marek84 pisze:Warto zauważyć, że warunki nie były optymalne (jednak dość ciepło + świecące słońce) i ostatnie 17km biegł kompletnie sam - bez ani jednego pejsa. Nie pamiętam takiego czegoś na tym poziomie wynikowym. Te dwie rzeczy to również są jakieś rezerwy czasowe - ciężko powiedzieć, jakie ale na 100% jakieś.
Na tym poziomie i przy takiej różnicy poziomów, ciężko będzie o pejsa na dłuższy dystans, chyba, że ... Kipsang albo Bekele się zdecydują.
piszę o suplementacji pół żartem, pół serio. i zgadzam się - oby nie! jednak ilość wpadek/podejrzanych historii z udziałem najlepszych sportowców w ostatnich latach sprawia, że niestety trudno bez sceptycyzmu podchodzić do takich wyczynów
Z jednej strony gdyby ktoś z nim biegł do 35km chociaż, myślę że wynik mógłby być jeszcze lepszy. Tak czy siak, rozegrał to znakomicie. Coś niesamowitego. Wielu stawiało na urwanie sekund, a tutaj poprawa o trochę ponad minute!
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog Komentarze 5 km - 18:20 (09.04.21) 10 km - 38:36 (13.03.21) HM - 01:30:48 (6.10.19) M - 3:42:13 (22.04.18)
Fantastyczny wynik, piękny negative i patrząc na niego na ostatnich dwóch kilometrach to jeszcze mógł mieć zapas.
Naprawdę dobrze wyglądał.
Warunki były wczoraj dobre - niby na papierze on miał na mecie jakieś 18 stopni ale startowaliśmy w przyjemnym chłodzie (realnie około 13 stopni w cieniu) no i trasa w Berlinie jest solidnie zacieniona.
Prawdopodobnie jestem Laską Kabacką.
Na pewno należę do Afterrunners.
Biegam dla własnej przyjemności.
W treningu skupiam się na bogatej, różnorodnej diecie, odpoczynku i poszukiwaniu czasu na chwilę biegu. Do 3:30 w maratonie to wystarczy.
Wynik Kipchoge koresponduje z rekordami Bekele na 5 i 10 tysięcy. Gdyby Bekele nie przegrał z własnym zdrowiem, to na tyle też można by było go wyceniać.
Można powiedzieć, że znowu doczekaliśmy się charyzmatycznego i charakterystycznego rekordzisty świata z ciekawą osobowością. Jest też inny, interesujący aspekt tego rekordu. Powiedziałbym, że symboliczny, bo znowu na czele jest śródstopie, a nawet pierwsza kość śródstopia. To taki kamyczek do ogródka Jurka Skarżyńskiego.
Jak by policzyc poprawę od rekordu Tergata do drugiego rekordu Haile, czyli 2:04:55 do 2:03:59 to jest 56 sekund, czyli nawet już w wartościach bezwglednych jest słabiej, bo Kipchoge poprawił o 1:18, wiec procentowo tym bardziej.
Paradoksalnie to Denis Kimetto powinien był biegać i promować te buty, ponieważ najwięcej można z nich wyciągnąć, biegając od pięty. wtedy najbardziej odkształca się element sprężysty w podeszwie (pomijam tu dywagacje nt znikomości tego efektu). Większości ludzi zdecydowanie bliżej w aspekcie lądowania do Kimetto niż do Kipchoge. Kipchoge jest najgorszą z możliwych opcji promujących sprężynujące buty. Jego styl lądowania z dociskiem jednego palca nie uruchamia tej słynnej już płytki, tak jak można byłby to zrobić. Powinien zatem zmienić styl na chociażby płaski kontakt z podłożem. Wtedy bardziej odkształcałby płytkę. No i właśnie w tym momencie pojawia się pytanie o bilans zysków i strat. Czy mniej agresywne lądowanie i idące za tym zmniejszenie potencjału sprężynowania tkankowego zostanie zrekompensowane większym sprężynowaniem sprzętowym?