

Gratuluję nowej życiówki! Mi się udało doczłapać w 3:29.
Moderator: infernal
Ja się ostatnio zacząłem suplementować potasem i magnezem. Ale i tak po dotarciu na metę przy specyficznych ruchach łapało mi delikatnie dwójki i łydki. Ale tylko bezpośrednio po finiszufuzzy pisze:Fajna relacja! U mnie rzeczywiście było całkiem dobrze na połówce, a zwolniłem trochę pogadać z Filipem. Wtedy też już zacząłem podejrzewać że sub3 to to nie będzie. Od 26-go km zaczęła się równina pochyła, a od 32-go skurcze i droga krzyżowa metodą Galloway'a
.
Gratuluję nowej życiówki! Mi się udało doczłapać w 3:29.
Najlepiej by było biec na intensywność. Kręcić się z tętnem w okolicach 160, a takie 165 to mieć grubo po 30 km, a nie po 10. Będę kombinował w tym temacie.marcinnek_ pisze: Szkoda. Przeorało cię i zebrałeś mocne cięgi. Może faktycznie lepszym pomysłem będzie bieg na 3:05-10 i urywanie kolejnych minut do 3h. Będziesz miał więcej satysfakcji z równego biegu, gdzie do końca przyspieszasz i zrzucasz kilka minut z życiówki, niż jak wypluty do cna urywasz raptem sekundy.
Ja też nie wiem. Przekonam się za miesiącSiedlak1975 pisze:Nie wiem jak u ciebie z regeneracją ale ja już bym się do Poznania nie poskładał
Ciężko w tym temacie u mnie. Poniżej 75 kg stałej wagi to nigdy mi się nie udało zejść, a dojście do tego było okupione złym samopoczuciem i ogólnym osłabieniem. Teraz ważę około 80 kg przy 178 cm, ale mam taką wagę przez całe wakacje. Przez ten miesiąc postaram się trzymać mega czystą michę i zrzucić cokolwiek.Siedlak1975 pisze:P.S. Myślałeś o zrzuceniu kilku kilogramów? Na zdjęciach wyglądasz na mocno zbudowanego gościa.
No, ale jak to jest, że na treningu w lepszych warunkach wszedłem na tętno 160 po ponad 15 km, a na zawodach od startu już takie miałem praktycznie. Z czego to może wynikać. Przecież tempo zbliżone, a na zawodach to chyba powinno wchodzić lepiej niż na treningu.mihumor pisze:Pogoda była niezbyt łaskawa niemniej ja bym raczej ostrożnie stawiał tezę, że to główna przyczyna bo jednak poległeś zdecydowanie za szybko i za mocno by to była przyczyna jedyna. W takich warunkach naprawdę da się pobiec dobry wynik choć to jest na pewno trudniejsze stąd i odsiew w wynikach jest większy.
Zgadzam się z mihumorem, żeby nie demonizować pogody i nie robić z niej głównego winowajcę (wynik w maratonie to splot wielu czynników). Pogoda nie była najgorsza, choć daleka od idealnej. W takich warunkach można uzyskiwać dobre wyniki (mam przykłady kilku znajomych).rolin' pisze:No, ale jak to jest, że na treningu w lepszych warunkach wszedłem na tętno 160 po ponad 15 km, a na zawodach od startu już takie miałem praktycznie. Z czego to może wynikać. Przecież tempo zbliżone, a na zawodach to chyba powinno wchodzić lepiej niż na treningu.mihumor pisze:Pogoda była niezbyt łaskawa niemniej ja bym raczej ostrożnie stawiał tezę, że to główna przyczyna bo jednak poległeś zdecydowanie za szybko i za mocno by to była przyczyna jedyna. W takich warunkach naprawdę da się pobiec dobry wynik choć to jest na pewno trudniejsze stąd i odsiew w wynikach jest większy.
Możliwe, że jest tak jak piszesz. Ale nie odczuwałem tego po sobie w jakiś znaczący sposób.mihumor pisze:Za mocny trening i organizm w momencie odpuszczenia zamiast podbić dyspozycję to ją obniżył. Często to widywalem i raz też przerabiałem. To poznać po zbyt szybkim wejściu w kłopoty. Niedotrenowany polegnie na końcówce, przetrenowany koło połowy lub w gorszym przypadku nie idzie mu zupełnie prawie od początku. Oczywiście jest jeszcze kwestia oszacowania wyników i to wyżej nie tyczy się otwierających życzeniowo bo to inny temat.
Dzięki. Mam nadzieję, że tak będzie.mach82 pisze:Gratuluję nowej życiówki i życzę kolejnej już wkrótce. Jak będzie kilka stopni mniej, to i zapewne kilka minut szybciej. Życzę ci abyś był po prostu zadowolony z następnego startu i to niezależnie czy złamiesz 3h, czy nie. Powodzenia!
Dzięki, też może z tym poeksperymentuję.rolin' pisze:Ja się ostatnio zacząłem suplementować potasem i magnezem.
O temperaturę jestem spokojny, gorzej z wiatremrolin' pisze:Ciekawe co będziecie mieli we Frankfurcie