rolin' - breaking 3
Moderator: infernal
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Noga dalej dziwnie pobolewa podczas obciążania jej w chodzie. Nie jest to jakiś mocny ból, ale jest. Odpuszczam dziś i jutro, a w czwartek zobaczymy... Odciążam ją ile mogę. Zero objawów wizualnych, ani bólowych podczas rolowania, uciskania czy ruszania w powietrzu na wszystkie strony... Bez sensu.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Chyba to było jakieś nieduże przeciążenie, bo wszystko ze stopą już w porządku. Odczekałem aż cały dyskomfort zniknie i jadę dalej. Z racji mini kontuzji przesunąłem cały tydzień treningowy o jeden dzień, żeby stracić jak najmniej czyli wtorkowy akcent i środowy BS.
Czwartek, 01.03.18 r. - Siłownia
30 minut orbitreka, 30 minut rowerka oraz troszkę martwych ciągów i wiosłowania, żeby się delikatnie rozruszać przed planowanym sobotnim bieganiem.
Sobota, 03.03.18 r. - WT 4 x 2 km 3:55 p. 4' - 13,5 km - 1:02:17 - 4:38/km - HR 154
Po pięciu dniach niebiegania nie wiedziałem co z tego będzie. Prognoza była dobra, więc pojechałem na tartan koło południa żeby załapać się na słońce i fajną temperaturkę. Nie zawiodłem się i na warunki narzekać nie mogłem. Rozgrzewka, 2 przebieżki i jadę. W głowie cały czas - rusz spokojnie, najwyżej sobie kolejne kółka przyspieszysz... Yhy 3:30 po 300 metrach i próba ustabilizowania tempa na właściwym poziomie... Wiedziałem, że za to zapłacę . Przerwy postanowiłem robić w truchcie. Drugi odcinek równo i fajnie. Trzeci też równo, ale po odcinku już mocno czułem kwas w bebechach i 30 s oglądałem buty zanim zacząłem truchtać. Czwarty już trochę bez sił i kilka sekund wolniej z mocniejszym finiszem z myślą, że i tak już fajrant. I znów 30 s oglądania Pegasusów. Ogólnie wyszło dość spoko, mniej więcej w założeniach.
2,47 km - 13:19 - 5:24/km
2,01 km - 7:48 - 3:53/km - HR 165
0,66 km - 4:00 - 6:01/km
2,00 km - 7:48 - 3:54/km - HR 170
0,67 km - 4:00 - 6:01/km
2,00 km - 7:49 - 3:54/km - HR 173
0,57 km - 4:00 - 7:05/km
2,00 km - 7:54 - 3:57/km - HR 172
1,08 km - 6:45 - 6:16/km
Czwartek, 01.03.18 r. - Siłownia
30 minut orbitreka, 30 minut rowerka oraz troszkę martwych ciągów i wiosłowania, żeby się delikatnie rozruszać przed planowanym sobotnim bieganiem.
Sobota, 03.03.18 r. - WT 4 x 2 km 3:55 p. 4' - 13,5 km - 1:02:17 - 4:38/km - HR 154
Po pięciu dniach niebiegania nie wiedziałem co z tego będzie. Prognoza była dobra, więc pojechałem na tartan koło południa żeby załapać się na słońce i fajną temperaturkę. Nie zawiodłem się i na warunki narzekać nie mogłem. Rozgrzewka, 2 przebieżki i jadę. W głowie cały czas - rusz spokojnie, najwyżej sobie kolejne kółka przyspieszysz... Yhy 3:30 po 300 metrach i próba ustabilizowania tempa na właściwym poziomie... Wiedziałem, że za to zapłacę . Przerwy postanowiłem robić w truchcie. Drugi odcinek równo i fajnie. Trzeci też równo, ale po odcinku już mocno czułem kwas w bebechach i 30 s oglądałem buty zanim zacząłem truchtać. Czwarty już trochę bez sił i kilka sekund wolniej z mocniejszym finiszem z myślą, że i tak już fajrant. I znów 30 s oglądania Pegasusów. Ogólnie wyszło dość spoko, mniej więcej w założeniach.
2,47 km - 13:19 - 5:24/km
2,01 km - 7:48 - 3:53/km - HR 165
0,66 km - 4:00 - 6:01/km
2,00 km - 7:48 - 3:54/km - HR 170
0,67 km - 4:00 - 6:01/km
2,00 km - 7:49 - 3:54/km - HR 173
0,57 km - 4:00 - 7:05/km
2,00 km - 7:54 - 3:57/km - HR 172
1,08 km - 6:45 - 6:16/km
Ostatnio zmieniony 11 mar 2018, 22:57 przez rolin', łącznie zmieniany 1 raz.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Poniedziałek, 05.03.18 r. - Treshold Long Treshold(?) - 25,8 km - 2:03:02 - 4:46/km - HR 151
Poniosło mnie. Wyszedłem na wał wiślany z zamiarem zrobienia konkretnego longa z progowymi, a wyszedł konkretny long z za mocnymi piątkami jak na taki rodzaj treningu. Trening wykonany, ale mogłem to zrobić mądrzej... O ile pierwsza piątka na świeżości była do zniesienia, mimo za wysokiego tętna w końcówce, tak druga była okupiona kryzysem i stopniowym zwalnianiem, by w końcówce jeszcze coś zafiniszować Pomiędzy piątkami 12 km BSa, ale takiego w widełkach tętna 140-145, czyli nie taki całkiem odpuszczony. Na 9 km tego odcinka zjadłem żel. No cóż, trzeba to zregenerować
3,00 km - 15:29 - 5:10/km - HR 134
5,00 km - 20:31 - 4:06/km - HR 166
12,08 km - 1:01:50 - 5:07/km - HR 143
5,00 km - 20:58 - 4:11/km - HR 169
0,76 km - 4:30 - 5:55/km - HR 151
Poniosło mnie. Wyszedłem na wał wiślany z zamiarem zrobienia konkretnego longa z progowymi, a wyszedł konkretny long z za mocnymi piątkami jak na taki rodzaj treningu. Trening wykonany, ale mogłem to zrobić mądrzej... O ile pierwsza piątka na świeżości była do zniesienia, mimo za wysokiego tętna w końcówce, tak druga była okupiona kryzysem i stopniowym zwalnianiem, by w końcówce jeszcze coś zafiniszować Pomiędzy piątkami 12 km BSa, ale takiego w widełkach tętna 140-145, czyli nie taki całkiem odpuszczony. Na 9 km tego odcinka zjadłem żel. No cóż, trzeba to zregenerować
