x ~160m/160m podbieg [przy Multimedialnym Parku Fontann, dobre miejsce na podbiegi, śr. nachylenie większe niż na Agrykoli]
0:35.8/1:08.3
0:36.3/1:10.6
0:34.6/1:12.7
0:34.3/1:07.5
0:34.1/1:13.1
0:34.6/1:15.2
0:34.3/1:12.2
0:33.1/1:13.6
0:34.4/1:11.6
0:33.2/1:13.5
0:33.5/1:14.9
0:32.9/1:09.8
4km@4'44
Odczucia: wyszedł akurak gdy lało jak z cebra, trochę przemoczyło i przewiało, chłodno, podbieg fajny ale jest po kostce brukowej, więc ślisko i nogi czasem uciekały, Altry jakoś dawały radę ale to jednak nie jest guma Continentala, wskoczyło git

Środa
Plan: 14km easy
Wykonanie:
14.5km@4'56
Odczucia: z plecakiem po robocie, trochę słaba pogoda ale co zrobić, ścieżka tradycyjna do Narodowego, tam jeszcze Skaryszak i meta tym razem przy CNP, bo chciałem w Sklepie Biegacza kupić buty na maraton w Berlinie, jednak dobiegłem to już była na zegarku 19:47 i nie chciałem im się na głowę zwalać na 'za 5min' przed zamknięciem, sam bieg zaś bez historii

Czwartek
Plan: 2km easy + 3x 4km@3'58-4'00/3min + 2km easy
Wykonanie:
2km@4'36
4km@3'58/2:56min@6'14
4km@3'57/2:57min@6'06
4km@3'56/3:00min@5'35
2km@4'52
Odczucia: biegane na Agrykoli, pogoda znów taka średnia, a to wiatr, a to deszcz, tempo lekko progresywne, odczuciowo takie 7,5-8/10, nie jest źle... chyba

Piątek
Plan: 10km easy
Wykonanie:
10km@4'43
Odczucia: bieg z plecakiem z pracy po małego do przedszkola, akurat wskoczyło 10km, bez historii

Sobota
Plan: 10km easy + 10x 100m/100m
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 0-2%]
3km@4'45 [nachylenie 0%]
4km@4'45 [nachylenie 1%]
3km@4'45 [nachylenia 2%]
10x 20sek@2'24 [nachylenie 1%]/40sek@6'00 [nachylenie 1%]
Odczucia: pogoda była średnia, a że kupiłem dzień wcześniej nowiutkie Adios'y (na Berlin ofc), to nie chciałem ich już uwalić w błocie, dlatego wygrała siłownia, na początku zapomniałem zmienić nachylenie i przez to troszkę zmieniłem całość, na końcu mocno przebieżki (w Olsztynie bieżnia kręci się do 25km/h to grzech nie wykorzystać), ogólnie okej

Niedziela
WOLNE
Ostatnio zmieniony 23 wrz 2019, 16:41 przez Logadin, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

23.09.2019 - 29.09.2019

Poniedziałek
Plan: 3km easy + 2x 5km@3'57/4min + 2km easy
Wykonanie:
3km@4'44
5km@3'54/400m@9'13
5km@3'51/400m@8'49
3km@4'40
Odczucia: ruszyłem rowerem na Agrykolę i tam kręciłem, jakoś nei miałem ochoty latać tego po mieście, odczuciowo takie 7,5-8/10, z jednej strony troszkę za wysoko ostatnie 1,5-2km ale z drugiej szybciej od założeń, za to i tak podbudowało troszkę

Wtorek
Plan: 10km easy + 8x 100m/100m
Wykonanie:
12km@4'56
Odczucia: właściwie klasyka, bez historii, z plecakiem po pracy i wzdłuż Wisły do palmy i longi

Środa
Plan: 8km easy
Wykonanie:
8km@4'29
Odczucia: wpadły nowe ciuchy od WAA pod ultra, za oknem deszcz i akurat po 22 wróciłem z kina z Ad Astra, więc idealna pogoda na wypróbowanie kurtki i spodenek, całkiem dynamiczny bieg po bulwarach

Czwartek
Plan: 2km easy + 4x 100m/100m + 4x 400m(1:18min)/200m + 2km easy
Wykonanie:
2km@4'45
4x 100m/100m [całość 3:59min]
4x 400m(1:18min)/200m
1:13.3/1:42.8
1:12.7/1:44.0
1:12.8/1:40.4
1:12.1/1:38.6
2km@5'14
Odczucia: akurat w kapuśniaczku na Agrykoli, easy + rozgrzewka i rytmy jakoś tak opornie, za to nie powiem na 400-tkach docisnąłem, nie max ale blisko 90%, pewnie jeszcze bym mógł z 1-2sek pourywać ale stwierdziłem, że płuca i tak przewentylowane

