rolin' - breaking 3
Moderator: infernal
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 29.08.18 - Interwały 5 x 1 km 3:40 p.3' - 10,7 km - 52:19 - 4:53/km - HR 146
Interwały na bieżni. Biegałem na tempo z zegarka i troszkę jak widać jest przekłamane Czas odcinka = tempo. Nie piłowałem na siłę. Odcinki wchodziły bardzo lekko i czuję, że jest moc w nogach. Przerwy w truchcie z postojami na picie. Ciekawe jak wyjdzie sprawdzian w sobotę na parkrunie
W bonusie do treningu otrzymałem skok ciśnienia spowodowany uczeniem dziecka jazdy na rowerku na pierwszym torze... Grzecznie proszę o pozostawienie pierwszego toru wolnego, bo to jest bieżnia i tu biegacze mają pierwszeństwo, a obok są jeszcze trzy inne tory. Gość mi odpowiada, że to nie jest tylko moja bieżnia i jak chcę mieć wolną to niech sobie kupię własną Nie wytrzymałem, nazwałem tępym ch*jem i pobiegłem dalej... Nie rozumiem toku myślenia takich ludzi
Interwały na bieżni. Biegałem na tempo z zegarka i troszkę jak widać jest przekłamane Czas odcinka = tempo. Nie piłowałem na siłę. Odcinki wchodziły bardzo lekko i czuję, że jest moc w nogach. Przerwy w truchcie z postojami na picie. Ciekawe jak wyjdzie sprawdzian w sobotę na parkrunie
W bonusie do treningu otrzymałem skok ciśnienia spowodowany uczeniem dziecka jazdy na rowerku na pierwszym torze... Grzecznie proszę o pozostawienie pierwszego toru wolnego, bo to jest bieżnia i tu biegacze mają pierwszeństwo, a obok są jeszcze trzy inne tory. Gość mi odpowiada, że to nie jest tylko moja bieżnia i jak chcę mieć wolną to niech sobie kupię własną Nie wytrzymałem, nazwałem tępym ch*jem i pobiegłem dalej... Nie rozumiem toku myślenia takich ludzi
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 30.08.18 - BS - 14,3 km - 1:17:21 - 5:26/km - HR 136
Pojadłem po robocie i zrobiłem drzemkę. Wieczorem poszedłem biegać z pełnym brzuchem. Krzaki zaliczone, brak przyjemności z biegania... Ale trzeba było się poruszać.
Pojadłem po robocie i zrobiłem drzemkę. Wieczorem poszedłem biegać z pełnym brzuchem. Krzaki zaliczone, brak przyjemności z biegania... Ale trzeba było się poruszać.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Sobota, 01.09.18 - parkrun Chrzanów
2,4 km - 13:46 - 5:44/km - HR 139
5,0 km - 19:09 - 3:50/km - HR 174
5,1 km - 30:04 - 5:56/km - HR 134
Mocny parkrun. Zakładałem bieg na sub 19, ale nie wyszło Początek fajnie się powiozłem za pierwszym zawodnikiem, lekko ponad 2 km po około 3:40-3:45 wg zegarka. Za najtrudniejszym odcinkiem trasy lekko osłabł, więc łyknąłem go i dalej prowadziłem bieg na wyczucie, bo Fenix zaczął świrować z tempem pokazując wartości rzędu 4:30 min/km Po kilometrze łyknął mnie młodzian. Próbowałem się go trzymać, ale zaczął się ponad kilometrowy odcinek lekko pod górkę i kwas w nogach nie pozwolił przyspieszyć. Skończyłem 20 sekund za nim na drugim miejscu. Ogółem biegło się fajnie, czułem się dobrze, ale nogi nie obiegane na takich tempach nie chciały szybciej się kręcić. Zawsze jak jechałem mocno to kwas w bebechach czułem, a tym razem tylko w udach - ciekawe W każdym razie przetarcie zrobione. Na asfalcie byłoby troszku lepiej Po 15 minutach dokręciłem jeszcze spokojną piąteczkę.
Niedziela, 02.09.18 - 10 km BS + 5 km BC2 - 16,7 km - 1:26:42 - 5:12/km - HR 143
10 kilometrów spokojnego BSa i 5 kilometrów leśnego BC2. Bez szarpania na spokojnie. Na koniec jeszcze spokojne 1.7 km.
