Dream big: (20+40+90+180), cel: Łódź Maraton 2023 (3:30-3:45)
Moderator: infernal
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
5/2018
G jak gołoledź. Czegoś takiego nie widziałem od czasów tej sławetnej gołoledzi bodajże z 2014, podczas której trzeba było skuwać lód z samochodów, żeby drzwi otworzyć. Generalnie wyszedłem o 5.30, na termometrze -2, plus wiatr. Więc super warunki. Przed domem okazało się, że padało. A jak padało i mróz, to lodowisko. U mnie firma porządkowa już posypała solą, ale nie zdążyło się poroztapiać. Ale ulice i chodniki poza osiedlem na błysk. Zastanawiałem się, czy nie zawrócić, ale szkoda było, wiec ruszyłem. Powolutku, żeby nie zaliczyć gleby.
Ślisko jak diabli, siły biegowej od groma serio, mięśnie biodrowe dostały po dupie ostro, więc w domu grzecznie rozciąganie i rolowanie. Z dystansem, ani tym bardziej z tempem szału nie ma, ale w tych warunkach zrobienie piątki to wyczyn. Więc zrobiłem (oklaski).
Wiecie co? Fajne to bieganie, chyba je polubię Może nawet na wiosnę na 10k wystartuję
G jak gołoledź. Czegoś takiego nie widziałem od czasów tej sławetnej gołoledzi bodajże z 2014, podczas której trzeba było skuwać lód z samochodów, żeby drzwi otworzyć. Generalnie wyszedłem o 5.30, na termometrze -2, plus wiatr. Więc super warunki. Przed domem okazało się, że padało. A jak padało i mróz, to lodowisko. U mnie firma porządkowa już posypała solą, ale nie zdążyło się poroztapiać. Ale ulice i chodniki poza osiedlem na błysk. Zastanawiałem się, czy nie zawrócić, ale szkoda było, wiec ruszyłem. Powolutku, żeby nie zaliczyć gleby.
Ślisko jak diabli, siły biegowej od groma serio, mięśnie biodrowe dostały po dupie ostro, więc w domu grzecznie rozciąganie i rolowanie. Z dystansem, ani tym bardziej z tempem szału nie ma, ale w tych warunkach zrobienie piątki to wyczyn. Więc zrobiłem (oklaski).
Wiecie co? Fajne to bieganie, chyba je polubię Może nawet na wiosnę na 10k wystartuję
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
6/2018
Weekend wypadł ze względów organizacyjnych, to w bieżącym tygodniu plan na 4 wyjścia. Wstępnie miało być pon-śr-czw-sb, ale w niedzielę położyłem się 00:00, a czwarty ząb młodej obudził ją ( i mnie) 1.30, 3.00, 4.30 i 5.45... nie dało się. Więc wtorek piąteczka o poranku. Ale za to jakoś poszło i tempo znośniejsze. Ładnie idzie, powoli do przodu.
7/2018
Młoda zarządziła pobudkę o 4.30, potem chciała się bawić o_O ale udało się ją uśpić o 5:00 na trasie. Śniegu w cholerę, ślisko, więc tempo zredukowane, a że więcej czasu to i dłuższa pętelka - 7 km pękło. Jeszcze jutro, niedziela i od poniedziałku będę cisnął na tryb pon-śr-czw-sb, jako najelastyczniejszy.
Zapisałem się na bieg Piotrkowską, jako obowiązkową imprezę sezonu wiosennego, więc jak ktoś się wybiera, to dajcie znać.
Weekend wypadł ze względów organizacyjnych, to w bieżącym tygodniu plan na 4 wyjścia. Wstępnie miało być pon-śr-czw-sb, ale w niedzielę położyłem się 00:00, a czwarty ząb młodej obudził ją ( i mnie) 1.30, 3.00, 4.30 i 5.45... nie dało się. Więc wtorek piąteczka o poranku. Ale za to jakoś poszło i tempo znośniejsze. Ładnie idzie, powoli do przodu.
7/2018
Młoda zarządziła pobudkę o 4.30, potem chciała się bawić o_O ale udało się ją uśpić o 5:00 na trasie. Śniegu w cholerę, ślisko, więc tempo zredukowane, a że więcej czasu to i dłuższa pętelka - 7 km pękło. Jeszcze jutro, niedziela i od poniedziałku będę cisnął na tryb pon-śr-czw-sb, jako najelastyczniejszy.
Zapisałem się na bieg Piotrkowską, jako obowiązkową imprezę sezonu wiosennego, więc jak ktoś się wybiera, to dajcie znać.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
Kiepsko z piszącymi, jak mnie od 3 miesięcy nie było, i znalazłem swój wątek na początku trzeciej strony
Dobra, pobiegałem 2x z rzędu, wczoraj i dziś, więc czuję się uprawniony do napisania na forum
Po całkiem obiecującym styczniu, gdzie zrobiłem 11 treningów, przyszedł luty, który w skrócie można opisać ZG-A-P. Zapalenie gardła (1tydz.), Antybiotyk (2t), Przeziębienie (1t). Wówczas przyszedł marzec, gdzie jako tako biegałem (ale bez szału - szykowaliśmy roczek młodej, w święta, u nas na kwadracie, rozbity na 2 dni ) więc kartka z rzeczami do zrobienia jaka wisiała na lodówce obejmowała 10 dni... więc to co wyszło, to i tak sukces. I nastał kwiecień, i w kwietniu pierwsza moja w życiu wizyta w Zakopcu - (9-13), ciuchy niby wziąłem, ale małolaty nie dały szansy na skorzystanie (w sumie i tak bym nie pobiegał, bo po powrocie okazało się, że zapomniałem spodenek. Tak myślę, że wtedy to bym się dopiero wkur.ił, jakbym się wyszykował i ich nie znalazł ).
Niemniej od powrotu z urlopu zrobiłem "już" 3 pranne treningi, składając wieczorami szafę z Ikei :uuusmiech: . Ogólnie biega mi się fajnie, nogi odnalazły rytm, ale wydolność jeszcze nie (i jeszcze pewnie długo nie) ta co trzeba. Z ciekawostek, nabyłem drogą kupna nowe buty - Li-Ning z Chin (wrzuciłem nowy temat w dziale buty), eksperyment totalny, ale po pierwszym bieganiu stwierdzam, że się chyba polubimy).