3,00 km - 15:29 - 5:10/km - HR 134
5,00 km - 20:31 - 4:06/km - HR 166
12,08 km - 1:01:50 - 5:07/km - HR 143
5,00 km - 20:58 - 4:11/km - HR 169
0,76 km - 4:30 - 5:55/km - HR 151
Ostatnio zmieniony 11 mar 2018, 22:55 przez rolin', łącznie zmieniany 2 razy.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 07.03.18 r. - Interwały 1 km p. 3' - 9,9 km - 49:57 - 5:02/km
Tragiczny trening. Niby nie czułem się źle, wczoraj byłem na saunie, zjadłem też spoko. A jednak poniedziałkowa rzeźba zostawiła po sobie ślad. W planie było 5 x 1 km 3:45 p. 3', ale wyszło z tego niewiele... Fajna temperatura była, choć wiało mocno i już po pierwszym odcinku pomyślałem, że może trzeba będzie delikatnie z tytułu wiatru zwolnić. Ale nie zwolniłem i drugi odcinek pobiegłem podobnie. Na trzecim była już ostra walka i tempo spadło do 3:50. No to próbuję 2 ostatnie zamknąć po 3:50. I lipa. Ledwo 3:54 wyrwałem resztką sił. Na tym postanowiłem skończyć upadlanie się, zrobiłem szybkie roztruchtanie i do domu. Tam zrzucam trening z zegarka i patrzę na tętno... blokada na 171/172. Czyli prawdopodobnie przemęczenie, skoro nie wszedłem z tętnem wyżej na takim wysiłku. Jutro odpoczynek, w piątek jakiś niedługi BS i w sobotę z rana machnę parkrun truchtem z przebieżkami. Akcja regeneracja. Może do niedzieli uda się odpocząć...
2,32 km - 13:44 - 5:56/km
1,00 km - 3:45 - 3:45/km
0,48 km - 3:00 - 6:12/km
1,00 km - 3:46 - 3:45/km
0,47 km - 3:00 - 6:21/km
1,00 km - 3:49 - 3:48/km
0,47 km - 3:00 - 6:27/km
1,00 km - 3:54 - 3:54/km
2,19 km - 13:13 - 6:02/km
Tragiczny trening. Niby nie czułem się źle, wczoraj byłem na saunie, zjadłem też spoko. A jednak poniedziałkowa rzeźba zostawiła po sobie ślad. W planie było 5 x 1 km 3:45 p. 3', ale wyszło z tego niewiele... Fajna temperatura była, choć wiało mocno i już po pierwszym odcinku pomyślałem, że może trzeba będzie delikatnie z tytułu wiatru zwolnić. Ale nie zwolniłem i drugi odcinek pobiegłem podobnie. Na trzecim była już ostra walka i tempo spadło do 3:50. No to próbuję 2 ostatnie zamknąć po 3:50. I lipa. Ledwo 3:54 wyrwałem resztką sił. Na tym postanowiłem skończyć upadlanie się, zrobiłem szybkie roztruchtanie i do domu. Tam zrzucam trening z zegarka i patrzę na tętno... blokada na 171/172. Czyli prawdopodobnie przemęczenie, skoro nie wszedłem z tętnem wyżej na takim wysiłku. Jutro odpoczynek, w piątek jakiś niedługi BS i w sobotę z rana machnę parkrun truchtem z przebieżkami. Akcja regeneracja. Może do niedzieli uda się odpocząć...
2,32 km - 13:44 - 5:56/km
1,00 km - 3:45 - 3:45/km
0,48 km - 3:00 - 6:12/km
1,00 km - 3:46 - 3:45/km
0,47 km - 3:00 - 6:21/km
1,00 km - 3:49 - 3:48/km
0,47 km - 3:00 - 6:27/km
1,00 km - 3:54 - 3:54/km
2,19 km - 13:13 - 6:02/km
Ostatnio zmieniony 11 mar 2018, 22:55 przez rolin', łącznie zmieniany 1 raz.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Piątek, 09.03.18 r. - BS - 11,0 km - 57:33 - 5:14/km - HR 136
Luźno + 7 przebieżek po ok. 20 s.
Sobota, 10.03.18 r. - BS - 5,0 km - 24:16 - 4:52/km - HR 145
Żwawszy BS na parkrunie + 4 przebieżki po ok. 20 s.
Niech się dzieje wola nieba. Pogoda lux, trasa szybka pozostaje tylko dać z siebie wszystko Powodzenia wszystkim startującym w ten weekend!
Luźno + 7 przebieżek po ok. 20 s.
Sobota, 10.03.18 r. - BS - 5,0 km - 24:16 - 4:52/km - HR 145
Żwawszy BS na parkrunie + 4 przebieżki po ok. 20 s.
Niech się dzieje wola nieba. Pogoda lux, trasa szybka pozostaje tylko dać z siebie wszystko Powodzenia wszystkim startującym w ten weekend!
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 11.03.18 r. - Zawody - Myślenicki Bieg Uliczny - 10 km - 38:28 (OPEN - 70, M29 - 21)
Dzięki optymalnym warunkom biegowym w ten weekend, tegoroczny sezon rozpoczął się dla wielu biegaczy bardzo pozytywnie. I ja dołączyłem dziś do tego szczęśliwego grona. Wczoraj podładowałem się delikatnie węglami i oglądałem nowy sezon Jessici Jones, cały dzień leżąc w łóżku. Rano pobudka lekko po 6:00, mimo że budzik ustawiony był na 6:30. Czyli byłem wypoczęty - dobry znak Wszamałem klasycznie dwie kajzerki z wędliną i pomidorem, popiłem średnią kawką bez mleka i zaliczyłem kibelek Pozbierałem się i o 7:30 wyjechałem w stronę Myślenic. Na miejscu byłem 8:45, na spokojnie odebrałem pakiecik i złożyłem depozyt. Godzina do startu. Trochę delikatnej gimnastyki i truchtu oraz kilka przebieżek. Tojka. Na 15 minut do startu jeszcze ze dwie przebieżki i czekamy... Start.