2,4 km - 13:46 - 5:44/km - HR 139
5,0 km - 19:09 - 3:50/km - HR 174
5,1 km - 30:04 - 5:56/km - HR 134
Mocny parkrun. Zakładałem bieg na sub 19, ale nie wyszło Początek fajnie się powiozłem za pierwszym zawodnikiem, lekko ponad 2 km po około 3:40-3:45 wg zegarka. Za najtrudniejszym odcinkiem trasy lekko osłabł, więc łyknąłem go i dalej prowadziłem bieg na wyczucie, bo Fenix zaczął świrować z tempem pokazując wartości rzędu 4:30 min/km Po kilometrze łyknął mnie młodzian. Próbowałem się go trzymać, ale zaczął się ponad kilometrowy odcinek lekko pod górkę i kwas w nogach nie pozwolił przyspieszyć. Skończyłem 20 sekund za nim na drugim miejscu. Ogółem biegło się fajnie, czułem się dobrze, ale nogi nie obiegane na takich tempach nie chciały szybciej się kręcić. Zawsze jak jechałem mocno to kwas w bebechach czułem, a tym razem tylko w udach - ciekawe W każdym razie przetarcie zrobione. Na asfalcie byłoby troszku lepiej Po 15 minutach dokręciłem jeszcze spokojną piąteczkę.
Niedziela, 02.09.18 - 10 km BS + 5 km BC2 - 16,7 km - 1:26:42 - 5:12/km - HR 143
10 kilometrów spokojnego BSa i 5 kilometrów leśnego BC2. Bez szarpania na spokojnie. Na koniec jeszcze spokojne 1.7 km.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 04.09.18 - Bieg progowy 3 x 1.66 km p. 2' - 9,8 km - 46:24 - 4:44/km
Po 2 kilometrach rozgrzewki zrobiłem 3 x 5 okrążeń bieżni 333 m po 1:20 na okrążenie, czyli tempie mniej więcej 4 min/km na przerwie 1 okrążenia w 2 min w truchcie. Bateria w pasku chyba padła, więc tętna nie ma, ale odczuciowo to taki lekki progowy wyszedł. Troszkę duszno było, ale biegło się luźno. Kiedyś biegając z Polarem M400 mogłem sobie na bieżni biegać na GPS, ale Fenix pokazuje
tempo z 5 s na km lepsze niż jest w rzeczywistości, więc będę musiał się nauczyć biegać na stoper Na koniec 2 kilometry roztruchtania i do domu.
Robota zrobiona. Jeszcze ze 2 BSy i trzeba próbować robić wyniki
Po 2 kilometrach rozgrzewki zrobiłem 3 x 5 okrążeń bieżni 333 m po 1:20 na okrążenie, czyli tempie mniej więcej 4 min/km na przerwie 1 okrążenia w 2 min w truchcie. Bateria w pasku chyba padła, więc tętna nie ma, ale odczuciowo to taki lekki progowy wyszedł. Troszkę duszno było, ale biegło się luźno. Kiedyś biegając z Polarem M400 mogłem sobie na bieżni biegać na GPS, ale Fenix pokazuje
tempo z 5 s na km lepsze niż jest w rzeczywistości, więc będę musiał się nauczyć biegać na stoper Na koniec 2 kilometry roztruchtania i do domu.
Robota zrobiona. Jeszcze ze 2 BSy i trzeba próbować robić wyniki
Ostatnio zmieniony 05 wrz 2018, 20:49 przez rolin', łącznie zmieniany 1 raz.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 05.09.18 - BS + 6 przebieżek - 10,9 km - 57:34 - 5:18/km - HR 136
Lekki BS z sześcioma przebieżkami. Duchota straszna.
