Pierwszy maraton - z jakich powodów?

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Awatar użytkownika
keiw
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9046
Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
Lokalizacja: Szczecin

Nieprzeczytany post

Jakie mieliście powody podejmując decyzję przebiegnięcia swojego pierwszego maratonu?

Zainspirował mnie temat z innego wątku -> https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php ... 27#p939827

Pytanie jest skierowane do osób, które mają już choć jeden maraton biegowy za sobą, ale jeśli ktoś jeszcze go nie przebiegł, a taki ma plan i wie dlaczego chce to zrobić, to jak najbardziej może się wypowiedzieć.

***
Zacznę od siebie.

Biegam już sporo czasu, ale nie biegałem w ogóle zawodów - to temat odrębny.
pod koniec 2010 r. zacząłem pracę w Warszawie. Była tam ekipa truchtaczy, którzy przygotowywali się do maratonu we wrześniu. Nikt tam nie wiedział, że biegam.
Nie biegałem wtedy dystansów dłuższych niż 22-25 km. Postanowiłem po cichu przygotować się do tego maratonu i zaskoczyć "co niektórych" - tak więc był to pomysł typowo egoistyczny.
O swoim pomyśle powiedziałem koledze ze studiów, mieszkał w Warszawie, ale pracował w innej instytucji.

Swoje treningi wydłużyłem i wszystko szło dość ładnie, ale w okolicach maja zacząłem obserwować regres.
Zbyt dobrze znałem swój organizm i wiedziałem, że to nie przetrenowanie, aczkolwiek na początku zwalałem winę na zmęczenie: cotygodniowe dojazdy Szczecin-Warszawa-Szczecin.
Z czasem jednak było coraz gorzej. Sam wymusiłem serię badań lekarskich.
Przez kilka miesięcy byłem diagnozowany. Bieganie oczywiście zawiesiłem.
Niestety ale okazało się, że jestem poważnie chory. Leczenie wykluczyło mnie z biegania na kilka lat - zastąpiłem je innymi sportami wdrażanymi sukcesywnie, wszystko w porozumieniu z lekarzami.
Mój kolega, o którym wspomniałem wyżej, podjął decyzję w 2012 r., że skoro ja nie mogłem (walczyłem wtedy o swoje życie), to on się przygotuje i pobiegnie w Warszawie maraton w "mojej intencji" - nie wiem jak to inaczej nazwać.
Maraton pobiegł we wrześniu 2013 r. biegnąc z kartką "Biegnę dla Jarka". Nie był biegaczem, ale też nie był kanapowcem. Przygotowywał się ponad rok i by sobie krzywdy nie zrobić leciał spokojnie, kończąc z czasem ponad 4h. W roku 2014 pobiegł jeszcze raz już sam dla siebie z celem złamania 4h, który spokojnie zrealizował. Więcej maratonów nie biegał.
Taka była jego przygoda i motywacja połączona z moją osobą.
Ja od początku 2014 r. wznowiłem treningi biegowe - przeplatałem je z innymi sportami.
Postanowiłem w 2015 r. przebiec "zaległy" maraton. Miała to być też Warszawa, ale inny kolega namówił mnie wtedy na majowy maraton w Opolu.
Pobiegłem ten opolski maraton, tym razem ja miałem kartkę na plecach "Krzysiek - dziękuję" - dedykowałem ten bieg koledze z Warszawy.

Taka była historia mojego pierwszego maratonu. Trochę przydługa, ale taka też była - rozłożona na lata.
Powód pierwotny był trochę egoistyczny, ale finalnie już miałem inną motywację.

