kkkrzysiek - Ah sh*t, here we go again
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
3.02.2019
Wolne.
4.02.2019
Wolne. Już lepiej, ale wolałem jeszcze odpuścić, tym bardziej, że i tak tylko BS i mocno wiało.
5.02.2019
BS. Błoto, wiało, ale fajnie.
Razem 10 km w 47:28, średnio po 4:44 min/km, średni puls 138 bpm.
6.02.2019
2x(10' P/2' p) + 2x(5' P/1' p). Niby tylko tylko jeden trening stracony, ale jednak jakieś osłabienie było i plan był taki, że biegnę raczej kilka sekund wolniej niż przed tygodniem.
Czas odcinka | długość odcinka | tempo odcinka | średnie tętno | maks. tętno
10:00 2.72 3:41 155 160
2
10:00 2.71 3:41 158 162
2'
5:00 1.37 3:38 156 162
1'
5:00 1.37 3:39 156 161
1'
Przerwy w marszu/truchcie. Można było szybciej, ale nie chciałem za mocno cisnąć, żeby w końcówce nie zrobić jakiejś wielkiej głupoty. To był ostatni mocny trening, reszta to BSy i pół-akcent - 3x(1,6 km P/2' p).
Razem 12,02 km w 51:44, średnio po 4:18 min/km, średni puls 145 bpm.
7.03.2019
BS. Znowu las, znowu błoto, wiatr pomijalny, chociaż prognozy jeszcze straszyły silnymi podmuchami. Przez dwa dni sporo błota zniknęło, za to pojawiło się więcej kolein niewygodnych do biegania. O ile nie będzie jakiejś dziwnej anomalii pogodowej, to za tydzień powinno się już tam fajnie biegać. Dzisiaj czułem, że do butów doklejona jest pokaźna warstwa błota i trochę ciężej się biegło. Mało spania, plus odczuwalny środowy akcent.
Razem 10,02 km w 46:57, średnio po 4:41 min/km, średni puls 141 bpm.
8.03.2019
Miał być fizjo, ale z powodów niezależnych wizyta została odwołana (w przyszłym tygodniu niestety też). Zastępczo trochę rollowania w domu, ale nie miałem za dużo chęci na ćwiczenia, bo ostatnie dwa dni to po <5 godzin spania. W czwartek jeszcze jakoś się trzymałem, ale w piątek wieczorem byłem wykończony.
9.03.2019
Poranny BS, ok. 7:20 było po wszystkim. Czasami wiało, ale biegło się przyjemnie, jeśli wezmę pod uwagę wczesną, jak na mnie, porę treningu.
Razem 11 km w 49:05, średnio po 4:28 min/km, średni puls 141 bpm.
Tydzień 43,1 km. Jeden trening wypadł, nie chciałem na siłę wpychać BSa ani pozostałych treningów przedłużać, żeby tylko nazbierać dodatkowe kilometry. Chodzi mi po głowie pewne ryzyko i start w półmaratonie w Saucony Type A. Biegałem w nich ostatnie 3 akcenty (2 razy P i połączenie P+I+R) i nogi dobrze to zniosły, więc może to dobry pomysł?
Wolne.
4.02.2019
Wolne. Już lepiej, ale wolałem jeszcze odpuścić, tym bardziej, że i tak tylko BS i mocno wiało.
5.02.2019
BS. Błoto, wiało, ale fajnie.
Razem 10 km w 47:28, średnio po 4:44 min/km, średni puls 138 bpm.
6.02.2019
2x(10' P/2' p) + 2x(5' P/1' p). Niby tylko tylko jeden trening stracony, ale jednak jakieś osłabienie było i plan był taki, że biegnę raczej kilka sekund wolniej niż przed tygodniem.
Czas odcinka | długość odcinka | tempo odcinka | średnie tętno | maks. tętno
10:00 2.72 3:41 155 160
2
10:00 2.71 3:41 158 162
2'
5:00 1.37 3:38 156 162
1'
5:00 1.37 3:39 156 161
1'
Przerwy w marszu/truchcie. Można było szybciej, ale nie chciałem za mocno cisnąć, żeby w końcówce nie zrobić jakiejś wielkiej głupoty. To był ostatni mocny trening, reszta to BSy i pół-akcent - 3x(1,6 km P/2' p).
Razem 12,02 km w 51:44, średnio po 4:18 min/km, średni puls 145 bpm.
7.03.2019
BS. Znowu las, znowu błoto, wiatr pomijalny, chociaż prognozy jeszcze straszyły silnymi podmuchami. Przez dwa dni sporo błota zniknęło, za to pojawiło się więcej kolein niewygodnych do biegania. O ile nie będzie jakiejś dziwnej anomalii pogodowej, to za tydzień powinno się już tam fajnie biegać. Dzisiaj czułem, że do butów doklejona jest pokaźna warstwa błota i trochę ciężej się biegło. Mało spania, plus odczuwalny środowy akcent.
Razem 10,02 km w 46:57, średnio po 4:41 min/km, średni puls 141 bpm.
8.03.2019
Miał być fizjo, ale z powodów niezależnych wizyta została odwołana (w przyszłym tygodniu niestety też). Zastępczo trochę rollowania w domu, ale nie miałem za dużo chęci na ćwiczenia, bo ostatnie dwa dni to po <5 godzin spania. W czwartek jeszcze jakoś się trzymałem, ale w piątek wieczorem byłem wykończony.
9.03.2019
Poranny BS, ok. 7:20 było po wszystkim. Czasami wiało, ale biegło się przyjemnie, jeśli wezmę pod uwagę wczesną, jak na mnie, porę treningu.
Razem 11 km w 49:05, średnio po 4:28 min/km, średni puls 141 bpm.
Tydzień 43,1 km. Jeden trening wypadł, nie chciałem na siłę wpychać BSa ani pozostałych treningów przedłużać, żeby tylko nazbierać dodatkowe kilometry. Chodzi mi po głowie pewne ryzyko i start w półmaratonie w Saucony Type A. Biegałem w nich ostatnie 3 akcenty (2 razy P i połączenie P+I+R) i nogi dobrze to zniosły, więc może to dobry pomysł?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
10.03.2019
90' BS. 10 km pod wiatr, 10 km z wiatrem. W deszczu. Przystanek na sikanie na początku 18. kilometra. Ok. 1,8 km po asfalcie, ok. 500 m po bruku, ok. 11 km po leśnej, momentami błotnistej drodze, reszta po dobrej, utwardzonej drodze szutrowej.
Razem 20,01 km w 1:29:55, średnio po 4:30 min/km, średni puls 141 bpm.
11.03.2019
Wolne.
12.03.2019
3x(1,6 km P/2' p).
Czas odcinka | dystans odcinka | tempo odcinka | średni puls | max. puls
5:49.3 1.60 3:38 156 161
2:00
5:47.2 1.60 3:37 156 163
2:00
5:44.1 1.60 3:35 157 164
2:00
Przed i po BS. Przerwy głównie w marszu, końcówka w truchcie. Miało być lekko, więc na przerwach odpoczywałem.
Razem 9,83 km w 45:01, średnio po 4:35 min/km, średni puls 139 bpm.
13.03.2019
Wolne. Mógł być BS, ale pogoda była fatalna, wiało, padało, więc stwierdziłem, że w takim wypadku lepiej zostać w domu niż ryzykować przeziębienie w ostatniej chwili.
W zamian trochę rollowania.
14.03.2019
BS.
Razem 7,26 km w 33:03, średnio po 4:33 min/km, średni puls 137 bpm.
15.03.2019
Wolne. Podróż do Gdyni i odebranie pakietu startowego, zamiast truchtania trochę spacerowania, ale też bez szaleństw, byle się lekko rozruszać po kilku godzinach siedzenia. Bardzo podoba mi się to, że mogłem kupić po prostu pakiet startowy, a chętni na koszulkę ją dokupują. Liczę, że i mniejsze imprezy będą stosowały podobne podejście.
16.03.2019
Rozruch. Zgodniez zaleceniami Danielsa, ok. 30 minut BS.
Razem 6,88 km w 31:34, średnio po 4:35 min/km, średni puls 139 bpm.
Tydzień: 44 km.
I co mam biec w połówce? Cel minimum - życiówka. Zadowolony będę ze wszystkiego poniżej 1:20. Cel maksimum? Nie wiem, gdyby nie wiało mógłbym myśleć, a tak po prostu chcę pobiec to, co da się pobiec w tych warunkach. Chcę pobiec na kontrolowanym ryzyku (spodziewany początek pod wiatr w grupie, później maks), więc może się skończyć bardzo różnie, łącznie z wielkim spuchnięciem. W razie czego mogę spróbować poprawić pod koniec kwietnia/na początku maja.
Numer startowy 4323.
Gazuj!
90' BS. 10 km pod wiatr, 10 km z wiatrem. W deszczu. Przystanek na sikanie na początku 18. kilometra. Ok. 1,8 km po asfalcie, ok. 500 m po bruku, ok. 11 km po leśnej, momentami błotnistej drodze, reszta po dobrej, utwardzonej drodze szutrowej.
Razem 20,01 km w 1:29:55, średnio po 4:30 min/km, średni puls 141 bpm.