Lekki BS z sześcioma przebieżkami. Duchota straszna.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Piątek, 07.09.18 - BS + 6 przebieżek - 7,0 km - 36:03 - 5:09/km - HR 137
Rozruch. Troszkę mnie w gardle drapie, ale chyba będę żył Urlop sobie wziąłem na ostatnią nockę, żeby się wyspać jak człowiek po ciemku
Rozruch. Troszkę mnie w gardle drapie, ale chyba będę żył Urlop sobie wziąłem na ostatnią nockę, żeby się wyspać jak człowiek po ciemku
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 09.09.18 - Zawody - 36. Wrocław Maraton - 42,2 km - 3:13:15 - 4:35/km - HR 167 (OPEN - 154, M20 - 32)
Do Wrocka przyjechałem w sobotę przed 16. Z ziomkiem, z którym ogarnąłem sobie nocleg zostawiliśmy graty na kwaterze i udaliśmy się po pakiety. Na miejscu dość pustawo, więc poszło sprawnie. Ale te przemieszczanie się tymi tramwajami po mieście to trwa wieki... Wieczorem jeszcze ustawka z Krystianem (Logadin) i jego znajomymi na piwko i powrót na pokój. Mimo zjedzonej pizzy jeszcze dopchałem przed snem trochę biszkoptów, co by siła była
Rano jedna bułka i kawka. Kilkukrotne pozbywanie się balastu i ogarnięcie do wyjścia. Oczywiście rozkład tramwajów w ten dzień nieaktualny, specjalne linie na maraton uruchomione, ale czekaliśmy na niego chyba z pół godziny, a ten jeszcze jechał jakąś okrężną trasą... Na miejscu byłem 8:40, coś tam potruchtałem i udałem się na start. Wszystko na szybko...
Start. Ruszyłem delikatnie za balonami na 3 godziny. Pacemakerzy wyrwali mocno do przodu, ja starałem się zacząć optymalnie. W międzyczasie odnalazłem Filipa i Huberta - kolegów Krystiana, z którymi się dzień wcześniej ugadaliśmy na wspólny bieg. Postanowiliśmy biec swoje widząc jak balony cisną. Początek wyszedł ciut za szybko, ale później zaczęliśmy stabilizować tempo. Na 10 kilometrze żel i woda po łyczku na każdym punkcie - byle nie za dużo. Do tego moczenie głowy w miskach. Przez chwilę utworzyliśmy fajną grupkę. Potem kilku pobiegło szybciej, kilku zostało w tyle. Przed 20 km kolejny żel. Do tego momentu biegliśmy równiutko zgodnie z planem, ale temperatura dawała o sobie znać. Chwilami było fajnie pod chmurą, ale głównie patelnia i coraz bardziej doskwierające uczucie przegrzania. Połówka 11 sekund wolniej od zakładanego tempa i tutaj rozstałem się z chłopakami. Po Filipie było widać, że nie jest dobrze, ale Hubert nie wyglądał tak źle, mimo wszystko zostali razem, a ja starałem się biec dalej w tempie, choć pewnie też nie wyglądałem świeżo. Chyba nawet delikatnie przyspieszyłem z myślą o nadrobieniu tych brakujących sekund... Na 25 km strata dalej taka sama, a ja zacząłem czuć że to początek końca. Na 27 kilometrze było już po wszystkim. Poszukałem tętna w zegarku - ~172... Nie zdziwiłem się, że czułem się tak jak się czułem Ale postanowiłem powalczyć, choć dziś nie wiem czy było warto, bo była to równia pochyła. Tętno udawało się utrzymać na poziomie 168 uderzeń, ale tempo mimo wszystko spadało z każdym kilometrem. Na 30 km trzeci i ostatni żel. Nie przeszedłem do marszu, ale czułem się jak gówno. Jakiś koleś kilka razy się zatrzymywał i później gonił, i ostatecznie dobiegł wcześniej do mety, a też wyglądał na poskładanego Na stadionie to już się słaniałem na nogach, ale musiałem już wytargać tę życiówkę jak przeszarpałem 15 kilometrów po zgonie... Meta. Mocno przeorany usiadłem na chwilę, a później poszedłem z medycznymi poleżeć na kozetce z 15 minut. Czułem się fatalnie i tak też musiałem wyglądać
Wniosek: takie bieganie nie ma sensu. Jeśli nie weźmie się poprawki na warunki atmosferyczne, to zawsze będzie się to kończyć w ten sposób. Szczególnie jeśli się jest wrażliwym na temperaturę, a ja jestem taką jednostką. W Poznaniu trzeba będzie zmienić taktykę, bo ta na kamikaze mi się nie podoba. Nawet jeśli to będzie oznaczało wynik 3:10, to chciałbym zrobić w końcu dobry bieg, bo głowa cierpi
Lapy są jakie są, bo zapomniałem naciskać guzik
PS. Ja rozumiem, że GPS na treningach lekko wali w ch*ja i bieg jest ciut wolniejszy niż Garmin pokazuje, ale jak porównam te tętna sprzed 2 tygodni z zawodami to delikatnie się demotywuję...