Może podzielicie się swoimi "powodami" przebiegnięcia pierwszego maratonu? :taktak:


Edit:
Dodam, że w tym roku w końcu zapisałem się na wrześniowy maraton warszawski.
Będzie tam biegł mój kolega z Warszawy oraz kolega z Opola - dzięki mnie już wcześniej poznali się :usmiech:
Ostatnio zmieniony 11 kwie 2019, 22:06 przez keiw, łącznie zmieniany 1 raz.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze

Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Sikor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4978
Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
Życiówka na 10k: 40:35
Życiówka w maratonie: 3:13:29
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Hm, nie mam chyba za wiele do napisania w tym temacie, ale sprobuje ;-)
Jak zaczalem biegac, to w ogole nie myslalem, ze kiedys nawet polmaraton przebiegne.
Zaczelo sie od tego, ze zapisalem sie na nasz dzielnicowy bieg na 5.3km, bo rok wczesniej pobiegl moj syn z zona i im obiecalem, ze "ja za rok".
Slowo sie rzeklo, bieg odbywa sie w polowie wrzesnia, a tu nadszedl lipiec, moje 41-e urodziny, a ja nic nie pobiegalem.
Zwarlem zatem poslady i zaczalem biegac :hahaha:
Potem juz jakos poszlo. Zaczalem biegac wiecej, dalej, wystartowalem na 10km, potem HM.
Naturalnym nastepnym krokiem byl i maraton. I tak tez sie stalo.
Pierwszy raz wystartowalem w pazdzierniku 2016, drugi raz dokladnie rok pozniej (ta sama impreza).
I zaraz po drugim zameldowalem sie na trzeci :spoczko:
Chyba to polubilem.
To tyle.
PawelS
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 407
Rejestracja: 23 maja 2006, 13:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja debiut w maratonie miałem ponad 20 lat temu i to były zupełnie inne czasy. Czysty sport, bez tej całej komercji. Jak ktoś widział biegacza w parku lub na ulicy to się zwykle pukał w czoło :bum: Maraton wtedy wydawał mi się dystansem nie do pokonania dla normalnego człowieka. Potem, jak sam zacząłem biegać i regularnie startować, jak zaczęło się poprawianie wyników i orka na treningach to jakoś tak samo wyszło, że może by tak jednak spróbować? Jeśli mogą inni, to może ja też? Nie dowiem się, jak nie spróbuję.
W ogóle jakiś jogging zacząłem ze 2 lata wcześniej, miałem 39 lat, czterdziecha się zbliżała, a dalej to już tylko równia pochyła. To był najwyższy czas żeby się za siebie zabrać, ze 3 razy w tygodniu robiłem po 3-4 km truchtu, więc trudno nazwać to bieganiem. Ale któregoś dnia przeczytałem ogłoszenie, że w mojej dzielnicy odbywają się cykliczne zawody na 10 km. Pierwsza myśl była, czy w ogóle dam radę przebiec taki dystans? Spróbowałem na treningu, ciężko było, ale dałem radę. No to wystartowałem i na mecie byłem w połowie stawki, co mnie podniosło na duchu. Zacząłem startować w tych biegach (mniej więcej co miesiąc), a przy okazji kupiłem książeczkę o treningu, gdzie były plany treningowe do 10 km i do maratonu. Ponieważ już regularnie trenowałem, to zaczął mi chodzić po głowie pomysł, że może by tak spróbować przygotować się do maratonu. Wtedy Maraton Warszawski był w październiku, więc miałem całe 6 miesięcy na przygotowanie! Od razu zrobiłem założenie, że chcę wystartować i ukończyć, a wynik mnie nie interesuje. Najłatwiejszy plan treningowy był na ukończenie maratonu, ale wydał mi się za mało ambitny. Następny był na wynik 4:00 i wyglądał w sam raz. No i tak sobie biegałem po lesie wydłużając dystans, najpierw do 20, potem do ponad 30 km. Wystartowałem w "tłumie" ok. 700 zawodników spokojnym tempem, którym biegałem na treningach. No i tak od punktu do punktu, bez żadnego kryzysu, nie patrząc na zegarek dobiegłem do ostatniej prostej. Patrzę, a zegar na bramie mety pokazuje 3:59, to pomyślałem, że trochę przyspieszę, to będzie łatwo zapamiętać, że prawie cztery godziny :bum: Ostatecznie było 3:59:26 i to był jak dotąd mój najgorszy wynik. I mam nadzieję, że jeszcze trochę tak zostanie :hahaha:
Kangoor5
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4947
Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Biegałem sobie 2 albo 3 lata, w tym jeden rok łącznie z zimą i pewnego razu na ścieżce biegowej zapytał mnie jeden inny biegacz, "jak idą przygotowania do maratonu?". Maraton był za miesiąc i były to moje pierwsze zawody biegowe. Nie miałem zegarka ani doświadczenia, więc pobiegłem z innym nowym kolegą w grupie na 3:30. Na ostatnim punkcie jakiś inny gość z grupy zaczął do mnie mówić, że mam już nie jeść i nie pić, tylko zap... do mety bo mam jeszcze dużo siły. Zrobiłem jak mówił i wyszło z tego coś koło 3:26.
rolcia
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 7
Rejestracja: 09 maja 2018, 11:52
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

