sultangurde - w poszukiwaniu drugiej młodości 2019

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Niedziela, 11 sierpnia 2019
Długie wybieganie w formie BNP


Niedzielny poranek, jeden z tych, gdzie wszystko układa się tak jak powinno.
Wstałem wyspany ok 6:30, w parę minut ogarnąłem jakieś lekkie śniadanko, wskoczyłem w strój biegowy, rzut oka na temperaturę za oknem 19 stopni i lekki wiaterek.
Mimo lekkiej obawy w jakim stanie będą nogi, pierwsze spokojne kilometry pokazały, że wszystko jest w porządku.
W założeniu było dzisiaj spokojne 17 km, jednak w połowie drogi podjąłem decyzję, że będzie do długie wybieganie w formie BNP.
A co, jak się bawić to się bawić...Od 12km do 15 km wszedłem w w BC2 (tempa 5:37 do 5:18), 16 km w 4:56, a 17km potraktowałem jako mocny finish w tempie 4:23. Z tego co słyszałem i zresztą przeczytałem na blogu Bartosza Olszewskiego tego typu treningi są bardzo dobre dla ciała i głowy. I chyba coś w tym jest bo właściwie ten szybki, ostatni kilometr wcale jakiś specjalnych trudności mi nie zrobił. Zegarek chyba całkiem dobrze odczytał dzisiejszą formę i dla treningu 17km, średnie tempo 5:49, średnie tętno 78%, przypisał magiczną liczbę Polar Running Index 58!, co stało się pierwszy raz w życiu. Mała rzecz a cieszy.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Wtorek, 13 sierpnia 2019
Zabawa biegowa na 2 tempa


Zdałem sobie dzisiaj sprawę, że dawno nie robiłem treningu w formie zabawy biegowej.
Długo się nie zastanawiając wymyśliłem na szybko zabawę biegową na dwa tempa: na zmianę 1 km BC2 oraz 1 km HM.
Bardzo pozytywny trening, średnie tempo wyszło 5:08 nie licząc rozgrzewki, średnie tętno 85%, łącznie 14 km wliczając w to 1 km rozgrzewki.
Biegło się bardzo przyjemnie, na 10 km przetestowałem jeszcze raz tego żela SiS. Sraczki nie było, więc dobra nasza :bum:
Z ciakawostek pojawił się nowy bieg w okolicach Częstochowy, jest to 1 Bieg Pamięci Bitwy pod Mokrą, szkoda, ze 1 września bo termin mi koliduje z półmaratonem.
Może za rok https://www.facebook.com/events/2054872271313100
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Czwartek, 15 sierpnia 2019
Rozruch, gimnastyka i miś jogin


Jak się pewnie większość czytelników domyśla (jeśli wogóle ktoś to czyta) 15 sierpnia jest ulubionym dniem w roku dla mieszkańców Częstochowy :bum: Wszędzie cisza, spokój, można odpocząć lub pobiegać w parku, po prostu żyć nie umierać.
Dobra pożartowali pielgrzym też człowiek, kondycje ma, do klasztoru pielgrzymuje w sobie znanym celu, tu coś kupi, tam coś sprzeda, a że po drodze może zaliczyć przygodę życia, poznać miłą starszą panią itp. itd to kto bogatemu zabroni.
Tak czy siak staram tego dnia nie wychodzić niepotrzebne z domu, tak więc wczorajszy dzień spędziłem na oglądaniu seriali z dwoma wyjątkami przerwą na wyjście na promenadę na włoskie lody i przerwą na 4 km trucht, gimnastykę w lesie i wieczorne 20 minut, gdzie miś (ja) próbuje swoich sił jako jogin. Była to chyba 5 sesja z aplikacją Keep Yoga z czego druga skierowana na rozciąganie dolnych partii i muszę powiedzieć to chyba działa. Zobaczymy co będzie dalej.

Obrazek

Piątek, 16 sierpnia 2019
2km rozgrzewki + 12 x 1km bieg tempowy z przerwą 1'15 w biegu


Ten trening podsumowuje moje 3 miesięczne przygotowania do pierwszego półmaratonu.
Przyznam się szczerze, że spodziewałem się większej orki pod koniec, choć 11 odcinek dał mi się już trochę we znaki.
Trudność 7-7.5 do 8 na 11 powtórzeniu, 12 weszło jakoś łatwiej, może dlatego że ostatnie.
Wielki plus dla mnie, że 75 sekundowe przerwy były w biegu!
Pogoda była dobra na tego typu treningi, 16 stopni, zachmurzenie.
Niestety przez większość treningu padało, więc moja czapka i kurtka przeciwdeszczowa osiągnęły swój limit.
Na 8 odcinku musiałem obiegać śmieciarkę, która rasowo zatarasowała cały chodnik, na 11 wbiegłem w las, więc lekko GPS się pogubił.

