sebbor - od kontuzji po Berlin Marathon 2024
Moderator: infernal
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wtorek 09.05.2017
Siłownia
1,1km + 50' obwodowy + core 25'
Środa 10.05.2017
Marathon Pace
2,4km + 2x150m + GR 7' + 14km 52:55 ~4:47/km + 1,3km RAZEM 18km
W terenie, po lesie. Myślałem, że obecnie i to "nie po asfalcie" nie będzie biegania poniżej 3:50 a tu jednak! Fajnie to szło i tętno też w normie.
Czwartek 11.05.2017
EASY
12,7km ~4:43/km
Piątek 12.05.2107
Siłownia
0,8km + obwód 40' + 12' podbieg na bieżni mech.
Na bieżni zrobiłem progresywny podbieg, zwiększając tempo i nachylenie do 5%. Solidnie mnie to spociło i zasapało, nogi popracowały. Szkoda, że czas mnie gonił bo zrobiłbym tego więcej. W ogóle żałuję, że nie odkryłem tego wcześniej, bo mogłem w przygotowaniach zawrzeć takie podbiegi na bieżni mechanicznej, nawet bardzo długie, np. godzinne Reszta treningów później, jutro; niestety padł mi laptop, a nie zgrałem danych z zegarka do Movescounta. Chojnik się zbliża i zaczynam już na poważnie o nim myśleć, planować... Będzie przygoda!
Siłownia
1,1km + 50' obwodowy + core 25'
Środa 10.05.2017
Marathon Pace
2,4km + 2x150m + GR 7' + 14km 52:55 ~4:47/km + 1,3km RAZEM 18km
W terenie, po lesie. Myślałem, że obecnie i to "nie po asfalcie" nie będzie biegania poniżej 3:50 a tu jednak! Fajnie to szło i tętno też w normie.
Czwartek 11.05.2017
EASY
12,7km ~4:43/km
Piątek 12.05.2107
Siłownia
0,8km + obwód 40' + 12' podbieg na bieżni mech.
Na bieżni zrobiłem progresywny podbieg, zwiększając tempo i nachylenie do 5%. Solidnie mnie to spociło i zasapało, nogi popracowały. Szkoda, że czas mnie gonił bo zrobiłbym tego więcej. W ogóle żałuję, że nie odkryłem tego wcześniej, bo mogłem w przygotowaniach zawrzeć takie podbiegi na bieżni mechanicznej, nawet bardzo długie, np. godzinne Reszta treningów później, jutro; niestety padł mi laptop, a nie zgrałem danych z zegarka do Movescounta. Chojnik się zbliża i zaczynam już na poważnie o nim myśleć, planować... Będzie przygoda!
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 13.05.2017
LONG
32km 2:30:25 ~4:42/km
Pierwsze 16km po ~4:50. Potem zacząłem się rozpędzać, 5 kilometrów po ~4:40, 2 ~4:30, 5 po ~4:10 i końcówka już później snów spokojniej. Całkiem dobrze się biegło, choć zmęczyłem się, tak przyjemnie, na tych szybszych kilometrach. Pierwsze takie bieganie w wyższej temperaturze, w słońcu. Wypiłem litr wody, puszkę coli, zjadłem batonika i banana. Najs!
Niedziela 14.05.2017
EASY
10km
Pierwsze 6,5km z dziewczyną, więc mimo, ze potem dokręciłem 3,5 szybciej to i tak całość w prawie godzinę.
Poniedziałek 15.05.2017
wolne
LONG
32km 2:30:25 ~4:42/km
Pierwsze 16km po ~4:50. Potem zacząłem się rozpędzać, 5 kilometrów po ~4:40, 2 ~4:30, 5 po ~4:10 i końcówka już później snów spokojniej. Całkiem dobrze się biegło, choć zmęczyłem się, tak przyjemnie, na tych szybszych kilometrach. Pierwsze takie bieganie w wyższej temperaturze, w słońcu. Wypiłem litr wody, puszkę coli, zjadłem batonika i banana. Najs!
Niedziela 14.05.2017
EASY
10km
Pierwsze 6,5km z dziewczyną, więc mimo, ze potem dokręciłem 3,5 szybciej to i tak całość w prawie godzinę.
Poniedziałek 15.05.2017
wolne
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wtorek 16.05.2017
Siłownia
0,8km + 40' obwodowy + lekki podbieg 3,2km (3-5%) na bieżni mech.