11.03.2019
Wolne.
12.03.2019
3x(1,6 km P/2' p).
Czas odcinka | dystans odcinka | tempo odcinka | średni puls | max. puls
5:49.3 1.60 3:38 156 161
2:00
5:47.2 1.60 3:37 156 163
2:00
5:44.1 1.60 3:35 157 164
2:00
Przed i po BS. Przerwy głównie w marszu, końcówka w truchcie. Miało być lekko, więc na przerwach odpoczywałem.
Razem 9,83 km w 45:01, średnio po 4:35 min/km, średni puls 139 bpm.
13.03.2019
Wolne. Mógł być BS, ale pogoda była fatalna, wiało, padało, więc stwierdziłem, że w takim wypadku lepiej zostać w domu niż ryzykować przeziębienie w ostatniej chwili.
W zamian trochę rollowania.
14.03.2019
BS.
Razem 7,26 km w 33:03, średnio po 4:33 min/km, średni puls 137 bpm.
15.03.2019
Wolne. Podróż do Gdyni i odebranie pakietu startowego, zamiast truchtania trochę spacerowania, ale też bez szaleństw, byle się lekko rozruszać po kilku godzinach siedzenia. Bardzo podoba mi się to, że mogłem kupić po prostu pakiet startowy, a chętni na koszulkę ją dokupują. Liczę, że i mniejsze imprezy będą stosowały podobne podejście.
16.03.2019
Rozruch. Zgodniez zaleceniami Danielsa, ok. 30 minut BS.
Razem 6,88 km w 31:34, średnio po 4:35 min/km, średni puls 139 bpm.
Tydzień: 44 km.
I co mam biec w połówce? Cel minimum - życiówka. Zadowolony będę ze wszystkiego poniżej 1:20. Cel maksimum? Nie wiem, gdyby nie wiało mógłbym myśleć, a tak po prostu chcę pobiec to, co da się pobiec w tych warunkach. Chcę pobiec na kontrolowanym ryzyku (spodziewany początek pod wiatr w grupie, później maks), więc może się skończyć bardzo różnie, łącznie z wielkim spuchnięciem. W razie czego mogę spróbować poprawić pod koniec kwietnia/na początku maja.
Numer startowy 4323.
Gazuj!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
18.03.2019
Gdynia Półmaraton
Start, ok. 1,5 minuty po elicie, na początku trzymałem się grupy zająca, bo wydawało mi się to dobrą taktyką na wiatr. Szkoda, że zając biegł trochę szybciej niż na 1:20, bo w momencie najgorszych warunków zostałem sam - przede mną 20-30 m dziura, za mną to samo, albo i więcej. No i tak biegłem, coraz słabiej, bo pod wiatr mi się odechciało. Najgorszy był kilometr 11., bo wpadł w 4:17 (a przez pewien czas tempo kilometra było powyżej 4:20), tutaj minęło mnie też sporo osób, później trochę przyspieszyłem, ale już nie walczyłem i biegłem raczej spokojnie, część <4:00, część lekko powyżej, zależy jak zawiało. Trudny był jeszcze kilometr 19. gdzie znowu było pod wiatr. Ostatnie 1,1 km jeszcze przyspieszyłem, żeby nie wpaść na metę truchtem i to wpadło w ~3:40, ostatnie 200 m w 3:20, ale to już nie miało znaczenia.
Ostatecznie 1:22:45. Życiówka jest, więc cel minimum osiągnięty. Ale nie jestem zadowolony. Coś bardzo nie zagrało, i to nie był tylko wiatr. Może pora poszukać kogoś, kto spojrzy na mój trening z boku.
Kilka "złotych" myśli.
Słabość sprzed dwóch tygodni zostawiła jakiś ślad, pewnie z sekundę-dwie na średnim tempie dodała. Ale to jest 30 sekund. Zostają jeszcze ponad 2 minuty narzutu.
Wiatr. Temat rzeka. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Kiedy wieje od czoła (nawet nie centralnie, wystarczy wiatr czołowo-boczny), znikam. Dłuższy odcinek walki i mi się odechciewa biec. Mam tak na treningach (nie dotyczy stadionu), mam tak na zawodach. W styczniu kilometry pod wiatr biegłem nawet o ~20''/km wolniej niż średnia wyścigu na 10 km. Na połówce też tempo pod wiatr spadło drastycznie. Wiedziałem, że będzie wolniej, ale liczyłem, że 3:55 uda się utrzymać, a tu spadło >4, momentami i 4:20, to było bardzo demotywujące i już kolejne kilometry nie cisnąłem na maksa a bliżej 4'/km, na dowiezienie życiówki bez zajechania (i tak ponad 4' lepiej).
Przeszarżowałem. Plan był teoretycznie dobry - trzymać się większej grupy przez pierwszą, wietrzną połowę i później zaatakować. Plan dało się realizować przez ok. 5 km. Grupa była, był pejs, ale biegł raczej na tempo 1:18, nie 1:20. Dzisiaj to i tak było dla mnie za dużo. Jeszcze przez jakiś czas biegłem w towarzystwie 2-3 osób, później w najgorszym wietrze biegłem sam. I po tym odcinku spadła motywacja.
Możliwe, że przestrzeliłem z formą. Ok. 3-4 tygodnie temu czułem się mocniejszy. A może to wszystko przez problemy sprzed 2 tygodni.
Trening półmaratoński z Danielsa działa u mnie na dystansie 10 km. Czy to znaczy, że dobry półmaraton mogę pobiec dopiero z treningu maratońskiego?
Znowu jestem przeziębiony, albo to jednak cały czas ciągnie się za mną niedoleczone cholerstwo sprzed dwóch tygodni. Sam już nie wiem.
Powtórka za 7 tygodni w Białymstoku.
Organizacja super. Temperatura super. Wiatr do kitu (słaby się tłumaczy). Za rok pewnie nie przyjadę. xD Może tym razem zdecyduję się na Warszawę (płaska trasa), a może odpuszczę półmaraton zupełnie i skupię się na krótszych dystansach, które wychodzą mi zdecydowanie lepiej.
Gdynia Półmaraton
Start, ok. 1,5 minuty po elicie, na początku trzymałem się grupy zająca, bo wydawało mi się to dobrą taktyką na wiatr. Szkoda, że zając biegł trochę szybciej niż na 1:20, bo w momencie najgorszych warunków zostałem sam - przede mną 20-30 m dziura, za mną to samo, albo i więcej. No i tak biegłem, coraz słabiej, bo pod wiatr mi się odechciało. Najgorszy był kilometr 11., bo wpadł w 4:17 (a przez pewien czas tempo kilometra było powyżej 4:20), tutaj minęło mnie też sporo osób, później trochę przyspieszyłem, ale już nie walczyłem i biegłem raczej spokojnie, część <4:00, część lekko powyżej, zależy jak zawiało. Trudny był jeszcze kilometr 19. gdzie znowu było pod wiatr. Ostatnie 1,1 km jeszcze przyspieszyłem, żeby nie wpaść na metę truchtem i to wpadło w ~3:40, ostatnie 200 m w 3:20, ale to już nie miało znaczenia.
Ostatecznie 1:22:45. Życiówka jest, więc cel minimum osiągnięty. Ale nie jestem zadowolony. Coś bardzo nie zagrało, i to nie był tylko wiatr. Może pora poszukać kogoś, kto spojrzy na mój trening z boku.
Kilka "złotych" myśli.
Słabość sprzed dwóch tygodni zostawiła jakiś ślad, pewnie z sekundę-dwie na średnim tempie dodała. Ale to jest 30 sekund. Zostają jeszcze ponad 2 minuty narzutu.
Wiatr. Temat rzeka. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Kiedy wieje od czoła (nawet nie centralnie, wystarczy wiatr czołowo-boczny), znikam. Dłuższy odcinek walki i mi się odechciewa biec. Mam tak na treningach (nie dotyczy stadionu), mam tak na zawodach. W styczniu kilometry pod wiatr biegłem nawet o ~20''/km wolniej niż średnia wyścigu na 10 km. Na połówce też tempo pod wiatr spadło drastycznie. Wiedziałem, że będzie wolniej, ale liczyłem, że 3:55 uda się utrzymać, a tu spadło >4, momentami i 4:20, to było bardzo demotywujące i już kolejne kilometry nie cisnąłem na maksa a bliżej 4'/km, na dowiezienie życiówki bez zajechania (i tak ponad 4' lepiej).
Przeszarżowałem. Plan był teoretycznie dobry - trzymać się większej grupy przez pierwszą, wietrzną połowę i później zaatakować. Plan dało się realizować przez ok. 5 km. Grupa była, był pejs, ale biegł raczej na tempo 1:18, nie 1:20. Dzisiaj to i tak było dla mnie za dużo. Jeszcze przez jakiś czas biegłem w towarzystwie 2-3 osób, później w najgorszym wietrze biegłem sam. I po tym odcinku spadła motywacja.
Możliwe, że przestrzeliłem z formą. Ok. 3-4 tygodnie temu czułem się mocniejszy. A może to wszystko przez problemy sprzed 2 tygodni.
