Bieganie a słodycze
- Arek Bielsko
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1004
- Rejestracja: 12 wrz 2005, 14:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Taki przykład:
dwie identyczne osoby, nawet razem trenują coś tam (tenis, siłka, cokolwiek), załóżmy nawet, że jedzą tak samo, ale... jeden jest księgowym i całe 8h siedzi na dupie, drugi jest magazynierem i całe 8h chodzi i coś przenosi...
niby to samo, a różnica dzienna może być nawet 1000kcal
dwie identyczne osoby, nawet razem trenują coś tam (tenis, siłka, cokolwiek), załóżmy nawet, że jedzą tak samo, ale... jeden jest księgowym i całe 8h siedzi na dupie, drugi jest magazynierem i całe 8h chodzi i coś przenosi...
niby to samo, a różnica dzienna może być nawet 1000kcal
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
- Arek Bielsko
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1004
- Rejestracja: 12 wrz 2005, 14:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Ogólnie to większość ma wyjeb...ne na to co żre,mpruchni pisze:...niektórzy mają większe skłonności do tycia, inni mniejsze, a inni ich nie mają. Co zresztą widać, jak się wyjdzie na ulicę i rozejrzy wokół.
no i ogólnie to ta większość ma jakigoś qwa pecha, bo to oczywiście przez złą genetykę i przez jakieś tajemnicze choroby, na które nie mają wpływu... tylko Ci szczupli (którzy przypadkiem trenują i trzymają michę) mają takie qwa szczęście, że akurat mają dobre geny i są zdrowi
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
-
- Wyga
- Posty: 110
- Rejestracja: 24 lip 2018, 19:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
O trzymaniu michy się na serio fajnie gada jeśli ma się zdrową tarczycę.
Przy zaburzeniach ta micha może prowadzić do niezłych frustracji. Zwłaszcza tych, którzy serio trenują i dbają o to co jedzą.
I jeszcze jedno: to nie jest tak, że każde 1000kcal jest takie samo. To z czego pochodzi energia jest ważne.
Jeśli ktoś ma wątpliwości to niech sobie zrobi eksperyment i przez 3 miesiące żywi się tylko cukrem (+suplementacja mikroelementów do woli). Ale tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. Potem dla odmiany 3 miesiące keto.
Wpieprzanie tabliczki czekolady (raczej nie chodzi o gorzką 95% tylko zwykłe ścierwo) co drugi dzień jeszcze chyba nigdy nikomu na dobre nie wyszło. Jak będzie deficyt to może dziś schudniesz. W zamian w przyszłości dorobić się możesz insulinoporności albo cukrzycy (a to finalnie też będzie miało wpływ na wagę).
Przy zaburzeniach ta micha może prowadzić do niezłych frustracji. Zwłaszcza tych, którzy serio trenują i dbają o to co jedzą.
I jeszcze jedno: to nie jest tak, że każde 1000kcal jest takie samo. To z czego pochodzi energia jest ważne.
Jeśli ktoś ma wątpliwości to niech sobie zrobi eksperyment i przez 3 miesiące żywi się tylko cukrem (+suplementacja mikroelementów do woli). Ale tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. Potem dla odmiany 3 miesiące keto.
Wpieprzanie tabliczki czekolady (raczej nie chodzi o gorzką 95% tylko zwykłe ścierwo) co drugi dzień jeszcze chyba nigdy nikomu na dobre nie wyszło. Jak będzie deficyt to może dziś schudniesz. W zamian w przyszłości dorobić się możesz insulinoporności albo cukrzycy (a to finalnie też będzie miało wpływ na wagę).
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
"Jeśli ktoś ma wątpliwości to niech sobie zrobi eksperyment i przez 3 miesiące żywi się tylko cukrem (+suplementacja mikroelementów do woli). Ale tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. Potem dla odmiany 3 miesiące keto"
Mogę taki przykład pociągnąć w drugą stronę....
