Rubin, super, że wracasz do jako-takiej równowagi! Ja dla odmiany równowagę trochę straciłam, ale na wiosnę tak bywa. Bo niby wiosna, słońce, mózg rwie się do szaleństwa, ale zmęczone i wyjałowione po zimie ciało mówi: nie. Jeszcze nie. Znaczy, nie tak dużo na raz i jeszcze nie tak szybko
.
Jurę miałam nadzieję odwiedzić w majówkę albo około-majówki, ale nie ma akurat z kim tak, żeby mi pasowało, choć może się to zmieni. Jak nie w majówkę, to po majówce, nie ucieknie
.
A tymi lekarzami to bywa różnie. Ostatnio byłam u kardiologa, prywatnie. Biegającego, chodzącego po górach itp. I poczułam się jak debil. Debilka. Jak panna, co wczoraj zaczęła biegać i nie wie, że tętno podczas wysiłku rośnie i od tego się nie umiera. Jak już ochłonęłam, to miałam ochotę pójść raz jeszcze i mu na spokojnie nawtykać
.
Dla odmiany byłam u endo w ramach NFZ, specjalnie mi nie zależało, ale miałam skierowanie to poszłam, i pozytywne zaskoczenie. Lekarz rzeczowy, konkretny, znający "literaturę" - wyniki najnowszych badań i trendy w leczeniu, skłonny do analizy moich wyników. Trzy razy powtórzył, że to "wredna choroba", ale to akurat prawda, więc co miał powiedzieć.
Dużo więc zależy od tego, jakim kto jest człowiekiem ...