Trening półmaratoński z Danielsa działa u mnie na dystansie 10 km. Czy to znaczy, że dobry półmaraton mogę pobiec dopiero z treningu maratońskiego?
Znowu jestem przeziębiony, albo to jednak cały czas ciągnie się za mną niedoleczone cholerstwo sprzed dwóch tygodni. Sam już nie wiem.
Powtórka za 7 tygodni w Białymstoku.
Organizacja super. Temperatura super. Wiatr do kitu (słaby się tłumaczy). Za rok pewnie nie przyjadę. xD Może tym razem zdecyduję się na Warszawę (płaska trasa), a może odpuszczę półmaraton zupełnie i skupię się na krótszych dystansach, które wychodzą mi zdecydowanie lepiej.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
18.03.2019
Wolne.
19.03.2019
Rollowanie. Już mnie nosiło, ale powiedziałem sobie, że dwa dni bez biegania, więc odpoczywam. Łydki w zaskakująco dobrym stanie, tylko lekko zbite, za to uda dużo mocniej, ale też bez tragedii.
20.03.2019
BS. Nogi trochę zamulone, jeszcze jakieś zmęczenie jest, ale bardzo przyjemny bieg. W lesie, poza krótkimi odcinkami jest już bardzo dobrze - jeszcze trochę błota przykleja się do butów, ale dużo przyjemniej biec niż po asfalcie.
Razem 13,64 km w 1:04:02, średnio po 4:43 min/km, średni puls 137 bpm.
21.03.2019
BS.
Razem 13,73 km w 1:03:27, średnio po 4:37 min/km, średni puls 139 bpm.
22.03.2019
Wolne.
23.03.2019
BS + 4xPB. Trochę BS, trochę rozruch, bo jutro chcę zaliczyć start w Grand Prix Zwierzyńca. Przebieżki trochę za mocno, bo tętno na nich poszybowało w górę i już do końca nie chciało zejść poniżej 144.
Razem 7,06 km w 31:24, śrendio po 4:27 min/km, średni puls 141 bpm.
Tydzień: 57,7 km.
Wolne.
19.03.2019
Rollowanie. Już mnie nosiło, ale powiedziałem sobie, że dwa dni bez biegania, więc odpoczywam. Łydki w zaskakująco dobrym stanie, tylko lekko zbite, za to uda dużo mocniej, ale też bez tragedii.
20.03.2019
BS. Nogi trochę zamulone, jeszcze jakieś zmęczenie jest, ale bardzo przyjemny bieg. W lesie, poza krótkimi odcinkami jest już bardzo dobrze - jeszcze trochę błota przykleja się do butów, ale dużo przyjemniej biec niż po asfalcie.
Razem 13,64 km w 1:04:02, średnio po 4:43 min/km, średni puls 137 bpm.
21.03.2019
BS.
Razem 13,73 km w 1:03:27, średnio po 4:37 min/km, średni puls 139 bpm.
22.03.2019
Wolne.
23.03.2019
BS + 4xPB. Trochę BS, trochę rozruch, bo jutro chcę zaliczyć start w Grand Prix Zwierzyńca. Przebieżki trochę za mocno, bo tętno na nich poszybowało w górę i już do końca nie chciało zejść poniżej 144.
Razem 7,06 km w 31:24, śrendio po 4:27 min/km, średni puls 141 bpm.
Tydzień: 57,7 km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
24.03.2019
Grand Prix Zwierzyńca 2019 1/4
Wciąż trochę zmęczony, podszedłem do startu lekko defensywnie. Po szybkim przejrzeniu listy startowej stwierdziłem, że miejsce 7-8 powinno być do zrobienia, ale więcej się nie spodziewałem. I tak biegłem. Pilnowałem mniej więcej 7-8 miejsca, ale był zapas, po prostu podszedłem do tego startu "na zaliczenie". Trasa ta sama, co w grudniu, czas tylko minimalnie słabszy - 37:23.
Dłuższy czas biegłem sam na 8. miejscu, pod koniec siódmego kilometra doszedłem trzyosobową grupkę, w połowie 8. kilometra lekko przyspieszyłem, zostało nas trzech, do niemal samej końcówki byłem na przedzie, ostatnie ok. 300 m lekko przyspieszyłem, ale moi towarzysze mieli zdecydowanie więcej ochoty na ściganie, więc odpuściłem, bo miejsce mi odpowiadało, a nie chciałem się wyjechać do końca (wciąż rozważam start w Półmaratonie Warszawskim za tydzień, decyzję podejmę w ostatniej chwili, zgłoszenia możliwe do 30 marca). Ostatecznie miejsce 7. Garmin pokazał 9,87 km, ale mogło być 10 km (poprzednie biegi po tej samej trasie miały 10 km), ale to właściwie bez znaczenia. Wcześniej rozgrzewka. Niby bez rewelacji, ale jestem pozytywnie zbudowany tym biegiem.
Razem 13,4 km.
Z jednej strony widzę, że jest szansa na poprawkę życiówki za tydzień, ale to będzie jazda po krawędzi - 3 starty w 15 dni, w tym 2 półmaratony to może być za dużo. Może sensowniej będzie po prostu odpuścić. Za trzy tygodnie kolejny start na 10 km, który mogę pobiec na maksa, za kolejne 3 półmaraton w Białymstoku. Muszę to przemyśleć i zobaczyć jak będę się czuł w środę/czwartek. I jakie będą prognozy - jak będzie bezwietrznie to start będzie bardzo kuszący.
Grand Prix Zwierzyńca 2019 1/4
Wciąż trochę zmęczony, podszedłem do startu lekko defensywnie. Po szybkim przejrzeniu listy startowej stwierdziłem, że miejsce 7-8 powinno być do zrobienia, ale więcej się nie spodziewałem. I tak biegłem. Pilnowałem mniej więcej 7-8 miejsca, ale był zapas, po prostu podszedłem do tego startu "na zaliczenie". Trasa ta sama, co w grudniu, czas tylko minimalnie słabszy - 37:23.
Dłuższy czas biegłem sam na 8. miejscu, pod koniec siódmego kilometra doszedłem trzyosobową grupkę, w połowie 8. kilometra lekko przyspieszyłem, zostało nas trzech, do niemal samej końcówki byłem na przedzie, ostatnie ok. 300 m lekko przyspieszyłem, ale moi towarzysze mieli zdecydowanie więcej ochoty na ściganie, więc odpuściłem, bo miejsce mi odpowiadało, a nie chciałem się wyjechać do końca (wciąż rozważam start w Półmaratonie Warszawskim za tydzień, decyzję podejmę w ostatniej chwili, zgłoszenia możliwe do 30 marca). Ostatecznie miejsce 7. Garmin pokazał 9,87 km, ale mogło być 10 km (poprzednie biegi po tej samej trasie miały 10 km), ale to właściwie bez znaczenia. Wcześniej rozgrzewka. Niby bez rewelacji, ale jestem pozytywnie zbudowany tym biegiem.
Razem 13,4 km.
Z jednej strony widzę, że jest szansa na poprawkę życiówki za tydzień, ale to będzie jazda po krawędzi - 3 starty w 15 dni, w tym 2 półmaratony to może być za dużo. Może sensowniej będzie po prostu odpuścić. Za trzy tygodnie kolejny start na 10 km, który mogę pobiec na maksa, za kolejne 3 półmaraton w Białymstoku. Muszę to przemyśleć i zobaczyć jak będę się czuł w środę/czwartek. I jakie będą prognozy - jak będzie bezwietrznie to start będzie bardzo kuszący.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
25.03.2019
BS. Luźno, lekko i przyjemnie.
Razem 13,62 km w 1:02:37, średnio po 4:36 min/km, średni puls 135 bpm.
26.03.2019
Wolne.
27.03.2019
5x(1km I/3' p). Na początek ok. 3 km BS, później interwały. Pierwsze dwa powtórzenia głównie pod górkę, trzecie i czwarte głównie w dół, ostatnie bardziej płasko, choć wciąż z tendencją spadkową. Przerwa ok. 1' w marszu, reszta w truchcie. Jak tętno spadało do ok. 120 bpm zaczynałem truchtać.
Czas odcinka | długość odcinka | średnie tętno | maks. tętno
3:32.0 1.00 158 162
3'
3:34.0 1.00 159 166
3'
3:32.5 1.00 159 165
3'
3:31.0 1.00 159 164
3'
3:32.4 1.00 160 166
3'
Na koniec ok. 2 km schłodzenia. Nie powiem, w terenie interwały biega się nieco trudniej niż na stadionie. Szczególnie za mocne dociśniecie na pierwszych powtórzeniach pod górkę może zepsuć cały trening. Dało się zrobić powtórzenia nieco szybciej nawet, ale jednak w głowie wciąż tliła się myśl, że w weekend może być start, więc musiała być lekka rezerwa.
Razem 11,97 km w 53:45, średnio po 4:30 min/km, średni puls 143 bpm.
28.03.2019
BS.
Razem 13,69 km w 1:02:35, średnio po 4:34 min/km, średni puls 137 bpm.
29.03.2019
BS. Rozruch?
Razem 6,92 km w 31:44, średnio po 4:35 min/km.
30.03.2019
Wolne.
Tydzień 59,6 km.
