Sikor - no to do roboty...
Moderator: infernal
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Uff, sam sie zdziwilem, ze tak dawno nic nie napisalem, czas leci nieublaganie.
No wlasnie, czas leci, do startu w mojej pierwszej olimpijce tri zostalo tylko 5 dni
Na szczescie pogoda ladna, do tego poniedzialek (wczoraj) byl wolny,
wiec ostatni tydzien wykorzystalem na treningi.
pon - plywanie
wt - bieg 9.2km
sr - bieg 12.6km
czw - wolne
pt - bieg 8.8km
sobota - lekki rower (24km z synem)
niedziela - bieg 16km
poniedzialek - rower tri (44km)
Mialem gdzies wcisnac jeszcze jedno plywanie, ale nic z tego nie wyszlo
Do tego wczoraj bylo swietno, wiec standardowy trening plywacki rowniez przepadl.
Oj bedzie ciekawie w niedziele, ciekawie...
Na szczescie to nie jest zaden ze startow glownych w tym sezonie,
wiec tragedii niby nie ma, ale nie lubie startowac slabo przygotowany
W tym tygodniu planuje jeszcze jeden trening rowerowy, plywanie i 3 biegi.
Tapering tylko leciutki (jesli w ogole).
Nieco na boku: w sobote nareszcie skonczylem moj DIY stojak na rower do wnetrza auta.
Jeszcz tylko wymysle jakie i z czego zrobic odciagi na boki i bedzie git
Zrobie fotki to sie pochwale.
No wlasnie, czas leci, do startu w mojej pierwszej olimpijce tri zostalo tylko 5 dni
Na szczescie pogoda ladna, do tego poniedzialek (wczoraj) byl wolny,
wiec ostatni tydzien wykorzystalem na treningi.
pon - plywanie
wt - bieg 9.2km
sr - bieg 12.6km
czw - wolne
pt - bieg 8.8km
sobota - lekki rower (24km z synem)
niedziela - bieg 16km
poniedzialek - rower tri (44km)
Mialem gdzies wcisnac jeszcze jedno plywanie, ale nic z tego nie wyszlo
Do tego wczoraj bylo swietno, wiec standardowy trening plywacki rowniez przepadl.
Oj bedzie ciekawie w niedziele, ciekawie...
Na szczescie to nie jest zaden ze startow glownych w tym sezonie,
wiec tragedii niby nie ma, ale nie lubie startowac slabo przygotowany
W tym tygodniu planuje jeszcze jeden trening rowerowy, plywanie i 3 biegi.
Tapering tylko leciutki (jesli w ogole).
Nieco na boku: w sobote nareszcie skonczylem moj DIY stojak na rower do wnetrza auta.
Jeszcz tylko wymysle jakie i z czego zrobic odciagi na boki i bedzie git
Zrobie fotki to sie pochwale.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
No i pierwsza olimpijka tri zaliczona
To byla bardzo krotka wersja, jesli ma ktos ochote na dluga to zapraszam do dlaszego czytania
Dlugo szukalem, w ktorych zawodach wziac udzial, zeby pasowalo z terminem i lokalizacja.
W koncu padlo na IronMan 5150 w Kraichgau.
Piekna lokalizacja, 130km od nas czyli jeszcze do ogarniecia bez noclegu.
W sobote pojechalem odebrac pakiet startowy i wziac udzial w pogadance przedstartowej.
Jeszcze nie bylo tak goraco, ale juz w sobote prazylo konkretnie, stad ta moja mina
Pokrecilem sie po targach, zakupilem biala czapeczke z siateczka na niedziele,
wysluchalem kilku wywiado z prosami (Kienle, Lange) i sie zebralem.
Pasta party olalem, wolalem zjesc cos w domu. No i zjadlem dla odmiany... makaron.
Tematem glownym weekendu byly zawody na dystansie polowki IronMana,
dlatego dla olimpijkowiczow zawody zaczynaly sie dopiero o 14:00.
To mialo wplyw na 2 rzeczy:
- woda sie akurat nagrzala powyzej granicy (22,2) i plywanie odbylo sie bez pianek
- jazda na rowerze i biega odbywala sie w najwiekszym skwarze (> 30 stopni), zero chmur
Prognoza byla znan juz na tydzien wczesniej, wiec nie bylem zaskoczony, wiedzialem,
ze musze dobrze zadbac o siebie zarowno przed jak i w czasie zawodow.
I w sumie dobrze mi to wyszlo, jak chyba nigdy.
Tak dla ustalenia uwagi: przed startem, w czasie i zaraz po wypilem 4 litry plynow, zjadlem 4 zele oraz typowe zarcie postartowe i cos tam jeszcze.
A mimo to, po powrocie do domu waga pokazywala -2kg
Wracamy do samego startu.
1. Plywanie.
Pierwszy raz bralem udzial w rolling start i jestem wielkim fanem.
2 osoby wysylane co 3 sekundy, zero scisku w wodzie, tak powinno byc.
Plywanie poszlo zadziwiajaco lekko: nie szarzowalem, plynalem bardzo spokojnie i nie chcialem sie zajechac, tzn. zaplywac
Troche sie balem plywania, bo ostatnio plywalem duzo mniej niz chcialem, a jednak 1.5km to juz kawalek.
Jak sie jednak okazalo mialem 7-y czas w swojej grupie wiekowej, przy czym tylko pierwsza 3-ka byla poza zasiegiem,
pozostala 3-jka to bylo max 25 sekund roznicy. Krotko mowiac jestem zadowolony.
T1. Przy zakladaniu buta rowerowego pierwszy skurcz: prawa lydka.
Nic to przyzwyczailem sie, dokonczylem zakladanie i po rower.
2. Rower.
Trasa nieco przeluzona (41.5km), mocno pofaldowana, prawie 500m przewyzszen,
region nie na darmo nazywany jest "Regionen 1000 wzgorz".
Tutaj wyszly moje braki z przygotowania, bo bardzo malo jezdzilem (kilka razy, tylko 2 razy na nowym rowerze).
W sumie byloby moze nawet ok, ale moj tri rower jest ustawiony na plaskie trasy, typowo trathlonowe,
wiec na kilka podjazdach brakowalo mi przynajmniej jeszcze jednego lekkiego przelozenia.
Musialem jechac bardzo silowo, co mi strasznie mordowalo nogi (za co zaplacilem na biegu)
T2. Jak tylko zszedlem z roweru, od razu w obydwu nogach zlapaly mnie skurcze w miesien obszerny przysrodkowy (musialem wyguglac ).
3. Bieg.
Skurcze bynajmniej nie chcialy odpuscic po wstepie do biegania, a zeby bylo przyjemniej,
natychmiast po przejsciu do biegu chwycila mnie moja ulubiona przypadlosc, czyli totalny spazm przepony.
Czulem pod palcami, ze jest twarda jak kamien, masakra.
100-300m metrow biegu za mna, a mnie zaczelo przechodzic przez mysl, ze nie wiem czy w ogole dobiegne.
Zalozenia nie byly ambitne mialem biec sobie 4:30-4:40.
Pierwszy km wszedl w 6:08, drugi w 6:43, bo 2 razy szedlem pare metrow masujac skurcze.
Troche odpusily, na tyle, ze nie bolaly, wiec zajalem sie bardziej przepona.
Zjadlem musztarde (nastepnym razem wezme ze 3 ), zaczalem ja uciskac i jakby lekko zaczela puszczac.
Kilometry 3-5 weszly w 5:42, 5:54 i 5:38. Na 6-ym km jakby zaczelo sie cos dziac, wpadlem w jakis rytm
i nastepne km zaczalem biec ocierajac sie o tempo 5:00, a ostatni km nawet w 4:32.
