beata pisze:
Szczerze - dałabym dużo, żeby tylko na takie "wycieczki" i "zabawy" szły środki z moich podatków.
Jak rozumiem, wydaje Ci sie, ze budzet jest z gumy, i wytrzyma dowolne wydatki? Biegaczy, chodzaczy zima w Himalaje, puszczaczy golebi pocztowych etc. - uwazasz, ze jest jakas granica, czy tez podatnicy powinni brac na utrzymanie kazdego, kto nie ma ochoty pracowac, lecz woli bawic sie na cudzy koszt?
To sie jednak zdecydowanie roznimy w tym wzgledzie, bo ja wiem, ze pieniedzy ZAWSZE jest za malo, a juz zwlaszcza w kraju tak biednym jak Polska, ktory po 1989 roku NIGDY nie mial zrownowazonego budzetu, ZAWSZE byl deficyt i koniecznosc zaciagania kolejnych kredytow (nowe dlugi, aby splacic stare dlugi). Sila rzeczy wiec, wspolnej kasy nie powinno sie ich wydawac na sprawy trzeciorzedne.
Przypuszczam, ze tak jak Ty, rowniez i ja jestem swiadomy ogromnej ilosci patologii przy wydawaniu budzetowych srodkow (przewaly przy autostradach (budowy potrzebne) czy stadionach (budowy zbedne), mafia pederastow w GUS, i setki innych przykladow). W takim razie, po co dokladac do tego kolejne nierozsadne wydatki?
jorge.martinez pisze:
Jak inaczej chcesz to rozwiązać? Tylko bez tanich śpiewek: nakarmmy głodne dzieci, a dopiero potem dajmy na odżywki dla biegaczy.
Za rozrywke publicznosc powinna placic sama, nie nalezy zmuszac ludzi zupelnie tym niezainteresowanych, aby utrzymywali igrzyska.
Bo konczy sie to tak, ze gdy Min. Kultury Krystynie Jandzie na jej prywatny teatrzyk nie dalo 1500 tys. PLN (a do takich sum sie przyzwyczaila, gdy rzadzili jej kumple), lecz "tylko" 150 tys. PLN, to chwile pozniej K. Janda wychodzi na ulice i sie drze "Demokracja zagrozona!". No... Gdyby mnie zabrali 1350 tys. PLN, tez bym sie wydzieral!
A skoro ja osobiscie nigdy w teatrzyku K. Jandy nie bylem - i sie nie wybieram - to dlaczego musze ja brac na utrzymanie? Niech placa ci, ktorzy tam chodza.
Tak samo powinno byc ze sportem - gdy kogos ekscytuje wedkarstwo splawikowe, to jego sprawa, jesli tylko nie usiluje wymusic na innych podatnikach utrzymywania jego zabaw.
bezuszny pisze:
Dla porównania, kolega był kiedyś na wymianie w Kanadzie. Rzadko biega, ale z nudów poszedł na uczelnianą bieżnię wieczorem (pełnowymiarowy tartan). Wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy ochroniarz sam z siebie włączył mu oświetlenie - dla jednej osoby!

Kanada, roczne PKB "na twarz": 42,2 tys. USD
Polska, roczne PKB "na twarz": 12,3 tys. USD
Kto bogatemu zabroni? Maja nadmiar pieniedzy, to moga sobie pozwolic na kosztowne dziwactwa. U nas nadwyzki srodkow nie ma - jest ciagly niedobor.
Rolli pisze:Jako ze siedzę w tym juz od dłuższego czasu...
W Niemczech spotyka sie 3 ludzi (obojętnie o co chodzi) i juz zakładają klub i starają sie wejść w związek z innymi klubami. To zapewnia ubezpieczenie, wymianę informacji, wymianę szkoleniowe, zawody i inne zaplecze.
O, to interesujaca informacja. A kto te stowarzyszenia utrzymuje, czlonkowie placa skladki, czy sa wpisani na jakies fikcyjne etaty Bundeswehry?
Co cenie u Niemcow - mimo ze to kraj wielokrotnie zamozniejszy od Polski, to sie nie wyglupiaja i nie utrzymuja marionetkowego Ministerstwa Sportu. A u nas, co prawda ministerstwo samo w sobie jest parodia, ale marnotrawi jak najbardziej prawdziwe pieniadze.