rolin' - breaking 3
Moderator: infernal
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 31.07.18 r. - BS + 10 przebieżek 20/40 s - 14,7 km - 1:16:49 - 5:14/km - HR 141
Kolejne 12 godzin w robocie. Auto w naprawie to wziąłem sobie ciuchy do biegania do pracy i o 18 pobiegłem sobie z niej do domu przez las. Zamiast akcentu kolejne kilometry do kolekcji i przebieżki, żeby nie było tak zupełnie bezwartościowo. Mam nadzieję, że od jutra już się ustabilizuje sytuacja Nie wiem jak można robić po 12 godzin i jeszcze coś trenować... ja bym tak nie umiał żyć.
Kolejne 12 godzin w robocie. Auto w naprawie to wziąłem sobie ciuchy do biegania do pracy i o 18 pobiegłem sobie z niej do domu przez las. Zamiast akcentu kolejne kilometry do kolekcji i przebieżki, żeby nie było tak zupełnie bezwartościowo. Mam nadzieję, że od jutra już się ustabilizuje sytuacja Nie wiem jak można robić po 12 godzin i jeszcze coś trenować... ja bym tak nie umiał żyć.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 01.08.18 r. - Bieg progowy 8 km - 13,6 km - 1:04:24 - 4:44/km - HR 149
W końcu po normalnych 8 godzinach w robocie. Po południu drzemka 2 godziny i kolejna godzina zgrzebywania się z łóżka, bo gorąc i tempo w planie... Pobiegłem w stronę leśnej asfaltowej drogi, na której kiedyś robiłem akcenty. 2.7 km BS lekko z górki i dwie przebieżki po czym ściągam już mokrą koszulkę, którą wraz z półlitrowym flaskiem postanawiam schować w lesie. Tak chyba muszę biegać w upały, bo mokry kompres przyklejony do ciała blokuje parowanie i chłodzenie. Ruszyłem i dość szybko ustabilizowałem tempo. Mimo założenia 4:05, lekko szybszy bieg wchodził na tyle dobrze, że postanawiam trzymać prędkość. Tętno stopniowo rosło i zmęczenie również. Ostatni kilometr ciągnąłem już ponad progiem trzymając tempo. Do domu trucht pod lekką górkę byle w 1 zakresie Nie spodziewałem się, że jeden z najcięższych treningów pójdzie mi tak dobrze. Dobry prognostyk. Trener zadowolony
W końcu po normalnych 8 godzinach w robocie. Po południu drzemka 2 godziny i kolejna godzina zgrzebywania się z łóżka, bo gorąc i tempo w planie... Pobiegłem w stronę leśnej asfaltowej drogi, na której kiedyś robiłem akcenty. 2.7 km BS lekko z górki i dwie przebieżki po czym ściągam już mokrą koszulkę, którą wraz z półlitrowym flaskiem postanawiam schować w lesie. Tak chyba muszę biegać w upały, bo mokry kompres przyklejony do ciała blokuje parowanie i chłodzenie. Ruszyłem i dość szybko ustabilizowałem tempo. Mimo założenia 4:05, lekko szybszy bieg wchodził na tyle dobrze, że postanawiam trzymać prędkość. Tętno stopniowo rosło i zmęczenie również. Ostatni kilometr ciągnąłem już ponad progiem trzymając tempo. Do domu trucht pod lekką górkę byle w 1 zakresie Nie spodziewałem się, że jeden z najcięższych treningów pójdzie mi tak dobrze. Dobry prognostyk. Trener zadowolony
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 02.08.18 r. - BS - 7,7 km - 40:25 - 5:14/km - HR 134
Sympatyczny BS i zestaw ćwiczeń na nogi. W sobotę wpadną Tatry trekkingowo, a w niedzielę planuję solidne BNP lub TLT na zmęczonych nogach.
