Mach82 - w pogoni za życiówkami 10k i HM
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Piątek 24/05 - circuits on track
To że mi brakuje zarówno siły, jak i wytrzymałości siłowej, to wiedziałem od dawna. Zazwyczaj staram się w jednym planie treningowym ruszyć mocno właśnie z najsłabszym elementem i właśnie siła to temat przewodni. W tak krótkim planie treningowym (17 tygodni) nie załatwię tego tematu kompleksowo, tylko zamaskuję pewne niedoskonałości, ale od czegoś trzeba zacząć. Dopiero przez zimę powinno mi się udać wzmocnić się na tyle, że najsłabszym ogniwem będzie coś innego. Wiem że ten temat na pewno muszę definitywnie zamknąć w kolejnych miesiącach, abym mógł spokojnie i bez obaw się przygotować do maratonu na jesień 2020.
W piątek w planie były 3 serie. Każda z serii to 6x400m w tempie maratońskim, gdzie pomiędzy okrążeniami 400m wrzuca się jedno ćwiczenie trwając zazwyczaj 30 sekund. Wygląda to tak jak w linku poniżej. Trudność reguluje się poprzez intensywność danego ćwiczenia, bo np. wyskoki obunóż robione z maksymalną mocą to zupełnie inne odczucie niż to samo ćwiczenie robione na pół gwizdka https://www.youtube.com/watch?v=yofSrUDu9es
Ponieważ taki trening robiłem po raz pierwszy, więc do końca nie wiedziałem czego się spodziewać i jakie przerwy zastosować między seriami. Ćwiczenia robiłem na średniej intensywności, dopiero w ostatniej 3 serii poszło dosyć mocno. Przerwy między setami to 5 minut. Gdybym robił te ćwiczenia na maxa, to pewnie i 6-7 minut by się przydało, szczególnie jakbym robił 5-6 setów, a nie tylko 3.
Następnego dnia były lekkie zakwasy, co oznacza że następnym razem można przycisnąć nieco bardziej i może nawet zrobić 4 serie. Ciekawie prezentują się odczucia gdy już biegnę 400m po wykonaniu ćwiczenia. Spodziewałem się że po podskokach obunóż będę mocno sprężynował podczas biegu (dłuższy krok), a tu nic z tego. Super że udało się zrobić coś nowego podczas treningu. Następnym razem będę wiedział lepiej jak to sobie wszystko poukładać i jak dobrać intensywność.
Razem 12 km w tempie 5:43/km HR143
Niedziela 26/05 - bieg długi
W planie 30' BS + 80' 90% T21 (4:44/km) + 5' BS
Spodziewałem się że taki trening nieco zaboli, szczególnie mentalnie, ale jak się okazało po treningu również mięśniowo. Do wczoraj chodziłem jak na kołkach - łydki sztywne, zakwasy łydek potężne. Trzeba się jednak było przemęczyć - bez tego nie ma mowy od kolejnych mocniejszych treningach. Na szczęście pod względem wydolności nie było najgorzej - dryf tętna jak najbardziej widoczny, chociaż samo tętno nie było jakieś katastrofalnie wysokie - 90% max na samym końcu. Oczywiście lekko pagórkowata trasa w lesie nie pomagała w pozostawaniu na niskim tętnie, ale z drugiej strony cel tego treningu to nie było przebiegnięcie 20 kilometrów na luziku, tylko przesunięcie granicy nieco dalej.
30' BS - 5.59 km 5:22/km HR131
80' żwawo - 16.94 km 4:44/km HR 155
7' BS 1.3 km 5:18/km HR150
Razem 23.83 km 4:54/km HR149
Tydzień zakończony dystansem 71.5 km.
Poniedziałek 27/05 - podbiegi sprintem
Tu już bardzo mocno czułem nogi po niedzielnym biegu długim. Zrobiłem tylko 6 powtórzeń po 9 sekund. Reszta to wolniutko i dostojnie na "rozmasowanie" nóg.
Razem 9.5 km 5:36/km HR125
Wtorek 28/05 T21-T10
Sztywność w nogach przeogromna. Zazwyczaj mam tak że 2 dni po bardzo mocnym treningu jest najgorzej. Biegałem w deszczu więc było bardzo "przyjemnie" Przerwy po szybkich odcinkach to 3 minuty. Miałem jeszcze zrobić 1 km w tempie 4:00, ale rzeźba na wolniejszych odcinkach była naprawdę spora i sobie darowałem.
10' BS
4 km 4:23/km HR153
3 km 4:18/km HR161
2 km 4:07/km HR164
5' BS
Razem 13 km w tempie 4:48/km HR148
To że mi brakuje zarówno siły, jak i wytrzymałości siłowej, to wiedziałem od dawna. Zazwyczaj staram się w jednym planie treningowym ruszyć mocno właśnie z najsłabszym elementem i właśnie siła to temat przewodni. W tak krótkim planie treningowym (17 tygodni) nie załatwię tego tematu kompleksowo, tylko zamaskuję pewne niedoskonałości, ale od czegoś trzeba zacząć. Dopiero przez zimę powinno mi się udać wzmocnić się na tyle, że najsłabszym ogniwem będzie coś innego. Wiem że ten temat na pewno muszę definitywnie zamknąć w kolejnych miesiącach, abym mógł spokojnie i bez obaw się przygotować do maratonu na jesień 2020.
W piątek w planie były 3 serie. Każda z serii to 6x400m w tempie maratońskim, gdzie pomiędzy okrążeniami 400m wrzuca się jedno ćwiczenie trwając zazwyczaj 30 sekund. Wygląda to tak jak w linku poniżej. Trudność reguluje się poprzez intensywność danego ćwiczenia, bo np. wyskoki obunóż robione z maksymalną mocą to zupełnie inne odczucie niż to samo ćwiczenie robione na pół gwizdka https://www.youtube.com/watch?v=yofSrUDu9es
Ponieważ taki trening robiłem po raz pierwszy, więc do końca nie wiedziałem czego się spodziewać i jakie przerwy zastosować między seriami. Ćwiczenia robiłem na średniej intensywności, dopiero w ostatniej 3 serii poszło dosyć mocno. Przerwy między setami to 5 minut. Gdybym robił te ćwiczenia na maxa, to pewnie i 6-7 minut by się przydało, szczególnie jakbym robił 5-6 setów, a nie tylko 3.
Następnego dnia były lekkie zakwasy, co oznacza że następnym razem można przycisnąć nieco bardziej i może nawet zrobić 4 serie. Ciekawie prezentują się odczucia gdy już biegnę 400m po wykonaniu ćwiczenia. Spodziewałem się że po podskokach obunóż będę mocno sprężynował podczas biegu (dłuższy krok), a tu nic z tego. Super że udało się zrobić coś nowego podczas treningu. Następnym razem będę wiedział lepiej jak to sobie wszystko poukładać i jak dobrać intensywność.
Razem 12 km w tempie 5:43/km HR143
Niedziela 26/05 - bieg długi
W planie 30' BS + 80' 90% T21 (4:44/km) + 5' BS
Spodziewałem się że taki trening nieco zaboli, szczególnie mentalnie, ale jak się okazało po treningu również mięśniowo. Do wczoraj chodziłem jak na kołkach - łydki sztywne, zakwasy łydek potężne. Trzeba się jednak było przemęczyć - bez tego nie ma mowy od kolejnych mocniejszych treningach. Na szczęście pod względem wydolności nie było najgorzej - dryf tętna jak najbardziej widoczny, chociaż samo tętno nie było jakieś katastrofalnie wysokie - 90% max na samym końcu. Oczywiście lekko pagórkowata trasa w lesie nie pomagała w pozostawaniu na niskim tętnie, ale z drugiej strony cel tego treningu to nie było przebiegnięcie 20 kilometrów na luziku, tylko przesunięcie granicy nieco dalej.
30' BS - 5.59 km 5:22/km HR131
80' żwawo - 16.94 km 4:44/km HR 155
7' BS 1.3 km 5:18/km HR150
Razem 23.83 km 4:54/km HR149
Tydzień zakończony dystansem 71.5 km.
Poniedziałek 27/05 - podbiegi sprintem
Tu już bardzo mocno czułem nogi po niedzielnym biegu długim. Zrobiłem tylko 6 powtórzeń po 9 sekund. Reszta to wolniutko i dostojnie na "rozmasowanie" nóg.