Muszę się ogarnąć, bo na 26 maja zapisałem się na dyszkę na Piotrkowskiej, więc przydałoby się ją przebiec w jakimś sensownym (<50?) czasie. Miesiąc biegania, coś się da wycisnąć, jeśli pogoda nie dowali jak w ostatnich latach.
Muszę nadgonić jakieś kilka miesięcy postów i zobaczyć kto się nowy pojawił, i co u stałych bywalców.
Pozdro dla obu czytających
Dobra, pobiegałem 2x z rzędu, wczoraj i dziś, więc czuję się uprawniony do napisania na forum
Po całkiem obiecującym styczniu, gdzie zrobiłem 11 treningów, przyszedł luty, który w skrócie można opisać ZG-A-P. Zapalenie gardła (1tydz.), Antybiotyk (2t), Przeziębienie (1t). Wówczas przyszedł marzec, gdzie jako tako biegałem (ale bez szału - szykowaliśmy roczek młodej, w święta, u nas na kwadracie, rozbity na 2 dni ) więc kartka z rzeczami do zrobienia jaka wisiała na lodówce obejmowała 10 dni... więc to co wyszło, to i tak sukces. I nastał kwiecień, i w kwietniu pierwsza moja w życiu wizyta w Zakopcu - (9-13), ciuchy niby wziąłem, ale małolaty nie dały szansy na skorzystanie (w sumie i tak bym nie pobiegał, bo po powrocie okazało się, że zapomniałem spodenek. Tak myślę, że wtedy to bym się dopiero wkur.ił, jakbym się wyszykował i ich nie znalazł ).
Niemniej od powrotu z urlopu zrobiłem "już" 3 pranne treningi, składając wieczorami szafę z Ikei :uuusmiech: . Ogólnie biega mi się fajnie, nogi odnalazły rytm, ale wydolność jeszcze nie (i jeszcze pewnie długo nie) ta co trzeba. Z ciekawostek, nabyłem drogą kupna nowe buty - Li-Ning z Chin (wrzuciłem nowy temat w dziale buty), eksperyment totalny, ale po pierwszym bieganiu stwierdzam, że się chyba polubimy).
Muszę się ogarnąć, bo na 26 maja zapisałem się na dyszkę na Piotrkowskiej, więc przydałoby się ją przebiec w jakimś sensownym (<50?) czasie. Miesiąc biegania, coś się da wycisnąć, jeśli pogoda nie dowali jak w ostatnich latach.
Muszę nadgonić jakieś kilka miesięcy postów i zobaczyć kto się nowy pojawił, i co u stałych bywalców.
Pozdro dla obu czytających
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
Drugi raz w życiu "oglądałem" relację z maratonu (OWM). Oglądałem to za dużo powiedziane - odpalone na YT na TV i co jakiś czas zerkałem w wyniki. Potem wypad do teściów i w trasie zerkałem na światłach na Londyn i Rywalizację Kipchoge z Farahem (chyba po lekturze książki ).
Moja żona stwierdziła, że to jest nawet nudniejsze niż oglądanie kolarstwa, bo tam przynajmniej szybciej zmieniają się krajobrazy w sumie racja, wolę sam biegać. No i pobiegałem. Tydzień zamknąłem w 3 wyjściach, każde piątka. Dziś (poniedziałek) zacząłem tydzień czterotreningowy. Ale za późno się położyłem (chciałem dooglądać mecz Spurs-Golden State Warriors) i dopiero o 6 wyszedłem.
Dziś niedoszacowałem temperatury (7 stopni), założyłem krótki rękaw i przepiździło mnie konkretnie, aż przedramiona szczypały. Ale sam bieg? Szło Jakoś stwierdziłem, że skoro biegam krótko, to choć pobiegam szybciej. Nie są to jeszcze jakieś wyścigowe tempa, ale 5:50 i tętno 160 cieszy.
Plan na ten tydzień - 4 biegi po ~5k i 20 km objętości. W kolejnym zwiększanie objętości, przy jednoczesnym częściowym redukowaniu tempa części treningów do BSa.
Mam miesiąc na złapanie jako takiej formy na Bieg Piotrkowskiej - a jesień czeka.
Stay tuned
Moja żona stwierdziła, że to jest nawet nudniejsze niż oglądanie kolarstwa, bo tam przynajmniej szybciej zmieniają się krajobrazy w sumie racja, wolę sam biegać. No i pobiegałem. Tydzień zamknąłem w 3 wyjściach, każde piątka. Dziś (poniedziałek) zacząłem tydzień czterotreningowy. Ale za późno się położyłem (chciałem dooglądać mecz Spurs-Golden State Warriors) i dopiero o 6 wyszedłem.
Dziś niedoszacowałem temperatury (7 stopni), założyłem krótki rękaw i przepiździło mnie konkretnie, aż przedramiona szczypały. Ale sam bieg? Szło Jakoś stwierdziłem, że skoro biegam krótko, to choć pobiegam szybciej. Nie są to jeszcze jakieś wyścigowe tempa, ale 5:50 i tętno 160 cieszy.
Plan na ten tydzień - 4 biegi po ~5k i 20 km objętości. W kolejnym zwiększanie objętości, przy jednoczesnym częściowym redukowaniu tempa części treningów do BSa.
Mam miesiąc na złapanie jako takiej formy na Bieg Piotrkowskiej - a jesień czeka.
Stay tuned
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
26/2018
Dziś dla odmiany założyłem Reeboki - one mają znacznie niej amortyzacji niż Li-Ningi. Aż je muszę zważyć z ciekawości. Bo to niesamowite, jak buty o podobnej minimalnej wadze mają różną charakterystykę. A biegało się fajnie, dziś home-office i żona wiezie młodego do żłobka, to mogłem wyjść biegać później. Ogólnie tempo 5:40 przestało sprawiać, ze wypluwam płuca i jest komfortowe dość, tętno tego nie pokazuje (jeszcze), ale całkiem przyjemnie mi się biega.
Ostatnio naczytałem się yacoolowych artykułów - będę powoli wdrażał ćwiczenia na poprawę ... tego wszystkiego co ona tam u siebie opisuje keniola ze mnie nie będzie nigdy, ale Skoor bis może, może
Relive z dziś
Dziś dla odmiany założyłem Reeboki - one mają znacznie niej amortyzacji niż Li-Ningi. Aż je muszę zważyć z ciekawości. Bo to niesamowite, jak buty o podobnej minimalnej wadze mają różną charakterystykę. A biegało się fajnie, dziś home-office i żona wiezie młodego do żłobka, to mogłem wyjść biegać później. Ogólnie tempo 5:40 przestało sprawiać, ze wypluwam płuca i jest komfortowe dość, tętno tego nie pokazuje (jeszcze), ale całkiem przyjemnie mi się biega.
