Psy i ich glupi wlasciciele !
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2163
- Rejestracja: 21 wrz 2002, 21:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bawaria/Gdansk
Psy mnie raczej nie atakuja. W sytuacjach podbramkowych spuszczam ze smyczy mojego Bace [owczarek podhalanski]. Zdarzylo sie jednak kilka razy, ze musialem go bronic. W takich wypadkach sycze [ssssssss....] i pluje na wrogie czworonogi. Zawsze skutkowalo. Byc moze biora mnie za czubka. Czytalem gdzies, ze psy podobnie jak ludzie wola nie zaczynac z wariatami.
kledzik
kledzik
- Daaga
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 270
- Rejestracja: 28 cze 2001, 11:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Ta metoda z syczeniem strasznie mnie rozbawila
, co malo nie spadlam z krzesla ze smiechu.
Bede musiala ja wyprobowac, bo jak do tej pory stosowalam taka metode: w obronie swojej "funi" zwijalam sie w kulke otaczajac mojego pupilka, ktory, im grozniejsza sytuacja, tym bardziej prowokowal wroga.
Powiem Wam z wlasnego doswiadczenia, ze bardziej boje sie owczarkow niemieckich (czasami im odbija), niz psow typu Amstaff (psy bojowe, ale wobec innych psow, a nie ludzi).
A tak wogole, glupi sa Ci wlasciciele psow, ktorzy prowokuja do tego, zeby ktos kapnal ich podopiecznego lub co gorsza sparalizowal gazem.
Wspolczuje Ci Rysku, ze miales tyle nieprzyjemnych historii z psami, wcale nie dziwie sie, ze do wyjscia na treningi przygotowujesz sie jak na wojne.

Bede musiala ja wyprobowac, bo jak do tej pory stosowalam taka metode: w obronie swojej "funi" zwijalam sie w kulke otaczajac mojego pupilka, ktory, im grozniejsza sytuacja, tym bardziej prowokowal wroga.
Powiem Wam z wlasnego doswiadczenia, ze bardziej boje sie owczarkow niemieckich (czasami im odbija), niz psow typu Amstaff (psy bojowe, ale wobec innych psow, a nie ludzi).
A tak wogole, glupi sa Ci wlasciciele psow, ktorzy prowokuja do tego, zeby ktos kapnal ich podopiecznego lub co gorsza sparalizowal gazem.
Wspolczuje Ci Rysku, ze miales tyle nieprzyjemnych historii z psami, wcale nie dziwie sie, ze do wyjscia na treningi przygotowujesz sie jak na wojne.
-
- Stary Wyga
- Posty: 230
- Rejestracja: 05 lip 2002, 15:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
gdzie w Warszawie mozna kupic akcesoria typu gaz pieprzowy lub paralizujacy? slyszeliscie cos o urzadzeniu nazywajacym sie "antypies". Emituje ultradzwieki ponoc nieznosne dla psich uszu.
z moich doswiadczen wynika, ze najwiecej przygod mam wcale nie z psami wolnobiegajacymi tylko z psami nieuwaznie prowadzonymi na smyczy przez wlasciciela. pies to wbrew pozorom dosc tchorzliwe bydle - nie na swoim terytorium i bez wlasciciela nie powinien byc agresywny. Samotne psy w parkach, na drogach, lesie omijaja mnie szerokim lukiem. Kilka razy chcial mnie zaatakowac pies na waskiej lesnej lub parkowej sciezce prowadzony przez wlasciciela na zbyt dlugiej smyczy, a wlasciciel byl wlasnie zajety rozmowa z osoba towarzyszaca. pies na uwiezi i w obecnosci wlascicela ma tendencje do agresji (obrona pana + poczucie zagrozenia z powodu skrepowania na smyczy). to samo w obrebie posesji - obrona terytorium. na mojej trasie biegowej biegne droga wzdluz ogrodzonych domow, zza plotu te psy chcialy by mnie zagryzc, ale w niektorych sa czesto otwarte bramy, dziury w plotach itp, pies wtedy milknie przemyka sie po cichu i odzyskuje animusz jak znowu dzieli nas plot.
Jak widze psa na luzie to leciutenko zwalniam, udaje ze nie zwracam na niego uwagi, staram sie nie swidrowac go wzrokiem, ale kontroluje co sie z nim dzieje. Moze po prostu jeszcze nie spotkalem "swojej" bestii.