Na mete wpadlem caly szczesliwy. A kilkaset metrow przed nia wygladalem tak:
Podsumowujac: cel minimum osiagniety, 3h zlamane (dokladnie 2:57:12).
Na mecie myslalem, ze ogolnie wynikowo bedzie tragedia,ale pogoda innym tez dala sie we znaki.
Na koniec w swojej grupie wiekowej zajalem 14-te miejsce na 35, ktorzy ukonczyli.
Plywanie: 29:31, miejsce 7
Rower: 1:27:00, miejsce 14
Bieg: 54:27, miejsce 14 (BTW trasa biegowa tez byla dluzsza, oficjalnie podali 10,2km)
Wiem, ze musze duzo wiecej pojezdzic na rowerze, bo bedzie bieda.
No i zakladki, jak nie ogarnej tej przepony to dupa blada
Co do odzywiania, to zjadlem w sumie 4 zele, pilem ISO (rower) i wode (rower, bieg).
I to czulem w czasie biegu, bo pomijajac problemy miesniowe wydolnosc nie byla nadszarpnieta.
Bieglo mi sie lekko (jak juz bieglem) mimo poteznego upalu i ponad 2h wysilku na karku.
A to znaczy, ze odzywianie w koncu wypalilo.
Summa summarum od razu po zawodach bylem (i wciaz jestem) strasznie pozytywnie nakrecony
i nie moge sie doczekac kiedy za 2 tygodnie wystartuje sobie w sprincie (750/20/5)
Az zaczalem zalowac, ze tylko 3 starty sobie w tym roku ustawilem.
Ale to nic, nadrobie w nastepnym
To byla bardzo krotka wersja, jesli ma ktos ochote na dluga to zapraszam do dlaszego czytania
Dlugo szukalem, w ktorych zawodach wziac udzial, zeby pasowalo z terminem i lokalizacja.
W koncu padlo na IronMan 5150 w Kraichgau.
Piekna lokalizacja, 130km od nas czyli jeszcze do ogarniecia bez noclegu.
W sobote pojechalem odebrac pakiet startowy i wziac udzial w pogadance przedstartowej.
Jeszcze nie bylo tak goraco, ale juz w sobote prazylo konkretnie, stad ta moja mina
Pokrecilem sie po targach, zakupilem biala czapeczke z siateczka na niedziele,
wysluchalem kilku wywiado z prosami (Kienle, Lange) i sie zebralem.
Pasta party olalem, wolalem zjesc cos w domu. No i zjadlem dla odmiany... makaron.
Tematem glownym weekendu byly zawody na dystansie polowki IronMana,
dlatego dla olimpijkowiczow zawody zaczynaly sie dopiero o 14:00.
To mialo wplyw na 2 rzeczy:
- woda sie akurat nagrzala powyzej granicy (22,2) i plywanie odbylo sie bez pianek
- jazda na rowerze i biega odbywala sie w najwiekszym skwarze (> 30 stopni), zero chmur
Prognoza byla znan juz na tydzien wczesniej, wiec nie bylem zaskoczony, wiedzialem,
ze musze dobrze zadbac o siebie zarowno przed jak i w czasie zawodow.
I w sumie dobrze mi to wyszlo, jak chyba nigdy.
Tak dla ustalenia uwagi: przed startem, w czasie i zaraz po wypilem 4 litry plynow, zjadlem 4 zele oraz typowe zarcie postartowe i cos tam jeszcze.
A mimo to, po powrocie do domu waga pokazywala -2kg
Wracamy do samego startu.
1. Plywanie.
Pierwszy raz bralem udzial w rolling start i jestem wielkim fanem.
2 osoby wysylane co 3 sekundy, zero scisku w wodzie, tak powinno byc.
Plywanie poszlo zadziwiajaco lekko: nie szarzowalem, plynalem bardzo spokojnie i nie chcialem sie zajechac, tzn. zaplywac
Troche sie balem plywania, bo ostatnio plywalem duzo mniej niz chcialem, a jednak 1.5km to juz kawalek.
Jak sie jednak okazalo mialem 7-y czas w swojej grupie wiekowej, przy czym tylko pierwsza 3-ka byla poza zasiegiem,
pozostala 3-jka to bylo max 25 sekund roznicy. Krotko mowiac jestem zadowolony.
T1. Przy zakladaniu buta rowerowego pierwszy skurcz: prawa lydka.
Nic to przyzwyczailem sie, dokonczylem zakladanie i po rower.
2. Rower.
Trasa nieco przeluzona (41.5km), mocno pofaldowana, prawie 500m przewyzszen,
region nie na darmo nazywany jest "Regionen 1000 wzgorz".
Tutaj wyszly moje braki z przygotowania, bo bardzo malo jezdzilem (kilka razy, tylko 2 razy na nowym rowerze).
W sumie byloby moze nawet ok, ale moj tri rower jest ustawiony na plaskie trasy, typowo trathlonowe,
wiec na kilka podjazdach brakowalo mi przynajmniej jeszcze jednego lekkiego przelozenia.
Musialem jechac bardzo silowo, co mi strasznie mordowalo nogi (za co zaplacilem na biegu)
T2. Jak tylko zszedlem z roweru, od razu w obydwu nogach zlapaly mnie skurcze w miesien obszerny przysrodkowy (musialem wyguglac ).
3. Bieg.
Skurcze bynajmniej nie chcialy odpuscic po wstepie do biegania, a zeby bylo przyjemniej,
natychmiast po przejsciu do biegu chwycila mnie moja ulubiona przypadlosc, czyli totalny spazm przepony.
Czulem pod palcami, ze jest twarda jak kamien, masakra.
100-300m metrow biegu za mna, a mnie zaczelo przechodzic przez mysl, ze nie wiem czy w ogole dobiegne.
Zalozenia nie byly ambitne mialem biec sobie 4:30-4:40.
Pierwszy km wszedl w 6:08, drugi w 6:43, bo 2 razy szedlem pare metrow masujac skurcze.
Troche odpusily, na tyle, ze nie bolaly, wiec zajalem sie bardziej przepona.
Zjadlem musztarde (nastepnym razem wezme ze 3 ), zaczalem ja uciskac i jakby lekko zaczela puszczac.
Kilometry 3-5 weszly w 5:42, 5:54 i 5:38. Na 6-ym km jakby zaczelo sie cos dziac, wpadlem w jakis rytm
i nastepne km zaczalem biec ocierajac sie o tempo 5:00, a ostatni km nawet w 4:32.
Na mete wpadlem caly szczesliwy. A kilkaset metrow przed nia wygladalem tak:
Podsumowujac: cel minimum osiagniety, 3h zlamane (dokladnie 2:57:12).
Na mecie myslalem, ze ogolnie wynikowo bedzie tragedia,ale pogoda innym tez dala sie we znaki.
Na koniec w swojej grupie wiekowej zajalem 14-te miejsce na 35, ktorzy ukonczyli.
Plywanie: 29:31, miejsce 7
Rower: 1:27:00, miejsce 14
Bieg: 54:27, miejsce 14 (BTW trasa biegowa tez byla dluzsza, oficjalnie podali 10,2km)
Wiem, ze musze duzo wiecej pojezdzic na rowerze, bo bedzie bieda.
No i zakladki, jak nie ogarnej tej przepony to dupa blada
Co do odzywiania, to zjadlem w sumie 4 zele, pilem ISO (rower) i wode (rower, bieg).
I to czulem w czasie biegu, bo pomijajac problemy miesniowe wydolnosc nie byla nadszarpnieta.
Bieglo mi sie lekko (jak juz bieglem) mimo poteznego upalu i ponad 2h wysilku na karku.