Piątek
WOLNE

Sobota
WOLNE

Niedziela
BERLIN MARATON

Nadszedł dzień pórby w Berlinie. Troszkę człowiek za dużo ostatnimi dniami imprezował ale dalej był dobrej myśli. Początkowo miało biec nas trzech (ja, Filip i Hubert). Jednak na parę dni przed biegiem obu dopadła kontuzja. Na szczęście u Filipa podkurował fizjo i był w stanie stanać ze mną na linii startu. Mimo, że biegło nas dwóch łącznie wybrało się nas 8 osób, więc i mieliśmy liczną grupkę kibica (jednak, żaden z nich nie zdecydował się na start na dziko za Huberta :D).
Poranek klasyczny. Pobutka o 6, dwójka pierwsza/druga, prysznic, i ruszyliśmy na dół na śniadanie - w hotelu było specjalne przygotowane dla maratończyków (bardzo duży hotel niedaleko startu, który chyba w 100% był przez biegaczy obłożony).
Tam szybkie i lekkie żarcie + kawa i znów powrót do pokoju na toaletowe wizytacje aż wybił czas by ruszyć na start biegu.
Tam odprowadziło nas dwóch kumpli, zabrali przy okazji rzeczy i obiecali na trasie nas łapać samemu będąc na wypożyczonych rowerach z Veturilo.
Jeszcze paręnaście min. przed startem okazało się, że brązowa nuta dalej gra w ciele i trzeba szukać toi-toi. Ale to jednak Berlin i 40tyś ludzi. No nie ma !@#$% by się dopchać. Na polu istny armagedon. Ludzie dosłownie walą na kucaka na ziemię bez rzadnych drzew, kucając po parę metrów od siebie - aż się wierzyć nie chce :D (mi się udało jakoś przy rzeczce 'schować').
No ale dosyć o gównianych sprawach, pora o biegu. Wskoczyliśmy gdzieś w 10-12 linię biegaczy (tym razem właściwie nikt nie pilnował za dokładnie stref i trochę była samowolka), pooglądaliśmy zaprezentowany film, pomachało się do dronika i WIO.
Początkowy tłok ale idzie biec, w koło podobny poziom, plus jak troszkę wolniej będzie to nic się nie stanie.
1km (3:59)- ... spokojnie później opiszę piątkami :D ale ten jest wart uwagi, bo wydaje się, że biegnę szybko, ba nawet bardzo, mocny puls w zakresie połówki, cisnę, przebijam się, łapię okrążenie (plus wkurwiam się na bo źle poustawiałem zegarek i jedyne co podaje to czas całości :D) i widzę... co widzę... @#$%^! 3:59! A JA CISNĘ! No ładnie jak rezygnacja łapie tak dosyć hmmm wcześnie :)
2-5km (piątka w 19:53min) - tutaj dalej no orka, ciężko, jakby człowiek w błocie po łydy brodził, puls dalej w kosmosie, perspektywy jak ekipy Apollo 11... koszmar
5-10km (piątka w 20:01min) - lepiej ale to dlatego, że pulsometr działał i stwierdziłem, że choćby się waliło i paliło biegnę na HR +/-170bpm(88% HRmax - zwykle biegam maraton na +/- 87-89% HRmax), za wiele już biegam, by cisnąć życzeniowo czy się napalać znając odczucia
10-15km (piątka w 19:54min) - tu już całkiem git pod warunkiem, że trzymam się tętna, spotykam też jednego z kumpli, biegnie obok z głośnikiem, tam na maxa Scooter, niesie :D fakt, że przez 500-600m ale jednak, daje kopa :) tutaj też pada pierwszy żel (klasycznie SiS)
15-20km (piątka w 19:31min) - dalej miło i przyjemnie, nawet aż za mocno przyśpieszyłem ale to trochę wynikało z profilu trasy i akurat to co tam powiewało szło w plecy, historia rzadna
21096m wpada w 1:23:53min - już tutaj wiem, że życiówki nie będzie ale za to można bieg zrobić z godnością i postarać się o coś przyzwoitego, niosło w okolicy przez tłumy kibiców, gdyby nie atmosfera można dodać paręnaście sekund przed połówką i po połówce
20-25km (piątka w 20:06min) - wpada drugi żel, odczucia hmmm ambiwalentne, ani dobrze, ani źle, nie mówię sobie 'jestem koniem cisnę i zero zmęczenia' ale i nie łapie mnie jakieś oddechowe zmęczenie czy dryf tętna
25-30km (piątka w 20:07min) - cały czas pilnuję pulsu, zwolnienie jest ale bez jakiejś specjalnej zapaści, klepie się przyjemnie ale to zasługa Berlina, no mega miło tam wpadają km, jest i z kim biec i na co popatrzeć i ogólnie tak fajnie festyniarsko i wesoło
30-35km (piątka w 20:04min) - powoli czekam na zjazd energetyczny, do 35km zwykle jeszcze jest u mnie gitara i tak jest i tym razem, plus w głowie, że już tylko siódemeczka do zrobienia ale zaczynają się pojawiać czarne myśli 'a policz sobie, tak wiesz kolego z ciekawości jak bardzo musisz zwolnić by dalej było sub2:55, po co się męczyć te ostatnie km, PB nie będzie, zajedziesz się, może jednak?', ale debil nie jestem nie dam się diabłowi na ramieniu otumanić i jadę swoje
35-40km (piątka w 20:42min) - tutaj dopada lekki zjazd energetyczny, nie jakieś zło, właściwie taka troszkę klasyka, żel był wciągnięty parę km wcześniej (trzeci i ostatni, czwarty który capnąłem na punkcie został w kieszeni do końca - dodatkowo przez to, że nie chcę zmieniać swojego stroju maratońskiego od kilku dobrych lat to męczę się z tymi żelami bo one same co chwila chcą z tych chujowych kieszonek wypadać), za to wiem, że nie będzie źle, bo i oddech git i nogi właściwie tak nienaruszalne jak dolina Rozpudy
40km-42197m (ta część w 8:44min)- nie lubię tego fragmentu, właściwie nie lubię już od 39km, bo dłuży się, plus kręcisz niby zakręty ale później do tej bramy kawałek jeszcze po prostej, lecę to na ile się da bez wymiotów, bo się lekko coś tam kotłowało, na tym fragmencie łapiemy się też z jednym Polakiem, chociaż fakt, że już wcześniej trochę się tasowaliśmy na trasie. I napędzamy się obaj do ostatniej orki, by jednak nie puszczać tych ostatnich km.
Na metę wpadam w czasie 2:49:11.
Nogi czują się dalej rewelacyjnie, oddech uspokajam, bo jednak te finalne km puls leciał w ostatniej strefie ponad 180bpm i stąd te lekkie mdłości pewno.
Sub2:45 nie ma - ale nie ma też i co się ściemniać, nie wychodziło z treningów, dlatego nawet na początku nie trzymałem siłowo tego 3'54. Życiówki też nie ma - tutaj mogłaby być gdyby nie ten mój tryb życia, samymi treningami nie szło robić, a nie ukrywam wrzesień to mocno pity i balujący okres był - może i każda jednostka była robiona ale co z tego jak 4-5x w tyg. na mieście, snu czasami i po 4h. Z tego ciężko mocny progres zrobić - jednak fakt, świadomie to było robione - nie jestem jeszcze gotowy na zmianę trybu dla mocnej poprawy wyników. Chcę próbować robić z takim jaki jest.
Mimo to i tak jestem super zadowolony z tego co się udało nabiegać. A rzadko zdarza się bym był zadowolony po starcie, gdzie nie było nowego rekordu życiowego.
Pracujemy dalej!

