Zawsze. Nawet w wieku 50+.infernal pisze:Czyli osoby zaczynając później mają ciężej podbudować tą szybkość, a potem następnie wytrzymałość?kkkrzysiek pisze:Miałeś wyrobioną szybkość
10km w 33.59 na 50km tygodniowo-komentarze
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13600
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Rolli, ale tu chyba nikt (ja nie widzę przynajmniej) nie pomiata ostatnim trenerem. Raczej można zauważyć próbę namówienia kolegi do powrotu do klubu (nie wiem czy na MD, czy może coś lekko dłuższego, ale jednak bieżnia). Jak wróci i trochę pokręci się na bieżni, to nawet chcąc wyjść na ulicę zacznie od okolic 15:50/5km i 32/10km, a nie "próby" na 34min/10km, co dla części z nas co prawda może i jest sufitem - ale dla niego to raczej próg na podłodze
biegam ultra i w górach
To prawda nie wiem jak to wyglądało , ale jeszcze raz powtórzę jak uważam : dla juniora który biega od dziecka to jak najbardziej kilometraż rzędu 100 km , ale nie dla osoby nawet mega zdolnej która praktycznie zaczęła co dopiero biegać , bo rok biegania to żaden staż , na pewno nie taki aby wejść w takie objętości .Podpisuje się pod tym co pisze Marek.
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1957
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To może być tak, że trener dorzuca zawodnika z rocznym stażem do grupy bardziej doświadczonych biegaczy, żeby z nimi ćwiczył, obiegał na większych tempach, obciążeniach itp. Ale to zawodnik powinien dać informację zwrotną do trenera, że coś jest nie tak i że jest przemęczony, trening jest za mocny itp.sebastian899 pisze:To prawda nie wiem jak to wyglądało , ale jeszcze raz powtórzę jak uważam : dla juniora który biega od dziecka to jak najbardziej kilometraż rzędu 100 km , ale nie dla osoby nawet mega zdolnej która praktycznie zaczęła co dopiero biegać , bo rok biegania to żaden staż , na pewno nie taki aby wejść w takie objętości .Podpisuje się pod tym co pisze Marek.
I ten element zawodzi przez brak doświadczenia, no bo co: ja nie dam rady? Przecież trener kazał. Musi mieć rację.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13600
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
Nigdzie nie doczytałem nic o "roku stażu"sebastian899 pisze:To prawda nie wiem jak to wyglądało , ale jeszcze raz powtórzę jak uważam : dla juniora który biega od dziecka to jak najbardziej kilometraż rzędu 100 km , ale nie dla osoby nawet mega zdolnej która praktycznie zaczęła co dopiero biegać , bo rok biegania to żaden staż , na pewno nie taki aby wejść w takie objętości .
Zadko kiedy przyczyna kontuzji jest ilość obciążenia, tylko rodzaj i jednostronność tych obciążeń.
A tak to 100km jest ledwie 7-8 godzin treningu (oczywiście dochodzi trening uzupełniający) To ja robiłem mając 10 lat więcej. Wiec bez przesady. Standardem w wyczynie jest w tym wieku 160.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13600
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
Fakt. To jest problem u dzieciaków zamkniętych i tam gdzie jest większa grupa. Tu jest trener odpowiedzialny za "ciągniecie z nosa tych informacji". Jednak temat bardzo skomplikowany.sultangurde pisze:To może być tak, że trener dorzuca zawodnika z rocznym stażem do grupy bardziej doświadczonych biegaczy, żeby z nimi ćwiczył, obiegał na większych tempach, obciążeniach itp. Ale to zawodnik powinien dać informację zwrotną do trenera, że coś jest nie tak i że jest przemęczony, trening jest za mocny itp.sebastian899 pisze:To prawda nie wiem jak to wyglądało , ale jeszcze raz powtórzę jak uważam : dla juniora który biega od dziecka to jak najbardziej kilometraż rzędu 100 km , ale nie dla osoby nawet mega zdolnej która praktycznie zaczęła co dopiero biegać , bo rok biegania to żaden staż , na pewno nie taki aby wejść w takie objętości .Podpisuje się pod tym co pisze Marek.
I ten element zawodzi przez brak doświadczenia, no bo co: ja nie dam rady? Przecież trener kazał. Musi mieć rację.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 7
- Rejestracja: 20 maja 2019, 14:45
- Życiówka na 10k: 34:19
- Życiówka w maratonie: brak
Rozwinęła się całkiem spora dyskusja z tego co widzę, więc do paru kwestii się odniosę.
Oczywiście koncepcja powrót do klubu, aby znowu biegać na bieżni zrodziła się w mojej głowie już dawno i jak najbardziej rozumiem, że właśnie to mi doradzacie. Odpowiadając szczerze, przyznam jednak że wciąż nie czuję się potrzeby powrotu. Po przerwie nadal mam obciążoną psychikę widmem nawracających kontuzji, które w tragiczny sposób wybijały mnie z rytmu i odbierały wszelką radość. Potrzebuje czasu, żeby znów poczuć ten zew rywalizacji, dlatego narazie biegam sobie for fun stawiając sobie luźne cele takie jak ten bieg na 10 km.