Trening: 16.42 km, średnie tempo 5:11, średnie aktywne na 12 odcinkach 4:52, średnie tętno 88%, średnie tętno na odcinkach 90%.

Najszybsze odcinki na trasie:
10.00 km 50:08 5:01/km 3.91 km - 13.91 km
15.00 km 1:15:53 5:04/km 1.42 km - 16.42 km

W niedzielę jeszcze długie wybieganie z mocniejszą końcówką i dalej już luzujemy.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Niedziela, 18 sierpnia 2019
BNP 17 km


Niedzielny poranek, lekki wiaterek, 19 stopni, dość mocno przygrzewające słoneczko to w sumie całkiem przyzwoite warunki żeby zrobić trening.
Jeszcze leżąc w łóżku zastanawiałem się na ile piątkowy akcent przełoży się na dzisiejszy trening. Jak się okazało nie przełożył się wcale, albo prawie wcale.
Już na pierwszych kilometrach chodziło mi po głowie, żeby coś zmienić, albo wydłużyć te zakładane 17 km do 20 km, albo zwiększyć trudność.
Postawiłem na trudniejszy aspekt czyli BNP, tym razem proporcje rozplanowałem znacznie lepiej, pierwsze 5 km to była rozgrzewka (tempa 6:29 do 6:01), kilometry 6-9 tempo szybszego rozbiegania (5:56-5:43), 10-14 km to tempa ok BC2 (5:30-5:07), a końcówka tempo okołoprogowe wpadające w T10 (4:59-4:42).
Odczucie bardzo dobre, cały trening zrobiony bez picia, a jedynie o lekkim śniadanku (borówki z jogurtem naturalnym na wypasie).

Obrazek

Ten dzień jest też szczególny z innego powodu.
Dokładnie rok temu zebrałem się na odwagę, ruszyłem swoje 80 kilogramowe dupsko i zmieniłem swoje życie.
Niby mała rzecz, a jednak ten pierwszy krok jest najtrudniejszy.

Podsumowując:
1. Wydreptałem ok 1840 km z czego zarejestrowanych mam ok 1740 km (resztę mam w Pace Controlu, ale nie chce mi się tego importować).
2. Zbiłem wagę o ~20 kg, znacznie poprawiając stan swojego zdrowia i samopoczucie.
3. Poznałem wiele osób, które są zakręcone na punkcie biegania w samej Częstochowie oraz na forum bieganie.pl !! Dzięki chłopaki i dziewczyny za wszystko. :taktak:
4. Udało mi się nie złapać żadnej kontuzji, choć na początku tu i tam pobolewało i 2-3 tubki maści poszły w ruch.
5. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony do tego co na horyzoncie, oby tak dalej.

I to tyle, czas na śniadanie ;)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Wtorek, 20 sierpnia 2019
4x1km w T5 na P2'30


Czasem jest tak, że trzeba przewietrzyć płuca, to czasem było dzisiaj, bo przez ostatnie miesiące biegałem tylko więcej i wolniej, stąd może odrobina treningu vo2max nie zaszkodzi, żeby pobudzić organizm. W założeniu miało być dzisiaj krótko i intensywnie jak na moje obecne możliwości. Intensywność nabrała również rumieńców jak się zorientowałem, ze razem z silnymi podmuchami wiatru zbliża się deszcz. Zrobiłem 3 km rozgrzewki a potem 4 odcinki 1km z przerwą 2'30 w truchcie. Wyszły bardzo fajne tempa: 4:34, 4:35, 4:35 i 4:32. Nie chciałem robić więcej powtórzeń, żeby nie łapać specjalnie jakiegoś dużego zakwaszenia.

Aha jeszcze jedna uwaga, jakby ktoś kiedyś wpadł na pomysł, żeby sobie kupić bezprzewodowe słuchawki Audictus Endorphine to polecam najpierw ciężki młotek i walimy w pacynę aż przejdzie. Pierwszy egzemplarz działał dobrze pół roku i się zepsuł, wymiana na drugi egzemplarz, działał dobrze 2 miesiące i zaczyna wariować. Szkoda słów taki złom.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Czwartek, 22 sierpnia 2019
8 km szybszego rozbiegania


Trening bez większej historii, szybsze rozbieganie z delikatnie narastającą prędkością, ostatni km szybciej (5:09).
Średnie tempo 5:43, średnie tętno 82%, 8 km.