Starałem się nie przeszarżować na początku i nawet mi się to udało. Pierwszy kilometr w 3:45. Na drugim zacząłem luzować i łapać rytm. Czułem się dobrze na tempie 3:50 i postanowiłem się tego trzymać. Dołączyłem do jakiejś grupki i starałem się biec z nimi równo. Na czwartym kilometrze ciasna nawrotka, więc tempo na GPS wyszło 3:59. Piąty kilometr to powrót na właściwe tory, choć grupka zaczęła się sypać i rozciągać, a w tę stronę było pod wiatr... nie jakiś super mocny, ale uprzykrzający życie. Dlatego początek taki lajtowy - pomyślałem 6,7 i 8 kilometr to czysta orka. Połączenie najgorszego odcinka w biegach na 10 km i wiatru w twarz. Łapałem się pojedynczych osób, ale szybko okazywało się, że słabną za mocno jak dla mnie. Na 8 kilometrze dałem gościowi, za którym się chwilę powiozłem zmianę, ale zaczął dyszeć i harczeć, i został w tyle... To był najcięższy kilometr. Szeroka nawrotka wokół parku linowego i to co wiało w twarz zaczęło wiać w plecy. Zaczął się bieg po 3:45. Cisnąłem ile mogłem. Pomagali ludzie próbujący wyprzedzać, ale nie dawałem za wygraną Ostatnie kilkaset metrów to już czysta szarża. Zostawiłem wszystkich w tyle i zacząłem finiszować po 3:05. Coś pięknego. 38:30 złamane. Padam na ryj. Po chwili ogarniam się z podłogi i idę odebrać rzeczy. Ciastko, jako posiłek regeneracyjny to świetny pomysł - lubię ciastki. Trochę chillu na trawce w słoneczku i roztruchtanko do auta. Medale niestety nie doszły, ale przyślą pocztą :D
Świeży na mecie
Dzięki optymalnym warunkom biegowym w ten weekend, tegoroczny sezon rozpoczął się dla wielu biegaczy bardzo pozytywnie. I ja dołączyłem dziś do tego szczęśliwego grona. Wczoraj podładowałem się delikatnie węglami i oglądałem nowy sezon Jessici Jones, cały dzień leżąc w łóżku. Rano pobudka lekko po 6:00, mimo że budzik ustawiony był na 6:30. Czyli byłem wypoczęty - dobry znak Wszamałem klasycznie dwie kajzerki z wędliną i pomidorem, popiłem średnią kawką bez mleka i zaliczyłem kibelek Pozbierałem się i o 7:30 wyjechałem w stronę Myślenic. Na miejscu byłem 8:45, na spokojnie odebrałem pakiecik i złożyłem depozyt. Godzina do startu. Trochę delikatnej gimnastyki i truchtu oraz kilka przebieżek. Tojka. Na 15 minut do startu jeszcze ze dwie przebieżki i czekamy... Start.
Starałem się nie przeszarżować na początku i nawet mi się to udało. Pierwszy kilometr w 3:45. Na drugim zacząłem luzować i łapać rytm. Czułem się dobrze na tempie 3:50 i postanowiłem się tego trzymać. Dołączyłem do jakiejś grupki i starałem się biec z nimi równo. Na czwartym kilometrze ciasna nawrotka, więc tempo na GPS wyszło 3:59. Piąty kilometr to powrót na właściwe tory, choć grupka zaczęła się sypać i rozciągać, a w tę stronę było pod wiatr... nie jakiś super mocny, ale uprzykrzający życie. Dlatego początek taki lajtowy - pomyślałem 6,7 i 8 kilometr to czysta orka. Połączenie najgorszego odcinka w biegach na 10 km i wiatru w twarz. Łapałem się pojedynczych osób, ale szybko okazywało się, że słabną za mocno jak dla mnie. Na 8 kilometrze dałem gościowi, za którym się chwilę powiozłem zmianę, ale zaczął dyszeć i harczeć, i został w tyle... To był najcięższy kilometr. Szeroka nawrotka wokół parku linowego i to co wiało w twarz zaczęło wiać w plecy. Zaczął się bieg po 3:45. Cisnąłem ile mogłem. Pomagali ludzie próbujący wyprzedzać, ale nie dawałem za wygraną Ostatnie kilkaset metrów to już czysta szarża. Zostawiłem wszystkich w tyle i zacząłem finiszować po 3:05. Coś pięknego. 38:30 złamane. Padam na ryj. Po chwili ogarniam się z podłogi i idę odebrać rzeczy. Ciastko, jako posiłek regeneracyjny to świetny pomysł - lubię ciastki. Trochę chillu na trawce w słoneczku i roztruchtanko do auta. Medale niestety nie doszły, ale przyślą pocztą :D
Świeży na mecie
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 13.03.18 r. - BS - 11,7 km - 1:01:35 - 5:16/km - HR 139
Środa, 14.03.18 r. - Interwały tempowe 4 x 1.2 km 4:00 p. 2' - 10,0 km - 47:50 - 4:47/km - HR 150
Skoro się nastawiłem na to 1:25 to zrobiłem trening na tempie 4:00 przerwy w truchcie. Pierwsze 3 odcinki w miarę równo i spokojnie. Na ostatnim GPS coś zaczął mieszać, bo starałem się biec równo a tempo mimo to na zegarku malało. Docisnąłem trochę i ostatecznie wyszło za mocno. Wkurza mnie ta droga i te dziwne zachowania GPS na niej... ale jest to jedyny w miarę płaski odcinek ulicy z małym ruchem w okolicy. Kiedyś się chyba szarpnę i sobie namaluję znaczniki.
