Witam. krótko o mnie. mam 31 lat i w sumie od 25 roku życia balansuje pomiedzy rowerem bieganiem i siłownią. 180 cm wzrostu a ponieważ ostatnie ponad pół roku to bbyła masa na siłowni to dobiłem do 96 kg na świniomasie no i jestem znany z zamiłowania do offroadu błota i tych spraw i kolega z pracy zapisał mnie razem z sobą na runmagedon w listopadzie. a miało to wszystko miejsce dokładnie miesiac temu. od tego czasu biegam 4-5 w tygodniu starajac sie robic efektywne 10 km. pierwsze oscylowało w granicach 1 godziny i 20 minut oczywiscie z marszem na złapanie oddechu. nie dalej jak wczoraj powtórzyłem dystans i czas jaki uzyskałem to 59 minut. czyli progresik jest. dodam że biegam po lesie tak wiec wiadomo kałuże błoto trawy po pachy i podbiegi po piachu... mniejsza o to.
Otóż dzisiaj wpadł mi artykuł odnośnie metody gallowaya i niby założenia fajne i w ogóle ale obawiam sie czy jak zaczne trenować tą metodą to na startach na 10 km i półmaratonach będe umiał przestawic sie na ciągły bbieg? na chwile obecna piorytetem u mnie jest zbicie wagi do około 88 kg i ogólna poprawa kondycji...
Wiem że mało czasu mineło od napisania postu ale zaraz zawijam sie na służbe i nie mam możliwosci zerkniecia do neta a z samego rana chce pobiegac i nie wiem czy po nowemu czy tak jak zawsze Przepraszam za niecierpliwosc
Na razie i tak jak Cię zatyka to musisz się zatrzymać i uspokoić oddech (polecam zaczynać wolniej), ale docelowo lepiej jest odchodzić od marszobiegów. Chyba że chcesz biegać i chodzić naraz a nie biegać.
Czyli metoda marszobiegu nie jest niczym godnym zainteresowania? zatyka mnie tak po 6 km. 6 km robie w 32 minuty i pozniej juz musze przy każdym km zrobic pare chwil marszu. Ogólnie nie chciał bym marszobiegowac na startach bo pomimo tego że nikt nie oszukuje to mam jakies mieszane uczucia. ale zastanawiam sie czy nie bbylo by korzystniej zastosowac ta metode przy mojej dużej masie i zeby uniknac kontuzji.
galloway jest bardzo dobry! np mój tata w wieku 60 lat zrobił życiówkę w maratonie (4:40) a po biegu nawet go nie zmuliło.. :D poważnie
I teraz pytanie.. czy zadowala Cię bieganie na takim poziomie? Przejście z marszobiegu do biegu ciągłego potem jest trudne. Tata miał sporo problemów żeby robić biegi ciągłe (ale przypominam, chłop ma 60 lat).
Więc dzisiaj włączyłem w endomondo powiadomienia co 250 metrów i pilnowałem żeby tempo bylo na poziomie 6-6:30 na km. zrobiłem 10 km w 1 godzine i 4 minuty. nie zatkało mnie. nie przeszedłem ani razu w marsz. myśle że jak na miesiac biegania i moja mase tj. 96 kg jest nie najgorzej. no i błoto kałuże były dzisiaj całkiem konkretne. chyba zrezygnuje z galloweya. wieksza satysfakcja przy ciaglym biegu. a tak czuł bym że oszukuje
Czyli tak jak ja dźwigasz spory ciężar. (Zaczynałem biegać jak miałem 105 kilo)
Musisz biegać powoli i regularnie, żeby twoje serce i płuca się rozwinęły. Wtedy możesz trzaskać i 25 km bez zadyszki Galloway mnie nigdy nie przekonywał. Co nie zmienia faktu, że facet pomógł wielu osobom
Ja przy wadze około 95 kg biegałem też 10 km 3 razy w tyg. i nabawiłem się kontuzji kolana - pasmo biodrowo piszczelowe czy jakoś tak.
Jak wyleczyłem kontuzję to biegałem 3-7 km 3 razy w tyg.
Po kilku miesiącach było juz za każdym razem 7km aż po 2 latach mam zamiar złamać 40 min na 10km.
Dwa lata takiego spokojnego biegania i zero kontuzji.
Zwracam tylko uwagę na to, że to długo ale wolniej może być kontuzjogenne.
Oczywiście w Twoim przypadku nie musi być tak samo.
Witam.
Jako początkujący i niezbyt regularny biegacz postanowiłem jakiś czas temu spróbować metody Gallowaya. Ustaliłem sobie sam plan biegu który potem korygowałem żeby zmniejszać czas marszu. Zaczynałem od 5 min biegu i 1 min marszu, każdy kolejny interwał podczas tego biegu wydłużałem o minutę biegu dłużej (5-1, 6-1, 7-1, 8-1, 9-1, 10-1). Po jakimś okresie czasu startowałem od 7 min biegu i 1 minuta marszu i kolejny interwał dłuższy bieg o minutę, dwie. W miarę poprawy kondycji wydłużałem minuty biegu kosztem marszów. Nie było potem problemów z ciągłym biegiem, zawody na 8 km pobiegłem całe z niezłym jak na mnie wynikiem. Nie musisz się twardo trzymać planu jaki proponuje Galloway, możesz sobie sam ustalić czas biegu i czas marszu dostosowany do obecnej kondycji eliminując stopniowo marsze.
MariuszKSCP pisze:Witam.
Jako początkujący i niezbyt regularny biegacz postanowiłem jakiś czas temu spróbować metody Gallowaya. Ustaliłem sobie sam plan biegu który potem korygowałem żeby zmniejszać czas marszu. Zaczynałem od 5 min biegu i 1 min marszu, każdy kolejny interwał podczas tego biegu wydłużałem o minutę biegu dłużej (5-1, 6-1, 7-1, 8-1, 9-1, 10-1). Po jakimś okresie czasu startowałem od 7 min biegu i 1 minuta marszu i kolejny interwał dłuższy bieg o minutę, dwie. W miarę poprawy kondycji wydłużałem minuty biegu kosztem marszów. Nie było potem problemów z ciągłym biegiem, zawody na 8 km pobiegłem całe z niezłym jak na mnie wynikiem. Nie musisz się twardo trzymać planu jaki proponuje Galloway, możesz sobie sam ustalić czas biegu i czas marszu dostosowany do obecnej kondycji eliminując stopniowo marsze.
biegając metodą Galloweya MUSISZ trzymać się dokładnie proporcji czas biegu/przerwa. Jak biegasz metodą własną, to nie musisz się przejmować tymi wytycznymi. Ale wtedy to już nie jest metoda Galloweya.