Mam wrażenie, że ten bieg to nie był szczyt możliwości Kipchoge.
Świadczyło o tym:
- bardzo dobry "wygląd"/ruch do samego końca,
- mocniejsza druga połowa - rzadko spotykane na tym poziomie,
- sporo energii na mecie 'na radość' - również nieczęsto spotykane, na ogół finisherzy wyglądają jak zoombie.
Ten imperatyw pobicia WR wisiał nad nim już od jakiegoś czasu i sądzę, że pobiegł tak aby mieć to już wreszcie za sobą, odklepane. Teraz na luzie i jeśli zdrowie pozwoli będzie mógł podjąć ryzyko zbliżenia się do 2h00 - to "tylko" 2,4 sek./km szybciej niż dzisiaj.

Biegam, więc jestem. :)
pozdrawiam
Jarosław