Do Wrocka przyjechałem w sobotę przed 16. Z ziomkiem, z którym ogarnąłem sobie nocleg zostawiliśmy graty na kwaterze i udaliśmy się po pakiety. Na miejscu dość pustawo, więc poszło sprawnie. Ale te przemieszczanie się tymi tramwajami po mieście to trwa wieki... Wieczorem jeszcze ustawka z Krystianem (Logadin) i jego znajomymi na piwko i powrót na pokój. Mimo zjedzonej pizzy jeszcze dopchałem przed snem trochę biszkoptów, co by siła była
Rano jedna bułka i kawka. Kilkukrotne pozbywanie się balastu i ogarnięcie do wyjścia. Oczywiście rozkład tramwajów w ten dzień nieaktualny, specjalne linie na maraton uruchomione, ale czekaliśmy na niego chyba z pół godziny, a ten jeszcze jechał jakąś okrężną trasą... Na miejscu byłem 8:40, coś tam potruchtałem i udałem się na start. Wszystko na szybko...
Start. Ruszyłem delikatnie za balonami na 3 godziny. Pacemakerzy wyrwali mocno do przodu, ja starałem się zacząć optymalnie. W międzyczasie odnalazłem Filipa i Huberta - kolegów Krystiana, z którymi się dzień wcześniej ugadaliśmy na wspólny bieg. Postanowiliśmy biec swoje widząc jak balony cisną. Początek wyszedł ciut za szybko, ale później zaczęliśmy stabilizować tempo. Na 10 kilometrze żel i woda po łyczku na każdym punkcie - byle nie za dużo. Do tego moczenie głowy w miskach. Przez chwilę utworzyliśmy fajną grupkę. Potem kilku pobiegło szybciej, kilku zostało w tyle. Przed 20 km kolejny żel. Do tego momentu biegliśmy równiutko zgodnie z planem, ale temperatura dawała o sobie znać. Chwilami było fajnie pod chmurą, ale głównie patelnia i coraz bardziej doskwierające uczucie przegrzania. Połówka 11 sekund wolniej od zakładanego tempa i tutaj rozstałem się z chłopakami. Po Filipie było widać, że nie jest dobrze, ale Hubert nie wyglądał tak źle, mimo wszystko zostali razem, a ja starałem się biec dalej w tempie, choć pewnie też nie wyglądałem świeżo. Chyba nawet delikatnie przyspieszyłem z myślą o nadrobieniu tych brakujących sekund... Na 25 km strata dalej taka sama, a ja zacząłem czuć że to początek końca. Na 27 kilometrze było już po wszystkim. Poszukałem tętna w zegarku - ~172... Nie zdziwiłem się, że czułem się tak jak się czułem Ale postanowiłem powalczyć, choć dziś nie wiem czy było warto, bo była to równia pochyła. Tętno udawało się utrzymać na poziomie 168 uderzeń, ale tempo mimo wszystko spadało z każdym kilometrem. Na 30 km trzeci i ostatni żel. Nie przeszedłem do marszu, ale czułem się jak gówno. Jakiś koleś kilka razy się zatrzymywał i później gonił, i ostatecznie dobiegł wcześniej do mety, a też wyglądał na poskładanego Na stadionie to już się słaniałem na nogach, ale musiałem już wytargać tę życiówkę jak przeszarpałem 15 kilometrów po zgonie... Meta. Mocno przeorany usiadłem na chwilę, a później poszedłem z medycznymi poleżeć na kozetce z 15 minut. Czułem się fatalnie i tak też musiałem wyglądać
Wniosek: takie bieganie nie ma sensu. Jeśli nie weźmie się poprawki na warunki atmosferyczne, to zawsze będzie się to kończyć w ten sposób. Szczególnie jeśli się jest wrażliwym na temperaturę, a ja jestem taką jednostką. W Poznaniu trzeba będzie zmienić taktykę, bo ta na kamikaze mi się nie podoba. Nawet jeśli to będzie oznaczało wynik 3:10, to chciałbym zrobić w końcu dobry bieg, bo głowa cierpi
Lapy są jakie są, bo zapomniałem naciskać guzik
PS. Ja rozumiem, że GPS na treningach lekko wali w ch*ja i bieg jest ciut wolniejszy niż Garmin pokazuje, ale jak porównam te tętna sprzed 2 tygodni z zawodami to delikatnie się demotywuję...
