Sikor - no to do roboty...
Moderator: infernal
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Dupa, wielka dupa
Przepraszam na kolowializm
Przypaletalo mi sie zapalanie prawego ucha pare dni temu.
Dostalem najpierw krople antybiotykowe, ale nic nie daly, tylko sie pogorszylo.
No i teraz zapalenie jest juz mocne. Nic nie slysze prawie, boli, spac nie moge.
Ale to wszystko nic.
Dzisiaj bylem u laryngologa i dostalem antybiotyk doustny na 5 dni.
No i git, tylko ze przez ten lek mam absolutny zakaz uprawiania sportu
Moga powstawac uszkodzenia miesni i sciegien az do zerwania wlacznie.
Cholera, cholera, cholera, jestem wsciekly
Przepraszam na kolowializm
Przypaletalo mi sie zapalanie prawego ucha pare dni temu.
Dostalem najpierw krople antybiotykowe, ale nic nie daly, tylko sie pogorszylo.
No i teraz zapalenie jest juz mocne. Nic nie slysze prawie, boli, spac nie moge.
Ale to wszystko nic.
Dzisiaj bylem u laryngologa i dostalem antybiotyk doustny na 5 dni.
No i git, tylko ze przez ten lek mam absolutny zakaz uprawiania sportu
Moga powstawac uszkodzenia miesni i sciegien az do zerwania wlacznie.
Cholera, cholera, cholera, jestem wsciekly
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Jak Feniks z popiolow...
No dobra, moze nie tak spektakularnie, ale nareszcie pobiegalem i tak sie wlasnie czuje
Z uchem nie wszystko jeszcze dobrze, jakies lekarstwo mi tam dzisiaj laryngolog znowu napchal,
ale przynajmniej od wczoraj nie biore juz tego wrednego antybiotyku i moge zatem uprawiac sport.
Wyszedlem na bieganie pelen obaw i planowalem sie po prostu spokojnie przebiec.
Ale juz od poczatku bieglo mi sie swietnie. Myslalem, ze po 3-4km mi przejdzie,
wiec nie chcialem szarzowac, ale nie przechodzilo, wiec ze spokojnego rozbiegania
zrobilo sie calkiem konkretne 11-kilometrowe BNP + powrot do domu, razem nieco ponad 12km
Pieerwsze 11km wygladalo tak:
4:48 / 4:47 / 4:46 / 4:45 / 4:40 / 4:46 / 4:35 /4:30 / 4:29 / 4:26 / 4:16
Jutro planuje tylko lekki 8km bieg pozniejszym wieczorem, w piatek troche roweru (byc moze z zakladka),
na sobote jakis dluszy bieg (w zaleznosci do stanu lydek) i na niedziele dluzszy rower.
Z planu biegowego zostaly juz tylko zgliszcza, wiec nawet nie bede probowal go wyrobic,
po prostu bede czerpal z niego akcenty i wykorzystywal ile sie da.
Do pierwszego startu A w tym roku zostalo tylko 2.5 tygodnia i chyba nigdy nie czulem sie tak slabo przygotowany.
Ale przedtem za 1.5 tygodnia start w osiedlowym biegu na 5.3km, w ktorym startuje juz od kilku lat,
od samego poczatku mojego biegania. Tam sie wszystko zaczelo.
W zeszlym roku skonczylo sie na 21:34 i mimo wszystko mam nadzieje cos z tego urwac.
No dobra, moze nie tak spektakularnie, ale nareszcie pobiegalem i tak sie wlasnie czuje
Z uchem nie wszystko jeszcze dobrze, jakies lekarstwo mi tam dzisiaj laryngolog znowu napchal,
ale przynajmniej od wczoraj nie biore juz tego wrednego antybiotyku i moge zatem uprawiac sport.
Wyszedlem na bieganie pelen obaw i planowalem sie po prostu spokojnie przebiec.
Ale juz od poczatku bieglo mi sie swietnie. Myslalem, ze po 3-4km mi przejdzie,
wiec nie chcialem szarzowac, ale nie przechodzilo, wiec ze spokojnego rozbiegania
zrobilo sie calkiem konkretne 11-kilometrowe BNP + powrot do domu, razem nieco ponad 12km
Pieerwsze 11km wygladalo tak:
4:48 / 4:47 / 4:46 / 4:45 / 4:40 / 4:46 / 4:35 /4:30 / 4:29 / 4:26 / 4:16
Jutro planuje tylko lekki 8km bieg pozniejszym wieczorem, w piatek troche roweru (byc moze z zakladka),
na sobote jakis dluszy bieg (w zaleznosci do stanu lydek) i na niedziele dluzszy rower.
Z planu biegowego zostaly juz tylko zgliszcza, wiec nawet nie bede probowal go wyrobic,
po prostu bede czerpal z niego akcenty i wykorzystywal ile sie da.
Do pierwszego startu A w tym roku zostalo tylko 2.5 tygodnia i chyba nigdy nie czulem sie tak slabo przygotowany.
Ale przedtem za 1.5 tygodnia start w osiedlowym biegu na 5.3km, w ktorym startuje juz od kilku lat,
od samego poczatku mojego biegania. Tam sie wszystko zaczelo.
W zeszlym roku skonczylo sie na 21:34 i mimo wszystko mam nadzieje cos z tego urwac.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Wczoraj mialem wyjsc na lekkie, krotkie (~8km) wybieganie.
No i sie nie udalo.
Nie udalo, bo z wybiegania zrobil sie szybki bieg do tego z interwalami na koncu (3x 400m).
Tak mnie nosilo, ze nie moglem sie powstrzymac i gnalem jak zajac prze pole
Wyszlo 9.1km, sr. tetno 152, sr. tempo 4:42.
Do tego po biegu Garmin radosnie oznajmil mi wykrycie nowego progu:
tempo 4:14 przy tetnie 166
Przy okazji maly test Relive.cc:
https://video.relive.cc/45589218731_gar ... 284694.mp4
oraz bieg dzien wczesniej (trasa pokrywa sie w 80-90%):
https://video.relive.cc/20717125731_gar ... 306571.mp4
No i sie nie udalo.
Nie udalo, bo z wybiegania zrobil sie szybki bieg do tego z interwalami na koncu (3x 400m).
Tak mnie nosilo, ze nie moglem sie powstrzymac i gnalem jak zajac prze pole
Wyszlo 9.1km, sr. tetno 152, sr. tempo 4:42.
Do tego po biegu Garmin radosnie oznajmil mi wykrycie nowego progu:
tempo 4:14 przy tetnie 166
Przy okazji maly test Relive.cc:
https://video.relive.cc/45589218731_gar ... 284694.mp4
oraz bieg dzien wczesniej (trasa pokrywa sie w 80-90%):
https://video.relive.cc/20717125731_gar ... 306571.mp4
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Dzisiaj nadszedl czas nareszcie na dluzszy bieg.
Niestety zrobilo sie goraco (29-30), a do tego musialem wziac plecaczek na komorke, wode itp.
wiec bieglo sie niezbyt komfortowo, stanowczo wole biegac na lekko.
Wyszlo 24.26km, sr. tempo 5:04, sr. tetno 156.
Brak mi wciaz wytrzymalosci tempowej na dluzszym dystansie.
Te dni przerwy tez czuje, tempo jest ok, ale tetno wyraznie wyzsze.
Mialem ostatnio nad wytrzymaloscia pracowac,
a nie siedziec na tylku przez prawie tydzien i nic nie robic, ech
Niestety zrobilo sie goraco (29-30), a do tego musialem wziac plecaczek na komorke, wode itp.
wiec bieglo sie niezbyt komfortowo, stanowczo wole biegac na lekko.
Wyszlo 24.26km, sr. tempo 5:04, sr. tetno 156.
Brak mi wciaz wytrzymalosci tempowej na dluzszym dystansie.