A to znaczy, ze odzywianie w koncu wypalilo.
Summa summarum od razu po zawodach bylem (i wciaz jestem) strasznie pozytywnie nakrecony
i nie moge sie doczekac kiedy za 2 tygodnie wystartuje sobie w sprincie (750/20/5)
Az zaczalem zalowac, ze tylko 3 starty sobie w tym roku ustawilem.
Ale to nic, nadrobie w nastepnym
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Nie dam 40 EUR za pakiet kilkunastu zdjec w wersji cyfrowej ,
ale mam chociaz linki do zdjec w wersji preview. No i git
ale mam chociaz linki do zdjec w wersji preview. No i git
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Tylko krotko podsumowanie tygodnia postartowego.
Pon - jak zwykle basen, o dziwo plywalo sie duzo lepiej niz sie spodziewalem
Wt - wolne
Sr -bieg 12km, raczej spokojnie
Cz - rower, 43km, 370m przewyzszen
Pt - bieg 13km, BNP, srednie temp 4:47
Sob - wolne
Nd - zakladka pod sprint tri: 27km rower szybko i od razu bieg 3.5km (sr. temp 4:28)
Cieszy, ze nie pojawil sie spazm przepony nawet w najmniejszej postaci mimo,
ze po pierwszym "polamanym" kilometrze udalo sie wejsc na docelowe startowe tempo < 4:10.
W tym tygodniu ma byc pogoda iscie tropikalna. Caly czas >30 stopni, przy czym:
sr = 34
czw = 37 (sic!)
pt = 35
Na najblizsza niedziele, czyli start w spricie tri zapowiadaja tez 30 stopni.
Zapowiada sie powtorka z poprzedniego weekendu
Pon - jak zwykle basen, o dziwo plywalo sie duzo lepiej niz sie spodziewalem
Wt - wolne
Sr -bieg 12km, raczej spokojnie
Cz - rower, 43km, 370m przewyzszen
Pt - bieg 13km, BNP, srednie temp 4:47
Sob - wolne
Nd - zakladka pod sprint tri: 27km rower szybko i od razu bieg 3.5km (sr. temp 4:28)
Cieszy, ze nie pojawil sie spazm przepony nawet w najmniejszej postaci mimo,
ze po pierwszym "polamanym" kilometrze udalo sie wejsc na docelowe startowe tempo < 4:10.
W tym tygodniu ma byc pogoda iscie tropikalna. Caly czas >30 stopni, przy czym:
sr = 34
czw = 37 (sic!)
pt = 35
Na najblizsza niedziele, czyli start w spricie tri zapowiadaja tez 30 stopni.
Zapowiada sie powtorka z poprzedniego weekendu
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Nastepny tydzien mija dosc spokojnie.
Pon - basen, byl konkretny wpiernicz, wiec dobrze
Wt - krotka przejazdzk na rowerze z synem na jego trening (2x 6.5km), a potem bieg 10.5km
Bieg byl spokojny (sr. tempo 5:05), ale bieglo sie ciezko, nawet biorac poprawke na upal (34 stopnie) i wczesniejszy rower
Sr - regeneracja
Czw - powtorka z wtorku, czyli rowerem na trening syna, potem bieg, tym razem 12.2km.
Przyszly burza i sie zrobilo troche chlodniej, ale wilgotnosc powietrza koszmarna, mialem wrazenie,
ze pot w ogole nie parowal, dawno nie bylem tak mokry
Bieglo sie za to dobrze, trasa pofaldowana i tym razem postawilem na fartlek:
3km lekko po ~5:00, potem 2 km szybciej po 4:39, nastepnie 1.5km wolniej (~ 5:20) pod gorke,
1 kilometr <4:30, odpoczynek 500 tempem ~5:00, znowu szybszy kilometr i 500m odpoczynku,
a na koniec 1.5km szybko po 4:17 i reszta spokojnie powrot do domu po 5:15.
Pt - dzisiaj raczej nic sie nie uda wcisnac, za duzo zaplanowane, ale sprobuje sie chociaz krotko,
ale intensywnie na rowerze przejechac
Sob - jutro przed poludniem mam w planie troche poplywac z synami
Nd - start w sprincie tri (750/20/5), pogoda ma byc ladna, 25 stopni,
Bylem tak juz w zeszlym roku i impreza jest bardzo przyjemna, dosc kameralna.
Ten tydzien przed zawodami potraktowalem jako tydzien regeneracyjny, ktory jednoczesnie byle taperingiem przed zawodami.
Oczekiwania na niedziele mam przede wszystkim takie, zeby przejsc z roweru do biegu spokojnie i bez problemow z przepona.
Na szczescie upalu nie bedzie, a ze to sprint, to zarcie ogranicze do minimum, wezme tylko ISO na rower.
Jeszcze tylko taka ciekawostka odnosnie treningu biegowego.
Plan wg. Hudsona na razie realizuje po lebkach, bo to sam poczatek i za wiele akcentow tam nie ma.
Kieruje sie zatem altualnie bardziej wytycznymi niz konkretnymi jednostkami z planu.
Jednak Runalyze caly czas poprawia mi wyliczana prognozy i to dosc mocno moim zdaniem.
Dla ustalöenia uwagi: np. dla 10km pod koniec kwietnia prognozowal 40:35 i pobieglem zyciowke 40:40.
Od tego czasu prognoza systematycznie maleje i aktualnie zeszla do 39:13
Az bym sobie chetnie dyche teraz pobiegl, zeby sprawdzic, czy to mozliwe
Pon - basen, byl konkretny wpiernicz, wiec dobrze
Wt - krotka przejazdzk na rowerze z synem na jego trening (2x 6.5km), a potem bieg 10.5km
Bieg byl spokojny (sr. tempo 5:05), ale bieglo sie ciezko, nawet biorac poprawke na upal (34 stopnie) i wczesniejszy rower
Sr - regeneracja
Czw - powtorka z wtorku, czyli rowerem na trening syna, potem bieg, tym razem 12.2km.
Przyszly burza i sie zrobilo troche chlodniej, ale wilgotnosc powietrza koszmarna, mialem wrazenie,
ze pot w ogole nie parowal, dawno nie bylem tak mokry
Bieglo sie za to dobrze, trasa pofaldowana i tym razem postawilem na fartlek:
3km lekko po ~5:00, potem 2 km szybciej po 4:39, nastepnie 1.5km wolniej (~ 5:20) pod gorke,
1 kilometr <4:30, odpoczynek 500 tempem ~5:00, znowu szybszy kilometr i 500m odpoczynku,
a na koniec 1.5km szybko po 4:17 i reszta spokojnie powrot do domu po 5:15.
Pt - dzisiaj raczej nic sie nie uda wcisnac, za duzo zaplanowane, ale sprobuje sie chociaz krotko,
ale intensywnie na rowerze przejechac
Sob - jutro przed poludniem mam w planie troche poplywac z synami
Nd - start w sprincie tri (750/20/5), pogoda ma byc ladna, 25 stopni,
Bylem tak juz w zeszlym roku i impreza jest bardzo przyjemna, dosc kameralna.
Ten tydzien przed zawodami potraktowalem jako tydzien regeneracyjny, ktory jednoczesnie byle taperingiem przed zawodami.
Oczekiwania na niedziele mam przede wszystkim takie, zeby przejsc z roweru do biegu spokojnie i bez problemow z przepona.
Na szczescie upalu nie bedzie, a ze to sprint, to zarcie ogranicze do minimum, wezme tylko ISO na rower.
Jeszcze tylko taka ciekawostka odnosnie treningu biegowego.