Środa 17.05.2017
BNP
8km ~4:40 + 6km ~3:47 + 2km ~3:30 + 1km 3:21 +4km Easy po 4:55/km RAZEM 21km
Dobry trening, fajnie się biegło. Nie ujechałem się jakoś maksymalnie choć wieczorem czułem zmęczenie. Tętna w normie, na odcinku tempa maratońskiego ~171-173, potem w thresholdzie już >180 do 190 maksymalnie na ostatnim kółku. Wszystko w lesie w butach trailowych. Ostatni mocny i długi trening przed Chojnikiem, bo zostało już tylko 9 dni. Rozpoczynam wypoczywanie do tego biegu.
Siłownia
0,8km + 40' obwodowy + lekki podbieg 3,2km (3-5%) na bieżni mech.
Środa 17.05.2017
BNP
8km ~4:40 + 6km ~3:47 + 2km ~3:30 + 1km 3:21 +4km Easy po 4:55/km RAZEM 21km
Dobry trening, fajnie się biegło. Nie ujechałem się jakoś maksymalnie choć wieczorem czułem zmęczenie. Tętna w normie, na odcinku tempa maratońskiego ~171-173, potem w thresholdzie już >180 do 190 maksymalnie na ostatnim kółku. Wszystko w lesie w butach trailowych. Ostatni mocny i długi trening przed Chojnikiem, bo zostało już tylko 9 dni. Rozpoczynam wypoczywanie do tego biegu.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 18.05.2017
nic, zajob
Piątek 19.05.2017
EASY
9km w 44:00 ~4:53/km o 6 rano
Chciałem zrobić jeszcze w czwartek kilkanaście kilometrów wieczorem, ale miałem taki natłok różnych spraw i zadań do ogarnięcia, że nie pobiegałem a i tak kładłem się późno. W piątek po pracy czeka mnie podróż do Wrocka, później jakieś wyjście więc tez nic nie zrobię, więc postanowiłem zebrać się rano. Budzik 5.55, pół banana na pusty żołądek i jazda. Masakra. Pierwsze 500m na sztywnych nogach, łydki i achillesy aż kłuły takie były sztywne jeszcze. Pierwsze 2-3m miałem nogi z betonu i tempo bardzo wolne. Zamuła totalna. Dopiero po 6-7km się rozbudziłem i wszedłem na "swoje" tempo w okolicach 4:40. Cieszę się, że udało się coś pobiegać pomimo braku czasu. Podziwiam Sosika za to bieganie o 4 rano... JA jestem rano zbyt zamulony, choć faktycznie po kilku kilometrach jest znacznie lepiej. Walka, żeby wstać z łóżka też była...
nic, zajob
Piątek 19.05.2017
EASY
9km w 44:00 ~4:53/km o 6 rano
Chciałem zrobić jeszcze w czwartek kilkanaście kilometrów wieczorem, ale miałem taki natłok różnych spraw i zadań do ogarnięcia, że nie pobiegałem a i tak kładłem się późno. W piątek po pracy czeka mnie podróż do Wrocka, później jakieś wyjście więc tez nic nie zrobię, więc postanowiłem zebrać się rano. Budzik 5.55, pół banana na pusty żołądek i jazda. Masakra. Pierwsze 500m na sztywnych nogach, łydki i achillesy aż kłuły takie były sztywne jeszcze. Pierwsze 2-3m miałem nogi z betonu i tempo bardzo wolne. Zamuła totalna. Dopiero po 6-7km się rozbudziłem i wszedłem na "swoje" tempo w okolicach 4:40. Cieszę się, że udało się coś pobiegać pomimo braku czasu. Podziwiam Sosika za to bieganie o 4 rano... JA jestem rano zbyt zamulony, choć faktycznie po kilku kilometrach jest znacznie lepiej. Walka, żeby wstać z łóżka też była...
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 20.05.2017
HILLS
1)Ślęża raz - piesza wycieczka na szczyt od parkingu przez Wieżycę (szlak żółty a potem czerwony)
2)Ślęża dwa - ta sama trasa tylko biegiem, żwawo, ale nie mocno, razem 52minuty i 9km, średnie tętno 166
Na tydzień przed Chojnikiem byłem na południu i nie mogłem odmówić sobie żeby trochę tam pobiegać. Wyszło fajnie. Trochę się zmęczyłem, ale było to bardzo przyjemne. Żałowałem, że ten podbieg nie jest dłuższy, bo tak mi się fajnie wspinało na tę górkę. W sumie Ślęża zrobiona 2 razy, nogi to poczuły.
