Wtorek, 05 września 11,45 km BS, pierwsza połowa z sąsiadkami.
Środa, 06 września ścianka wspinaczkowa 2 h, pot się lał, ręce się trzęsły.
8-12 września wyjazd w Tatry na kurs i intensywny wysiłek po parę godzin.
Środa 13 września ścianka wspinaczkowa.
Czwartek odpoczywam po wyjeździe. Widzę na endomondo, że sąsiadki poszły biegać, żałuję, ze się nie zmusiłam do wyjścia.
Piątek 15 września trening siłowy.
Sobota 16 września 15,21 km w układzie: 5 km BS +5×1 km /0,5 km+3 km BS. Czasy km: 4:43, 4:44, 4:47, 4:58, 4:57. Po treningu bolały mnie piszczele i nad kostkami, bardziej w prawej nodze.
Niedziela 17 września 16,18 km w układzie 40'BS+40'BC+ schłodzenie. BC po 5:30. Po treningu boli bardziej prawa noga.
Poniedziałek 18 września trening siłowy.
Wtorek 19 września 10,85 km w układzie 30'BS +6×1'/2'+ schłodzenie. Szybkie odcinki po ok 4:15. Cały czas podczas treningu boli noga, niezależnie czy biegnę szybciej czy wolniej.
Środa 20 września zaczynam kuleć przy chodzeniu, tak noga boli, idę do fizjoterapeuty, ten rozmasowuje i zakazuje biegania zawodów w weekend. Umawiamy się na kolejna wizytę na poniedziałek. Nie idę tez na ściankę.
Czwartek 21 września nie idę na trening z powodu nogi. Idę za to do lekarza z wizytą, na którą długo czekałam, w sprawie problemów z odpornością, a, który diagnozując u mnie problemy z wypaleniem nadnerczy i zaleca do momentu wyzdrowienia najlepiej w ogóle rezygnację z biegania, albo co najmniej jego ograniczenie do mniejszej liczby i długości, a już na pewno nie robienie treningów wieczorem (by nie podbijać kortyzolu na wieczór).
Piątek 22 września noga mniej boli, samopoczucie po diagnozie słabe, zastanawiam się, by jednak biec jutro w zawodach.
Sobota 23 września, dzień zawodów, budzę się z przeziębieniem, pada deszcz, co przy wciąż bolącej nodze rozwiązuje dylemat czy brać udział w zawodach.
Niedziela 24 września, popołudniu trafia mnie łupnięcie w krzyżu, padam na kolana, nie mogę chodzić, każdy ruch nogi to olbrzymi ból kręgosłupa. Po masażu i rozciąganiu wstaję na nogi po 2 godzinach, ale dalej mocno boli.
Poniedziałek 25 września fizjoterapeuta wyprowadza mi krzyż - ponoć to naprężenie z nogi przeszło na kręgosłup.
Wtorek 26 września zaostrza mi się przeziębienie, wychodzę wcześniej z pracy.
Środa 27 września cały dzień pod kołdrą. Zapalenie gardła. Jak chodzę nadal lekko kuleję, boli mnie tuż nad kostką, dobrze że ból krzyża minął.
Nie widzę szans na start w zawodach w tę sobotę. No i tyle widzieli to złamanie 50 minut. Ostatnia szansa chyba 11.11.
W planach 3 szanse na półmaraton: 8.10, 25.10 i 4.11. Nie wiem, czy pierwszy z terminów nadal realny, musiałabym wyzdrowieć do piątku i w weekend coś pobiegać. A nie musi to się udać.
Wrzesień pewnie zamknę z marnymi 70 km.
Pisanie dalej raczej mija się z celem, bo raczej ten sezon już może być na straty.
Pytaj co ASK zrobi na 40stke
Moderator: infernal