Te dni przerwy tez czuje, tempo jest ok, ale tetno wyraznie wyzsze.
Mialem ostatnio nad wytrzymaloscia pracowac,
a nie siedziec na tylku przez prawie tydzien i nic nie robic, ech
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Niedziela, to czas na rower.
Ruch na drogach jest nieduzy, wiec czuje sie spokojniej na czasowce.
Zaczalem o 10:00, troche z obawami, bo nie dosc, ze nie rowerowalem ponad 3 tygodnie,
to jeszcze dlug bieg dzien wczesniej dawal sie odczuwac w miesniach, a na regeneracje mialem tylko o 17 godzin.
Ale poszlo dobrze, lepiej niz myslalem. Staralem sie pic, odzywiac, trzymac puls i jechac.
Tylek wytrzymal (ISM Adamo Prologue jednak znacznie bardziej pasuje do mojego tylu niz Prologo Tgale PAS).
Wyszlo 62km, sr. pr. 30km/h, ale zaklocona przez sporo czerwonych swiatel (tym razem szczescie mi nie sprzyjalo).
Trasa nie jest plaska, ~500m przewyzszen, wiec mam nadzieje, ze na plaskim w nastepny weekend wiecej wycisne
A tutaj zwyczajowo juz filmik z Relive:
https://video.relive.cc/32278383831_gar ... 773366.mp4
I jeszcze zalegly filmik z biegu sobotniego:
https://video.relive.cc/18377802831_gar ... 100431.mp4
Ruch na drogach jest nieduzy, wiec czuje sie spokojniej na czasowce.
Zaczalem o 10:00, troche z obawami, bo nie dosc, ze nie rowerowalem ponad 3 tygodnie,
to jeszcze dlug bieg dzien wczesniej dawal sie odczuwac w miesniach, a na regeneracje mialem tylko o 17 godzin.
Ale poszlo dobrze, lepiej niz myslalem. Staralem sie pic, odzywiac, trzymac puls i jechac.
Tylek wytrzymal (ISM Adamo Prologue jednak znacznie bardziej pasuje do mojego tylu niz Prologo Tgale PAS).
Wyszlo 62km, sr. pr. 30km/h, ale zaklocona przez sporo czerwonych swiatel (tym razem szczescie mi nie sprzyjalo).
Trasa nie jest plaska, ~500m przewyzszen, wiec mam nadzieje, ze na plaskim w nastepny weekend wiecej wycisne
A tutaj zwyczajowo juz filmik z Relive:
https://video.relive.cc/32278383831_gar ... 773366.mp4
I jeszcze zalegly filmik z biegu sobotniego:
https://video.relive.cc/18377802831_gar ... 100431.mp4
Ostatnio zmieniony 31 sie 2017, 15:23 przez Sikor, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Wczoraj znowu trening biegowy.
Zaczal sie taperig przed tri, wiec z objetosci schodze dosc mocno.
W niedziele jednak start na 5.3km, wiec postanowilem troche pchnac predkosc.
4km rozbieg (troche za szybko go zrobilem, tym bardziej, ze koncowka pod gore),
potem 8x 400m z przerwa 100m (50-70m chod, reszta rozpedzanie sie do interwalu).
Tempa wchodzily szybkie: ~3:35-3:40, moze nawet troche za szybkie.
Trening wymyslilem sobie troche na wariata, ale chcialem sie troche oswoic z predkoscia.
Dzisiaj tylko lekki bieg, ew. rower MTB jak sie uda (maja byc burze).
W czwartek ma tak napiety plan dnia, ze chyba bede sie regenrowal.
W piatek lekki bieg + przebiezki, a w sobote regenracja przymusowa, bo caly dzien zajety na maksa.
W niedziele start. Niby nic wielkiego, ale mam wzgledem siebie konkretne oczekiwania.
Tam sie zaczelo moje bieganie.
2 lata temu stanalem pirewszy raz na pudle, 3-cie miejsce w kategorii.
W zeszlym roku udalo sie nawet wygrac, bo poprawilem sie rowno i minute.
W tym roku chcialbym sie rowniez konkretnie poprawic, ale jednak trening nastawiony
byl na zupelnie inny dystans, stad nie za bardzo wiem, gdzie sie znajduje.
Bieg nie jest zuplnie plaski: niby tylko 40-45m podbiegow, ale to tyle ile w maratonie frankfurckim
W zeszlym roku mialem srednia 4:05, w tym roku chcialbym zejsc do 3:55,
a cicho marze o 3:50, ale to pewnie nierealne...
Zaczal sie taperig przed tri, wiec z objetosci schodze dosc mocno.
W niedziele jednak start na 5.3km, wiec postanowilem troche pchnac predkosc.
4km rozbieg (troche za szybko go zrobilem, tym bardziej, ze koncowka pod gore),
potem 8x 400m z przerwa 100m (50-70m chod, reszta rozpedzanie sie do interwalu).
Tempa wchodzily szybkie: ~3:35-3:40, moze nawet troche za szybkie.
Trening wymyslilem sobie troche na wariata, ale chcialem sie troche oswoic z predkoscia.
Dzisiaj tylko lekki bieg, ew. rower MTB jak sie uda (maja byc burze).
W czwartek ma tak napiety plan dnia, ze chyba bede sie regenrowal.
W piatek lekki bieg + przebiezki, a w sobote regenracja przymusowa, bo caly dzien zajety na maksa.
W niedziele start. Niby nic wielkiego, ale mam wzgledem siebie konkretne oczekiwania.
Tam sie zaczelo moje bieganie.
2 lata temu stanalem pirewszy raz na pudle, 3-cie miejsce w kategorii.
W zeszlym roku udalo sie nawet wygrac, bo poprawilem sie rowno i minute.
W tym roku chcialbym sie rowniez konkretnie poprawic, ale jednak trening nastawiony
byl na zupelnie inny dystans, stad nie za bardzo wiem, gdzie sie znajduje.
Bieg nie jest zuplnie plaski: niby tylko 40-45m podbiegow, ale to tyle ile w maratonie frankfurckim
W zeszlym roku mialem srednia 4:05, w tym roku chcialbym zejsc do 3:55,
a cicho marze o 3:50, ale to pewnie nierealne...
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
No i pobiegalismy
Pobieglismy, bo dzisiaj bedzie nie tylko o mnie, ale rowniez o dumnym tacie dwoch chlopakow
Pogoda dopisala, rano bylo dosc chlodno, ale za to slonecznie i nie padalo.
Impreza jest dosc lokalna organizowana przez klub sportowy i szkole podstawowa (uzycza terenu i pomieszczen).
Najpierw wystartowaly dzieci (na 2.5km, od 6 do 14 lat).
Wsrod nich moich 2 chlopakow, Gabriel (7-lat, grupy 6-8) i Tymek prawie (9-lat, grupa wiekowa 9-11).
Tymek polecial na poczatku (w zeszlym roku byl grugi w grupie 6-8, w tym roku przeskoczyl wyzej).
Ja spokojnie pierwsze kilkaset metrow przebieglem razem z Gabrielem w ramach rozgrzewki i wsparcia.
Potem chcialem dokonczyc rozgrzewke, lyknac kawe i poczekac na chlopakow niedaleko mety,
zeby zagrzac ich do finiszu na ostatnich 150-200m.
Dokonczylem rozgrzewke, popijam kawe drobnymi lyczkami i zmierzam w kierunku mety.
A tu krzycza Tymek wbiegl! Cholera, pytam co sie stalo? A oni, ze Tymek 4-y przybiegl
No i fakt, z 11:54 w zeszlym roku zszedl na 9:45, skubany.
Do pierwszego chlopaka (5 lat starszy) zabraklo 13 sekund.
W ogole grupy 9-11 byla najmocniejsza, bo zajeli miejsca od 2 do 5.