Czy ktos z was skutecznie odpedzil atakujacego psa (duzego)? czym?
z moich doswiadczen wynika, ze najwiecej przygod mam wcale nie z psami wolnobiegajacymi tylko z psami nieuwaznie prowadzonymi na smyczy przez wlasciciela. pies to wbrew pozorom dosc tchorzliwe bydle - nie na swoim terytorium i bez wlasciciela nie powinien byc agresywny. Samotne psy w parkach, na drogach, lesie omijaja mnie szerokim lukiem. Kilka razy chcial mnie zaatakowac pies na waskiej lesnej lub parkowej sciezce prowadzony przez wlasciciela na zbyt dlugiej smyczy, a wlasciciel byl wlasnie zajety rozmowa z osoba towarzyszaca. pies na uwiezi i w obecnosci wlascicela ma tendencje do agresji (obrona pana + poczucie zagrozenia z powodu skrepowania na smyczy). to samo w obrebie posesji - obrona terytorium. na mojej trasie biegowej biegne droga wzdluz ogrodzonych domow, zza plotu te psy chcialy by mnie zagryzc, ale w niektorych sa czesto otwarte bramy, dziury w plotach itp, pies wtedy milknie przemyka sie po cichu i odzyskuje animusz jak znowu dzieli nas plot.
Jak widze psa na luzie to leciutenko zwalniam, udaje ze nie zwracam na niego uwagi, staram sie nie swidrowac go wzrokiem, ale kontroluje co sie z nim dzieje. Moze po prostu jeszcze nie spotkalem "swojej" bestii.
Czy ktos z was skutecznie odpedzil atakujacego psa (duzego)? czym?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2163
- Rejestracja: 21 wrz 2002, 21:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bawaria/Gdansk
"Antypies" to DAZER. W forum Sprzet znalazlem informacje: "Dazery" (prawdopodobnie) do nabycia w sklepie "Inter-Ark" przy ulicy Lubelskiej 5/7 w Warszawie. Tel.: 0(...)22818-78-58. Sprawdz to. Jezeli Ci sie nie uda to daj znac, kupie Tobie to cacko w Niemczech.Quote: from filipp on 1:43 pm on Nov. 28, 2002
gdzie w Warszawie mozna kupic akcesoria typu gaz pieprzowy lub paralizujacy? slyszeliscie cos o urzadzeniu nazywajacym sie "antypies". Emituje ultradzwieki ponoc nieznosne dla psich uszu.
kledzik
PS. Gazetki juz dostales?
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Temat psich atakow jest najbardziej popularny wsrod tematow luzniej zwiazanych ze sportem .
Widze , ze ostatnio zmienilo sie na gorsze . Kiedys wystarczalo mi zamarkowanie schylenia sie po kamien i rownie markowany rzut . Teraz nie bylbym juz tak pewien tej metody . Wiele psow jest tresowanych zeby zabic .
Widze , ze ostatnio zmienilo sie na gorsze . Kiedys wystarczalo mi zamarkowanie schylenia sie po kamien i rownie markowany rzut . Teraz nie bylbym juz tak pewien tej metody . Wiele psow jest tresowanych zeby zabic .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Wyga
- Posty: 73
- Rejestracja: 12 lis 2002, 18:05
Wiecie, ale macie metody:o
Nie prościej zwolnić albo zatrzymać się? Nie przyszło wam do głowy, że pies widzący nadbiegającego człowieka, boi się go???
Ja biegam z psem i jakoś sobie radzę z innymi psami. Co najwyżej mam problem z ludzmi, którzy rzucają za mną kamieniami i w czoło się pukają, ale to już inna historia...
Nie prościej zwolnić albo zatrzymać się? Nie przyszło wam do głowy, że pies widzący nadbiegającego człowieka, boi się go???
Ja biegam z psem i jakoś sobie radzę z innymi psami. Co najwyżej mam problem z ludzmi, którzy rzucają za mną kamieniami i w czoło się pukają, ale to już inna historia...
Szczęśliwy husky to zmęczony husky!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 593
- Rejestracja: 09 paź 2001, 10:12
W wieku 4 lat owczarek niemiecki sąsiada dosłownie wtarł mnie w ziemię. Szpital, pęknięta i przemieszczona rzepka w kolanie, rozszarpane ramię, ponadrywane ścięgna rąk, gips, galeria szwów na całym ciele i uraz na całe życie. Mnie prawie 100kg i 2m chłopa
każdy ratler przyprawiał o dreszcze i stawanie włosów na głowie. Najskuteczniejszą terapią był własny pies.
To prawda bieganie z psem, a szczególnie z suką jest komfortowe, psy zajmują się sobą i jest okay. Ale jak biegam sam, mam w kieszeni gaz (nigdy go jeszcze nie używałem), a jak spotykam stado bezpańskich, a takich w mojej okolicy nie brakuje, to schodzę im z drogi.
W wojsku taka sfora zatakowała mojego kolegę, rozszarpały mu łydkę, kuleje do końca życia.