Plan wg. Hudsona na razie realizuje po lebkach, bo to sam poczatek i za wiele akcentow tam nie ma.
Kieruje sie zatem altualnie bardziej wytycznymi niz konkretnymi jednostkami z planu.
Jednak Runalyze caly czas poprawia mi wyliczana prognozy i to dosc mocno moim zdaniem.
Dla ustalöenia uwagi: np. dla 10km pod koniec kwietnia prognozowal 40:35 i pobieglem zyciowke 40:40.
Od tego czasu prognoza systematycznie maleje i aktualnie zeszla do 39:13
Az bym sobie chetnie dyche teraz pobiegl, zeby sprawdzic, czy to mozliwe
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
W sobote tak jak pisalem udalo sie pojechac na basen i zrobic lekki trening plywacki.
A w niedziele start w sprincie tri.
Pogoda byla swietna, cieplo, slonca sporo, ale bez upali.
Co jakis czas tylko "przelatywal" wiatr i to dosc konkretny jak sie pozniej okazalo.
To pierwsze zawody tri, w ktorych startowalem po raz drugi, wiec mialem okazje porownac wyniki.
Co prawda w zeszlym roku, to byly moje zawody inauguracyjne, wiec startowalem w wersji "dla wszystkich",
ale poza tym, ze plywanie bylo krotsze (500m zamiast 750m), to reszta byla dokladnie taka sama.
Aha, no i rower sie zmienl, bo zeszlym roku startowalem na moim starym, wysluzonym MTB
Przygotowanie
Sniadanie zjadlem jakos po 6, potem nieco ponad 80km dojazd, odbior pakietow, check-in roweru itd.
W czasie jazdy mialem zdjec 2 banay, ale... zapomnialem: skucha pierwsza.
Przygotowalem sobie zel z kofeina, zeby laknac przed samym startem no i skucha druga: zapomnialem.
Niby zawody krotkie, ale jednak cokolwiek jadlem 4h wczesniej (i to nieduzo).
Plywanie.
Plywanie odbylo sie bez pianek, bo woda miala chyba ze 25 stopni, nawet sie nie mozna bylo dobrze schlodzic.
Start byl na hurra i chociaz zawody male, to i miejsca mniej, wiec pralka byla dosc konkretna.
Ustawilem sie raczej z tylu niz przodu, ale potem okazalo sie, ze musze sie przepychac i akurat Ci z przodu mnie blokowali
zanim udalo mi sie znalesc luke i zaczac normalnie plynac. Nic, to, nastepnym razem musze byc nardziej odwazny.
Po raz pierwszy plywalem z miedzyladowaniem: po 250m trzeba bylo wyjsc z wody, przejsc dookola flagi i plynac dalej.
Nie lubie tego, bardzo duzo sil mnie to kosztowalo. Ja sie powoli wbijam w moj rytm i zanim do tego doszlo trzeba bylo wylazic.
Potem zabralo mi dobre 200-250m zanim ustabilzowalem oddech, ruchy itd. i zaczelo sie dobrze plynac.
Jak zwykle nadrobilem sporo metrow ze wzgledu na nawigacje. Potrzebuje jednak nowe okularkim bo w starych zlazi wewnetrzna warstwa
i cholera przy zalaniu woda, lekki zaparowaniu nie wystarczalo mi lekko uniesc glowe, zeby zobaczyc boje, wiec bardziej orientowalem sie na ludzi.
Tak czy owak zegzak zrobilem, to chyba moja specjalnosc.
Summa summarum czas nie wyszedl jak na mnie zly: 13:39 (w zeszlym roku 10:50 na 500m).
T1
Nie jest to moja mocna strona, robie to raczej na spokojnie, nie mam butow przyczepionych do roweru, wycieram stopy i zakladam skarpetki.
Ale tym razem strzelilem sobie stope i nie rozpialem paska, ech.
Kosztowalem mnie to sporo sekund niestety (a zabralko 2s do miejsca wyzej): skucha trzecia.
Rower
Nareszcie czulem, ze przynajmniej nie bede sie wlokl w koncu stawki. O wiele za malo jezdze, ale przynajmnie tym razem sprzet nie stal na przeszkodzie.
20km po prawie zupelnie plaskiej trasie, czas ciut ponad 34 minuty, srednia ~35km/h. Bez szalenstw, ale po doswiadczeniach zpoprzednich zawodow nie chcialem jechac na maksa, zeby moc wreszcie "normalnie" pobiec. 2-3 osoby mnie wyprzedzily, ale ja z 6-7, wiec bylem zadowolony.
Jak wspomnialem tego dnia lataly wiatry, byl spokoj, a potem nagla na kilka minut zaczynalo mocno wiac. No i taki wiatr dopadl mnie prosto w morde na prostej po nawrocie. Z 37-39km/h nagle musialem walczyc mocno, zeby utrzymac 30
Na rowerze mialem przygotowane ISO, ale tak dobrze mi sie jechalo w pozycji aero, ze szkoda mi bylo czasu na picie.
Sredni to byl pomysl, skucha czwarta.
T2
Tutaj poszlo generalnie ok, ale znowu cenne sekudny uciekly, bo nie wyjalem musztardy z buta i zorintowalem sie dopier po wlozeniu go.
Skucha piata.
Bieg
Zaczalem biec bardzo spokojnie (jak mi sie wydawalo), ale pierwszy km wskoczyl w 4:23. Powstrzymywalem sie przed przyspieszeniem, zeby sie nie wypstrykac i nie miec problemow z przepona. Na rowerze staralem sie swiadomie oddychac gleboko aktywuja w miare mozliwosci przepone i chyba sie udalo, bo problemow nie bylo. Na drugim kilometrze nogi zaczely sie sluchac i znowu bylo 4:23, na nastepnym znowu pojawil sie wiatr, tylko ze 300-400m, ale nagle trzeba bylo sie pochylic do przodu, zeby zrownowazyc opor. W tych warunkach 4:27 uwazam bylo ok. Na czwartym km czulem, ze to juz czas przyspieszyc i wyciagnalem na 4:12. Ostatni km, to juz ile fabryka dala i wszedl w 3:53. Niestety zabralko mi sil na piorunujaca koncowke (jak w zeszlym roku). Na koniec dochodzilem 3-osobowa grupe, ale wbiegli na mete 10-15m przede mna. Wyszedl moim zdaniem brak zelu. Tak czy owak w czasie biegu mnie nikt nie wyprzedzil, jak za to wyprzedzalem caly czas od poczatku do samej mety.
Obiektywnie rzecz biorac bieganie poszlo mi najlepiej. Czas 21:20 moze nie powala, ale to i tak ponad 1:40 lepiej niz rok temu.
Czas calkowity 1:13:11, miejsce 18 w grupie wiekowej.
Miejsce troche rozczarowujace, ale jak przejrzalem wyniki, to widze, ze z roku na rok impreza ma coraz wyzszy poziom.
Wygrywa co prawda ten sam zawodnik (sic!), ale juz drugie miejsce w zeszlym roku gwarantowalo tylko 9-e miejsce w tym roku.
Ja za rok wroce tam silniejszy. Poprawie wszystkie skuchy i zobaczymy co ugram.
Cel minimum ustalam na sub 1:10, ale celowac bede w 1:09.
A w niedziele start w sprincie tri.
Pogoda byla swietna, cieplo, slonca sporo, ale bez upali.
Co jakis czas tylko "przelatywal" wiatr i to dosc konkretny jak sie pozniej okazalo.
To pierwsze zawody tri, w ktorych startowalem po raz drugi, wiec mialem okazje porownac wyniki.
