15.05.2018r.
Rest - sauna
16.05.2018r.
6. Nocny Półmaraton Wrocław
Czas oficjalny: 1:50:53
Czas nieoficjalny: 1:45:46
Średnie tempo: 5:01 min/km
Miejsce open: 3055
Średnie tętno: 163
Szkoda że nie podano czasu brutto oraz netto. Byłoby łatwiej porównać. Tym bardziej że był pewien postój...
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Ahhh, jak często to miewam - zaczynam coś w środku czy pod koniec już całego wydarzenia. Więc po kolei. Zapraszam do mini lektury.
Nocny Półmaraton Wrocławski, tak. Bieg na który zapisałem się około stycznia(?). Pamiętam, że numer sprzedawały się jeden za drugim. Wiedziałem jednak że chciałem wystartować w tym biegu. Po pierwsze że mam koszulkę z 4 edycji którą uwielbiam i za którą jestem bardzo wdzięczny Karolowi. Podarował mi jeszcze na początku mojej przygody z bieganiem. Dzięki! A po drugie, że słyszałem wiele dobrego o tej imprezie biegowej. I wiecie co, dużo się potwierdziło w tej kwestii.
Do Wrocławia przyjechałem ok. 13:00. Pakiet odebrany, koszulka również. Pakiet bogaty i obszerny. Koszulka M idealnie wpasowała się przy moim wzroście 188 cm. Nie oszukujmy się - 90zł, to nie jest mało. Mimo wszystko uważam, że tutaj w pełni wszystko warte swej ceny. Koszulka 4F design ma naprawdę super - dni treningowe jak i na starty będzie zakładana. Medal naprawdę również na mocny plus! Zapewnienie po trasie wody/izotoników również. Zupy nie spróbowałem, przyznaje się
Późnym popołudniem zahaczyłem o super pączki czy pizze. Właśnie, pizza. Nie ukrywam, uwielbiam ostre jedzenie. Czasami już przesadnie. Mimo wszystko, tutaj pizza była delikatnie "szczypiąca". Zawsze, ZAWSZE leciałem do toalety załatwić swoje tak tym razem nie czułem żadnej potrzeby(może brak kawy przed biegiem?). Tak czy owak, skoro nie czułem potrzeby to nie poszedłem. No i wiecie co... to był błąd. Błąd początkującego. Jakieś połówki za mną, maraton również. A tutaj taki... psikus
Przydział dostałem do czerwonej strefy. Mówię, ruszę lekko. Jak coś, jak będą szersze ulice dam się spokojnie wyprzedzić. Chciałem się cieszyć biegiem, chłonąć atmosferę. Leci muzyka, ruszamy.
1km w 4:50. Mówię sobie, lekko i przyjemnie. Polecę delikatnie mocniej bo... bo nudno
![:chrap:](./images/smilies/chrap.gif)
4:30-4:40 waha się. Idealnie. Trochę rozbujam się przy dłuższym dystansie. Dobrze mi to zrobi. Muzyka słychać jeszcze w oddali jak gra, super emocje. Biegniemy w ciemnym zaułku - choć bez przesady, a tutaj naglę światłem w oczy - wszyscy, centralnie wszyscy na całej szerokości dostajemy po oczach. Każdy głowa w dół żeby tylko nie oślepnąć i nie wlecieć na kogoś. Nie wiem czy to portal "fo mar" wpadli na taki genialny pomysł, ale ludzie dali szybko do zrozumienia. Upust emocją.