Sympatyczny BS i zestaw ćwiczeń na nogi. W sobotę wpadną Tatry trekkingowo, a w niedzielę planuję solidne BNP lub TLT na zmęczonych nogach.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Sobota, 04.08.18 r. - Batyżowiecka Grań - ~15 km - +/- 1500 m
Miałem biegać po górach, ale w moim aucie poszła uszczelka pod głowicą i z braku swojego transportu pojechałem z kolegami zrobić granióweczkę. Piękna, słoneczna pogoda przez calutki dzień. Dawno w Tatrach tego nie było. Grań fajna. Pierwsza połowa trudniejsza, kilka turni musieliśmy ominąć, bo sznurka nam się nie chciało wyciągać. Druga połowa już bezstresowa zabawa w skale
Miałem biegać po górach, ale w moim aucie poszła uszczelka pod głowicą i z braku swojego transportu pojechałem z kolegami zrobić granióweczkę. Piękna, słoneczna pogoda przez calutki dzień. Dawno w Tatrach tego nie było. Grań fajna. Pierwsza połowa trudniejsza, kilka turni musieliśmy ominąć, bo sznurka nam się nie chciało wyciągać. Druga połowa już bezstresowa zabawa w skale
Ostatnio zmieniony 06 sie 2018, 12:47 przez rolin', łącznie zmieniany 1 raz.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 05.08.18 r. - BNP - 20,1 km - 1:38:44 - 4:55/km - HR 146
13 km BS + 6 km BC2 + 1 km mocniej
Miało być 13 km BS + 8 km BC2 + 4 km progowo, ale tętno wystrzeliło w kosmos po BSie i postanowiłem trening przerwać. Było ciepło i bezwietrznie, więc wziąłem litr wody w kamizelkę biegową, i udałem się na wał wiślany. BS wchodził luźno jakoś 5:05 min/km średnio z tętnem poniżej 140. Zdarzało się, że skoczyło powyżej przez nieuwagę, ale zaraz się hamowałem. Pod koniec BSa zacząłem przyspieszać do drugiego zakresu i tętno zaczęło szaleć. Nie mogłem utrzymać się poniżej 160 biegnąc 4:40 min/km Czyżby aż takie zmęczenie po wczorajszej 13 godzinnej wyrypce w górach? Ciągnąłem bieg w tempie 4:41, ale z każdym kilometrem tętno dryfowało... Nie miało dla mnie sensu zajeżdżać się, więc skróciłem "BC2" do 6 km i ostatni pobiegłem jeszcze ciut mocniej, a tętno wystrzeliło w kosmos Nie wiem co to było, ale nie jestem z tego zadowolony...
13 km BS + 6 km BC2 + 1 km mocniej
Miało być 13 km BS + 8 km BC2 + 4 km progowo, ale tętno wystrzeliło w kosmos po BSie i postanowiłem trening przerwać. Było ciepło i bezwietrznie, więc wziąłem litr wody w kamizelkę biegową, i udałem się na wał wiślany. BS wchodził luźno jakoś 5:05 min/km średnio z tętnem poniżej 140. Zdarzało się, że skoczyło powyżej przez nieuwagę, ale zaraz się hamowałem. Pod koniec BSa zacząłem przyspieszać do drugiego zakresu i tętno zaczęło szaleć. Nie mogłem utrzymać się poniżej 160 biegnąc 4:40 min/km Czyżby aż takie zmęczenie po wczorajszej 13 godzinnej wyrypce w górach? Ciągnąłem bieg w tempie 4:41, ale z każdym kilometrem tętno dryfowało... Nie miało dla mnie sensu zajeżdżać się, więc skróciłem "BC2" do 6 km i ostatni pobiegłem jeszcze ciut mocniej, a tętno wystrzeliło w kosmos Nie wiem co to było, ale nie jestem z tego zadowolony...
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 07.08.18 r. - Interwały tempowe 5 x 1.2 km p. 1' - 11,8 km - 55:33 - 4:43/km - HR 153
Mało czasu dziś miałem, więc wybrałem opcję interwałów tempowych, których zresztą dawno nie biegałem. Gorąc. Oddechowo spoko, mięśniowo gorzej. Nogi przekładałem siłowo. 2 kilometry BS i pierwsze powtórzenie lekko szybciej, bo z górki. Założeniem było trzymać 4 min / km. Ostatni odcinek już z za wysokim tętnem, ale dociągnąłem w tempie. Przydałaby się jakaś regeneracja nóg, ale nawet nie mam jak na basen jechać, bo auto u mechanika
Mało czasu dziś miałem, więc wybrałem opcję interwałów tempowych, których zresztą dawno nie biegałem. Gorąc. Oddechowo spoko, mięśniowo gorzej. Nogi przekładałem siłowo. 2 kilometry BS i pierwsze powtórzenie lekko szybciej, bo z górki. Założeniem było trzymać 4 min / km. Ostatni odcinek już z za wysokim tętnem, ale dociągnąłem w tempie. Przydałaby się jakaś regeneracja nóg, ale nawet nie mam jak na basen jechać, bo auto u mechanika
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 08.08.18 r. - BS + podbiegi 10 x ~150 m - 11,8 km - 1:02:17 - 5:18/km - HR 134
Spokojny BS w upale zwieńczony serią podbiegów. Akurat na podbiegach słońce się schowało za chmury. Tym razem wybrałem mniejsze wzniesienie i robiłem na nim coś na wzór przebieżek / rytmów po ok. 150 m. Wszystkie powtórzenia po około 34-35 s (~3:45 min / km), a ostatnie na pełnej w 30 s (~3:12 min/km). Powrót był w marszo-truchciku ok. 65 s. Kilometr roztruchtania do domu.
Tętno spoczynkowe mi rośnie z dnia na dzień. To chyba niedobrze
Spokojny BS w upale zwieńczony serią podbiegów. Akurat na podbiegach słońce się schowało za chmury. Tym razem wybrałem mniejsze wzniesienie i robiłem na nim coś na wzór przebieżek / rytmów po ok. 150 m. Wszystkie powtórzenia po około 34-35 s (~3:45 min / km), a ostatnie na pełnej w 30 s (~3:12 min/km). Powrót był w marszo-truchciku ok. 65 s. Kilometr roztruchtania do domu.