2,38 km - 12:46 - 5:22/km
1,20 km - 4:47 - 3:59/km - HR 159
0,34 km - 2:00 - 5:57/km
1,20 km - 4:47 - 3:59/km - HR 164
0,37 km - 2:00 - 5:28/km
1,20 km - 4:46 - 3:58/km - HR 166
0,36 km - 2:00 - 5:34/km
1,20 km - 4:40 - 3:53/km - HR 168
1,74 km - 10:17 - 5:54/km
Środa, 14.03.18 r. - Interwały tempowe 4 x 1.2 km 4:00 p. 2' - 10,0 km - 47:50 - 4:47/km - HR 150
Skoro się nastawiłem na to 1:25 to zrobiłem trening na tempie 4:00 przerwy w truchcie. Pierwsze 3 odcinki w miarę równo i spokojnie. Na ostatnim GPS coś zaczął mieszać, bo starałem się biec równo a tempo mimo to na zegarku malało. Docisnąłem trochę i ostatecznie wyszło za mocno. Wkurza mnie ta droga i te dziwne zachowania GPS na niej... ale jest to jedyny w miarę płaski odcinek ulicy z małym ruchem w okolicy. Kiedyś się chyba szarpnę i sobie namaluję znaczniki.
2,38 km - 12:46 - 5:22/km
1,20 km - 4:47 - 3:59/km - HR 159
0,34 km - 2:00 - 5:57/km
1,20 km - 4:47 - 3:59/km - HR 164
0,37 km - 2:00 - 5:28/km
1,20 km - 4:46 - 3:58/km - HR 166
0,36 km - 2:00 - 5:34/km
1,20 km - 4:40 - 3:53/km - HR 168
1,74 km - 10:17 - 5:54/km
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 15.03.18 r. - BS - 7,9 km - 40:30 - 5:08/km - HR 137
Luźno + 6 przebieżek.
Sobota, 17.03.18 r. - BS - 5,0 km - 26:02 - 5:11/km - HR 131
Luźny parkrun. Po nim 4 przebieżki.
Warunki w Krakowie zapowiadają się trudne... Mocny wiatr w połączeniu z niską temperaturą będzie uprzykrzał życie. Ciekawe jak będzie z przyczepnością. Dużo lepiej wygląda to w Gdyni czy nawet w Żywcu. Zobaczymy co się uda z tego wycisnąć. Na pewno będzie się trzeba starać kleić do rywali. Samotna walka z wiatrem 10 m/s może okazać się mordercza.
Luźno + 6 przebieżek.
Sobota, 17.03.18 r. - BS - 5,0 km - 26:02 - 5:11/km - HR 131
Luźny parkrun. Po nim 4 przebieżki.
Warunki w Krakowie zapowiadają się trudne... Mocny wiatr w połączeniu z niską temperaturą będzie uprzykrzał życie. Ciekawe jak będzie z przyczepnością. Dużo lepiej wygląda to w Gdyni czy nawet w Żywcu. Zobaczymy co się uda z tego wycisnąć. Na pewno będzie się trzeba starać kleić do rywali. Samotna walka z wiatrem 10 m/s może okazać się mordercza.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 18.03.18 r. - Zawody - 15. Krakowski Półmaraton Marzanny - 1:25:11 (OPEN - 95, M18 - 18)
Bez kalkulacji z wiarą, że się uda. Tak podszedłem do tych zawodów w zastanych warunkach.
Klasycznie przedstartowy dzień spędziłem na wypoczynku. Rozruch zrobiony z samego rana na parkrunie, a reszta dnia spędzona na leżeniu i jedzeniu. Prawie jak na emeryturze :D W dzień zawodów kolejny raz wstałem po 6 rano przed nastawionym budzikiem. Deja vu z przed tygodnia. Jako, że jadłem na 4 godziny przed startem pozwoliłem sobie na trzy kajzerki z wędliną, pomidorem i sałatą, oczywiście popite kubkiem małej czarnej. Wyjechałem o 8 busem wraz z ekipą parkrun Chrzanów, by około 9 rano stawić się w biurze zawodów. Odbiór pakietu, odbiór medalu za 10 km z Myślenic , przebranie się, depozyt, kibelek, zdjęcia, kibelek i czas wychodzić na tę jakże przyjemną wiosenną aurę. Postanowiłem biec w krótkich leginsach i długim termo ze startówką. Buff na łeb i rękawiczki. Lekko ponad 2 kilometry truchtów i przebieżek zakończonych na 5 minut przed startem, pozwoliło w miarę rozgrzanym czekać na wystrzał startera w foliowym wdzianku. Ustawiłem się gdzieś w 4 rzędzie, a przed startem spotkałem prawdopodobnie Michała (mihumor) - jeśli to byłeś ty to pozdrawiam
Start. Akcja. Ruszyliśmy równo. Bez podpalania się, bo wiedziałem, że w tych warunkach atak na 1:25 jeśli w ogóle ma się udać, to musi to być precyzyjna robota. Autolapy ustawione co 3 kilometry, więc jadę w miarę równo po około 4:00. Biegniemy szykiem w kilka osób. Tempo odpowiednie, więc trzymam się z tyłu za plecami każdego kogo jestem w stanie, by oszczędzać energię. 5 kilometr w 19:58. Wiatr na bulwarach w swoich porywach daje o sobie znać. Po ósmym kilometrze grupa zaczyna się rwać i rozciągać. Staje się faktem to, czego najbardziej się obawiałem - resztę biegu pocisnę sobie głównie solo. Koło mnie został jeden zawodnik. Na wylocie z bulwarów nawrót, na którym trzeba wyhamować do zera połączony z podbiegiem kopie mnie w twarz. Przekraczam Wisłę i znów zmyślna serpentyno-agrafka skutecznie wybijająca z biegowego rytmu prowadząca z powrotem na bulwary. W międzyczasie 10 kilometr minąłem w około 40:20. Teraz półtora kilometra z wiatrem w plecy. Szybka konwersacja z biegaczem obok, czy też atakuje 1:25. Odpowiada, że byłoby fajnie, ale nie jest przekonany. Mówię, że mamy około 20 sekund straty z oficjalnej bramki 10 km, więc nie jest źle. Ciśniemy obok siebie. Średnie tempo z GPS było w okolicach 4:01/02. Towarzysz delikatnie mi się oddala, a ja nie za bardzo mam ochotę na rwanie swojego rytmu i zwiększanie intensywności. Wbiegamy w stare miasto osobno. Tutaj wiatr znów pokazał, że to on dzisiaj dyktuje warunki. Kostka brukowa i kręte alejki również nie pomagają... Łykam żel. Gdzieś na tych wszystkich zakrętach GPS stracił swoją moc i zaczął pokazywać przekłamane średnie tempo (nie wiedziałem o tym ). Średnia to jakieś 4:04/05. Znów bulwary i znów dwa kilometry z wiatrem w żagle. Chwila wytchnienia. Nawrót na ulicę Focha. Nokaut. Prosto w twarz dostaje wiatrem o prędkości 10 m/s. Ochroniarz zaskoczony, że zdmuchnęło kilka metalowych barierek spod jego nóg A ja w tym wszystkim sam... Tempo siada. Średnia z całości spada wg GPS do 4:07. W końcu nawrót. Tutaj już spoglądając na zegarek zacząłem kalkulować, że może chociaż to 1:27 wypadałoby złamać... Sukcesywnie przyspieszam. Mija mnie jakiś biegacz z osobistym pacemakerem, co dodatkowo motywuje mnie do wysiłku. Wiem, że już niedaleko. Wbiegamy na ostatnią prostą. Niecałe półtora kilometra pod ten huragan Cisnę twardo - średnia 4:05. Mijam bramkę 20 km, patrzę na zegarek zmrużonymi oczami, a tam 1:20:xx Kur*a, jak to - myślę sobie i odpalam rakiety nie kalkulując. Zaczynam mijać ludzi. Mijam kolegę z 10 kilometra, który wspomaga mnie dobrym słowem. Mijam tych co mnie minęli przed ostatnią prostą. Ręce pracują, jadę pod ten wiatr jak lokomotywa. Do otwartych ust wiatr sam wpycha powietrze. Meta. 1:25:16...