Wiem, ze sie rozpisalem nie na temat, to w koncu ma byc "blog" o mnie,
ale aktualnie jestem dumnym tata jak cholera i nie moglem o tym nie napisac.
Tutaj zdjecie z dekoracji, 3-cie miejsce w grupie, 9 sekund straty do pierwszego, najmlodszy na pudle:
A teraz troche o pierniku
Krotko mowiac cel osiagniety, obronilem tytul w kategorii wiekowej 40-49 oraz znowu 6-te miejsce w generalce.
Ale tym razem do 5-go brakowalo mi tylko 19 sekund, a do 4-go nastepne 19.
Niestety wyniku czasowego nie da sie bezposrednio porownac, bo trasa byla lekko zmieniona z 2 powodow:
- jedna ulica jest zamknieta przez roboty drogowe, wiec trzeba bylo pobiec rownolegla
(to by nie bylo zadna istototna zmiana)
- w polowie trasy jest rodno, na ktorym niestety wolontariusze sie nie popisali
Startuje tam juz 4-y raz chyba i zawsze bieglo sie rondo dookola i z powrotem.
Tym razem patrze, a czolowka skreca na rondzie w lewo. Mysle sobie, no tak mialy byc zmiany, ale chyba nie tutaj(?)
Ale co robic, pobieglem za nimi. A to oznaczalo prawie dodatkowe 400m i to taka gora-dol.
Oczywiscie trasa nie miala tak przebiegac jak sie potem okazalo.
W zeszlym roku Garmin pokazal 5.25km, tym razem 5.66km.
I to bylo pod koniec czuc , ale moze dzieki temu troche szybciej pobieglem
Srednie tempo wyszlo 3:51min/km i biorac pod uwage, ze bieg byl wydluzony i to nie o plaski kawalek, jestem z wyniku bardzo zadowolony.
Do tego na koniec Garmin zameldowal mi, ze wlasnie wykryl najszybsze 5km, ktore przebieglem w czasie 19:20 i to uznaje jako swoja aktualna zyciowke.
A trase mierzyl dokladnie, bo do kilometrowego markera nr.4 mylil sie tylko o 60m i to na moja niekorzysc.
Tempa z kolejnych kilometrow wygladaly tak:
3:38 / 3:38 / 4:03 / 3:38 / 4:07 / 3:36
Jak rzadko udawalo mi sie super rowno utrzymywac tempo.
Te wolniejsze kilometry zawieraly najwieksze podbiegi, ktorych uzbieralo sie 50m.
Srednie tempo 178 ( wzeszlym roku 184) a maksymalne 189 (w zeszlym roku 191).
Zastanawiam sie czy nie zmodyfikowac lekko mojego tetna maksymalnego ze 193 na 192/191
I na koniec jeszcze moja fotka na pudle:
Pobieglismy, bo dzisiaj bedzie nie tylko o mnie, ale rowniez o dumnym tacie dwoch chlopakow
Pogoda dopisala, rano bylo dosc chlodno, ale za to slonecznie i nie padalo.
Impreza jest dosc lokalna organizowana przez klub sportowy i szkole podstawowa (uzycza terenu i pomieszczen).
Najpierw wystartowaly dzieci (na 2.5km, od 6 do 14 lat).
Wsrod nich moich 2 chlopakow, Gabriel (7-lat, grupy 6-8) i Tymek prawie (9-lat, grupa wiekowa 9-11).
Tymek polecial na poczatku (w zeszlym roku byl grugi w grupie 6-8, w tym roku przeskoczyl wyzej).
Ja spokojnie pierwsze kilkaset metrow przebieglem razem z Gabrielem w ramach rozgrzewki i wsparcia.
Potem chcialem dokonczyc rozgrzewke, lyknac kawe i poczekac na chlopakow niedaleko mety,
zeby zagrzac ich do finiszu na ostatnich 150-200m.
Dokonczylem rozgrzewke, popijam kawe drobnymi lyczkami i zmierzam w kierunku mety.
A tu krzycza Tymek wbiegl! Cholera, pytam co sie stalo? A oni, ze Tymek 4-y przybiegl
No i fakt, z 11:54 w zeszlym roku zszedl na 9:45, skubany.
Do pierwszego chlopaka (5 lat starszy) zabraklo 13 sekund.
W ogole grupy 9-11 byla najmocniejsza, bo zajeli miejsca od 2 do 5.
Wiem, ze sie rozpisalem nie na temat, to w koncu ma byc "blog" o mnie,
ale aktualnie jestem dumnym tata jak cholera i nie moglem o tym nie napisac.
Tutaj zdjecie z dekoracji, 3-cie miejsce w grupie, 9 sekund straty do pierwszego, najmlodszy na pudle:
A teraz troche o pierniku
Krotko mowiac cel osiagniety, obronilem tytul w kategorii wiekowej 40-49 oraz znowu 6-te miejsce w generalce.
Ale tym razem do 5-go brakowalo mi tylko 19 sekund, a do 4-go nastepne 19.
Niestety wyniku czasowego nie da sie bezposrednio porownac, bo trasa byla lekko zmieniona z 2 powodow:
- jedna ulica jest zamknieta przez roboty drogowe, wiec trzeba bylo pobiec rownolegla
(to by nie bylo zadna istototna zmiana)
- w polowie trasy jest rodno, na ktorym niestety wolontariusze sie nie popisali
Startuje tam juz 4-y raz chyba i zawsze bieglo sie rondo dookola i z powrotem.
Tym razem patrze, a czolowka skreca na rondzie w lewo. Mysle sobie, no tak mialy byc zmiany, ale chyba nie tutaj(?)
Ale co robic, pobieglem za nimi. A to oznaczalo prawie dodatkowe 400m i to taka gora-dol.
Oczywiscie trasa nie miala tak przebiegac jak sie potem okazalo.
W zeszlym roku Garmin pokazal 5.25km, tym razem 5.66km.
I to bylo pod koniec czuc , ale moze dzieki temu troche szybciej pobieglem
Srednie tempo wyszlo 3:51min/km i biorac pod uwage, ze bieg byl wydluzony i to nie o plaski kawalek, jestem z wyniku bardzo zadowolony.
Do tego na koniec Garmin zameldowal mi, ze wlasnie wykryl najszybsze 5km, ktore przebieglem w czasie 19:20 i to uznaje jako swoja aktualna zyciowke.
A trase mierzyl dokladnie, bo do kilometrowego markera nr.4 mylil sie tylko o 60m i to na moja niekorzysc.
Tempa z kolejnych kilometrow wygladaly tak:
3:38 / 3:38 / 4:03 / 3:38 / 4:07 / 3:36
Jak rzadko udawalo mi sie super rowno utrzymywac tempo.
Te wolniejsze kilometry zawieraly najwieksze podbiegi, ktorych uzbieralo sie 50m.
Srednie tempo 178 ( wzeszlym roku 184) a maksymalne 189 (w zeszlym roku 191).
Zastanawiam sie czy nie zmodyfikowac lekko mojego tetna maksymalnego ze 193 na 192/191
I na koniec jeszcze moja fotka na pudle:
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Do startu tylko 3 dni, wiec wczoraj zrobilem sobie tylko lekki bieg 10km po pagorkowatym terenie, sr. tempo 4:55.
Wczoraj zaczalem gromadzic sprzet wg check-listy i dzisiaj zostalo juz tylko odzywianie.
Jutro mam urlop, wiec powrzucam wszystko do samochodu.
Chlopaki przyjda ze szkoly, potem po zone i ruszamy do Holandii.
Jako, ze bede zajety i bez dostepu do kompa, to bedzie to raczej ostatni wpis w tym tygodniu.
Co bedzie w sobote to nie wiem. Prognoza pogody wyglada koszmarnie.
Nie dlatego, ze moze padac, albo ze jest chlodno.