Razem 9.5 km 5:36/km HR125
Wtorek 28/05 T21-T10
Sztywność w nogach przeogromna. Zazwyczaj mam tak że 2 dni po bardzo mocnym treningu jest najgorzej. Biegałem w deszczu więc było bardzo "przyjemnie" Przerwy po szybkich odcinkach to 3 minuty. Miałem jeszcze zrobić 1 km w tempie 4:00, ale rzeźba na wolniejszych odcinkach była naprawdę spora i sobie darowałem.
10' BS
4 km 4:23/km HR153
3 km 4:18/km HR161
2 km 4:07/km HR164
5' BS
Razem 13 km w tempie 4:48/km HR148
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czwartek 30/05 - bieg z przyspieszeniami
Koniec maja a tu ledwie 2 stopnie na plusie. Ubrałem zimowe getry i rękawiczki!
W planie miałem typ zabawy biegowej - 10 powtórzeń po 45 sekund szybko i 2:15 wolno. Szybkie odcinki od 3:20/km do 4:00/km. Trening łatwy, prosty i przyjemny.
Razem 11.3 km w tempie 5:05/km HR138.
Piątek 31/05 - podbiegi
Maj pożegnał mnie przyzwoitą pogodą - mogłem się ubrać na krótko. W planie 8 podbiegów po 230 metrów w wersji wytrzymałościowej. Nachylenie górki to ok 5 stopni, a tempo jakie chciałem trzymać to tempo w granicach wyścigu na 5k. Takowoż też było. Przerwa to trucht na dół i kilka sekund odpoczynku - razem lekko ponad 2 minuty. Nie umordowałem się zbytnio, chociaż lekko również nie było.
Niedziela 02/06 - bieg długi
Dla odmiany zrobiło się gorąco. Ostatnio po biegu długim dochodziłem do siebie 4 dni. Zrobiłem więc lekką modyfikację i planowany trening zmieniłem - zamiast 2:15h biegu zrobiłem ok 1:55h.
Miał wyjść BNP i finalnie tak było:
10' 5:29/km
30' 5:10/km
30' 4:57/km
30' 4:42/km
15' 5:18/km
Słońce lekko dokuczało - temperatura 20 stopni. Tym razem zabrałem ze sobą 0.5l mineralki, więc można się było schłodzić i nieco napić. Nie był to jakiś ciężki bieg - tętno max 162. Następnego dnia noga lekka, może aż za lekka. Razem 22.9 km w tempie 5:01/km.
Tydzień zakończony dystansem 68.7 km. W maju przebiegnięte 271 km - przyzwoity wynik.
Poniedziałek 03/06 - podbiegi sprintem 8x9sek
Nogi leciutkie, warunki ciężkawe (gorąco). Powtórzenia zrobione na pełnej mocy i pełnym wypoczynku. Pomimo łącznie 10 kilometrów, czas łącznie z rozgrzewką i przerwami to prawie 80 minut.
Wtorek 04/06 - BS
Tylko BS - 9km w tempie potwornie wolnym 5:50/km. W poniedziałek grzebałem w samochodzie i musiałem wyciągnąć akumulator. Konsekwencje to oczywiście rwa kulszowa - pewnie za kilka dni minie, a do tego czasu nic szybkiego nie wchodzi w grę, bo ledwo się ruszam.
Koniec maja a tu ledwie 2 stopnie na plusie. Ubrałem zimowe getry i rękawiczki!
W planie miałem typ zabawy biegowej - 10 powtórzeń po 45 sekund szybko i 2:15 wolno. Szybkie odcinki od 3:20/km do 4:00/km. Trening łatwy, prosty i przyjemny.
Razem 11.3 km w tempie 5:05/km HR138.
Piątek 31/05 - podbiegi
Maj pożegnał mnie przyzwoitą pogodą - mogłem się ubrać na krótko. W planie 8 podbiegów po 230 metrów w wersji wytrzymałościowej. Nachylenie górki to ok 5 stopni, a tempo jakie chciałem trzymać to tempo w granicach wyścigu na 5k. Takowoż też było. Przerwa to trucht na dół i kilka sekund odpoczynku - razem lekko ponad 2 minuty. Nie umordowałem się zbytnio, chociaż lekko również nie było.
Niedziela 02/06 - bieg długi
Dla odmiany zrobiło się gorąco. Ostatnio po biegu długim dochodziłem do siebie 4 dni. Zrobiłem więc lekką modyfikację i planowany trening zmieniłem - zamiast 2:15h biegu zrobiłem ok 1:55h.
Miał wyjść BNP i finalnie tak było:
10' 5:29/km
30' 5:10/km
30' 4:57/km
30' 4:42/km
15' 5:18/km
Słońce lekko dokuczało - temperatura 20 stopni. Tym razem zabrałem ze sobą 0.5l mineralki, więc można się było schłodzić i nieco napić. Nie był to jakiś ciężki bieg - tętno max 162. Następnego dnia noga lekka, może aż za lekka. Razem 22.9 km w tempie 5:01/km.
Tydzień zakończony dystansem 68.7 km. W maju przebiegnięte 271 km - przyzwoity wynik.
Poniedziałek 03/06 - podbiegi sprintem 8x9sek
Nogi leciutkie, warunki ciężkawe (gorąco). Powtórzenia zrobione na pełnej mocy i pełnym wypoczynku. Pomimo łącznie 10 kilometrów, czas łącznie z rozgrzewką i przerwami to prawie 80 minut.
Wtorek 04/06 - BS
Tylko BS - 9km w tempie potwornie wolnym 5:50/km. W poniedziałek grzebałem w samochodzie i musiałem wyciągnąć akumulator. Konsekwencje to oczywiście rwa kulszowa - pewnie za kilka dni minie, a do tego czasu nic szybkiego nie wchodzi w grę, bo ledwo się ruszam.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czwartek 06/06 - BS
Plecy sztywne, mięśnie spięte, krok krótki, tempo niskie. Tak to wyglądało. Jakaś tam lekka poprawa jest, bo rwa kulszowa pomału się cofa i już nie czuję rwania w obu nogach aż do kolan - pozostał jeszcze ból z jednej strony na wysokości talerza biodrowego. Do tempa 5:30 biegało się całkiem przyzwoicie. Nieco szybciej i był dramat.
Razem 10 km w tempie 5:38/km HR 126.
Piątek 07/06 - minutówki 20x 1' T21/1' BS
Poprawy ciąg dalszy - jeszcze dyskomfort w plecach czuję, ale tragedii nie ma. Mięśnie pleców nadal mocno spięte, krok jakiś taki rwany (w sensie że nie czuję płynności kroku). Do tempa 4:00 mogę się rozpędzić, chociaż czuję że całość nie pracuje tak jak powinna, ale w biegu nie ma większego dyskomfortu. Dzisiaj zrobiłem minutówki 20 x1'/1', gdzie szybsze tempo to T21, a przerwy to bardzo wolny BS. Sobotni parkrun odpuszczam, bo zwyczajnie nie czuję się komfortowo na tempach T5.
Razem 11.3km w tempie 5:00/km HR141.
Plecy sztywne, mięśnie spięte, krok krótki, tempo niskie. Tak to wyglądało. Jakaś tam lekka poprawa jest, bo rwa kulszowa pomału się cofa i już nie czuję rwania w obu nogach aż do kolan - pozostał jeszcze ból z jednej strony na wysokości talerza biodrowego. Do tempa 5:30 biegało się całkiem przyzwoicie. Nieco szybciej i był dramat.
Razem 10 km w tempie 5:38/km HR 126.
Piątek 07/06 - minutówki 20x 1' T21/1' BS
Poprawy ciąg dalszy - jeszcze dyskomfort w plecach czuję, ale tragedii nie ma. Mięśnie pleców nadal mocno spięte, krok jakiś taki rwany (w sensie że nie czuję płynności kroku). Do tempa 4:00 mogę się rozpędzić, chociaż czuję że całość nie pracuje tak jak powinna, ale w biegu nie ma większego dyskomfortu. Dzisiaj zrobiłem minutówki 20 x1'/1', gdzie szybsze tempo to T21, a przerwy to bardzo wolny BS. Sobotni parkrun odpuszczam, bo zwyczajnie nie czuję się komfortowo na tempach T5.