Obrazek
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

30.09.2019 - 06.10.2019

Poniedziałek
WOLNE

Wtorek
WOLNE

Środa
Plan: 8km easy
Wykonanie:
10km@5'01
Odczucia: pierwsze roztruchtanie po Berlinie, właściwie bez historii

Czwartek
Plan: 10km easy
Wykonanie:
10km@4'47
Odczucia: tym razem po bulwarach bieganie, szału nie ma ale szło już coś szybciej się poruszać

Piątek
WOLNE

Sobota
Plan: 4km easy + 2x 400m(1:12min)/200m
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
4km@4'45
2x 400m@3'00/200m@10'00
2km@6'00
Odczucia: chciałem już odpuścić ale jednak jakoś się na siłownię ruszyłem, pobiegane bez historii

Niedziela
Biegnij Warszawo 10km

Kumpel załatwił darmowy pakiet to nie było opcji by nie pobiec. Jednak dzień wcześniej sroga impreza i kac gigant + 3-4h snu. Ale słowie się rzekło, więc na start się stawiłem. Wpierw był zamiar i tak biec w trupa ale i drugi kumpel też po przejściach dzień wcześniej to obaj zdecydowaliśmy się to zrobić rekreacyjnie.
Od startu do mety na wesoło, przegadana całą trasa. Na mecie właściwie niespoceni wpadamy w 40:58min.
Później jeszcze troszkę zasiedzieliśmy się w strefie ING i można było ładnie wracać do domu z dobrze spełnionym obowiązkiem :)

Obrazek
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

07.10.2019 - 13.10.2019

Poniedziałek
Plan: 16km easy
Wykonanie:
16km@4'53
Odczucia: a wybiegłem wieczorem z plecakiem na przebranie, trasa przy Wiśle, Łazienkowski, parę kółek na Agrykoli i meta przy Powiślu, by się przebrać i skoczyć na drinka, odczuciowo miło i przyjemnie

Wtorek
Plan: 12km easy + 10x 100m/100m
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
12km@4'45
10x 100m/100m [całość 8:40min]
Odczucia: dzień na siłowni, nic specjalnego, zwykłe klepanie

Środa
Plan: 4km easy + 10x 200m(36sek)/200m + 4km easy
Wykonanie:
6km@5'04
10x 200m(36sek)/200m:
0:36.9/1:28.8
0:35.8/1:27.4
0:34.7/1:28.0
0:36.6/1:28.9
0:34.6/1:29.1
0:33.9/1:22.9
0:34.1/1:26.7
0:33.9/1:28.9
0:32.2/1:27.0
4km@5'49
Odczucia: dłuższe początkowe easy, bo dobieg z pracy na Agrykolę, tam zrobienie roboty, trochę za szybko zwłaszcza dwa po 32sek ale jakoś się nie pilnowałem za mocno i trochę wietrzenia płuc też było, ogólnie spoczko, na koniec roztruchtanie po bieżni

