Najpierw bieganie

„Co do koszulki, jako ze biegam poza RP, z checia bym kupil taka bialo-czerwona z godlem.”
Nie jest to proste, ale nie jest też bardzo trudne. Nie wiedzieć czemu ciężko kupić w 4f repliki strojów reprezentantów Polski. Nie rozumiem tego. Jak Kempa produkowała stroje dla reprezentacji w szczypiorniaka, to były one do kupienia bez problemu; teraz, jak robi je 4f to jest inaczej. Ale biegowy strój, czerwony dół i jakiś wariant góry z orłem (kilka możliwości) zaoferował Surge czy Red is Bad. Teraz, z okazji sukcesów piłkarzy, może będzie prościej – ja parę lat temu na fali innych mistrzostw w kopanej kupiłem fajną replikę koszulki Adidasa polskiej reprezentacji z 1974 roku.
Tak naprawdę najtrudniej jest kupić czerwony dół – tu jest najmniejszy wybór. Ale … jak ktoś zna i lubi konotacje związane z historią, to przez długi czas w polskich barwach funkcjonował, jako równouprawniony, jeszcze trzeci kolor, granatowy

W krajach słowiańskich w XIX wieku kombinacje tych trzech kolorów były dość popularne, w niektórych zostały do dzisiaj.
*********
1. Rocznica Powstania Warszawskiego w 1994 – przeszła bez większego echa, jeżeli nie liczyć artykułu w Gazecie Wyborczej, zarzucającego części powstańców mordowanie Żydów, co z kolei zainspirowało Leszka Żebrowskiego do napisania książki „Paszkwil wyborczej”.
2. Kalki – proponuję odłożyć na bok prasę publicystyczną i poczytać książki pisane przez historyków. Na początek na przykład „Reglamentowana rewolucja” Antoniego Dudka, parę lat temu miała drugie wydanie.
3. Zawłaszczenie symboli patriotycznych przez część społeczeństwa – ale przez kogo i jak zawłaszczone?
4. Jestem, niestety, na tyle stary, że w wyborach w czerwcu 1989 roku brałem udział
Panowie (bo zdaje się żadna Pani udziału w naszej rozmowie nie bierze) pozwolą, że zamiast podśmiechujek skupię się na faktach i konkretach.
Zarzucam Wam myślenie kalką prezentowaną przez mainstream. Propagandą. Ok, przyjrzyjmy się bliżej, powiedzmy na przykładzie punktu numer 3.
Jak wygląda rzeczywistość?
Marsz Niepodległości, ten warszawski, jest organizowany przez środowiska narodowe. Liczba mnoga, bo narodowcy też są podzieleni. Poza nimi są ci od Kukiza, ci od Korwina, ci od różnego rodzaju inicjatyw typu pro-liferzy. No i jest też Prawo i Sprawiedliwość, które też nie jest monolitem. PiS najlepiej porównać do wczesnej CSU. Jak każda partia lewicowa ma ogromne ciągoty etatystyczne. W latach 2005-2007, kiedy ministrem finansów była Zyta Gilowska prowadziła politykę bardziej prorynkową, niż później PO a następnie obecny PiS. Jak przystało na socjalistów PiS nie przepada za aktywnością oddolną, w końcu wszelka lewica tak ma, że to góra ma narzucać kierunek a dół ma wykonywać. To że PiS stara się korzystać z okazji i zmiany społecznych nastrojów, (w tym konkretnym przypadku z tego, że patriotyzm nie jest już w Polsce powodem do wstydu), jest rzeczą naturalną, tak działają partie polityczne na całym świecie. Tylko że w odzieży zwanej patriotyczną podczas kampanii wyborczej w 2015 roku chodził na przykład Paweł Kukiz, nie politycy PiS. PiS nie przepada za tymi „innymi”, chciałby zmonopolizować całość, ale na razie mu się nie udało. To, że ich widać podczas uroczystości to oczywistość, w końcu tworzą rząd, więc kto ma być widoczny?
Niuanse są w ogóle znacznie większe. Przykład. Z jednej strony kibice potrafią zachowywać się jak bandyci, z drugiej strony to oni rozpoczęli opiekę nad żyjącymi jeszcze weteranami walk o Polskę.
Tego mainstream nie pokazuje. Tam występuje faszystowski ciemnogrodzki monolit. W ogóle przekaz mainstreamu jest czarno-biały. Na przykład żołnierze wyklęci to niesłusznie czczeni nieosądzeni bandyci, czyż nie?
A propos ciemnogrodu. Znacie badania naukowe przeprowadzone kilka lat temu dotyczące Platformy Obywatelskiej? Przeszły bez echa, ostatnio Piotr Gociek odkurzył je i omówił w swojej książce „Pozamiatane”. Arcyciekawe.
Nawiasem mówiąc i pozostawiając na chwilę na boku prace naukowe, idąc w stronę szeroko rozumianej politologii i publicystyki: po stronie pozamainstreamowej jest znacznie ciekawiej. Są dyskusje, różnorodność, ciekawość świata, analizy, wiele punktów widzenia, spór. Są klisze jak wszędzie, ale jest też tworzenie, oparte na założeniu że istnieje prawda i dążeniu do uchwycenia niej. Ulubione słowo Marka Chodakiewicza, logocentryzm