Obrazek

Piątek, 23 sierpnia 2019
2 km rozgrzewki + 6(5) km biegu progowego


W planach było 6 km biegu progowego ciągiem. Wieczór był wyjątkowo fajny na tego typu trening, nogi jeszcze nie są w pełni wypoczęte, ale już czuć w nich oznaki lekkości, więc musiałem się naprawdę pilnować. Poszczególne kilometry wchodziły na 4:48, 4:43, 4:44, 4:46 i 4:35, średnia tętna 89%, wyjątkowy komfort biegu, tylko momentami na podbiegach oddech był cięższy. Na piątym kilometrze na lekkim zbiegu zamyśliłem się i zobaczyłem średnie tempo kilometra 4:26, co było sygnałem, że trzeba kończyć ten trening po 5 kilometrze, bo jak noga podaje można niechcący dorzucić do pieca. Generalnie już widzę, że jak tylko odpocznę po półmaratonie biorę się za treningi szybkościowe, bo zaczynam być naprawdę lekki (60.4 kg) a to procentuje. Po treningu jeszcze 1.5 km truchtu, którego nie zapisałem w zegarku.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Niedziela, 25 sierpnia 2019
10 km szybszego rozbiegania


Mimo że termometr pokazywał 19 stopni o godzinie punkt 8:30 to jednak odczuwalna temperatura była znacznie wyższa (25-26 stopni)
Świetna pogoda... na wypad na jezioro, na działkę lub cokolwiek innego. Na bieganie to już chyba tak średnio.
Ale jak mówi kabaretowy klasyk "chciałaś mieć księcia na białym koniu to jedziesz ze stajnią" :)
Dobra ponarzekałem, prawda jest taka, że rozbieganie nie było takie najgorsze, zrobiłem jeden mały błąd mało wypiłem rano i mnie trochę suszyło pod koniec ale bez tragedii.
Trening: 10 km, tempo 5:42, tętno 82% i to tyle.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Wtorek, 27 sierpnia 2019
4 km BC1 + 3 km tempa HM


Lekki trening na pobudzenie. Łącznie 7 km z czego 4 km biegu spokojnego i 3 km tempa półmaratońskiego (5:03, 5:07, 5:07).
Ogólne odczucie w porządku mimo wysokiej wieczornej temperatury (24 stopnie i duchota).
Nie wiem do końca czego się spodziewać po niedzielnym starcie. Pogoda ma być tragiczna na bieganie.
Na tą chwilę strategia to bieg z pejsem na 1:50 i przyspieszanie po 15 km jeśli będzie z czego.
Przy 26-30 stopniach nie ma co liczyć na bieg na 1:44-1:45, taki czas musi poczekać na lepszy warunek pogodowy.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Piątek, 30 sierpnia 2019
2 km BC1 + 3 km tempa HM


Zrobiłem lekki rozruch 2 dni przed startem.
Pierwotne plany biegu na sub 1:45 oficjalnie można odłożyć na inny termin. Tym razem będzie pełna patelnia, więc każdy wynik w okolicach 1:50 będzie sukcesem.
Żona wszyła mi w czapkę z tyłu biały materiał chroniący kark, a na każdym wodopoju będą miski gdzie będzie można tą czapkę wsadzić do zimnej wody i potem na głowę/kark :)
Na starcie biorę też 0,33 wody, które zamierzam wypić na pierwszych 5 km, na 9 km dostanę w łapę 0,5 litra własnego izotonika, który ma mi starczyć do 13 km. Potem są jeszcze 2 wodopoje, więc powinno być ok. Zobaczymy co da się w tych warunkach nabiegać.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

1:51:37 Operacja pustynna burza :) temperatura odczuwalna 32-37 stopni. Pozdrawiam z Tych. Knajpa Retro dinner. Piwo i szejk bananowy. Jutro relacja. Jest o czym pisać :)
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

1 września 2019 - VIII Tyski Półmaraton

Jak by tu zacząć, prawdę mówiąc najlepszym komentarzem jest stwierdzenie, że jak ktoś ma pecha to i palec w dupie złamie.
To zdanie oddaje doskonale warunki pogodowe na jakie trafiliśmy tego dnia. Generalnie nie chodzi o samą temperaturę, która zamykała się w przedziale 30-37 stopni, ale również o zachmurzenie, a właściwie całkowity jego brak i wilgotność, która według różnych źródeł miała 60-80%. Bieg ukończyło 1343 osoby z 1640.
Już na samej rozgrzewce, którą ogarnąłem w dosłownie 5 minut w cieniu tętno było bardzo wysokie, co wskazywało, że będzie dzisiaj umieralnia. Stąd w ostatnim momencie podjąłem decyzję, że będę się trzymał tempa 5:15-5:20.
I z perspektywy dnia następnego uważam, że był to strzał w dziesiątkę. Na czym polegał pech zapytacie? A no na tym, że to był kulminacyjny dzień gorąca, już dzisiaj temperatura spadła poniżej 20 stopni, jest zachmurzenie, deszczyk itd itp.