Czwartek
Plan: 12km easy + 10x 100m/100m
Wykonanie:
12km@4'45
10x 100m/100m [całość 8:55min]
Odczucia: tutaj było trochę kombinacji i musiałem między czw-niedz poprzerzucać treningami, dzień bez historii, trasa przy bulwarach

Piątek
Plan: 3km easy + 6x 300m(56sek)/200m + 3km easy
Wykonanie:
4km@4'41
6x 300m(56sek)/200m:
0:53.8/1:07.2
0:57.6/1:13.9
0:56.7/1:17.8
0:56.7/1:15.4
0:56.5/1:17.7
0:57.6/1:16.5
2km@4'46
Odczucia: oj to robiłem prosto po pracy, z wielkim plecakiem na plecach w drodze prosto po syna do szkoły, zatem 300-tki biegane na GPS, początkowe easy wyszło dłuższe, by zaczynać już w miejscu gdzie nie łapią światła, trochę ciążył balas na odcinkach szybkich i oddech mocno pracował, wiedziałem, że trzymanie w takim stanie nie będzie jakoś specjalnie łatwe to i nie sprawdzałem nawet czasu w trakcie odcinków, po prostu stwierdziłem, że biegnę na zmęczenie i łapię okrążenie jak GPS wypika 300m

Sobota
Warsaw Club Challenge ~10.6km

Z młodym zostaliśmy w Wwie, pogoda bajka. Znajomy namówił na WCC to i stwierdziłem, że i tak mam do beigania 10x 1km to mogę zamienić na przełajowe zawody - zwłaszcza, że w klubie jestem, gdy startuję w triahtlonie. Trasa bardzo zbliżona do tej co była rok temu, jednak wydłużona o niecałe 600m.
Wiedziałem co czeka, przełaj i trochę przewyższenia. Oraz to, że to bieg na miejsca. Trener jedyne co powiedział to bym biegł tak by zmęczyć nogi. Założyłem zatem że postaram się polecieć to w tempie około 3'50min/km.
Stawka szybko nam się potasowała i tak na prawdę każdy znał swoje miejsce w szeregu po pierwszym z dwóch orkążeń.
Trzymałem swoją pozycję tak by dowieść punkty. Kontrola pleców i męczenie nóg - drugie kółko już zdecydowanie wolniej wpadło.
Ostatecznie na metę wpadam w czasie 41:00min na 6miejscu. Śr. tempo wychodzi 3'54min/km ale ważne, że nogi mocno przegoniłem.

Obrazek
Obrazek

Niedziela
2 Bieg z Radością 5km

I tutaj znów wpadły zawody :D Jakoś tak były z rana, z młodym nie chciało nam się tego spędzać przed TV, a kumpel startował i powiedział, że nas zawiezie i odwiezie to i przekonał.
Wpadliśmy parę min przed startem, kupiłem numerek i stwierdziłem, że drugi dzień się przewietrzę. Ruszę po prostu mocno ale bez napinki i tak by zrobić równe dwie połówki, bez zjazdu tempa po nawrocie na 2,5km.
Jako się rzekło tak się zrobiło.
Na metę wpadam z czasem 18:27min. Czas na nawrocie 9:12min. Czyli równo i pod kontrolą. Bez zajezdni. Nice.
Pogoda super, młody też zadowolony. Dobrze 'przepracowany' weekend.
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

14.10.2019 - 20.10.2019

Poniedziałek
WOLNE

Wtorek
Plan: 6km easy + 4x 100m/100m + 12x 200m/200m podbieg + 4km easy
Wykonanie:
6km@5'11
4x 100m/100m [całość 3:48min]
12x ~225m/225m podbieg [Agrykola - ~3,5 latarnii po prawej stronie, start od drugiej]
0:44.9/1:38.9
0:45.2/1:41.0
0:44.5/1:44.8
0:45.2/1:46.6
0:45.5/1:46.5
0:46.1/1:50.7
0:44.9/1:46.7
0:44.6/1:49.6
0:44.9/1:46.4
0:45.3/1:51.6
0:44.8/1:51.4
0:43.7/1:46.3
4km@5'39
Odczucia: dobieg z pracy, więc i z plecakiem całość robiona (na szczęście tym razem nie normalny a trailowy Salomon na plecach), podbiegi łapałem trochę wyżej niż ostatnimi czasy, więc i dystans dłuższy, pierwsza 1/3 dystansu luźno, druga mocno, trzecia tak by oddech już było słychać, bardzo spokojny zbieg, całkiem spoko

Środa
Plan: 6km easy + 10x 100m/100m + 6km@4'10
Wykonanie:
6km@4'57
10x 100m/100m [całość 8:58min]
6km@4'05
1km@5'06
Odczucia: tym razem jechałem z domu przy Wiśle i kręcenie koło stadionu Narodowego tak by kończyć znów pod domem, całkiem przyjemnie ta szóstka wpadła, troszkę się przeliczyłem jednak z dystansem i na koniec jeszcze doszedł jeden km roztruchtania