Jeśli ktoś ma wątpliwości to niech sobie zrobi eksperyment i przez 3 miesiące żywi się tylko tłuszczem (+suplementacja mikroelementów do woli). Ale tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność, a później 3 miesiące high carb
Przegięcie w żadną ze stron nie będzie zdrowe. Nigdy.
Mogę taki przykład pociągnąć w drugą stronę....
Jeśli ktoś ma wątpliwości to niech sobie zrobi eksperyment i przez 3 miesiące żywi się tylko tłuszczem (+suplementacja mikroelementów do woli). Ale tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność, a później 3 miesiące high carb
Przegięcie w żadną ze stron nie będzie zdrowe. Nigdy.
-
- Wyga
- Posty: 110
- Rejestracja: 24 lip 2018, 19:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
może źle to chyba sformułowałem.
Zgadzam się, że każda skrajność jest zła - ale też zwracam uwagę, że jednak kaloria kalorii nie równa. Wpływ żarcia samego masła na organizm będzie inny niż samej glukozy. A oba raczej nie będą dobre.
Czekolada co drugi dzień nie mieści mi się w kategorii "zbilansowana dieta".
(choć z tych ekstremów to faktycznie keto wg mnie ma jakiś sens, ale nie zawsze i nie dla każdego. Potrafi przywrócić organizm na właściwe tory przy problemach hormonalnych)
Zgadzam się, że każda skrajność jest zła - ale też zwracam uwagę, że jednak kaloria kalorii nie równa. Wpływ żarcia samego masła na organizm będzie inny niż samej glukozy. A oba raczej nie będą dobre.
Czekolada co drugi dzień nie mieści mi się w kategorii "zbilansowana dieta".
(choć z tych ekstremów to faktycznie keto wg mnie ma jakiś sens, ale nie zawsze i nie dla każdego. Potrafi przywrócić organizm na właściwe tory przy problemach hormonalnych)
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czytałem kiedyś ciekawy tekst na temat nadwyżki kalorycznej. Rozpracowany był przykład nadwyżki 500kcal z węglowodanów i 500kcal z tłuszczy. Wychodziło, że kaloria kalorii nierówna bo węglowodany najpierw idą na zmagazynowanie glikogenu w mięśniach, pobudzają NEAT i dopiero to co zostanie jest odkładane w tłuszcze. Natomiast tłuszcze, poprostu idą w tłuszcze - tak w skrócie oczywiście. Taka ciekawostka potwierdzająca to o czym piszesz.
A wniosek z tego taki, że zamiast tabliczki czekolady lepiej zjeść 500g bananów, jabłek czy innych owoców
A wniosek z tego taki, że zamiast tabliczki czekolady lepiej zjeść 500g bananów, jabłek czy innych owoców
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13605
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
Uzywanie wulgaryzmów nie podnosi poziomu twojej wypowiedzi.kon pisze: Wpieprzanie tabliczki czekolady (raczej nie chodzi o gorzką 95% tylko zwykłe ścierwo) co drugi dzień jeszcze chyba nigdy nikomu na dobre nie wyszło. Jak będzie deficyt to może dziś schudniesz. W zamian w przyszłości dorobić się możesz insulinoporności albo cukrzycy (a to finalnie też będzie miało wpływ na wagę).
(pisze Rolli wkładając kolejny kawałek czekolady mlecznej do jamy ustnej przed dzisiejszym 30km)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 268
- Rejestracja: 09 paź 2012, 11:43
- Życiówka na 10k: 42:14
- Życiówka w maratonie: 3:28:34
Uważam, że do tego trzeba większej filozofii, niż tylko uciąć kalorie, żeby schudnąć i dodać, żeby przytyć.
Jest tak dużo składowych, że nie można w tak prosty sposób tego podsumować.