Co prawda w zeszlym roku, to byly moje zawody inauguracyjne, wiec startowalem w wersji "dla wszystkich",
ale poza tym, ze plywanie bylo krotsze (500m zamiast 750m), to reszta byla dokladnie taka sama.
Aha, no i rower sie zmienl, bo zeszlym roku startowalem na moim starym, wysluzonym MTB
Przygotowanie
Sniadanie zjadlem jakos po 6, potem nieco ponad 80km dojazd, odbior pakietow, check-in roweru itd.
W czasie jazdy mialem zdjec 2 banay, ale... zapomnialem: skucha pierwsza.
Przygotowalem sobie zel z kofeina, zeby laknac przed samym startem no i skucha druga: zapomnialem.
Niby zawody krotkie, ale jednak cokolwiek jadlem 4h wczesniej (i to nieduzo).
Plywanie.
Plywanie odbylo sie bez pianek, bo woda miala chyba ze 25 stopni, nawet sie nie mozna bylo dobrze schlodzic.
Start byl na hurra i chociaz zawody male, to i miejsca mniej, wiec pralka byla dosc konkretna.
Ustawilem sie raczej z tylu niz przodu, ale potem okazalo sie, ze musze sie przepychac i akurat Ci z przodu mnie blokowali
zanim udalo mi sie znalesc luke i zaczac normalnie plynac. Nic, to, nastepnym razem musze byc nardziej odwazny.
Po raz pierwszy plywalem z miedzyladowaniem: po 250m trzeba bylo wyjsc z wody, przejsc dookola flagi i plynac dalej.
Nie lubie tego, bardzo duzo sil mnie to kosztowalo. Ja sie powoli wbijam w moj rytm i zanim do tego doszlo trzeba bylo wylazic.
Potem zabralo mi dobre 200-250m zanim ustabilzowalem oddech, ruchy itd. i zaczelo sie dobrze plynac.
Jak zwykle nadrobilem sporo metrow ze wzgledu na nawigacje. Potrzebuje jednak nowe okularkim bo w starych zlazi wewnetrzna warstwa
i cholera przy zalaniu woda, lekki zaparowaniu nie wystarczalo mi lekko uniesc glowe, zeby zobaczyc boje, wiec bardziej orientowalem sie na ludzi.
Tak czy owak zegzak zrobilem, to chyba moja specjalnosc.
Summa summarum czas nie wyszedl jak na mnie zly: 13:39 (w zeszlym roku 10:50 na 500m).
T1
Nie jest to moja mocna strona, robie to raczej na spokojnie, nie mam butow przyczepionych do roweru, wycieram stopy i zakladam skarpetki.
Ale tym razem strzelilem sobie stope i nie rozpialem paska, ech.
Kosztowalem mnie to sporo sekund niestety (a zabralko 2s do miejsca wyzej): skucha trzecia.
Rower
Nareszcie czulem, ze przynajmniej nie bede sie wlokl w koncu stawki. O wiele za malo jezdze, ale przynajmnie tym razem sprzet nie stal na przeszkodzie.
20km po prawie zupelnie plaskiej trasie, czas ciut ponad 34 minuty, srednia ~35km/h. Bez szalenstw, ale po doswiadczeniach zpoprzednich zawodow nie chcialem jechac na maksa, zeby moc wreszcie "normalnie" pobiec. 2-3 osoby mnie wyprzedzily, ale ja z 6-7, wiec bylem zadowolony.
Jak wspomnialem tego dnia lataly wiatry, byl spokoj, a potem nagla na kilka minut zaczynalo mocno wiac. No i taki wiatr dopadl mnie prosto w morde na prostej po nawrocie. Z 37-39km/h nagle musialem walczyc mocno, zeby utrzymac 30
Na rowerze mialem przygotowane ISO, ale tak dobrze mi sie jechalo w pozycji aero, ze szkoda mi bylo czasu na picie.
Sredni to byl pomysl, skucha czwarta.
T2
Tutaj poszlo generalnie ok, ale znowu cenne sekudny uciekly, bo nie wyjalem musztardy z buta i zorintowalem sie dopier po wlozeniu go.
Skucha piata.
Bieg
Zaczalem biec bardzo spokojnie (jak mi sie wydawalo), ale pierwszy km wskoczyl w 4:23. Powstrzymywalem sie przed przyspieszeniem, zeby sie nie wypstrykac i nie miec problemow z przepona. Na rowerze staralem sie swiadomie oddychac gleboko aktywuja w miare mozliwosci przepone i chyba sie udalo, bo problemow nie bylo. Na drugim kilometrze nogi zaczely sie sluchac i znowu bylo 4:23, na nastepnym znowu pojawil sie wiatr, tylko ze 300-400m, ale nagle trzeba bylo sie pochylic do przodu, zeby zrownowazyc opor. W tych warunkach 4:27 uwazam bylo ok. Na czwartym km czulem, ze to juz czas przyspieszyc i wyciagnalem na 4:12. Ostatni km, to juz ile fabryka dala i wszedl w 3:53. Niestety zabralko mi sil na piorunujaca koncowke (jak w zeszlym roku). Na koniec dochodzilem 3-osobowa grupe, ale wbiegli na mete 10-15m przede mna. Wyszedl moim zdaniem brak zelu. Tak czy owak w czasie biegu mnie nikt nie wyprzedzil, jak za to wyprzedzalem caly czas od poczatku do samej mety.
Obiektywnie rzecz biorac bieganie poszlo mi najlepiej. Czas 21:20 moze nie powala, ale to i tak ponad 1:40 lepiej niz rok temu.
Czas calkowity 1:13:11, miejsce 18 w grupie wiekowej.
Miejsce troche rozczarowujace, ale jak przejrzalem wyniki, to widze, ze z roku na rok impreza ma coraz wyzszy poziom.
Wygrywa co prawda ten sam zawodnik (sic!), ale juz drugie miejsce w zeszlym roku gwarantowalo tylko 9-e miejsce w tym roku.
Ja za rok wroce tam silniejszy. Poprawie wszystkie skuchy i zobaczymy co ugram.
Cel minimum ustalam na sub 1:10, ale celowac bede w 1:09.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Dawno nie pisalem, bo i nic specjalnego sie nie dzieje.
Biegam, jezdze na rowerze i staram sie plywac.
1. Bieganie idzie ok, nie szaleje, trzymam sie luzno planu do polowki, glownie akcentow.
2. Rowerowanie idzie dobrze. Biorac pod uwage, ze startuje z bardzo niskiego poziomu, to progres jest
Zaczynam sie wydluzac, swoja standardowa runde rozciagnalem do 53-55km i bede rozciagal dalej.
Niestety brak mi czasu na jakies spokojne, dlugie jazdy. A przydaloby sie raz w tygodniu pojezdzic ze 3h.
3. Z plywaniem zostalem troche na lodzie, bo jakos nie skojarzylem faktow, ze klub w czasie ferii szkolnych nie ma zajec
Co oznacza, ze zostalem "na lodzie" od poczatku lipca do polowy sierpnia, a start glowny mam w pierwszej polowie wrzesnia.
Musze sie zatem spiac samodzielnie, co nie bedzie latwe, ale sie nie poddaje
Biegam, jezdze na rowerze i staram sie plywac.
1. Bieganie idzie ok, nie szaleje, trzymam sie luzno planu do polowki, glownie akcentow.
2. Rowerowanie idzie dobrze. Biorac pod uwage, ze startuje z bardzo niskiego poziomu, to progres jest
Zaczynam sie wydluzac, swoja standardowa runde rozciagnalem do 53-55km i bede rozciagal dalej.
Niestety brak mi czasu na jakies spokojne, dlugie jazdy. A przydaloby sie raz w tygodniu pojezdzic ze 3h.
