chmiel pisze:hmmm.. to mnie zaciekawiło.. czyli bieganie samych spokojnych + przebieżki może dać łamanie 40 min na 10 km przy odpowiednie długim tygodniowym dystansie??
Adam, ile biegałeś z jakimi prędkościami (i w minutach, i w zakresie jakim) żeby zrobić taki postęp? i owczywiście, jakie miałeś doświadczenie biegowe/staż?
Odtworzę z głowy mój schemat z tamtych czasów.
Byłem szczupły (180 cm, <70kg), przebieżek nie biegałem, nie wiedziałem wtedy, że powinienem.
Poniedziałek: przerwa
Wtorek: 10-12 km spokojnie plus 40-60 min na siłowni, czasem jeszcze orbitrek
Środa: 10-12 km spokojnie
Czwartek: 10-12 km spokojnie plus 40-60 min na siłowni, czasem jeszcze orbitrek
Piątek: 10-12 km spokojnie
Sobota: 10-12 km spokojnie plus 40-60 min na siłowni
Niedziela: 25 km najpierw spokojnie ale końcówka mocna
Na siłowni różne ćwiczenia, zazwyczaj w obwodzie ale nie na tempo: wstępowanie na ławkę, wypady, brzuch, plecy.
Raz w zimie pojechałem na kilka dni w góry na narty i przez kilka dni mocno podchodziłem bo na Kasprowy była za długa kolejka, żeby stać z nartami i czekać.
Przez ten czas nie zrobiłem ani jednego treningu interwałowego, myślałem, że interwaly należy robić tylko na stadionie
Już w trakcie czasami widziałem, że biegam jakoś dobrze, że truchtam w tempie jakie kiedyś było dla mnie mocnym biegiem.
Te 36 minut to tak naprawdę było 36:30, ale jako pierwsza część 20 kilometrowego, poprostu pewnego dnia jak się zrobiło cieplej, pomyślałem, że spróbuję pierwsze 10 km pobiec mocno, i dycha tyle wyszła.
Nie powiem, żeby to wszystko było łatwe, ale w trakcie tych treningów czułem, że robię to co lubię.
Zabawne, że wtedy zupełnie nie zrozumiałem szkoły jaką dostałem. Uznałem, że skoro po takim "nijakim" treningu zrobiłem taki postęp (co było dla mnie wielkim zaskoczeniem) to jak "przypierdzielę" interwałem to dopiero będzie czad. I było gówno. Nie przesunąłem się nic, chociaż wtedy (powiedzmy od maja-czerwca) trenowałem już do maratonu który pobiegłem w 2:57. Ktoś powie, że fajnie ale ja to uznawałem za porażkę, bo myślałem, że pobiegnę 2:40
Nauczka jest taka, że w mamy naprawdę duże rezerwy ale nie w piłowaniu jakichiś konkretnych "temp". Piszę zresztą teraz taki artykuł pokazujący prawdziwą historię, porażkę takiego myślenia "interwałowego" i zupełnej negacji robienia dystansu, posuniętą wprawdzie do absurdu ale historia prawdziwa z najwyższej półki.