Tętno spoczynkowe mi rośnie z dnia na dzień. To chyba niedobrze
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Piątek, 10.08.18 r. - BS + 7 przebiezek - 7,3 km - 35:47 - 4:55/km - HR 137
Sobota, 11.08.18 - Zawody - Szybki Pozor! - 16,2 km - 2:27:14 - 9:04/km - HR 152 (OPEN - 5)
https://www.relive.cc/view/1764554339/mp4
Pierwsza edycja letnich zawodów po trasie zimowej Zamieci. Impreza kameralna, bo około 40 startujących w Szybkim Pozorze! Były też wersje 12 i 48 godzin. Trasa trudna, wymagająca i nie pozwalająca za bardzo pobiegać. Mocne podejście na Skrzyczne i zbieg z niego, a później mega wymagające stosunkowo krótkie, ale strome, zarośniete i kamieniste górki, które niszczą słabych Do tego trasa mocno powykręcana i orientacyjnie wymagająca, choć dobrze oznaczona ja się troszkę gubiłem. Plan był zrobić mocny trening i tak też uczyniłem, nogi mocno dostały w kość, ale myślałem, że pobiegam więcej
Niedziela, 12.08.18 - Trekking - ~27 km +/- 1600
Biała Woda - Przełęcz pod Kopą - Jagnięcy Szczyt (Koperszadzką Granią) - Jastrzębia Turnia - Chata przy Zielonym Plesie - Biała Woda
https://www.relive.cc/view/1768003322/mp4
Trekking po Tatach, chyba już ostatni w tym sezonie, bo trzeba się wziąć za bieganie Traska widokowa, ładna i ciekawa. Grań niewymagająca i przyjemna. Mimo prognozowanej lampy na szczytach brak widoków, ale były jakieś przejaśnienia delikatne. Nogi totalnie zmasakrowane. Wycieczka dobiła i tak już mocno zjechane mięśnie i na akcent to sobie dopiero w środę pozwolę
Sobota, 11.08.18 - Zawody - Szybki Pozor! - 16,2 km - 2:27:14 - 9:04/km - HR 152 (OPEN - 5)
https://www.relive.cc/view/1764554339/mp4
Pierwsza edycja letnich zawodów po trasie zimowej Zamieci. Impreza kameralna, bo około 40 startujących w Szybkim Pozorze! Były też wersje 12 i 48 godzin. Trasa trudna, wymagająca i nie pozwalająca za bardzo pobiegać. Mocne podejście na Skrzyczne i zbieg z niego, a później mega wymagające stosunkowo krótkie, ale strome, zarośniete i kamieniste górki, które niszczą słabych Do tego trasa mocno powykręcana i orientacyjnie wymagająca, choć dobrze oznaczona ja się troszkę gubiłem. Plan był zrobić mocny trening i tak też uczyniłem, nogi mocno dostały w kość, ale myślałem, że pobiegam więcej
Niedziela, 12.08.18 - Trekking - ~27 km +/- 1600
Biała Woda - Przełęcz pod Kopą - Jagnięcy Szczyt (Koperszadzką Granią) - Jastrzębia Turnia - Chata przy Zielonym Plesie - Biała Woda
https://www.relive.cc/view/1768003322/mp4
Trekking po Tatach, chyba już ostatni w tym sezonie, bo trzeba się wziąć za bieganie Traska widokowa, ładna i ciekawa. Grań niewymagająca i przyjemna. Mimo prognozowanej lampy na szczytach brak widoków, ale były jakieś przejaśnienia delikatne. Nogi totalnie zmasakrowane. Wycieczka dobiła i tak już mocno zjechane mięśnie i na akcent to sobie dopiero w środę pozwolę
Ostatnio zmieniony 17 sie 2018, 21:25 przez rolin', łącznie zmieniany 2 razy.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 14.08.18 r. - BS - 15,5 km - 1:20:11 - 5:11/km - HR 136
Spokojny BS prosto z roboty z plecakiem. Pół litra wody starczyło na styk. Czwórki dalej bolą...