Od wczoraj zapowiadaja caly dzien przelotne burze i wiatr 6Bf
Wiatr oznacza gorszy wynik, moge przeklnac, to nalezy do sportu.
Ale burza moze oznaczac np. odwolanie plywania, a to juz mi sie nie podoba, duathlony mnie nie kreca
No nic, zobaczymy co powiedza w czasie briefingu w piatek.
Wczoraj zaczalem gromadzic sprzet wg check-listy i dzisiaj zostalo juz tylko odzywianie.
Jutro mam urlop, wiec powrzucam wszystko do samochodu.
Chlopaki przyjda ze szkoly, potem po zone i ruszamy do Holandii.
Jako, ze bede zajety i bez dostepu do kompa, to bedzie to raczej ostatni wpis w tym tygodniu.
Co bedzie w sobote to nie wiem. Prognoza pogody wyglada koszmarnie.
Nie dlatego, ze moze padac, albo ze jest chlodno.
Od wczoraj zapowiadaja caly dzien przelotne burze i wiatr 6Bf
Wiatr oznacza gorszy wynik, moge przeklnac, to nalezy do sportu.
Ale burza moze oznaczac np. odwolanie plywania, a to juz mi sie nie podoba, duathlony mnie nie kreca
No nic, zobaczymy co powiedza w czasie briefingu w piatek.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Veni, vidi, vici!
No dobra, z tym vici, to moze troche przesadzilem
Zastanawiam sie jak zaczac. Obawiam sie, ze to bedzie moj najdluzszy wpis do tej pory i jezeli nie chce sie komus przedzierac przez moje wypociny, to podsumowanie znajduje sie na koncu
Dojechalismy do Almere juz w czwartek, bo te zawody odbywaja sie juz w sobote, a nie jak wiekszosc w niedziele.
W piatek lalo i wialo caly dzien, miodzio. Pieknie sie zapowiada
Odebralem pakiet, przepakowalem sie w worki, wzialem rower i pojechalem do centrum wstawic go (i worki) do strefy zmian.
(Cala noc lalo, a do tego wialo. Nie okrywalem roweru, bo nie polecali. Mialo tak wiac, ze zdarzalo sie wczesniej, ze rower odlatywaly. Miodzio
Nastepnego dnia rower byl zupelnie mokry, ale luz tylko zapomnialem zdjac podkladki pod lokcie, wiec nasiakly woda jak gabka (to w sumie jest gabka)).
Po check-inie poszedlem na pasta-party. Napchalem sie dosc konkretnie, jedzenie bylo nawet ok, ale to ofc byl bufet, a nie elegancka restauracja.
Na podkladkach pod talerze znajdowaly sie rozne sentencje odnoszace sie do kazdego ze sportow i jedna wyjatkowo mi sie spodobala:
"Eat pasta, run fasta"
Nastepnego dnia rodzina (czesciwo) odwiozla mnie start, bo wciaz lalo (chcialem dojechac rowerem, bo to niecale 3km od nich).
Musialem tam byc juz o 7:30, zeby sie przebrac, oddac ostatni worek z rzeczami, bo najpozniej o 8:00 zamykali strefe zmian.
Moja fala startowala o 8:30.
Po raz pierwszy plynalem w piance (do tej pory zawsze byl upal i nie bylo wolno) i po raz pierwszy startowalem z wody
(tam nie ma plazy, czy innego zejscia do wody, tylko nabrzeze betonowe, wiec trzeba bylo czekac w wodzie na start plywajac w miejscu).
Woda miala ponizej 18 stopni, albo i mniej, bo nie byla cieplejsza niz powietrze.
Ustawilem blisko linii startu dosc z przodu grupy (ponad 300 osob) i to dobrze, bo ominela mnie glowna pralka, chociaz na poczatku bylo ciasno oczywiscie. Po pierwszej boi stawka zaczela sie rozwlekac, wyprzedzilem kilka osob, zlapalem spokojne tempo i dalej przed siebie. Jak zwykle troche drogi nadrobilem, bo nie lubie za czesto zerkac dokad plynac , ale i tak bylo lepiej niz w czasie wczesniejszych startow.
Pod koniec zaczelismy wyprzedzac maruderow plynacych zabka z pelnego dystansu (oni robili 2 petle i startowali 1h wczesniej) oraz ostatnich z wczesniej fali <40 lat (startowala 10 min przed nami). Dwa razy dostalem kopa od zabkarzy i potem mocno uwazalem, kogo wyprzedzam.
Z wody wyszedlem swiezy, swietnie oszczedzalem sily, plynalem spokojnie, dlugie wolne pociagniecia (24-25/min).
Postanowilem, ze te zawody dla odmiany bede kontrolowal ja, a nie one mnie, dlatego w strefie zmian tez sie nie spieszylem.
Przy zdejmowaniu pianki zlapal mnie zwyczajowo skurcz w lewa lydke, ale nie ze mna te numery Brunner. Szybka reakcja zanim chwycil na dobre i od razu puscil. Co prawda jeszcze teraz troche jeszcze boli, ale wtedy tego nie czulem.
Mialem wielka zagwozdke jak sie ubrac, to mnie pewnie z minute kosztowalo. Bylo zimno i padalo, a ja do tej pory tylko w upalach stratowalem. Do worka wrzucilem duzo rzeczy na zapas, zeby moc sie ostatecznie zdecydowac juz w czasie przebierania. Kurtka jednak olalem, bo kosztowalaby mnie za duzo predkosci. Postanowilem zalozyc tylko rekawki. Wyruszylem i po kilku minutach stwierdzilem, ze to byl chyba jednak blad, zrobilo mi sie zimno. Padalo, wial wiatr (do tego poczatek byl pod wiatr) i mialem na sobie mokry stroj. Ale po kilku kilometrach zaczelismy jechac z wiatrem, stroj wysechl i zrobilo mi sie, nawet uzyje tego slowa: cieplo
Buty tylko momentalnie zrobily sie mokre, kola wyrzucaly wode i bloto tak wysoko, ze nawet okulary mialem zachlapane.
Tempo bylo dobre, nie spalalem sie, mimo to wyprzedzaly mnie tylko pojedyncze monstery na rakietach, ja wyprzedzalem o wiele wiecej. Trudno powiedziec kogo, bo to mogla byc wczesniejsza fala, albo juz ludzie z pelnego dystansu, ktorzy mieli do pokonania 2 petle.
(Mala dygrasja: niestety tuz przed startem zachcialo mi sie siku i to mocno, ale zdejmowanie pianki itd. nie, pomyslalem, bede lal w nia
Ale nie sie udalo, przez to cale napiecie przedstartowe nie bylem w stanie. Trzeba zawitac do toalety w T1 jak wyszedlem z wody, ale ze tak powiem olalem sprawe i to byl blad. Na 50-ym km nie bylem juz w stanie dalej jechac, bolaly mnie nerki, musialem sie zatrzymac i to kosztowalo mnie az 4 minuty
15km przed koncem znowu mi sie nazbieralo, nerki ponownie rozbolaly, do tego mialem lekki kryzys przez pare km, ale jakos tak sie rozruszalem i ostatnie kilometry byly juz spoko, oszczedzalem nogi i wiozlem pozycje do konca.
W T2 przebralem sie i odwiedzilem pisuar, wiec ze 3 minuty dodatkowe poszly w pi...u, ale trudno wiedzialem, ze lepiej wtedy niz w czasie biegania wychodzic z rytmu, to by na koncu kosztowalo mnie wiecej czasu.
Do tej pory na zawodach tri zawsze zaczynalem bieg za szybko, wiec postanowilem wbic sobie do glowy "biegnij powoli". I tak zrobilem.
Biegne pierwszy km, tempo. 4:43min/km, cholera za szybko! (zalozenia byly, zeby utrzymac tempo ~5:00). No to trzeba zwolnic.
Nastepny kilometr: 4:44, cholera co jest? Trzeci wszedl w 4:43. WTF?