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 13.09.18 - BS - 8,9 km - 49:51 - 5:35/km - HR 132
W poniedziałek nie robiłem nic, wtorek sauna + zimna woda, w środę ponownie sauna + zimna woda i rolowanie przed snem. Dziś pierwszy BS po starcie. Nogi zmęczone, ale ogólnie w porządku. Prawa łydka / achilles, którą odczuwałem dzień po starcie już się uspokoiła, ale podczas rolowania czułem ją bardziej niż lewą. W sobotę wpadnie kolejny BS, a w niedzielę może jakiś trekking, bo pogoda się zapowiada.
W poniedziałek nie robiłem nic, wtorek sauna + zimna woda, w środę ponownie sauna + zimna woda i rolowanie przed snem. Dziś pierwszy BS po starcie. Nogi zmęczone, ale ogólnie w porządku. Prawa łydka / achilles, którą odczuwałem dzień po starcie już się uspokoiła, ale podczas rolowania czułem ją bardziej niż lewą. W sobotę wpadnie kolejny BS, a w niedzielę może jakiś trekking, bo pogoda się zapowiada.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Sobota, 15.09.18 - BS - 8,6 km - 45:52 - 5:19/km - HR 137
Regeneracyjne truchtanie.
Niedziela, 15.09.18 - Trekking - ~22 km +/- 1800
Szczyrbskie Jezioro - Rysy - Ciężki Szczyt - Wysoka - Smoczy Szczyt - Dolina Złomisk - Szczyrbskie Jezioro
https://www.relive.cc/view/1845877361/mp4
Regeneracyjna wycieczka trekkingowa fajną grańką. Rysów w planie nie było, ale będąc na przełęczy Waga nie mogłem się oprzeć na poświęcenie 30 minut, by je dołożyć. Ostatecznie żałuję, bo te 30 minut sprawiły, że na Wysokiej nie zobaczyłem zupełnie nic. Przyszła chmura i koniec widoków na ten dzień Ale sama trasa satysfakcjonująca.
Regeneracyjne truchtanie.
Niedziela, 15.09.18 - Trekking - ~22 km +/- 1800
Szczyrbskie Jezioro - Rysy - Ciężki Szczyt - Wysoka - Smoczy Szczyt - Dolina Złomisk - Szczyrbskie Jezioro
https://www.relive.cc/view/1845877361/mp4
Regeneracyjna wycieczka trekkingowa fajną grańką. Rysów w planie nie było, ale będąc na przełęczy Waga nie mogłem się oprzeć na poświęcenie 30 minut, by je dołożyć. Ostatecznie żałuję, bo te 30 minut sprawiły, że na Wysokiej nie zobaczyłem zupełnie nic. Przyszła chmura i koniec widoków na ten dzień Ale sama trasa satysfakcjonująca.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 19.09.18 - Interwały 2 x (1 km p. 3' + 2 km p. 5') + 1 km - 13,5 km - 1:06:44 - 4:56/km - HR 147
Wczoraj miałem biegać, ale po całodzienniej wizycie w Energylandii byłem padnięty i postanowiłem odpuścić (Hyperion bardzo spoko ). Dziś z racji ciepła postanowiłem udać się na bieżnię trochę później, więc po robocie zjadłem jakieś bułki i zrobiłem drzemkę. O 18:30 byłem na bieżni i już zaczęło się robić chłodniej. Dla mnie bomba Kiedyś ten mieszany trening interwałów z wytrzymałością tempową podpatrzyłem u b@rto jak łoił Bartoszaka i postanowiłem zrobić go dziś ponownie.