Ostatnio naczytałem się yacoolowych artykułów - będę powoli wdrażał ćwiczenia na poprawę ... tego wszystkiego co ona tam u siebie opisuje keniola ze mnie nie będzie nigdy, ale Skoor bis może, może
Relive z dziś
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
27/2018 Testowania nowych butów ciąg dalszy.
Dziś 5.40 na trasie. GPS złapany od razu, ruszam. Nauczony poniedziałkowym doświadczeniem, widząc 7 stopni zapodałem termikę z długim rękawem, na to koszulkę i rękawiczki - nie zgrzałem się i było komfortowo. Po jakimś czasie zorientowałem się, że nie widzę pulsu na zegarku. Nie uwierzycie, pulsometr działa (lepiej) jak się zamontuje w pasku nadajnik :D
W połowie narwałem żonie bzu, i musiałem ciekawie wyglądać, jak leciałem o 6 rano z naręczem kwiatów niemniej lekko się nie biega z krzaczorami w łapie, ciekawe doświadczenie.
Z gratulacji od Endomondo:
Dziś 5.40 na trasie. GPS złapany od razu, ruszam. Nauczony poniedziałkowym doświadczeniem, widząc 7 stopni zapodałem termikę z długim rękawem, na to koszulkę i rękawiczki - nie zgrzałem się i było komfortowo. Po jakimś czasie zorientowałem się, że nie widzę pulsu na zegarku. Nie uwierzycie, pulsometr działa (lepiej) jak się zamontuje w pasku nadajnik :D
W połowie narwałem żonie bzu, i musiałem ciekawie wyglądać, jak leciałem o 6 rano z naręczem kwiatów niemniej lekko się nie biega z krzaczorami w łapie, ciekawe doświadczenie.
Z gratulacji od Endomondo:
Emotki z szampanem tylko brakuje :D nic to, łapię regularność, jutro wolne, w sobotę czwarte bieganie.NAJDŁUŻSZY DYSTANS - 6,04 KM
REKORD KWIETNIOWY
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
28/2018 5,5 km o poranku - tydzień zamknięty w 4 treningach i 22,5 km
29/2018 7,3 km - najdłużej od miesięcy.
30/2018 6,2 km - sub 6 wszystko. środa wypadła, bo mi ślubnej zawroty głowy skłoniły ją do telefonu na pogotowie, więc cały dzień w szpitalu. Na szczęście nic nie wyszło, ale wciąż się z nimi boryka, lekko nie ma.
31/2018 - 10,3 km - Pierwsza dycha w tym roku. Zadziwiająco przyjemnie i łatwo mimo zwiększonego dystansu i całkiem rozsądnego tempa (5:44, trasa w połowie słoneczko). Co prawda po biegu mięśnie "dupne" czułem jak dawno nie, ale rozciąganie i rolowanie pomogło.
Podsumowanie tygodnia: 3 zamiast 4 treningów, ale siła wyższa, kilometraż prawie wyrobiony. biegam dalej.
29/2018 7,3 km - najdłużej od miesięcy.
30/2018 6,2 km - sub 6 wszystko. środa wypadła, bo mi ślubnej zawroty głowy skłoniły ją do telefonu na pogotowie, więc cały dzień w szpitalu. Na szczęście nic nie wyszło, ale wciąż się z nimi boryka, lekko nie ma.
31/2018 - 10,3 km - Pierwsza dycha w tym roku. Zadziwiająco przyjemnie i łatwo mimo zwiększonego dystansu i całkiem rozsądnego tempa (5:44, trasa w połowie słoneczko). Co prawda po biegu mięśnie "dupne" czułem jak dawno nie, ale rozciąganie i rolowanie pomogło.
Podsumowanie tygodnia: 3 zamiast 4 treningów, ale siła wyższa, kilometraż prawie wyrobiony. biegam dalej.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
32/2018 - 5KM BS - dla odmiany po super dyszce, wymęczona piątka. Piątka... szło jak wóz z węglem pod górę, ale nic to. Ważne, ze było.
33/2018 - 7,3 km
W środę trochę ćwiczeń dla absolutnie początkujących z kettlebellem, bo żona zagroziła, że wywali, bo się tylko kurzy. Mówiłem, że się wezmę, to się wezmę, ja facet coś mówi, to mu nie trzeba co pół roku przypominać
Ale... od wtorku/środy czułem wybitny dyskomfort w prawym mięśniu dupnym, czyt. pośladku. Nawet przy zwykłym chodzeniu czułem zaburzoną motorykę, to nie za bardzo miałem ochotę czuć to przy bieganiu. Rozciąganie i rolowanie - zmusiłem się do wyjścia w niedzielę, i nie było najlepiej. Więc był wybór, albo motoryka i ból, skok brak boli i herr Flik. Wygrała opcja pierwsza, więc bolało.
Wieczorem w niedzielę wzięliśmy dzieciaki na przejażdżkę rowerową, więc trochę pokręciłem, bez dyskomfortu na szczęście.
Tak w ogóle to planowałem w piątek wracać z pracy do domu biegiem, na szczęście wygrał rozsądek (nie mój, ale żony) i zebrała mnie po drodze do domu.
Ż (15:30): leje, jadę po Ciebie
J: spoko, na antistorm zapowiadają burzę dopiero o 17, zdążę
Ż: Nie @#$$%^&, zostałeś przegłosowany (w trójkę jechali skubańce)
Jak wsiadałem do auta to lało, 5 minut później zaczęło się oberwanie chmury i Łódź popłynęła kto widział fotki ten wie o co chodzi.