Jak już pisałem w komentarzach, jednak biegnę Półmaraton Warszawski. Do końca się wahałem - widać to po środowym akcencie, przedstartowo normalnie robię tempo P na dłuższej przerwie, nie interwały - ale ostatecznie w czwartek byłem już mocno za opcją "chcę zaryzykować" i odpuściłem drugi akcent w tygodniu. W piątek po pracy zrobiłem krótkiego BSa, po wszystkim sprawdziłem prognozy dla Warszawy, chwilę pomyślałem i zapisałem się. Trochę się bałem, że z racji późnego zapisu wrzucą mnie do ostatniej strefy startowej, ale na szczęście nie, więc będzie można nawet biec z którymś zającem. Pierwszy raz robiłem interwały jako akcent przedstartowy, więc ciekawe jak się sprawdzi. Tylko na razie nie wychodzi mi zwiększanie kilometrażu za bardzo. Muszę się spiąć i w miarę szybko wrócić do 65 km/tydzień i później spokojnie przez jakieś 1,5-2 miesiące podbić do ~80-85, by już bez problemowo móc z takiej objętości wskoczyć na 90+ km właściwie w każdej chwili. I znowu zapisać się do fizjo, bo jak umówione wizyty wypadły, to teraz mam problem, żeby się w ogóle jakoś na nowo wbić w wolny termin.
BS. Luźno, lekko i przyjemnie.
Razem 13,62 km w 1:02:37, średnio po 4:36 min/km, średni puls 135 bpm.
26.03.2019
Wolne.
27.03.2019
5x(1km I/3' p). Na początek ok. 3 km BS, później interwały. Pierwsze dwa powtórzenia głównie pod górkę, trzecie i czwarte głównie w dół, ostatnie bardziej płasko, choć wciąż z tendencją spadkową. Przerwa ok. 1' w marszu, reszta w truchcie. Jak tętno spadało do ok. 120 bpm zaczynałem truchtać.
Czas odcinka | długość odcinka | średnie tętno | maks. tętno
3:32.0 1.00 158 162
3'
3:34.0 1.00 159 166
3'
3:32.5 1.00 159 165
3'
3:31.0 1.00 159 164
3'
3:32.4 1.00 160 166
3'
Na koniec ok. 2 km schłodzenia. Nie powiem, w terenie interwały biega się nieco trudniej niż na stadionie. Szczególnie za mocne dociśniecie na pierwszych powtórzeniach pod górkę może zepsuć cały trening. Dało się zrobić powtórzenia nieco szybciej nawet, ale jednak w głowie wciąż tliła się myśl, że w weekend może być start, więc musiała być lekka rezerwa.
Razem 11,97 km w 53:45, średnio po 4:30 min/km, średni puls 143 bpm.
28.03.2019
BS.
Razem 13,69 km w 1:02:35, średnio po 4:34 min/km, średni puls 137 bpm.
29.03.2019
BS. Rozruch?
Razem 6,92 km w 31:44, średnio po 4:35 min/km.
30.03.2019
Wolne.
Tydzień 59,6 km.
Jak już pisałem w komentarzach, jednak biegnę Półmaraton Warszawski. Do końca się wahałem - widać to po środowym akcencie, przedstartowo normalnie robię tempo P na dłuższej przerwie, nie interwały - ale ostatecznie w czwartek byłem już mocno za opcją "chcę zaryzykować" i odpuściłem drugi akcent w tygodniu. W piątek po pracy zrobiłem krótkiego BSa, po wszystkim sprawdziłem prognozy dla Warszawy, chwilę pomyślałem i zapisałem się. Trochę się bałem, że z racji późnego zapisu wrzucą mnie do ostatniej strefy startowej, ale na szczęście nie, więc będzie można nawet biec z którymś zającem. Pierwszy raz robiłem interwały jako akcent przedstartowy, więc ciekawe jak się sprawdzi. Tylko na razie nie wychodzi mi zwiększanie kilometrażu za bardzo. Muszę się spiąć i w miarę szybko wrócić do 65 km/tydzień i później spokojnie przez jakieś 1,5-2 miesiące podbić do ~80-85, by już bez problemowo móc z takiej objętości wskoczyć na 90+ km właściwie w każdej chwili. I znowu zapisać się do fizjo, bo jak umówione wizyty wypadły, to teraz mam problem, żeby się w ogóle jakoś na nowo wbić w wolny termin.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
31.03.2019
14. PZU Półmaraton Warszawski
Start z marszu i w ostatniej chwili. Plan był prosty - spróbować mocno poprawić życiówkę lub zrobić mocny długi bieg, na który nie miałbym ochoty na samotnym treningu. W wątku z komentarzami już pisałem, że organizacyjnie spoko poza kilkoma mankamentami.
Start - dość spokojnie, powyżej 3:50, pierwsze dwa kilometry w dużej grupie, biegnie się lekko, trzeci i czwarty kilometr lekko szybciej, ale czwórki mówią, że tempo 3:45 to nie dzisiaj, bo będzie wielkie cierpienie. Pierwszy wodopój i się pogubiłem. Byłem pewien, że przed biegiem zapowiadali wodopoje na lewą rękę (może mi się coś pomieszało?) i tak byłem przygotowany. Okazało się, że ten był na prawą rękę, więc musiałem sporo pokombinować, żeby dostać jakiś kubeczek (łącznie z nieoczekiwanym hamowaniem, bo jedna osoba przede mną nagle stanęła) i polać głowę (bezchmurnie, ciepło i grzało ładnie jak na koniec marca). Niby trochę przyspieszyłem, żeby coś lekko odrobić, ale nie na tyle, żeby wrócić, później był zbieg, tutaj biegło się lekko, ale nie szalałem. Zrobiło się płasko, a ja już zacząłem wyższą matematykę i próbowałem oszacować, co mi może wyjść i czy jest sens lecieć na maksa, czy jednak po prostu mocno. <1:21 nijak nie chciało wyjść z moich obliczeń, więc nie było sensu dociskać.
To czasy z punktów pomiarowych:
Ostatecznie 1:22:46, sekundę wolniej niż dwa tygodnie temu w Gdyni. Jednak dzisiaj właściwie na pełnej kontroli, bez szaleńczych szarż, nierównej walki z wiatrem itp. Gdyby to był start docelowy, byłoby szybciej, a że po biegu prysznic i szybkie wsiadanie w do auta i powrót do domu, to nawet lepiej, że nie był to bieg na 100%. Wiem, że ten bieg mi odda, ale obawiam się, że rezultaty skonsumuję dopiero na jesieni.
Przed rozgrzewka, tym razem na odwal się, chwila truchtania, trochę wymachów i takie tam. Było ciepło, a w tłumie jeszcze cieplej, więc i tak byłem dogrzany - no dobra, czwórki były spięte, ale ich bez pomocy fizjo łatwo nie rozluźnię, więc w poniedziałek telefon w rękę i próba wciśnięcia się w pierwszy możliwy wolny termin.
14. PZU Półmaraton Warszawski
Start z marszu i w ostatniej chwili. Plan był prosty - spróbować mocno poprawić życiówkę lub zrobić mocny długi bieg, na który nie miałbym ochoty na samotnym treningu. W wątku z komentarzami już pisałem, że organizacyjnie spoko poza kilkoma mankamentami.
Start - dość spokojnie, powyżej 3:50, pierwsze dwa kilometry w dużej grupie, biegnie się lekko, trzeci i czwarty kilometr lekko szybciej, ale czwórki mówią, że tempo 3:45 to nie dzisiaj, bo będzie wielkie cierpienie. Pierwszy wodopój i się pogubiłem. Byłem pewien, że przed biegiem zapowiadali wodopoje na lewą rękę (może mi się coś pomieszało?) i tak byłem przygotowany. Okazało się, że ten był na prawą rękę, więc musiałem sporo pokombinować, żeby dostać jakiś kubeczek (łącznie z nieoczekiwanym hamowaniem, bo jedna osoba przede mną nagle stanęła) i polać głowę (bezchmurnie, ciepło i grzało ładnie jak na koniec marca). Niby trochę przyspieszyłem, żeby coś lekko odrobić, ale nie na tyle, żeby wrócić, później był zbieg, tutaj biegło się lekko, ale nie szalałem. Zrobiło się płasko, a ja już zacząłem wyższą matematykę i próbowałem oszacować, co mi może wyjść i czy jest sens lecieć na maksa, czy jednak po prostu mocno. <1:21 nijak nie chciało wyjść z moich obliczeń, więc nie było sensu dociskać.
To czasy z punktów pomiarowych:
Ostatecznie 1:22:46, sekundę wolniej niż dwa tygodnie temu w Gdyni. Jednak dzisiaj właściwie na pełnej kontroli, bez szaleńczych szarż, nierównej walki z wiatrem itp. Gdyby to był start docelowy, byłoby szybciej, a że po biegu prysznic i szybkie wsiadanie w do auta i powrót do domu, to nawet lepiej, że nie był to bieg na 100%. Wiem, że ten bieg mi odda, ale obawiam się, że rezultaty skonsumuję dopiero na jesieni.