Za metą delikatnie osuwam się na ziemię. Wyganiają mnie dalej, gdzie dostaję koc termiczny, wafelek i izotonik. I jeszcze ten chip ze sznurowadła trzeba ściągnąć zdrętwiałymi grabiami Po niekrótkiej zabawie z butami, trzeba było jeszcze dość długi kawałek przejść do biura zawodów. Odbieram depozyt, parę zdjęć z medalem i mykam pod prysznice. I znów dość długi kawałek w tym mrozie. W szatni spotykam Adama Czerwińskiego - zwycięzcę zarówno dzisiejszej Marzanny jak i Myślenickiego Biegu Ulicznego. Zamieniliśmy parę słów i pogratulowaliśmy sobie udanych biegów Przyszedł sms z oficjalnym czasem: 1:25:11. Lekki niedosyt oczywiście jest, bo te 11 sekund było z pewnością do urwania, ale ogólnie wracam do autobusu zadowolony i dobry humor towarzyszy mi do teraz W nagrodę duża pizza, burger i piwo - czego chcieć więcej?
Na ostatnich metrach
Bez kalkulacji z wiarą, że się uda. Tak podszedłem do tych zawodów w zastanych warunkach.
Klasycznie przedstartowy dzień spędziłem na wypoczynku. Rozruch zrobiony z samego rana na parkrunie, a reszta dnia spędzona na leżeniu i jedzeniu. Prawie jak na emeryturze :D W dzień zawodów kolejny raz wstałem po 6 rano przed nastawionym budzikiem. Deja vu z przed tygodnia. Jako, że jadłem na 4 godziny przed startem pozwoliłem sobie na trzy kajzerki z wędliną, pomidorem i sałatą, oczywiście popite kubkiem małej czarnej. Wyjechałem o 8 busem wraz z ekipą parkrun Chrzanów, by około 9 rano stawić się w biurze zawodów. Odbiór pakietu, odbiór medalu za 10 km z Myślenic , przebranie się, depozyt, kibelek, zdjęcia, kibelek i czas wychodzić na tę jakże przyjemną wiosenną aurę. Postanowiłem biec w krótkich leginsach i długim termo ze startówką. Buff na łeb i rękawiczki. Lekko ponad 2 kilometry truchtów i przebieżek zakończonych na 5 minut przed startem, pozwoliło w miarę rozgrzanym czekać na wystrzał startera w foliowym wdzianku. Ustawiłem się gdzieś w 4 rzędzie, a przed startem spotkałem prawdopodobnie Michała (mihumor) - jeśli to byłeś ty to pozdrawiam
Start. Akcja. Ruszyliśmy równo. Bez podpalania się, bo wiedziałem, że w tych warunkach atak na 1:25 jeśli w ogóle ma się udać, to musi to być precyzyjna robota. Autolapy ustawione co 3 kilometry, więc jadę w miarę równo po około 4:00. Biegniemy szykiem w kilka osób. Tempo odpowiednie, więc trzymam się z tyłu za plecami każdego kogo jestem w stanie, by oszczędzać energię. 5 kilometr w 19:58. Wiatr na bulwarach w swoich porywach daje o sobie znać. Po ósmym kilometrze grupa zaczyna się rwać i rozciągać. Staje się faktem to, czego najbardziej się obawiałem - resztę biegu pocisnę sobie głównie solo. Koło mnie został jeden zawodnik. Na wylocie z bulwarów nawrót, na którym trzeba wyhamować do zera połączony z podbiegiem kopie mnie w twarz. Przekraczam Wisłę i znów zmyślna serpentyno-agrafka skutecznie wybijająca z biegowego rytmu prowadząca z powrotem na bulwary. W międzyczasie 10 kilometr minąłem w około 40:20. Teraz półtora kilometra z wiatrem w plecy. Szybka konwersacja z biegaczem obok, czy też atakuje 1:25. Odpowiada, że byłoby fajnie, ale nie jest przekonany. Mówię, że mamy około 20 sekund straty z oficjalnej bramki 10 km, więc nie jest źle. Ciśniemy obok siebie. Średnie tempo z GPS było w okolicach 4:01/02. Towarzysz delikatnie mi się oddala, a ja nie za bardzo mam ochotę na rwanie swojego rytmu i zwiększanie intensywności. Wbiegamy w stare miasto osobno. Tutaj wiatr znów pokazał, że to on dzisiaj dyktuje warunki. Kostka brukowa i kręte alejki również nie pomagają... Łykam żel. Gdzieś na tych wszystkich zakrętach GPS stracił swoją moc i zaczął pokazywać przekłamane średnie tempo (nie wiedziałem o tym ). Średnia to jakieś 4:04/05. Znów bulwary i znów dwa kilometry z wiatrem w żagle. Chwila wytchnienia. Nawrót na ulicę Focha. Nokaut. Prosto w twarz dostaje wiatrem o prędkości 10 m/s. Ochroniarz zaskoczony, że zdmuchnęło kilka metalowych barierek spod jego nóg A ja w tym wszystkim sam... Tempo siada. Średnia z całości spada wg GPS do 4:07. W końcu nawrót. Tutaj już spoglądając na zegarek zacząłem kalkulować, że może chociaż to 1:27 wypadałoby złamać... Sukcesywnie przyspieszam. Mija mnie jakiś biegacz z osobistym pacemakerem, co dodatkowo motywuje mnie do wysiłku. Wiem, że już niedaleko. Wbiegamy na ostatnią prostą. Niecałe półtora kilometra pod ten huragan Cisnę twardo - średnia 4:05. Mijam bramkę 20 km, patrzę na zegarek zmrużonymi oczami, a tam 1:20:xx Kur*a, jak to - myślę sobie i odpalam rakiety nie kalkulując. Zaczynam mijać ludzi. Mijam kolegę z 10 kilometra, który wspomaga mnie dobrym słowem. Mijam tych co mnie minęli przed ostatnią prostą. Ręce pracują, jadę pod ten wiatr jak lokomotywa. Do otwartych ust wiatr sam wpycha powietrze. Meta. 1:25:16...
