Od jakiegoś czasu mam spiętą górną część mm okołołopatkowych. Do pracy noszę piłeczkę fizjoterapeutyczną i co trochę muszę je rozluźniać, bo chwilami aż mdli z tego napięcia. Z fantazji treningowej na środę wyszła więc pragmatyka i wzmacnianie mm przeciwnych.
10’ elektryk
Rolowanie piłeczką mm piersiowych i wokół łopatek. Spociłam się przy tym z wrażenia. Rozciąganie łopatek.
Mm klatki piersiowej: wyciskanie hantli na ławce – w drop secie, przy czym zamiast zmniejszania ciężarów zmniejszałam kąt nachylenia ławeczki (od dużego nachylenia do płaskiej). Im bardziej płasko – tym łatwiej. 4 serie po 10 p. Znów rozluźnianie łopatek.
Brzuch: zdechły robalek 3x30
set: 4x
Biceps: hantle 10 powt. 2x5/7/7/7kg
Triceps: ściąganie linek z obciążeniem 12x20kg.
I… rozluźnianie łopatek.
W poniedziałek rano, po słabym weekendzie złamałam się i wykupiłam receptę. A wczoraj wychodząc z pracy swobodnie zbiegłam po schodach z trzeciego piętra, bez poczucia rozchwianych kolan i niestabilnego stawu skokowego.
W grupie Ath.Dev. powiedziano mi, że jeśli nie oryginalne TRXy, to: - nie ma co przepłacać, najtańsze z Lidla się nadadzą; – albo: nie ma co ryzykować, bo najtańsze to się psują, puszczają klamry, lepiej kupić sprawdzonej marki, to zakup na lata; - Thorn+, tylko Thorn+!. Już mam , jakie ładne, wyglądają solidnie! Teraz tylko, żeby brama się nie przewróciła.
rubin - SOG-U 2019 < 24h
Moderator: infernal
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
10.01 – tylko gimnastyka.
11.01 – siłownia, trening 1B Ath.Dev. Wypróbowałam nowe taśmy ThornFit. Sprawdzają się tak samo jak TRX, materiały, uchwyty, szwy, zapięcia wyglądają równie solidnie.
12.01 – 1h 40’ - za dużo powiedziane, że wycieczka biegowa; raczej polny marszobieg.
13.01 – gimnastyka i trochę nieudolnych prób naśladowania niektórych figur animal flow, dobrze, że nikt nie widział. No cóż, giętka nie jestem ale to jest tak piękne, że poćwiczę od czasu do czasu.
14.01 – siłownia, trening 1A Ath.Dev.; po niedzielnych animalsowych wygibasach bolą mięśnie nóg; Ciągle dokuczają górne mm pleców, napięcie dochodzi do szyi.
Lekarstwa z jednej strony trochę ułatwiły życie, tyle że fatalnie po nich puchnę i nie… trawię. W poniedziałek na pół dnia opchałam się po korek zjadając na śniadanie jedną malutką bułeczkę z odrobiną awokado. Nie mogę jeść, a co dzień kg więcej. Pierdzielę to.
Trening na siłowni zaczyna wchodzić w miarę gładko – nie chodzi mi o ciężary, do niektórych ćwiczeń są znacznie mniejsze niż przed przerwą, ale o utrzymywanie pozycji. Na początku trochę się nawet krępowałam, bo większa część treningu to różne aktywacje, mobilizacje z piłeczką, rolką, gumami i tylko ostatnie 30 minut to trening właściwy. Ale jak sobie tak popatrzałam na niektóre karki gibające się jak wańka-wstańka podczas ćwiczenia bicepsów to… mi przeszło;)
11.01 – siłownia, trening 1B Ath.Dev. Wypróbowałam nowe taśmy ThornFit. Sprawdzają się tak samo jak TRX, materiały, uchwyty, szwy, zapięcia wyglądają równie solidnie.
12.01 – 1h 40’ - za dużo powiedziane, że wycieczka biegowa; raczej polny marszobieg.