To ja się szykuję dopiero do pierwszego maratonu, ale jaki jest powód - cokolwiek w życiu nie robiłam, to chciałam to jakoś zmierzyć i coś sobie udowodnić, że w tej danej dziedzinie mogę coś osiągnąć. Taki chyba mam charakter i samo bieganie dla biegania mi nie wystarcza. No i też chcę widzieć swoje postępy. Dla mnie przebiegnięcie maratonu to będzie krok milowy, jeśli się uda oczywiście :)
PawelS
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 407
Rejestracja: 23 maja 2006, 13:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Sikor pisze:I zaraz po drugim zameldowalem sie na trzeci :spoczko:
Jeśli znów w tym samym miejscu to się spotkamy, bo ja też już się zapisałem.
A swoją drogą, tyle ludzi na tym forum biega maratony, a raptem 4 osoby przyznały się dlaczego :orany: W dodatku wygląda, że w większości tak jakoś naturalnie wyszło, bez specjalnej spiny i sadzenia się na nie wiadomo jakie rezultaty. I to jest chyba najlepsze podejście do debiutu.
Awatar użytkownika
Sikor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4978
Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
Życiówka na 10k: 40:35
Życiówka w maratonie: 3:13:29
Kontakt:

Nieprzeczytany post

PawelS pisze:
Sikor pisze:I zaraz po drugim zameldowalem sie na trzeci :spoczko:
Jeśli znów w tym samym miejscu to się spotkamy, bo ja też już się zapisałem.
Jasne, ze w tym samym! :hej:
No to super, mam nadzieje, ze tym razem uda sie spotkac, no i ze pogoda bedzie lepsza :taktak:
pascal
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 46
Rejestracja: 02 sty 2018, 12:13
Życiówka na 10k: 39,13
Życiówka w maratonie: 2,59,02
Lokalizacja: mazowsze

Nieprzeczytany post

U mnie to była presja grupy.. jak nie pobiegniesz maratonu to znaczy ze jestes słaby :) serio.. był rok 2000. Poszły zakłady i zaczęliśmy trenować pod.. Maraton Solidarności w Gdańsku. Trening wyglądal tak ze przez dwa miesiace biegaliśmy na zmianę - 10km w dni nieparzyste i 15 km w dni parzyste z niedzielą wolną. Wtedy ani razu nie przebiegłem dłuższego dystansu niz te 10 lub 15 km... Potem był start. Na trasie termometry wskazywały 32 stopnie :) skonczyło sie czasem 4:27 i mocnym postanowieniem ze nigdy więcej. od połowy dystansu myślałem tylko o papierosie. Po przebiegnięciu linii mety popłakałem się z radości a po odebraniu medalu siadłem pod drzewkiem i zajarałem malbora :)