Czwartek
Plan: 2km easy + 2x 100m/100m + 12x 1200m@3'55/2:30min + 2km easy
Wykonanie:
2km@5'26
2x 100m/100m [całość 1:47min]
12x 1200m@3'55:
4:28.4/2:18.8
4:33.4/2:18.9
4:33.7/2:19.2
4:30.6/2:18.7
4:30.7/2:20.4
4:28.1/2:19.4
4:26.0/2:15.1
4:26.5/2:18.0
4:28.6/2:10.2
4:25.5/2:15.5
4:23.4/2:17.2
4:19.9/2:18.2
2km@5'05
Odczucia: ostatnie powtórzenie mocno zrobiłem, łącznie wskoczyło 24.5km klepania po tartanie, Altry jednak na taki dystans słabe, pod stopą gitara i miękko ale zerowy drop i prawy Achilles i lewa łydka odczuły to

Piątek
Plan: 8km easy
Wykonanie:
9.4km@4'45
Odczucia: akurat kolejny weekend z synem, to po poracy plecak i wio na Gocław do szkoły odebrać, przy okazji robiąc trening, dłużej bo chciałem kończyć blisko szkoły, tak to bez historii

Sobota
Plan: 8km easy + 6x 100m/100m
Wykonanie:
8km@4'37
5x ~140m/~140m
4.4km@4'31
Odczucia: dzień biegania w Olsztynie, skoczyłem na Kortowo zobaczyć czy już stadion jest czynny (niestety nie :(), easy troszkę mocniej, dodatkowo w lesie doszło trochę krossu, z sześciu setek wyszło pięc około 140m odcinków, bieganych przy plaży, na koniec dodałem niecałe 4.5km dobiegu z Kortowa do domu, fajnie wpadło

Niedziela
WOLNE
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

21.10.2019 - 27.10.2019

Poniedziałek
Plan: 16km [4'30 -> 3'50]
Wykonanie:
4km@4'23
4km@4'10
4km@3'58
4km@3'44
Odczucia: mega trening, miał być dzień wcześniej ale coś czułem achillesy oba, mocno przemęczone i wolałem dzień przerwy zrobić bez jakiejkolwiek aktywności, pobiegane na Agrykoli, ale wchodziło jak nóż w masło, wiadomo te ostatnie 4km po 3'44 już ciężkawo ale pozostałe luz, no i ostatni km mogłem spokojnie podkręcić, niosło

Wtorek
Plan: 14km easy
Wykonanie:
14km@4'55
Odczucia: zwykłe klepanie po pracy z plecakiem, meta przy Powiślu, więc i wiadomo co dalej, bez historii'

Środa
Plan: 10km easy
Wykonanie:
10km@4'56
Odczucia: deja vu/dzień świstaka :D 'zwykłe klepanie po pracy z plecakiem, meta przy Powiślu, więc i wiadomo co dalej, bez historii'

Czwartek
Plan: 2km easy + 4x 600m@3'20/400m + 2km easy
Wykonanie:
2km@5'14
4x 600m@3'20/400m:
2:01.1/2:40.0
1:58.6/2:32.0
1:57.5/2:30.5
1:56.6/2:21.0
2km@4:38
Odczucia: kurcze fajnie wpadało, pierwsze powtórzenie na plecach trenera, kolejne już jechałem sam, każdy odc. starałem się równo od startu do mety, dobry trening, prawie tak fajnie budujący psychicznie jak poniedziałkowy

Piątek
Plan: 8km spokojnie + 6x 100m/100m
Wykonanie:
8km@4'42
6x 100m/100m [całość 4:59min]
Odczucia: z domu przy Wiśle, nawrót przy Narodowym i rytmy pod domem, ostatnie bieganie przed Toruniem

