Pod prąd – czyli Sub 3 po 60
Moderator: infernal
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Raczej wątpię by tego typu droga cokolwiek Wigiemu przyniosła poza rypaniem pustych kilometrów w tempach śmieciowych Po 4.40 średnio to ja się ciągnę ale jestem powiedzmy półeczkę wynikowo wyżej i przeskok na tą półeczkę nie jest taki prosty jak piszesz i samym bieganiem szybciej wolnych treningów to trudno będzie tą różnicę przeskoczyć. No chyba, że się chce biegać tym tempem wszystkie treningi dla samego takiego biegania - to nie sztuka bo to żadne tempo i wielu da tak radę nawet bez żadnego przygotowywania się. Jak jest dobrze to po 4.30 biegam, jak jestem zmęczony to nawet bez obciachu "ciągnę się" po 5.00, jak z żoną biegam to nawet wolniej, wczoraj z żoną i córką biegałem i było chyba coś koło 6 min/km, tak, tak, takie tempa to też mimo wszystko bieganie (korzystne - a jak). I co najśmieszniejsze to po godzince takiego wolnego biegu czułem się zupełnie tak samo jak po "wymiataniu" moim tempem. Co ciekawe, biegając przez całe wakacje z żoną i robiąc większość kilometrów wolniutko biegałem zawody bardzo dobrze, to mi nie przeszkadzało robić progresu, ba nawet biegałem lepiej i swobodniej. Nic mnie tak nie niszczyło jak zbyt szybkie bieganie wolnych kilometrów, to zawsze była droga do czarnej dupy i choć na trenach się wydawało, że jestem super to w zawodach była dziwna niemoc. Czynić trzeba inaczej, solidnie biegać akcenty w odpowiednich tempach i na odpowiednich intensywnościach. Wolne kilometry zaś to tylko zapychacz i nie należy się nimi przesadnie podniecać bo one niewiele dają a też kosztują, to tak trochę jakby kupować ruble za dolary w Sowieckim Banku po państwowym kursie.
Posłużę się dwoma powiedzonkami, pierwsze z klasyka o alkoholowym nazwisku - wolne wybiegania to treningi, których nie da się biegać zbyt wolno, można je tylko biegać zbyt szybko. Drugie cytat ze sportów zespołowych ale do biegania też fajnie pasuje: lepiej mądrze stać niż głupio biegać. Niestety też mi się zdarzyło głupio biegać mimo tego, że bardzo się staram uczyć na błędach, głownie na błędach innych ale i tak nie uniknąłem własnych.
Posłużę się dwoma powiedzonkami, pierwsze z klasyka o alkoholowym nazwisku - wolne wybiegania to treningi, których nie da się biegać zbyt wolno, można je tylko biegać zbyt szybko. Drugie cytat ze sportów zespołowych ale do biegania też fajnie pasuje: lepiej mądrze stać niż głupio biegać. Niestety też mi się zdarzyło głupio biegać mimo tego, że bardzo się staram uczyć na błędach, głownie na błędach innych ale i tak nie uniknąłem własnych.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
Problem z bieganiem codziennie jest taki, że jak masz w tym mocne i ciężkie 3x akcenty to sama głowa potrzebuje dnia bez biegania. x7 można sobie trzaskać easy (u mnie teraz wchodzą i nawet 14-16km truchty po 5:50-6:00) i to jest do ogarnięcia co dzień. Ale jak są już w tym akcenty co dzień/dwa to nawet easy nie 'resetuje; głowy. I jak przy 5-6 treningach zawsze człowiek wiedział, że ma dzień laby to głowa odpoczywała i była gotowa na nowe wyzwania. Przy 7 razach to już potrafi strajkować przy własnie durnym easy, bo już nawet i to zaczyna męczyć (nie fizycznie ale psychicznie).