Jest ferment, jest życie, nie wegetacja oparta na prostych hasłach i kopiowaniu wzorów. Może stąd też mój optymizm?
Wróćmy do faktów i spojrzyjmy na inny temat – wybory z czerwca 1989 roku. Przypomniałem Wam parę faktów. Czy one według Was nie miały miejsca? To jeszcze raz, szerzej:
Czy strona solidarnościowa nie ratowała listy krajowej? Pamiętacie czym była lista krajowa? Czy prezydentem nie został człowiek, który wprowadził Stan Wojenny, doprowadzając do zmarnowania wielu lat i zniszczenia ogromnego entuzjazmu z lat 1980-1981? Czy nie było tak, że ówczesne persony w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, wybrane przez ludzi głosujących na Solidarność, naciskały na ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Czesława Kiszczaka, żeby „spałował” ludzi usiłujących nie dopuścić do spalenia akt policji politycznej? Czy nie jest prawdą, że do władzy doszli ludzie (potocznie określani jako salon), którzy zadecydowali że w Polsce nie zostanie przeprowadzona lustracja i dekomunizacja? Popatrzmy na zachodnich sąsiadów. Czy w Niemczech, najpierw po okresie rządów totalitaryzmu brunatnego nie miała miejsce denazyfikacja, a następnie, po okresie rządów totalitaryzmu czerwonego, lustracja i dekomunizacja? Powstał tak zwany instytut Gaucka, poświęcono dużo pieniędzy na odtworzenie zniszczonych akt STASI. Czy coś podobnego miało miejsce w Polsce? Czy zreformowano i wyczyszczono aparat sędziowski? U mnie, na Pomorzu, za działalność w Solidarności zapadły największe wyroki w Polsce. Czy zrobiono coś z upolitycznionym wojskiem? Upolityczniał je między innymi na ogromną skalę Wojciech Jaruzelski. Czy mordercy i kaci z aparatu bezpieczeństwa ponieśli jakąś karę za swoje czyny? A co się stało z ludźmi walczącymi o wolną Polskę, którzy mieli inny pogląd niż tak zwany salon? Sztandarowy przykład to Joanna Duda-Gwiazda, Andrzej Gwiazda czy Anna Walentynowicz.
Gdyby te sprawy zostały załatwione, gdyby w ciągu tygodni czy miesięcy po wyborach 4 czerwca dokonano zmian, to sądzę, że mielibyśmy kolejne święto narodowe, obok 3 maja i 11 listopada. Ale ponieważ nie zrobiono zmiany tylko kontynuację, więc 4 czerwca jest dzisiaj dniem nostalgii dla środowisk określanych w Polsce mianem salonu.
Jak śpiewał ironicznie Kazik parę lat temu: „Podziemia się obecnie nie docenia, chyba, że z jednego punktu widzenia, to były panie takie piękne dni, Wałęsa, Kuroń ja i ty”. Taką opowiadano bajkę na temat przeszłości. Koledzy, macie amnezję że nie pamiętacie już, jak było?
I na koniec bardziej subiektywnie. Jeżeli ktoś czyta to, co produkuje mainstream i przyjmuję te poglądy jako własne, to nic dziwnego, że patrząc na biało czerwone barwy widzi swastykę. Strach przed polskim nacjonalizmem i wiara w socjalizm internacjonalistyczny są obecne w retoryce tego środowiska od dawna, może od zawsze (w końcu „List otwarty do Partii” nie wziął się znikąd). Nie byłem nigdy na Marszu Niepodległości, brałem natomiast udział w obchodach chowania Zygmunta Szendzielarza czy Danuty Sędzikówny i Zygmunta Selmanowicza. Owszem, gdybym miał alergię na barwy narodowe, najdrobniejszy przejaw patriotyzmu mnie denerwował, tolerował biało – czerwone flagi jedynie podczas meczów piłkarskich w ramach jakichś mistrzostw, a jeśli chodzi o Polskę to marzył o jej rozpłynięciu się w ramach Unii Europejskiej – to pełna zgoda, okrzyki podczas narodowych świąt brzmiałyby w moich uszach ponuro.
Ale nie uważam że polskość to nienormalność, nie uważam, że należy się wstydzić tego, że jest się Polakiem, rozumiem ludzi, którzy są z tego dumni, sam jestem dumny z faktu przynależenia do jednego z narodów, tworzących kiedyś Rzeczypospolitą, jestem za Unią Europejską będącą stowarzyszeniem państw narodowych, opartych na wartościach cywilizacji zachodnioeuropejskiej (czyli stojącej na dwóch nogach tworzących jej fundament: cywilizacji grekorzymskiej i chrześcijaństwie), jestem wolnościowcem optującym za wolnym rynkiem, kapitalizmem, wolnością słowa, wolnym dostępem do broni, wyborami powszechnymi sędziów, prokuratorów, lokalnych szefów policji (kto wie, może nawet wszystkich osób na stanowiskach, które są finansowane z pieniędzy publicznych?) oraz za państwem otwartym na wszystkich ludzi, którzy chcą być członkami takiej wspólnoty.
Jako że tekst jest długi, poruszyłem sporą liczbę tematów, a także jak sądzę dość jasno wyłożyłem zarówno swój punkt widzenia jak i sposób rozumowania i raczej niczego nowego nie wzniosę, więc myślę że na tym skończę swój udział w tej dyskusji.
Pozdrawiam.
PS: Po wrzuceniu tekstu zobaczyłem coś fajnego więc w ramach puenty:
Adam Klein pisze:Kilka tygodni temu miałem w rodzinie dyskusję o tym, że te święta narodowe powinny być jednak aktualizowane, bo 3 maja nic już dla nas nie znaczy.
Swego czasu krążył taki żart, że trzy lata temu na Czerskiej się zastanawiano, jakim cudem Andrzej Duda został prezydentem, a PiS dostał większość w Sejmie, bo przecież nikt ze znajomych na nich nie głosował