Niedziela 21.05.2017
wolne, obżarstwo na imprezie komunijnej
HILLS
1)Ślęża raz - piesza wycieczka na szczyt od parkingu przez Wieżycę (szlak żółty a potem czerwony)
2)Ślęża dwa - ta sama trasa tylko biegiem, żwawo, ale nie mocno, razem 52minuty i 9km, średnie tętno 166
Na tydzień przed Chojnikiem byłem na południu i nie mogłem odmówić sobie żeby trochę tam pobiegać. Wyszło fajnie. Trochę się zmęczyłem, ale było to bardzo przyjemne. Żałowałem, że ten podbieg nie jest dłuższy, bo tak mi się fajnie wspinało na tę górkę. W sumie Ślęża zrobiona 2 razy, nogi to poczuły.
Niedziela 21.05.2017
wolne, obżarstwo na imprezie komunijnej
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 22.05.2017
EASY
15,6km 1:25:29 ~HR134
Najpierw 6,7km z moją dziewczyną po jakieś ~6:20 a potem dokręciłem sam rozpędzając się od 5:00 na początku do 4:40 pod koniec. Ostatni trening w sumie, bo w środę to wyjdę zaledwie na jakiś rozruch.
Wtorek 23.05.2017
wolne
EASY
15,6km 1:25:29 ~HR134
Najpierw 6,7km z moją dziewczyną po jakieś ~6:20 a potem dokręciłem sam rozpędzając się od 5:00 na początku do 4:40 pod koniec. Ostatni trening w sumie, bo w środę to wyjdę zaledwie na jakiś rozruch.
Wtorek 23.05.2017
wolne
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 24.05.2017
EASY
6,4km w tym 2x100m
Trochę po asfalcie, trochę w lesie. Tempo zmienne, ale momentami rozpędzałem się do 4:30, a było lekko i przyjemnie. Tylko zimno i wiało :/ Na koniec dwie przebieżki na pobudzenie, ale też bez szaleństw, żeby się nie pozrywać na sam start
Czwartek 25.05.2017
wolne
EASY
6,4km w tym 2x100m
Trochę po asfalcie, trochę w lesie. Tempo zmienne, ale momentami rozpędzałem się do 4:30, a było lekko i przyjemnie. Tylko zimno i wiało :/ Na koniec dwie przebieżki na pobudzenie, ale też bez szaleństw, żeby się nie pozrywać na sam start
Czwartek 25.05.2017
wolne
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Piątek 26.05.2017
wolne
Sobota 27.05.2017
START
Chojnik Ultra 102km 13:22:03 ~HR148 1 miejsce
Stało się. W końcu wygrałem jakiś bieg i to nie byle jaki...
Wyprawa na ten bieg rozpoczęła się już w czwartek po pracy. Tak, żeby cały piątek mieć na odpoczynek, przygotowania i być już na południu. Nastawienie było dobre, forma fizyczna też. Start o 1:00 w nocy i rozpoczęła się przygoda. Tak, przygoda!, bo głównie tak traktowałem ten start nie myśląc od początku o miejscach czy czasach jakie chcę osiągnąć. Miało być od początku spokojnie, lekko, tak, żeby w Karpaczu w połowie trasy czuć się komfortowo i mieć siły na resztę zakładając oczywiście, że na końcu i tak będzie ciężko. Na profilu trasy pierwsze 20km to jeden wielki podbieg. Na szczęście w realu nie było tak tragicznie i zniosłem to bardzo przyjemnie. Początkowo starałem się też złapać kogoś do wspólnego biegu, żeby te pierwsze 3 godziny w ciemnościach nie biec samemu. Czas leciał dość miło i lekko a ja, swoim tempem, dobiegłem do przepaku na 52km na drugim miejscu. Byłem trochę zaskoczony, bo dobra pozycja a ja naprawdę się pilnowałem, żeby biec spokojnie. Jedyne co mi doskwierało to brak coli na punktach. Ten napój robi bardzo dobrze mojemu żołądkowi podczas ultra biegów. Gdybym wiedział, że nie będzie coli na punktach wziąłbym swoją na przepaki. Właśnie za Karpaczem po 52km dopadł mnie pierwszy kryzys. Taki trochę żołądkowy, trochę zmęczeniowy. Osłabłem a do zrobienia było ostre wejście na Dom Śląski. Podchodziłem bez werwy, chwilowo