A piszę to ja, człowiek wyjątkowo sporo orający
A piszę to ja, człowiek wyjątkowo sporo orający
-
- Stary Wyga
- Posty: 219
- Rejestracja: 13 wrz 2006, 18:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dlaczego mlodzi ludzie, zdrowi, sprawni, dobrze odżywieni trenują systematycznie i robią maraton w 3 godz? Powiedzmy sobie szczerze to jest kalectwo. Jeśli mają jakieś predyspozycje powinni biegać 2.30 Niestety czytają książki dla kanapowców. Autorzy tych książek muszą znaleźć najniższy wspólny mianownik dla wszystkich, z oczywistych powodów. O tych kilometrach śmieciowych też gdzieś czytałem, pewnie w tej samej książce co ty, Mihumor. Ale są inne książki np. Pfitzingera który twierdzi że robiąc dużo km porządnym tempem wytrenujesz wszystko co trzeba, nawet szybkość. Podaje przykłady jak robić 10 treningów w tygodniu. Są tam biegi regeneracyjne, chyba dwa, a jakże ale trzeba je biegać normalnym, spokojnym tempem a nie jakimś człapactwem. Ja robiłem 14 treningów w tygodniu i potrfiłem to przeżyć. W wieku 51 lat po 7 latach biegania zrobiłem wynik 2:48:46 a więc wskoczyłem na jeszcze trszkę wyższą półeczkeę niż ty. Tylko wiesz żeby dojść do 14 treningów na tydzień to trzeba przez parę lat naprawdę ciężko harować. No więc po prostu śmieszą mnie te treningi 5.15/km a następnie dzień wolny.
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Półeczka Andrzeju ta sama ale nie rzecz w licytacjach bo one o niczym nie świadczą. Jeśli biegasz po 4.40 to znaczy, ze właśnie biegasz wolno i ciągniesz się dokładnie swoim wolnym tempem katalogowym na swoim poziomie więc dlaczego zarzucasz innym, że robią to samo? Naprawdę te Pfitzingery i bieganie po 2 treningi dziennie nie robią na mnie żadnego wrażenia, wszystko to przerabiałem a nawet znacznie więcej choć to już wychodzi też mocno poza bieganie. Po 4.40 mogę sobie biegać codziennie, nawet dwa razy dziennie ale takie bieganie raczej do przodu mnie zbytnio nie poniesie a dokładając odpowiednią ilość i intensywność trzeba też dołożyć odpowiedni odpoczynek. Każdy ma tu jednak różne możliwości i różne potrzeby. Tak nawiasem to twoje tempo śmieciowe to gdzieś 4.20.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
-
- Stary Wyga
- Posty: 219
- Rejestracja: 13 wrz 2006, 18:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To było kiedyś, teraz przestałem biegać w zawodach, straciłem motywację, ale te 3godz. w maratonie chyba bym zrobił. Czyli moje tempo startowe byłoby 4.15 a biegam sobie dla zdrowia po lesie 4.30-4.45. To tyle o mnie.
Natomiast Wigiemu moim zdaniem kompletnie brakuje kondycji dlatego powinien zdobyć się na większy wysiłek. Ze zmeczeniem trzeba walczyć, podnosić sobie tą poprzeczkę. Do codziennego biegania naprawdę mógłby przywyknąć.
Natomiast Wigiemu moim zdaniem kompletnie brakuje kondycji dlatego powinien zdobyć się na większy wysiłek. Ze zmeczeniem trzeba walczyć, podnosić sobie tą poprzeczkę. Do codziennego biegania naprawdę mógłby przywyknąć.