Przed rozgrzewka, tym razem na odwal się, chwila truchtania, trochę wymachów i takie tam. Było ciepło, a w tłumie jeszcze cieplej, więc i tak byłem dogrzany - no dobra, czwórki były spięte, ale ich bez pomocy fizjo łatwo nie rozluźnię, więc w poniedziałek telefon w rękę i próba wciśnięcia się w pierwszy możliwy wolny termin.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
1.04.2019
Tak zwany dzień konia, trening życia, czy jak zwał.
Paczka ciastek i czipsy.
Razem: 0 km w 24 h. Ale kalorii dużo więcej.
2.04.2019
BS. Jeśli mnie pamięć nie myli, to pierwszy raz w tym roku na krótko na treningu (no dobra, były rękawki na ręce).
Razem 13,63, km w 1:04:04, średnio po 4:42 min/km, średni puls 137 bpm.
3.04.2019
BS.
Razem 13,7 km w 1:02:51, średnio po 4:35 min/km, średni puls 134 bpm.
4.04.2019
BS.
Razem 13,79 km w 1:03:50, średnio po 4:38, średni puls 134 bpm.
5.04.2019
Wolne.
6.06.2019
BS. Rano, trochę przymulony i głodny. Przez pierwsze ok. 20 minut było rześko, później Słońce zaczęło lepiej grzać i zrobiło się już przyjemnie ciepło.
Razem 13,69 km w 1:02:15, średnio po 4:33 min/km, średni puls 138 bpm.
Tydzień: 78 km.
Niby każdy BS po lesie, niby wspólne było ~50% trasy, ale za każdym razem coś innego, mniej monotonii niż jesienią i zimą. Zapisałem się na Półmaraton w Białymstoku - powiedzmy, że do 3 razy sztuka. Jeśli i tym razem mi nie wyjdzie, to będę musiał poważnie się zastanowić nad celowością startów na tym dystansie.
Tak zwany dzień konia, trening życia, czy jak zwał.
Paczka ciastek i czipsy.
Razem: 0 km w 24 h. Ale kalorii dużo więcej.
2.04.2019
BS. Jeśli mnie pamięć nie myli, to pierwszy raz w tym roku na krótko na treningu (no dobra, były rękawki na ręce).
Razem 13,63, km w 1:04:04, średnio po 4:42 min/km, średni puls 137 bpm.
3.04.2019
BS.
Razem 13,7 km w 1:02:51, średnio po 4:35 min/km, średni puls 134 bpm.
4.04.2019
BS.
Razem 13,79 km w 1:03:50, średnio po 4:38, średni puls 134 bpm.
5.04.2019
Wolne.
6.06.2019
BS. Rano, trochę przymulony i głodny. Przez pierwsze ok. 20 minut było rześko, później Słońce zaczęło lepiej grzać i zrobiło się już przyjemnie ciepło.
Razem 13,69 km w 1:02:15, średnio po 4:33 min/km, średni puls 138 bpm.
Tydzień: 78 km.
Niby każdy BS po lesie, niby wspólne było ~50% trasy, ale za każdym razem coś innego, mniej monotonii niż jesienią i zimą. Zapisałem się na Półmaraton w Białymstoku - powiedzmy, że do 3 razy sztuka. Jeśli i tym razem mi nie wyjdzie, to będę musiał poważnie się zastanowić nad celowością startów na tym dystansie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
7.04.2019
BD z elementami BNP. Pierwsze 17 km po ok. 4:30-35, kolejne kilometry szybciej - 4:15, 4:00, 3:40. Na koniec schłodzenie. Już mi się nudziło to wolne tuptanie, płuca fajnie przedmuchane.
Razem 21,24 km w 1:34:43, średnio po 4:28 min/km, średni puls 140 bpm.
8.04.2019
BS. Jak po grudzie. Po pracy głodny, nogi nie kręciły, ale jakoś poszło.
Razem 13,71 km w 1:03:34, średnio po 4:38 min/km, średni puls 137 bpm.
9.04.2019
Wolne. Udało mi się umówić na wizytę do fizjo. Zła wiadomość jest taka, że dopiero w maju.
10.04.2019
4x(1,6 km P/1' p).
Kolejne powtórzenia (czas odcinka | tempo odcinka | średnie tętno | tętno maks.):
6:01 3:45 154 160
6:00 3:45 156 160
5:56 3:42 156 160
5:53 3:40 155 160
Przerwa to ok. 25'' marszu, reszta trucht. Przed truchtanie, po schłodzenie. Pierwsze powtórzenie głównie pod górę, drugie i trzecie w miarę równomiernie - trochę zbiegów i podbiegów, czwarte głównie w dół. Z tego treningu jestem zadowolony - dwa pierwsze powtórzenia zachowawczo, dwa kolejne szybciej, ale wciąż na kontroli. Przerwa mogłaby być w sumie i cała w truchcie, ale to jest też trochę akcent przedstartowy i jednak chciałem trochę luźniej. Piąte powtórzenie kusiło, ale znowu wygrał rozsądek - lepiej zrobić trochę za mało niż trochę za dużo. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Razem 13,04 km w 55:38, średnio po 4:16 min/km, średni puls 143 bpm.
11.04.2019
BS. Zimno (góra na długo i czapka!), ale przyjemnie.
Razem 13,71 km w 1:03:11, średnio po 4:36 min/km, średni puls 136 bpm.
12.04.2019
Wolne.
13.04.2019
Rozruch. Źle spałem, po pobudce od razu wyszedłem biegać. Biegło się źle, tętno wystrzeliło w kosmos pomimo spokojnego wolnego wchodzenia na obroty. Z czasem się uspokoiło, spadało choć biegłem szybciej, ale średnia poniżej 140 bpm zejść nie chciała, choć subiektywnie nie czułem, żeby serce pracowało mocniej (może bateria w pasku szwankuje?). W końcówce 3 przebieżki. Zimno, dobrze, że wziąłem coś na głowę i koszulkę z długim rękawem i było czym zakryć uszy i co naciągnąć na dłonie.
Razem 7,06 km w 32:23, średnio po 4:35 min/km, średni puls 141 bpm.
Tydzień: 68,8 km. Mało. Za to jeden trening, z którego jestem zadowolony. Jutro start na 10 km w małych lokalnych zawodach, lista startowa krótka (ok. 50), ale miejsce w 10 będzie sukcesem.
BD z elementami BNP. Pierwsze 17 km po ok. 4:30-35, kolejne kilometry szybciej - 4:15, 4:00, 3:40. Na koniec schłodzenie. Już mi się nudziło to wolne tuptanie, płuca fajnie przedmuchane.
Razem 21,24 km w 1:34:43, średnio po 4:28 min/km, średni puls 140 bpm.
8.04.2019
BS. Jak po grudzie. Po pracy głodny, nogi nie kręciły, ale jakoś poszło.
Razem 13,71 km w 1:03:34, średnio po 4:38 min/km, średni puls 137 bpm.
9.04.2019
Wolne. Udało mi się umówić na wizytę do fizjo. Zła wiadomość jest taka, że dopiero w maju.
10.04.2019
4x(1,6 km P/1' p).
Kolejne powtórzenia (czas odcinka | tempo odcinka | średnie tętno | tętno maks.):
6:01 3:45 154 160
6:00 3:45 156 160
5:56 3:42 156 160
5:53 3:40 155 160
Przerwa to ok. 25'' marszu, reszta trucht. Przed truchtanie, po schłodzenie. Pierwsze powtórzenie głównie pod górę, drugie i trzecie w miarę równomiernie - trochę zbiegów i podbiegów, czwarte głównie w dół. Z tego treningu jestem zadowolony - dwa pierwsze powtórzenia zachowawczo, dwa kolejne szybciej, ale wciąż na kontroli. Przerwa mogłaby być w sumie i cała w truchcie, ale to jest też trochę akcent przedstartowy i jednak chciałem trochę luźniej. Piąte powtórzenie kusiło, ale znowu wygrał rozsądek - lepiej zrobić trochę za mało niż trochę za dużo. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Razem 13,04 km w 55:38, średnio po 4:16 min/km, średni puls 143 bpm.
11.04.2019
BS. Zimno (góra na długo i czapka!), ale przyjemnie.
Razem 13,71 km w 1:03:11, średnio po 4:36 min/km, średni puls 136 bpm.
12.04.2019
Wolne.
13.04.2019
Rozruch. Źle spałem, po pobudce od razu wyszedłem biegać. Biegło się źle, tętno wystrzeliło w kosmos pomimo spokojnego wolnego wchodzenia na obroty. Z czasem się uspokoiło, spadało choć biegłem szybciej, ale średnia poniżej 140 bpm zejść nie chciała, choć subiektywnie nie czułem, żeby serce pracowało mocniej (może bateria w pasku szwankuje?). W końcówce 3 przebieżki. Zimno, dobrze, że wziąłem coś na głowę i koszulkę z długim rękawem i było czym zakryć uszy i co naciągnąć na dłonie.
Razem 7,06 km w 32:23, średnio po 4:35 min/km, średni puls 141 bpm.