Bieglo mi sie swietnie, a wiem, ze jezeli 3km przelecialy, to jestem juz w swoim tempie. No to biegne tak dalej.
Trasa skladala sie z 3 rund dookola jeziora, gdzie plywalismy. Zdecydowalem, ze utrzymam tempo na pierwszej petli i zobaczyny co dalej.
Pod koniec 2-ej petli, na 13-ym kilometrze poczulem, ze prawy dwuglowy ma juz troche dosyc i zaczely pojawiac sie lekkie przedskurcze. Bieglem dalej bardzo ostroznie, zeby go nie forsowac.
W miedzyczasie pojawialy sie tez lekkie symptomy skurczu przepony, ale 2 czy 3 razy lekko zwolnilem tempo (kilka s/km), nacisnalem tu i owdzie, pooddychalem glebiej przepona, zrobilem przerwy od jedzienie i picia i problem odeszly juz do konca.
Na ostatniej petli postanowilem przyspieszyc i wszedlem na tempa 4:35-4:37 i cholera udalo sie je utrzymac do konca
Bardziej przyspieszyc juz jednak nie moglem, bo na ostatnich 2-3 km-ach prawy czworoglowy tez zaczal sie buntowac i te 30sekund ewentualnego zysku moglo sie przerodzic w jakiej minuty straty, gdyby mi sie cala noga "wylaczyla". Jechalem na zawody tam zalozeniem, zeby zamknac bieganie w 1:45 i taki wynik bralbym przed startem w ciemno.
I to bylby blad, bo oficjalny czas biegu to 1:38:26.
Za meta nie moglem ustac w miejscu, takich endorfin nie czulem nidgy, przenigdy
Podsumowujac: pare bledow do poprawki, oprocze tego moglem przekrecic srube lekko tu i owdzie, ale start uznaje za wiecj niz udany, jestem happy
Czas calosci: 5:14:28, 30-e miesce w grupie (40-44 lata) na 147, ktorzy ukonczyli.
Plywanie: 33:29, miejsce 24 (tempo 1:45min/100m, Garmin pokazal mi 2080m, zamiast 1900).
Rower: 2:47:45, miejsce 71 (trasa 92km, srednia ~33 km/h).
Bieg: 1:38:26, miejsce 20 (tempo 4:42, sr. tetno 159, trasa domierzona bardzo dobrze).
Pare fotek. Male, ale costam widac
No dobra, z tym vici, to moze troche przesadzilem
Zastanawiam sie jak zaczac. Obawiam sie, ze to bedzie moj najdluzszy wpis do tej pory i jezeli nie chce sie komus przedzierac przez moje wypociny, to podsumowanie znajduje sie na koncu
Dojechalismy do Almere juz w czwartek, bo te zawody odbywaja sie juz w sobote, a nie jak wiekszosc w niedziele.
W piatek lalo i wialo caly dzien, miodzio. Pieknie sie zapowiada
Odebralem pakiet, przepakowalem sie w worki, wzialem rower i pojechalem do centrum wstawic go (i worki) do strefy zmian.
(Cala noc lalo, a do tego wialo. Nie okrywalem roweru, bo nie polecali. Mialo tak wiac, ze zdarzalo sie wczesniej, ze rower odlatywaly. Miodzio
Nastepnego dnia rower byl zupelnie mokry, ale luz tylko zapomnialem zdjac podkladki pod lokcie, wiec nasiakly woda jak gabka (to w sumie jest gabka)).
Po check-inie poszedlem na pasta-party. Napchalem sie dosc konkretnie, jedzenie bylo nawet ok, ale to ofc byl bufet, a nie elegancka restauracja.
Na podkladkach pod talerze znajdowaly sie rozne sentencje odnoszace sie do kazdego ze sportow i jedna wyjatkowo mi sie spodobala:
"Eat pasta, run fasta"
Nastepnego dnia rodzina (czesciwo) odwiozla mnie start, bo wciaz lalo (chcialem dojechac rowerem, bo to niecale 3km od nich).
Musialem tam byc juz o 7:30, zeby sie przebrac, oddac ostatni worek z rzeczami, bo najpozniej o 8:00 zamykali strefe zmian.
Moja fala startowala o 8:30.
Po raz pierwszy plynalem w piance (do tej pory zawsze byl upal i nie bylo wolno) i po raz pierwszy startowalem z wody
(tam nie ma plazy, czy innego zejscia do wody, tylko nabrzeze betonowe, wiec trzeba bylo czekac w wodzie na start plywajac w miejscu).
Woda miala ponizej 18 stopni, albo i mniej, bo nie byla cieplejsza niz powietrze.
Ustawilem blisko linii startu dosc z przodu grupy (ponad 300 osob) i to dobrze, bo ominela mnie glowna pralka, chociaz na poczatku bylo ciasno oczywiscie. Po pierwszej boi stawka zaczela sie rozwlekac, wyprzedzilem kilka osob, zlapalem spokojne tempo i dalej przed siebie. Jak zwykle troche drogi nadrobilem, bo nie lubie za czesto zerkac dokad plynac , ale i tak bylo lepiej niz w czasie wczesniejszych startow.
Pod koniec zaczelismy wyprzedzac maruderow plynacych zabka z pelnego dystansu (oni robili 2 petle i startowali 1h wczesniej) oraz ostatnich z wczesniej fali <40 lat (startowala 10 min przed nami). Dwa razy dostalem kopa od zabkarzy i potem mocno uwazalem, kogo wyprzedzam.
Z wody wyszedlem swiezy, swietnie oszczedzalem sily, plynalem spokojnie, dlugie wolne pociagniecia (24-25/min).
Postanowilem, ze te zawody dla odmiany bede kontrolowal ja, a nie one mnie, dlatego w strefie zmian tez sie nie spieszylem.
Przy zdejmowaniu pianki zlapal mnie zwyczajowo skurcz w lewa lydke, ale nie ze mna te numery Brunner. Szybka reakcja zanim chwycil na dobre i od razu puscil. Co prawda jeszcze teraz troche jeszcze boli, ale wtedy tego nie czulem.
Mialem wielka zagwozdke jak sie ubrac, to mnie pewnie z minute kosztowalo. Bylo zimno i padalo, a ja do tej pory tylko w upalach stratowalem. Do worka wrzucilem duzo rzeczy na zapas, zeby moc sie ostatecznie zdecydowac juz w czasie przebierania. Kurtka jednak olalem, bo kosztowalaby mnie za duzo predkosci. Postanowilem zalozyc tylko rekawki. Wyruszylem i po kilku minutach stwierdzilem, ze to byl chyba jednak blad, zrobilo mi sie zimno. Padalo, wial wiatr (do tego poczatek byl pod wiatr) i mialem na sobie mokry stroj. Ale po kilku kilometrach zaczelismy jechac z wiatrem, stroj wysechl i zrobilo mi sie, nawet uzyje tego slowa: cieplo
Buty tylko momentalnie zrobily sie mokre, kola wyrzucaly wode i bloto tak wysoko, ze nawet okulary mialem zachlapane.
Tempo bylo dobre, nie spalalem sie, mimo to wyprzedzaly mnie tylko pojedyncze monstery na rakietach, ja wyprzedzalem o wiele wiecej. Trudno powiedziec kogo, bo to mogla byc wczesniejsza fala, albo juz ludzie z pelnego dystansu, ktorzy mieli do pokonania 2 petle.
(Mala dygrasja: niestety tuz przed startem zachcialo mi sie siku i to mocno, ale zdejmowanie pianki itd. nie, pomyslalem, bede lal w nia
Ale nie sie udalo, przez to cale napiecie przedstartowe nie bylem w stanie. Trzeba zawitac do toalety w T1 jak wyszedlem z wody, ale ze tak powiem olalem sprawe i to byl blad. Na 50-ym km nie bylem juz w stanie dalej jechac, bolaly mnie nerki, musialem sie zatrzymac i to kosztowalo mnie az 4 minuty
15km przed koncem znowu mi sie nazbieralo, nerki ponownie rozbolaly, do tego mialem lekki kryzys przez pare km, ale jakos tak sie rozruszalem i ostatnie kilometry byly juz spoko, oszczedzalem nogi i wiozlem pozycje do konca.