Rozgrzewka 2.5 km, jeszcze kibelek przed głównym wątkiem treningu i jazda. Start ciut za szybko, ale szybka korekta i nawet delikatnie za wolno wyszło, bo 3:41. Później 2 kilometry też na spokojnie, choć tempo również musiałem poprawiać i znów 2 sekundy za wolno. Kolejna kilometrówka już weszła sympatycznie, noga się rozkręciła. Następna dwójka to odczuwalny kwasik w bebechach w drugiej połowie, ale ostatecznie ogarnąłem temat mocniejszym ostatnim kółkiem. Ostatnia kilometrówka to za wolne drugie kółko, które musiałem nadganiać mocnym ostatnim. Ale wyszło jak trzeba także założenia spełnione. Przerwy robiłem w wolniutkim truchciku. Na koniec roztruchtanko w przyjemnej wieczornej temperaturce
Z treningu jestem zadowolony, czuję się zregenerowany i gotowy na intensywniejsze bieganie. I noga też podaje co mnie bardzo cieszy. W weekend Chechło Run na 10 km, życiówki raczej atakować nie zamierzam, bo trasa nieoptymalna, ale pobiegnę mocno z treningu i zobaczymy co wyjdzie. Jutro BS, a w piątek planuję jakieś rytmy 200 m, ale nie wiem jak to się biega jeszcze
Czas okrążenia to tempo odcinka. Przyzwyczajam się do biegania na stoper
Wczoraj miałem biegać, ale po całodzienniej wizycie w Energylandii byłem padnięty i postanowiłem odpuścić (Hyperion bardzo spoko ). Dziś z racji ciepła postanowiłem udać się na bieżnię trochę później, więc po robocie zjadłem jakieś bułki i zrobiłem drzemkę. O 18:30 byłem na bieżni i już zaczęło się robić chłodniej. Dla mnie bomba Kiedyś ten mieszany trening interwałów z wytrzymałością tempową podpatrzyłem u b@rto jak łoił Bartoszaka i postanowiłem zrobić go dziś ponownie.
Rozgrzewka 2.5 km, jeszcze kibelek przed głównym wątkiem treningu i jazda. Start ciut za szybko, ale szybka korekta i nawet delikatnie za wolno wyszło, bo 3:41. Później 2 kilometry też na spokojnie, choć tempo również musiałem poprawiać i znów 2 sekundy za wolno. Kolejna kilometrówka już weszła sympatycznie, noga się rozkręciła. Następna dwójka to odczuwalny kwasik w bebechach w drugiej połowie, ale ostatecznie ogarnąłem temat mocniejszym ostatnim kółkiem. Ostatnia kilometrówka to za wolne drugie kółko, które musiałem nadganiać mocnym ostatnim. Ale wyszło jak trzeba także założenia spełnione. Przerwy robiłem w wolniutkim truchciku. Na koniec roztruchtanko w przyjemnej wieczornej temperaturce
Z treningu jestem zadowolony, czuję się zregenerowany i gotowy na intensywniejsze bieganie. I noga też podaje co mnie bardzo cieszy. W weekend Chechło Run na 10 km, życiówki raczej atakować nie zamierzam, bo trasa nieoptymalna, ale pobiegnę mocno z treningu i zobaczymy co wyjdzie. Jutro BS, a w piątek planuję jakieś rytmy 200 m, ale nie wiem jak to się biega jeszcze
Czas okrążenia to tempo odcinka. Przyzwyczajam się do biegania na stoper
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 20.09.18 - BS - 13,7 km - 1:13:59 - 5:24/km - HR 135
Leniwe nabijanie kilometrów.
Leniwe nabijanie kilometrów.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Piątek, 21.09.18 - BS + 6 x 200 / 200 - 11,4 km - 1:00:42 - 5:19/km - HR 138
Sześć mniej więcej dwusetek po biegu spokojnym w formie przebieżek, czyli bez patrzenia na tempo na przerwie 200 m w truchciku. Takie delikatne pobudzenie. Ostatnie powtórzenie mocniej.