Oficjalny czas z SMSa po zawodach: miejsce 315/1640, osób, czas 1:51:37 netto. Edit. w wynikach jestem 314 nie 315, miejsce w kategorii M30-39: 120/472

Czas mógłby spokojnie o minutę lepszy, ale zadecydowało o tym kilka czynników w tym ludzka empatia i brak doświadczenia na punktach z wodą. Żeby w zeszłym roku być 315 trzeba było nabiegać 1:42, w tym roku wystarczyło 10 minut mniej. Ale po kolei, kilka ostatnich dni wiedzieliśmy, że będzie patelnia/umieralnia jak to woli. Stąd już dzień wcześniej w hotelu, wiedziałem, że muszę się bardzo dobrze nawodnić. Przez cały dzień piłem powoli izotonik własnej roboty: woda, sól, cytryna, miód. Do tego jadłem to co trzeba cukier, węglowodany itp. Dzień wcześniej odebrałem pakiet w galerii Gemini Park, żeby się nie motać w godzinach porannych.Pakiet, jak pakiet, dupy nie urywa, poza koszulką, która jest najwyższej jakości, zarówno projektowo, jak i wykonawczo.

Dzień startu

Spałem dobrze, choć w hotelach bywa różnie, pobudka 6:15, standardowo wizyta w toalecie, dwójka dwa razy, kontrola moczu, dodatkowe picie, żeby uzupełnić płyny. Śniadanie: bułeczki, nutella, dżemer, ciasto strucla, sok pomarańczowy. Wymeldowanie z hotelu, spotkanie na parkingu z siostrą i jej koleżanką, torba do bagażnika i na start. W tym miejscu podziękowania właśnie dla mojego osobistego supportu: żony, siostry i jej koleżanki za wspieranie na trasie, pomoc oraz miło spędzony czas po samych zawodach. Parę minut przed startem, jeszcze łyk picia, polanie głowy wodą, polanie białej czapki wodą i na start. Tutaj warto napisać, że złoty medal należy się białej czapeczce, z wszytym tymczasowo kawałkiem materiału chroniącym/chłodzącym kark.
Myślę, że właśnie dzięki tej czapce, którą zanurzałem na punktach z wodą w lodowatej wodzie, bieg poszedł dobrze, czytaj bez umierania, udaru cieplnego i innych tego typu historii.Na starcie miałem małą buteleczkę, którą niosłem w ręku przed pierwsze kilometry, sumiennie popijając 1 łyk co parę minut. Ustawiłem się trochę za balonikami na 1:50, zastanawiając się jak bardzo przesrane mają pejsi, którzy muszą biec na 1:30, 1:40 itp. Moje obawy jak się później okazało miały uzasadnienie, z informacji od spikera, zwycięzca miał czas około 1:17 (nie ma jeszcze oficjalnych wyników), dla porównania rok wcześniej w idealnych warunkach zwycięzca miał 1:08.

Start

Ruszyliśmy, pierwsze kilometry luźne rozmowy, samopoczucie bardzo w porządku, wpadające tempa kilometrów 5:10, 5:14, 5:13 więc zgodnie z planem. Gorzej, że już na tych kilometrach tętno było w przedziale 91-92% (jak bym biegał po 4:45 na treningach). Tętno, tętnem, jednak samopoczucie bardzo w porządku, więc biegniemy. Baloniki na 1:50 odjeżdżają, więc biegną szybciej, więc podejmuję decyzję, że trzymam tempo, a nie baloniki na siłę. Kolejne kilometry to tempo 5:16 i 5:14, czyli zgodnie z planem. Jednak 5 kilometr już niepokojąco pokazuje tętno 94%, jednak samopoczucie jest ok, więc trzymam, popijając cały czas wodę co parę minut, zostaje mi ok 100ml w butelce 330ml.

Nawrót, pierwszy punkt z wodą na 5,4 km, jeden kubek, łyk wody reszta na głowę, chwilę później miska z lodowatą wodą, cała czapka z doszywką pod wodę i na głowę. "Jezu jak dobrze" wyrwało mi się, za mną odgłosy, kolejnych zawodników, którzy osiągnęli tą samą metodą orgazm.Z zimnym karkiem i głową, kapiąc z daszka, biegniemy dalej. Przybijam piątkę z bardzo atrakcyjną panią policjant, warto było nadłożyć parę metrów, uśmiecha się, nie wiem kto ma gorzej ona w tym mundurze, czy my biegnąc w tym upale. Na 6 km (chyba), pierwsza strefa kibica i teraz najlepsze, ładne panie, opalone, w kusych sukienkach ze słomy, z biustonoszami z połówek łupin kokosa, zagrzewają do walki, pryskając zawodników zraszaczami. Od razu banan na gębie, biegniemy dalej, tempo 6 km lekko za szybko 5:08, postanawiam lekko zwolnić na następnych do do mety daleko, a biegniemy pełną szeroką ulicą i zaczyna się robić mega gorąco. 7 km wpada na 5:18, 8km na podbiegu 5:24, otrząsam się zamyślenia które mnie dopada i przyspieszam.