Po za tym kocham wszytkie własne i znajome futrzaki
i konie.
Mifor
PS A co do obronności psa, to swojego, obronnego, broniłem kiedyś walcząc na pięści, niezła była zadyma.
każdy ratler przyprawiał o dreszcze i stawanie włosów na głowie. Najskuteczniejszą terapią był własny pies.
To prawda bieganie z psem, a szczególnie z suką jest komfortowe, psy zajmują się sobą i jest okay. Ale jak biegam sam, mam w kieszeni gaz (nigdy go jeszcze nie używałem), a jak spotykam stado bezpańskich, a takich w mojej okolicy nie brakuje, to schodzę im z drogi.
W wojsku taka sfora zatakowała mojego kolegę, rozszarpały mu łydkę, kuleje do końca życia.
Po za tym kocham wszytkie własne i znajome futrzaki
i konie.
Mifor
PS A co do obronności psa, to swojego, obronnego, broniłem kiedyś walcząc na pięści, niezła była zadyma.
[i]biegać każdy może, trochę lepiej
lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi ...[/i]
lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi ...[/i]
- Vicky
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 12 paź 2002, 03:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: USA
Nie dopomuslenia aby psy biegaly w parkach bez smyczy i kagancy. Sprawa karalna w innych panstwach. Winni sa wlasciciele za brak rozsadku. Jak mozna oczekiwac od czlowieka ze bedzie lagodnie i przyjaznie reagowal na biegnace w jego strone bydle. A uwagi "typu moj pies nie gryzie" sa idiotyczne. Psy w parkach, ktore przeznaczone sa dla wszystkich, powinny byc zabezpieczone. co innego jezeli mowa o parkach przeznaczonych dla psow. Macie takie w Polsce?
CHEERS!
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
A sa takie w Stanach ?
Ja pierwsze slysze . Ale fakt z tym zabezpieczeniem . Co prawda ryjek closerupper ( kaganiec) nie jest az tak powszechny jak w Polsce , to prowadzenie psa bez smyczy w parku publicznym jest nie do pomyslenia .
Chociaz moja suczka jest milusia to jednak dostalo mi sie po uszach .
Nadal nie biore jej na smycz ale po prostu unikamy sciezek , na ktorych pojawiaja sie inni ludzie .
Ja pierwsze slysze . Ale fakt z tym zabezpieczeniem . Co prawda ryjek closerupper ( kaganiec) nie jest az tak powszechny jak w Polsce , to prowadzenie psa bez smyczy w parku publicznym jest nie do pomyslenia .
Chociaz moja suczka jest milusia to jednak dostalo mi sie po uszach .
Nadal nie biore jej na smycz ale po prostu unikamy sciezek , na ktorych pojawiaja sie inni ludzie .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Wyga
- Posty: 73
- Rejestracja: 12 lis 2002, 18:05
No tak, problem psów bez smyczy to u nas jest. Niestety nie ma miejsc, szczególnie w miastach, gdzie psy mogłyby swobodnie pobiegać, a jednak tego potrzebują To bardzo złożony problem i dotyczy raczej właścicieli a nie psów 
Nierozumiem jednak wypowiedzi z tego tematu, określających psa mianem "bydle"??
Może to raczej jego pan zasługuje na to określenie??

Nierozumiem jednak wypowiedzi z tego tematu, określających psa mianem "bydle"??
Może to raczej jego pan zasługuje na to określenie??
Szczęśliwy husky to zmęczony husky!
- nartka
- Rozgrzewający Się
- Posty: 19
- Rejestracja: 08 sie 2002, 14:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: opole
Hmm, zdaje się, że moja "funia" ma szczęście, że nie spotkała jeszcze nadgorliwego biegacza startującego do niej z gazem albo kopniaczkiem;). Może biegnąca obok właścicielka (jak by nie było koleżanka po fachu) działa rozbrajająco na ewentualnych "agresorów". A tak serio: nie dziwię się absolutnie osobom, które boją się psów (zwłaszcza jeśli mają traumę z dzieciństwa). A psy, które MOGĄ ugryźć (bo np. boją się biegaczy albo rowerzystów) powinny być w miejscach publicznych na smyczy. Z drugiej strony: wbrew temu, co niektórzy z Was twierdzą, istnieją psy, które dzięki genetyce popartej właściwym wychowaniem nie gryzą (ba, nawet nie szczekają
) i nie widzę powodu, żeby brać swojego hasiora na smycz, szczególnie, że nie biegamy w godzinach (i miejscach) "szczytu".
