Logadin [komentarze]
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Czy ja wiem... Jeśli celem było 35:30 (3:33), to 1km w 3:25 i 2km w 3:33 (czyli w zasadzie w punkt) aż tak pozamiatać nie miały prawa. Jeśli tutaj nie było jakiegoś wybitnie słabego dnia, to prędzej bym poszukał przyczyn słabszej dyspozycji niż maskował problem błędnym początkiem. Pewnie, lekko za szybko było, ale to powinieneś (w mojej ocenie) odczuć na ostatnich kilkuset metrach (no może 2km), a nie na brak sił na 3km.
biegam ultra i w górach
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
Tam też możliwe, że był problem źle znakowanych km (Ci co lecieli do końca, mówili coś o dziwnych wskazaniach zegarków z ręcznego lapowania). Ale mi się wydaje, że to nie był ten dzień, a nawet ten okres. Coś czuję, że wiosna położyła się wraz z tą kontuzją nogi i pertypetiami, które się z nią ciągnęły. Później sam chciałem się po prostu oszukiwąć, że idzie to jakoś wybronić i cisnąć mimo wszystko (tutaj myślałem, o przypadku jak rok temu Lizbona -> Gdynia, jednak tam to faktycznie była dyspozycja dnia i warunki, nic coby dotykało zdrowia). Bez wiary startowałem i w Raszynie i tydz. później w Poznaniu - a to już gigantyczna czerwona lampka ostrzegawcza.
Czasem ciężko się przyznać, że po prostu nie ma z czego biec i nie jest się gotowym na czasy, które chce się osiągnąć. Mi się wydaje, że ja na wiosnę jednak nie byłem (w niedzielę jeszcze polecę na maxa 5km na Biegu SGH właściwie bez konkretnego planu, co ma być to będzie i tyle).
Czasem ciężko się przyznać, że po prostu nie ma z czego biec i nie jest się gotowym na czasy, które chce się osiągnąć. Mi się wydaje, że ja na wiosnę jednak nie byłem (w niedzielę jeszcze polecę na maxa 5km na Biegu SGH właściwie bez konkretnego planu, co ma być to będzie i tyle).
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Marek, zależy co Logadin miał na myśli pisząc "byłem zajechany fest". Bo jeden powie, że w takim wypadku spadek tempa do 3:40 to już zajechany, start spalony i właściwie nie ma sensu się tak mordować, skoro wyciśniesz czas o 60-90'' gorszy od zakładanego, inny, że dopiero spadek do 3:50 i gorzej. Dużo pewnie miała do powiedzenia głowa - to tylko dycha i blisko domu, więc łatwiej odpuścić niż połówkę, na którą jedziesz kilka godzin czy nawet dzień wcześniej.
Sam pocieszam się tym, że dobrze wychodzi mi co któryś start, więc jak ostatnie 4 były średnio udane to może wypali w piątym?
Sam pocieszam się tym, że dobrze wychodzi mi co któryś start, więc jak ostatnie 4 były średnio udane to może wypali w piątym?
- ulkos
- Wyga
- Posty: 90
- Rejestracja: 18 gru 2012, 22:05
- Życiówka na 10k: 38:47
- Życiówka w maratonie: 3:21:20
Może jesteś typem startowym tak jak ja U mnie zawsze najlepsze wyniki na ostatnich zawodach w cyklu półrocznym gdzie już na nic nie liczyłem. Dodam że nawet próbowałem na pierwszych zrobić start docelowy i niestety lipa. Na treningu nie potrafię tyle z siebie wykrzesać. Oczywiście też bez przesady ale tak ze 3-4x pobiec mocno zawody ale nie na maxa, wiesz na co cię stać i wtedy nie przestrzelisz z tempem na najważniejszych zawodach.
Prawdziwy trening zaczyna się w momencie gdy chcesz przestać.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
krzysiek - zajechany byłem na tyle, że byłem zmuszony zwolnić na tyle, że wartość wypadłaby powyżej 3'38-40min/km, a to już mnie nie satysfakcjonowało + dodatkowo ten problem z toaletą siedział nonstop gdzieś z tyłu głowy. Gdyby nie on bym zapewne bieg dokończył z kolegami, któzy walczyli o łamanie 39min by to z nimi 'przetruchtać'.
ulkos - właśnie tutaj u mnie chyba tak nie jest. Na treningach 90-95% zadań wykonuję. Takie które musiałem odpuścić/zmienić to w przeciągu ostatnich 3 lat miałem 4-5.