A dziś do pracy też na rowerze (młody zapalenie gardła, więc został w domu z żoną, za to młoda poszła do żłobka żeby budować nawyki ), i po rowerze znacznie lepiej i praktycznie jak zsiadłem z siodełka - jak ręką odjął. Muszę poobserwować. Ale chiński wałem i rozciąganie ciągle ze mną
33/2018 - 7,3 km
W środę trochę ćwiczeń dla absolutnie początkujących z kettlebellem, bo żona zagroziła, że wywali, bo się tylko kurzy. Mówiłem, że się wezmę, to się wezmę, ja facet coś mówi, to mu nie trzeba co pół roku przypominać
Ale... od wtorku/środy czułem wybitny dyskomfort w prawym mięśniu dupnym, czyt. pośladku. Nawet przy zwykłym chodzeniu czułem zaburzoną motorykę, to nie za bardzo miałem ochotę czuć to przy bieganiu. Rozciąganie i rolowanie - zmusiłem się do wyjścia w niedzielę, i nie było najlepiej. Więc był wybór, albo motoryka i ból, skok brak boli i herr Flik. Wygrała opcja pierwsza, więc bolało.
Wieczorem w niedzielę wzięliśmy dzieciaki na przejażdżkę rowerową, więc trochę pokręciłem, bez dyskomfortu na szczęście.
Tak w ogóle to planowałem w piątek wracać z pracy do domu biegiem, na szczęście wygrał rozsądek (nie mój, ale żony) i zebrała mnie po drodze do domu.
Ż (15:30): leje, jadę po Ciebie
J: spoko, na antistorm zapowiadają burzę dopiero o 17, zdążę
Ż: Nie @#$$%^&, zostałeś przegłosowany (w trójkę jechali skubańce)
Jak wsiadałem do auta to lało, 5 minut później zaczęło się oberwanie chmury i Łódź popłynęła kto widział fotki ten wie o co chodzi.
A dziś do pracy też na rowerze (młody zapalenie gardła, więc został w domu z żoną, za to młoda poszła do żłobka żeby budować nawyki ), i po rowerze znacznie lepiej i praktycznie jak zsiadłem z siodełka - jak ręką odjął. Muszę poobserwować. Ale chiński wałem i rozciąganie ciągle ze mną
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
34/2018 5,6 km średnie tempo 6:12 Powrót z pracy z plecakiem, 6 kg na plecach robi swoje dla tempa. Nie znalazłem (jeszcze?) footpod holdera, więc na podstawie internetowych tutoriali wykonałem własny z 2 agrafek i taśmy klejącej. Działa
35/2018 6,4 km średnie tempo 5:54 - tyłek puścił, zaczął o sobie dawać znać biodrowy (spoiler - biodrowy też dość szybko puścił)
36/2018 9,2 km po 5:52 - w formie BNP. Udało się wyskoczyć, to poleciałem. W środku lasu jest taki mini tor dla BMXów, to polatałem w ramach budowania bazy siłowej.
37/2018 8 km po 5:55, poleciałem na Zdrowie, żeby tartan poczuć (żadne tempówki, ale zrobiłem 2 km po tartanie, a co ). Równo. https://www.relive.cc/view/e1125961499
38/2018 Poranna piątka pt. "może ruszysz dupę, HĘ?!". Znów BNP
39/2018 16 Bieg Piotrkowską 2018 pierwsze zawody w sezonie.
W środę na Endo pisałem tak: "Zaczynam tempem na 55 minut w połowie zobaczę gdzie jestem - jak będzie z czego, to postaram się podkręcić."
Mieszkałem przy Manufakturze 15 lat, więc wiem, gdzie i którędy podjechać, żeby nie wrąbać się w korki. Ale setki ludzi (tych od "nie moga po lesie biegać" nie wiedziało ) 1,5 km truchciku na rozgrzewkę, kilka przebieżek i do strefy.
Jak się zapisałem (daawno, miałem numer 225) to planowałem <50. Ale rozsądnie ustawiłem się w strefie na 55 minut (oh, this humbleness within me), start i ruszyli.
W tym roku organizatorzy zrobili start o 19, więc chwała im za to, bo 4 ostatnie to była rzeźnia pogodowa (25+ oraz w ciul wilgotności).Powiedziałem sobie, że ma być lekko i z zapasem. Było, mimo wyższego niż zapowiadane tempa - widać po tętnie. W dodatku biegłem systemem oddechowym 3-3 (ostatnio tak eksperymentuję) - więc zgodnie z planem. Piknięcie 6 km na nawrotce, i od teraz świadomość, że mam przed sobą prawie 3 km podbiegu, który wykończył mnie rok wcześniej. Teraz co prawda lepiej stałem z przygotowaniami i byłem świadom, że będzie, więc stwierdziłem "bring it on!".
Przełączyłem oddech na 2-2, przyspieszyłem i zacząłem wyprzedzać. SETKI ludzi (konkretnie pięć setek), którzy nie byli przygotowani na ten podbieg. Tym razem bez sprintu na koniec, ale przedostatni 5:00 a ostatni kilometr w 4:33 robi wrażenie nawet dziś ja nie wiedziałem, że dam radę tak szybko biegać teraz.
Daleko od HR max, bo chyba 7 bpm niżej niż ostatnio. Złamane 53 minuty, plan taktyczny zrealizowany w 10000%, jestem z siebie dumny i zaskoczony pozytywnie czasem i formą Z jednej strony, zapas na finiszu świadczy o tym, że doskonale rozplanowałem siły na podbieg, z drugiej mam świadomość, żę jakbym pobiegł szybciej na pierwszych kaemach, to bym cierpiał jak rok temu - a tak, 30 s "urwane"
Teraz dalej biegać, zacząć porządnie trenować i 45 połamię jesienią
40/20187 km średnio 5:48
I teraz tak - VDOT 37,5 (B.I.D.A), i tempa treningowe (może oprócz BSa, bo bym się zabił z nudów) takie:
35/2018 6,4 km średnie tempo 5:54 - tyłek puścił, zaczął o sobie dawać znać biodrowy (spoiler - biodrowy też dość szybko puścił)
36/2018 9,2 km po 5:52 - w formie BNP. Udało się wyskoczyć, to poleciałem. W środku lasu jest taki mini tor dla BMXów, to polatałem w ramach budowania bazy siłowej.
37/2018 8 km po 5:55, poleciałem na Zdrowie, żeby tartan poczuć (żadne tempówki, ale zrobiłem 2 km po tartanie, a co ). Równo. https://www.relive.cc/view/e1125961499
38/2018 Poranna piątka pt. "może ruszysz dupę, HĘ?!". Znów BNP
39/2018 16 Bieg Piotrkowską 2018 pierwsze zawody w sezonie.
W środę na Endo pisałem tak: "Zaczynam tempem na 55 minut w połowie zobaczę gdzie jestem - jak będzie z czego, to postaram się podkręcić."
