Zaczynam biegać
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 01 mar 2006, 16:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: płock
Witam. Jestem byłym palaczem i w dniu w którym postanowiłem zerwać z nałogiem zaczołem biegać. Biegam cztery, pięć razy w tygodniu w nadzieji na poprawe mojej fatalnej kondycji. Biegam od trzech tygodni, ale nawet dwie minuty biegu są dla mnie (zabójcze) i nic się nie zmienia. Czy trzeba dużo czasu żeby choć troche poprawiła się kondycja. Fajnie jakby dał znać jakiś były palacz który miał podobny problem.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 27 lis 2005, 23:50
Nie jestem zadnym fachowcem w sprawach biegania ale u mnie wlasnie do 2-3 pierwszch tygodni widac najwieksze postepy a pozniej to jest bardzo trudno cos wiecej uzyskac moja skromna rada mierz sobie czasy bo pewnie jest lepiej tylko Ty o tym nie wiesz ja kazdy bieg mierze i mimo ze sie wydaje ze nic nie uzyskuje to w excelu mi wychodzi ze srednio na miesiac poprawiam czas o 1-2 minuty na dystansie 4-5 km biegam juz/dopiero 4 miesiace i wydaje mi sie ze biegam caly czas tak wolno jak na poczatku a to nie prawda
dylu
- outsider
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1858
- Rejestracja: 27 lut 2003, 16:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: warszawa
Jak dwie minuty biegu są zabójcze to radziłbym, przejść na marsze kilku, klikunastokilometrowe.
Po przejściu w sumie ponad 50km (na raty) powinien być efekt.
Po przejściu w sumie ponad 50km (na raty) powinien być efekt.
Nie jestem skracaczem. Biegam całą trasę, a nie kawałek. Czego życzę także innym.
- JosefBB
- Stary Wyga
- Posty: 159
- Rejestracja: 01 mar 2004, 14:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Marro, pozwolę sobie zabrać głos jako były palacz.
Pierwszy mój "trening" jeszcze w trakcie palenia wygladał tak że przeczłapałem około 800m, byłem czerwony jak burak i myslałem ze eksploduje.
Drugi krok rzucilem papierosy - to juz masz za sobą.
Potem zaczałem bieganie - na poczatku po 15 min nie zbyt regularnie ale byłem dumny.
Kolejny krok - kupiłem "zegarek" ze stoperem bo chcialem widzieć czy sa efekty i uważam że to podstawa aby sie nie zniechecać i móc wytyczać cele.
"Zegarek" wytrzymał dwa treningi - dlatego od razu kup coś firmowego a nie na targu ruskich.
No i tak dalej i dalej i dalej, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiacu, rok po roku, az do pierwszego udziału w zawodach 10km, półmaraton, maraton itd.
Jedno co sie w tym wszystkim liczy to wytrwałość i konsekwencja.
By the way - nie palę już 5 lat, przebiegłem około 3.000 km
Pozdrawiam i pamietaj bieganie to czasami jedyne co ci pozostaje (oby nie)
Pierwszy mój "trening" jeszcze w trakcie palenia wygladał tak że przeczłapałem około 800m, byłem czerwony jak burak i myslałem ze eksploduje.
Drugi krok rzucilem papierosy - to juz masz za sobą.
Potem zaczałem bieganie - na poczatku po 15 min nie zbyt regularnie ale byłem dumny.
Kolejny krok - kupiłem "zegarek" ze stoperem bo chcialem widzieć czy sa efekty i uważam że to podstawa aby sie nie zniechecać i móc wytyczać cele.
"Zegarek" wytrzymał dwa treningi - dlatego od razu kup coś firmowego a nie na targu ruskich.
No i tak dalej i dalej i dalej, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiacu, rok po roku, az do pierwszego udziału w zawodach 10km, półmaraton, maraton itd.
Jedno co sie w tym wszystkim liczy to wytrwałość i konsekwencja.
By the way - nie palę już 5 lat, przebiegłem około 3.000 km
Pozdrawiam i pamietaj bieganie to czasami jedyne co ci pozostaje (oby nie)
Co tu dużo gadać - trzeba robić swoje
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 26 mar 2006, 21:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Słupsk
Marro.
Może i ja dołączę swoje spostrzeżenia.
2 lata temu, na cześć wejścia do UE (i planowanej podwyzki cen fajek) powiedziałem - DOSYĆ! I jak powiedziałem, tak rzuciłem palenie po ładnych kilkunastu latach (paczka/dzień).