Ogólnie okres wiosenny będę musiał przemyśleć, trochę zapewne za późno zacząłem (rok do roku o półtora miesiąca później, a start docelowy był w tym samym terminie właściwie). Do tego wydaje mi się, że zaczyna brakować mi 'szybkości' na krótszych dystansach, co też nie ułatwia głowie.
Na razie już nic biegowo docelowego nie mam, więc względny spokój, lato czas ultra, na kolejną weryfikację treningów przyjdzie czas na jesieni. Na Berlin już założenia czasowe są i zobaczymy co z tego się zrobi.
ulkos - właśnie tutaj u mnie chyba tak nie jest. Na treningach 90-95% zadań wykonuję. Takie które musiałem odpuścić/zmienić to w przeciągu ostatnich 3 lat miałem 4-5.
Ogólnie okres wiosenny będę musiał przemyśleć, trochę zapewne za późno zacząłem (rok do roku o półtora miesiąca później, a start docelowy był w tym samym terminie właściwie). Do tego wydaje mi się, że zaczyna brakować mi 'szybkości' na krótszych dystansach, co też nie ułatwia głowie.
Na razie już nic biegowo docelowego nie mam, więc względny spokój, lato czas ultra, na kolejną weryfikację treningów przyjdzie czas na jesieni. Na Berlin już założenia czasowe są i zobaczymy co z tego się zrobi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Ale to niczego nie zmienia. Sorry, ale my mówimy o przestrzeleniu tempa na 1km ledwie o 8 (?) sekund - generalnie większość zawodników (zawodowców czy amatorów) biegnie 1km szybciej, to absolutnie nie powinno mieć wpływu na te pierwsze kilka km - zwalniasz do prędkości docelowej i nic się nie dzieje. Jeśli jesteś dobrze przygotowany, to co najwyżej "Cię lekko braknie" na ostatnim kilometrze-dwóch, a nie zjazd do zajezdni po 3km.kkkrzysiek pisze:Marek, zależy co Logadin miał na myśli pisząc "byłem zajechany fest". Bo jeden powie, że w takim wypadku spadek tempa do 3:40 to już zajechany, start spalony i właściwie nie ma sensu się tak mordować, skoro wyciśniesz czas o 60-90'' gorszy od zakładanego, inny, że dopiero spadek do 3:50 i gorzej. Dużo pewnie miała do powiedzenia głowa - to tylko dycha i blisko domu, więc łatwiej odpuścić niż połówkę, na którą jedziesz kilka godzin czy nawet dzień wcześniej.
Sam pocieszam się tym, że dobrze wychodzi mi co któryś start, więc jak ostatnie 4 były średnio udane to może wypali w piątym?
Tutaj niestety raczej Logadin się dobrze zdiagnozował, trzeba odpocząć i spiąć poślady na resztę roku.
biegam ultra i w górach
Problem jest taki i to nie tylko w tym przypadku a wiekszosci Was tutaj piszących swoje blogi treningowe że co roku chcecie się poprawiać od 10 do M , a moim zdaniem tak trochę się nie da, chcecie zjeść ciastko i mieć ciastko. Nastawcie się w sezonie na konkretny dystans w danym sezonie i typowo tak trenujcie, a nie próbujecie byka za rogi chycic, niestety tak to wygląda, tutaj kolega trenuje naprawdę solidnie trenuje ale poprawianie się z roku na rok na 3 dystansach jest .....
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Plan był 35.30-45. Biorąc tą drugą cyfrę jako mniej życzeniową daje przestrzelenie tempa już o 10 sekund a na dwóch kilometrach o 12 czyli otwarcie na 34.45 - dosyć mocno ale to tylko magia cyfr. Dla mnie to sporo i tyle, to może się przyczyniło a może i się nie przyczyniło. To działa trochę tak, jak nie masz wiary w siebie i jakieś kłopoty natury zdrowotnej to pierwsze pierdniecie Cię zmiata z trasy i od razu popadasz w rezygnację. Dlatego w takim przypadku trzeba być bardzo ostrożnym i biegać defensywnie bo morale można też zbudować w czasie startu kiedy mimo braku wiary ze zdumieniem zauważa się, ze idzie i to niesie czasem. To dokładnie odwrotna sytuacja przestrzelonego startu gdy się ma wielką wiarę we własne możliwości i się ją traci wraz z utratą sił. Ale jak się tej wiary nie ma to naprawdę niewiele potrzeba by sobie darować i przestrzelony start na pewno nie pomaga. Nie śledziłem za bardzo ostatnio bloga Krystiana i nie wiedziałem, że od jesieni chce się aż tak poprawić na 10km stąd otwarcie po 3.25 nieco mnie zdumiało.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
Sebastian - ale chcąc się poprawić na maratonie, to jednak w pewnym momencie stajesz przy takim problemie jak ja. Brak rezerwy z czasów krótszych. W głowie to mega wielkie spososzenie sieje. Chcąc nie chcąc poprawiając maraton na następny sezon trzeba poprawić i resztę
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
Mihumor - na bank mam teraz problem z głową. A wiadomo, że przy bieganiu pod 'kurek' to ona rohi robotę. Coś wmowiłem sobie, że biegam za wolno i że brakuje wytrzymałości tempowej i niesamowicie ciężko z tym walczyć.