po tej przygodzie rozstałem sie z bieganiem na 12 lat :)
  • 10k: 39,13
    1/2M : 1,26,01
    M : 2,59,02
sojer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 284
Rejestracja: 26 sie 2012, 15:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obwąchiwałem się z maratonem i obwąchiwałem... Zacząłem biegać w 2012 r., kilometrów przybywało, a maraton mnie jakoś odstraszał. Uważałem, że jeszcze nie czas. Decyzja zapadła pod koniec 2014 r. Gdy żona zapytała co chcę na imieniny powiedziałem, ze pakiet na maraton w Łodzi. W grudniu dostałem od Madzi i Weroniki małą kopertę, w niej 80 zł na opłacenie startu. I do tego usłyszałem krótkie zdanie: "Wiesz, że uważam, że to nierozsądne?"
Przygotowania trwały od miesiąca...
Z tym maratonem było tak, że kusił, spotykało się różnych maratończyków i gadało się z nimi. Kiedyś, po jakiś zawodach, wspomniałem cztero czy pięcioletniej wówczas Weronice, że jest taki bieg, który nazywa się maraton, że jest bardzo długi, bo ma ponad 42 km, a to tyle ile od nas z domu do Fordonu. Fordon to dzielnica Bydgoszczy, którą w 2011 r. odwiedzaliśmy przez trzy grudniowe tygodnie. Odwiedzaliśmy, bo Weronika przechodziła tam radioterapię.
Jak już jej naopowiadałem o maratonie, wspomniałem o panu Grzesiu, który go przebiegł to zdarzało się, że wracając z jakiś zawodów słyszałem pytanie Weroniki czy to był maraton. Nie. Tak odpowiadałem.
I zapadła decyzja. Będzie Łódź. Pieniądze na wpisowe czekały w kopercie. Nie zapisałem się tak na wszelki wypadek, gdyby coś miało pójść nie tak w przygotowaniach. I jak się okazało nie poszło.
Najpierw, w połowie stycznia 2015 r. miałem wycinane zmiany barwnikowe i to wykluczyło mnie na 2 tygodnie z biegania. Na końcu stycznia Weronika wywróciła się w przedszkolu. Zaczęła ją boleć ręka. Nie wyglądała na złamaną, ale ból utrzymywał się przez 2 dni. Pojechaliśmy na SOR, tam rentgen, nieostra zmiana w kości ramieniowej i początek diagnostyki. Tak nam zleciał luty, zaczął się marzec. Przygotowania szlag trafił. W międzyczasie Weronika zaliczyła ostatnie zawody City Trail, odebrała medal. Następnego dnia ja odebrałem histopatologię. Niejasną. Wznowa albo nowotwór wtórny. Więc dalsza diagnostyka. Trwało to i trwało. W ostatnim tygodniu marca wreszcie wynik. Wznowa. To była środa, od czwartku oddział, leczenie. W sobotę zmarła.
I wiedziałem, że maraton pobiegnę jesienią. Dla siebie i dla niej.
Wybrałem Poznań, poprosiłem organizatora o rzecz szczególną. Przydział numeru 2708 - 27 sierpnia - data urodzin Weroniki. I dostałem. Przygotowałem się solidnie z planem połamania 3:30. Pobiegłem dla niej, dla siebie. A gdzieś za mną pobiegła zupełnie nieprzygotowana moja żona. Na koncie miała kilka dziesiątek, jedną szesnastkę, dwie połówki... Jak do tego dodam, że biegała regularnie, od zawodów do zawodów, max raz w tygodniu to możecie sobie wyobrazić czego dokonała.
Ja pobiegłem w 3:32:01, Madzia marzyła o zmieszczeniu się w limicie. Ukończyła w czasie 5:59:44
I jakoś tak zaprzyjaźniliśmy się z maratonami.
Madzia, z jednym wyjątkiem, gdy była w ciąży, biega je bez przygotowania (na koncie ma 8, koronę oczywiście zdobyła), ja wymyśliłem projekt #maratonyweroniki - szukam maratonów w miejscach, które odwiedziliśmy z Weroniką. Wkrótce pobiegnę kolejny, trzynasty. W tej trzynastce aż osiem będzie z numerem 2708.
Trochę maratońskich historii jest na blogu http://www.biegiemprzezpola.pl/2015/10/ ... t-jak.html kilka wpisów, Maratony Weroniki, Cztery medale Weroniki, Jak się nazywa żona maratończyka...
Awatar użytkownika
Christine
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 3
Rejestracja: 28 maja 2018, 13:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Olsztyn