Tydzień: 68,8 km. Mało. Za to jeden trening, z którego jestem zadowolony. Jutro start na 10 km w małych lokalnych zawodach, lista startowa krótka (ok. 50), ale miejsce w 10 będzie sukcesem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
14.04.2019
XVIII Międzynarodowe Wiosenne Biegi Uliczne w Mońkach
Niby atest jest, ale coś nie do końca dystans pasuje. Po biegu rozmawiałem z kilkoma osobami i wszystkim zegarki pokazały 10,3-10,36 km. Trasa ta sama, co rok temu. Lista startowa mocna jak na małe, lokalne zawody, ale kilku szybkich zawodników ostatecznie nie wystartowało, za to na ich miejsce wpadła paczka może nieco słabsza, ale wciąż lepsza ode mnie. Bieg to 8 okrążeń po pętli - start, kilka metrów (4-5) w dół na odcinku 300-400 m, do tego dzisiaj z wiatrem. Później prosta z wiatrem bocznym, odcinek pod wiatr (rozbity na dwa krótsze), na ok. 150 m trzeba było te 4-5 m zdobyć i prosta start meta. Pierwsze 2 kilometry poleciałem na fantazji, poniżej 3:30, później już spokojniej, odcinki w dół i z wiatrem w okolicy 3:30-3:35, odcinki pod wiatr i na lekkim podbiegu 3:40-3:45. Dość szybko sytuacja się wyjaśniła - miejsca 1-2 szybko z przodu, przede mną grupka 3-5, z upływem czasu różnica między nami rosła. Ja biegłem w towarzystwie jednego zawodnika i walczyliśmy o 6. miejsce. Raz ja byłem lekko z przodu, po chwili rywal. Biegliśmy tak przez ok. 4 km, później wyszedłem na zmianę (akurat mały podbieg był), po jakimś czasie oglądam się i między nami jest już kilka metrów, więc zostałem sam. Od trzeciego kółka zaczęło się dublowanie i ciągle było kogo gonić, choć nie było za kim się schować pod wiatr. Gdzieś na piątym kilometrze grupa przede mną zaczęła się rwać, lekko chyba zacząłem nadrabiać do piątego, ale w pewnym momencie różnica przestała spadać i wynosiła jakieś 80-100 m i tak już zostało do końca. W tym roku nikt mnie nie zdublował (rok temu dwie osoby), więc jest lepiej. Ostatnie 300 m po 3:20 - chyba podświadomie oszczędzałem się na finisz, ale nie wiem czy to było mądre.
Ostatecznie 6. miejsce open, 1. w powiecie (moje pierwsze takie zwycięstwo). Pierwsza szóstka nagradzana i bez dubli, więc tym razem bez podium w kategorii wiekowej. Czas z zegarka 37:08. Dystans z zegarka 10,3 km, więc tempo 3:37, zgodnie z atestem jednak 3:43.
Pasek chyba naprawdę wariuje, bo po 4. km wskazania tętna zaczęły spadać by na 6. pokazać przez jakiś czas 142 bpm (co było niemożliwe). Forma powoli wraca, ale czy na tyle szybko, żeby w maju zaatakować 1:20?
XVIII Międzynarodowe Wiosenne Biegi Uliczne w Mońkach
Niby atest jest, ale coś nie do końca dystans pasuje. Po biegu rozmawiałem z kilkoma osobami i wszystkim zegarki pokazały 10,3-10,36 km. Trasa ta sama, co rok temu. Lista startowa mocna jak na małe, lokalne zawody, ale kilku szybkich zawodników ostatecznie nie wystartowało, za to na ich miejsce wpadła paczka może nieco słabsza, ale wciąż lepsza ode mnie. Bieg to 8 okrążeń po pętli - start, kilka metrów (4-5) w dół na odcinku 300-400 m, do tego dzisiaj z wiatrem. Później prosta z wiatrem bocznym, odcinek pod wiatr (rozbity na dwa krótsze), na ok. 150 m trzeba było te 4-5 m zdobyć i prosta start meta. Pierwsze 2 kilometry poleciałem na fantazji, poniżej 3:30, później już spokojniej, odcinki w dół i z wiatrem w okolicy 3:30-3:35, odcinki pod wiatr i na lekkim podbiegu 3:40-3:45. Dość szybko sytuacja się wyjaśniła - miejsca 1-2 szybko z przodu, przede mną grupka 3-5, z upływem czasu różnica między nami rosła. Ja biegłem w towarzystwie jednego zawodnika i walczyliśmy o 6. miejsce. Raz ja byłem lekko z przodu, po chwili rywal. Biegliśmy tak przez ok. 4 km, później wyszedłem na zmianę (akurat mały podbieg był), po jakimś czasie oglądam się i między nami jest już kilka metrów, więc zostałem sam. Od trzeciego kółka zaczęło się dublowanie i ciągle było kogo gonić, choć nie było za kim się schować pod wiatr. Gdzieś na piątym kilometrze grupa przede mną zaczęła się rwać, lekko chyba zacząłem nadrabiać do piątego, ale w pewnym momencie różnica przestała spadać i wynosiła jakieś 80-100 m i tak już zostało do końca. W tym roku nikt mnie nie zdublował (rok temu dwie osoby), więc jest lepiej. Ostatnie 300 m po 3:20 - chyba podświadomie oszczędzałem się na finisz, ale nie wiem czy to było mądre.
Ostatecznie 6. miejsce open, 1. w powiecie (moje pierwsze takie zwycięstwo). Pierwsza szóstka nagradzana i bez dubli, więc tym razem bez podium w kategorii wiekowej. Czas z zegarka 37:08. Dystans z zegarka 10,3 km, więc tempo 3:37, zgodnie z atestem jednak 3:43.
Pasek chyba naprawdę wariuje, bo po 4. km wskazania tętna zaczęły spadać by na 6. pokazać przez jakiś czas 142 bpm (co było niemożliwe). Forma powoli wraca, ale czy na tyle szybko, żeby w maju zaatakować 1:20?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
15.04.2019
BS.
Razem 15,1 km.
16.04.2019
BS.
Razem 15 km.
17.04.2019
Wolne
18.04.2019
Miał być akcent, zupełnie nie wyszło. Zacznę od początku. Wróciłem do domu głodny, zrobiło się ciepło i stwierdziłem, że to świetna okazja, żeby zacząć się adaptować do wyższych temperatur. Przebrałem się, żel (bo głodny) i od razu na trening. BS jeszcze jakoś szedł, choć czułem jakby mnie ten żel zamulił, pierwszy odcinek tempa P (3:45) i to jeszcze jakoś szło. Przerwa i drugie powtórzenie - tempo to samo, ale tutaj już nie szło zupełnie, ja zatkany, w gardle sucho, usta spękane, kolka jakbym robił ostatnie powtórzenie interwału, zwalniam, ale dociągam to powtórzenie po 3:50. Przerwa cała w marszu. Ruszam, ale już po chwili zwalniam. Kolka mnie blokuje i już do końca biegnę takim tempem, na jakie pozwala kolka - z każdym kilometrem coraz wolniej. Z akcentu nic nie wyszło, jedynie przypomniałem sobie, że pierwsze spotkanie z upałem za kilka tygodni może być bardzo bolesne. Z mojego pomysłu na ostatnie 2,5 tygodnia przed połówką też już nic nie wyjdzie.
Razem 12,83 km.
19.04.2019
Wolne. Samopoczucie kiepskie, więc stwierdziłem, że nie ma co na siłę robić treningu.
20.04.2019
Cross. Ciepło, przyjemnie, na odtrutkę po zepsutym akcencie trochę zmieniłem rutynową trasę i mniej więcej połowę treningu latałem po rezerwacie. Spotkałem całkiem sporo turystów, ale chyba sobie nie przeszkadzaliśmy. Ostatni kilometr szybciej, w 3:33, nie było tego dziwnego zatkania. Jeszcze odrobina schłodzenia, ale większość już w spacerze, spacero-truchcie.
Razem 15 km.
Tydzień 70,3 km. Mało, ale nie ma się co dziwić - bieg długi zastąpiony startem, nic nie wyszło z dodania szóstego treningu.
21.04.2019
BD/BNP. 15 km spokojnie, później 3 km od 4:00->3:54, kolejne dwa po 3:46. Może bym jeszcze pociągnął jeden kilometr mocnym tempem, ale musiałem się wysikać. Na zawodach bym walczył do końca, na treningu mi się nie chciało. Na koniec schłodzenie. Połowa pod wiatr, może nie huraganowy, ale odczuwalny, druga połowa z wiatrem. Przez jakieś 15 km w deszczu. Dwa spotkania z pieskiem, nie był agresywny, ale jednak dla bezpieczeństwa zwalniałem i na chwilę przechodziłem do marszu, aż zupełnie stracił zainteresowanie. Początek treningu był niezbyt przyjemny, czułem się ociężały, było nawet dość chłodno, po ok. 15 minutach zaczął kropić deszcz, który towarzyszył mi przez prawie godzinę. Dobrze, że założyłem rękawki, szkoda, że nie pomyślałem o rękawiczkach - dłonie sztywne i zgrabiałe.
Razem 22 km.
BS.
Razem 15,1 km.
16.04.2019
BS.
Razem 15 km.