Razem 11.3km w tempie 5:00/km HR141.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Niedziela 09/06 - bieg długi
Plecy coraz mniej dokuczały, chociaż cały czas je czułem. Wybrałem więc nieco krótszą wersję treningu.
W planie miałem BNP:
25' 5:23/km
25' 5:10/km
25' 4:57/km
25' 4:44/km
+ schłodzenie
Realizacja wyszła praktycznie tak jak plan - zazwyczaj było sekundę szybciej. Temperatura w momencie rozpoczęcia treningu to raptem 16 stopni, więc biegało się całkiem nieźle. Biegłem całość bez wody i trochę w ustach zaschło, ale innych problemów brak. Plecy wytrzymały całkiem nieźle, wydolnościowo też w porządku.
Razem 20.6 km w tempie 5:02/km HR139.
Tydzień zakończony dystansem 61 km. Za względu na plecy przycinałem akcenty i kilometraż.
Poniedziałek 10/06 - bieg z przyspieszeniami
Planowo miały być podbiegi sprintem, ale prędkość maksymalna nie wchodziła w rachubę w sytuacji kiedy plecy były dopiero co zaleczone. Wybrałem więc bieg z przyspieszeniami, gdzie zrobiłem 10 powtórzeń w ramach których 45 sekund było szybko i 2:15 wolno. Na szybszych odcinkach rozpędzałem się średnio od 4:10/km do 3:35/km. Chciałem przetestować jak tam plecy na takich prędkościach i nawet przy 3:30/km było nieźle.
Razem 11.4 km w tempie 5:06/km HR135.
Wtorek 11/06 - 8x1km T10
Jako że w poniedziałek sprawdziłem że prędkości szybsze niż 4:00/km już wchodzą ok, więc postanowiłem zrealizować standardowy trening przewidziany na ten dzień, czyli 8x1km w tempie T10 (ok 4:07/km) na króciutkich przerwach 90 sekund. Jako że było bardzo ciepło, więc założyłem sobie że nawet 4:10/km będzie ok. W praktyce kręciłem się w okolicach 4:07-4:08/km, ale wysiłek był zdecydowanie wyższy niż tego czego bym oczekiwał po T10. Trening domknięty - ale było ciężko. Lało się ze mnie niesamowicie. Litr wody nie wystarczył żeby się nawodnić.
Razem 13.2 km tempo 4:47/km HR150
Mam nadzieję że problemy z plecami nie będą powodowały konieczności modyfikacji treningu - na razie mam ten temat względnie opanowany, ale nigdy nie wiadomo kiedy się coś znowu odezwie.
Plecy coraz mniej dokuczały, chociaż cały czas je czułem. Wybrałem więc nieco krótszą wersję treningu.
W planie miałem BNP:
25' 5:23/km
25' 5:10/km
25' 4:57/km
25' 4:44/km
+ schłodzenie
Realizacja wyszła praktycznie tak jak plan - zazwyczaj było sekundę szybciej. Temperatura w momencie rozpoczęcia treningu to raptem 16 stopni, więc biegało się całkiem nieźle. Biegłem całość bez wody i trochę w ustach zaschło, ale innych problemów brak. Plecy wytrzymały całkiem nieźle, wydolnościowo też w porządku.
Razem 20.6 km w tempie 5:02/km HR139.
Tydzień zakończony dystansem 61 km. Za względu na plecy przycinałem akcenty i kilometraż.
Poniedziałek 10/06 - bieg z przyspieszeniami
Planowo miały być podbiegi sprintem, ale prędkość maksymalna nie wchodziła w rachubę w sytuacji kiedy plecy były dopiero co zaleczone. Wybrałem więc bieg z przyspieszeniami, gdzie zrobiłem 10 powtórzeń w ramach których 45 sekund było szybko i 2:15 wolno. Na szybszych odcinkach rozpędzałem się średnio od 4:10/km do 3:35/km. Chciałem przetestować jak tam plecy na takich prędkościach i nawet przy 3:30/km było nieźle.
Razem 11.4 km w tempie 5:06/km HR135.
Wtorek 11/06 - 8x1km T10
Jako że w poniedziałek sprawdziłem że prędkości szybsze niż 4:00/km już wchodzą ok, więc postanowiłem zrealizować standardowy trening przewidziany na ten dzień, czyli 8x1km w tempie T10 (ok 4:07/km) na króciutkich przerwach 90 sekund. Jako że było bardzo ciepło, więc założyłem sobie że nawet 4:10/km będzie ok. W praktyce kręciłem się w okolicach 4:07-4:08/km, ale wysiłek był zdecydowanie wyższy niż tego czego bym oczekiwał po T10. Trening domknięty - ale było ciężko. Lało się ze mnie niesamowicie. Litr wody nie wystarczył żeby się nawodnić.
Razem 13.2 km tempo 4:47/km HR150
Mam nadzieję że problemy z plecami nie będą powodowały konieczności modyfikacji treningu - na razie mam ten temat względnie opanowany, ale nigdy nie wiadomo kiedy się coś znowu odezwie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czwartek 13/06 - 10x400m 100->105% T5
We wtorek było względnie mocno - na tempie T10, a w czwartek miało być szybciej, ale zdecydowanie krócej - czyli popularne 400-tk w tempie T5 i nieco szybciej. Nadal jednak całość w formie wytrzymałościowej, czyli na krótkich przerwach - 1 minuta chodzona. W założeniu miałem trzymać tempo nie wolniejsze niż 3:58/km i kolejne powtórzenia miały być minimalnie szybsze aby skończyć w tempie ok 3:46/km. W praktyce okazało się że dystans jest tak krótki że trudno się idealnie wstrzelić w tempo, więc powtórzenia wychodził dosyć płasko na poziomie ok 3:53, aczkolwiek 3 ostatnie powtórzenia wpadły w planowym tempie maksymalnym, w tym ostatnie prawie na maxa w 3:30/km.
Zaletą takiego treningu jest dla mnie to, że nawet jak jest gorąco, to nie jest źle, bo chwila moment i już po treningu. Ciągły nawet 20-30 minut by był bardziej męczący psychicznie. Jakie odczucia? Nie jestem przyzwyczajony do takiego tempa. Po tętnie widać jednak że takie krótkie powtórzenia to nie bułka z masłem, a po ostatnim powtórzeniu w tempie 3:30/km musiałem na chwilę przystanąć aby zaczerpnąć powietrza.
Razem 9.1km w tempie 5:10/km HR143 Piątek 14/06 - circuits on track
Trening taki sam jak 24/05 - 3 serie. Każda z serii to 6x400m w tempie maratońskim, gdzie pomiędzy okrążeniami 400m wrzuca się jedno ćwiczenie trwając zazwyczaj 30 sekund. Były więc i wysokie unoszenie kolan, skipy, wieloskok, podskoki obunóż w miejscu i na koniec pajacyki. Między seriami robiłem 5 minut przerwy w postaci podziwiania krajobrazu na chodząco. Nie powiem - można się zmęczyć. Maksymalne tętno doszło do 165 (91% max), ale ćwiczenia nie były wykonywane jeszcze na maksymalnej intensywności. W niedzielę mam dosyć intensywny trening i muszę się do tego czasu zregenerować. Zimą jednak ten trening planuję dosyć mocno rozwinąć.
Razem 12.5 km w tempie 5:48/km HR139.
We wtorek było względnie mocno - na tempie T10, a w czwartek miało być szybciej, ale zdecydowanie krócej - czyli popularne 400-tk w tempie T5 i nieco szybciej. Nadal jednak całość w formie wytrzymałościowej, czyli na krótkich przerwach - 1 minuta chodzona. W założeniu miałem trzymać tempo nie wolniejsze niż 3:58/km i kolejne powtórzenia miały być minimalnie szybsze aby skończyć w tempie ok 3:46/km. W praktyce okazało się że dystans jest tak krótki że trudno się idealnie wstrzelić w tempo, więc powtórzenia wychodził dosyć płasko na poziomie ok 3:53, aczkolwiek 3 ostatnie powtórzenia wpadły w planowym tempie maksymalnym, w tym ostatnie prawie na maxa w 3:30/km.