Sam długo szukałem, liczyłem, obserwowałem i moje wnioski są takie:
1. Większość ludzi za dużo je i jeśli chce schudnąć, ale nie na zasadzie diety 1000 kcal, tylko tak zdrowo, żeby zrzucić tłuszcz, a zachować lub rozbudować masę mięśniową musi się mocno wysilić i nie może oszukiwać, podjadać, stosować dietę na "czuja" albo zwalać na chorobę lub inne bzdety.
2. Biegacze są zazwyczaj bardzo szczupli, bo bez zbędnego liczenia, mają duży niedobór kcal. Tylko im wraz z tłuszczem, spada masa mięśniowa. Dla wyników super, dla wyglądu nie.
3. Dla człowieka, który ma np. 180cm wzrostu i wagę 120kg będzie bardzo łatwo zrzucić wagę do np. 90kg i tu faktycznie nie trzeba wielkiej filozofii, nawet nie trzeba za dużo liczyć. Wystarczy się pilnować, nie obżerać i wprowadzić sport o umiarkowanej intensywności. Problemy pojawiają się u ludzi, którzy mają te 180cm i 80kg wagi i niby są szczupli, ale mają sporo tłuszczu. Sam przez to przechodzę całe życie, bo moim celem jest więcej mięśnia, mniej tłuszczu i tu pojawia się duża filozofia, o której trochę więcej w pkt. 4.
4. TDEE = BMR + TEA + TEF + NEAT
TDEE - CAŁKOWITE ZAPOTRZEBOWANIE KALORYCZNE
BMR - PODSTAWOWA PRZEMIANA MATERII
TEA - KALORIE SPALONE ZE WZGLĘDU NA AKTYWNOŚĆ FIZYCZNĄ
TEF - EFEKT TERMINCZY POŻYWIENIA
NEAT - KALORIE SPALONE ZE WZGLĘDU NA STANDARDOWE CZYNNOŚCI
Już na pierwszej składowej pojawia się problem, bo BMR wylicza się z wieku, płci, wzrostu i wagi, ale te parametry nie są jednakowe dla wszystkich, bo jedni mają lepszą przemianę, inni gorszą. Jest to cecha indywidualna.
TEA też jest dość trudny do obliczenia, bo trening siłowy to średnio od 7 do 9 kcal na minutę, a aerobowy 5-10 kcal na minutę. Wszystko zależy od intensywności i np. temperatury powietrza.
TEF to mniej więcej 6-10% TDEE, a NEAT jest bardzo trudny do zdefiniowania i różni się każdego dnia.
Na podstawie ww. wzoru trzeba obliczyć TDEE dla dnia bez treningu, dla dnia z treningiem siłowym, z treningiem aerobowym lub z ciężkim dniem pracy.
Wiadomo, że to powinni stosować ludzie, u których wygląd jest najważniejszy, czyli jacyś fitnessowcy, kulturyści. Przeciętny zjadacz chleba nie musi wyliczać każdej kcal, ale chciałem pokazać, że zrzucenie tłuszczyku przy zachowaniu lub rozbudowie masy mięśniowej jest bardzo trudne i do tego potrzeba jest cierpliwość oraz konsekwencja.
Jest tak dużo składowych, że nie można w tak prosty sposób tego podsumować.
Sam długo szukałem, liczyłem, obserwowałem i moje wnioski są takie:
1. Większość ludzi za dużo je i jeśli chce schudnąć, ale nie na zasadzie diety 1000 kcal, tylko tak zdrowo, żeby zrzucić tłuszcz, a zachować lub rozbudować masę mięśniową musi się mocno wysilić i nie może oszukiwać, podjadać, stosować dietę na "czuja" albo zwalać na chorobę lub inne bzdety.
2. Biegacze są zazwyczaj bardzo szczupli, bo bez zbędnego liczenia, mają duży niedobór kcal. Tylko im wraz z tłuszczem, spada masa mięśniowa. Dla wyników super, dla wyglądu nie.