17.04.2019
Wolne
18.04.2019
Miał być akcent, zupełnie nie wyszło. Zacznę od początku. Wróciłem do domu głodny, zrobiło się ciepło i stwierdziłem, że to świetna okazja, żeby zacząć się adaptować do wyższych temperatur. Przebrałem się, żel (bo głodny) i od razu na trening. BS jeszcze jakoś szedł, choć czułem jakby mnie ten żel zamulił, pierwszy odcinek tempa P (3:45) i to jeszcze jakoś szło. Przerwa i drugie powtórzenie - tempo to samo, ale tutaj już nie szło zupełnie, ja zatkany, w gardle sucho, usta spękane, kolka jakbym robił ostatnie powtórzenie interwału, zwalniam, ale dociągam to powtórzenie po 3:50. Przerwa cała w marszu. Ruszam, ale już po chwili zwalniam. Kolka mnie blokuje i już do końca biegnę takim tempem, na jakie pozwala kolka - z każdym kilometrem coraz wolniej. Z akcentu nic nie wyszło, jedynie przypomniałem sobie, że pierwsze spotkanie z upałem za kilka tygodni może być bardzo bolesne. Z mojego pomysłu na ostatnie 2,5 tygodnia przed połówką też już nic nie wyjdzie.
Razem 12,83 km.
19.04.2019
Wolne. Samopoczucie kiepskie, więc stwierdziłem, że nie ma co na siłę robić treningu.
20.04.2019
Cross. Ciepło, przyjemnie, na odtrutkę po zepsutym akcencie trochę zmieniłem rutynową trasę i mniej więcej połowę treningu latałem po rezerwacie. Spotkałem całkiem sporo turystów, ale chyba sobie nie przeszkadzaliśmy. Ostatni kilometr szybciej, w 3:33, nie było tego dziwnego zatkania. Jeszcze odrobina schłodzenia, ale większość już w spacerze, spacero-truchcie.
Razem 15 km.
Tydzień 70,3 km. Mało, ale nie ma się co dziwić - bieg długi zastąpiony startem, nic nie wyszło z dodania szóstego treningu.
21.04.2019
BD/BNP. 15 km spokojnie, później 3 km od 4:00->3:54, kolejne dwa po 3:46. Może bym jeszcze pociągnął jeden kilometr mocnym tempem, ale musiałem się wysikać. Na zawodach bym walczył do końca, na treningu mi się nie chciało. Na koniec schłodzenie. Połowa pod wiatr, może nie huraganowy, ale odczuwalny, druga połowa z wiatrem. Przez jakieś 15 km w deszczu. Dwa spotkania z pieskiem, nie był agresywny, ale jednak dla bezpieczeństwa zwalniałem i na chwilę przechodziłem do marszu, aż zupełnie stracił zainteresowanie. Początek treningu był niezbyt przyjemny, czułem się ociężały, było nawet dość chłodno, po ok. 15 minutach zaczął kropić deszcz, który towarzyszył mi przez prawie godzinę. Dobrze, że założyłem rękawki, szkoda, że nie pomyślałem o rękawiczkach - dłonie sztywne i zgrabiałe.
Razem 22 km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
22.04.2019
BS. Próba zwiększenia tygodniowej objętości, ciekawe czy coś z tego wyjdzie. Wyraźnie cieplej niż w niedzielę, do tego wyszło Słońce i momentami fajnie przygrzewało. Pierwsze biedaadaptecje do lata.
Wczorajszy deszcz miał jeden skutek uboczny - koszulka przykleiła się do ciała i miejscami poobcierała.
Razem 15 km.
23.04.2019
Wolne.
24.04.2019
2x(10' P/2' p) + 2x(5' P/1' p). Przerwa w marszu. Pogoda zapowiadała się wietrzna, a chciałem uniknąć ciśnięcia bez przerwy 10' pod wiatr i pod górę, więc wybrałem stadion. Za to zachciało mi się eksperymentować z zegarkiem i skończyłem tak, że wyłączyłem i gps i stryda, więc tempo z akcelerometru w zegarku. Obserwacje mam dwie - przy tempie ~5'/km jest w miarę ok, może zawyża tempo do 5'', przy tempie poniżej 4'/km zupełnie się gubi.
10' po 3:42
10' po 3:40
5' po 3:41
5' po 3:42
Odcinki pod wiatr momentami były bolesne i utrzymanie tempa wymagało pracy. W terenie trening nie do wykonania na tych tempach, bo pierwszym powtórzeniem bym się zajechał. Fajnie, że było trochę pracy pod wiatr, ale rozbitej na krótsze odcinki i był moment na względny odpoczynek.
Razem ~14 km.
25.04.2019
BS.
Razem 10,9 km.
26.04.2019
BS.
Razem 9,9 km.
27.04.2019
BS.
Razem 10,5 km.
Tydzień: 81,8 km.
BS. Próba zwiększenia tygodniowej objętości, ciekawe czy coś z tego wyjdzie. Wyraźnie cieplej niż w niedzielę, do tego wyszło Słońce i momentami fajnie przygrzewało. Pierwsze biedaadaptecje do lata.
Wczorajszy deszcz miał jeden skutek uboczny - koszulka przykleiła się do ciała i miejscami poobcierała.
Razem 15 km.
23.04.2019
Wolne.
24.04.2019
2x(10' P/2' p) + 2x(5' P/1' p). Przerwa w marszu. Pogoda zapowiadała się wietrzna, a chciałem uniknąć ciśnięcia bez przerwy 10' pod wiatr i pod górę, więc wybrałem stadion. Za to zachciało mi się eksperymentować z zegarkiem i skończyłem tak, że wyłączyłem i gps i stryda, więc tempo z akcelerometru w zegarku. Obserwacje mam dwie - przy tempie ~5'/km jest w miarę ok, może zawyża tempo do 5'', przy tempie poniżej 4'/km zupełnie się gubi.
10' po 3:42
10' po 3:40
5' po 3:41
5' po 3:42
Odcinki pod wiatr momentami były bolesne i utrzymanie tempa wymagało pracy. W terenie trening nie do wykonania na tych tempach, bo pierwszym powtórzeniem bym się zajechał. Fajnie, że było trochę pracy pod wiatr, ale rozbitej na krótsze odcinki i był moment na względny odpoczynek.
Razem ~14 km.
25.04.2019
BS.
Razem 10,9 km.
26.04.2019
BS.
Razem 9,9 km.
27.04.2019
BS.
Razem 10,5 km.
Tydzień: 81,8 km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
28.04.2019
90' BS. Miał być ostatni test przed startem - śniadanie, ubranie itp. Dzień wcześniej zjadłem za dużo, dodatkowo w niedzielę próbowałem oglądać maraton w Londynie. Ostatecznie wyszedłem na trening ok. 10:45, czyli jeszcze przed startem elity mężczyzn. Bieg na dużym komforcie, temperatura właściwie optymalna, niebo lekko zachmurzone, delikatny wiaterek. W kieszeni miałem żel, ale branie go byłoby bezsensowne. Woda do popicia - też niepotrzebna, jedynie kilka razy płukał usta z piaskowego kurzu, którego się nawdychałem/nałykałem po przejazdach samochodów, i wypluwałem wodę, ale nie było to konieczne. Względem identycznego treningu 7 marca (przed połówką w Gdyni) - tempo właściwie to samo, średnie tętno -5 bpm.
Razem 20 km.
29.04.2019
Wolne.
30.04.2019
BS.
Razem 15 km.
1.05.2019
3x(1,6 km P/2' p). W końcu okazja na szybsze bieganie w godzinach startu, więc żal było nie skorzystać. Postanowiłem, że zacznę po ok. 3:45, pierwsze powtórzenie wyszło w 3:46 (pod górę), dwa kolejne po 3:40, intensywność bardzo podobna - drugie powtórzenie w dół, trzecie znowu lekko w górę. Przerwa - minuta w marszu, minuta w truchcie, bo to miał być akcent na podbicie psychiki, nie na zajechanie. Tętno super, za to mięśnie jakieś ociężałe, ale to chyba wina dorzucenia kilometrów w zeszłym tygodniu oraz pory dnia, dlatego każdy taki trening w porze startowej ma dla mnie ogromne znaczenie.
Czas odcinka | długość odcinka | tempo odcinka | średnie tętno | maks. tętno
6:01.5 1.60 3:46 153 159
2'
5:52.5 1.60 3:40 154 159
2'
5:51.7 1.60 3:40 156 160
2'
Razem 10,2 km.
2.05.2019
BS. Temperatura super, za to dość solidnie wiało. Celem było ok. 40' spokojnego biegu i to się udało.
Razem 9,04 km.
3.05.2019
Rozruch.
Razem 6,56 km.
Tydzień: 61 km.