BTW jak zdrowie teraz?
BTW jak zdrowie teraz?
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Może powinieneś nie wyznaczać sobie przesadnie wyśrubowanych celów i powalczyć o nawet drobne poprawianie życiówek. Potrenować trochę spokojnie i cierpliwie, cieszyć się takimi sukcesami. Kiedyś i tak to nadejdzie a może już nadeszło, że każde poprawienie wyniku będzie bardzo trudne i często też niezależne w pełni od nas bo będziemy na takie wyniki na styk biegowa ale warunki, ale zdrowie itp. Każdy dochodzi w końcu do takiego miejsca, że droga dalej jest już bardzo trudna i mozolna a do tego niekoniecznie ewidentna i samo mocniejsze napieranie często nie pomaga bo zdrowie, głowa, życie. Nic tak nie cieszy i nie zdumiewa jak życiówka pobiegania z kłopotów i z lamerskiego treningu. A czasem zdrowie czy życie narzuca nam konieczność mniejszego zaangażowania i trzeba z tym jakoś żyć.
Ja powoli wracam do biegania. Prawie 5 miesięcy przerwy zrobiło jednak swoje i łatwo nie jest ani wejść na obciążenia ani je przyjąć. Trzeba czasu i cierpliwości. Dziś mam jeszcze rezonans kontrolny i w zależności od wyniku trzeba będzie określić granice co mogę robić. Niestety u mnie termin gwarancji dawno już minął. Marzy mi się coś pobiegać na jesieni ale to wszystko na razie bardzo niepewne.
Ja powoli wracam do biegania. Prawie 5 miesięcy przerwy zrobiło jednak swoje i łatwo nie jest ani wejść na obciążenia ani je przyjąć. Trzeba czasu i cierpliwości. Dziś mam jeszcze rezonans kontrolny i w zależności od wyniku trzeba będzie określić granice co mogę robić. Niestety u mnie termin gwarancji dawno już minął. Marzy mi się coś pobiegać na jesieni ale to wszystko na razie bardzo niepewne.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Ty Logadin miałeś chyba jakieś bardzo krótkie te przygotowania? Wróciłeś z roztrenowania dopiero w styczniu, czasu do wiosennych startów nie było wiele, więc to też dodawało ryzyka, że misterny plan się rozsypie, bo był "na styk". Biorąc pod uwagę to jak i problemy zdrowotne to i tak zrobiłeś dobrą dyspozycję!
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
mihumor - "Może powinieneś nie wyznaczać sobie przesadnie wyśrubowanych celów" ale tutaj mi się wydaje, że nie jest to jakoś mega wyśróbowane jeszcze. Jest ciężkie to na bank, a czasem i bardzo. Jestem jeszcze w miejscu, gdzie świadomie wybieram mocniejszy cel z dużo większą dozą prawdopodobieństwa porażki. Wiem też, że dużo lepiej idzie trenowanie pod maraton toteż te porażki na wolniejszych dystansach jeszcze tak nie niszczą psychicznie.
Wiem też że w końcu wpadnie rok z brakiem progresu, a może i dłużej. Na razie w stosunku rok do roku jeszcze idzie, więc póki idzie cisnę (zresztą jak nie bęzie szło to wątpię bym przestał ale to się okaże kiedy ten moment nieuchronnie nadejdzie). Wiosna poszła w piach, trudno nie pierwsza (toż ja przez 3 lata z 45 na 43min na dychę schodziłem jeszcze parę lat temu :D) i na bank nie ostatnia. Ważne by dalej w środku się po prostu chciało
No u Ciebie taka przerwa to już kosmos jest. Jesteś jakoś tak +/- określić jak mocno się cofnęło? Najważniejsze jest by zdrowie było, więc trzymam kciuki przede wszystkim za to!