Za metą delikatnie osuwam się na ziemię. Wyganiają mnie dalej, gdzie dostaję koc termiczny, wafelek i izotonik. I jeszcze ten chip ze sznurowadła trzeba ściągnąć zdrętwiałymi grabiami Po niekrótkiej zabawie z butami, trzeba było jeszcze dość długi kawałek przejść do biura zawodów. Odbieram depozyt, parę zdjęć z medalem i mykam pod prysznice. I znów dość długi kawałek w tym mrozie. W szatni spotykam Adama Czerwińskiego - zwycięzcę zarówno dzisiejszej Marzanny jak i Myślenickiego Biegu Ulicznego. Zamieniliśmy parę słów i pogratulowaliśmy sobie udanych biegów Przyszedł sms z oficjalnym czasem: 1:25:11. Lekki niedosyt oczywiście jest, bo te 11 sekund było z pewnością do urwania, ale ogólnie wracam do autobusu zadowolony i dobry humor towarzyszy mi do teraz W nagrodę duża pizza, burger i piwo - czego chcieć więcej?
Na ostatnich metrach
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 20.03.18 r. - BS - 13,7 km - 1:11:31 - 5:14/km - HR 136
Środa, 21.03.18 r. - BS - 12,9 km - 1:06:34 - 5:10/km - HR 136
Czwartek, 22.03.18 r. - BC2 13 km - 16,0 km - 1:14:06 - 4:38/km - HR 150
Pojechałem na wał wiślany zrobić lajtowe BC2 po dwóch dniach klepania rozbiegań żeby wpadło coś budującego, ale nie obciążającego. Nogi lekko podmęczone, ale pogoda piękna i nastawiająca optymistycznie Ubrałem się w długą termo i wiatrówkę, czyli zdecydowanie za ciepło. Ruszyłem, jak się okazało chwilę później z wiatrem i po 2 km rozgrzewki przyspieszyłem do okolic 4:20. Wchodzi fajnie, tętno poniżej 150, prędkość stabilizuje na jakiś 4:18 i tak sobie myślę, że może wejdzie po 4:20 całość... Robię nawrót, a tu wiatr co chyba po weekendzie zabłądził sprowadza mnie na ziemię Przez chwilę walczę, ale tętno pokazuje, że jak ma być lajtowo to trzeba wyraźnie zwolnić pod dyktando wiatru. I tak sobie cisnąłem na intensywność do końca po jakieś niecałe 4:40. Sumarycznie wyszło w normie :p Na koniec kilometr tuptania do samochodu. Wieczorem jeszcze wpadła krótka sauna i jacuzzi.
2,00 km - 10:28 - 5:14/km - HR 127
13,00 km - 58:02 - 4:28/km - HR 155
1,02 km - 5:35 - 5:28/km - HR 141
Środa, 21.03.18 r. - BS - 12,9 km - 1:06:34 - 5:10/km - HR 136
Czwartek, 22.03.18 r. - BC2 13 km - 16,0 km - 1:14:06 - 4:38/km - HR 150
Pojechałem na wał wiślany zrobić lajtowe BC2 po dwóch dniach klepania rozbiegań żeby wpadło coś budującego, ale nie obciążającego. Nogi lekko podmęczone, ale pogoda piękna i nastawiająca optymistycznie Ubrałem się w długą termo i wiatrówkę, czyli zdecydowanie za ciepło. Ruszyłem, jak się okazało chwilę później z wiatrem i po 2 km rozgrzewki przyspieszyłem do okolic 4:20. Wchodzi fajnie, tętno poniżej 150, prędkość stabilizuje na jakiś 4:18 i tak sobie myślę, że może wejdzie po 4:20 całość... Robię nawrót, a tu wiatr co chyba po weekendzie zabłądził sprowadza mnie na ziemię Przez chwilę walczę, ale tętno pokazuje, że jak ma być lajtowo to trzeba wyraźnie zwolnić pod dyktando wiatru. I tak sobie cisnąłem na intensywność do końca po jakieś niecałe 4:40. Sumarycznie wyszło w normie :p Na koniec kilometr tuptania do samochodu. Wieczorem jeszcze wpadła krótka sauna i jacuzzi.
2,00 km - 10:28 - 5:14/km - HR 127
13,00 km - 58:02 - 4:28/km - HR 155
1,02 km - 5:35 - 5:28/km - HR 141
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Sobota, 24.03.18 r. - Wycieczka skiturowa - 23,6 km - 8:05:55 - +/- 1800 m
Dziś miał być BS, ale takie okno pogodowe jakie aktualnie jest musiałem wykorzystać w konkretniejszy sposób. Pojechałem w Tatry na swoje drugie skitury w życiu i już wiem, że to będzie główna aktywność górska w zimę. Piękna pogoda, piękne widoki, satysfakcjonujące zjazdy i co ważne, nawet wchodzenie na pagórki, które trekkingowo omijałem, na nartach jest ciekawym doświadczeniem.