Dziwnie lekko mi się w tym tygodniu biegało, wpadły jeszcze 2 sesje rollowania, trochę też popracowałem nad udami, bo jakoś mocno spięte są. Jednak zdecydowałem się na powrót do 5 treningów w tygodniu startowym - nie ze względu na odczuwalne zmęczenie, ale postanowiłem, że przed startem lekko odpuszczę. Przed Gdynią zluzowałem chyba aż za szybko i za mocno, więc teraz lekka modyfikacja. Za to powtarzam rozruch jak przed Warszawą - czyli dzień bezpośrednio przed startem już bez biegania. Jutro relaks, odbiorę tylko numer startowy. "Taktyka" na bieg już opracowana - próbuję zaczynać po 3:50 i liczę, że do 14 km dobiegnę na stosunkowym komforcie, później już będzie głównie płasko, lekko z górki (poza podbiegiem na 19 km, ale jak będę wystarczająco szybki, to nawet go nie zauważę), więc jak nie przestrzelę z tempem to może zostanie coś w nogach, żeby przyspieszyć. Póki co, warunki zapowiadają się wyśmienite, więc liczę na dobry wynik.
90' BS. Miał być ostatni test przed startem - śniadanie, ubranie itp. Dzień wcześniej zjadłem za dużo, dodatkowo w niedzielę próbowałem oglądać maraton w Londynie. Ostatecznie wyszedłem na trening ok. 10:45, czyli jeszcze przed startem elity mężczyzn. Bieg na dużym komforcie, temperatura właściwie optymalna, niebo lekko zachmurzone, delikatny wiaterek. W kieszeni miałem żel, ale branie go byłoby bezsensowne. Woda do popicia - też niepotrzebna, jedynie kilka razy płukał usta z piaskowego kurzu, którego się nawdychałem/nałykałem po przejazdach samochodów, i wypluwałem wodę, ale nie było to konieczne. Względem identycznego treningu 7 marca (przed połówką w Gdyni) - tempo właściwie to samo, średnie tętno -5 bpm.
Razem 20 km.
29.04.2019
Wolne.
30.04.2019
BS.
Razem 15 km.
1.05.2019
3x(1,6 km P/2' p). W końcu okazja na szybsze bieganie w godzinach startu, więc żal było nie skorzystać. Postanowiłem, że zacznę po ok. 3:45, pierwsze powtórzenie wyszło w 3:46 (pod górę), dwa kolejne po 3:40, intensywność bardzo podobna - drugie powtórzenie w dół, trzecie znowu lekko w górę. Przerwa - minuta w marszu, minuta w truchcie, bo to miał być akcent na podbicie psychiki, nie na zajechanie. Tętno super, za to mięśnie jakieś ociężałe, ale to chyba wina dorzucenia kilometrów w zeszłym tygodniu oraz pory dnia, dlatego każdy taki trening w porze startowej ma dla mnie ogromne znaczenie.
Czas odcinka | długość odcinka | tempo odcinka | średnie tętno | maks. tętno
6:01.5 1.60 3:46 153 159
2'
5:52.5 1.60 3:40 154 159
2'
5:51.7 1.60 3:40 156 160
2'
Razem 10,2 km.
2.05.2019
BS. Temperatura super, za to dość solidnie wiało. Celem było ok. 40' spokojnego biegu i to się udało.
Razem 9,04 km.
3.05.2019
Rozruch.
Razem 6,56 km.
Tydzień: 61 km.
Dziwnie lekko mi się w tym tygodniu biegało, wpadły jeszcze 2 sesje rollowania, trochę też popracowałem nad udami, bo jakoś mocno spięte są. Jednak zdecydowałem się na powrót do 5 treningów w tygodniu startowym - nie ze względu na odczuwalne zmęczenie, ale postanowiłem, że przed startem lekko odpuszczę. Przed Gdynią zluzowałem chyba aż za szybko i za mocno, więc teraz lekka modyfikacja. Za to powtarzam rozruch jak przed Warszawą - czyli dzień bezpośrednio przed startem już bez biegania. Jutro relaks, odbiorę tylko numer startowy. "Taktyka" na bieg już opracowana - próbuję zaczynać po 3:50 i liczę, że do 14 km dobiegnę na stosunkowym komforcie, później już będzie głównie płasko, lekko z górki (poza podbiegiem na 19 km, ale jak będę wystarczająco szybki, to nawet go nie zauważę), więc jak nie przestrzelę z tempem to może zostanie coś w nogach, żeby przyspieszyć. Póki co, warunki zapowiadają się wyśmienite, więc liczę na dobry wynik.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
7. PKO Białystok Półmaraton
Bieg komfortowy-trudny. Komfortowy na oddech i tętno, trudny na mięśnie w końcówce. Założeń mniej więcej udało się trzymać - ok. 3:50 do 14-15 km, później nawet lekko przyspieszyłem, ale na ostatnim podbiegu (na 20. nie 19. km jak myślałem) lekko się posypałem - wyszło powyżej 4', później jeszcze trochę męczarni na kostce i mniejszym podbiegu i dopiero na ostatniej prostej znowu przyspieszyłem. 1:21:06, czyli 3:50. Średnie tętno 155. Może zbyt asekuracyjnie podszedłem do tego startu, ale nie chciałem powtórzyć Gdyni (za mocny początek) i jednak nogi by chyba nie wytrzymały mocniejszego tempa, bo zwyczajnie brakuje mi siły.
Do ok. 3 km biegłem z tyłu, całkiem dużo osób wyprzedziłem, później, do ok. 5 km biegłem z jednym zawodnikiem, ale on mnie zostawił i pognał dalej, przez resztę trasy biegłem w pustce - przede mną spora dziura, która się powiększała do ok. 100 m, wyprzedziłem chyba 2 osoby, które osłabły, za mną długo też nikogo nie było, dopiero na ostatnich 2 km wyprzedził mnie zawodnik z Białorusi i jeszcze inni zaczęli mnie dochodzić, ale tym już się nie dałem. Momentami wiało, ale było znośnie, temperatura niemal idealna, na majowy start biorę w ciemno.
Pomiar na 12 km był kawałek dalej, może i do 100 m, pomiar na 19 km był chyba wcześniej, więc te międzyczasy są lekko przekłamane.
Bieg komfortowy-trudny. Komfortowy na oddech i tętno, trudny na mięśnie w końcówce. Założeń mniej więcej udało się trzymać - ok. 3:50 do 14-15 km, później nawet lekko przyspieszyłem, ale na ostatnim podbiegu (na 20. nie 19. km jak myślałem) lekko się posypałem - wyszło powyżej 4', później jeszcze trochę męczarni na kostce i mniejszym podbiegu i dopiero na ostatniej prostej znowu przyspieszyłem. 1:21:06, czyli 3:50. Średnie tętno 155. Może zbyt asekuracyjnie podszedłem do tego startu, ale nie chciałem powtórzyć Gdyni (za mocny początek) i jednak nogi by chyba nie wytrzymały mocniejszego tempa, bo zwyczajnie brakuje mi siły.
Do ok. 3 km biegłem z tyłu, całkiem dużo osób wyprzedziłem, później, do ok. 5 km biegłem z jednym zawodnikiem, ale on mnie zostawił i pognał dalej, przez resztę trasy biegłem w pustce - przede mną spora dziura, która się powiększała do ok. 100 m, wyprzedziłem chyba 2 osoby, które osłabły, za mną długo też nikogo nie było, dopiero na ostatnich 2 km wyprzedził mnie zawodnik z Białorusi i jeszcze inni zaczęli mnie dochodzić, ale tym już się nie dałem. Momentami wiało, ale było znośnie, temperatura niemal idealna, na majowy start biorę w ciemno.
Pomiar na 12 km był kawałek dalej, może i do 100 m, pomiar na 19 km był chyba wcześniej, więc te międzyczasy są lekko przekłamane.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2043
- Rejestracja: 18 lut 2017, 09:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
6.05.2019
Fizjo - jestem pospinany. Lewa noga wymaga pracy. Znowu.
BS.
Razem 12,8 km.
7.05.2019
BS.
Razem 10,81 km.
8.05.2019
BS.
Razem 14,58 km.
9.05.2019
BS.
Razem 9,89 km.
10.05.2019
Wolne. Użądliła mnie pszczoła w prawą stopę.
11.05.2019
Rozruch. Na szczęście wczorajsze użądlenie zniosłem bez żadnych strat - żadnych opuchnięć.
Razem 7 km.
Tydzień: 78,3 km. Nudno, nic się nie dzieje. Od przyszłego tygodnia znowu będą trafiały się szybsze biegi.
Runalyze doceniło moje ~1:21 w połówce i poprawiło prognozę w HM na ~1:24. W sumie są bliżej niż Garmin, który w przeddzień startu prognozował mi wynik <1:11.
Fizjo - jestem pospinany. Lewa noga wymaga pracy. Znowu.
BS.
Razem 12,8 km.
7.05.2019
BS.
Razem 10,81 km.
8.05.2019
BS.
Razem 14,58 km.
9.05.2019
BS.
Razem 9,89 km.
10.05.2019
Wolne. Użądliła mnie pszczoła w prawą stopę.
11.05.2019
Rozruch. Na szczęście wczorajsze użądlenie zniosłem bez żadnych strat - żadnych opuchnięć.
Razem 7 km.
Tydzień: 78,3 km. Nudno, nic się nie dzieje. Od przyszłego tygodnia znowu będą trafiały się szybsze biegi.
Runalyze doceniło moje ~1:21 w połówce i poprawiło prognozę w HM na ~1:24. W sumie są bliżej niż Garmin, który w przeddzień startu prognozował mi wynik <1:11.