Środa, 15.08.18 r. - Treshold Long Treshold - 24,7 km - 2:01:39 - 4:56/km - HR 149
Dzień wolny, więc postanowiłem zrobić coś mocnego. Rano kawka i kromka chleba, żeby nic nie skakało i jazda w teren. Czwórki dalej odczuwalne - pierwszy raz tak długo mnie bolą Po rozgrzewce pierwszy odcinek progowy po asfalcie. Założyłem tempo w okolicach 4 min/km i trzymałem. Wchodziło spoko, tętno rosło miarowo i na końcu już fajnie dobiło do progu - idealnie. Później 10 km BS w większości po lesie. Chwilę czasu potrzebowałem, żeby tętno spadło do pierwszego zakresu, ale później już delikatnie w okolicach 135 uderzeń się kręciłem. W połowie tego odcinka chętnie bym uzupełnił płyny... Na 6.5 km zjadłem żel, ale bez wody to ja nie wiem czy to tak działa dobrze Kolejny odcinek progowy zrobiłem po lesie i pierwsze 2.5 km było lekko pod górkę. Troszkę mnie zwłóczyło na tym odcinku mimo, że chciałem biec po jakieś 4:10 min/km. Tętno poszybowało w górę, a tempo na zegarku ledwo 4:16 min/km Gdy wybiegłem na wypłaszczenie to tętno już za nic nie chciało spadać, a ja próbowałem coś przyspieszyć... I tak w sumie od drugiego kilometra już jechałem powyżej progu Skończyłem po 4.8 km na tętnie 178, bo dalej już górka z kałużami to sensu nie widziałem w to wbiegać na prędkości. Mocno odwodniony i zjechany dowłóczyłem się jeszcze 3 km do domu oczywiście pod górkę... Waga spadła 4 kg. Teraz trzeba się nawodnić... Szkoda, że nie mam aktualnie samochodu, bo taki trening powinienem biegać po płaskim wale, ale cóż zrobić. W lesie to zawsze słabo wychodzi
Spokojny BS prosto z roboty z plecakiem. Pół litra wody starczyło na styk. Czwórki dalej bolą...
Środa, 15.08.18 r. - Treshold Long Treshold - 24,7 km - 2:01:39 - 4:56/km - HR 149
Dzień wolny, więc postanowiłem zrobić coś mocnego. Rano kawka i kromka chleba, żeby nic nie skakało i jazda w teren. Czwórki dalej odczuwalne - pierwszy raz tak długo mnie bolą Po rozgrzewce pierwszy odcinek progowy po asfalcie. Założyłem tempo w okolicach 4 min/km i trzymałem. Wchodziło spoko, tętno rosło miarowo i na końcu już fajnie dobiło do progu - idealnie. Później 10 km BS w większości po lesie. Chwilę czasu potrzebowałem, żeby tętno spadło do pierwszego zakresu, ale później już delikatnie w okolicach 135 uderzeń się kręciłem. W połowie tego odcinka chętnie bym uzupełnił płyny... Na 6.5 km zjadłem żel, ale bez wody to ja nie wiem czy to tak działa dobrze Kolejny odcinek progowy zrobiłem po lesie i pierwsze 2.5 km było lekko pod górkę. Troszkę mnie zwłóczyło na tym odcinku mimo, że chciałem biec po jakieś 4:10 min/km. Tętno poszybowało w górę, a tempo na zegarku ledwo 4:16 min/km Gdy wybiegłem na wypłaszczenie to tętno już za nic nie chciało spadać, a ja próbowałem coś przyspieszyć... I tak w sumie od drugiego kilometra już jechałem powyżej progu Skończyłem po 4.8 km na tętnie 178, bo dalej już górka z kałużami to sensu nie widziałem w to wbiegać na prędkości. Mocno odwodniony i zjechany dowłóczyłem się jeszcze 3 km do domu oczywiście pod górkę... Waga spadła 4 kg. Teraz trzeba się nawodnić... Szkoda, że nie mam aktualnie samochodu, bo taki trening powinienem biegać po płaskim wale, ale cóż zrobić. W lesie to zawsze słabo wychodzi
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Piątek, 17.08.18 r. - Drugi Zakres - 22,5 km - 1:45:50 - 4:42/km - HR 152
Średnio udany trening, ale odbębniony. Zrobiłem pętlę najpierw z górki, potem płasko i na koniec pod górkę. 2 kilometry rozgrzewki i zacząłem z górki. Tempo w okolicach 4:25 min/km na tętnie 140. Nie przyspieszałem, bo to by było bez sensu. Na trzecim kilometrze brzuch się zbuntował i krzaki... na piątym znów krzaki Po tych dwóch incydentach wbiegłem na wał wiślany i pod wiatr szło po 4:33 min/km na tętnie 155-160. Następnie zbiegłem z wału i zaczęło się łupanie pod górkę. Tutaj już tętno w okolicach 162-164 i tempo marnutkie, ale starałem się nie piłować tylko trzymać jako taką intensywność przy której jest komfortowo. Na koniec jeszcze kawałek po płaskim w normalnym tempie 4:30-4:35 i jakoś dowiozłem ten trening do końca. Odwodnienie mocne, nogi trochę podmęczone. Ciężko mi robić taki trening na takich pochyłościach, bo na zmęczeniu drugi zakres pod solidną górkę to wychodzi czasem ponad 5 min/km i nie wiem czy to ma jeszcze wtedy sens