Zaczynamy biec 9 km, dobiegamy do startu, który przebiegamy podbiegając pod górę do drugiego punktu z wodą. Tutaj czekają na mnie moi kibice, otrzymuje doping, który jest cenny, wyrzucam prawie pustą butelkę z ciepłą już resztką wody, dostaję do ręki 0,5 litra własnego izotonika. Biegnę dalej, choć już wiem, że ta butelka będzie niewygodna, ale myśl jest jedna, biegnij nie marudź to picie uratuje ci dupę. I tak robię, 200m dalej jest kurtyna wodna: wąż strażacki z podłączonym żółwikiem, rozbryzgującym wodę na lewo i prawo. 20 metrów przede mną gość przebiega centralnie nad kurtyną, nie zauważając tego węża, potyka się i leci na klatę na beton. Podbiegają ludzie podnoszą go. Jezu przed oczami mam widok jak leci na klatę, nawet nie starając się amortyzować rękami upadku.

Przebiegam tuż obok kurtyny wodnej, która daje mi drugie życie, ale zalewa mi też trochę lewego buta, co jeszcze na tym etapie nie stanowi problemu. Biegnę dalej, 100 metrów dalej na górce jest punkt z wodą, dzieciak daje mi do ręki izotonik, kufa, prawię sobie go wylewam na głowę w ostatniej chwili orientuję się, że to nie woda. Odstawiam kubek, szukam miski z wodą, żeby czapkę zmoczyć i jej nie widzę na żadnym ze stołów, przeklinając łapę inny kubek, tym razem z wodą i leję na głowę. Zmarnowałem 10-15 sekund jak nic. Przyspieszam, żeby odrobić trochę na zbiegu. 9 km wpada 5:12, skręt w prawo lekki podbieg, nawrót, zbieg i 10 km wpada 5:18.

Pomiar na 10 km pokazuje 53:00 chyba, więc ok 52:30, ok jest w porządku, czuję się ok, cały czas popijam izotonika. W butelce ubyło 20%, więc lekko ją zgniatam, żeby lepiej się trzymała, pomaga. Same oznaczniki kilometrowe są ładnie ustawione i widoczne, zegarek pokrywa się mniej więcej z oznaczeniami organizatorów. Na 10 km mam na zegarku 10,1 km więc dużego rozrzutu nie ma. Na 11 kilometrze, rozmawiamy chwilę z innymi biegaczami, słyszę teksty: "Jezu po co mi to było" albo "Jeszcze połowa". Pod koniec 11 km widzę znak Park Wodny i rzucam: "To co panowie i panie ten park wodny brzmi kusząco skręcamy??".

Chwilę później są strefy kibica, kątem oka wyłapuję super zgrabne tancerki, które nas dopingują, gościa na perkusji, jakie inne instrumenty, bramy mocy, mini mgiełki, które przebiegam, przybijając piątki z dziećmi i innymi kibicami. Dociera do mnie, na 11 km, że czuje się dobrze, choć najbardziej przeszkadza mi przekładanie butelki z izo z ręki do ręki. Zaczynam regularnie mijać ludzi, którzy charczą jak stary wartburg, a do mety jeszcze 10km.
Mają przesrane myślę, biegnę dalej. Na 12 kilometrze mega wtopa organizatorzy źle ustawili stoły przez co robi się korek, przepychanki, wyrywanie sobie kubków i inne historie, po zmarnowaniu cennych sekund, klnę pod nosem omijam stanowisko z kubkami, ktoś mnie chlapie izotonikiem, wkładam czapkę do miski z wodą, potem na głowę, działa jak złoto. Ruszam znowu, patrzę na zegarek, tempo średnie kilometra jest 5:38, klnę po raz kolejny i przyspieszam, 12 kilometr zamyka się czasem 5:27, wtopa jak nic. Mogłem spokojnie olać te kubki, w końcu cały czas mam i sumiennie popijam izotonika. Straciłem 15 sekund jak nic. Zjadam żela SiS, wchodzi gładko, kulturalnie wyrzucam opakowanie do kosza.

Wbiegam nad jezioro, Boże jakie duże jest, ale nic skręt w prawo i biegniemy. W głowie kołyszą mi słowa kolegi Siedlaka, który mówił, że tu będzie najgorzej. Czuje się jednak ok, więc biegnę dalej. Kilometr 13 wpada w 5:14 więc trzymam. Tętno trochę spada w cieniu, więc trochę się uspokajam. Kilometry lecą: 14 km w 5:16, kilometr 15 km w 5:16 na tętnie 94% (ja pierdziolę, jak to jest wogóle możliwe). Mijam dużo zawodników, niektórzy wyglądają jak zombie, trzymam się nieźle, choć zaczynają mnie boleć plecy od trzymania tej butelki i przekładania jej z lewej do prawej.
Cierpi na tym technika i trochę czas, ale izotonik to życie, więc regularnie pije, zostaje mi ok 200 ml.