W T2 przebralem sie i odwiedzilem pisuar, wiec ze 3 minuty dodatkowe poszly w pi...u, ale trudno wiedzialem, ze lepiej wtedy niz w czasie biegania wychodzic z rytmu, to by na koncu kosztowalo mnie wiecej czasu.
Do tej pory na zawodach tri zawsze zaczynalem bieg za szybko, wiec postanowilem wbic sobie do glowy "biegnij powoli". I tak zrobilem.
Biegne pierwszy km, tempo. 4:43min/km, cholera za szybko! (zalozenia byly, zeby utrzymac tempo ~5:00). No to trzeba zwolnic.
Nastepny kilometr: 4:44, cholera co jest? Trzeci wszedl w 4:43. WTF?
Bieglo mi sie swietnie, a wiem, ze jezeli 3km przelecialy, to jestem juz w swoim tempie. No to biegne tak dalej.
Trasa skladala sie z 3 rund dookola jeziora, gdzie plywalismy. Zdecydowalem, ze utrzymam tempo na pierwszej petli i zobaczyny co dalej.
Pod koniec 2-ej petli, na 13-ym kilometrze poczulem, ze prawy dwuglowy ma juz troche dosyc i zaczely pojawiac sie lekkie przedskurcze. Bieglem dalej bardzo ostroznie, zeby go nie forsowac.
W miedzyczasie pojawialy sie tez lekkie symptomy skurczu przepony, ale 2 czy 3 razy lekko zwolnilem tempo (kilka s/km), nacisnalem tu i owdzie, pooddychalem glebiej przepona, zrobilem przerwy od jedzienie i picia i problem odeszly juz do konca.
Na ostatniej petli postanowilem przyspieszyc i wszedlem na tempa 4:35-4:37 i cholera udalo sie je utrzymac do konca
Bardziej przyspieszyc juz jednak nie moglem, bo na ostatnich 2-3 km-ach prawy czworoglowy tez zaczal sie buntowac i te 30sekund ewentualnego zysku moglo sie przerodzic w jakiej minuty straty, gdyby mi sie cala noga "wylaczyla". Jechalem na zawody tam zalozeniem, zeby zamknac bieganie w 1:45 i taki wynik bralbym przed startem w ciemno.
I to bylby blad, bo oficjalny czas biegu to 1:38:26.
Za meta nie moglem ustac w miejscu, takich endorfin nie czulem nidgy, przenigdy
Podsumowujac: pare bledow do poprawki, oprocze tego moglem przekrecic srube lekko tu i owdzie, ale start uznaje za wiecj niz udany, jestem happy
Czas calosci: 5:14:28, 30-e miesce w grupie (40-44 lata) na 147, ktorzy ukonczyli.
Plywanie: 33:29, miejsce 24 (tempo 1:45min/100m, Garmin pokazal mi 2080m, zamiast 1900).
Rower: 2:47:45, miejsce 71 (trasa 92km, srednia ~33 km/h).
Bieg: 1:38:26, miejsce 20 (tempo 4:42, sr. tetno 159, trasa domierzona bardzo dobrze).
Pare fotek. Male, ale costam widac
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Jeszcze kilka luznych wnioskow/przemyslen "po".
1. Tapering tym razem byl wlasciwy. Poniekad troche przymusowo (zapalenie ucha), ale tez swiadomie mocno zredukowalem obciazenia w ciagu ostatnich 3 tygodni (planowalem 2), do tego ze wzgledu na podroz itd. 3 dni przed zawodami nic nie biegalem, w ostatnim tygodniu nawet nie plywalem (czynnik zewnetrzny). Dzien przed zawodami przespacerowalem sie niecale 3km i podjechalem te 3km na rowerze (bike check-in), to wszystko. I nie czulem sie ociezaly czy zamulony w dniu startu. Chyba jestem osobnikiem, ktory potrzebuje dluzszej regeneracji. Wyprobuje to podejscie przed najblizszym maratonem.
2. Troche sie obawialem plywania w piance, bo wczesniej zawsze bylo za ciepla woda i nie mozna bylo. Nie potrzebnie. Pianka w ogole nie ograniczala mi ruchow, miesnie ramion nie byly zmeczone. Pianka nie tamowala rowniez oddechu. Wrecz przeciwnie, oddech sie owszem splycil, ale dzieki czemu stosunkowo szybko wszedlem w swoj rytm, zamiast sie hiperwentylowac. Ciesze sie, ze sie wybralem na testy pianek, bo nie zawsze drozszy znaczy lepszy. To jak z butami do biegania, najwazniejsze, zeby bylo wygodne.
3. Do roweru nie mam zastrzezen, spisal sie na medal. Jedyne co, to dzien przed startem ulamala sie sprzaczka/bezpiecznik, ktory blokuje butelke w koszyku na lemondce. Zrobilem blad, ze tego jakos nie zwiazalem sznurkiem, bo zaraz na poczatku trasy, gdy butelka byla pelna i wjechalem na jakis uskok, to butelka wyskoczyla z koszyka i mialem kupe szczescia, ze zdolalem ja chwycic i uchronic przed upadkiem (chwile wczesniej widzialem taka sama lezaca przy drodze, sic! ). Do tego uchwyt na bidony za siodelkiem sie dosc mocno poluzowal, ale srubki zostaly na miejscu, wiec nie bylo zle
4. Under Armour Speedform Apollo Vent, to bardzo fajne buty, bardzo lekkie, elastyczne, ale dla mnie jednak tylko do 10km. Zawsze do tej pory w tri w nich startowalem (zalozylem elastyczne sznurowki i zaklada sie je blyskawicznie), ale to byl wlasnie max. 10km. Potem zaczynaja mnie obcieraz od spodu, przy luku stopy, bo profil jest nieco inny (wezszy) niz moja stopa. Nie sa to jakies straszne obtarcia, ale czulem ze sie pojawiaja juz przed trzecia petla i prawa noga troche inaczej ladowalem, co sie byc moze przyczynilo do szybszego zmeczenia miesnia dwu- i czteroglowego
5. Nie wiedzialem jak to bedzie z otarciami, wiec zainwestowalem w produkt, ktorego uzywam i reklamuje Jan Frodeno: pjur active 2SKIN
https://pjuractive.com/pjuractive-2skin ... riathleten
Kupilem na testy kilka takich malych, jednorazowych torebek. Produkt jest bardzo wydajny i dziala swietnie.
Jest zupelnie przeroczysty, w dotyku sprawia wrazenie oleju, ale zaraz wysycha i czuc jak skora dostaje poslizgu.
Dodam, ze nie mialem nawet najmniejszych sladow otarc od pianki (szyja) czy w innych regionach ciala.
Moze trzeba bylo tez stopy od spodu posmarowac
6. Zywienie rowniez wypalilo bardzo dobrze. Prawdopodobnie pilem za duzo przed zawodami i w czasie rowerowania, bo w koncu nie bylo cieplo.
Zjadlem za to mniej niz sie standardowo zaleca, co tylko potwierdza moje przypuszczenia, ze po prostu potrzebuje mniej, bo jak pisalem energii nie zabraklo mi do samego konca. Tak wygladalo zywienie:
- 15min przed plywaniem zel SIS
- na rowerze 2 zele Activ3 + galaretka z Deca + wiekszosc elektrolitow z buteliki 800ml + moze polowa ISO z butelki 750ml
- w czasie biegania 2 zele SIS z kofeina (jakos tak na poczatku i koncu drugiej petli), do tego kilka razy troche wody, zeby zapic zel i na ostatniej petli ze 2 razy kilka lykow coli.