Wycieczkę zrobiłem na trasie Kuźnice - Goryczkowa - Kasprowy Wierch - Goryczkowa - Kondratowa - Kopa Kondracka - Kondratowa - Kuźnice. Tętno w pierwszym zakresie Mam nadzieję, że takie obciążenie nie wpłynie negatywnie na moją formę
https://www.relive.cc/view/1469598697
Kilka fotek:
Dziś miał być BS, ale takie okno pogodowe jakie aktualnie jest musiałem wykorzystać w konkretniejszy sposób. Pojechałem w Tatry na swoje drugie skitury w życiu i już wiem, że to będzie główna aktywność górska w zimę. Piękna pogoda, piękne widoki, satysfakcjonujące zjazdy i co ważne, nawet wchodzenie na pagórki, które trekkingowo omijałem, na nartach jest ciekawym doświadczeniem.
Wycieczkę zrobiłem na trasie Kuźnice - Goryczkowa - Kasprowy Wierch - Goryczkowa - Kondratowa - Kopa Kondracka - Kondratowa - Kuźnice. Tętno w pierwszym zakresie Mam nadzieję, że takie obciążenie nie wpłynie negatywnie na moją formę
https://www.relive.cc/view/1469598697
Kilka fotek:
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 25.03.18 r. - BS - 20,5 km - 1:45:30 - 5:09/km - HR 136
BS na spokojnie po lesie. Chyba pierwszy trening w tym roku ubrany na krótko Miał być BNP, ale po wczorajszej turze nie chciałem się już forsować na 2 tygodnie do maratonu. Jutro z rana sauna, a w środę 2 x 5 km progowego sobie zrobię, jako ostatni mocny akcent. Później już będzie tylko lżej...
PS. Wylosowali mnie na Bieg Marduły - 9 czerwca zapisuję w kalendarzu
BS na spokojnie po lesie. Chyba pierwszy trening w tym roku ubrany na krótko Miał być BNP, ale po wczorajszej turze nie chciałem się już forsować na 2 tygodnie do maratonu. Jutro z rana sauna, a w środę 2 x 5 km progowego sobie zrobię, jako ostatni mocny akcent. Później już będzie tylko lżej...
PS. Wylosowali mnie na Bieg Marduły - 9 czerwca zapisuję w kalendarzu
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 27.03.18 r. - BS - 10,8 km - 57:31 - 5:19/km - HR 133
Środa, 28.03.18 r. - Bieg Progowy 2 x 5 km p. 5' - 14,4 km - 1:05:24 - 4:33/km - HR 155
Ostatnia mocna jednostka przed Dębnem wykonana zgodnie z planem. Przyjemna temperatura, brak opadów i średni wiaterek. Pojechałem pokręcić kółka na bieżni. Dobrze mi się dziś biegało, choć czołowy wiatr przez połowę każdego okrążenia delikatnie mnie irytował. Tylko czułem, że w nogach dalej siedzi ciężki weekend i trening pod tym względem był bardziej wymagający. Teraz muszę się skupić na odnowie biologicznej, żeby świeżość wróciła i za tydzień nogi były już leciutkie
Naszła mnie też pewna rozkminka, jako że tej wiosny poleciałem pierwszy raz zawody z pulsometrem i mam dane do porównania. Dużo ludzi mówi (np. Adam Klein), żeby nie biegać na tętno tylko na tempo. Ale patrząc na swoje treningi to ja biegając na tempo (np. z tabel Danielsa) zajechałbym się jak bura suka. Mam HRMax 185 (najwięcej widziałem na treningu 181, ale dołożyłem do 185 "na oko'). Na półmaratonie biegnąc tempem ~4 min/km utrzymywałem średnie tętno ~165. I teraz chce sobie pobiegać progowy po tych zawodach. Z tabel Danielsa wynika, że powinienem go biegać szybciej niż tempo HM (intensywność, którą jesteśmy w stanie utrzymać przez godzinę na zawodach). A ja biegam progowe lekko poniżej 4:10 min/km. Przyspieszając choćby do tempa HM nie dałbym rady zamknąć takiego treningu, a nawet jeśli jakimś cudem by mi się to udało to byłaby to zajezdnia daleka od założeń treningu. I tutaj pulsometr okazuje się zbawienny. Bo biegam sobie na wyższej (lub zbliżonej) intensywności niż bieg półmaratoński jednocześnie biegnąc kilka ładnych sekund na kilometr wolniej. Nie mówię już o sytuacjach, gdzie mamy wiatr itp. Bez pulsometru trening na tempo, szczególnie u mało doświadczonych biegaczy to prosta droga do zajechania się. Ja się tak zajeżdżałem w zeszłym roku przez zimę i skończyło się kontuzją. Także nie wiem skąd te opinie, że lepiej biegać na tempo. Wg mnie wszystko co nie jest interwałem lepiej biegać na tętno.
2,19 km - 11:55 - 5:26/km - HR 128
5,00 km - 20:34 - 4:07/km - HR 165
0,89 km - 5:00 - 5:37/km - HR 147
5,00 km - 20:50 - 4:10/km - HR 168
1,28 km - 7:17 - 5:42/km - HR 135
Środa, 28.03.18 r. - Bieg Progowy 2 x 5 km p. 5' - 14,4 km - 1:05:24 - 4:33/km - HR 155
Ostatnia mocna jednostka przed Dębnem wykonana zgodnie z planem. Przyjemna temperatura, brak opadów i średni wiaterek. Pojechałem pokręcić kółka na bieżni. Dobrze mi się dziś biegało, choć czołowy wiatr przez połowę każdego okrążenia delikatnie mnie irytował. Tylko czułem, że w nogach dalej siedzi ciężki weekend i trening pod tym względem był bardziej wymagający. Teraz muszę się skupić na odnowie biologicznej, żeby świeżość wróciła i za tydzień nogi były już leciutkie
Naszła mnie też pewna rozkminka, jako że tej wiosny poleciałem pierwszy raz zawody z pulsometrem i mam dane do porównania. Dużo ludzi mówi (np. Adam Klein), żeby nie biegać na tętno tylko na tempo. Ale patrząc na swoje treningi to ja biegając na tempo (np. z tabel Danielsa) zajechałbym się jak bura suka. Mam HRMax 185 (najwięcej widziałem na treningu 181, ale dołożyłem do 185 "na oko'). Na półmaratonie biegnąc tempem ~4 min/km utrzymywałem średnie tętno ~165. I teraz chce sobie pobiegać progowy po tych zawodach. Z tabel Danielsa wynika, że powinienem go biegać szybciej niż tempo HM (intensywność, którą jesteśmy w stanie utrzymać przez godzinę na zawodach). A ja biegam progowe lekko poniżej 4:10 min/km. Przyspieszając choćby do tempa HM nie dałbym rady zamknąć takiego treningu, a nawet jeśli jakimś cudem by mi się to udało to byłaby to zajezdnia daleka od założeń treningu. I tutaj pulsometr okazuje się zbawienny. Bo biegam sobie na wyższej (lub zbliżonej) intensywności niż bieg półmaratoński jednocześnie biegnąc kilka ładnych sekund na kilometr wolniej. Nie mówię już o sytuacjach, gdzie mamy wiatr itp. Bez pulsometru trening na tempo, szczególnie u mało doświadczonych biegaczy to prosta droga do zajechania się. Ja się tak zajeżdżałem w zeszłym roku przez zimę i skończyło się kontuzją. Także nie wiem skąd te opinie, że lepiej biegać na tempo. Wg mnie wszystko co nie jest interwałem lepiej biegać na tętno.