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Musisz zdefiniować termin kondycja bo nie bardzo rozumiem o co chodzi. Kondycja to mi się kojarzy z kolesiami z piwnym brzuszkiem biegającymi za piłką po szkolnym boisku, tam wtedy jest mowa o kondycji lub jej braku. Ja wolę jednak bardziej dokładne terminy jak siła, szybkość, wytrzymałość czy pomijane przez Ciebie możliwości regeneracyjne. Dopiero określając te wszystkie cechy można coś sensownego powiedzieć. Są ludzie co mogą codziennie biegać pierdylion kilometrów i rypać katorżnicze treningi, które dla innych byłyby po prostu zabójcze, są też tacy co z niby gównianego treningu biegają świetne wyniki. Dla pierwszych ten trening będzie gówniany i słaby a dla drugich ciężki i trudny. Trening ma to do siebie, ze musi być szyty na miarę. Gdyby wyniki zależały tylko od temp treningowych i ilości bieganych kilometrów czy wykonywanej ilości jednostek to każdy zdrowy byczek biegałby po 2.30 maraton albo i szybciej. Tymczasem taki pomysł to typowa droga do zatracenia i 99% ludzi, których spotkałem na swojej drodze biegowej droga tą ścieżką nigdzie nie doprowadziła albo doprowadziła do kontuzji, wypalenia lub całkowitej utraty wiary i motywacji bo życie nie odpłacało dobrą monetą za grzech przesady. Często spotykam się z zarzucaniem osobą trenującym lenistwa tymczasem ja na blogach ludzi biegających na wynik widzę wyłącznie bardzo ciężki trening i sporo biegania, najczęściej za ciężki i za duży. W bieganiu dosyć ważna jest znajomość rozmiaru swojego kapelusza. Ja mam podobnie jak Wigi, mam kiepską regenerację i nie przepadam za przeginaniem. Może właśnie dlatego potrafię nabiegać niezłe wyniki z treningu, którym większość "prawdziwych" biegaczy traktuje z politowaniem a lektura mojego dzienniczka treningowego byłaby totalną nudą. Na pewno mam "słabą kondycję" Niemniej gdy biegam tak jak teraz czyli mniej niż gdy trenuję, nie robię żadnych akcentów czyli ogólnie nie biegam w stanie permanentnego zmęczenia treningowego to moje tempa treningowe wolnego biegania od razu się poprawiają. W zasadzie każdy bieg, który robię sam jadę w śmieciu czyli tempem ok 4.20, w krosie gdzie biegam teraz najczęściej to po 4.35 i to sie biegnie samo, bez żadnego wysiłku. Jak w sierpniu wydłużę odcinki, zwiększę kilometraż i dołożę akcenty to tempo BSów spadnie automatycznie i wiele biegów będzie realizowane sporo wolniej. Ot cały sekret i tajemnica. Dodatkowo często po cyklu maratońskim i starcie bywam dosyć długo zamulony, zimą ciężko mi się biegało przez kilka miesięcy, teraz zmęczenie czułem przez dwa miechy i trening do triatlonu szedł mi bardzo cieżko a i w samym starcie nieco poległem. Organizm domaga się przerwy, głowa też. Chcąc dalej dosiadać tego konika trzeba umieć luzować i odpuszczać, godzić sie na okresy przestojów czy wolniejszego biegania i to bym nazwał rozsądkiem i widział w tym raczej strategię nie braki kondycji. Sprawy trzeba widzieć nieco szerzej niż z perspektywy własnej i swojego biegania, wiele rzeczy jest podobnych ale pewne detale się różnią.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Pamiętajmy jeszcze, że my jesteśmy amatorami. Oczywiście, amator też może biegać codziennie, czemu nie, ale wtedy jeśli 'może'. Bo poza aspektami regeneracji jest jeszcze praca, rodzina, możliwe że też inne hobby, inne problemy, sprawy i obowiązki. I w takiej perspektywie bieganie 7 dni tydzień w tydzień nie jest dla każdego, po prostu. Jeszcze kwestia priorytetów i jak to mówią "jeśli się chce to wszystko można", ale to już sprawa indywidualna dla każdego. I każdy sam musi sobie to poukładać. A tym bardziej osoba trzecia nie powinna mu codziennego biegania narzucać.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Jak ktoś jest kawalerem emerytem to sobie pobiega z nudów 2 x dziennie przez siedem dni w tygodniu i jeszcze z kolegami wieczorem przy piwku mecz obejrzy
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Stary Wyga
- Posty: 219
- Rejestracja: 13 wrz 2006, 18:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Powiedz Mihumor co zrobić z tą fatalną regeneracją, ja to nazywam brakiem kondycji, u Wigiego. Biegi bardzo wolnym tempem są odpoczynkiem, tak? do tego dochodzą dni bez biegania i poprawy chyba nie widać. Jeśli dodamy jeszcze jeden dzień bez biegania będzie lepiej?
Swój przykład podałem nie po to żeby zachęcać kogokolwiek do biegania setek kilometrów, ale że regenerację można stopniowo skracać, że w końcu wystarczy nawet dobrze przespana noc.
Swój przykład podałem nie po to żeby zachęcać kogokolwiek do biegania setek kilometrów, ale że regenerację można stopniowo skracać, że w końcu wystarczy nawet dobrze przespana noc.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2700
- Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
- Życiówka na 10k: 00:38:28
- Życiówka w maratonie: 02:56:00
- Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław
Bardzo ciekawa dyskusja się wywiązała.
