20.12.2018 - 03.01.2019
Szczęśliwego Nowego Roku i nowych życiówek wszystkim życzę! Mimo że zimno na zewnątrz, to ostatni okres był dość gorący, dlatego dopiero teraz nadrabiam blogowe zaległości.
czwartek - 11 km: BS + 10x(40''/80'') PB
Spadł śnieg, do tego smog, padło na bieżnię mechaniczną, bo chciałem bezpiecznie wykonać przebieżki. Na początku BS-ik ok. 5 km minął zaskakująco szybko, potem walka z przebieżkami - ustawiłem tempo ok. 3:30 min/km, przerwy w truchcie 6:00 min/km. Po pierwszych dwóch powtórzeniach czułem, że zaczynają mocno dostawać kolana, zorientowałem się, żę walę zbyt wielkimi krokami jak słoń i trochę podkręciłem kadencję - potem było już git. Wydolnościowo dawałem radę przyzwoicie, choć wysiłek spory. Na koniec krótkie schłodzenie.
piątek - wolne
Podróż na Śląsk na Święta.
sobota - 12 km: BS + 10x10'' podbiegi sprintem
Zaskakująco ciepło, jakieś 7 stopni i pierwszy raz od dawna mogłem biegać bez czapki. Za to dość mocny wiatr. Sporo pagórków na trasie, stąd i tętno wyższe i nogi nieco bardziej mogłem dziś odczuć. Podbiegi sprintem weszły dość fajnie - mam górkę blisko domu, więc odbębniłem je na sam koniec i marszem wróciłem do domu.
01:04:41 - 12,04 km @ 5:22 min/km ~ 156 bpm (max 173)
niedziela - wolne
Niestety już w sobotę wieczorem złapało mnie przeziębienie, ból gardła. Wolałem nie ryzykować biegania, więc przyznam się bez bicia - odpuściłem. W domu też nie brakowało pracy przed świętami.
Łącznie w tygodniu: 48,5 km Trochę mało, ale cóż, przegrałem z choróbskiem i lenistwem w niedzielę.
poniedziałek i wtorek - wolne
Wigilia, pierwszy dzień Świąt, ból gardła minął, pojawił się kaszel i katar. Zero aktywności, wolałem się doleczyć.
środa - 10 km BS
Trochę wciąż trzymały mnie resztki choroby, ale nie wytrzymałem i musiałem pójść pobiegać wieczorem.
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Po tak długim odpoczynku nogi niosły aż miło, więc wszedłem w jakiś śmieciowy zakres tempa i tętna, ale dawno nie wyprodukowałem tylu endorfin co w trakcie tego biegu w drugi dzień Świąt. Po drodze dwa znaczące podbiegi i zbiegi po ok. 30m w tym ostry podbieg na sam koniec, który pokonałem już znacznie szybszym tempem.
51:48 - 10,16 km @ 5:05 min/km ~ 156 bpm (max 177)
czwartek - wolne
Miałem ambitny plan: rano bieganie, wieczorem narty w Wiśle. W Wodzisławiu deszcz rano zniechęcił mnie skutecznie do biegania. Znowu przyznaję się bez bicia do lenistwa. Wieczorem wybrałem się jednak na narty do Wisły, bo sprawdziłem, że są przyzwoite warunki do jazdy, a na nartach nie byłem od 2 lat i potwornie mnie już korciło. W sumie przejechałem w 4h 20x1km.
piątek - wolne
Plan był odwrotny, rano narty, wieczorem bieganie. Narty wyszły, 2h jazdy, 12 zjazdów po 1 km. Niestety po powrocie kompletnie mnie ścięło i zapadłem w długą drzemkę (rano była wczesna pobudka). Potem wieczorem nic nie było mnie w stanie wygonić na zewnątrz - przez cały czas panowała brzydka deszczowa pogoda. Kolejna porażka.
sobota - BS 16,5 km
01:26:19 - 16,51 km @ 5:13 min/km ~ 163 bpm (max 179)
Długie wybieganie - z plusów jedynie chyba to, że się odbyło. Nogi dość ciężkie od początku, do tego kłopoty trawienne i tylko siła woli sprawiła, że dotrwałem do końca. Za ciepło się ubrałem i kompletnie mnie to ugotowało, do tego sporo podbiegów na trasie, jak to na Śląsku, i w efekcie średnie tętno to jakiś koszmar.
niedziela - wolne
Historia z piątku się powtórzyła. Najpierw wczesna pobudka i narty, tym razem 4h jazdy i 18 zjazdów po 1 km, potem powrót do Wodzisławia i musiałem zapaść w drzemkę. No nie było opcji, żeby biegać.
Łącznie w tygodniu: 26,5 km Tylko dwa treningi biegowe, za to 3 razy na nartach. Czułem, że nogi mam dużo mocniejsze, niż przy jeździe 2 lata temu. Może taki dodatkowy trening też w czymś pomoże?
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Generalnie jednak tydzień kompletnie do zapomnienia.
poniedziałek - 12 km BS
Na Sylwestra wróciłem do Warszawy i pod wieczór pobiegałem ulicami Ursynowa, żeby wypełnić misję dokręcenia do równej liczby 2500 km przebiegniętych w 2018 roku.
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Dziś biegło się bardzo dobrze i odzyskałem radość z biegania.
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Tempo i tętno zbyt mocne, ale nogi dobrze niosły i było mi to potrzebne psychicznie, żeby przebiec nieco szybciej niż zwykły BS.
01:02:31 - 12,07 km @ 5:10 min/km ~ 157 bpm (max 175)
wtorek - 10,5 km BS
W Nowy Rok obudziłem się na sporym kacu i z bólem głowy. Słuchając Topu Wszech Czasów w radiowej Trójce jednak wydobrzałem i o 17:00 ruszyłem na trening, już po ciemku, więc znowu ulicami Ursynowa. Biegło się całkiem nieźle, zaskakująco dobrze jak na mój stan po sylwestrze.
55:56 - 10,51 km @ 5:19 min/km ~ 153 bpm (max 163)
środa - wolne
Trening Core ok. 35 minut w domu.
czwartek - 10,5 km: BS + 10x(50''/100'') PB
Wreszcie miałem siłę i chęci na jakiś konkretniejszy trening i dorzuciłem przebieżki. Znowu wróciły mrozy, na szczęście śnieg się nie utrzymał po sporych opadach i można było bezpiecznie pobiegać w lesie. Najpierw 4 km BS przy tętnie 148, potem 10 powtórzeń po 50 sekund, pierwsze powtórzenia ostrożnie po ok. 4:00, potem stopniowo przyspieszałem do ok. 3:45, dwa ostatnie już po ok. 3:35. Biegło się dobrze, nogi i płuca zniosły to zaskakująco dobrze. Przerwy w truchcie po ok. 5:45-6:00 min/km. Na koniec schłodzenie ok. 1,5km. Po Nowym Roku chyba wróciłem na dobre tory i mam nadzieję, że tak już zostanie, bo okres świąteczny trochę zawaliłem na własne życzenie.
54:53 - 10,65 km @ 5:09 min/km ~ 158 bpm (max 184)
Plany: piątek wolny, sobota ok. 10 km, niedziela ok. 16 km. Za 1,5 tygodnia City Trail, za 2,5 tygodnia Bieg Chomiczówki - to będą dobre wyznaczniki formy, która jest dla mnie wielką niewiadomą...