Zaletą takiego treningu jest dla mnie to, że nawet jak jest gorąco, to nie jest źle, bo chwila moment i już po treningu. Ciągły nawet 20-30 minut by był bardziej męczący psychicznie. Jakie odczucia? Nie jestem przyzwyczajony do takiego tempa. Po tętnie widać jednak że takie krótkie powtórzenia to nie bułka z masłem, a po ostatnim powtórzeniu w tempie 3:30/km musiałem na chwilę przystanąć aby zaczerpnąć powietrza.
Razem 9.1km w tempie 5:10/km HR143 Piątek 14/06 - circuits on track
Trening taki sam jak 24/05 - 3 serie. Każda z serii to 6x400m w tempie maratońskim, gdzie pomiędzy okrążeniami 400m wrzuca się jedno ćwiczenie trwając zazwyczaj 30 sekund. Były więc i wysokie unoszenie kolan, skipy, wieloskok, podskoki obunóż w miejscu i na koniec pajacyki. Między seriami robiłem 5 minut przerwy w postaci podziwiania krajobrazu na chodząco. Nie powiem - można się zmęczyć. Maksymalne tętno doszło do 165 (91% max), ale ćwiczenia nie były wykonywane jeszcze na maksymalnej intensywności. W niedzielę mam dosyć intensywny trening i muszę się do tego czasu zregenerować. Zimą jednak ten trening planuję dosyć mocno rozwinąć.
Razem 12.5 km w tempie 5:48/km HR139.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Niedziela 16/06 - bieg długi
Niedzielny długi bieg odbywał się w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody - 19 stopni i pochmurno. Biegałem kilka godzin po nawałnicach, które przetoczyły się przez moją okolicę. Strat w majątku nie odnotowano, za to zrobiło się sporo chłodniej. Zastanawiałem się tylko czy na mojej ścieżce biegowej nie pojawią się powalone drzewa - na szczęście wszystko było ok
W planie miałem 5 powtórzeń, każde składające się z 3 km w tempie 92% T21 (ok 4:39/km) z kilometrowym odcinkiem nieco bardziej odpoczynkowym w tempie 5:10/km (80% T21). Do tego oczywiście należało dodać z 10 minut truchtu na początek.
Całość weszła średnio intensywnie jak na tempo i trasę (lekko pofałdowana trasa w lesie) - całość na pełnej kontroli. Jako że nie było specjalnie gorąco, więc nie piłem w trakcie biegu. Zapas był jeszcze całkiem spory aby dorzucić np. jeszcze jedno powtórzenie bez zajezdni. Wytrzymałość ogólna jest cały czas bardzo dobra, gorzej z wytrzymałością tempową w tempie T21, ale nad tym elementem dopiero zacznę pracować za ok 2 tygodnie.
Na szczęście plecy w końcu się zupełnie uspokoiły. Gorzej z butami Saucony Freedom - cholewka ma już dziury w kilku miejscach na obu butach w okolicach przodostopia po bokach. Już przy przebiegu 1300 km robiły się drobne przetarcia, a przy 1600 dziury. Wygląda to na przetarcia zmęczeniowe materiału. Jak na buty za taką cenę, to jakość jest bardzo słaba. Mam Nke Vomero 10 z takim samym przebiegiem i tam cholewka wygląda jak nowa.Zapewne kolejnym wołem roboczym będzie Pegasus 35. A zapomniałem - zegarek Garmin 645 też nie miał dobrego dnia - po godzinie zgubił GPSa i nie połączył się aż do końca. Na szczęście Stryd bezbłędnie.
Tydzień zakończony dystansem 68 km. Poniedziałek 17/06 - podbiegi sprintem
Nic dodać, nic ująć - 8 podbiegów sprintem po 9 sekund na pełnym wypoczynku. Nogi po niedzielnym długim biegu całkiem świeże.
Razem 10km w tempie 5:23/km HR128.
Wtorek 18/06 - interwały
Tym razem interwały. Najpierw 5x3' tempo T21 (4:19/km) na przerwie minutowej, a następnie 5x2' tempo T10 (4:07/km) na przerwie 2'. Słoneczko przygrzewało, a i tempo było dosyć żwawe, więc pomimo krótkich odcinków całość była dosyć wymagająca. Nie jakaś umieralnia, ale musiałem się już skupiać na tempie.
Niedzielny długi bieg odbywał się w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody - 19 stopni i pochmurno. Biegałem kilka godzin po nawałnicach, które przetoczyły się przez moją okolicę. Strat w majątku nie odnotowano, za to zrobiło się sporo chłodniej. Zastanawiałem się tylko czy na mojej ścieżce biegowej nie pojawią się powalone drzewa - na szczęście wszystko było ok
W planie miałem 5 powtórzeń, każde składające się z 3 km w tempie 92% T21 (ok 4:39/km) z kilometrowym odcinkiem nieco bardziej odpoczynkowym w tempie 5:10/km (80% T21). Do tego oczywiście należało dodać z 10 minut truchtu na początek.
Całość weszła średnio intensywnie jak na tempo i trasę (lekko pofałdowana trasa w lesie) - całość na pełnej kontroli. Jako że nie było specjalnie gorąco, więc nie piłem w trakcie biegu. Zapas był jeszcze całkiem spory aby dorzucić np. jeszcze jedno powtórzenie bez zajezdni. Wytrzymałość ogólna jest cały czas bardzo dobra, gorzej z wytrzymałością tempową w tempie T21, ale nad tym elementem dopiero zacznę pracować za ok 2 tygodnie.
Na szczęście plecy w końcu się zupełnie uspokoiły. Gorzej z butami Saucony Freedom - cholewka ma już dziury w kilku miejscach na obu butach w okolicach przodostopia po bokach. Już przy przebiegu 1300 km robiły się drobne przetarcia, a przy 1600 dziury. Wygląda to na przetarcia zmęczeniowe materiału. Jak na buty za taką cenę, to jakość jest bardzo słaba. Mam Nke Vomero 10 z takim samym przebiegiem i tam cholewka wygląda jak nowa.Zapewne kolejnym wołem roboczym będzie Pegasus 35. A zapomniałem - zegarek Garmin 645 też nie miał dobrego dnia - po godzinie zgubił GPSa i nie połączył się aż do końca. Na szczęście Stryd bezbłędnie.
Tydzień zakończony dystansem 68 km. Poniedziałek 17/06 - podbiegi sprintem
Nic dodać, nic ująć - 8 podbiegów sprintem po 9 sekund na pełnym wypoczynku. Nogi po niedzielnym długim biegu całkiem świeże.
Razem 10km w tempie 5:23/km HR128.
Wtorek 18/06 - interwały
Tym razem interwały. Najpierw 5x3' tempo T21 (4:19/km) na przerwie minutowej, a następnie 5x2' tempo T10 (4:07/km) na przerwie 2'. Słoneczko przygrzewało, a i tempo było dosyć żwawe, więc pomimo krótkich odcinków całość była dosyć wymagająca. Nie jakaś umieralnia, ale musiałem się już skupiać na tempie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czwartek 20/06 - interwały
Kolejny trening wytrzymałości (siłowej) zaliczony. Jest to dosyć niestandardowa jednostka w formie interwałów, w której wykorzystuję to co mam dostępne. A dostępną mam prostą 1 km, gdzie 600m jest lekko pofałdowane, później mam 250m podbiegu (nachylenie 5%) i 150m płaskie. Zrobiłem w sumie 5 powtórzeń z narastającą prędkością, zaczynając od tempa 4:25/km na pierwszym powtórzeniu, a kończąc ostatnie powtórzenie w tempie na 4:12/km. Powrót to BS na start. Miałem to biegać nieco szybciej, ale 24 stopnie i słońce wybiły mi z głowy szybsze tempo. Szybkie odcinki starałem się biegać w ten sposób, że część na podbiegu miała być biegana w tym samym tempie jak pozostała część szybkiego odcinka. Ciekawie to wyglądało na wykresie mocy, gdzie tempo było w miarę stabilne, a moc wahała się od 230W na płaskim do ponad 300W na górce. Nogi zupełnie się nie odzywały następnego dnia, więc można było chyba jeszcze przycisnąć. Oczywiście do tego muszę mieć trochę bardziej normalną pogodę, bo pić mi się chciało nieziemsko.