Jeszcze przez rzuceniem palenia próbowałem biegać. Ponieważ z domu polami na cmentarz mam ok 1,5km, więc obmyśliłem sobie, że będzie to w sam raz na początek. Skończyło się to tak, że po połowie trasy w jedną stronę w płucach czułem piec martenowski, miałem mroczki przed oczami, czułem się jak tuż przed wylewem krwii do mózgu a tętno miałem w okolicach 190. Miałem ochotę na tym cmentarzu wykopać sobie dołek. Po kilku beznadziejnych razach przestałem biegać. Nota bene - bez planu i głowy.
Później rzuciłem fajki, i tak sobie dojrzewałem do biegania owe 2 latka. Mój pierwszy bieg nie okazał się dramatem, pobiegłem ok 4 km z przerwami oczywiście, ale nie czuję przede wszystkim tego strasznego palenia w płucach. Jak poewidziała mi znajoma pani farmaceutka - organizm czyści się po takim czasie fajczenia około 1,5 do 2 lat.
Teraz od 3 tygodni biegam regularnie, 4x w tygodniu wg programu przygotowawczego do maratonu, jakkolwiek w tym roku chciałbym przebiec półmaraton, a w przyszłym roku cały maraton warszawski. I to traktuję jako dobry początek fajniejszej przygody.
Różnica w tym bieganiu jest teraz tak zauważalna, że mam większą wytrzymałość, głębszy oddech mnie nie dusi i nie zatyka mnie po wzięciu baaaardzo głębokiego wdechu.
Biegam spokojnie w tym tygodniu 3x7' trucht z przerwami + GR + GS + rower 2x tydzień po 60min + 1 x pływalnia 60' + 2 x siłownia po 60'.
Dopiero buduję swoją formę ale już teraz czuję, że fajki i stan oraganizmu kiedy paliłem był beznadziejny. Choć 2 lata temu wsiadłem na rower i kopsnęłem się jakieś 1200km ze Słupska do Słupska przez Mazury.
Życzę Ci wytrwałości w swoim postanowieniu - bo rekordów bić nie będziesz (oprócz życiowych), ale sam dojdziesz jak bardzo fajne i zajmujące to bieganie być może.
pozdrawiam
RoDan
Może i ja dołączę swoje spostrzeżenia.
2 lata temu, na cześć wejścia do UE (i planowanej podwyzki cen fajek) powiedziałem - DOSYĆ! I jak powiedziałem, tak rzuciłem palenie po ładnych kilkunastu latach (paczka/dzień).
Jeszcze przez rzuceniem palenia próbowałem biegać. Ponieważ z domu polami na cmentarz mam ok 1,5km, więc obmyśliłem sobie, że będzie to w sam raz na początek. Skończyło się to tak, że po połowie trasy w jedną stronę w płucach czułem piec martenowski, miałem mroczki przed oczami, czułem się jak tuż przed wylewem krwii do mózgu a tętno miałem w okolicach 190. Miałem ochotę na tym cmentarzu wykopać sobie dołek. Po kilku beznadziejnych razach przestałem biegać. Nota bene - bez planu i głowy.
Później rzuciłem fajki, i tak sobie dojrzewałem do biegania owe 2 latka. Mój pierwszy bieg nie okazał się dramatem, pobiegłem ok 4 km z przerwami oczywiście, ale nie czuję przede wszystkim tego strasznego palenia w płucach. Jak poewidziała mi znajoma pani farmaceutka - organizm czyści się po takim czasie fajczenia około 1,5 do 2 lat.
Teraz od 3 tygodni biegam regularnie, 4x w tygodniu wg programu przygotowawczego do maratonu, jakkolwiek w tym roku chciałbym przebiec półmaraton, a w przyszłym roku cały maraton warszawski. I to traktuję jako dobry początek fajniejszej przygody.
Różnica w tym bieganiu jest teraz tak zauważalna, że mam większą wytrzymałość, głębszy oddech mnie nie dusi i nie zatyka mnie po wzięciu baaaardzo głębokiego wdechu.
Biegam spokojnie w tym tygodniu 3x7' trucht z przerwami + GR + GS + rower 2x tydzień po 60min + 1 x pływalnia 60' + 2 x siłownia po 60'.
Dopiero buduję swoją formę ale już teraz czuję, że fajki i stan oraganizmu kiedy paliłem był beznadziejny. Choć 2 lata temu wsiadłem na rower i kopsnęłem się jakieś 1200km ze Słupska do Słupska przez Mazury.
Życzę Ci wytrwałości w swoim postanowieniu - bo rekordów bić nie będziesz (oprócz życiowych), ale sam dojdziesz jak bardzo fajne i zajmujące to bieganie być może.
pozdrawiam
RoDan
[url=http://runmania.com/rlog/?u=RoDan][img]http://runmania.com/f/82d6af2f8e18a005aa5f2c04e2eda5f1.gif[/img][/url]