3. Z plywaniem zostalem troche na lodzie, bo jakos nie skojarzylem faktow, ze klub w czasie ferii szkolnych nie ma zajec
Co oznacza, ze zostalem "na lodzie" od poczatku lipca do polowy sierpnia, a start glowny mam w pierwszej polowie wrzesnia.
Musze sie zatem spiac samodzielnie, co nie bedzie latwe, ale sie nie poddaje
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Dzisiaj to 8-y treningowy dzien z rzedu.
Chyba czas na mala przerwe, jutro postaram sie skoczyc na basen
Upaly daja sie we znaki, od 3 dni znowu 32-33 stopnie.
Wczoraj machnalem dosc szybko 8.5km (srednia 4:44min/km),
a dzisiaj 16km po pagorkowatej trasie (sr. tempo 5:04min/km).
Wczoraj przynajmniej wyszedlem dosc pozno, ale dzisiaj zaraz po pracy, kiedy upal byl koszmarny.
11km byl ok, ale potem zaczely sie 3km pod gorke i na gorze bylem konkretnie wypompowany.
Chyba czas na mala przerwe, jutro postaram sie skoczyc na basen
Upaly daja sie we znaki, od 3 dni znowu 32-33 stopnie.
Wczoraj machnalem dosc szybko 8.5km (srednia 4:44min/km),
a dzisiaj 16km po pagorkowatej trasie (sr. tempo 5:04min/km).
Wczoraj przynajmniej wyszedlem dosc pozno, ale dzisiaj zaraz po pracy, kiedy upal byl koszmarny.
11km byl ok, ale potem zaczely sie 3km pod gorke i na gorze bylem konkretnie wypompowany.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Dotarlem do 10-ego dnia mojego malego, nieplanowanego eksperymentu.
W sobote zrobilem zakladke 63km rower + 4.5km bieg.
Wczoraj w sumie mialem odpoczac, ale pojechalem do miasta obejrzec bieg w IronMan
i tak mnie wzielo, ze po poludniu nie moglem usiedziec na tylko i pobieglem
Upal caly czas straszny, ale zrobilem 14.5km po trasie bardzo zblizonej do tej z piatku.
Balem sie, ze bede zdychal, ale w sumie bylo lepiej niz sie spodziewalem.
Kurcze, polubilem codziene trenowanie.
Nie trzeba sie zastanawiac "mialem cos dzisiaj pocwiczyc, czy nie?"
W sobote zrobilem zakladke 63km rower + 4.5km bieg.
Wczoraj w sumie mialem odpoczac, ale pojechalem do miasta obejrzec bieg w IronMan
i tak mnie wzielo, ze po poludniu nie moglem usiedziec na tylko i pobieglem
Upal caly czas straszny, ale zrobilem 14.5km po trasie bardzo zblizonej do tej z piatku.
Balem sie, ze bede zdychal, ale w sumie bylo lepiej niz sie spodziewalem.
Kurcze, polubilem codziene trenowanie.
Nie trzeba sie zastanawiac "mialem cos dzisiaj pocwiczyc, czy nie?"
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Wciaz zadnej przerwy, to juz chyba 12 dni jezeli dobrze licze.
W poniedzialek porowerowalem troche na MTB: 26km po lekko pagorkowatej trasie.
We wtorek okazalo sie, ze "zaspalem": plan, ktory do tej pory byl bardzo spokojny i luzny
i ktory rownie lekko traktowalem ruszyl z konkretnymi jednostkami juz w zeszlym tygodniu.
Czas zatem zabrac sie konkretnie do rzeczy. Na szczescie upaly odeszly na chwile i wyszedlem biegac przy +23.
Jednostka: 13km spokojnie + 8x250 w tempie miedzy 10km a 3km na przerwie 250m + powrot do domu.
Wyszlo razem 18,2 km, tempo trzymalem w granicach 3:40-3:55.
O dziwno weszlo calkiem sprawnie. Spodziewalem sie wiekszej orki
Kilkaset metrow przed domem zaczal mnie jednak chwytac skurcz w prawa lydke.
I dzisiaj to czuje. Moze to znak, ze czas zrobic dzien przerwy?
Pogoda z reszta tez zupelnie nie sprzyja, leje...
W poniedzialek porowerowalem troche na MTB: 26km po lekko pagorkowatej trasie.
We wtorek okazalo sie, ze "zaspalem": plan, ktory do tej pory byl bardzo spokojny i luzny
i ktory rownie lekko traktowalem ruszyl z konkretnymi jednostkami juz w zeszlym tygodniu.
Czas zatem zabrac sie konkretnie do rzeczy. Na szczescie upaly odeszly na chwile i wyszedlem biegac przy +23.
Jednostka: 13km spokojnie + 8x250 w tempie miedzy 10km a 3km na przerwie 250m + powrot do domu.
Wyszlo razem 18,2 km, tempo trzymalem w granicach 3:40-3:55.
O dziwno weszlo calkiem sprawnie. Spodziewalem sie wiekszej orki
Kilkaset metrow przed domem zaczal mnie jednak chwytac skurcz w prawa lydke.
I dzisiaj to czuje. Moze to znak, ze czas zrobic dzien przerwy?
Pogoda z reszta tez zupelnie nie sprzyja, leje...
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
W srode jednak zrobilem sobie dzien przerwy. Prawa lydka zaczynala sie buntowac i to byl najwyzszy czas na przerwe.
W czwartek czulem wciaz lydke, wiec odpuscilem bieganie i polecialem szybka rundke 30km na MTB po pagorkowatej trasie (160m podjazdow).
W piatek bieg, tym razem wytrzymalosc tempowa:
2.5km rozbieg + 2x3.5km w tempie miedzy HM a 10k i przerwa 500m aktywnie + powrot do domu
Pierwsze 3.5 tak mi sie chyba dobrze bieglo, ze sie zagapilem i zamiast 3.5 wyszlo 4.5
Tempo 4:20-4:21, czyli zgodnie z zalozeniami.
Drugie 3.5 zaczelo sie slabo, w 4:30, ale potem przyspieszylem i ostatnie 2km, to juz 4:18 i 4:16.
Ogolnie poszlo lepiej niz sie spodziewalem.
W sobote przed poludniem byl czas na basen (w koncu).
Pierwszy km po ponad 2 tyg przerwy byl ciezki, myslalem przez chwile, ze dam sobie spokoj tego dnia
Ale kryzys przetrzymalem i potem poszlo juz dobrze, w sumie licznik stanal na 2.5km.
Niedziela to czas dluzszej jazdy rowerowej: 62km, 607m przewyzszenia, czas 2:09h
(ale to wciaz za krotka petla, musze ja wydluzyc do 80-90km).
Dalo mi to konkretnie w kosc musze przyznac, nie oszczedzalem sie na podjazdach i to bylo czuc.
W trakcie dluzszych testuje jedzenie i poszlo bardzo dobrze. Nigdy jeszcze tyle w czasie jazdy nie pochlonalem.
Do tej pory na rowerze jadlem za malo i potem bylo ciezko na bieganiu,
a w trakcie biegania przyswajanie jedzenia idzie mi srednio, wiec musze miec pelny bak.
W tym tygodniu plan jest taki, zeby nareszcie przejsc na 2 plywania w tygodniu, zeby "zrobic forme",
ktora zaraz potem w czasie sierpniowego urlop i tak strace
Ale to nic, przynajmniej zaraz po urlopie zaczynaja sie treningi w klubie, to dostane kopa
Na urlopie jak zwykle najtrudniej bedzie z rowerem, 2 tyg przerwy zupelnie.
Poplywac powinno sie udac w otwartych wodach, a z bieganiem jak zwykle bedzie najlepiej.