Mieszkałem przy Manufakturze 15 lat, więc wiem, gdzie i którędy podjechać, żeby nie wrąbać się w korki. Ale setki ludzi (tych od "nie moga po lesie biegać" nie wiedziało ) 1,5 km truchciku na rozgrzewkę, kilka przebieżek i do strefy.
Jak się zapisałem (daawno, miałem numer 225) to planowałem <50. Ale rozsądnie ustawiłem się w strefie na 55 minut (oh, this humbleness within me), start i ruszyli.
W tym roku organizatorzy zrobili start o 19, więc chwała im za to, bo 4 ostatnie to była rzeźnia pogodowa (25+ oraz w ciul wilgotności).Powiedziałem sobie, że ma być lekko i z zapasem. Było, mimo wyższego niż zapowiadane tempa - widać po tętnie. W dodatku biegłem systemem oddechowym 3-3 (ostatnio tak eksperymentuję) - więc zgodnie z planem. Piknięcie 6 km na nawrotce, i od teraz świadomość, że mam przed sobą prawie 3 km podbiegu, który wykończył mnie rok wcześniej. Teraz co prawda lepiej stałem z przygotowaniami i byłem świadom, że będzie, więc stwierdziłem "bring it on!".
Przełączyłem oddech na 2-2, przyspieszyłem i zacząłem wyprzedzać. SETKI ludzi (konkretnie pięć setek), którzy nie byli przygotowani na ten podbieg. Tym razem bez sprintu na koniec, ale przedostatni 5:00 a ostatni kilometr w 4:33 robi wrażenie nawet dziś ja nie wiedziałem, że dam radę tak szybko biegać teraz.
Daleko od HR max, bo chyba 7 bpm niżej niż ostatnio. Złamane 53 minuty, plan taktyczny zrealizowany w 10000%, jestem z siebie dumny i zaskoczony pozytywnie czasem i formą Z jednej strony, zapas na finiszu świadczy o tym, że doskonale rozplanowałem siły na podbieg, z drugiej mam świadomość, żę jakbym pobiegł szybciej na pierwszych kaemach, to bym cierpiał jak rok temu - a tak, 30 s "urwane"
Teraz dalej biegać, zacząć porządnie trenować i 45 połamię jesienią
40/20187 km średnio 5:48
I teraz tak - VDOT 37,5 (B.I.D.A), i tempa treningowe (może oprócz BSa, bo bym się zabił z nudów) takie:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
41/2018 5,8 km o późnym poranku (5:44) , średnio 5:58, końcówka 3:30, na rozruszanie
To był ostatni trening w maju - tydzień wszedł ładnie, brakło 80 metrów do pełnej trzydziestki. W miesiącu 88, co jest najlepszym wynikiem od ... stycznia. 2017 Niemniej jest, licznik się kręci, i dum spiro spero
42/2018 miałem wolne, to się wylegiwałem do 6:30 - wyszło 7 km po 5:50 średnio, w tym jakieś 600 m poi mojej leśnej siłowni - torze dla rowerów. Ogólnie ciężko dość. I piszczel się odezwał (jupikurwa...). Końcówka znów w 3;30 żeby finisz wyrabiać.
43/2018 dyszka w godzinę, mimo, że w sobotę zaspałem ale mnie żona jeszcze przed śniadaniem wywaliła pobiegać i ogarnęła nasze latorośle. Spodziewaliśmy się upału. Miało być dość wolne wybieganie. I było. A pogoda i duchota zrobiły swoje i pociłem się jak w saunie. Niemniej 4x w tygodniu pobiegane.
44/2018 8 km w 48 minut. W poniedziałek - ochłodziło się i przyszła, jak to mówi mój młody - GMŁA, tudzież MŁGA poleciałem na zdrowie zrob ić 2km po tartanie, zbliża sie czas, że będę tam dwusetki i czterysetki latał.
45/2018 Dziś pogoda piękna, ale nie wziąłem pod uwagę wiatru i jak wyszedłem ubrany na krótko, to przepiździło mnie tak, że dopiero 500 metrów przed metą przestało być mi zimno o_O przy -10 szybciej się rozgrzewam. A w trakcie 600 metrów po mojej "siłowni rowerowej" piszczel odpuścił, bo zwykłe rolowanie zastąpiło wściekłe rolowanie
Poniżej dwie foty,
To był ostatni trening w maju - tydzień wszedł ładnie, brakło 80 metrów do pełnej trzydziestki. W miesiącu 88, co jest najlepszym wynikiem od ... stycznia. 2017 Niemniej jest, licznik się kręci, i dum spiro spero
42/2018 miałem wolne, to się wylegiwałem do 6:30 - wyszło 7 km po 5:50 średnio, w tym jakieś 600 m poi mojej leśnej siłowni - torze dla rowerów. Ogólnie ciężko dość. I piszczel się odezwał (jupikurwa...). Końcówka znów w 3;30 żeby finisz wyrabiać.
43/2018 dyszka w godzinę, mimo, że w sobotę zaspałem ale mnie żona jeszcze przed śniadaniem wywaliła pobiegać i ogarnęła nasze latorośle. Spodziewaliśmy się upału. Miało być dość wolne wybieganie. I było. A pogoda i duchota zrobiły swoje i pociłem się jak w saunie. Niemniej 4x w tygodniu pobiegane.
44/2018 8 km w 48 minut. W poniedziałek - ochłodziło się i przyszła, jak to mówi mój młody - GMŁA, tudzież MŁGA poleciałem na zdrowie zrob ić 2km po tartanie, zbliża sie czas, że będę tam dwusetki i czterysetki latał.
45/2018 Dziś pogoda piękna, ale nie wziąłem pod uwagę wiatru i jak wyszedłem ubrany na krótko, to przepiździło mnie tak, że dopiero 500 metrów przed metą przestało być mi zimno o_O przy -10 szybciej się rozgrzewam. A w trakcie 600 metrów po mojej "siłowni rowerowej" piszczel odpuścił, bo zwykłe rolowanie zastąpiło wściekłe rolowanie
Poniżej dwie foty,
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
46/2018 6,75 po 5:57, końcówka znów w 3:35 - krócej od planu, ale ważne, że udało się wyjść, bo i tak łóżko mocno trzymało i potrzebowałem dużo samonegocjacji żeby się podnieść. Ale jak ruszyłem, to poszło super. Za to do zwierząt przyprawiających mnie o zawał w trakcie biegania (szpaki - regularnie, bażanty - okazjonalnie, dziki - kilkukrotnie) dołączył zając...