W niedzielę mocne bieganie na Breńskich Kierpcach. 15 km +/- 700 m. Z pełnego treningu, ale bez oszczędzania
Średnio udany trening, ale odbębniony. Zrobiłem pętlę najpierw z górki, potem płasko i na koniec pod górkę. 2 kilometry rozgrzewki i zacząłem z górki. Tempo w okolicach 4:25 min/km na tętnie 140. Nie przyspieszałem, bo to by było bez sensu. Na trzecim kilometrze brzuch się zbuntował i krzaki... na piątym znów krzaki Po tych dwóch incydentach wbiegłem na wał wiślany i pod wiatr szło po 4:33 min/km na tętnie 155-160. Następnie zbiegłem z wału i zaczęło się łupanie pod górkę. Tutaj już tętno w okolicach 162-164 i tempo marnutkie, ale starałem się nie piłować tylko trzymać jako taką intensywność przy której jest komfortowo. Na koniec jeszcze kawałek po płaskim w normalnym tempie 4:30-4:35 i jakoś dowiozłem ten trening do końca. Odwodnienie mocne, nogi trochę podmęczone. Ciężko mi robić taki trening na takich pochyłościach, bo na zmęczeniu drugi zakres pod solidną górkę to wychodzi czasem ponad 5 min/km i nie wiem czy to ma jeszcze wtedy sens
W niedzielę mocne bieganie na Breńskich Kierpcach. 15 km +/- 700 m. Z pełnego treningu, ale bez oszczędzania
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 19.08.18 - Zawody - Bieg o Breńskie Kierpce - 15,2 km - 1:26:43 - 5:42/km - HR 165 (OPEN - 53, M1 - 12)
https://www.relive.cc/view/1783200045/mp4
Pogoda w niedzielę zapowiadała się aż za dobrze i tak też było. Bezchmurne niebo i operujące słońce były odczuwalne od samego świtu. Podładowałem się delikatnie poprzedniego dnia, a na śniadanko wszamałem bułkę. Na start dojechaliśmy chwilę po 9 rano. Na spokojnie odebrany pakiet i czekanko. Okolica mega turystyczna. Wszędzie jakieś apartamenty, lody, gofry budki z żarciem. Koło startu ładny park. Idę zaliczyć toaletę, depozyt i na rozgrzewkę. Zrobiłem delikatnie ponad 2 km truchtu z przebieżkami. Już byłem mocno zgrzany Wbiłem się gdzieś w tłum i czekałem na start. Założeniem było zmieścić się w top50 i zejść poniżej 1:25. Wystartowaliśmy...
Pierwsze dwa kilometry wiodły po delikatnie nachylonej ścieżce wokół rzeczki i asfalcie do lasu. Niestety ta ścieżka miała metr szerokości i tutaj mocno musiałem tracić moc na omijanie, żeby nie truchtać na tym łatwym odcinku. Jakbym wiedział to wbiłbym się na przód, ale trudno się mówi. Wbiegamy na asfalt i robi się ciut szerzej. Omijam kogo mogę, jednocześnie już nie szarżując, bo robi się bardziej pod górkę, więc trzymam tętno poniżej 170. Wbiegamy w las i zaczyna się kilkukilometrowy podbieg na Kotarz. Tutaj przydałaby mi się lepsza pozycja, którą mogłem mieć startując bardziej z przodu. Kogoś tam wyprzedzam, trochę podchodzę za kimś, ktoś tam też mnie wyprzedza. Jest rotacja, ale ogólnie nie było za kim pociągnąć mocniej i szło tak jak zwykle, czyli ciężko Po drodze pierwszy punkt, na którym piję wodę i wylewam kubek na głowę. Zdarzają się jakieś delikatne wypłaszczenia na których łapię prędkość, ale zaraz znów do góry. Po chwili fajny trawiasty dość krótki zbieg, na którym zyskuję chyba dwie pozycję i doganiam Izabelę Zatorską. Mówię "Dzień dobry" i wyprzedzam - fajne uczucie Kolejny punkt, na którym łykam izo i oblewam głowę. Troszkę płaskiego i ostatnie podejście do szczytu, na którym znów zyskuję dwie pozycję, ale jeszcze przed końcem podejścia jedną znów tracę. Zaczyna się zbieg.
Szybko łykam delikwenta, który przed chwilą mnie minął na podejściu i widzę po nim, że puchnie. Lecę po kamienistym zbiegu poniżej 4 min/km i modlę się o to, by się nie wyglebić. Łyknąłem w między czasie jeszcze kilka osób i pokazało się wypłaszczenie. Cisnę na podmęczonych nogach i mijam kolejne osoby. Delikatny zbieg i ostatni punkt, na którym piję izo i leję wodę na łeb. Delikatna górka - kolejne osoby wyprzedzone. I mocny zbieg. Tutaj znów bez hamulców, wyprzedzam, wykręcam obie kostki, ale nie tracę równowagi i jadę dalej. Lubię zbiegać Chwilę biegnę za zawodniczką po wąskiej ścieżce, ale na szczęście dość szybko mnie puściła i mogłem dymać dalej Ostry trawiasty odcinek i zaraz po nim mocno kamienisty pozwala mi zgarnąć jeszcze jedną pozycję. Wybiegamy na tę wąską ścieżkę wokół rzeczki i po niej jeszcze kilometr do mety. Nogi jak z waty, lecę lekko poniżej 5 min/km i docieram do mety.