Nieprzeczytany post

Hm, no ja bym chciała przebiec maraton, żeby pokazać przede wszystkim sobie, że nei ma rzeczy niemożliwych. mnam nadzieję, że takie coś mi się uda w ciągu pięciu lat... Bo jestem kompletnie zielona w tym temacie, więc zaczynam od zera ;)
Never give up!
Awatar użytkownika
neevle
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1229
Rejestracja: 03 lut 2013, 22:23
Życiówka na 10k: 42:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lublin/Warszawa

Nieprzeczytany post

Trochę na wariata.

Był 2013 rok, biegałam regularnie od pół roku, w marcu zaliczyłam z sukcesem półmaratoński debiut poniżej 2h. Generalnie pewnie aż tak bym się nie rwała do podwojenia dystansu, gdyby nie to, że w czerwcu organizowany był pierwszy maraton w moim rodzinnym Lublinie. No to zapisałam się, bo przecież co może się stać? Nawet jakieś 30km po drodze pobiegłam. Wystartowałam bez planów wynikowych, nogi siadły mi po 25km, poza tym tego dnia było bardzo gorąco, a Maraton Lubelski - przynajmniej wówczas - do płaskich nie należał. Ostatnią dychę pokonałam już ze średnim tempem 8 min/km i maszerując więcej niż biegnąc, ale dotoczyłam się do mety w czasie 4:46h. To nie było w żaden sposób rozsądne, ale nie żałuję, bo dzięki temu mogę mówić, że ukończyłam wszystkie sześć lubelskich maratonów, a do tego każdy szybciej. Teraz zajmuje mi to około godzinę krócej niż w debiucie, a maszeruję tylko, gdy jem. ;)
5km - 20:23, 10km - 42:11, 21.1km - 1:35:58
[url=https://biegambyjesc.wordpress.com/]Mój blog - Biegam by jeść[/url]
[url=https://www.facebook.com/biegambyjesc/]Facebook - Biegam by jeść[/url]
Awatar użytkownika
rolin'
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1824
Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: małopolskie

Nieprzeczytany post

Na jesień 2016 r. przebiegłem pierwsze zawody na dychę i niedługo potem półmaraton. Przebiegałem solidnie zimę i jechałem z życiówkami po kolei na wszystkich dystansach. Maratonu byłem po prostu ciekawy. Znajomi łamali 4 godziny, a Karolina Woźniacki zrobiła go kiedyś w 3:30... Postanowiłem pobiec sobie na 3:30. Na tydzień przed debiutem w Krakowie, gdy złamałem 40 min na 10 km, zmieniłem sobie jeszcze założenie na 3:15 dla większej motywacji. Pykło gładko, debiut udany i teraz te dłuższe bardziej komfortowe biegi mi się bardziej podobają.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
funthomas.com
Wyga
Wyga
Posty: 90
Rejestracja: 23 kwie 2018, 11:55
Życiówka na 10k: 54:47 min
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

dla siebie.
nie mam konta na fejsie, instagramie czy gdziekolwiek indziej w necie. pilnuję swojej prywatności, o moim bieganiu wie tylko rodzina - nawet z zapisywaniem się na oficjalne zawody mam pewien problem, bo trzeba podać dane i to potem chodzi po sieci.

nie biegłem jeszcze maratonu.
ba, nie biegłem żadnych poważnych zawodów, bo biegam dopiero od lutego tego roku, a pierwsza dycha dopiero za miesiąc. ale już teraz wiem, że kolejna dycha będzie jesienią, na wiosnę półmaraton, a jesienią 2019r. pobiegnę w maratonie. i na 99 proc. będzie to berlin.