Razem 13.1 km w tempie 5:03/km HR143
Piątek 21/06 - bieg z przyspieszeniami
Standardowa już u mnie jednostka, czyli 10 powtórzeń, gdzie każde to 45 sekund żwawo (T1.5-T5) i 2:45 BS. Większość szybszych odcinków to tempo 3:40-4:00 - o tak żeby nieco nogi rozruszać, popracować na różnej długości kroku i kadencji.
Razem 11.7 km w tempie 5:09/km HR137
Niedziela 23/06 - bieg długi
Kolejny niedzielny bieg długi, ale nie jakieś tam powolne człapanie, tylko praca na prędkości okołostartowej. Plan wyglądał następująco:
30 min BS (nie wolniej niż 5:10/km)
Kolejno 7-6-5-4-3-2-1 minuty szybko narastająco od 4:39/km dla odcinka 7 minut do 4:09/km dla odcinka 1 minuta. Całość na przerwach 3 minuty w BS między szybkimi odcinkami (nie wolniej niż 5:10/km).
30 minut BS na koniec (znowu tempo nie wolniej niż 5:10/km)
Całość wyszła na pewnym zapasie na tempach o 1-2 sekundy szybciej na odcinek niż sobie zakładałem. Wiadomo że zmęczenie jest znaczne, bo czas wysiłku jest spory, ale oddechowo i mięśniowo super.
Razem 22.3 km w tempie 4:57/km HR146.
Tydzień zakończony dystansem 68 km. Czy forma rośnie, czy nie - trudno powiedzieć. Wysoka temperatura nie pozwala na pełną ocenę dyspozycji.
Kolejny trening wytrzymałości (siłowej) zaliczony. Jest to dosyć niestandardowa jednostka w formie interwałów, w której wykorzystuję to co mam dostępne. A dostępną mam prostą 1 km, gdzie 600m jest lekko pofałdowane, później mam 250m podbiegu (nachylenie 5%) i 150m płaskie. Zrobiłem w sumie 5 powtórzeń z narastającą prędkością, zaczynając od tempa 4:25/km na pierwszym powtórzeniu, a kończąc ostatnie powtórzenie w tempie na 4:12/km. Powrót to BS na start. Miałem to biegać nieco szybciej, ale 24 stopnie i słońce wybiły mi z głowy szybsze tempo. Szybkie odcinki starałem się biegać w ten sposób, że część na podbiegu miała być biegana w tym samym tempie jak pozostała część szybkiego odcinka. Ciekawie to wyglądało na wykresie mocy, gdzie tempo było w miarę stabilne, a moc wahała się od 230W na płaskim do ponad 300W na górce. Nogi zupełnie się nie odzywały następnego dnia, więc można było chyba jeszcze przycisnąć. Oczywiście do tego muszę mieć trochę bardziej normalną pogodę, bo pić mi się chciało nieziemsko.
Razem 13.1 km w tempie 5:03/km HR143
Piątek 21/06 - bieg z przyspieszeniami
Standardowa już u mnie jednostka, czyli 10 powtórzeń, gdzie każde to 45 sekund żwawo (T1.5-T5) i 2:45 BS. Większość szybszych odcinków to tempo 3:40-4:00 - o tak żeby nieco nogi rozruszać, popracować na różnej długości kroku i kadencji.
Razem 11.7 km w tempie 5:09/km HR137
Niedziela 23/06 - bieg długi
Kolejny niedzielny bieg długi, ale nie jakieś tam powolne człapanie, tylko praca na prędkości okołostartowej. Plan wyglądał następująco:
30 min BS (nie wolniej niż 5:10/km)
Kolejno 7-6-5-4-3-2-1 minuty szybko narastająco od 4:39/km dla odcinka 7 minut do 4:09/km dla odcinka 1 minuta. Całość na przerwach 3 minuty w BS między szybkimi odcinkami (nie wolniej niż 5:10/km).
30 minut BS na koniec (znowu tempo nie wolniej niż 5:10/km)
Całość wyszła na pewnym zapasie na tempach o 1-2 sekundy szybciej na odcinek niż sobie zakładałem. Wiadomo że zmęczenie jest znaczne, bo czas wysiłku jest spory, ale oddechowo i mięśniowo super.
Razem 22.3 km w tempie 4:57/km HR146.
Tydzień zakończony dystansem 68 km. Czy forma rośnie, czy nie - trudno powiedzieć. Wysoka temperatura nie pozwala na pełną ocenę dyspozycji.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jestem w tej chwili na wakacjach nad morzem - do końca przyszłego tygodnia. Jak tylko wrócę, to hurtem nadrobię wszystkie wpisy. Jest tu całkiem ciekawie pogodowo, bo po przyjeździe zmagałem się z ogromnym upałem, a wczoraj z huraganowym wiatrem. Infrastruktura biegowa w okolicach Darłówka kiepska - do naprawdę porządnej asfaltowej ścieżki pieszo-rowerowej mam 6.5 km po nierównych płytach betonowych. Nie ma co narzekać, bo biegałem i w gorszych warunkach, a nowe buty (Reebok floatride energy) mają sporo pianki, więc stopy jakoś mocno nie cierpią. Właśnie Reeboki zabrałem jako jedyne buty biegowe i zobaczymy jak się sprawdzą. Odmeldowuję się i pozdrawiam!
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Także tego ... Co tam miałem napisać żeby nie skłamać. A więc po kolei.
Pod koniec czerwca wyjechałem na urlop nad Bałtyk z postanowieniem kontynuowania treningu. Pogoda przepiękna w dniu przyjazdu i powrotu do domu. Pozostałe dni to deszcz i bardzo silny wiatr. Żeby nie było, to wg Runalyze podczas tego wyjazdu zaliczyłem top 3 biegi z najsilniejszym wiatrem w całej historii mojego biegania: 45 km/h on 04.07.2019, 39 km/h on 02.07.2019, 36 km/h on 07.07.2019. To oczywiście standardowa prędkość wiatru, bo w porywach było chwilami ponad 100 km/h. Pogoda nie zachęcała do biegania. O ciągłych biegach jakościowych można było zapomnieć, bo biegnąc pod wiatr nie było szansy utrzymać jakiejkolwiek normalnej prędkości. Robiłem więc różne wariacje minutówek i skracałem mocno treningi.
Poniżej w telegraficznym skrócie treningi:
01.07. Mon - dystans 11,0 km, tempo 5:01/km - 10x (45sek szybko + 2:15 wolno)
02.07. Tue - dystans 9,5 km , tempo 4:46/km - 5x1km T10 na przerwach 3 minuty
04.07. Thu - dystans 10,3 km, tempo 4:48/km - 15x (1 min T3-T5 na minutowych przerwach)
05.07. Fri - dystans 10,7 km, tempo 4:50/km - 6.5km ciągły w tempie T42
07.07. Sun - dystans 13,6 km, tempo 4:46/km - 5x (1km 102% T21 + 1km 85% T21)
09.07. Tue - dystans 10,3 km, tempo 5:01/km - 6x (3 min 101% T21 + 2 min BS)
11.07. Thu - dystans 9,4 km, tempo 5:17/km - BS
12.07. Fri - dystans 12,3 km, tempo 4:40/km - 6x (5 min T10 na przerwach 2 minuty)
14.07. Sun - dystans 20,5 km, tempo 4:45/km - 6x (1km T21 + 1km 92% T21)
Niedzielny trening 14.07 to już w domu. W poniedziałek rano wyjazd do Bydgoszczy na egzamin APICS (udało się zdać), więc bez treningu. We wtorek czekał mnie wylot do Holandii na szkolenie. We wtorek rano jeszcze zrobiłem normalny trening. Później przedźwignąłem się wrzucając walizkę na taśmę na lotnisku i już wiedziałem że prawie tydzień będzie z głowy - plechy bolały, ból promieniujący do bioder i na obie nogi, niesamowita sztywność w plecach. Rozpędzenie się poniżej 6:00/km to już było wyzwanie.
