Są osoby biegające na tętno, są takie, które kierują się tylko tempem. Dla mnie tętno jest jedynie wskaźnikiem dodatkowym, ale nie nadrzędnym. W moim przypadku 120-130 to nawet nie jest marszobieg, tylko ciut szybszy spacer. Tętno na poziomie 160 jest dla mnie komfortowe. Mogę sobie na nim spokojnie biegać moje dziesiątki, po czym bez problemu jestem w stanie normalnie w ciągu dnia funkcjonować. Jeśli chodzi o jakiekolwiek plany treningowe...na ten moment ich nie realizuję, dopóki nie ustabilizuję poziomu TSH, ponieważ to byłaby walka z wiatrakami. Już widzę ogromną poprawę, co niesamowicie mnie cieszy. Biegam rekreacyjnie i tak, jak czuję, że wszystko jest w porządku. Patrzę na wskazania z zegarka, ale przede wszystkim słucham swojego organizmu. Moi znajomi, w podobnym wieku jak ja i z podobnym stażem biegowym mają takie same wskazania pulsometru, a czasem nawet wyższe. Myślę, że jest to też sprawa bardzo indywidualna.
Edit. Dzięki Keiw za link. Dopiero teraz przeczytałam ten artykuł...wypisz, wymaluj jak u mnie. Co do rozmowy podczas biegu. Ostatnio mam okazję więcej biegać w towarzystwie niż sama, przy czym jedna z moich koleżanek jest anglojęzyczna, więc mam jeszcze dodatkowe wyzwanie, ponieważ biegnąc, tylko tego języka używamy, co dla mnie jest dodatkowym wyzwaniem, bo jeszcze myśleć muszę, a ja z natury należę do tych, którzy nadają non stop