13.01 – gimnastyka i trochę nieudolnych prób naśladowania niektórych figur animal flow, dobrze, że nikt nie widział. No cóż, giętka nie jestem ale to jest tak piękne, że poćwiczę od czasu do czasu.
14.01 – siłownia, trening 1A Ath.Dev.; po niedzielnych animalsowych wygibasach bolą mięśnie nóg; Ciągle dokuczają górne mm pleców, napięcie dochodzi do szyi.
Lekarstwa z jednej strony trochę ułatwiły życie, tyle że fatalnie po nich puchnę i nie… trawię. W poniedziałek na pół dnia opchałam się po korek zjadając na śniadanie jedną malutką bułeczkę z odrobiną awokado. Nie mogę jeść, a co dzień kg więcej. Pierdzielę to.
Trening na siłowni zaczyna wchodzić w miarę gładko – nie chodzi mi o ciężary, do niektórych ćwiczeń są znacznie mniejsze niż przed przerwą, ale o utrzymywanie pozycji. Na początku trochę się nawet krępowałam, bo większa część treningu to różne aktywacje, mobilizacje z piłeczką, rolką, gumami i tylko ostatnie 30 minut to trening właściwy. Ale jak sobie tak popatrzałam na niektóre karki gibające się jak wańka-wstańka podczas ćwiczenia bicepsów to… mi przeszło;)
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wyciąg z masowo prowadzonych mini-rozmówek w biurze zawodów. W ciągu kilku godzin wydaliśmy ~1350 numerów startowych. Jako osoba odpowiedzialna za organizację pracy biura, przerejestrowywanie zawodników i panowanie nad sytuacjami "trudnymi" nie nudziłam się, oj nie :
- Czy mogę dzisiaj jeszcze przepisać pakiet?
- Tak. Ale musi się stawić osoba, która rezygnuje.
- Ale jej nie ma.
- A więc przykro mi, nie można. Musimy mieć potwierdzenie, że ta osoba faktycznie rezygnuje.
- Ale ona na pewno rezygnuje
- To mail chociaż z upoważnieniem, MMS, Messenger - potwierdzenie danych, zdjęcie dokumentu może wysłać do ciebie, my chcemy tylko do wglądu.
- Nie wyśle danych, chroni je…
- I słusznie, ale my nie możemy przepisać pakietu.
- Ale ja chciałem biec…
- To proszę się zapisać, stanowisko 2, tam jest kasa
- Ale dziś 80 aż zeta…, no ludzie, zlitujcie się…
***********
- Czy mogę przepisać pakiet? (godz. 14:30, za 20’ zamykamy biuro zawodów, 15:30 start)
- Na kogo?
- No nieeee, to na mnie, kumpel by przepisał
- Dawaj kumpla, podpisze upoważnienie
- Ale go nie ma, właśnie dlatego chcę przepisać, proste chyba, co…?
*************
- słuchajcie jest taka sprawa, kumpel jedzie, ale korki, rozumiecie, no chyba nie zdąży, kurde, no, a mógłby ktoś z was zanieść mu numer na start, on będzie w takiej żółtej koszulce z napise....
- panie....
********
- A czy ja mogę pakiet za koleżankę?
- a ma pani upoważnienie?
-
***
<15:20>
- Mogę się jeszcze zapisać?
****
- nie ma mnie na liście startowej
- sprawdzał pan dokładnie, może jakaś literówka w nazwisku
- całą listę przeleciałem
- a kiedy się pan zapisywał
- dopiero chciałem
***
- czołem, chciałbym przepisać numer
***
- Nie mogę się znaleźć na liście startowej
- A kiedy się pan zapisywał
- A wtedy <data>
- <szukamy, no nie ma>
- A jak się pan zapisywał – imię, nazwisko
- Jako anonim
***
- Dzień dobry, mam taką wyjątkową prośbę, bo koleżanka zachorowała i nie może przyjechać, a tutaj jest tak miło – to ja bardzo chciałabym poprosić o umożliwienie mi przepisania numeru
- Ma Pani upoważnienie?