Aha, w czasie imprezy zorganizowali dodatkowy punkt tylko z woda rozdawana w woreczkach, zamiast kubkow. To mial byc eksperyment i chcieli sprawdzic czy sie przyjmie. Skusilem sie raz i jestem na tak. Nie powiedzieli tylko ja tego uzywac Oderwalem gorna czesc, ale woreczek wciaz pozostal zamkniety. Jednak wystarczylo potem przylozyc woreczek do ust, nacisnac i z rogu mozna bylo pic bez rozlewania w pelnym biegu. Jestem na tak
1. Tapering tym razem byl wlasciwy. Poniekad troche przymusowo (zapalenie ucha), ale tez swiadomie mocno zredukowalem obciazenia w ciagu ostatnich 3 tygodni (planowalem 2), do tego ze wzgledu na podroz itd. 3 dni przed zawodami nic nie biegalem, w ostatnim tygodniu nawet nie plywalem (czynnik zewnetrzny). Dzien przed zawodami przespacerowalem sie niecale 3km i podjechalem te 3km na rowerze (bike check-in), to wszystko. I nie czulem sie ociezaly czy zamulony w dniu startu. Chyba jestem osobnikiem, ktory potrzebuje dluzszej regeneracji. Wyprobuje to podejscie przed najblizszym maratonem.
2. Troche sie obawialem plywania w piance, bo wczesniej zawsze bylo za ciepla woda i nie mozna bylo. Nie potrzebnie. Pianka w ogole nie ograniczala mi ruchow, miesnie ramion nie byly zmeczone. Pianka nie tamowala rowniez oddechu. Wrecz przeciwnie, oddech sie owszem splycil, ale dzieki czemu stosunkowo szybko wszedlem w swoj rytm, zamiast sie hiperwentylowac. Ciesze sie, ze sie wybralem na testy pianek, bo nie zawsze drozszy znaczy lepszy. To jak z butami do biegania, najwazniejsze, zeby bylo wygodne.
3. Do roweru nie mam zastrzezen, spisal sie na medal. Jedyne co, to dzien przed startem ulamala sie sprzaczka/bezpiecznik, ktory blokuje butelke w koszyku na lemondce. Zrobilem blad, ze tego jakos nie zwiazalem sznurkiem, bo zaraz na poczatku trasy, gdy butelka byla pelna i wjechalem na jakis uskok, to butelka wyskoczyla z koszyka i mialem kupe szczescia, ze zdolalem ja chwycic i uchronic przed upadkiem (chwile wczesniej widzialem taka sama lezaca przy drodze, sic! ). Do tego uchwyt na bidony za siodelkiem sie dosc mocno poluzowal, ale srubki zostaly na miejscu, wiec nie bylo zle
4. Under Armour Speedform Apollo Vent, to bardzo fajne buty, bardzo lekkie, elastyczne, ale dla mnie jednak tylko do 10km. Zawsze do tej pory w tri w nich startowalem (zalozylem elastyczne sznurowki i zaklada sie je blyskawicznie), ale to byl wlasnie max. 10km. Potem zaczynaja mnie obcieraz od spodu, przy luku stopy, bo profil jest nieco inny (wezszy) niz moja stopa. Nie sa to jakies straszne obtarcia, ale czulem ze sie pojawiaja juz przed trzecia petla i prawa noga troche inaczej ladowalem, co sie byc moze przyczynilo do szybszego zmeczenia miesnia dwu- i czteroglowego
5. Nie wiedzialem jak to bedzie z otarciami, wiec zainwestowalem w produkt, ktorego uzywam i reklamuje Jan Frodeno: pjur active 2SKIN
https://pjuractive.com/pjuractive-2skin ... riathleten
Kupilem na testy kilka takich malych, jednorazowych torebek. Produkt jest bardzo wydajny i dziala swietnie.
Jest zupelnie przeroczysty, w dotyku sprawia wrazenie oleju, ale zaraz wysycha i czuc jak skora dostaje poslizgu.
Dodam, ze nie mialem nawet najmniejszych sladow otarc od pianki (szyja) czy w innych regionach ciala.
Moze trzeba bylo tez stopy od spodu posmarowac
6. Zywienie rowniez wypalilo bardzo dobrze. Prawdopodobnie pilem za duzo przed zawodami i w czasie rowerowania, bo w koncu nie bylo cieplo.
Zjadlem za to mniej niz sie standardowo zaleca, co tylko potwierdza moje przypuszczenia, ze po prostu potrzebuje mniej, bo jak pisalem energii nie zabraklo mi do samego konca. Tak wygladalo zywienie:
- 15min przed plywaniem zel SIS
- na rowerze 2 zele Activ3 + galaretka z Deca + wiekszosc elektrolitow z buteliki 800ml + moze polowa ISO z butelki 750ml
- w czasie biegania 2 zele SIS z kofeina (jakos tak na poczatku i koncu drugiej petli), do tego kilka razy troche wody, zeby zapic zel i na ostatniej petli ze 2 razy kilka lykow coli.
Aha, w czasie imprezy zorganizowali dodatkowy punkt tylko z woda rozdawana w woreczkach, zamiast kubkow. To mial byc eksperyment i chcieli sprawdzic czy sie przyjmie. Skusilem sie raz i jestem na tak. Nie powiedzieli tylko ja tego uzywac Oderwalem gorna czesc, ale woreczek wciaz pozostal zamkniety. Jednak wystarczylo potem przylozyc woreczek do ust, nacisnac i z rogu mozna bylo pic bez rozlewania w pelnym biegu. Jestem na tak
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Na razie od soboty jeszcze nic nie przebieglem
Miesniowo czuje sie zadziwiajaco dobrze, w zasadzie zadnego DOMS, tylko do poniedzialku czulem, ze sa mocno zmeczone.
Jednak pogoda i plan dnia (wywiadowka) nie chcialy wspolpracowac. Moze dzisiaj sie uda
Sezon sie jeszcze nie skonczyl, a ja juz zaczalem na powaznie planowac nastepny:
wczoraj zarejestrowalem sie ponownie na Challenge Almere-Amsterdam
Ponownie sredni dystans, tym razem z konkretnym celem: <5h
Miesniowo czuje sie zadziwiajaco dobrze, w zasadzie zadnego DOMS, tylko do poniedzialku czulem, ze sa mocno zmeczone.
Jednak pogoda i plan dnia (wywiadowka) nie chcialy wspolpracowac. Moze dzisiaj sie uda
Sezon sie jeszcze nie skonczyl, a ja juz zaczalem na powaznie planowac nastepny:
wczoraj zarejestrowalem sie ponownie na Challenge Almere-Amsterdam
Ponownie sredni dystans, tym razem z konkretnym celem: <5h
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
W srode w koncu pobiegalem: bez planu, 9.3km po nieplaskiej trasie, sr. 4:50.
No i kurcze w czasie biegu cos mnie prawy posladek zaczal pobolewac (tak bardziej z boku).
Nastepnego dnia bylo calkiem niemilo
Porozciagalem, pomasowalem, nie boli, ale miesien/zaczep jest wciaz przeciazony.
W sobote na rowerze czulem, ze prawy posladek mocno pracuje i w czasie biegu tez, ale do konca sie nie buntowal.
Potem tez nic nie bolalo, zrobilem 3 dni przerw, a ten tu taki mi numer wycial, ech
Na razie odpuscilem bieganie (dzisiaj i jutro) i dopiero w niedziele rano sie zdecyduje co robic.
A czasu na wydluzanie coraz mniej cholera...
No i kurcze w czasie biegu cos mnie prawy posladek zaczal pobolewac (tak bardziej z boku).
Nastepnego dnia bylo calkiem niemilo
Porozciagalem, pomasowalem, nie boli, ale miesien/zaczep jest wciaz przeciazony.
