uważam rozróżnienie społecznik-materialista za zbytnie uproszczenie (białe-czarne). to nie takie proste.
z moich doświadczeń

wynika, że:
1.
trzeba się znać na tym co się robi (czyli, jak ktoś się nie zna na bieganiu to za Chiny Ludowe nie zorganizuje dobrego biegu)
2.
z pustego i Salomon nie naleje (czyli, nawet największy społecznik nie przeskoczy prostej bariery braku środków)
3.
w życiu jest tak, że najważniejsi są ludzie

w dowolnym projekcie najważniejszy jest odpowiednio dobrany zespół.
4.
do każdego przedsięwzięcia / projektu należy podejść z głową. planować, planować, planować. bo co to znaczy, że bieg był zorganizowany społecznie? w sensie kosztowym? tak samo niezbędne były te same zasoby co przy biegu komercyjnym - z tą różnicą, że zostały prawdopodobnie użyte wydajniej (motywacja) i oszczędniej (niedobór pieniędzy). co nie oznacza jednak automatycznie, że są lepsze...
podsumowując te luźne wnioski podkreślę jedną rzecz, która mnie osobiście zraża do naszych krajowych przedsięwzięć społecznych. zbyt często przypominają one 'pospolite ruszenie'. owszem, dużo chętnych i zapał wielki - ale jak zobaczą, że trzeba będzie z kosami na arkebuzy iść to uderzają... tyle że w odwrotną stronę.
co więcej często lekceważy się budżet, strukturę, harmonogram - a bez tego zapomnijmy o zarządzaniu i organizacji. przy maratonie to chyba rzeczywiście trzeba minimum kilka osób 24/7 (myślę o samych przygotowaniach na pół roku przed)...
aha, nie próbuję tu się nikogo czepiać - dyskusja to dyskusja.
(Edited by muggz at 11:34 am on June 25, 2003)