3. Dla człowieka, który ma np. 180cm wzrostu i wagę 120kg będzie bardzo łatwo zrzucić wagę do np. 90kg i tu faktycznie nie trzeba wielkiej filozofii, nawet nie trzeba za dużo liczyć. Wystarczy się pilnować, nie obżerać i wprowadzić sport o umiarkowanej intensywności. Problemy pojawiają się u ludzi, którzy mają te 180cm i 80kg wagi i niby są szczupli, ale mają sporo tłuszczu. Sam przez to przechodzę całe życie, bo moim celem jest więcej mięśnia, mniej tłuszczu i tu pojawia się duża filozofia, o której trochę więcej w pkt. 4.
4. TDEE = BMR + TEA + TEF + NEAT
TDEE - CAŁKOWITE ZAPOTRZEBOWANIE KALORYCZNE
BMR - PODSTAWOWA PRZEMIANA MATERII
TEA - KALORIE SPALONE ZE WZGLĘDU NA AKTYWNOŚĆ FIZYCZNĄ
TEF - EFEKT TERMINCZY POŻYWIENIA
NEAT - KALORIE SPALONE ZE WZGLĘDU NA STANDARDOWE CZYNNOŚCI
Już na pierwszej składowej pojawia się problem, bo BMR wylicza się z wieku, płci, wzrostu i wagi, ale te parametry nie są jednakowe dla wszystkich, bo jedni mają lepszą przemianę, inni gorszą. Jest to cecha indywidualna.
TEA też jest dość trudny do obliczenia, bo trening siłowy to średnio od 7 do 9 kcal na minutę, a aerobowy 5-10 kcal na minutę. Wszystko zależy od intensywności i np. temperatury powietrza.
TEF to mniej więcej 6-10% TDEE, a NEAT jest bardzo trudny do zdefiniowania i różni się każdego dnia.
Na podstawie ww. wzoru trzeba obliczyć TDEE dla dnia bez treningu, dla dnia z treningiem siłowym, z treningiem aerobowym lub z ciężkim dniem pracy.
Wiadomo, że to powinni stosować ludzie, u których wygląd jest najważniejszy, czyli jacyś fitnessowcy, kulturyści. Przeciętny zjadacz chleba nie musi wyliczać każdej kcal, ale chciałem pokazać, że zrzucenie tłuszczyku przy zachowaniu lub rozbudowie masy mięśniowej jest bardzo trudne i do tego potrzeba jest cierpliwość oraz konsekwencja.
- Andrzej G
- Wyga
- Posty: 77
- Rejestracja: 16 sie 2004, 11:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Na tym forum jest już kilka podobnych wątków, z wypowiedziami w podobnym tonie, generalnie mniej lub bardziej zgodnych z głównym nurtem dietetyki (dla mnie "gazetowej", choć uprawianej przez wielu profesjonalnych czy akademickich dietetyków).
Zwrócę więc uwagę na jedną z wielu niespójności takiego podejścia - zjedzenie pożywienia o wartości energetycznej np. 2 000 kcal nie oznacza, że równowartość 2 000 kcal została przyswojona przez ciało konsumującego.
I na następną (podkreślę - jedną z wielu) - ten sam człowiek, jedząc coś co Mu pozwoliło przyswoić równowartość np. 2 000 kcal rok temu, teraz jedząc to samo może przyswoić sobie mniej lub więcej (np. 2 100 kcal lub 1 800 kcal). Przypadek "mniej" może też dotyczyć przedmiotowej "czekolady".
Właściwie ciekawe czemu wszyscy przez tyle lat powtarzają to samo. Czy dlatego że to prosty model?
Zwrócę więc uwagę na jedną z wielu niespójności takiego podejścia - zjedzenie pożywienia o wartości energetycznej np. 2 000 kcal nie oznacza, że równowartość 2 000 kcal została przyswojona przez ciało konsumującego.