Biorę medal, wodę i myk do rzeczki. Siedzę w niej chwilę, następnie idę odebrać depozyt, a później lecę pod prysznic. Wypijam 3 radlery, zjadam lody i gofra, i dobijam to hamburgerem kupionym za kupon 10 zł z pakietu. W międzyczasie jest dekoracja i losowanie nagród. Chwilę później zbieramy się do domu.
Mega przyjemne zawody, polecam każdemu. Dobra organizacja, fajna trasa - nie dziwię się, że jest to nagradzany bieg. Niestety swoich biegowych założeń nie spełniłem, ale frajda z biegania była i to też jest ważne No i w sumie zawody były z pełnego treningu
https://www.relive.cc/view/1783200045/mp4
Pogoda w niedzielę zapowiadała się aż za dobrze i tak też było. Bezchmurne niebo i operujące słońce były odczuwalne od samego świtu. Podładowałem się delikatnie poprzedniego dnia, a na śniadanko wszamałem bułkę. Na start dojechaliśmy chwilę po 9 rano. Na spokojnie odebrany pakiet i czekanko. Okolica mega turystyczna. Wszędzie jakieś apartamenty, lody, gofry budki z żarciem. Koło startu ładny park. Idę zaliczyć toaletę, depozyt i na rozgrzewkę. Zrobiłem delikatnie ponad 2 km truchtu z przebieżkami. Już byłem mocno zgrzany Wbiłem się gdzieś w tłum i czekałem na start. Założeniem było zmieścić się w top50 i zejść poniżej 1:25. Wystartowaliśmy...
Pierwsze dwa kilometry wiodły po delikatnie nachylonej ścieżce wokół rzeczki i asfalcie do lasu. Niestety ta ścieżka miała metr szerokości i tutaj mocno musiałem tracić moc na omijanie, żeby nie truchtać na tym łatwym odcinku. Jakbym wiedział to wbiłbym się na przód, ale trudno się mówi. Wbiegamy na asfalt i robi się ciut szerzej. Omijam kogo mogę, jednocześnie już nie szarżując, bo robi się bardziej pod górkę, więc trzymam tętno poniżej 170. Wbiegamy w las i zaczyna się kilkukilometrowy podbieg na Kotarz. Tutaj przydałaby mi się lepsza pozycja, którą mogłem mieć startując bardziej z przodu. Kogoś tam wyprzedzam, trochę podchodzę za kimś, ktoś tam też mnie wyprzedza. Jest rotacja, ale ogólnie nie było za kim pociągnąć mocniej i szło tak jak zwykle, czyli ciężko Po drodze pierwszy punkt, na którym piję wodę i wylewam kubek na głowę. Zdarzają się jakieś delikatne wypłaszczenia na których łapię prędkość, ale zaraz znów do góry. Po chwili fajny trawiasty dość krótki zbieg, na którym zyskuję chyba dwie pozycję i doganiam Izabelę Zatorską. Mówię "Dzień dobry" i wyprzedzam - fajne uczucie Kolejny punkt, na którym łykam izo i oblewam głowę. Troszkę płaskiego i ostatnie podejście do szczytu, na którym znów zyskuję dwie pozycję, ale jeszcze przed końcem podejścia jedną znów tracę. Zaczyna się zbieg.
Szybko łykam delikwenta, który przed chwilą mnie minął na podejściu i widzę po nim, że puchnie. Lecę po kamienistym zbiegu poniżej 4 min/km i modlę się o to, by się nie wyglebić. Łyknąłem w między czasie jeszcze kilka osób i pokazało się wypłaszczenie. Cisnę na podmęczonych nogach i mijam kolejne osoby. Delikatny zbieg i ostatni punkt, na którym piję izo i leję wodę na łeb. Delikatna górka - kolejne osoby wyprzedzone. I mocny zbieg. Tutaj znów bez hamulców, wyprzedzam, wykręcam obie kostki, ale nie tracę równowagi i jadę dalej. Lubię zbiegać Chwilę biegnę za zawodniczką po wąskiej ścieżce, ale na szczęście dość szybko mnie puściła i mogłem dymać dalej Ostry trawiasty odcinek i zaraz po nim mocno kamienisty pozwala mi zgarnąć jeszcze jedną pozycję. Wybiegamy na tę wąską ścieżkę wokół rzeczki i po niej jeszcze kilometr do mety. Nogi jak z waty, lecę lekko poniżej 5 min/km i docieram do mety.
Biorę medal, wodę i myk do rzeczki. Siedzę w niej chwilę, następnie idę odebrać depozyt, a później lecę pod prysznic. Wypijam 3 radlery, zjadam lody i gofra, i dobijam to hamburgerem kupionym za kupon 10 zł z pakietu. W międzyczasie jest dekoracja i losowanie nagród. Chwilę później zbieramy się do domu.