Sześć mniej więcej dwusetek po biegu spokojnym w formie przebieżek, czyli bez patrzenia na tempo na przerwie 200 m w truchciku. Takie delikatne pobudzenie. Ostatnie powtórzenie mocniej.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 23.09.18 - Zawody - Chechło Run - 10 km - 39:50 - 3:59/km - HR 179 (OPEN - 20, M20 - 8, GMINA - 1)
Bieg miał być mocniejszym treningiem i tak też wyszedł, choć czas zakładałem trochę lepszy Trasa bez atestu i nie na życiówki, a moim przedstartowym założeniem był bieg w okolicach 3:55 min/km. Dystanse 5 km i 10 km ruszyły razem, a ja początek starałem się nie gonić. Trochę wiało i zaraz po starcie było pod górkę, więc podczepiłem się delikatnie pod plecy kolegi i na 2 km złapałem lapa 7:49. Ten dziś był w formie (ukończył 37:51), a ja na tempo 3:50 min/km nie byłem gotowy, więc zostawiłem go i zacząłem sobie biec samopas. Nie było za bardzo pod kogo się podczepić niestety, dlatego ciorałem sam starając się trzymać intensywność na następnym podbiegu. Te 2 kilometry wpadły w tempie 3:58 min/km - ciut za wolno, ale było pod górkę. Piątkowcy finiszują ja po pokonaniu wkurzającej agrafki łapię łyczek wody i lecę na drugą pętle. Czuję już lekką niemoc, ale 3 kilometry wpadają po 3:57 min/km. I tutaj następuje samotny podbieg pod wiaterek Psychicznie trudny moment, gdzie nie masz żadnego celu w tym, żeby dać z siebie więcej, a teoretycznie mógłbyś Kolejne kilometry w 4:04 i 4:10 - średnio na jeża Na ostatnim udało się lekko przyspieszyć, bo ktoś z okolicy zawołał mnie po nicku z forum, że leci na załamanie 40 min i żebyśmy pocisnęli razem. No, to delikatne przyspieszenie jakaś motywacja się pojawiła i jedziemy w stronę mety. Ostatnie odcinek leci już sam, widzę że moc jest, nie to co u mnie (fajnie, że się udało - przepraszam, że nie kojarzę ) Kolejny raz przyjemna agraweczka i przebieżka do mety.
Czas delikatnie rozczarowujący, ale ogólnie jestem zadowolony. Był mocny bieg i wysoka intensywność. Przepalony początek zemścił się w końcówce. Ciekawe jest to, że był to bieg na najwyższym tętnie w moim życiu. Średnio 179 to jakiś kosmos A to, że za klasyfikacje gminne nie było statuetki mnie dobiło na amen - to był główny cel tego biegu
Bieg miał być mocniejszym treningiem i tak też wyszedł, choć czas zakładałem trochę lepszy Trasa bez atestu i nie na życiówki, a moim przedstartowym założeniem był bieg w okolicach 3:55 min/km. Dystanse 5 km i 10 km ruszyły razem, a ja początek starałem się nie gonić. Trochę wiało i zaraz po starcie było pod górkę, więc podczepiłem się delikatnie pod plecy kolegi i na 2 km złapałem lapa 7:49. Ten dziś był w formie (ukończył 37:51), a ja na tempo 3:50 min/km nie byłem gotowy, więc zostawiłem go i zacząłem sobie biec samopas. Nie było za bardzo pod kogo się podczepić niestety, dlatego ciorałem sam starając się trzymać intensywność na następnym podbiegu. Te 2 kilometry wpadły w tempie 3:58 min/km - ciut za wolno, ale było pod górkę. Piątkowcy finiszują ja po pokonaniu wkurzającej agrafki łapię łyczek wody i lecę na drugą pętle. Czuję już lekką niemoc, ale 3 kilometry wpadają po 3:57 min/km. I tutaj następuje samotny podbieg pod wiaterek Psychicznie trudny moment, gdzie nie masz żadnego celu w tym, żeby dać z siebie więcej, a teoretycznie mógłbyś Kolejne kilometry w 4:04 i 4:10 - średnio na jeża Na ostatnim udało się lekko przyspieszyć, bo ktoś z okolicy zawołał mnie po nicku z forum, że leci na załamanie 40 min i żebyśmy pocisnęli razem. No, to delikatne przyspieszenie jakaś motywacja się pojawiła i jedziemy w stronę mety. Ostatnie odcinek leci już sam, widzę że moc jest, nie to co u mnie (fajnie, że się udało - przepraszam, że nie kojarzę ) Kolejny raz przyjemna agraweczka i przebieżka do mety.