47/2018 12 km po 6:06 w 30 stopniach - ale bez problemu, na spokojnie, w dobrej formie Rano nie wstałem, więc wyszedłem po śniadaniu. Bałem się, że Celsjusze mnie wykończą, ale nie było źle, dopóki było trochę cienia, w słońcu czułem różnicę. Niemniej - wszystko równo, luźno, zgodnie z planem. Czwarty trening zaliczony.
48/2018 9,2 średnio 6:00, gdzie dwa ostatnie odpowiednio 5:29 i 5:08 na przewietrzenie. O 5 rano jak się obudziłem (a jakże), za oknem trwała burza. Więc na 2 boczek i doleżałem swoje, a trening po raz pierwszy od dawna przesunąłem nie na następny poranek, ale na wieczór. Dziwnie się biega, jak w miarę trwania treningu temperatura spada, zamiast rosnąć na 6 kilometrze chciałem pstrykąć fotkę, stąd dłuższy czas, ale ostatecznie spasowałem, jak się na mnie rzuciło lekko licząc miliard-półtora miliarda komarów
0_o bestie!
Od niedzieli będzie próba charakteru i trybu życia, bo tydzień na wakacjach z dzieciakami we will see.
47/2018 12 km po 6:06 w 30 stopniach - ale bez problemu, na spokojnie, w dobrej formie Rano nie wstałem, więc wyszedłem po śniadaniu. Bałem się, że Celsjusze mnie wykończą, ale nie było źle, dopóki było trochę cienia, w słońcu czułem różnicę. Niemniej - wszystko równo, luźno, zgodnie z planem. Czwarty trening zaliczony.
48/2018 9,2 średnio 6:00, gdzie dwa ostatnie odpowiednio 5:29 i 5:08 na przewietrzenie. O 5 rano jak się obudziłem (a jakże), za oknem trwała burza. Więc na 2 boczek i doleżałem swoje, a trening po raz pierwszy od dawna przesunąłem nie na następny poranek, ale na wieczór. Dziwnie się biega, jak w miarę trwania treningu temperatura spada, zamiast rosnąć na 6 kilometrze chciałem pstrykąć fotkę, stąd dłuższy czas, ale ostatecznie spasowałem, jak się na mnie rzuciło lekko licząc miliard-półtora miliarda komarów
0_o bestie!
Od niedzieli będzie próba charakteru i trybu życia, bo tydzień na wakacjach z dzieciakami we will see.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
Powrót do biegania po wakacjach (na których nie biegałem, bo moje dzieciaki żyły zgodnie z prawem weekendu (codziennie budzą się wcześniej i na dodatek przede mną), plus były DOŚĆ absorbujące) był całkiem przyjemny.
Podsumowanie zaległych treningów:
Ostatni przedurlopowy:
49/2018 13 km po 5:55 średnio - pierwszy bieg jako 35-latek W środku tygodnia dwa treningi wypadły, jeden urodzinowy i drugi, bo z małą mieliśmy przeboje i na izbie przyjęć wylądowaliśmy, ale sobota wyszła teraz będzie trudno, bo w nocy startujemy nad morze. Niemniej, dwuletni najdłuższej bieg. Dziesiąty na tartanie pocisniety, reszta spokojniej,a wszystko pod kontrolą, i na luzie. Oprócz tego zauważam, że pogoda przestała na mnie wpływać
Pourlopowo:
50/2018 rozbiegowo 7,3 km po 5:38 - żwawo i przyjemnie. Ale tutaj się gdzieś nabawiłem jakiejś infekcji - rano nochal zawalony, a potem reszta dnia cisza i spokój, następnego dnia to samo, itd.
51/2018 Dyszka, ciut szybciej (5:48) - gdzieś tam kołacze się we mnie infekcja, i może z tym wiąże się fakt, że lekko nie jest, godzina i pogoda też nie pomagają. Ale biegam
52/2018 9,7 km po 6:00 - nad wyraz ciężko - raz, że drugi dzień z rzędu, dwa, wczoraj zapomniałem o rozciąganiu i rolowaniu, a trzy, infekcja nie ustaje. Nie jest duża, ale trochę przeszkadza. Niemniej, dziś pękła pierwsza setka w miesiącu od stycznia 2017. Powoli do przodu.
53/2018 14 km po 6:00 - początek ciężko, nogi złapały rytm po jakichś 8-9 km. Fajnie mi się biega dłuższe dystanse, tęskniłem za tym
54/2018 9,4 km (6:02) km nogi odpoczęły po sobotnim medium-longu, to dziewiątka. Lekki szok przeżyłem, jak na ścieżce którą sobie obrałem zobaczyłem zwalone drzewo. Przymierzałem się, żeby je jakoś sforsować, ale atak komarów przekonał mnie do agile'owej zmiany decyzji i zawrotki na wolną ścieżkę. Na koniec stwierdziłem, że czas pobiegać ciut szybciej i zrobiłem ostatni kilometr w 4:46, puściłem hamulec i biegłem to co szło i co organizm dawał radę uciągnąć bez zarzynki. I przy oddechu 3-3, co testuję ostatnio cały czas. W tym tygodniu planuję dwusetki zobaczymy co z nich wyjdzie.
I dzisiejszy (środa, 4 lipca)
55/2018 11,1 km - miało być 14x 200 p.2 min. marsz i było... 15 3km dobiegu do tartanu, od razu rura i poszło. Wstępnie celowałem w czasy dla docelowych 46 minut według mojego planu (44-48s), ale w trybie oddechowym 3-3 dawało poszły po 44 w większości bez zajezdni, więc trzymałem tempo. Na koniec jeszcze porypałem liczbę (ostatnio jak podchodziłem do dwusetek też miewałem problemy z liczeniem ), bo jakoś z dystansu wyszło mi, że zrobiłem 13, to kontrolnie dorzuciłem jeszcze jedną - jak się okazało - piętnastą. Niemniej, trening wszedł jak złoto w niedzielę tysiączki po 4:36-4:40 na przerwie 3m. Będzie wesoło
Podsumowanie zaległych treningów:
Ostatni przedurlopowy:
49/2018 13 km po 5:55 średnio - pierwszy bieg jako 35-latek W środku tygodnia dwa treningi wypadły, jeden urodzinowy i drugi, bo z małą mieliśmy przeboje i na izbie przyjęć wylądowaliśmy, ale sobota wyszła teraz będzie trudno, bo w nocy startujemy nad morze. Niemniej, dwuletni najdłuższej bieg. Dziesiąty na tartanie pocisniety, reszta spokojniej,a wszystko pod kontrolą, i na luzie. Oprócz tego zauważam, że pogoda przestała na mnie wpływać
Pourlopowo:
50/2018 rozbiegowo 7,3 km po 5:38 - żwawo i przyjemnie. Ale tutaj się gdzieś nabawiłem jakiejś infekcji - rano nochal zawalony, a potem reszta dnia cisza i spokój, następnego dnia to samo, itd.