Sobota
WOLNE

Niedziela
37 Toruń Maraton

No i nadszedł dzień próby w Toruniu. Dodatkowo udało się namówić dziewczynę, by przyjechała rano z W-wy z rowerem i towarzyszyła mi na trasie. Wstałem dosyć późno ale, że w nocy trochę TV się oglądało to nie chciało się zrywać za wcześnie. Na śniadanie bułka z dżemem - moje lenistwo tutaj już wjechało na wysokie pułapy - zamiast w hotelu zejść do nóż do kuchnii bułkę przerwałem ręką, dżem smarowałem tak samo z łapy i jadłem nad zlewem w łazience by nie nakruszyć :D
Po jedzeniu jeszcze zrobiłem sobie szybki prysznic i mogłem wychodzić.
Na start dotarliśmy jakoś 20min przed wystrzałem. Toaleta gdzieś w krzakach, chwila rozmowy jak się ustawić z rowerem etc. i już byłem w strefie startowej. Gdzieś tam w drugiej/trzeciej linii tuż za Oskierem. Zegarek ustawiony, pogoda zapowiada się git, czekam na start. Dostłownie na końcu odliczania przy 4,3... wywaliło prąd. Padła dmuchana brama startowa, która akurat ładnie zleciała nam na głowy - a raczej piewszej linii, która to musiała ją trzymać przez dłuższy czas - oto kolejny powód, że nie ma co się wybierać na sam początek :D
Po tej chwilowej przerwie w końcu ruszyliśmy. Z prawej nitki najpierw zawodnicy startujący tylko w maratonie, po kilkudziesięciu metrach dołącza druga nitka z połówki. Ja staram się biec swoje szukając tempa.
[0-5km czas odc. 19:41 tempo 3'56] Pierwsze km wpadają ładnie równo po 3'56. Na początku się zdziwiłem, że nie ma oznaczeń co km, a jedynie piątki no ale trudno - chociaż nie powiem nie ułatwiało to zadania. Gdzieś tutaj dojechał obok rowerowy support, który dzielnie trzymał się na poboczu aż po sam koniec :)
[5-10km czas odc. 20:04 tempo 4'01] Już powoli wbiegamy w las, w głowie jeszcze to co słyszałem od Artura (@Morderca_z_lasu), że do 10km będzie ochrona przed wiatrem, później witamy na wygwizdowiu i kolejnych 15km możliwe, że będzie wiało w ryja i czeka walka. Ten framgent wchodzi trochę wolniej niż pierwszy ale tutaj trzymam się pleców jednego z biegaczy z połówki, nie szaleję i tak jest okej. Jedyne co mnie zdziwiło to całkiem, całkiem podbieg tuż przy 10km, ogólnie na całej trasie parę takich wariacików było, na bank trasa to nie płaski stół :)
[10-15km czas odc. 19:58 tempo 3'59] Początkowy problem z 'gdzie jest cholera to odbicie na maraton', człowiek się zaczął niepotrzebnei martwić czy nie przegapił, zwłaszcza, że jeszcze tutaj cały czas był koło mnie jeden z biegaczy z połówki z podobnym zamartwianiem się. Jednak w końcy wyskoczył i można było a) odbijać, b) zobaczyć ilu podąży w maratońskie prawo. Już tutaj wbiegaliśmy w duuużych odstępach od siebie. Co mnie najbardziej zdziwiło to, że jest dalej wypas z wiatrem, nic nie wieje, Artur kłamał :D Za to świeci słońce i się grzeję.
[15-20km czas odc. 20:25 tempo 4'05] Dupa, a nie kłamał :D Po prostu wiatr się 'włączył' za skrętem przy 15km i to @#$%^ jak się włączył! Dosłownie jebło w twarz, singlet łopotał jak flaga na wietrze. Dodatkowo to pola, czyste pola. Nic poza nimi, no ok poza nimi był prawdziwy zapach polskiej wsi. Mocny, intensywny, niekończący się :D Na tym fragmencie znika mi dwóch zawodników przede mną plus dodatkowo mija dwóch co byli za mną. Wpada drugi żel przy okazji oraz trochę rozmów z supportem jak tu kurewsko wieje.
[20-25km czas odc. 20:43 tempo 4'09] Ja jebię jak wieje, wieje i się nie kończy. Sporadycznie przebieg przez jakąś wioskę, czy też chwilowa wyższa trawa ale jednak nic nie chroni. Czyste oranie. Jeszcze na początku dochodzę jednego z tych zawodników który mnie wpierw minął. Poprosił o coś do picia widząc rowerowe wsparcie i tak się połączyliśmy w dwójkę. Jako, że nie lubię tylko korzystać z pomocy to po kilometrze zmieniam kolegę na prowadzeniu, by on teraz posiedział na plecach i nie łapał całego wiatru. Niestety puścił plecy po kiolkuset metrach i to był ostatni raz jak się widzieliśmy.
[25-30km czas odc. 20:43 tempo 4'09 ] Tutaj już wiedziałem, a raczej nawet i na poprzedniej części, że nici z super wyniku. Ale walczyć trzeba! Jednak nie za wszelką cenę. Nie staram się przyśpieszać. Szukam tempa, które by dobrze korelowało z pulsem, bo odziwo puls dobrze wyliczało. Najgorsze, że dalej wieje! Miało się kończyć gdzieś przy 26km, a tu dupa i nawala. Dodatkowo znów pofalowany teren. Za to co się dzieje? Padają zawodnicy przede mną. Dosłownie mijam ich jakby byli już na tempach w okolicy 6'00 (i zapewne tak było). Wpierw jeden, później drugi. Kurcze nie powiem, poprawia samopoczucie. Przy okazji kolejny żelik zjedzony.
[30-35km czas odc. 21:10 tempo 4'14] I tutaj wypada magiczny 32km! Zmiana kierunku biegu i przestaje wiać w ryj! Tylko cholera późno, za późno :) 17km walki z mordewindem (download/file.php?id=12419 -> tutaj wykres 'wiania' tego dnia akurat w okienku naszych zawodów pożyczony z bloga Artura :)). Za to dalej majaczące sylwetki przede mną zaczynają być coraz bliżej, więc i chce się trzymać tempo. Tutaj całkime nudnawy fragment ścieżką rowerową ale za to wiatrowa cisza i takie 'zawieszenie', ot klepać klepać, aż do mety.
[35-40km czas 20:58 tempo 4'11] Gdzieś w połowie fragmentu mijamy Artura, który akurat biegł w przeciwnym kierunku - rzuca do mnie jeszcze to, że jestem na 11 pozycji. Pomaga :) Chce się dalej trzymać tempo. Odczuciowo jest hmmm ok. Nogi idealnie, zero jakiegoś zmęczenia. Oddech właściwie też ok, bo i tempo nie jakieś zabójcze. Ot wykonuję po prostu rytunową robotę :) Już tutaj odpuszczam nawet jedzenie żeliku, coś tym razem SiS'y mi nie smakowały :D
[40-42.2km czas odc. 9:02 tempo 4'05 ] Ostatni odcinek, już miasto chociaż droga dłuuuuga bez zakrętów. Za to widzę! Widzę 10-go zawodnika! Męczy się, walczy. Jego support rowerowy też obok niego. Co jakiś czas biegacz rusza, ale raptem przechodzi w marsz. Mówię sobie 'mam go! nie ma opcji by nagle się zerwał już do mety'. Tak też się dzieje. Mijamy się gdzieś na km przed metą. Jedyne co mnie tutaj zdziwiło to ten odcinek trasy był biegany przy pół otwartym ruchu. Ale tak zrobionym, że ja biegnę środkowym pasem a fury jadą lewym i prawym. Zaś na jednym zwężeniu nawet się nasz pas łączy :D Trochę nietypowa sytuacja jak biegnę a po prawej widze autobus na migaczu, który wpierw mnie przepuszcza, a później wpada na mój pas i jedzie za mną :D
Na metę wpadam w czasie 2:52:45 na dziesiątym miejscu w open - nie powiem to najlepsze miejsce open w maratonie :D Nawet nie jakoś specjalnie zmęczony. Za linią mety ruszam po medal, czekam na dziewczynę i nawet truchtem ruszam w kierunku hotelu :)
Tam szybka kąpiel, pakowanie i można wracać do W-wy, robota zrobiona.
Obrazek
Obrazek
Ostatnio zmieniony 18 lis 2019, 10:49 przez Logadin, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