Przepraszam, że chwilowo zamilkłem, ale walczyłem z silnym bólem zęba i nie byłem w stanie na czymkolwiek się skupić. Teraz biorę antybiotyk, a pół twarzy wygląda jak piłka.
Przepraszam, że chwilowo zamilkłem, ale walczyłem z silnym bólem zęba i nie byłem w stanie na czymkolwiek się skupić. Teraz biorę antybiotyk, a pół twarzy wygląda jak piłka.
Moje ostatnie bieganie, to nie są jeszcze właściwe przygotowania do Maratonu. Po maratonie zawsze długo się regeneruję, a w tym roku po Dębnie miałem jeszcze pięć startów (z czego cztery na poważnie). Dlatego robię spokojne rozbiegania na samopoczucie, aby się regenerować i aby nie stracić za wiele na formie. Z planem pod maraton dopiero mam ruszyć i jeśli złamię 2:55 w Warszawie, to może zrozumiesz, że takie bieganie mam sens.Andrzej_ pisze:No więc po prostu śmieszą mnie te treningi 5.15/km a następnie dzień wolny.
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Raczej nic z tym zrobić się nie da bo to są cechy indywiduale i tu poprawy wielkiej wytrenować się nie da jeśli chodzi o ludzi, którzy już biegają kilka lat bo oni taką adaptacje do biegania i podnoszenia obciążeń już przyjęli i dalej to idzie raczej wolno a często z racji wieku już tylko sie pogarsza . Są ludzie, których siekierą nie zaje.... i są tacy co ich wiatr przewraca. Są goście co kicają po 150 km i nic a inni już przy setce zaczynają się rozpadać, wszystko ich boli i pojawiają się symptomy przemęczenia. To się tyczy tak sportu amatorskiego jak i w zawodowym to widać. Lewandowski cała kariera na mocnym obciążeniu i praktycznie bez kontuzji a taki Milik dwa razy sobie zerwał więzadła w niegroźnych sytuacjach. Oczywiście na to też mamy wpływ poprzez higieniczny tryb życia, odżywianie czy lepsze wysypianie się i generalnie odpoczynek ale tez nasz tryb życia może tu rzucać kłody pod nogi. Znam gości co startują co tydzień i jeszcze rypią dużo ciężkich treningów i jakoś dają radę ale ja do tej grupy sienie nadaję. Sporo zapewne też siedzi w głowie, ona nam na pewne rzeczy pozwala lub nie i to jest ta kwestia motywacji lub jej braku. Wszelkie przeginanie prędzej czy później niszczy motywację albo niszczy zdrowie. Gości znam co rypali kosmiczne treningi i nigdy nie widzieli fizjoterapeuty a moja zona by dobrze potrenować musi ciągle coś robić bo to jedno pasmo walki z kontuzjami. W tych kwestiach to akurat jesteśmy bardziej różni niż w mitycznym tłumaczeniu wszelkich mielizn treningowych i błędów tym różnościowym wytrychem. Akurat w kwestii treningu i bodźców uważam, ze jesteśmy mniej różni niż w zdolnościach regeneracyjnych i możliwościach przyjmowania wielkości i sposobu dawkowania sobie obciążeń.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
-
- Stary Wyga
- Posty: 219
- Rejestracja: 13 wrz 2006, 18:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Skoro nie da się nic z tym zrobić to Wigi jeszcze poprawi się o minutę, potem może jjeszcze o pół i na tym koniec, potem będzie tylko zjazd w dół. Szkoda, bo mnie się zdawało że przy trochę innym treningu mógłby przeskoczyć na tę wyższą półkę.
Podatność na kontuzje to zupełnie inny temat. Ten kto robi 10 treningów na tydzień jest mniej na nie narażony niż ten kto biega mało ale intensywnie: podbiegi, interwały, sprinty.
Podatność na kontuzje to zupełnie inny temat. Ten kto robi 10 treningów na tydzień jest mniej na nie narażony niż ten kto biega mało ale intensywnie: podbiegi, interwały, sprinty.
