Krótkie podsumowanie 2018 roku.
5km
Starty na asfalcie:
17.49 - styczeń
17.48 - luty
17.44 - marzec
17.40 - kwiecień
16.24* - czerwiec *krótka trasa; **samotny bieg; *** lód
17.30 - październik
PB
18.09** - listopad
17.18 - listopad
PB
Parkruny:
18.11 - czerwiec
17.53 - grudzień
19.26***-grudzień
Startów na dystansie 5km było zdecydowanie najwięcej, mimo że nie robiłem żadnych treningów pod ten dystans. Chciałem natomiast ukończyć cykl GP Inowrocławia oraz Toruńskie Sztafety Wolności.
Jak widać forma była niezła już w styczniu. To moja ogromna zaleta, że u mnie mimo przerw, świąt, %%, obżarstwa itp. forma nie spada wyraźnie.
Po świetnym wyniku w styczniu liczyłem na większy progres w kolejnych biegach aż do kwietnia. Wynik uzyskany tydzień przed maratonem w Łodzi (17.40) napawał mnie umiarkowanym optymizmem przed moim docelowym startem.
Niespodziewanie dla mnie forma podskoczyła po przerwie spowodowanej kontuzją. Niejako z marszu poprawiłem swój rekord na tym dystansie (o 2 sekundy) na trudnej trasie toruńskich sztafet. Zdecydowałem się przyłożyć do treningu, pobiec nieco zachowawczo edycję jubileuszową (11.11) i uzyskać jeszcze lepszy wynik pod koniec listopada odrobinę luzując przed startem, ale też pamiętając o solidnym trenowaniu w tym miesiącu.
Listopadowy bieg GP Inowrocławia ułożył się znakomicie. Miałem z kim biec, pogoda wymarzona i gdy minąłem znacznik 4km mając na zegarku 14.00, wiedziałem że poprawię swój dotychczasowy rekord.
10km
36.35 - Run Toruń
37.01 - Nocna Dycha Kopernika
Tylko dwa starty, ale obydwa wyniki lepsze od rekordu z roku 2017. Pierwszy z nich jest tym bardziej cenny, bo uzyskany na pofalowanej i odsłoniętej trasie (w drugiej części) oraz w wysokiej temperaturze. Tego dnia dałem z siebie wszystko nawet ścigając się na ostatnich 200m z innym biegaczem, gdzie szalony sprint pozwolił pokonać dziesiąty kilometr biegu w 3.14.
Podczas drugiego startu pogoda była wymarzona. Trasa nie posiadała atestu ze względu na zbyt duży spadek wysokości. Choć bez przesady, nie był to zbieg z gór, tylko bieg po mieście:)
Bardzo słabo trenowałem po maratonie, ale i tak liczyłem na dobry rezultat (36.40-36.50). Nie posiadałem wówczas jeszcze zegarka z GPS a znaczniki km rozstawiał ślepiec na galopującym koniu. Po tym jak ocknąłem się po 4 km i nadrobiłem (jak sądziłem) stratę, dziewiąty kilometr minąłem mając 33.01 a potem zbiegi... a tu niemiła niespodzianka, bo ostatni kilometr "miał pewnie 1,1km"
Do tego pogłębiłem swoją kontuzję lewego Achillesa z czym borykałem się kilka tygodni i co uszczupliło mój portfel o 300 zł.
HM
1.20.54* - Włocławek - szkoda gadać, trasa za krótka.
Zacząłem życzeniowo, a nie tak jak zacząć powinienem (czyli po 3.48 a nie po 4.00). Nawet tak niewielka różnica na pierwszych 2-3 km przy wysokiej jak na początek października temperaturze i po powrocie po kontuzji spowodowała, że od dziesiątego kilometra marzyłem tylko, aby ten bieg się skończył.
Przy idealnie wymierzonej trasie byłby minimalny rekord (o około 30-33 sekundy), ale zazwyczaj pokonujemy 100-150m więcej i tu rekordu mogłoby nie być.
Wynik ten dał mi odpowiedź w kontekście zbliżającego się maratonu toruńskiego, gdzie zdecydowałem się przepisać na dystans o połowę krótszy.
1.21.35 - Toruń -
PB poprawiony o 3min12s.
Czułem się tego dnia świetnie. Pogoda dopisała. Było z kim biec a i dzięki chłodnej głowie, nie tylko ze względu na +3 stopnie Celsjusza

), zachowałem siły na drugą część dystansu, która była z górki jak i z lekkim wiatrem w plecy.
Najszybsze 10km Gremlin wyliczył 37.09, a najszybsze 5km w 18.11.
Z perspektywy czasu można zastanawiać się co by było gdyby

człowiek zaczął nieco szybciej? Ale mając w głowie to, co wydarzyło się 3 tygodnie wcześniej w nieszczęsnym Włocławku, należy przyjąć ten wynik z ogromną radością i bez żadnego ale.
Maraton
2.57.37 - Łódź -
PB o 11min58s! na przestrzeni 6 mcy.
Bieg marzenie. 33 km z pacemakerami a potem jeszcze półtorej minuty urwałem od tempa 4.14 jakie oni nadawali.
Do tego zrealizowałem swoje biegowe marzenie o złamaniu 3h.
A wcale nie musiało być tak pięknie, bo pogoda wykończyła wielu maratończyków na trasie. Niektórzy leżeli plackiem (jednego mijałem, gdy udzielano mu pomocy w okolicach 38-39km). 15 stopni było na starcie o 9.00. Potem temperatura przekroczyła 20 stopni w cieniu (ostatecznie było około 22-23 w cieniu, co udało mi się wyłapać w jednym miejscu na trasie). Tak wiem, że bywało i 30 stopni podczas niejednego maratonu, dlatego unikam startu na królewskim dystansie w porze roku, która grozi takimi temperaturami.
Na pamiątkę zachowałem sobie zdjęcie prognozy pogody, jakie kolega wstawił na grupie bieganie w Toruniu na fb:)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.