28.10.2019 - 03.11.2019

Poniedziałek
WOLNE

Wtorek
Plan: 6km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
6km@5'00
Odczucia: a już wczoraj korciło by biec, po prostu Toruń spłynął jak po kaczce, zero zmęczenia czy to fizycznego czy to psychicznego, miało tutaj tez być odpoczywane ale po siłowni się skusiłem na easy

Środa
Plan: 6km easy + 6x 100m/100m
Wykonanie:
6km@4'39
10x 100m/100m [całość 5:15min]
800m@5'25
Odczucia: wyskoczyłem na bulwary, po przebieżkach jeszcze doszło 800m dobiegu do domu, fajnie się biegło

Czwartek
Plan: 6km easy + 10x 100m/100m
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
6km@4'45
10x 100m@3'00/100m@6'00
2km@4'45
Odczucia: a jakoś pogoda nie zachęcała, dodatkowo chciałem dorzucić siłownię to i wygrała bieżnia mechaniczna, znów lekko wchodziło i wyszło więcej niż w planie, miło

Piątek
Plan: 10km easy
Wykonanie:
12km@4'37
Odczucia: tradycyjna ścieżka nad Wisłą i powrót bulwarami, wyszło więcej bo chciałem sobie polatać z czołówką po prawej stronie Wisły i chciałem bieg skończyć pod domem, kolejny dobry dzień

Sobota
Plan: 6km easy + 8x 100m/100m
Wykonanie:
6km@4'44
8x 100m/100m [całość 7:12min]
400m@4'41
Odczucia: dalej lekkie bieganie, na bulwary, w powrotnej drodze przebieżki (jak latam na GPS to po prostu biegnę szybko odliczając 64 kroki, potem zwalniam i czekam aż zebarek wybije odpoczynek) i brakujące metry dobiegu do domu, bez historii

Niedziela
Plan: 2km easy + 10x 800m@3'40/2min + 2km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
2km@5'00
10x 800m@3'40/200m@10'00
2km@5'00
Odczucia: wygrała siłownia, bo to byłem umówiony do kina, na początku ciężko, upał nie dawał spokoju, mega ukrop, nawet myślałem, by skończyć zrobić siłę, a trening wykonać normalnie na Agrykoli, gdzie wlazłoby miło i przyjemnie, ale zaparłem się i dokręciłem całość, jednak troszkę poorałem
Obrazek
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

04.11.2019 - 11.11.2019

Poniedziałek
WOLNE

Wtorek
Plan: 8km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
8km@4'45
Odczucia: na siłowni, bez historii, spokojne truchtanie

Środa
Plan: 3km easy + 8x 150m/150m podbieg + 2km easy
Wykonanie:
3km@4'38
8x ~160m/160m podbieg [ przy fontannach parku multimedialnego ]
0:32.6/1:14.4
0:33.6/1:16.5
0:32.3/1:16.4
0:33.2/1:16.1
0:31.9/1:16.8
0:31.8/1:16.9
0:32.3/1:16.7
0:31.2/1:14.0
2km@4'33
Odczucia: ależ fajnie wpadło, mega ładnie i trucht i same podbiegi