W sobote na rowerze czulem, ze prawy posladek mocno pracuje i w czasie biegu tez, ale do konca sie nie buntowal.
Potem tez nic nie bolalo, zrobilem 3 dni przerw, a ten tu taki mi numer wycial, ech
Na razie odpuscilem bieganie (dzisiaj i jutro) i dopiero w niedziele rano sie zdecyduje co robic.
A czasu na wydluzanie coraz mniej cholera...
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Dzisiaj bedzie jakby mniej o mnie (bo nie ma oczym), a wiecej o pewnym 8-latku
Od srody do niedzieli mam przerwe w bieganiu. Myslalem, ze ocipieje
Rolowalem tylek, rozciagalem i odpuszczalo. Nie chcialem wystartowac za wczesnie, zeby sie nie odnowilo.
Dlatego wytrzymalem i w sobote w szkolnej imprezie biegu sponsorow (bieg charytywny na rzecz szkola moim chlopakow) NIE wystartowalem.
W zeszlym roku ustanowilem nieoficjalny rekord szkoly (20 kolek x800m).
Tymek zarzekal sie, ze tez tyle w tym roku przebiegnie. No i cholera przebiegl
Zaczeli o 10:20 i biegal az do konca czasu pomiarowego, do 12:00.
Chcialem go zdjac wczesniej, ale nie chcial o tym slyszec, ostatnie 50m jeszcze finiszowal z kolega sprintem
Szczena mi opadla musze przyznac
W niedziele jednak nie moglem juz odpuscic (nawet pogoda wspolpracowal) i popoludniu wyszedlem pobiegac.
Bieglem bez planu, chcialem sprawdzic jak sie tylek spisze. Wyszlo 12km po pagorkowatym terenie (118m podbiegow).
Czuje, ze tylek nie do konca jeszcze jest w swoim normalnym stanie, ale w czasie biegu nie bolal i dzisiaj tez nie.
To dobry prognostyk, tym bardziej, ze dzisiaj (trening plywacki) i zapewne jutro (napiety grafik) tez nie pobiegam,
wiec do srody powienien juz zupelnie wydobrzec mam nadzieje.
A w srode musi juz cos wytrzymac, bo wydluzanie samo sie nie zrobi.
Planuje zrobic 15-16km.
Nastepny trening w piatek i niedziela to mam nadzieje czas dluzszego biegu, tak ze 24km.
Od srody do niedzieli mam przerwe w bieganiu. Myslalem, ze ocipieje
Rolowalem tylek, rozciagalem i odpuszczalo. Nie chcialem wystartowac za wczesnie, zeby sie nie odnowilo.
Dlatego wytrzymalem i w sobote w szkolnej imprezie biegu sponsorow (bieg charytywny na rzecz szkola moim chlopakow) NIE wystartowalem.
W zeszlym roku ustanowilem nieoficjalny rekord szkoly (20 kolek x800m).
Tymek zarzekal sie, ze tez tyle w tym roku przebiegnie. No i cholera przebiegl
Zaczeli o 10:20 i biegal az do konca czasu pomiarowego, do 12:00.
Chcialem go zdjac wczesniej, ale nie chcial o tym slyszec, ostatnie 50m jeszcze finiszowal z kolega sprintem
Szczena mi opadla musze przyznac
W niedziele jednak nie moglem juz odpuscic (nawet pogoda wspolpracowal) i popoludniu wyszedlem pobiegac.
Bieglem bez planu, chcialem sprawdzic jak sie tylek spisze. Wyszlo 12km po pagorkowatym terenie (118m podbiegow).
Czuje, ze tylek nie do konca jeszcze jest w swoim normalnym stanie, ale w czasie biegu nie bolal i dzisiaj tez nie.
To dobry prognostyk, tym bardziej, ze dzisiaj (trening plywacki) i zapewne jutro (napiety grafik) tez nie pobiegam,
wiec do srody powienien juz zupelnie wydobrzec mam nadzieje.
A w srode musi juz cos wytrzymac, bo wydluzanie samo sie nie zrobi.
Planuje zrobic 15-16km.
Nastepny trening w piatek i niedziela to mam nadzieje czas dluzszego biegu, tak ze 24km.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
18.09.2017 (pon)
Nareszcie znowu plywanie, nawet dobrze poszlo mimo 3tyg przerwy.
Wyszlo jakies 2500m, z czego ~2000m zadan od trenera, reszta zajecia wlasne.
20.09.2017 (sr)
Postanowilem troche przycisnac i zobaczyc jak tylek to zniesie. No i zniosl
Chcialem zrobic 14km w tempie okolomaratonskim (zakladane 4:40) i pierwsze 6km tak rzeczywiscie wygladalo.
Potem bezwiednie jednak przyspieszylem i nastepne 8km weszlo w tempach od 4:22-4:35
(to nie jest zupelnie plaska trasa, stad lekki rozrzut).
Bieglo mi sie bardzo dobrze, nie bylo to leciutkie bieganie, ale na koncu nie zdychalem, chetnie pobiegbym dalej.
Calosc zamkela sie w 15.1km, sr. tempo 4:37, sr. tetno 154.
Nareszcie znowu plywanie, nawet dobrze poszlo mimo 3tyg przerwy.
Wyszlo jakies 2500m, z czego ~2000m zadan od trenera, reszta zajecia wlasne.
20.09.2017 (sr)
Postanowilem troche przycisnac i zobaczyc jak tylek to zniesie. No i zniosl
Chcialem zrobic 14km w tempie okolomaratonskim (zakladane 4:40) i pierwsze 6km tak rzeczywiscie wygladalo.
Potem bezwiednie jednak przyspieszylem i nastepne 8km weszlo w tempach od 4:22-4:35
(to nie jest zupelnie plaska trasa, stad lekki rozrzut).
Bieglo mi sie bardzo dobrze, nie bylo to leciutkie bieganie, ale na koncu nie zdychalem, chetnie pobiegbym dalej.
Calosc zamkela sie w 15.1km, sr. tempo 4:37, sr. tetno 154.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4980
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
21.09.2017 (czw)
Okazalo sie, ze mam wolne popoludnie (tym razem zona pojechala z mlodszym na kurs plywania), to sie przebieglem
Bieg byl dosc spokojny, ale nie jednostajny, byly troche szybsze momenty (2x 2km po 4:48-4:50), byly tez wolniejsze (3km po 5:10-5:18, glownie podbiegi).
Calosc zamknela sie w 12.6km, 100m podbiegow, sr. tempo 5:01, sr. tetno 143.
Jutro regeneracja.
Na sob-nd plan jest taki, zeby:
- jak sie uda to w sobote popoludniu przebiec spokojnie ~10-12km i w niedziele na zmeczeniu 18-20km
- jak sie jednak nie da w sobote pobiegac, to w niedziele poleciec troche dluzej, tak min. 24km,
z czego 10km spokojnie + 10km w TM + spokojna koncowka na dobicie
Okazalo sie, ze mam wolne popoludnie (tym razem zona pojechala z mlodszym na kurs plywania), to sie przebieglem
Bieg byl dosc spokojny, ale nie jednostajny, byly troche szybsze momenty (2x 2km po 4:48-4:50), byly tez wolniejsze (3km po 5:10-5:18, glownie podbiegi).
Calosc zamknela sie w 12.6km, 100m podbiegow, sr. tempo 5:01, sr. tetno 143.
Jutro regeneracja.
Na sob-nd plan jest taki, zeby:
- jak sie uda to w sobote popoludniu przebiec spokojnie ~10-12km i w niedziele na zmeczeniu 18-20km
- jak sie jednak nie da w sobote pobiegac, to w niedziele poleciec troche dluzej, tak min. 24km,
z czego 10km spokojnie + 10km w TM + spokojna koncowka na dobicie