W czwartek czulem wciaz lydke, wiec odpuscilem bieganie i polecialem szybka rundke 30km na MTB po pagorkowatej trasie (160m podjazdow).
W piatek bieg, tym razem wytrzymalosc tempowa:
2.5km rozbieg + 2x3.5km w tempie miedzy HM a 10k i przerwa 500m aktywnie + powrot do domu
Pierwsze 3.5 tak mi sie chyba dobrze bieglo, ze sie zagapilem i zamiast 3.5 wyszlo 4.5
Tempo 4:20-4:21, czyli zgodnie z zalozeniami.
Drugie 3.5 zaczelo sie slabo, w 4:30, ale potem przyspieszylem i ostatnie 2km, to juz 4:18 i 4:16.
Ogolnie poszlo lepiej niz sie spodziewalem.
W sobote przed poludniem byl czas na basen (w koncu).
Pierwszy km po ponad 2 tyg przerwy byl ciezki, myslalem przez chwile, ze dam sobie spokoj tego dnia
Ale kryzys przetrzymalem i potem poszlo juz dobrze, w sumie licznik stanal na 2.5km.
Niedziela to czas dluzszej jazdy rowerowej: 62km, 607m przewyzszenia, czas 2:09h
(ale to wciaz za krotka petla, musze ja wydluzyc do 80-90km).
Dalo mi to konkretnie w kosc musze przyznac, nie oszczedzalem sie na podjazdach i to bylo czuc.
W trakcie dluzszych testuje jedzenie i poszlo bardzo dobrze. Nigdy jeszcze tyle w czasie jazdy nie pochlonalem.
Do tej pory na rowerze jadlem za malo i potem bylo ciezko na bieganiu,
a w trakcie biegania przyswajanie jedzenia idzie mi srednio, wiec musze miec pelny bak.
W tym tygodniu plan jest taki, zeby nareszcie przejsc na 2 plywania w tygodniu, zeby "zrobic forme",
ktora zaraz potem w czasie sierpniowego urlop i tak strace
Ale to nic, przynajmniej zaraz po urlopie zaczynaja sie treningi w klubie, to dostane kopa
Na urlopie jak zwykle najtrudniej bedzie z rowerem, 2 tyg przerwy zupelnie.
Poplywac powinno sie udac w otwartych wodach, a z bieganiem jak zwykle bedzie najlepiej.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Nadrabiam zaleglosci za ostatni tydzien
Poniedzialek - bieg, interwaly 8x250/250 tempo <4:00, poszlo calkiem spoko, w sumie 9.4km
Wtorek - rower, 35km na MTB, dosc szybko
Sroda -bieg, 11.2km, mialo byc w zalozenia 2x3.5km tempem 4:10-15 z 1min aktywnej przerwy
Ale upal mnie pokonal. Wyszlo ledwo 2x3km i do tego wolniej. Tylko pojedyncze kilometry udawalo sie utrzymac w tempie.
Czwartek - regeneracja
Piatek - dlugi bieg, 20km, ostatnie 5km mocniej (nie byle specjalnie szybciej, ale za to prawie caly czas pod gorke).
Troche przeciazylem lewego achillesa, wiec postanowilem w weekend nie biegac.
Na sobote zaplanowalems sobie basen. Wieczorem zachcialo mi sie jednak arbuza. No i naostrzylem noz...
W rezulatacie nici z plywania w weekend. Zostal mi tylko rower.
Sobota - to byl mocno zajety dzien, wiec wystarczylo tylko czasu na szybka 28km rundke na MTB.
Niedziela - to mial byc jak zwykle dzien dluzszej jazdy na szosowce, jednak mimo ladnej pogody wialo poteznie
i nie podjalem sie wyzwania
Zatem jeszcze raz ujezdzalem MTB, ale tym razem dluzej, bo 60km.
Dwa razy na szutrze przesunalo mi kolo jakies 10cm, ciekawe wrazenie jak sie akurat szybko cisnie
Dzisiaj czas pobiegac.
Lokalny sklep "biegowy" organizuje co poniedzialek wieczorny bieg. 1h w kilku grupach, rozne tempa.
Generalnie to nie moja bajka (chociaz czesto mozna pobiegac z Florianem Neuschwander-em),
ale dzisiaj chyba sie skusze, bo goscmi beda: Sebastian Kinle i Patrick Lange,
czyli sama czolowka niemieckiego i swiatowego tri (2-gie i 3-cie miejsce w Kona 2016).
No to chyba sie przejade. Mam tylko nadzieje, ze beda biec na jednej nodze
Poniedzialek - bieg, interwaly 8x250/250 tempo <4:00, poszlo calkiem spoko, w sumie 9.4km
Wtorek - rower, 35km na MTB, dosc szybko
Sroda -bieg, 11.2km, mialo byc w zalozenia 2x3.5km tempem 4:10-15 z 1min aktywnej przerwy
Ale upal mnie pokonal. Wyszlo ledwo 2x3km i do tego wolniej. Tylko pojedyncze kilometry udawalo sie utrzymac w tempie.
Czwartek - regeneracja
Piatek - dlugi bieg, 20km, ostatnie 5km mocniej (nie byle specjalnie szybciej, ale za to prawie caly czas pod gorke).
Troche przeciazylem lewego achillesa, wiec postanowilem w weekend nie biegac.
Na sobote zaplanowalems sobie basen. Wieczorem zachcialo mi sie jednak arbuza. No i naostrzylem noz...
W rezulatacie nici z plywania w weekend. Zostal mi tylko rower.
Sobota - to byl mocno zajety dzien, wiec wystarczylo tylko czasu na szybka 28km rundke na MTB.
Niedziela - to mial byc jak zwykle dzien dluzszej jazdy na szosowce, jednak mimo ladnej pogody wialo poteznie
i nie podjalem sie wyzwania
Zatem jeszcze raz ujezdzalem MTB, ale tym razem dluzej, bo 60km.
Dwa razy na szutrze przesunalo mi kolo jakies 10cm, ciekawe wrazenie jak sie akurat szybko cisnie
Dzisiaj czas pobiegac.
Lokalny sklep "biegowy" organizuje co poniedzialek wieczorny bieg. 1h w kilku grupach, rozne tempa.
Generalnie to nie moja bajka (chociaz czesto mozna pobiegac z Florianem Neuschwander-em),
ale dzisiaj chyba sie skusze, bo goscmi beda: Sebastian Kinle i Patrick Lange,
czyli sama czolowka niemieckiego i swiatowego tri (2-gie i 3-cie miejsce w Kona 2016).
No to chyba sie przejade. Mam tylko nadzieje, ze beda biec na jednej nodze
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
No i... nie pojechalem
Zerknalem na rozpiske, a tam konkretny akcent, to mi sie go szkoda zrobilo i wyszedlem go zaliczyc.
Zapowiadalo sie ciezko:
3km rozbieg + drabinka interwalow 1min/2/3/2/1/2/3 z odpoczynkiem o dlugosci rownej danego odcnika biegowego,
a tempo miedzy 5k a 1500m + powrot do domu = wyszlo razem 11,3km.
Nie umiem wciaz dobrze ocenic tempa przy wiekszych predkosciach, wiec niektore odcinki pobieglem za szybko,
nawet sporo za szybko, ale dluzsze udawalo sie utrzymac w 3:40-3:45.
Ogolnie jestem bardzo zadowolony, nie myslalem, ze uda sie to zrealizowac bez wypluwania pluc.
Tetne maksymalne ledwo 173, wiec do max (193-194) jeszcze bylo daleko i tak sie tez czulem.
Zerknalem na rozpiske, a tam konkretny akcent, to mi sie go szkoda zrobilo i wyszedlem go zaliczyc.