Nawiązując do przyczyn kontuzji. Otóż jeszcze przed tym jak zacząłem biegać i grałem w piłkę nożną należałem do "szklanych" zawodników. Nie wchodząc w szczegóły tłumaczono mi, że niestety mam genetyczne uwarunkowania do bycia kontuzjo-podatnym zawodnikiem. Absolutnie nie mam nic za złe trenerowi, który mnie przejął. Faktem jest, że w większości to była moja wina, wynikająca z braku doświadczenia. Tak jak napisał Roli, zaszło zjawisko doboru naturalnego i po prostu moje ciało nie było przystosowane do tak intensywnych treningów. Długo nie mogłem się z tym pogodzić raz po raz wracając i od razu łapiąc następną kontuzję. To doprowadziło do ogromnego podupadnięcia psychicznego i trwale zabiło wszelką radość z biegania. Moja psychika mówiąc szczerze też bardzo przeszkadza w byciu biegaczem. Za dużo myślę, analizuję, kombinuję, zamiast po prostu robić swoje i trenować. To wszystko złożyło się na to, że dzisiaj na prawdę wolę pójść w las pobiegać dla siebie i wystartować w nieważnych zawodach na dychę które faktycznie nic nie znaczą, ale to właśnie w nich znajduję "fun" z tego wszystkiego. Roli wspominałeś, także o dużych ambicjach, motywacji i pracy. Przyznaję się bez bicia, że ja bieganie zawsze mimo wszystko traktowałem jako suplement do mojego życia. Miałem o wiele inne podejście niż koledzy chociażby z kadry, którzy byli bardzo oddani treningom, dietą, nie odpuszczali treningów. Ja niestety nigdy takiej motywacji nie posiadałem.
Reasumując, zgadzam się ze wszystkim co piszecie i w żadnym wypadku nie rezygnuję ze startów na bieżni. Potrzebuję jedynie czasu, żeby wróciła pewność siebie i może jeszcze w nawet tym roku polecę jakąś bieżnie.
Dzięki za wszystkie cenne komentarze i rady, na prawdę doceniam
Oczywiście koncepcja powrót do klubu, aby znowu biegać na bieżni zrodziła się w mojej głowie już dawno i jak najbardziej rozumiem, że właśnie to mi doradzacie. Odpowiadając szczerze, przyznam jednak że wciąż nie czuję się potrzeby powrotu. Po przerwie nadal mam obciążoną psychikę widmem nawracających kontuzji, które w tragiczny sposób wybijały mnie z rytmu i odbierały wszelką radość. Potrzebuje czasu, żeby znów poczuć ten zew rywalizacji, dlatego narazie biegam sobie for fun stawiając sobie luźne cele takie jak ten bieg na 10 km.
Nawiązując do przyczyn kontuzji. Otóż jeszcze przed tym jak zacząłem biegać i grałem w piłkę nożną należałem do "szklanych" zawodników. Nie wchodząc w szczegóły tłumaczono mi, że niestety mam genetyczne uwarunkowania do bycia kontuzjo-podatnym zawodnikiem. Absolutnie nie mam nic za złe trenerowi, który mnie przejął. Faktem jest, że w większości to była moja wina, wynikająca z braku doświadczenia. Tak jak napisał Roli, zaszło zjawisko doboru naturalnego i po prostu moje ciało nie było przystosowane do tak intensywnych treningów. Długo nie mogłem się z tym pogodzić raz po raz wracając i od razu łapiąc następną kontuzję. To doprowadziło do ogromnego podupadnięcia psychicznego i trwale zabiło wszelką radość z biegania. Moja psychika mówiąc szczerze też bardzo przeszkadza w byciu biegaczem. Za dużo myślę, analizuję, kombinuję, zamiast po prostu robić swoje i trenować. To wszystko złożyło się na to, że dzisiaj na prawdę wolę pójść w las pobiegać dla siebie i wystartować w nieważnych zawodach na dychę które faktycznie nic nie znaczą, ale to właśnie w nich znajduję "fun" z tego wszystkiego. Roli wspominałeś, także o dużych ambicjach, motywacji i pracy. Przyznaję się bez bicia, że ja bieganie zawsze mimo wszystko traktowałem jako suplement do mojego życia. Miałem o wiele inne podejście niż koledzy chociażby z kadry, którzy byli bardzo oddani treningom, dietą, nie odpuszczali treningów. Ja niestety nigdy takiej motywacji nie posiadałem.
Reasumując, zgadzam się ze wszystkim co piszecie i w żadnym wypadku nie rezygnuję ze startów na bieżni. Potrzebuję jedynie czasu, żeby wróciła pewność siebie i może jeszcze w nawet tym roku polecę jakąś bieżnie.
Dzięki za wszystkie cenne komentarze i rady, na prawdę doceniam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13600
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
Mam nadzieje, ze ze zdrowiem wszystko OK i dla tego biegałeś tak jak biegałeś. Musisz uważać żebyś tym samym tempem sie nie zamulił.