Na 16 km mega nieprzyjemne zdarzenie, przed nami biegacz schyla się, może sznurówka myślę, jednak nie, słabnie, kładzie się bez czucia i ma lekkie drgawki. Zatrzymujemy się, i przesuwamy go na bok, żeby odpoczął. Zajmuje się z nim kilka osób, ktoś daje wodę chyba, ktoś krzyczy żeby dzwonić.
Ale nikt nie ma telefonu, więc biegniemy dalej, kawałek dalej jest ktoś z służby, powiadamiamy, że ktoś zasłabł, mówi, że wie, już mu parę minut temu mówili, a my, że niemożliwe bo to przed minutą się stało. Jak się okazuje zasłabły 2 osoby ;( Biegniemy dalej, dosłownie 2 minuty później na sygnale jedzie ambulans, mija nas jadąc ścieżką w przeciwnym kierunku, chyba z 50km na godzinę.

Wracam do biegu, łyk wody, patrzę na zegarek, średnie tempo kilometra 5:45, myślę pięknie, dużo straciłem na tych rozmowach, dociskam, choć lekko nie jest, 16 km zamykam czasem 5:22, ale płacę za ten zryw duża cenę. Zaczynam 17 kilometr widać końcówkę ścieżki i chyba park linowy, kończy się jezioro i kończy się ta odrobina cienia którą dawały momentami drzewa, 17 km czas 5:12.

Na 18 kilometrze jest krótki ostry podbieg dopijam resztki picia i wyrzucam butelkę, bolą mnie plecy od trzymania tej butelki i momentami drętwieje mi bark (miałem kiedyś problem od podciągania na drążku). Widzę, że zaczyna kuleć moja technika, przestaję panować i nie prowadzę równo rąk, ale jestem już zmęczony więc mi nie zależy, skupiam się na oddechu. Pod koniec 18 km nawrotka, druga kurtyna wodna i tu popełniam błąd, chcąc się chłodzić przebiegam nad kurtyną i znowu moczę lewego buta, tym razem mocno. Kurtyna pomaga, jednak chwilę dalej są stoliki z wodą i tłumy ludzi, którzy piją wodę, polewają się jak by to była meta, przepycham się (co było bez sensu, łapę kubek z izo, znowu klnę, wylewam go bo ktoś mnie popycha, łapę następny pusty, wkurw jest mega, zostawiam ludzi moczę czapkę w misce z wodą i podbiegam, krótki ostry podbieg.

Tempo średnie kilometra spada chyba do 5:40, na zegarku są krople wody, nie wycieram, dociskam, kosztuje mnie to sporo sił, 18 kilometr zamyka się czasem 5:21, tętno średnie 95%, więc już jest jazda bez trzymanki. I tu zaczynam płacić za głupotę, mokra skarpeta obciera środkowy palec u nogi i jest tam na 100% już pęcherz, może nawet z krwią. Nic z tym nie zrobię, wypieram problem z głowy i biegnę dalej.

19 kilometr znowu po betonie, dopiero teraz widzę, jakie tu jest piekło na tym betonie, temperatura odczuwalna od betonu 35-37 stopni lekko szacując, beton nagrzany, do tego nie pomaga fakt, że biegniemy jednym pasem, obok auta kopcą z wydechu jakby jeździły na oleju po frytkach.
Do mety już blisko, ale kończy się lekki zbieg, 19 kilometr wpada na 5:16, baloników na 1:50 nie widać, więc decyduję się trzymać tempo i nie szarpać. Jest gorąco, to bieg, czy marsz, mijam ludzi, jednego za drugim, którzy idą zataczając się. Mnie mija tylko jeden biegacz, który za wcześnie zaczął finiszować, doganiam go znowu, przechodzi w marsz. Wszędzie zombie, biegacze, zombie, bez czapek, niektórzy ubrani na czarno, masakra.

Skupiam się jednak na sobie wypatruję flagi z 20 km. Nie widzę jej, nie wiem czy mam już omamy, czy jej nie ma. Zegarek pika 20km z czasem 5:15, tętno 95%. Już niedługo, 200 metrów później mijam namalowany markerem znacznik 20km, więc dołożyliśmy trochę metrów na incydentach w lesie i przy punktach z wodą. Nie myślę o tym, biegnę, potem sobie uświadamiam, że ten 20 kilometr był pod górkę. Chwilę później widać zakręt przed ostatnim podbiegiem, myślę, sobie: Trzymaj @#$%^, jak nie teraz to kiedy. Nie mam siły, żeby bardzo przyspieszyć, wbiegam na samą górę, gdzie był start, pika 21 kilometr w 5:06, tętno 97%. Został finish, puszczam nogi luźno, bolą mnie plecy, trochę bark, nie prowadzę równo rąk, staram się cisnąć ile mogę.
Wpadam na ostatnią prostą, wszędzie kibice, muzyka, doping, oklaski, ostatnie metry, cisnę ile mogę, unoszę ręce w geście triumfu, widzę na zegarze 1:52:00, uśmiecham się i wpadam na metę. Tempo ostatniego kilometra między 20.29 - 21.29km 4:45, tempo ostatnich 200m. 3:47, tętno średnie ostatniego km 98% (maks 192 - 99%). W zmęczeniu zapominam wyłączyć zegarka co robię 18 sekund po mecie.