I na następną (podkreślę - jedną z wielu) - ten sam człowiek, jedząc coś co Mu pozwoliło przyswoić równowartość np. 2 000 kcal rok temu, teraz jedząc to samo może przyswoić sobie mniej lub więcej (np. 2 100 kcal lub 1 800 kcal). Przypadek "mniej" może też dotyczyć przedmiotowej "czekolady".
Właściwie ciekawe czemu wszyscy przez tyle lat powtarzają to samo. Czy dlatego że to prosty model?
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Tych niespojnosci jest znacznie wiecej. I to po wszystkich stronach, wszystkich rownan bioracych udzial w takim podejsciu.Andrzej G pisze:Na tym forum jest już kilka podobnych wątków, z wypowiedziami w podobnym tonie, generalnie mniej lub bardziej zgodnych z głównym nurtem dietetyki (dla mnie "gazetowej", choć uprawianej przez wielu profesjonalnych czy akademickich dietetyków).
Zwrócę więc uwagę na jedną z wielu niespójności takiego podejścia - zjedzenie pożywienia o wartości energetycznej np. 2 000 kcal nie oznacza, że równowartość 2 000 kcal została przyswojona przez ciało konsumującego.
I na następną (podkreślę - jedną z wielu) - ten sam człowiek, jedząc coś co Mu pozwoliło przyswoić równowartość np. 2 000 kcal rok temu, teraz jedząc to samo może przyswoić sobie mniej lub więcej (np. 2 100 kcal lub 1 800 kcal). Przypadek "mniej" może też dotyczyć przedmiotowej "czekolady".
Właściwie ciekawe czemu wszyscy przez tyle lat powtarzają to samo. Czy dlatego że to prosty model?
Dlugie dosc i po angielsku, ale ladnie ujete w jednym artykule, wiec mimo wszystko polecam:
Death of the calorie
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Przeczytales ten artykul, ktory podlinkowalem?Karlito pisze:Wszystkie diety świata i wszystkie wątpliwości można streścić i wyjaśnić w jednym zdaniu. Chcąc schudnąć dostarczaj organizmowi mniej kcal niż jest w stanie zużyć.
Jezeli nie, to tylko krotko zapytam: skad wiesz ile kalorii zjadasz, ile z tego przyswajasz, a ile spalasz?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 526
- Rejestracja: 13 gru 2013, 08:51
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No właśnie to niewiele znaczy, mimo że efektownie brzmi, pomijając to, że każdy ma inne zużycie i trudno dokładnie określić jakie. Np w badaniu podsumowanym w linku przez 100 dni przekarmiano grupę osób (o 1000kcal dziennie, więc dużo) i jedni przybrali na wadze 4kg, a inni 13kg. Jedni obrośli tłuszczem, a innym tłuszczu nie przybyło wcale. Co prawda można iść w zaparte i upierać się, jak nie napiszę, kto już w tym wątku to robił, że ci co przytyli 13kg, to na pewno w tajemnicy jeszcze jedli dodatkowe hamburgery, a ci, co 4, to tylko udawali, że jedzą, a naprawdę wyrzucali do kosza, ale fakty są takie, że skoro zgadzamy się, że można mieć lepsze albo gorsze predyspozycje do biegania, to dlaczego nie do jedzenia (tycia), co też poruszano w artykule który linkuje Sikor.Karlito pisze:Wszystkie diety świata i wszystkie wątpliwości można streścić i wyjaśnić w jednym zdaniu. Chcąc schudnąć dostarczaj organizmowi mniej kcal niż jest w stanie zużyć.
Zatem: "Chcąc schudnąć jedz mniej. Sprawdź, czy to wystarczy, a jeżeli nie - jeszcze trochę mniej."