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Legenda, ze tylko intensywność jest odpowiedzialna za kontuzje a objętość wcale to tylko legenda. To samo się tyczy przemęczeń i przetrenowań. Na to mają wpływ wszystkie czynniki w tym też te pozabiegowe. Tu jednak bym oddzielał tych co biegają tylko wolno i spokojnie od tych co trenują i łączą objętości z intensywnościami bo to dwa różne światy i tak uogólniając taką tezę możemy twierdzić, ze coś w tym jest. Za kontuzje odpowiedzialne są wszystkie czynniki i zdjęcie któregokolwiek z nich w dużej mierze by pomogło czy zapobiegało. Przykład prosty mojej żony z wiosny: po jesiennym maratonie, który biegała z 5 tygodniowego treningu (powrót do biegania po zabiegu kolana) płynnie przeszła do startów w zimie gdyż nie była zmęczona treningiem. Starty zimowe (cykl biegów punktowanych Grand Prix) były bardzo ciężkie a do tego zmuszały do ciągłego podtrzymywania formy, później płynne przejście do krótkiego treningu maratońskiego, niby lżejszego niż wcześniej robiła bo baza była i forma podkładowa też. Dwa tygodnie przed startem pojawiło się zapalenie piszczelowego i pierwsze objawy przemęczenia. Główną przyczyna był zbyt długi cykl treningowy bo przecież objętości i intensywności realizowane przed maratonem były podobne a nawet mniejsze i łatwiejsze niż te robione wcześniej w cyklach treningowych. Ale gdyby zmniejszyć te objętości w ostatnich 6 tygodniach czy też robić łatwiejsze akcenty to problem raczej by by nie wystąpił. Mimo, ze z tego pobiegła jednak życiówkę to na pewno startując miesiąc wcześniej mimo pozornego niedotrenowania pobiegłaby lepiej.błędne.
Co do prognozowanie postępu u Wigiego to trudna sprawa, zapewne tylko kilu gości w PL w tym wieku biega lepiej i trzeba stwierdzić też, że niewiele lepiej. Jak to mówią tu już Pesel nie sprzyja w progresie i spoglądanie na to "łe tylko minuta-dwie" jako słabo jest błędem bo chyba nie uwzględnia układu odniesienia. Ja uwazam, ze poprawka o dwie minuty w maratonie na takim poziomie, takim stażu treningowym i wieku to duża i trudna rzecz. Ja bym też sobie życzył poprawić się jeszcze o dwie minuty co łatwe nie będzie bo wymaga tempa 3.55. Nie postrzegam takiej poprawy jako tylko tyle ale jako aż tyle.
Co do prognozowanie postępu u Wigiego to trudna sprawa, zapewne tylko kilu gości w PL w tym wieku biega lepiej i trzeba stwierdzić też, że niewiele lepiej. Jak to mówią tu już Pesel nie sprzyja w progresie i spoglądanie na to "łe tylko minuta-dwie" jako słabo jest błędem bo chyba nie uwzględnia układu odniesienia. Ja uwazam, ze poprawka o dwie minuty w maratonie na takim poziomie, takim stażu treningowym i wieku to duża i trudna rzecz. Ja bym też sobie życzył poprawić się jeszcze o dwie minuty co łatwe nie będzie bo wymaga tempa 3.55. Nie postrzegam takiej poprawy jako tylko tyle ale jako aż tyle.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
-
- Stary Wyga
- Posty: 219
- Rejestracja: 13 wrz 2006, 18:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To jest jeszcze jedna rzecz która mnie śmieszy: jak się poprawić o minutkę. Jaka to różnica, minuta w tę czy wewtę. Mnie to nigdy nie interesowałó, nawet bariera 3godz. Starałem się tylko lepiej biegać. Zawsze zastanawiałem się jakie są moje możliwości, ile mógłbym osiągnąć trenując coraz lepiej, dochodząc do takich treningów jakie robią klasowi zawodnicy. Druga sprawa to magiczna granica 200 km/tydzień. Jak czuje sie ktoś kto tak biega, jak śpi jak odpoczywa, jaki ma apetyt, jak funkcjonuje jego organizm, to jest chyba życie w jakimś transie, po prostu niesamowite!
Udało mi się poznać te sprawy, zrealizować swoje marzenia, osiągnąć wynik na miarę 100% swoich możliwości. Czego chcieć więcej?
Udało mi się poznać te sprawy, zrealizować swoje marzenia, osiągnąć wynik na miarę 100% swoich możliwości. Czego chcieć więcej?
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Można chcieć się jeszcze poprawić, nawet choćby tylko o tą głupią minutkę.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880