Mega przyjemne zawody, polecam każdemu. Dobra organizacja, fajna trasa - nie dziwię się, że jest to nagradzany bieg. Niestety swoich biegowych założeń nie spełniłem, ale frajda z biegania była i to też jest ważne No i w sumie zawody były z pełnego treningu
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 21.08.18 - BS + 8 przebieżek - 14,1 km - 1:12:31 - 5:09/km - HR 133
Spokojne bieganie, chwila przerwy gdzieś w środku. Przebieżki luźniutko. Chciałem, żeby nogi były gotowe na interwałki.
Środa, 22.08.18 - Interwały 6 x 1 km 3:40 p. 3' - 13,5 km - 1:05:36 - 4:51/km - HR 142
Znów 12 godzin w robocie i rano był problem się zebrać na trening. Chciałem coś pokręcić szybciej, żeby złapać trochę prędkości i postawiłem na klasyczne kilometrówki na 3 minutach przerwy. 2 kilometry truchtu, koszulka schowana w las i pozamykałem temat w okolicach 3:40. Pierwsze powtórzenie z górki było ciut szybciej, ale intensywność mniejsza. Problem sprawiały raczej ciężkie nogi niż oddech. Ale przerwy w truchcie wychodziły coraz wolniej Trochę zasługa w tym tego nieszczęsnego miejsca, w którym biegałem, gdzie GPS potrafi się zawiesić i tempo stoi chwilę, a ja niepotrzebnie piłuję. Po wszystkim roztruchtanie i do domu.
Tak sobie monitoruję to tętno spoczynkowe i myślałem, że jak po ciężkim treningu (piątek - bc2, niedziela - zawody) tętno spada w kolejnych dniach to następuje superkompensacja, ale mi dziś wyszło, że organizm na treningu był przemęczony. Tętno nie rosło, tak jak powinno rosnąć na interwałach tylko blokowało się gdzieś na 172-173 uderzeniach. Chyba najlepszy dzień jest wtedy kiedy tętno po kilku dniach spadków, znów delikatnie odbije do góry, ale nie jestem pewny. Trzeba będzie to skontrolować
Spokojne bieganie, chwila przerwy gdzieś w środku. Przebieżki luźniutko. Chciałem, żeby nogi były gotowe na interwałki.
Środa, 22.08.18 - Interwały 6 x 1 km 3:40 p. 3' - 13,5 km - 1:05:36 - 4:51/km - HR 142
Znów 12 godzin w robocie i rano był problem się zebrać na trening. Chciałem coś pokręcić szybciej, żeby złapać trochę prędkości i postawiłem na klasyczne kilometrówki na 3 minutach przerwy. 2 kilometry truchtu, koszulka schowana w las i pozamykałem temat w okolicach 3:40. Pierwsze powtórzenie z górki było ciut szybciej, ale intensywność mniejsza. Problem sprawiały raczej ciężkie nogi niż oddech. Ale przerwy w truchcie wychodziły coraz wolniej Trochę zasługa w tym tego nieszczęsnego miejsca, w którym biegałem, gdzie GPS potrafi się zawiesić i tempo stoi chwilę, a ja niepotrzebnie piłuję. Po wszystkim roztruchtanie i do domu.
Tak sobie monitoruję to tętno spoczynkowe i myślałem, że jak po ciężkim treningu (piątek - bc2, niedziela - zawody) tętno spada w kolejnych dniach to następuje superkompensacja, ale mi dziś wyszło, że organizm na treningu był przemęczony. Tętno nie rosło, tak jak powinno rosnąć na interwałach tylko blokowało się gdzieś na 172-173 uderzeniach. Chyba najlepszy dzień jest wtedy kiedy tętno po kilku dniach spadków, znów delikatnie odbije do góry, ale nie jestem pewny. Trzeba będzie to skontrolować
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 23.08.18 - BS - 11,3 km - 58:46 - 5:11/km - HR 133
Po lesie w upale. Nastawiam się na sobotnie 90 min TM. Muszę coś dychnąć, bo czuję ogólne zmęczenie.