16.07. Tue - dystans 9,2 km , tempo 4:49/km - 10x (45sek szybko + 2:15 wolno)
18.07. Thu - dystans 7,2 km, tempo 5:51/km - BS
19.07. Fri - dystans 6,6 km, tempo 5:46/km - BS (przy tempie 4:00/km czułem się jakby wszystko we mnie miało się rozpaść, straszna desynchronizacja ruchów)
20.07. Sat - dystans 7,3 km, tempo 5:24/km - BS
21.07. Sun - dystans 12,2 km, tempo 5:04/km - 20 minut w tempie 4:40/km (do 4:25/km dałem radę biec w miarę komfortowo, później nasilał się ból w plecach)
No i obecny tydzień:
22.07. Mon - dystans 11,5 km, tempo 5:08/km - BS
23.07. Tue - dystans 13,0 km, tempo 5:01/km - 3km T21 + 5x600m T10 + 5x400m T5 (przerwy w marszu 90 sek)
25.07. Thu - dystans 11,5 km, tempo 5:05/km - 10x (45sek szybko + 2:15 wolno) - w końcu zupełnie bezbólowo na jakichkolwiek prędkościach
26.07. Fri - dystans 16,1 km, tempo 4:53/km - 6x2km T21 na przerwach 2 min w marszu
Generalnie patrząc na plan, to jestem w ciemnej d.... Nad morzem robiłem co mogłem, ale pogoda nie dawała za wygraną. Później tydzień BSów ze względu na plecy (kolejny raz w tym roku, ale nic na to nie poradzę). Dopiero ten tydzień wygląda porządnie. Widzę że na tych samych tempach w marcu było jednak niższe tętno i większy komfort biegania. Nic to, trzeba będzie nieco zmodyfikować plan na kolejne tygodnie i liczyć na cud na początku września podczas półmaratonu. Oby tylko zdrowie dopisywało.
Pod koniec czerwca wyjechałem na urlop nad Bałtyk z postanowieniem kontynuowania treningu. Pogoda przepiękna w dniu przyjazdu i powrotu do domu. Pozostałe dni to deszcz i bardzo silny wiatr. Żeby nie było, to wg Runalyze podczas tego wyjazdu zaliczyłem top 3 biegi z najsilniejszym wiatrem w całej historii mojego biegania: 45 km/h on 04.07.2019, 39 km/h on 02.07.2019, 36 km/h on 07.07.2019. To oczywiście standardowa prędkość wiatru, bo w porywach było chwilami ponad 100 km/h. Pogoda nie zachęcała do biegania. O ciągłych biegach jakościowych można było zapomnieć, bo biegnąc pod wiatr nie było szansy utrzymać jakiejkolwiek normalnej prędkości. Robiłem więc różne wariacje minutówek i skracałem mocno treningi.
Poniżej w telegraficznym skrócie treningi:
01.07. Mon - dystans 11,0 km, tempo 5:01/km - 10x (45sek szybko + 2:15 wolno)
02.07. Tue - dystans 9,5 km , tempo 4:46/km - 5x1km T10 na przerwach 3 minuty
04.07. Thu - dystans 10,3 km, tempo 4:48/km - 15x (1 min T3-T5 na minutowych przerwach)
05.07. Fri - dystans 10,7 km, tempo 4:50/km - 6.5km ciągły w tempie T42
07.07. Sun - dystans 13,6 km, tempo 4:46/km - 5x (1km 102% T21 + 1km 85% T21)
09.07. Tue - dystans 10,3 km, tempo 5:01/km - 6x (3 min 101% T21 + 2 min BS)
11.07. Thu - dystans 9,4 km, tempo 5:17/km - BS
12.07. Fri - dystans 12,3 km, tempo 4:40/km - 6x (5 min T10 na przerwach 2 minuty)
14.07. Sun - dystans 20,5 km, tempo 4:45/km - 6x (1km T21 + 1km 92% T21)
Niedzielny trening 14.07 to już w domu. W poniedziałek rano wyjazd do Bydgoszczy na egzamin APICS (udało się zdać), więc bez treningu. We wtorek czekał mnie wylot do Holandii na szkolenie. We wtorek rano jeszcze zrobiłem normalny trening. Później przedźwignąłem się wrzucając walizkę na taśmę na lotnisku i już wiedziałem że prawie tydzień będzie z głowy - plechy bolały, ból promieniujący do bioder i na obie nogi, niesamowita sztywność w plecach. Rozpędzenie się poniżej 6:00/km to już było wyzwanie.
16.07. Tue - dystans 9,2 km , tempo 4:49/km - 10x (45sek szybko + 2:15 wolno)
18.07. Thu - dystans 7,2 km, tempo 5:51/km - BS
19.07. Fri - dystans 6,6 km, tempo 5:46/km - BS (przy tempie 4:00/km czułem się jakby wszystko we mnie miało się rozpaść, straszna desynchronizacja ruchów)
20.07. Sat - dystans 7,3 km, tempo 5:24/km - BS
21.07. Sun - dystans 12,2 km, tempo 5:04/km - 20 minut w tempie 4:40/km (do 4:25/km dałem radę biec w miarę komfortowo, później nasilał się ból w plecach)
No i obecny tydzień:
22.07. Mon - dystans 11,5 km, tempo 5:08/km - BS
23.07. Tue - dystans 13,0 km, tempo 5:01/km - 3km T21 + 5x600m T10 + 5x400m T5 (przerwy w marszu 90 sek)
25.07. Thu - dystans 11,5 km, tempo 5:05/km - 10x (45sek szybko + 2:15 wolno) - w końcu zupełnie bezbólowo na jakichkolwiek prędkościach
26.07. Fri - dystans 16,1 km, tempo 4:53/km - 6x2km T21 na przerwach 2 min w marszu
Generalnie patrząc na plan, to jestem w ciemnej d.... Nad morzem robiłem co mogłem, ale pogoda nie dawała za wygraną. Później tydzień BSów ze względu na plecy (kolejny raz w tym roku, ale nic na to nie poradzę). Dopiero ten tydzień wygląda porządnie. Widzę że na tych samych tempach w marcu było jednak niższe tętno i większy komfort biegania. Nic to, trzeba będzie nieco zmodyfikować plan na kolejne tygodnie i liczyć na cud na początku września podczas półmaratonu. Oby tylko zdrowie dopisywało.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jak zwykle braki czasu ... Mam nadzieję że systematyczność pisania wróci.
28.07 - Miało być 16km BS + 5km T21. Początek obiecujący, ale ze względu na upał T21 nie dałem rady zrobić. Zamiast 6km T21 (4:19/km) zrobiłem 3.5km w tempie 4:22 i usapałem się nieziemsko. Razem 21.2km. W domu wypiłem 1.5 litra płynów, bo oczywiście wody ze sobą nie zabrałem.
29.07 - 10.8km BSa. Tempo spacerowe 5:40/km. Odcierpiałem niedzielny bieg długi.
30.07 - fartlek - 20x 1'/1' (T10/BS) + 10x 30'/1' (T5/BS) - w końcu energia wróciła. Tempa minimalnie szybsze niż planowane - 4:05 dla 1' i 3:45 dla 30". Razem 14 km w tempie 4:50/km.
Miesiąc zakończony dystansem 248 km. Szkoda że jakości nieco zabrakło.
02.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:40/km, chociaż i trafił się taki po 3:09/km. Razem 10km.
03.08 - 10 km BSa
04.08 - 5x (3 km w tempie 4:29/km + 1 km w tempie 4:56/km). Nie było upału, raptem 17 stopni i pochmurno. Nogi na końcu więdły - jakby prądu zabrakło, aczkolwiek ostatnie odcinki zrobione najszybciej. Oddechowo za to spokojnie. Wygląda mi to na gorszą formę niż wiosną, bo wiosną sporo cięższe treningi robiłem na podobnym komforcie. Razem 22 km.
05.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:50/km. To był czwarty dzień biegowy z rzędu, więc nie napierałem zbyt ostro, szczególnie, że następnego dnia też mnie czekało bieganie. Razem 10km.
06.08 - Piąty dzień biegania z rzędu. 15' 4:42/km + 15' 4:28/km + 10' 4:05/km. Razem 11.6km. Na końcówce tętno 97% max, ale co się dziwić jak tempo było nieco szybsze niż T10, a forma daleka od ideału. Do półmaratonu w Pile pozostał miesiąc i marnie widzę szansę na nową życiówkę. Szkoda że tak dużo ważnych jednostek uciekło we wcześniejszych tygodniach. Zobaczę jednak co się da zrobić w ten miesiąc.