Za metą medal, zimne piwo 0%, bez umierania, nogi w porządku, bolą plecy trochę i ręce od trzymania tych butelek.
Przychodzi SMS - 315 miejsce, 1:51:37. Odnajduje moich kibiców, cieszę się jak dziecko, chwilę spaceruję, żeby się wystudzić i siadamy w cieniu.
Zdejmuję buty, spuszczam krew z osoczem z bąbla, robię prowizoryczny opatrunek, paznokieć będzie ok chyba, na drugiej stopie, też jest lekki bąbel, ale bez krwi. Odpoczywam 15 minut, idę zagłosować na strefę kibica i do łazienki się umyć i przebrać. Potem już wizyta w knajpie Retro Diner, piwo, szejki, jakieś jedzenie.

Co się sprawdziło

1. Przygotowanie do zawodów, nawodnienie, jedzenie, znajomość trasy (podziękowania dla kolegi Siedlaka), strój, czapka z ochroną karku (złoty medal).
2. Strategia, czyli naprawdę dobrze dobrane tempo do swoich możliwości i przede wszystkim warunków pogodowych.
3. Żel SiS, izotonik domowej roboty, nawadnianie się podczas biegu nawet kosztem trzymania butelki w ręce i niewygody.
4. Lekka rozgrzewka i oszczędzanie energii w tym piekle.
5. Koszulka jest mega fajna. Full szpanerka.

Co się nie sprawdziło

1. Pogoda się nie sprawdziła, ale za to można mieć pretensję tylko do siebie. Następnym razem trzeba rozsądniej dobierać termin startu, chociaż w zeszłym roku było tu zimno, deszcz i zachmurzenie.
2. Brak doświadczenia na punktach z wodą, zamota, która kosztowała mnie łącznie pewnie z minutę i dodatkowo wytrącała z rytmu biegu. Trzeba było tylko moczyć czapkę i olewać te kubki, w końcu picie miałem swoje.
3. Za blisko kurtyny wodnej, mokre buty to zło. Bombel z krwią to zło. Na maratonie trzeba by było robić opatrunek w punkcie medycznym.
4. Mięśnie mojego core, są za słabe na dłuższej trasie, co przekłada się potem na gorszą pracę rąk i jakieś bóle. Muszę skutecznie nad tym popracować i wzmocnić korpus. Wracam do pompek, podciągania, jogi itd.

Najbliższy tydzień regeneracja, odpoczynek, jakaś joga i przemyślenie co dalej. Na pewno skupiam się teraz na dystansach 5 i 10km.
Praca nad szybkością, core i pracą rąk.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Kilka dni totalnego odpoczynku po piekielnym debiucie pół maratońskim, popuściłem sobie trochę pasa, jadłem to na co miałem ochotę, przez co przytyłem całe 0,7 kg :bum:
Mniej więcej dzisiaj rano przestały mnie boleć nogi, więc postanowiłem potruchtać niecałe 4 km z żoną.
Nic mnie nie bolało, palec u nogi regeneruje się wyjątkowo szybko, więc najwyższy czas pomyśleć o planach jesiennych. Po przemyśleniach postanowiłem skupić się na biegach na 5 i 10km.
Stąd biorę na tapetę plan M.Bartoszaka na 10km w 45 minut (chciałbym zawalczyć o wynik 45:xx 11 listopada).

Plan poddałem lekkiej modyfikacji tak, aby:
1. Wystartować raz we wrześniu, raz w październiku na 5km w Parkrunie.
2. Nasz parkrun jest dość specyficzny, gdyż ma łącznie ok 2 km podbiegu (pierwsze pół kilometra i potem od 1.5 do 3km) i ok 2 km zbiegu (od 0,5km do 1km i od 3.5km do 5km), więc wprowadziłem do planu dodatkową modyfikację w postaci podbiegów co 2 tygodnie w niedziele po 10-12 km rozbieganiu. Być może jakieś luźne rozbiegania zamienię również na crossy zobaczymy.
3. Plan zakłada bieganie dużej ilości interwałów na tempie 4:20, a także 4:30, co będę raczej traktował jako górną granicę i jeśli tempo będzie 5 sec wolniejsze nic się nie stanie, standardowe tempo runy będę biegał po ok 4:45, dokładając po zakończonym treningu jeszcze odcinki 400/400 i 200/200 aby pobiegać szybko.
4. W wolniejsze rozbiegania na koniec będę wplatał przebieżki.
5. Dni wolne to Joga, rollowanie, pompki i podciąganie.
6. Plan startuję od przyszłego tygodnia.