Po lesie w upale. Nastawiam się na sobotnie 90 min TM. Muszę coś dychnąć, bo czuję ogólne zmęczenie.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Sobota, 25.08.18 - 20 km TM + 1 km - 21,2 km - 1:29:15 - 4:13/km - HR 159
Pogoda sprawiła miłą niespodziankę i było mi dane zrobić ten trening w optymalnych warunkach do biegania. Chłodno, w porównaniu z ostatnimi dniami, prawie bezwietrznie i delikatny deszczyk w trakcie. Co za tym idzie wyszło wszystko zgodnie z planem, na luźno i bez spiny Rano bułka z wędlinką + kawka i tak jak zwykle przed zawodami poleżałem jeszcze ze 2 godziny w oczekiwaniu na koniec ulewy. Zanim się zebrałem i dojechałem na wał asfalt już był suchy, a powietrze rześkie. 700 metrów truchtu na rozgrzewkę, przygotowałem sobie przy trasie na 11 km butelkę z wodą, a żel wziąłem ze sobą żeby zjeść trochę wcześniej. Wystartowałem i pierwsze 6 kilometrów biegłem pod delikatną bryzę. Taki chłodzący wiaterek, który szczególnie na świeżości nie przeszkadzał w ogóle. Nawrotka i następne 10 kilometrów w drugą stronę. Intensywność cały czas komfortowa, drugozakresowa. Lapowałem sobie co 2.5 km i wszystko wchodziło równo i bez szarpania. Na 10 zjadam żel, chwilę później zgarniam butelkę w locie i piję kilka łyków oraz polewam sobie głowę. Na 16 kilometrze kolejna nawrotka i znów bieg pod ten delikatny wiaterek. Tętno skoczyło o kilka uderzeń, ale dalej biegłem sobie luźno, swobodnie i równo, choć w nogach delikatnie zacząłem odczuwać zmęczenie. Przed 20 kilometrem zgarniam zostawioną butelkę, żeby po biegu się po nią nie wracać i postanawiam dociągnąć do półmaratonu trochę mocniej - na wyczucie, na tempo nie patrzyłem. Wyszło w tempie 3:57 min/km z butelką w ręce Półmaraton w lekko ponad 1:29 zaliczony i jakby taka pogoda się trafiła na maratonie to czuję, że nie byłoby biegania na złamanie trójki tylko ciut mocniej
Po treningu wpadło dużo prażonych i kilka drinów, co może nie wpłynąć korzystnie na regenerację, ale była okazja to z umiarem się napiłem. Dziś pojadę na basen i zrobię sobię saunowanie z lodową studnią. Powinien być bieg, ale nie widzę sensu. Jutro też jest dzień, a ja i tak 60 km mam nabite to myślę, że wystarczy.
Odnośnie obserwacji tętna. To chyba takie zjawisko na pulsie spoczynkowym jest pożądane w dniu zawodów:
Pogoda sprawiła miłą niespodziankę i było mi dane zrobić ten trening w optymalnych warunkach do biegania. Chłodno, w porównaniu z ostatnimi dniami, prawie bezwietrznie i delikatny deszczyk w trakcie. Co za tym idzie wyszło wszystko zgodnie z planem, na luźno i bez spiny Rano bułka z wędlinką + kawka i tak jak zwykle przed zawodami poleżałem jeszcze ze 2 godziny w oczekiwaniu na koniec ulewy. Zanim się zebrałem i dojechałem na wał asfalt już był suchy, a powietrze rześkie. 700 metrów truchtu na rozgrzewkę, przygotowałem sobie przy trasie na 11 km butelkę z wodą, a żel wziąłem ze sobą żeby zjeść trochę wcześniej. Wystartowałem i pierwsze 6 kilometrów biegłem pod delikatną bryzę. Taki chłodzący wiaterek, który szczególnie na świeżości nie przeszkadzał w ogóle. Nawrotka i następne 10 kilometrów w drugą stronę. Intensywność cały czas komfortowa, drugozakresowa. Lapowałem sobie co 2.5 km i wszystko wchodziło równo i bez szarpania. Na 10 zjadam żel, chwilę później zgarniam butelkę w locie i piję kilka łyków oraz polewam sobie głowę. Na 16 kilometrze kolejna nawrotka i znów bieg pod ten delikatny wiaterek. Tętno skoczyło o kilka uderzeń, ale dalej biegłem sobie luźno, swobodnie i równo, choć w nogach delikatnie zacząłem odczuwać zmęczenie. Przed 20 kilometrem zgarniam zostawioną butelkę, żeby po biegu się po nią nie wracać i postanawiam dociągnąć do półmaratonu trochę mocniej - na wyczucie, na tempo nie patrzyłem. Wyszło w tempie 3:57 min/km z butelką w ręce Półmaraton w lekko ponad 1:29 zaliczony i jakby taka pogoda się trafiła na maratonie to czuję, że nie byłoby biegania na złamanie trójki tylko ciut mocniej
Po treningu wpadło dużo prażonych i kilka drinów, co może nie wpłynąć korzystnie na regenerację, ale była okazja to z umiarem się napiłem. Dziś pojadę na basen i zrobię sobię saunowanie z lodową studnią. Powinien być bieg, ale nie widzę sensu. Jutro też jest dzień, a ja i tak 60 km mam nabite to myślę, że wystarczy.
Odnośnie obserwacji tętna. To chyba takie zjawisko na pulsie spoczynkowym jest pożądane w dniu zawodów:
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Poniedziałek, 27.08.18 - BS - 11,7 km - 1:00:37 - 5:12/km - HR 133
BS regeneracyjny
Starty jesienne zapowiadają się następująco. Będzie co robić
09.09 - Wrocław Maraton
23.09 - Chechło Run
30.09 - 12. Bieg 3 Kopców
14.10 - Poznań Maraton
Zaktualizowałem również pierwszy post
BS regeneracyjny
Starty jesienne zapowiadają się następująco. Będzie co robić
09.09 - Wrocław Maraton
23.09 - Chechło Run
30.09 - 12. Bieg 3 Kopców
14.10 - Poznań Maraton
Zaktualizowałem również pierwszy post
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)