Nartka-antyspołeczna:)

Nartka-antyspołeczna:)
-
- Stary Wyga
- Posty: 230
- Rejestracja: 05 lip 2002, 15:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
husky, ja napisalem slowo 'bydle'. troche jestem zdziwiony twoja emocjonalna reakcja. no coz bydle to tez zwierze a 'tchorzliwe bydle' jest raczej humorystycznym okresleniem psiej natury. ja sam bardzo lubie psy, przez wiele lat mialem wspanialego i wesolego boksera. i tez czasem bylo z niego dosc tchorzliwe bydle
) nie badzmy tacy doslowni - slowa maja wiele znaczen i zabarwien w zaleznosci od kontekstu.
nartka, sorry - nikogo nie obchodzi charakter twojego psa. niektorzy ludzie sie psow boja inni ich nie lubia twoja wolnosc ograniczona jest wolnoscia innych i basta. pies MUSI byc w miejscach publicznych na smyczy. podobnie jak palacze nie powinni palic i kazac wdychac dymu niepalacym. Jako biegacz i milosnik psow uwazam ze nalezy sie wzajemny szacunek wszystkim poruszajacym sie po chodnikach i sciezkach.
Ja tez kiedys sie dziwilem, ze ludzie mi wymyslaja jak moj przyjacielski pies chcial sie z kims zbratac, szczegolnie celowal w adorowaniu dzieci. Teraz po latach wcale im sie nie dziwie i uwazam, ze bylem glupi dopuszczajac do sytuacji, w ktorych nie kontrolowalem wybuchow radosci mojego psa

nartka, sorry - nikogo nie obchodzi charakter twojego psa. niektorzy ludzie sie psow boja inni ich nie lubia twoja wolnosc ograniczona jest wolnoscia innych i basta. pies MUSI byc w miejscach publicznych na smyczy. podobnie jak palacze nie powinni palic i kazac wdychac dymu niepalacym. Jako biegacz i milosnik psow uwazam ze nalezy sie wzajemny szacunek wszystkim poruszajacym sie po chodnikach i sciezkach.
Ja tez kiedys sie dziwilem, ze ludzie mi wymyslaja jak moj przyjacielski pies chcial sie z kims zbratac, szczegolnie celowal w adorowaniu dzieci. Teraz po latach wcale im sie nie dziwie i uwazam, ze bylem glupi dopuszczajac do sytuacji, w ktorych nie kontrolowalem wybuchow radosci mojego psa
- Burza
- Dyskutant
- Posty: 38
- Rejestracja: 08 kwie 2002, 12:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Police k. Szczecin
Witam.
Wczoraj biegalem kros (po petli) raczej glebiej w lesie, nie w parku. Napotkalem Pana z pieskiem na spacerku. W pierwszym momencie gdy wlasciciel mnie dostrzegl zlapal "Juniora" a gdy kolo nich przebiegalem ledwo starszy Pan utrzymal "pieseczka". Po przebiegnieciu 500m slysze ze cos sie z tylu zbliza w szybkim tempie a tam na mnie szarzuje "Junior".... Stanalem jak wryty i czekam na reakcje- obszczekal mnie i pobiegl do Pana.
Za jakies 20 minut znowu junior odnalazl mnie... tym razem nie bylo tak milo zaatakowal mnie i ugryzl... podskoczyla mi adrenalina i zlapalem za kija... piesek uciekl. Poszedlem za nim, wrocil do wlasciciela a ten do mnie z pretensjami ze mu psa bije!! No to pogrozilem jeszcze badylem Panu (z odpowiednia wiazka) i dopiero poskutkowalo, na smyczce piesek poszedl do domku... Szkoda tylko ze trening zmarnowany (i kupa nerwow)
Wczoraj biegalem kros (po petli) raczej glebiej w lesie, nie w parku. Napotkalem Pana z pieskiem na spacerku. W pierwszym momencie gdy wlasciciel mnie dostrzegl zlapal "Juniora" a gdy kolo nich przebiegalem ledwo starszy Pan utrzymal "pieseczka". Po przebiegnieciu 500m slysze ze cos sie z tylu zbliza w szybkim tempie a tam na mnie szarzuje "Junior".... Stanalem jak wryty i czekam na reakcje- obszczekal mnie i pobiegl do Pana.
Za jakies 20 minut znowu junior odnalazl mnie... tym razem nie bylo tak milo zaatakowal mnie i ugryzl... podskoczyla mi adrenalina i zlapalem za kija... piesek uciekl. Poszedlem za nim, wrocil do wlasciciela a ten do mnie z pretensjami ze mu psa bije!! No to pogrozilem jeszcze badylem Panu (z odpowiednia wiazka) i dopiero poskutkowalo, na smyczce piesek poszedl do domku... Szkoda tylko ze trening zmarnowany (i kupa nerwow)
Burzych