51/2018 Dyszka, ciut szybciej (5:48) - gdzieś tam kołacze się we mnie infekcja, i może z tym wiąże się fakt, że lekko nie jest, godzina i pogoda też nie pomagają. Ale biegam
52/2018 9,7 km po 6:00 - nad wyraz ciężko - raz, że drugi dzień z rzędu, dwa, wczoraj zapomniałem o rozciąganiu i rolowaniu, a trzy, infekcja nie ustaje. Nie jest duża, ale trochę przeszkadza. Niemniej, dziś pękła pierwsza setka w miesiącu od stycznia 2017. Powoli do przodu.
53/2018 14 km po 6:00 - początek ciężko, nogi złapały rytm po jakichś 8-9 km. Fajnie mi się biega dłuższe dystanse, tęskniłem za tym
54/2018 9,4 km (6:02) km nogi odpoczęły po sobotnim medium-longu, to dziewiątka. Lekki szok przeżyłem, jak na ścieżce którą sobie obrałem zobaczyłem zwalone drzewo. Przymierzałem się, żeby je jakoś sforsować, ale atak komarów przekonał mnie do agile'owej zmiany decyzji i zawrotki na wolną ścieżkę. Na koniec stwierdziłem, że czas pobiegać ciut szybciej i zrobiłem ostatni kilometr w 4:46, puściłem hamulec i biegłem to co szło i co organizm dawał radę uciągnąć bez zarzynki. I przy oddechu 3-3, co testuję ostatnio cały czas. W tym tygodniu planuję dwusetki zobaczymy co z nich wyjdzie.
I dzisiejszy (środa, 4 lipca)
55/2018 11,1 km - miało być 14x 200 p.2 min. marsz i było... 15 3km dobiegu do tartanu, od razu rura i poszło. Wstępnie celowałem w czasy dla docelowych 46 minut według mojego planu (44-48s), ale w trybie oddechowym 3-3 dawało poszły po 44 w większości bez zajezdni, więc trzymałem tempo. Na koniec jeszcze porypałem liczbę (ostatnio jak podchodziłem do dwusetek też miewałem problemy z liczeniem ), bo jakoś z dystansu wyszło mi, że zrobiłem 13, to kontrolnie dorzuciłem jeszcze jedną - jak się okazało - piętnastą. Niemniej, trening wszedł jak złoto w niedzielę tysiączki po 4:36-4:40 na przerwie 3m. Będzie wesoło
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
56/2018 9 km w 6:00 - spokojne bieganie po dwusetkach - miło i przyjemnie.
57/2018 pierwsze podejście do tysiączków, założenie z tempami 4:36-4:40 (dla 46 minut z tabelki), wszystko weszło szybciej, tak 4:33-4:35, ostatni na dość miękkich nogach, co mnie zdziwiło, bo wcześniejsze z lekkim zapasem i oddechowo na luzie (ale już szło 3-2, na 3-3 miałem za małe płuca;) ale domknąłem. Plus trzy km rozgrzewki i trzy schłodzenia. Ładnie weszło, przerwy 3m, połowa przerwy w marszu, druga połowa w truchcie. Pogoda mimo 23-24 stopni nie przeszkodziła bo wszystko szło w cieniu. Ale selfiaczka w trakcie zapomniałem zrobić, smuteczek bardzo fajny i dobrze rokujący trening. Tydzień zamknięty zgodnie z planem
Podsumowanie tygodnia:
44 km w 4 treningach, w tym dwa jakościowe, ładnie pobiegnięte, domknięte z zapasem treningi - 14x200 p 2', praz 6x1000 p3'. Po każdym rozciąganie, rolowanie, czuję się wypoczęty i mam siłę na kolejne.
Ogólnie od kwietnia zwiększam powolutku objętość, żeby sobie kuku nie zrobić i widzę efekty. Wiecie, że regularne bieganie poprawia formę?
58/2018 9,5 km w 6:00 Wczoraj dużo spacerowania (12 tys. kroków mi apka naliczyła), dziś od 5.25 w drodze. Założyłem inne buty, żeby nie przyzwyczajać stopy do ciągle jednych, co było prawdopodobnie moim (drobnym?) błędem w poprzednich latach - teraz rotuję 3 parami, zobaczymy jak to wyjdzie. Szkopuł w tym, że te dzisiejsze Reeboki Sublite XT to oprócz tego że są leciutkie, to amortyzacji za wiele nie mają i można to odczuć w czwórkach i w pośladkach (przynajmniej u mnie). Niemniej uczciwe 9,5 km na rozpoczęcie tygodnia. W środę czterysetki (10x 1:32-1:36), zobaczymy czy będę mógł zrobić wszystkie, bo żeby zgrać to czasowo i planowo 6.15 wrócić do domu to 4:50 muszę wyjść... WE WILL SEE
p.s. Co trzeba mieć (?!) pod deklem, żeby przyjechać i wywalić kanapę do lasu, jak kilometr dalej jest punkt dobrowolnego oddawania odpadów MPO?
57/2018 pierwsze podejście do tysiączków, założenie z tempami 4:36-4:40 (dla 46 minut z tabelki), wszystko weszło szybciej, tak 4:33-4:35, ostatni na dość miękkich nogach, co mnie zdziwiło, bo wcześniejsze z lekkim zapasem i oddechowo na luzie (ale już szło 3-2, na 3-3 miałem za małe płuca;) ale domknąłem. Plus trzy km rozgrzewki i trzy schłodzenia. Ładnie weszło, przerwy 3m, połowa przerwy w marszu, druga połowa w truchcie. Pogoda mimo 23-24 stopni nie przeszkodziła bo wszystko szło w cieniu. Ale selfiaczka w trakcie zapomniałem zrobić, smuteczek bardzo fajny i dobrze rokujący trening. Tydzień zamknięty zgodnie z planem
Podsumowanie tygodnia:
44 km w 4 treningach, w tym dwa jakościowe, ładnie pobiegnięte, domknięte z zapasem treningi - 14x200 p 2', praz 6x1000 p3'. Po każdym rozciąganie, rolowanie, czuję się wypoczęty i mam siłę na kolejne.