- No nie mam, ale koleżanka na pewno… proszę poczekać, ja zaraz do niej zadzwonię i ona potwierdzi :uuusmiech:
- Czy mogę dzisiaj jeszcze przepisać pakiet?
- Tak. Ale musi się stawić osoba, która rezygnuje.
- Ale jej nie ma.
- A więc przykro mi, nie można. Musimy mieć potwierdzenie, że ta osoba faktycznie rezygnuje.
- Ale ona na pewno rezygnuje
- To mail chociaż z upoważnieniem, MMS, Messenger - potwierdzenie danych, zdjęcie dokumentu może wysłać do ciebie, my chcemy tylko do wglądu.
- Nie wyśle danych, chroni je…
- I słusznie, ale my nie możemy przepisać pakietu.
- Ale ja chciałem biec…
- To proszę się zapisać, stanowisko 2, tam jest kasa
- Ale dziś 80 aż zeta…, no ludzie, zlitujcie się…
***********
- Czy mogę przepisać pakiet? (godz. 14:30, za 20’ zamykamy biuro zawodów, 15:30 start)
- Na kogo?
- No nieeee, to na mnie, kumpel by przepisał
- Dawaj kumpla, podpisze upoważnienie
- Ale go nie ma, właśnie dlatego chcę przepisać, proste chyba, co…?
*************
- słuchajcie jest taka sprawa, kumpel jedzie, ale korki, rozumiecie, no chyba nie zdąży, kurde, no, a mógłby ktoś z was zanieść mu numer na start, on będzie w takiej żółtej koszulce z napise....
- panie....
********
- A czy ja mogę pakiet za koleżankę?
- a ma pani upoważnienie?
-
***
<15:20>
- Mogę się jeszcze zapisać?
****
- nie ma mnie na liście startowej
- sprawdzał pan dokładnie, może jakaś literówka w nazwisku
- całą listę przeleciałem
- a kiedy się pan zapisywał
- dopiero chciałem
***
- czołem, chciałbym przepisać numer
***
- Nie mogę się znaleźć na liście startowej
- A kiedy się pan zapisywał
- A wtedy <data>
- <szukamy, no nie ma>
- A jak się pan zapisywał – imię, nazwisko
- Jako anonim
***
- Dzień dobry, mam taką wyjątkową prośbę, bo koleżanka zachorowała i nie może przyjechać, a tutaj jest tak miło – to ja bardzo chciałabym poprosić o umożliwienie mi przepisania numeru
- Ma Pani upoważnienie?
- No nie mam, ale koleżanka na pewno… proszę poczekać, ja zaraz do niej zadzwonię i ona potwierdzi :uuusmiech:
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie jest ze mną tak źle, żeby nie mogło być gorzej, więc prewencyjnie wydaję tysiące na rezonanse, lekarzy, osteopatów i inne podobne. Ciekawa zależność – prawie każdy spec z NFZetu twierdzi, że „Ten problem to nie jego kompetencja” i następuje tzw. zlewka. Natomiast jest dokładnie odwrotnie, jeśli wizyty są „płatne” A! I okazuje się, że w najbliższym czasie takowych (płatnych) będzie trzeba co najmniej kilka.
Wreszcie, po kilku miesiącach łykania i zwiększania dawek hormonu TSH zaczęło mieścić się w granicach normy. Waga przystopowała. Od lata ubiegłego roku nie mogłam sobie z nią poradzić. Ograniczałam jedzenie, pilnowałam jakości, piłam ile trzeba. I tyłam, puchłam. Jeśli nie zacznę teraz chudnąć (ja naprawdę jadam przeciętnie ~1500 kcal dziennie) to sobie normalnie palnę w łeb.
Ale... od kilku tygodni czuję się naprawdę lepiej. Endokrynolog, reumatolog i osteopata jednomyślnie wykopują mnie na ścieżki biegowe i siłownię, byle z umiarem.
......