28.07 - Miało być 16km BS + 5km T21. Początek obiecujący, ale ze względu na upał T21 nie dałem rady zrobić. Zamiast 6km T21 (4:19/km) zrobiłem 3.5km w tempie 4:22 i usapałem się nieziemsko. Razem 21.2km. W domu wypiłem 1.5 litra płynów, bo oczywiście wody ze sobą nie zabrałem.
29.07 - 10.8km BSa. Tempo spacerowe 5:40/km. Odcierpiałem niedzielny bieg długi.
30.07 - fartlek - 20x 1'/1' (T10/BS) + 10x 30'/1' (T5/BS) - w końcu energia wróciła. Tempa minimalnie szybsze niż planowane - 4:05 dla 1' i 3:45 dla 30". Razem 14 km w tempie 4:50/km.
Miesiąc zakończony dystansem 248 km. Szkoda że jakości nieco zabrakło.
02.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:40/km, chociaż i trafił się taki po 3:09/km. Razem 10km.
03.08 - 10 km BSa
04.08 - 5x (3 km w tempie 4:29/km + 1 km w tempie 4:56/km). Nie było upału, raptem 17 stopni i pochmurno. Nogi na końcu więdły - jakby prądu zabrakło, aczkolwiek ostatnie odcinki zrobione najszybciej. Oddechowo za to spokojnie. Wygląda mi to na gorszą formę niż wiosną, bo wiosną sporo cięższe treningi robiłem na podobnym komforcie. Razem 22 km.
05.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:50/km. To był czwarty dzień biegowy z rzędu, więc nie napierałem zbyt ostro, szczególnie, że następnego dnia też mnie czekało bieganie. Razem 10km.
06.08 - Piąty dzień biegania z rzędu. 15' 4:42/km + 15' 4:28/km + 10' 4:05/km. Razem 11.6km. Na końcówce tętno 97% max, ale co się dziwić jak tempo było nieco szybsze niż T10, a forma daleka od ideału. Do półmaratonu w Pile pozostał miesiąc i marnie widzę szansę na nową życiówkę. Szkoda że tak dużo ważnych jednostek uciekło we wcześniejszych tygodniach. Zobaczę jednak co się da zrobić w ten miesiąc.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czwartek 08.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:40/km (od blisko 4:00/km do 3:05/km w zależności od chęci). Razem 10km.
Piątek 09.08 - miało być 4x3km szybciej niż T21, ale lekko mi się zaspało, więc zrobiłem 3x3km na przerwach 2 minutowych, ale w tempie bliskim T10 (4:10, 4:10 i 4:07/km). Razem 11.8km.
Niedziela 11.08 - najpierw 60 min BS, a następnie 10x 90sek T10/90 sek BS. Na końcu schłodzenie i weszło 21.2 km. Naprawdę dobre warunki, więc biegło się przyjemnie, a zmęczenie po biegu umiarkowane.
W tygodniu zrobione prawie 65 km, czyli już przyzwoicie
Poniedziałek 12.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:50/km, więc bez szaleństw.
Wtorek 13.08 - znowu lekko mi się zaspało Zrobiłem więc szybkie 3x2km na 2 minutowej przerwie. Miałem biec na samopoczucie, ale raczej trzymać się tempa T21-T10 (4:19-4:07/km). Tempa wchodziły po 4:13/km, 4:13/km, 4:05/km. Byłem tak zaspany, więc nawet nie zauważyłem że się trening skończył
Czwartek 15.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:45/km
Piątek 16:08 - pierwszy trudny trening od dłuższego czasu. Najpierw 3x2km T21 (weszło po 4:17/km) na przerwach 3 minuty, następnie 3x1km T10 (weszło po 4:05/km) na przerwach 2 minuty i na koniec ostatni kilometr w tempie T5, który wszedł na hamulcu w 3:51/km. Jak sobie później sprawdziłem, to tętno sugerowało że wcale tak łatwo nie było, ale odczuciowo cały trening zrobiłem z pewnym zapasem. Razem 17 km w tempie 4:43/km HR151 (83%) Niedziela 18.08 - BS po lesie - 18.5 km. Łatwo, lekko i przyjemnie. Po piątkowych szaleństwach dałem nogom odpocząć, tym bardziej że na wtorek planowałem kolejny mocny trening.
Tydzień zakończony dystansem 67 km.
Poniedziałek 19.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:45/km. To już standardowy trening który ostatnio robię 2x w tygodniu.
Wtorek 20.08 - miało być grubo: 3x4km 102% T21 (4:13/km) na przerwach 2 minuty w truchcie. Tu już nie ma zlituj się - to jest ciężki trening. Trafiłem na idealną pogodę (14 stopni, mgła, bezwietrznie) i jakoś to zmęczyłem, ale zapasu już dużego nie było, bo to już Danielsowskie tempo progowe. Odcinki wchodziły kolejno po 4:12, 4:12 i 4:11/km, a HR nie doszło wyżej niż 170 (94% max HR). Przy wysokim zmęczeniu zazwyczaj rośnie mi kadencja i spada długość kroku, co również widać na screenie poniżej.
Z tego co zauważyłem, to relacja tempo/tętno jest minimalnie gorsza niż pod koniec marca przed półmaratonem w Poznaniu, co potwierdza moje spostrzeżenie, że o rekord w półmaratonie w Pile może być ciężko. Runalyze również pokazuje, że mogę liczyć na okolice 1:32-1:33. Dużo będzie zależało od pogody. Mam jeszcze 2 tygodnie na ostre treningi i później kilka dni odpoczynkowych. Zobaczymy co wyjdzie w praniu. Razem 16 km w tempie 4:32/km HR 154.
Piątek 09.08 - miało być 4x3km szybciej niż T21, ale lekko mi się zaspało, więc zrobiłem 3x3km na przerwach 2 minutowych, ale w tempie bliskim T10 (4:10, 4:10 i 4:07/km). Razem 11.8km.
Niedziela 11.08 - najpierw 60 min BS, a następnie 10x 90sek T10/90 sek BS. Na końcu schłodzenie i weszło 21.2 km. Naprawdę dobre warunki, więc biegło się przyjemnie, a zmęczenie po biegu umiarkowane.
W tygodniu zrobione prawie 65 km, czyli już przyzwoicie
Poniedziałek 12.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:50/km, więc bez szaleństw.
Wtorek 13.08 - znowu lekko mi się zaspało Zrobiłem więc szybkie 3x2km na 2 minutowej przerwie. Miałem biec na samopoczucie, ale raczej trzymać się tempa T21-T10 (4:19-4:07/km). Tempa wchodziły po 4:13/km, 4:13/km, 4:05/km. Byłem tak zaspany, więc nawet nie zauważyłem że się trening skończył
Czwartek 15.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:45/km
Piątek 16:08 - pierwszy trudny trening od dłuższego czasu. Najpierw 3x2km T21 (weszło po 4:17/km) na przerwach 3 minuty, następnie 3x1km T10 (weszło po 4:05/km) na przerwach 2 minuty i na koniec ostatni kilometr w tempie T5, który wszedł na hamulcu w 3:51/km. Jak sobie później sprawdziłem, to tętno sugerowało że wcale tak łatwo nie było, ale odczuciowo cały trening zrobiłem z pewnym zapasem. Razem 17 km w tempie 4:43/km HR151 (83%) Niedziela 18.08 - BS po lesie - 18.5 km. Łatwo, lekko i przyjemnie. Po piątkowych szaleństwach dałem nogom odpocząć, tym bardziej że na wtorek planowałem kolejny mocny trening.
Tydzień zakończony dystansem 67 km.
Poniedziałek 19.08 - 10x (45" szybko 2:15 wolno). Szybkie odcinki średnio w granicach 3:45/km. To już standardowy trening który ostatnio robię 2x w tygodniu.
Wtorek 20.08 - miało być grubo: 3x4km 102% T21 (4:13/km) na przerwach 2 minuty w truchcie. Tu już nie ma zlituj się - to jest ciężki trening. Trafiłem na idealną pogodę (14 stopni, mgła, bezwietrznie) i jakoś to zmęczyłem, ale zapasu już dużego nie było, bo to już Danielsowskie tempo progowe. Odcinki wchodziły kolejno po 4:12, 4:12 i 4:11/km, a HR nie doszło wyżej niż 170 (94% max HR). Przy wysokim zmęczeniu zazwyczaj rośnie mi kadencja i spada długość kroku, co również widać na screenie poniżej.