Lecimy dalej, centrum. Super, naprawdę super widok. Raz kibice żywą reagują, przybijam piątki z dzieciakami a raz.. a raz jeden z biegaczy krzyczy "Wrocław nie słychać Was"... cisza. Wrocław śpij. Kawałek dalej replay - wszystko reaguje żywo. Muzyka. Cóż, myślę ze kibice i tak na duży plus. Była ich naprawdę masa. Około 10tego kilometra dostałem problemów żołądkowych. Nie ma co ukrywać. W myślach zacząłem mieć naprawdę złe myśli. Zaczęło mnie potwornie ściskać. Mówię sobie jeszcze tylko 10km, zleci. 11km, ból robi się już nie do zniesienia - przebiegałem jakoś koło toalet ale były zamknięte
![:wrrwrr:](./images/smilies/wrrwrr.gif)
Każde uderzenie nóg o podłożę powodował nasilające pragnienie zatrzymaj się, ZATRZYMAJ SIĘ. Biegnę dalej, pije wodę, zjadam żel. Zwalniam, zwalniałem już wcześniej bo organizmy dawał już sygnały ale nie reagowałem. 14km - zejdę z trasy. Jak podczas maratonu wiele zniosłem, tak tutaj po prostu nie mogłem. (aktualnie z perspektywy czasu z tego teraz się śmieje). Jak podczas maratonu tak nie bardzo myślałem, tak tutaj byłem chyba najbliżej podjęcia takiej decyzji kiedykolwiek podczas biegów zorganizowanych. Przecież nie raz widziałem jak ludzie schodzili z trasy, zatrzymywali się, szli. NIE, NIE. Tuptam 5:20 min/km jest widzę sklep: TERAZ ALBO NIGDY. Wbiegam oglądam się, ale niestety nie widzę nigdzie WC. Kawałek dalej jest restauracja wchodzę:"dzien dobry, czy ja moglbym skorzystac z toalety?"
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Facet spogląda na mnie, ale niezbyt przejętym głosem odpowiada: "Tak". Wchodzę, okazuję się że męski/damski jest połączony. Pytam się kobiety która jest w przedsionku - mówi że Ona już czeka za koleżanką, bo swoją potrzebę załatwiła. Pyta się czy ja z biegu, czy to maraton mówię że nie, odpowiadam że to HM. Pyta na ile to odpowiadam grzecznie. Mówię, widzi Pani - taka nagła sytuacja
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Wychodzi koleżanką mówię dzień dobry i wbijam. To był chyba mój życiowy rekord jeśli chodzi o załatwienie swoich potrzeb w toalecie. Nie będę się "zagłębiać w szczegóły", ale było ciężko. Cały się trzęsłem, a pot lał się na lewo i prawo. Wybiegam szczęśliwy i uśmiechnięty, ruszam w trasę. Myślę że ok. 5 minut straciłem przynajmniej. Stąd też taka różnica między oficjalnym a nieoficjalny. Czuję się, że jest ok. Ruszam. Ciężko +/- 5:00min/km. Ostygłem. Muszę się rozbujać, moje nogi, całą maszynę. Jakaś projekcja, oświetlenie budynku. Super. Kibice, znów masa po nawrocie - mega. Muzyka. Jakiś facet rapuje - przybijam z nim piątek. Mija 15,16,17. Trochę ciemno tam było momentami. Latarnie aż takie super światła nie dawały a były w niektórych momentach spowalniacze. Trzeba było uważać. 18km.... i znowu. Zaczynam czuć jak żołądek mi się ściska. Jest źle, ale mówię nie poddam się. Lecimy do mety. Nie ważny już jest czas, dobiegnę. 20km lecę bardzo wolno. Potem przyspieszyłem jeszcze troszkę na chwilę, ale bez szaleństw. To były raczej długie kroki, ale bardzo wolno wykonywane. Końcówka na stadionie AWF. Fajnie, naprawdę fajnie. Wbiegałem akurat jak leciał hymn Polski. Odbieram medal, wodę, izotonik. Trochę niezadowolony, ale potem mówię sobie - głupku Ty. Jest przygoda. Jest nowe doświadczenie. Nowa historia.
Krótkie podsumowanie:
Impreza bez wątpienia zalicza się do jednych z najlepszych w Polsce. Fajny, bogaty pakiet. Dobra trasa - bo o tym zapomniałem w czasie relacji powyżej wspomnieć. Jest raczej płasko. Organizacyjnie nie można raczej nic zarzucić.
Jeśli zaś o mnie chodzi - gdyby nie problemowy postój, myślę że było w porządku. Nie ćwiczę pod dystans HM, a typowo pod 10k. Jednak czy dałbym radę polecieć po 4:15-20 stabilnie? Nie. Zdecydowanie, dalej muszę ćwiczyć nad szybkością. Sporo pracy przede mną. Wracam oczywiście dalej piłować Danielsa, robić swoje. Myślę, że ok. września-października będą próbować pobić PB jeśli chodzi o 10k.