zrezygnowany, ale na szczęście blisko szczytu mi to przeszło. Był teraz fajny zbieg i poczułem się znowu lekko. Na zbiegu do Czech dogoniłem lidera Witka Judę i biegliśmy sobie trochę razem, po czym zacząłem mu odchodzić. Na podejściu na Lucni Boude, na którym odczułem już w mięśniach przebyte ponad 70km znowu się zrównaliśmy, a po chwili dogonił nas jeszcze Błażej Łyjak, który wyglądał dość świeżo. Na zbiegu po kamieniach niełatwo było mi się utrzymać za chłopakami, a Witold pocisnął i uciekł nam. We dwójkę dobiegliśmy do przepaku nr 2 na 81km i ku naszemu zdziwieniu byliśmy pierwsi. Niestety prowadzący pomylił trasę i nadrobił ponad kilometr przez co spadł na 3 pozycję ze sporą jednak stratą do nas. Do mety nie było już tak daleko, więc motywacja była by napierać choć sił coraz mniej. Pilnowałem by jeść i pić ile trzeba. Na szczęście żołądek nie robił większych problemów. Na podejściu na Śmielec Błążej jednak mi odszedł, niby nie dużo ale w końcu straciłem go z widoku. Starałem się poruszać swoim tempem i byle dotrzeć do finalnego zbiegu. Tam puściłem się całkiem mocno, bo w końcu dotarło do mnie, że będzie podium co dodało mi wiele sił. Nie wiedziałem też ile mam przewagi nad 3 miejscem. Kilka łyków na ostatnim punkcie odżywczym i lecimy dalej. Był to płaski odcinek, a nawet z górki do podnórza Zamku Chojnik. Musiałem już mocno się wysilać i zmuszać, żeby cały czas tam biec, bo głowa wołała już: "odpuść sobie" i sugerowała raczej marszobieg. Zastosowałem znaną metodę "jeszcze 200m", po czym oczywiście po przebiegnięciu tego dystansu wyznaczałem kolejny cel i kolejny, dzięki czemu nie zatrzymywałem się. Na jednym z ostatnich zakrętów zobaczyłem 100m przed soba lidera. On mnie też i byliśmy równie zaskoczeni. Podejście na Chojnik zaczęliśmy już razem. Obaj zmęczeni, ale też śmialiśmy się z tej sytuacji. 100km w nogach, a tu przyjdzie się ścigać o zwycięstwo. Przyznam, że dostałem tu nadludzkiej mocy. Mogłem WYGRAĆ, więc już nie kalkulowałem i włożyłem wszystkie pozostałe siły. Poszedłem mocno i Błażej w końcu mnie odpuścił. Zrobiłem przewagę i ostatni płaski kilometr już wiedziałem... Biegłem mocnym tempem jakbym nie miał tej setki w nogach. Niesamowita adrenalina. Finiszowa prosta... meta... jeeeest! Czytają moje nazwisko, gratulują, ja jestem trochę oszołomiony. Na mecie czekała moja dziewczyna z rodziną, są fotki, po chwili dobiega Błażej i sobie gratulujemy. Emocje takie, że nie czuję nawet tego całego zmęczenia. To wyjdzie później. Do końca dnia już chill out, piwko, jedzenie i odpoczynek na trawie, bo fajny piknik był w strefie mety. Wieczorem dekoracja gdzie odbieram wymarzony puchar za 1 miejsce. Wow. Zrobiłem to, choć nie spodziewałem się. Zwycięstwo było raczej w marzeniach niż w planach.
Teraz odpoczywam. Dwa tygodnie totalnego luzu. W niedzielę po biegu DOMS był bardzo bolesny. Teraz jest lepiej. Moim celem na to małe roztrenowanie jest zaplanowanie co będę biegał dalej, co na jesień, bo totalnie jeszcze nie wiem. W czerwcu mam zamiar wystartować tylko w piwnej mili Kontuzji żadnej nie odniosłem, nic jakoś specjalnie nie boli. Nawet obtarć prawie nie mam! Generalnie po prostu wszystko wypaliło. Fajnie Nie mam jeszcze zrzutu z zegarka, ponieważ chwilowo zaniemógł mój laptop. Sam jestem ciekaw.
wolne
Sobota 27.05.2017
START
Chojnik Ultra 102km 13:22:03 ~HR148 1 miejsce
Stało się. W końcu wygrałem jakiś bieg i to nie byle jaki...