https://bieganie.pl/?cat=19&id=306&show=1
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Piątek, 6 września 2019
2 km rozgrzewki + 5 km biegu tempowego + 400/400 + 200/200


Jak piątek to czas na trening tempowy. Miły chłodny wieczór, więc muzyka na uszy i jazda.
W planach dzisiaj było 2 km rozgrzewki + 5 km biegu tempowego z deserem w postaci 2 szybkich odcinków na sam koniec 400m+200m na takiej samej przerwie w truchcie.
5 kilometrów biegu tempowego w punkt, trudność 6.5/10, 4:45 tempo, tętno 90%. Od razu po tym odcinek 400m, tempo 4:11, przerwa w truchcie taka sama długość jak odcinek i na sam koniec 200m, tempo 3:56 z taką samą przerwą w truchcie. Bardzo pozytywny trening, powoli, bez pośpiechu bodźcujemy swój organizm do szybszego biegania, trzeba przyzwyczaić mięśnie, serce itd.
P.S. Dostawca słuchawek w ramach rękojmi wymienił mi słuchawki na nową generację z lepszą baterią, pilotem itp. itd. Działają jak złoto :taktak:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Niedziela, 8 września 2019
13 km wybieganie


Poranek zapowiadał się obiecująco, chmurki, 13 stopni, lekka mżawka, więc powinno być przyjemnie.
I było tak do 5 km, gdzie zaczął mocno padać deszcz. W sumie z cukru nie jestem, czapkę z daszkiem miałem, kurtkę przeciwdeszczową również więc się nie rozpuszczę.
Ale jak na złość postanowiłem sobie pobiec dzisiaj zupełnie inną trasą w innej części miasta (gdzie się będę przeprowadzał w perspektywie paru miesięcy), żeby zrobić sobie lekki rekonesans.
Trasy są super fajne, poza paroma fragmentami, które jeszcze chodnika się nie dorobiły i tam właśnie po tych największych kałużach i grzęzawiskach przyszło mi dzisiaj biec przez ok 2 km. :bum:
Buty całe w błocie, nogi z tyłu też, ubranie całe mokre, ale co mi tam. Czułem się dzisiaj jak ten psiak co wrócił do domu po dobrze spędzonej godzinie w lokalnych błotach, upierdolony do granic możliwości, ale szczęśliwy. Odnośnie samego biegu, jak już byłem cały mokry stwierdziłem, że sobie odrobinę tempo podkręcę, żeby trochę pooddychać. Wybieganie od 6:43 do 4:41 (średnio 5:52, 83%).
Ale kogo interesują tempa i te cale pierdoły, jeśli człowiek wraca do domu szczęśliwy, a żona podtyka mu pod nos omleta. Miłej niedzieli!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1956
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Czasem plany zmieniają się jak w kalejdoskopie. Jak się okazało wczoraj 2 Częstochowski Bieg Niepodległości odbędzie się w tym roku na dystansie 5 km w nowej miejscówce. Nie będziemy biegli 2 pętli w centrum miasta, ale całość ma się odbywać w odnowionym Parku Lisiniec, który ostatnio przeżywa drugą młodość. Skoro tak, to muszę zmodyfikować plan treningowy i trenować tej jesieni przede wszystkim do 5km (w planach również 2 parkruny). W sumie mnie to odpowiada, popracuję nad szybkością na tempach treningowych, na których do tej pory nie biegałem regularnie (szybciej niż 4:30 na km).

Wtorek, 10 września 2019
2 km rozgrzewki + interwały 4 x 1 km, P3 w truchcie/biegu


Jak człowiek przygotowując się do półmaratonu zamulał kilometry, to zapomniał jak to jest biegać trochę szybciej i mieć wiatr we włosach.
I dzisiaj miałem w sumie taki pierwszy trening od bardzo dawna, gdzie się przewentylowałem, żeby zobaczyć na czym wogóle stoję. I jak się okazuje stoję całkiem przyzwoicie: wszystkie 4 powtórzenia weszły na trudności 7/10, nie było nawet przez chwilę potrzeby, żeby podczas przerwy przechodzić w marsz. Pierwszą przerwę truchtałem (tętno spadło z 90% do 82%), kolejne przerwy spokojnie biegłem (tu spadek tętna nie był już tak okazały).
Tempa odcinków: 4:20 (lekko z górki, hamowałem), 4:15 (lekko pod górkę), 4:21 (lekko z górki) i 4:16 (lekko pod górkę). Sam jestem zaskoczony, jak łatwo to weszło. Zobaczymy co będzie dalej.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
ODPOWIEDZ