Ogólnie od kwietnia zwiększam powolutku objętość, żeby sobie kuku nie zrobić i widzę efekty. Wiecie, że regularne bieganie poprawia formę?
58/2018 9,5 km w 6:00 Wczoraj dużo spacerowania (12 tys. kroków mi apka naliczyła), dziś od 5.25 w drodze. Założyłem inne buty, żeby nie przyzwyczajać stopy do ciągle jednych, co było prawdopodobnie moim (drobnym?) błędem w poprzednich latach - teraz rotuję 3 parami, zobaczymy jak to wyjdzie. Szkopuł w tym, że te dzisiejsze Reeboki Sublite XT to oprócz tego że są leciutkie, to amortyzacji za wiele nie mają i można to odczuć w czwórkach i w pośladkach (przynajmniej u mnie). Niemniej uczciwe 9,5 km na rozpoczęcie tygodnia. W środę czterysetki (10x 1:32-1:36), zobaczymy czy będę mógł zrobić wszystkie, bo żeby zgrać to czasowo i planowo 6.15 wrócić do domu to 4:50 muszę wyjść... WE WILL SEE
p.s. Co trzeba mieć (?!) pod deklem, żeby przyjechać i wywalić kanapę do lasu, jak kilometr dalej jest punkt dobrowolnego oddawania odpadów MPO?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
59/2018 Postraszyło deszczem, ale na szczęście mój tartan jest pod drzewami, więc tylko gdzieniegdzie było mokro.
Dziś trening wpisany z palca, bo się przywiesił na Garminie i nie szło zgrać, dopiero wywalenie wszystkich aktywności pomogło. Start 5.25 rano, plan był 10x400 p.3'.
Tempa 400' - 1:32-1:38. Generalnie wszystko weszło ładnie, część po 1:32, część 1:34, chyba 2 po 1:40, ale w tym samym miejscu, a coś kojarzę, że tam jeden odcinek i to właśnie ten ma >200.
Jestem zadowolony, bez rzeźby, część oddechowo 3-3 (bywało ciężko, zwłaszcza pod górkę), część 3-2. Przerwa 3 minuty w marszu - na początku 50/50 z truchtem, potem całość marsz, ale dlatego, że mi nierówne odcinki przerw wychodziły (i przez to niepewne 400), a ja lubię biegać od-do. Niemniej - trening zamknięty, bez rzeźby i umierania. Jestem bardzo zadowolony. Jutro wolno
A ludzie to jednak są czasem rozbrajający - ostatnią 400 zrobiłem już w drodze do domu (jak ostatnio 200), mam tam prosty odcinek chodnika bez skrzyżowań, że mogę przycisnąć. 3' przerwy wypadły mi tak, że końcówkę stałem na światłach. Obok mnie stanął biegacz, którego widziałem w parku przez chwilę, na pierwszy rzut oka (niedokładny, bo miałem swoje na głowie) nie biegał nic megaśnie szybkiego. No w każdym razie jak ruszyliśmy ze świateł, to ja marsz, on bieg/trucht. Ale po 10-15s. zacząłem ostatnią 400 - więc minąłem go dość łatwo, bo w sumie 3:50 tempo miałem. Chyba potraktował to ambicjonalnie, bo po chwili (ja biegnę 3:50 przypomnę) minął mnie takim tempem, że mi prawie czapkę zerwało no cóż, ja biegłem swoje, może on też?
Dziś trening wpisany z palca, bo się przywiesił na Garminie i nie szło zgrać, dopiero wywalenie wszystkich aktywności pomogło. Start 5.25 rano, plan był 10x400 p.3'.
Tempa 400' - 1:32-1:38. Generalnie wszystko weszło ładnie, część po 1:32, część 1:34, chyba 2 po 1:40, ale w tym samym miejscu, a coś kojarzę, że tam jeden odcinek i to właśnie ten ma >200.
Jestem zadowolony, bez rzeźby, część oddechowo 3-3 (bywało ciężko, zwłaszcza pod górkę), część 3-2. Przerwa 3 minuty w marszu - na początku 50/50 z truchtem, potem całość marsz, ale dlatego, że mi nierówne odcinki przerw wychodziły (i przez to niepewne 400), a ja lubię biegać od-do. Niemniej - trening zamknięty, bez rzeźby i umierania. Jestem bardzo zadowolony. Jutro wolno
A ludzie to jednak są czasem rozbrajający - ostatnią 400 zrobiłem już w drodze do domu (jak ostatnio 200), mam tam prosty odcinek chodnika bez skrzyżowań, że mogę przycisnąć. 3' przerwy wypadły mi tak, że końcówkę stałem na światłach. Obok mnie stanął biegacz, którego widziałem w parku przez chwilę, na pierwszy rzut oka (niedokładny, bo miałem swoje na głowie) nie biegał nic megaśnie szybkiego. No w każdym razie jak ruszyliśmy ze świateł, to ja marsz, on bieg/trucht. Ale po 10-15s. zacząłem ostatnią 400 - więc minąłem go dość łatwo, bo w sumie 3:50 tempo miałem. Chyba potraktował to ambicjonalnie, bo po chwili (ja biegnę 3:50 przypomnę) minął mnie takim tempem, że mi prawie czapkę zerwało no cóż, ja biegłem swoje, może on też?
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
- sochers
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3431
- Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
- Życiówka na 10k: 44:15
- Życiówka w maratonie: 3:48:12
- Lokalizacja: Woodge aka Uć
60/2018 Dziś wolniej niż wczoraj - 9 km po leśnych ścieżkach. Wczoraj w nocy konkretnie padało, więc ziemia mokra i miękka, bieganie naprawdę fajne. Eksperymentów oddechowych ciąg dalszy - oddychanie 3-3 ciągle na tapecie, plus dziś po kilometrze przeszedłem na oddychanie tylko nosem - uczucie dziwne, ale daje radę. W każdym razie 5:55/km idzie wytrzymać w moim przypadku po wczorajszych czterysetkach w organizmie nie ma śladu
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680
PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12