Czas delikatnie rozczarowujący, ale ogólnie jestem zadowolony. Był mocny bieg i wysoka intensywność. Przepalony początek zemścił się w końcówce. Ciekawe jest to, że był to bieg na najwyższym tętnie w moim życiu. Średnio 179 to jakiś kosmos A to, że za klasyfikacje gminne nie było statuetki mnie dobiło na amen - to był główny cel tego biegu
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Poniedziałek, 24.09.18 - Cross pasywny - 19,5 km - 2:10:00 - 6:40/km - HR 136
Spokojne bieganie po górkach ukrytych w lesie, tak żeby się schronić przed wiatrem Nie cisnąłem ani na zbiegach, ani na podbiegach. Miało być luźno. Pod koniec się zgubiłem i musiałem przedzierać się przez powalone drzewa i cierniste krzaki (kilometr w 13 min). Trochę też brzuch doskwierał po sałatce zjedzonej rano... Dość chłodno, szczególnie jak zawieje wiatr. Ślad z fenixa mega poszarpany w tym lesie mimo gps + glonass
Spokojne bieganie po górkach ukrytych w lesie, tak żeby się schronić przed wiatrem Nie cisnąłem ani na zbiegach, ani na podbiegach. Miało być luźno. Pod koniec się zgubiłem i musiałem przedzierać się przez powalone drzewa i cierniste krzaki (kilometr w 13 min). Trochę też brzuch doskwierał po sałatce zjedzonej rano... Dość chłodno, szczególnie jak zawieje wiatr. Ślad z fenixa mega poszarpany w tym lesie mimo gps + glonass
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 26.09.18 - TM 5 km - 12,0 km - 58:43 - 4:54/km - HR 149
Bieżnia. Miała być godzina w tempie maratońskim, ale trening spalony w zasadzie już na rozgrzewce. Ostatnio czuję się osłabiony, tętno spoczynkowe dużo wyższe niż zazwyczaj i nie wiem czy to jakaś infekcja się wdziera (drapiące gardło i w uszach takie jakby kłucie), czy to przez obcięcie kalorii w diecie i nocne zmiany. A może po prostu jestem wypalony Truchtając bardzo powoli widziałem, że tętno jest za wysokie, a dwie luźne przebieżki podbiły je jakbym interwał śmigał Ale jak już przyjechałem na bieżnię to postanowiłem chociaż spróbować tego akcentu. Pół kółka pod wiatr, pół z wiatrem. W zasadzie od startu tętno ponad drugim zakresem z szybkim dryfem. Dobiłem do 5 kilometra i postanowiłem skończyć, by się nie zajeżdżać niepotrzebnie. Dokręciłem BS do godziny i pojechałem do domu.
Źle to wygląda. Następnym akcentem będzie niedzielny Bieg 3 Kopców. Jutro planuję saunę, a w piątek jakiś BS z przebieżkami. Chyba trzeba postawić na regenerację...
Bieżnia. Miała być godzina w tempie maratońskim, ale trening spalony w zasadzie już na rozgrzewce. Ostatnio czuję się osłabiony, tętno spoczynkowe dużo wyższe niż zazwyczaj i nie wiem czy to jakaś infekcja się wdziera (drapiące gardło i w uszach takie jakby kłucie), czy to przez obcięcie kalorii w diecie i nocne zmiany. A może po prostu jestem wypalony Truchtając bardzo powoli widziałem, że tętno jest za wysokie, a dwie luźne przebieżki podbiły je jakbym interwał śmigał Ale jak już przyjechałem na bieżnię to postanowiłem chociaż spróbować tego akcentu. Pół kółka pod wiatr, pół z wiatrem. W zasadzie od startu tętno ponad drugim zakresem z szybkim dryfem. Dobiłem do 5 kilometra i postanowiłem skończyć, by się nie zajeżdżać niepotrzebnie. Dokręciłem BS do godziny i pojechałem do domu.
Źle to wygląda. Następnym akcentem będzie niedzielny Bieg 3 Kopców. Jutro planuję saunę, a w piątek jakiś BS z przebieżkami. Chyba trzeba postawić na regenerację...
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)