Mam pewien problem, postaram się go opisać po kolei od początku. Wiosną tego roku zacząłem przygotowywać do biegu na 10km wg planu na złamanie 40min znalezionego na innej stronie niż ta. Biegałem interwały wg założeń, wszystko szło jak po sznurku, aż gdzieś po miesiącu zacząłem czuć lewe biodro. Nie był to jakiś wielki ból, po prostu takie odczucie, trenowałem dalej. Po średnio udanej próbie łamania 40min w maju, 2 tygodnie później przebiegłem maraton, minęły kolejne 2 tygodnie podczas których starałem się możliwie jak najszybciej zregenerować siły, gdy znowu wróciłem na bieżnię ból powrócił, ale objął przede wszystkim okolice krzyża, tydzień później na kolejnym treningu na bieżni po dwóch 1km interwałach wysiadłem całkowicie. Ból był ogromny i promieniował na lewe biodro. Minął miesiąc, podczas którego jeździłem po ortopedach, fizjoterapeutach itd. Jeden z nich (który naprawdę znał się na rzeczy i mi pomógł) odradzał mi bieganie po bieżni. Stąd moje pytanie.
Chce się rozwijać dalej, kręci mnie bardzo bieganie, ale większość (o ile nie wszystkie) plany treningowe zakładają trening na bieżni stadionu w postaci różnych interwałów itd. z kolei on chyba nie bardzo podchodzi mojemu organizmowi. Co mam zrobić? Można czymś sensownym zastąpić stadion i bieżnię? Czy mam ogólnie sobie dać siana z tym wszystkim i biegać już czysto rekreacyjnie? (chyba aż tak stary nie jestem

Mam 28 lat, 174cm/72kg. Jestem aktywny w sumie od dziecka, biegam gdzieś od 14 roku życia w miarę regularnie, w gimnazjum i w szkole średniej często jeździłem na zawody. Od 3 lat startuję w różnych biegach na dystansach od 5km do maratonu. Zdarzały mi się różne kontuzje, ale chyba nigdy tak poważna.
Z góry dzięki za pomoc