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 268
- Rejestracja: 09 paź 2012, 11:43
- Życiówka na 10k: 42:14
- Życiówka w maratonie: 3:28:34
Pisałem kilka postów wyżej wzór na obliczenie zapotrzebowania kalorycznego. Oczywiście sam wzór nie wystarczy, trzeba obserwować swój organizm. Sam miałem całe życie problem z nadmierną ilością tkanki tłuszczowej. Byłem zawsze tzw. skinny fat, czyli chudy, ale otłuszczony. I niby zacząłem zdrowo jeść, dorzuciłem dużo aktywności i inne pierdoły. Działało trochę, ale nie tak, jak chciałem i nie wiedziałem dlaczego. Dowiedziałem się, kiedy zacząłem liczyć, co jem i zwracałem uwagę na to, co robię. I tak, bez biegania, czy innych aerobów schudłem (a właściwie zrzuciłem sam tłuszcz, mięśni trochę przybyło). I coś, z czym walczyłem całe życie, okazało się bardzo proste. Oczywiście po wyliczeniu zapotrzebowania kalorycznego i odjęciu odpowiedniej ilości kcal obserwowałem swoje ciało i delikatnie modyfikowałem plan działania.Sikor pisze:Przeczytales ten artykul, ktory podlinkowalem?Karlito pisze:Wszystkie diety świata i wszystkie wątpliwości można streścić i wyjaśnić w jednym zdaniu. Chcąc schudnąć dostarczaj organizmowi mniej kcal niż jest w stanie zużyć.
Jezeli nie, to tylko krotko zapytam: skad wiesz ile kalorii zjadasz, ile z tego przyswajasz, a ile spalasz?
Natomiast jeśli chodzi o to, że ktoś schudł 5kg, a inny 10kg, to na to też jest bardzo proste wytłumaczenie. Ta magiczna przemiana materii nie istnieje (prawie). Owszem, jeden może trawić trochę szybciej, inny trochę wolniej, ale w ciągu całego dnia może to być około 100, max. 200kcal. W czym innym tkwi problem, który dotyczył również mnie. Często porównywałem się do brata, który zawsze miał więcej mięśni i mniej tłuszczu, a jedliśmy naprawdę bardzo podobnie. Wydawało mi się, że to wina przemiany materii. Nic bardziej mylnego. Z obecną wiedzą wiem, że różnica tkwi w bardzo nieistotnych na pierwszy rzut oka szczegółach. Głównie chodzi o aktywność. Ale nie taką jak bieganie, praca fizyczna (chociaż to podstawa), ale o taką, na której się nie skupiamy, robimy to nieświadomie. Ja jestem osobą z natury spokojną, wyważoną w sposobie mówienia, gestykulowania, czy generalnie w sposobie bycia. Brat nie. I nie chodzi mi o to, że ma adhd, ale dla przykładu podczas rozmowy ja stoję bądź siedzę nieruchomo i mówię, natomiast on gestykuluje, jest bardziej emocjonalny. Jak oglądam tv to siedzę i oglądam, a inne osoby kręcą się, rozmawiają, są "żywsze". I tak jest przy wszystkich czynnościach życia codziennego. Różnica w takim zachowaniu się jednej osoby z drugą może wynieść nawet kilkaset kalorii dziennie przy takim samym odżywianiu.
Żeby nie było, nie opieram swojej wiedzy na obserwacji brata i siebie samego, ale na badaniach naukowych. Niestety nie puszczę teraz linka, bo musiałbym mocno pogrzebać w internetach, a nie zapisałem sobie tego nigdzie.
Obecnie cały czas jestem na tzw. redukcji, czy jak ktoś woli "na diecie". Jem wszystko, ale staram się, żeby było jak najwięcej "dobrego" jedzenia. Ale nie odmawiam sobie hamburgera, frytek, słodyczy itp. Pilnowanie kalorii i makroskładników jest u mnie podstawą, a cała reszta zmienia się od dnia, nastroju, ochoty lub sposobności do zjedzenia czegoś ekstra. Dzięki temu, mimo, że jem mniej niż potrzebuję, nie jestem psychicznie zmęczony "dietą", bo nie ograniczam się do sztywnych reguł, jak w dietach od dietetyków.