W niedzielę wziąłem udział w Półmaratonie Warszawskim. Bieg zakończyłem z życiówką na poziomie 1:24:15. Niewątpliwie wielka zasługa w tym idealnych warunków pogodowo-trasowych. Nie był to mój start docelowy, trenuję obecnie pod Orlen Marathon, do którego pozostały 4 tygodnie. Zastanawiam się, jaki wyznaczyć sobie cel na królewski dystans. Metody wyliczające optymalne tempo maratonu na podstawie połówki pokazują, że nie powinienem obawiać się atakowania 3 godzin. Jest to wymarzony scenariusz, obawiam się jednak, że nieco nierealny. Do tej pory mój jedyny maraton ukończyłem w 3:23 we wrześniu ubiegłego roku, kilka tygodni przed nim zaliczając bardzo trudną połówkę po Wałbrzychu w 1:29. Planowałem wówczas atak na 3:15, jednak w okolicach 30 km dopadła mnie straszna niemoc. Biegam nieco ponad 1,5 roku, w maju miałem jeszcze okazję przebiec 36 km Wingsa (tempo 4:40). Widząc ciągły progres w treningu zakładałem na Orlenie atak na okolice 3:08-3:10, jednak sam nie jestem pewien, czy nie powinienem celować wyżej. Ciągle zastanawia mnie niemoc na poprzednim maratonie, być może miał znaczenie fakt, że jestem większym biegaczem - 200 cm wzrostu i 80 kg wagi, przez co potrzebuję być może za dużo kalorii. W trakcie treningu do debiutu zrobiłem też 2 biegi na 30 km, poza tym długie wybiegania nie przekraczały 25 km, obecnie od grudnia każdego tygodnia zaliczam biegi ponad 26 km, do startu zrobię łącznie 8 biegów >30 km. Może więc ktoś bardziej doświadczony i znający więcej maratońskich przypadków byłby w stanie mi doradzić, jak nastawiać się przez najbliższe 4 tygodnie

Pozdrawiam