2,19 km - 11:55 - 5:26/km - HR 128
5,00 km - 20:34 - 4:07/km - HR 165
0,89 km - 5:00 - 5:37/km - HR 147
5,00 km - 20:50 - 4:10/km - HR 168
1,28 km - 7:17 - 5:42/km - HR 135
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 29.03.18 r. - BS - 11,6 km - 1:02:02 - 5:20/km - HR 133
Spokojnie po lesie.
Sobota, 31.03.18 r.
BS - 5,5 km - 28:56 - 5:14/km - HR 137
BC2 - 5,0 km - 22:29 - 4:30/km - HR 155
Świąteczny parkrun. Pierwsza pętelka luźno, chwila przerwy w oczekiwaniu na start i druga pętla już jako parkrun w drugim zakresie. Luźno i spokojnie. Jutro 1.5 godziny BNP.
Spokojnie po lesie.
Sobota, 31.03.18 r.
BS - 5,5 km - 28:56 - 5:14/km - HR 137
BC2 - 5,0 km - 22:29 - 4:30/km - HR 155
Świąteczny parkrun. Pierwsza pętelka luźno, chwila przerwy w oczekiwaniu na start i druga pętla już jako parkrun w drugim zakresie. Luźno i spokojnie. Jutro 1.5 godziny BNP.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 01.04.18 r. - BNP - 17,0 km - 1:22:41 - 4:53/km - HR 147
Od wczoraj mnie coś drapało po gardle i czułem, że muszę się mieć na baczności. Wieczorem jak wróciłem z piwka to oczywiście pochłonąłem z pół kilo placków świątecznych, bo lepiej to zjeść raz a solidnie niż podjadać przez kilka dni Pogoda dziś mocno taka sobie - mokro i wietrznie. Zastanawiałem się czy czując pierwsze oznaki jakiegoś przeziębienia czy czegoś tam jest sens wychodzić na trening i ryzykować. Ale zaryzykowałem, bo wiedziałem, że dziś i jutro będzie solidna regeneracja i trochę szkoda było odpuszczać. Jednak biegło się średnio. Cały czas czułem gardło i ciężko mi było na żołądku. Pod koniec pierwszego odcinka wylądowałem w krzakach. Drugi odcinek wszedł trochę na za wysokim tętnie, bo było dużo skakania przez błoto w lesie, a ja nie chciałem za wolno tego biec, więc trzymałem okolice 160. Ostatni odcinek już na asfalcie, delikatnie pod górkę. Miało być 15 minut, ale zaczęło mnie znów kręcić w bebechach i obrałem azymut na dom. Po treningu szybkie rozciąganie i gorący prysznic. Teraz leżę pod kołdrą z kiepskim samopoczuciem, osłabiony - tak jakby mnie miało coś rozłożyć. Zobaczymy jak to się rozwinie. Trzeba odpoczywać.
Tydzień do maratonu. Czyli nagle wszystko zaczyna boleć i być nie tak A w Dębnie zapowiadają 20 stopni
8,64 km - 45:00 - 5:13/km - HR 136
6,62 km - 29:59 - 4:32/km - HR 159
1,12 km - 4:45 - 4:15/km - HR 168
0,57 km - 3:06 - 5:24/km - HR 158
Od wczoraj mnie coś drapało po gardle i czułem, że muszę się mieć na baczności. Wieczorem jak wróciłem z piwka to oczywiście pochłonąłem z pół kilo placków świątecznych, bo lepiej to zjeść raz a solidnie niż podjadać przez kilka dni Pogoda dziś mocno taka sobie - mokro i wietrznie. Zastanawiałem się czy czując pierwsze oznaki jakiegoś przeziębienia czy czegoś tam jest sens wychodzić na trening i ryzykować. Ale zaryzykowałem, bo wiedziałem, że dziś i jutro będzie solidna regeneracja i trochę szkoda było odpuszczać. Jednak biegło się średnio. Cały czas czułem gardło i ciężko mi było na żołądku. Pod koniec pierwszego odcinka wylądowałem w krzakach. Drugi odcinek wszedł trochę na za wysokim tętnie, bo było dużo skakania przez błoto w lesie, a ja nie chciałem za wolno tego biec, więc trzymałem okolice 160. Ostatni odcinek już na asfalcie, delikatnie pod górkę. Miało być 15 minut, ale zaczęło mnie znów kręcić w bebechach i obrałem azymut na dom. Po treningu szybkie rozciąganie i gorący prysznic. Teraz leżę pod kołdrą z kiepskim samopoczuciem, osłabiony - tak jakby mnie miało coś rozłożyć. Zobaczymy jak to się rozwinie. Trzeba odpoczywać.
Tydzień do maratonu. Czyli nagle wszystko zaczyna boleć i być nie tak A w Dębnie zapowiadają 20 stopni
8,64 km - 45:00 - 5:13/km - HR 136
6,62 km - 29:59 - 4:32/km - HR 159
1,12 km - 4:45 - 4:15/km - HR 168
0,57 km - 3:06 - 5:24/km - HR 158
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)