A więc wiosna na Jurze. Na razie muszę się roztruchtać, prawie codziennie wychodzę na kilka lekutkich km. W weekendy jeżdżę w teren na dłużej – ale tam póki co są to jeszcze marszobiegi. Jura, zwłaszcza ta poza szlakami niezmiennie jest dzika i przepiękna, ładuje mnie ! Ostatnio 18 km w 2,5 godziny w takich oto okolicznościach:
Wreszcie, po kilku miesiącach łykania i zwiększania dawek hormonu TSH zaczęło mieścić się w granicach normy. Waga przystopowała. Od lata ubiegłego roku nie mogłam sobie z nią poradzić. Ograniczałam jedzenie, pilnowałam jakości, piłam ile trzeba. I tyłam, puchłam. Jeśli nie zacznę teraz chudnąć (ja naprawdę jadam przeciętnie ~1500 kcal dziennie) to sobie normalnie palnę w łeb.
Ale... od kilku tygodni czuję się naprawdę lepiej. Endokrynolog, reumatolog i osteopata jednomyślnie wykopują mnie na ścieżki biegowe i siłownię, byle z umiarem.
......
A więc wiosna na Jurze. Na razie muszę się roztruchtać, prawie codziennie wychodzę na kilka lekutkich km. W weekendy jeżdżę w teren na dłużej – ale tam póki co są to jeszcze marszobiegi. Jura, zwłaszcza ta poza szlakami niezmiennie jest dzika i przepiękna, ładuje mnie ! Ostatnio 18 km w 2,5 godziny w takich oto okolicznościach:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kilo pięćdziesiąt w dół. Uff, ruszyło. Nie czekając na kolejne badania poeksperymentowałam trochę z dietą. Przy niedoczynności tarczycy zdarzają się problemy z IO i to ogromnie rzutuje na metabolizm, może to jest moja recepta.
W powrocie do treningu zmieniło się o tyle, że teraz jestem w stanie już cokolwiek planować. Powolutku, wolniej niż bym chciała, zwiększam objętość, patrząc na razie nie na kilometry a na czas, wczoraj włączyłam przebieżki.
12.04 – 30’ trucht; 13.04 – 40’ trucht; 14.04 – wolne; 15.04 – 40’ trucht; 16.05 – wolne; 17.04 – 45’ trucht; 18-19.04 – wolne; 20.04 – 1h30’ marszobieg po jurze; 21.04 – wolne; 22.04 – 2 h marszobieg, jura; 23.04 – 30’ trucht; 24.04 – 30’ trucht; 25.04 – 30’ trucht + 4 x przeb.
Mimo wielkich chęci na pewno nie wystartuję w tym roku w SOGu, takie planowanie byłoby nieodpowiedzialne. Nie wiem, czy w ogóle w tym roku będzie jakiś start. Jak się rozbiegam, z kolegami zmontujemy sobie własna imprezę biegową, może nocną, a na pewno po Jurze. SOG będzie w 2020 r. Poniżej 24h.
Jurajski obrazek:
W powrocie do treningu zmieniło się o tyle, że teraz jestem w stanie już cokolwiek planować. Powolutku, wolniej niż bym chciała, zwiększam objętość, patrząc na razie nie na kilometry a na czas, wczoraj włączyłam przebieżki.
12.04 – 30’ trucht; 13.04 – 40’ trucht; 14.04 – wolne; 15.04 – 40’ trucht; 16.05 – wolne; 17.04 – 45’ trucht; 18-19.04 – wolne; 20.04 – 1h30’ marszobieg po jurze; 21.04 – wolne; 22.04 – 2 h marszobieg, jura; 23.04 – 30’ trucht; 24.04 – 30’ trucht; 25.04 – 30’ trucht + 4 x przeb.
Mimo wielkich chęci na pewno nie wystartuję w tym roku w SOGu, takie planowanie byłoby nieodpowiedzialne. Nie wiem, czy w ogóle w tym roku będzie jakiś start. Jak się rozbiegam, z kolegami zmontujemy sobie własna imprezę biegową, może nocną, a na pewno po Jurze. SOG będzie w 2020 r. Poniżej 24h.
Jurajski obrazek:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.