dlaczego?
jak już pisałem, dla siebie.
przez lata swojej sportowej nieaktywności, czasem rozmyśliwałem o tym, że fajnie byłoby coś takiego zrobić właśnie dla siebie. bieganie zawsze kojarzyło mi się z ciężkim wysiłkiem, a maraton wręcz nadludzkim, skoro zdarzało mi się czasem podbiec np. na autobus czy pograć chwilę rekreacyjnie w piłkę i płuca wysiadały po kilku chwilach. w takich momentach oczami marzyciela widziałem czasem siebie na mecie maratonu, jednak upłynęło naprawdę dużo czasu zanim zacząłem moje marzenie realizować.

na pierwszym treningu przebiegłem 2 km, z przerwami.
przebiegłem też już 10 km, potem przebiegłem i 20 km.
dziś już jestem pewien, że przebiegnę i maraton.

do zobaczenia za rok w berlinie.
5 km: 24:05
10 km: 49:24
półmaraton: 2:04:34
Awatar użytkownika
longtom
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 491
Rejestracja: 19 kwie 2016, 13:34
Życiówka na 10k: 47'24"
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: wlkp

Nieprzeczytany post

Bieganie rozpocząłem w 2014 roku. Oczywiście początki były ciężkie i były głównie marszami przedzielanymi krótkimi odcinkami truchtu.
W 2015 już raczej truchtałem a nie maszerowałem. I prawie do końca roku głosiłem tezę, że bieganie w spoconym tłumie zupełnie mnie nie interesuje. W grudniu 2015 ParkRun Poznań zorganizował bieg na 10km dla uczczenia rocznicy Powstania Wielkopolskiego. Postanowiliśmy z żoną wystartować. Okazało się, że ten spocony tłum jest sympatyczny, kolorowo ubrany i uśmiechnięty. A, że w moich standardowych biegach treningowych przeważnie biegałem po kilkanaście km, to wiosenny, poznański półmaraton stał się jakby oczywistością.

A co ma zrobić biegacz, który wiosną bez specjalnego bólu przebiegł połówkę w godzinę i czterdzieści kilka minut? Wiadomo, na jesień musi pobiec maraton. I tak też się stało. W 2017 również pobiegłem połówkę (nawet kilka minut szybciej niż w 2016). Zaraz potem zmieniłem kategorię wiekową i to na taką, że zaczęła mi przysługiwać zniżka 50% w opłacie startowej. Żal by było z takiej zniżki nie skorzystać, pobiegłem więc kolejny maraton. :-)

W tym roku połówkę już zaliczyłem. A czy pobiegnę maraton? Jeszcze mam trochę czasu na podjęcie decyzji. Na razie "liżę rany" po przełajowej dyszce, w której zaliczyłem "pudło" w swojej kategorii wiekowej. Mam nadzieję, że noga wróci do pełnej sprawności i pobiegnę.

Z racji "kategorii wiekowej" różne lajki i fejsbooki mnie nie podniecają. Ale bardzo cenię sobie opinię przyjaciela, który raz mi powiedział, że jak wie że biegam to czuje się bardziej wysportowany. :-)

pzdr :usmiech:

I pewnie warto by wspomnieć o skutkach ubocznych tego biegania.
Schudłem 3,5 zgrzewki wody mineralnej.
Sghjwo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 980
Rejestracja: 04 lis 2014, 11:01
Życiówka na 10k: 52 min
Życiówka w maratonie: 4:15:12
Lokalizacja: Shanghai

Nieprzeczytany post

funthomas.com pisze:dla siebie.
a jesienią 2019r. pobiegnę w maratonie. i na 99 proc. będzie to berlin.
99% oznacza miejsce z kwalifikacji, wiec chyba musisz pobiec cos wczesniej. Chyba ze da sie z czasu z polowki. Tak czy inaczej ambitny plan. Trzymam kciuki.
ODPOWIEDZ