Z tego co zauważyłem, to relacja tempo/tętno jest minimalnie gorsza niż pod koniec marca przed półmaratonem w Poznaniu, co potwierdza moje spostrzeżenie, że o rekord w półmaratonie w Pile może być ciężko. Runalyze również pokazuje, że mogę liczyć na okolice 1:32-1:33. Dużo będzie zależało od pogody. Mam jeszcze 2 tygodnie na ostre treningi i później kilka dni odpoczynkowych. Zobaczymy co wyjdzie w praniu. Razem 16 km w tempie 4:32/km HR 154.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czwartek 22/08 - bieg z przyspieszeniami
Standardowe przyspieszenia - 10 powtórzeń 45 sekund na przerwie 2:15. Po wtorkowych wyczynach nogi jeszcze lekko sztywne i już oczami wyobraźni widziałem te męczarnie przy próbie przekroczenia 4:00. Na szczęście okazało się, że nie było tak źle i większość powtórzeń wchodziło w przedziale 3:40-3:50.
Razem 10km w tempie 5:02/km HR140.
Piątek 23/08 - interwały 8x1km tempo T10 i szybciej
Rano dosyć zimno - zaledwie 10 stopni. Nic tylko się cieszyć, bo uwielbiam biegać kiedy jest chłodno. Za to jak jest gorąco, to szybko gasnę ...
W planie miałem 8x1km na krótkiej przerwie 90 sekund. Tempo planowałem na T10 (4:07) na początkowych powtórzeniach i schodzenie nawet do T5 (4:00) na ostatnim. Wybrałem więc się na żużlową bieżnię obuty w Adiosy i wio. Początek w tempie minimalnie lepszym niż T10 wchodził dosyć lekko i czułem że takich powtórzeń mógłbym natrzaskać całkiem sporo. Przyspieszyłem więc do T5 aby zwiększyć intensywność i tak zwiększałem tempo aż doszedłem do 3:44 (T2?) na ostatnim powtórzeniu. Tu już się mocno zaspałem, ale to było naprawdę wspaniałe uczucie - już dawno nie byłem aż tak zadowolony z treningu, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie było zimno, to na takie prędkości by nie było szans. Uśmiech z paszczy nie schodził mi przez dłuższy czas Gdyby wszystkie treningi tak wchodziły ...
Standardowe przyspieszenia - 10 powtórzeń 45 sekund na przerwie 2:15. Po wtorkowych wyczynach nogi jeszcze lekko sztywne i już oczami wyobraźni widziałem te męczarnie przy próbie przekroczenia 4:00. Na szczęście okazało się, że nie było tak źle i większość powtórzeń wchodziło w przedziale 3:40-3:50.
Razem 10km w tempie 5:02/km HR140.
Piątek 23/08 - interwały 8x1km tempo T10 i szybciej
Rano dosyć zimno - zaledwie 10 stopni. Nic tylko się cieszyć, bo uwielbiam biegać kiedy jest chłodno. Za to jak jest gorąco, to szybko gasnę ...
W planie miałem 8x1km na krótkiej przerwie 90 sekund. Tempo planowałem na T10 (4:07) na początkowych powtórzeniach i schodzenie nawet do T5 (4:00) na ostatnim. Wybrałem więc się na żużlową bieżnię obuty w Adiosy i wio. Początek w tempie minimalnie lepszym niż T10 wchodził dosyć lekko i czułem że takich powtórzeń mógłbym natrzaskać całkiem sporo. Przyspieszyłem więc do T5 aby zwiększyć intensywność i tak zwiększałem tempo aż doszedłem do 3:44 (T2?) na ostatnim powtórzeniu. Tu już się mocno zaspałem, ale to było naprawdę wspaniałe uczucie - już dawno nie byłem aż tak zadowolony z treningu, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie było zimno, to na takie prędkości by nie było szans. Uśmiech z paszczy nie schodził mi przez dłuższy czas Gdyby wszystkie treningi tak wchodziły ...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 787
- Rejestracja: 09 lis 2015, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Niedziela 25/08 - bieg długi
W planie big długi. Najpierw 20 minut BSa, a później kolejno 10-9-8-7-6-5-4-3 minuty na przerwie 90 sekund, zaczynając od tempa 4:40/km i z każdym powtórzeniem o 5 sek/km szybciej. Ostatnie 3 minuty miały więc być w tempie 4:05/km i było już bardzo ciężko, bo nie dość że ciepło, to od początku nogi nie kręciły jak trzeba. Zrobiłem dodatkowo minutową przerwę na wodę przed odcinkiem 5-4-3 minuty. Całość weszła bardzo ciężko - zupełnie nie tego się spodziewałem.
Poniedziałek 26/08 - BS
9 km BSa w 5:10/km
Wtorek 27/08 - BNP
Tu jakoś od rana miałem złe przeczucia, bo czekało mnie 40 min BNP:
15' 4:44/km
15' 4:29/km
10' 4:06/km
Udało się całość domknąć, chociaż już przy 4:29/km biegło się mało komfortowo, ale zupełnie puściło na ostatnim odcinku, który pobiegłem prawie w T5, ale na bardzo wysokim tętnie. Czwartek 29/08 - BS
Krótki BS 7 km w tempie 5:11/km - brak czasu.
Piątek 30/08 - 4x2km 101% T21 + 1km 101% T10 + 1km T5 na przerwach 90 sek
Ciepło - jakieś 20 stopni, więc biegało mi się niezbyt przyjemnie. Nawet na T21 miałem za wysokie tętno - nie powinno przekraczać 160 na tak krótkich odcinkach. Odcinki 1 km biegane na końcu były łatwe mentalnie, ale serducho się napracowało a i oddechowo też nie było lekko. Zobaczymy jaka będzie pogoda na półmaratonie za tydzień, ale przy temperaturze rzędu 20 stopni może się uda zrobić co najwyżej 1:33:00. Jak będzie chłodniej, to ... zobaczymy Co dalej? Coś średnio-lekkiego w niedzielę i mocno we wtorek. Później już tylko luzowanie.
W planie big długi. Najpierw 20 minut BSa, a później kolejno 10-9-8-7-6-5-4-3 minuty na przerwie 90 sekund, zaczynając od tempa 4:40/km i z każdym powtórzeniem o 5 sek/km szybciej. Ostatnie 3 minuty miały więc być w tempie 4:05/km i było już bardzo ciężko, bo nie dość że ciepło, to od początku nogi nie kręciły jak trzeba. Zrobiłem dodatkowo minutową przerwę na wodę przed odcinkiem 5-4-3 minuty. Całość weszła bardzo ciężko - zupełnie nie tego się spodziewałem.
Poniedziałek 26/08 - BS
9 km BSa w 5:10/km
Wtorek 27/08 - BNP
Tu jakoś od rana miałem złe przeczucia, bo czekało mnie 40 min BNP:
15' 4:44/km
15' 4:29/km
10' 4:06/km
Udało się całość domknąć, chociaż już przy 4:29/km biegło się mało komfortowo, ale zupełnie puściło na ostatnim odcinku, który pobiegłem prawie w T5, ale na bardzo wysokim tętnie. Czwartek 29/08 - BS
Krótki BS 7 km w tempie 5:11/km - brak czasu.
Piątek 30/08 - 4x2km 101% T21 + 1km 101% T10 + 1km T5 na przerwach 90 sek
Ciepło - jakieś 20 stopni, więc biegało mi się niezbyt przyjemnie. Nawet na T21 miałem za wysokie tętno - nie powinno przekraczać 160 na tak krótkich odcinkach. Odcinki 1 km biegane na końcu były łatwe mentalnie, ale serducho się napracowało a i oddechowo też nie było lekko. Zobaczymy jaka będzie pogoda na półmaratonie za tydzień, ale przy temperaturze rzędu 20 stopni może się uda zrobić co najwyżej 1:33:00. Jak będzie chłodniej, to ... zobaczymy Co dalej? Coś średnio-lekkiego w niedzielę i mocno we wtorek. Później już tylko luzowanie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)
Komentarze do bloga
10 km: 45:24 (2017) -> 42:04 (2018) -> 41:15 (2019)
HM: 1:42:54 (2017) -> 1:36:33 (2018) ->1:31:20 (2019)