sebbor - yup to prawda. Zacząłem pierwsze truchtanie 11 stycznia (ostatnie przed przerwą, a raczej jakakolwiek aktywność fizyczna była 27 grudnia), bieg był 17 marca. To mogło mieć wpływ i po prostu nie zdążyłem. Noga też zrobiła swoje - a raczej ja, bo czułem że idzie pospinane wszystko coraz mocniej, wystarczyło pewnie rolować i robić rozgrzewki, a tak dupa na własne życzenie. Co jednak nie zmienia faktu, że porażka była fest Jednak i tak zawsze lepiej mi się startuje na jesieni dodatkowo po letnich objętościach i treningu mentalnym na ultra, więc będziemy cisnąć dalej
Wiem też że w końcu wpadnie rok z brakiem progresu, a może i dłużej. Na razie w stosunku rok do roku jeszcze idzie, więc póki idzie cisnę (zresztą jak nie bęzie szło to wątpię bym przestał ale to się okaże kiedy ten moment nieuchronnie nadejdzie). Wiosna poszła w piach, trudno nie pierwsza (toż ja przez 3 lata z 45 na 43min na dychę schodziłem jeszcze parę lat temu :D) i na bank nie ostatnia. Ważne by dalej w środku się po prostu chciało
No u Ciebie taka przerwa to już kosmos jest. Jesteś jakoś tak +/- określić jak mocno się cofnęło? Najważniejsze jest by zdrowie było, więc trzymam kciuki przede wszystkim za to!
sebbor - yup to prawda. Zacząłem pierwsze truchtanie 11 stycznia (ostatnie przed przerwą, a raczej jakakolwiek aktywność fizyczna była 27 grudnia), bieg był 17 marca. To mogło mieć wpływ i po prostu nie zdążyłem. Noga też zrobiła swoje - a raczej ja, bo czułem że idzie pospinane wszystko coraz mocniej, wystarczyło pewnie rolować i robić rozgrzewki, a tak dupa na własne życzenie. Co jednak nie zmienia faktu, że porażka była fest Jednak i tak zawsze lepiej mi się startuje na jesieni dodatkowo po letnich objętościach i treningu mentalnym na ultra, więc będziemy cisnąć dalej
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Trudno mi określić precyzyjnie ten regres. Do normalnego biegania tema BS doszedłem bardzo szybko. Początkowo było 5.20, za chwile 5,00 a potem 4,40. To nie wymagało wiele i weszło jak biegałem bardzo mało i bardzo rzadko bo powoli się wdrażałem i było też sporo niespodziewanych kłopotów z nogami i ze zdrowiem. Ale to weszło jakby samo. BSy sobie wiec biegam jakbym był w dobrej formie ale powyżej tego nie istnieję, nie mam żadnych zakresów i żadnej wytrzymałości tempowej na żadnym poziomie powyżej 1 zakresu. Biegnę powiedzmy II zakres i wchodzi mi tempo 4.05, wydaje mi się, ze to jest mega wolno, spokojnie i na pełnej kontroli. Po 15 minutach nie mam siły i to nie jest żaden wjazd w III zakres, dalej mam wrażenie, ze biegnę bardzo spokojnie, oddech pod kontrolą ale zupełnie nie mam mocy, organizm to ciągnie dalej na granicy odmowy. Wysoce niekomfortowe bo mam wrażenie, ze nie jestem w stanie w ogóle się wkręcić w jakąś intensywność. Ale regularnie i więcej biegam dopiero 3 tydzień (po 50-60 tygodniowo), w marcu jak zaczynałem zrobiłem 65km przez miesiąc wiec jak to mówią z gówna bata nie ukręcisz. Na papierze takie 8km ciąghłego co zrobiłem po przerwie po 4.05 wygląda nieźle ale w w odczuciach zupełnie do dupy, w nogach i głowie piach, to nie żaden ciągły tylko masochistyczna granica możliwości. Czyli generalnie raczej słaby jestem choć mogło być i gorzej myślę. Powoli może zatrybię, na razie to o tyle fajne, że nic nie muszę, nie muszę robić planowych jednostek, nie muszę ich zamykać, mogę olewać tempa i założenia bo ich nie mam. Ale człowiek ma coś takiego z lat za paznokciami, że choć umiera biegnąc taki trening co i tak nic nie znaczy i jest w zasadzie po nic to i tak napiera i walczy z tym cholernym stoperem. Popierdolony jestem zdrowo.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
I jednak na sobotę wygrała opcja walki do upadłego na Monte Kazura http://montekazura.pl/de-luxe-regulamin/
Zatem pewnie niedzielny trening się zmieni, chyba, że nogi będą podawały.
Zatem pewnie niedzielny trening się zmieni, chyba, że nogi będą podawały.