Czwartek
Plan: 2km easy + 6x 500m@3'40/1:30min + 2km easy
Wykonanie:
2km@4'46
6x 500@3'40/1:30min (200m w truchcie)
1:48.3/1:20.8
1:47.9/1:18.4
1:46.2/1:16.4
1:43.2/1:19.0
1:41.1/1:19.5
1:38.7/1:20.0
2km@4:21
Odczucia: progresywnie szybciej, specjalnie chciałem mocniej to zrobić i tak czułem, że mocno brakuje prędkości do Biegu Niepodległości ale chociaż trochę się podbudować, tutaj zakładałem, że czas w okolicy 37:30min będzie git (zwłaszcza, że rok temu tego samego dnia biegałem 3x 1000m na czasach 3'22 + 3'19 + 3'17)

Piątek
WOLNE

Sobota
Plan: 12km easy
Wykonanie:
12km@4'32
Odczucia: przełaj w Olsztynie, wietrzenie płuc i cieszenie się z hasania po lesie, jako, że dł€ższy trening i mocniejszy niż zakładane to następny dzień miał być wolny

Niedziela
WOLNE
Awatar użytkownika
Logadin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3296
Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

11.11.2019 - 17.11.2019

Poniedziałek
Bieg Niepodległości

Nadszedł dzień mocnej dychy. Co roku służył za solidne zamknięcie sezonu jednak w tym roku wiedziałem, że cudów nie będzie. Brak treningu na prędkościach okołostartowych, a nawet i półmaratońskich nie mógł pociągnąć mojej duchy do przodu, więc z pełną świadomością stanąłem na linii startu wiedząc, że cudów nie będzie.
Byłem za to mega ciekawe co się uda ubiegać na raz, że samym treningu maratońskim, a dwa po dwóch mocnych maratonach bieganych w bardzo krótkim odstępie czasu.
Jeszcze przed startem nastawiałem się na czas w okolicach 38-38:30, a przynajmniej tak się czułem. Więc będzie ciekawie.
Ustawiam się gdzieś w granicach 8-10 linii, akurat koło siebie znajome twarze, więc wiem, że miejsce dobre.
3, 2, 1 start!
Kumpel atakował sub36 i się od razu zaczął mocno oddalać ale i moje otwarcie było mocne.
Pierwsze dwa - trzy km każdy biegł sobie, to jeden skakał do przodu to drugi zostawał w tyle.
Km 3-5 to już całkiem zwarta i sensowna grupka, w tym dwie kobiety, jedna prowadzona. Patrzę na zegarek, całkiem dobre tempo, na 4km już trudu odczuwam, wiadomo ale nie ma padaki!
6-7km to właściwie zero historii, a raczej historia zwalniania. Nie jakiegoś strasznego ale jednak. Mimo to w głowie spokój, bo i dalej tempo dobre i ludzie koło mnie co sami.
8-9km to pojedyncze wyprzedzanie to ja kogoś, to ktoś mnie. Ważne by tempo nie zleciało drastycznie, chociaż tutaj gubię mocno. Ten jak i poprzedni km to po dobrych paręnaście sekund. No nic z gówna bata nie ukręcisz, jadę dalej.
Ostatnio zryw, czekam na skrzyżowanie przy Feminie i dociskam. Tak jadę do mety. Patrząc na zegarek widzę, że nie ma sensu jechać w trupa. Decyduję się po prostu na nocny ale równy cały km, który wypada po 3'37, całkiem nieźle jak na straty na dwóch poprzednich.
Na metę wpadam w czasie 36:47sek.
Kurde no przyzwoicie! Wiadomo do PB brakło ale @#$%^ z czego te PB mogłem robić?! Trzeba być realistą. Za to i tak bardzo fajny wynik jak na to co obstawiałem przed startem i na to co trenowałem ostatnimi miesiącami.
Za rok wracam i tym razem z większym nastawieniem na 10km!

https://www.instagram.com/p/B4ubNHnF0Dw ... ck655gg4ru

Wtorek
Plan: 10km easy
Wykonanie:
10km@4'38
Odczucia: właściwie bez jakiejkolwiek historii, spokojne easy po bulwarach w tą i spowrotem

Środa
Plan: 10km easy + 8x 100m/100m
Wykonanie:
12km@4'36
Odczucia: standardowa trasa po drugiej stronie Wisły i powrót bulwarami, coś lekko ciągnęło prawe biodro dlatego zdecydowałem się odpuścić przebieżki i dodałem za to 2km easy

Czwartek
Plan: 2km easy + 2x 100m/100m + 15x 1min/1min + 2km easy
Wykonanie: [bieżnia mechaniczna, kąt nachylenia 1%]
3km@4'45
15x 60sek@3'15/30sek@10'00+30sek@6'40
3km@4'45
Odczucia: odczuciowo takie 8/10, bez cierpienia, ot ujdzie

Piątek
WOLNE

Sobota
Plan: 16km easy
Wykonanie:
16km@4'38
Odczucia: ot kolejne easy przy Wiśle i Narodowym

Niedziela
Plan: 12km easy
Wykonanie:
12km@4'33
Odczucia: łaściwie bez historii, spokojne bieganie przy Wiśle wieczorem
Ostatnio zmieniony 15 gru 2019, 18:00 przez Logadin, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