Zapowiadalo sie ciezko:
3km rozbieg + drabinka interwalow 1min/2/3/2/1/2/3 z odpoczynkiem o dlugosci rownej danego odcnika biegowego,
a tempo miedzy 5k a 1500m + powrot do domu = wyszlo razem 11,3km.
Nie umiem wciaz dobrze ocenic tempa przy wiekszych predkosciach, wiec niektore odcinki pobieglem za szybko,
nawet sporo za szybko, ale dluzsze udawalo sie utrzymac w 3:40-3:45.
Ogolnie jestem bardzo zadowolony, nie myslalem, ze uda sie to zrealizowac bez wypluwania pluc.
Tetne maksymalne ledwo 173, wiec do max (193-194) jeszcze bylo daleko i tak sie tez czulem.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
W srode w planie bieg tempowy:
3km rozbieg + 6km maksymalnie ciezko + 3km lekko
Nie lubie takich ogolnych okreslen jak "maksymalnie ciezko".
Jak to ugryzc? Pobiec w trupa i po 3km skonczy? Za lekko tez niedobrze.
Postanowilem pobiec troche wolniej niz tempem 10k.
Kolejno te 6km wyszlo tak: 4:17 / 4:17 / 4:18 / 4:16 / 4:17 / 4:06
No i chyba bylo jednak za wolno, 4:10 byloby wlasciwsze, bo nie czulem, zeby bylo maksymalnie ciezko
Wczoraj nie pobiegalem, bo sie pakowalem na urlop.
Moze dzisiaj uda sie pobiegac, albo porowerowac chociaz troche.
Potem wrzucic wszystko do auta i wieczorem ruszamy nareszcie na dlugo wyczekiwany urlop, uff.
Na te 2 tygodnie zawieszam bloga na kolku, bo nie bede przez komorke wchodzil na forum.
Urlop to ulop
3km rozbieg + 6km maksymalnie ciezko + 3km lekko
Nie lubie takich ogolnych okreslen jak "maksymalnie ciezko".
Jak to ugryzc? Pobiec w trupa i po 3km skonczy? Za lekko tez niedobrze.
Postanowilem pobiec troche wolniej niz tempem 10k.
Kolejno te 6km wyszlo tak: 4:17 / 4:17 / 4:18 / 4:16 / 4:17 / 4:06
No i chyba bylo jednak za wolno, 4:10 byloby wlasciwsze, bo nie czulem, zeby bylo maksymalnie ciezko
Wczoraj nie pobiegalem, bo sie pakowalem na urlop.
Moze dzisiaj uda sie pobiegac, albo porowerowac chociaz troche.
Potem wrzucic wszystko do auta i wieczorem ruszamy nareszcie na dlugo wyczekiwany urlop, uff.
Na te 2 tygodnie zawieszam bloga na kolku, bo nie bede przez komorke wchodzil na forum.
Urlop to ulop
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
No i po urlopie
W sumie w domu bylismy juz w srode, ale nie mialem sily sie zebrac do pisania.
Szok temperaturowo-pogodowy mnie przygniotl
Urlop udany, chociaz w takich upalach nie biegalem jeszcze.
Jakies 6 dni z rzedu bylo 36-37 stopni, ja pierdziu
Jak na ostatnie 2 dni wyjazdu spadla do 30-31, to w cieniu marzlem
Biegowo w ciagu 12 dni udalo sie zrobic 6 biegow, w sumie ponad 77km.
Zapomnialem z domu planu treningowego, ale w tych temperaturach i tak by sie nie przydal
Po powrocie powitalo nas ledwo 20 stopni i 3 dni ciaglego deszczu.
Dawno mnie tak nie nie zdemotywowalo, az sa sie zdziwilem
Dopiero w sobote przed poludniem wybralem sie na bieg.
W sumie 15 km, ale za to jak sie bieglo! Srednia wyszla 4:37 i na koniec wcale nie zdychalem,
chociaz jak zerknalem do planu przed biegiem, to spodziewalem sie, ze bedzie duzo ciezej.
Tak sie rozochocilem, ze w niedziele wyszedlem na pierwsze dluzsze bieganie od dawna.
Wyszlo 23.5km po niezbyt plaskim terenie, srednie tempo 4:52 mimo, ze bieglem z plecaczkiem.
Wczoraj rozpoczela sie tez druga czesc sezonu plywackiego w klubie.
Balem sie mocno, bo 6 tygodni w zasadzie nie plywalem, ale poszlo calkiem dobrze.
Trening zamknal sie w ~2600m i wyszedlem z wody o wlasnych silach
Po raz pierwszy wzialem na trening Garmina i w sumie chyba jednak zostane przy zwyklym zegraku ze stoperem.
Fajnie, ze Garmin zlicza przeplyniety dystans, ale zupelnie nie radzie sobie z plywaniem samych nog
Do tego brak mi jednak tego stopera pod reka, zeby sobie zmierzyc niektore odcinki.
Ale moze poszukam jeszcze w jakiegos dobrego pola do plywania i dam mu jeszcze jedna szanse.
Aha, chcialem tez w treningu wedytowac dane, ale nie moglem zmienic przeplynietej odleglosci, ani liczby basenow.
W aktywnosciach biegowych moze zmienic w zasadzie wszystko, dziwne...
W sumie w domu bylismy juz w srode, ale nie mialem sily sie zebrac do pisania.
Szok temperaturowo-pogodowy mnie przygniotl
Urlop udany, chociaz w takich upalach nie biegalem jeszcze.
Jakies 6 dni z rzedu bylo 36-37 stopni, ja pierdziu
Jak na ostatnie 2 dni wyjazdu spadla do 30-31, to w cieniu marzlem
Biegowo w ciagu 12 dni udalo sie zrobic 6 biegow, w sumie ponad 77km.
Zapomnialem z domu planu treningowego, ale w tych temperaturach i tak by sie nie przydal
Po powrocie powitalo nas ledwo 20 stopni i 3 dni ciaglego deszczu.
Dawno mnie tak nie nie zdemotywowalo, az sa sie zdziwilem
Dopiero w sobote przed poludniem wybralem sie na bieg.
W sumie 15 km, ale za to jak sie bieglo! Srednia wyszla 4:37 i na koniec wcale nie zdychalem,
chociaz jak zerknalem do planu przed biegiem, to spodziewalem sie, ze bedzie duzo ciezej.
Tak sie rozochocilem, ze w niedziele wyszedlem na pierwsze dluzsze bieganie od dawna.
Wyszlo 23.5km po niezbyt plaskim terenie, srednie tempo 4:52 mimo, ze bieglem z plecaczkiem.
Wczoraj rozpoczela sie tez druga czesc sezonu plywackiego w klubie.
Balem sie mocno, bo 6 tygodni w zasadzie nie plywalem, ale poszlo calkiem dobrze.
Trening zamknal sie w ~2600m i wyszedlem z wody o wlasnych silach
Po raz pierwszy wzialem na trening Garmina i w sumie chyba jednak zostane przy zwyklym zegraku ze stoperem.
Fajnie, ze Garmin zlicza przeplyniety dystans, ale zupelnie nie radzie sobie z plywaniem samych nog
Do tego brak mi jednak tego stopera pod reka, zeby sobie zmierzyc niektore odcinki.
Ale moze poszukam jeszcze w jakiegos dobrego pola do plywania i dam mu jeszcze jedna szanse.
Aha, chcialem tez w treningu wedytowac dane, ale nie moglem zmienic przeplynietej odleglosci, ani liczby basenow.
W aktywnosciach biegowych moze zmienic w zasadzie wszystko, dziwne...