Wyprawa na ten bieg rozpoczęła się już w czwartek po pracy. Tak, żeby cały piątek mieć na odpoczynek, przygotowania i być już na południu. Nastawienie było dobre, forma fizyczna też. Start o 1:00 w nocy i rozpoczęła się przygoda. Tak, przygoda!, bo głównie tak traktowałem ten start nie myśląc od początku o miejscach czy czasach jakie chcę osiągnąć. Miało być od początku spokojnie, lekko, tak, żeby w Karpaczu w połowie trasy czuć się komfortowo i mieć siły na resztę zakładając oczywiście, że na końcu i tak będzie ciężko. Na profilu trasy pierwsze 20km to jeden wielki podbieg. Na szczęście w realu nie było tak tragicznie i zniosłem to bardzo przyjemnie. Początkowo starałem się też złapać kogoś do wspólnego biegu, żeby te pierwsze 3 godziny w ciemnościach nie biec samemu. Czas leciał dość miło i lekko a ja, swoim tempem, dobiegłem do przepaku na 52km na drugim miejscu. Byłem trochę zaskoczony, bo dobra pozycja a ja naprawdę się pilnowałem, żeby biec spokojnie. Jedyne co mi doskwierało to brak coli na punktach. Ten napój robi bardzo dobrze mojemu żołądkowi podczas ultra biegów. Gdybym wiedział, że nie będzie coli na punktach wziąłbym swoją na przepaki. Właśnie za Karpaczem po 52km dopadł mnie pierwszy kryzys. Taki trochę żołądkowy, trochę zmęczeniowy. Osłabłem a do zrobienia było ostre wejście na Dom Śląski. Podchodziłem bez werwy, chwilowo zrezygnowany, ale na szczęście blisko szczytu mi to przeszło. Był teraz fajny zbieg i poczułem się znowu lekko. Na zbiegu do Czech dogoniłem lidera Witka Judę i biegliśmy sobie trochę razem, po czym zacząłem mu odchodzić. Na podejściu na Lucni Boude, na którym odczułem już w mięśniach przebyte ponad 70km znowu się zrównaliśmy, a po chwili dogonił nas jeszcze Błażej Łyjak, który wyglądał dość świeżo. Na zbiegu po kamieniach niełatwo było mi się utrzymać za chłopakami, a Witold pocisnął i uciekł nam. We dwójkę dobiegliśmy do przepaku nr 2 na 81km i ku naszemu zdziwieniu byliśmy pierwsi. Niestety prowadzący pomylił trasę i nadrobił ponad kilometr przez co spadł na 3 pozycję ze sporą jednak stratą do nas. Do mety nie było już tak daleko, więc motywacja była by napierać choć sił coraz mniej. Pilnowałem by jeść i pić ile trzeba. Na szczęście żołądek nie robił większych problemów. Na podejściu na Śmielec Błążej jednak mi odszedł, niby nie dużo ale w końcu straciłem go z widoku. Starałem się poruszać swoim tempem i byle dotrzeć do finalnego zbiegu. Tam puściłem się całkiem mocno, bo w końcu dotarło do mnie, że będzie podium co dodało mi wiele sił. Nie wiedziałem też ile mam przewagi nad 3 miejscem. Kilka łyków na ostatnim punkcie odżywczym i lecimy dalej. Był to płaski odcinek, a nawet z górki do podnórza Zamku Chojnik. Musiałem już mocno się wysilać i zmuszać, żeby cały czas tam biec, bo głowa wołała już: "odpuść sobie" i sugerowała raczej marszobieg. Zastosowałem znaną metodę "jeszcze 200m", po czym oczywiście po przebiegnięciu tego dystansu wyznaczałem kolejny cel i kolejny, dzięki czemu nie zatrzymywałem się. Na jednym z ostatnich zakrętów zobaczyłem 100m przed soba lidera. On mnie też i byliśmy równie zaskoczeni. Podejście na Chojnik zaczęliśmy już razem. Obaj zmęczeni, ale też śmialiśmy się z tej sytuacji. 100km w nogach, a tu przyjdzie się ścigać o zwycięstwo. Przyznam, że dostałem tu nadludzkiej mocy. Mogłem WYGRAĆ, więc już nie kalkulowałem i włożyłem wszystkie pozostałe siły. Poszedłem mocno i Błażej w końcu mnie odpuścił. Zrobiłem przewagę i ostatni płaski kilometr już wiedziałem... Biegłem mocnym tempem jakbym nie miał tej setki w nogach. Niesamowita adrenalina. Finiszowa prosta... meta... jeeeest! Czytają moje nazwisko, gratulują, ja jestem trochę oszołomiony. Na mecie czekała moja dziewczyna z rodziną, są fotki, po chwili dobiega Błażej i sobie gratulujemy. Emocje takie, że nie czuję nawet tego całego zmęczenia. To wyjdzie później. Do końca dnia już chill out, piwko, jedzenie i odpoczynek na trawie, bo fajny piknik był w strefie mety. Wieczorem dekoracja gdzie odbieram wymarzony puchar za 1 miejsce. Wow. Zrobiłem to, choć nie spodziewałem się. Zwycięstwo było raczej w marzeniach niż w planach.
Teraz odpoczywam. Dwa tygodnie totalnego luzu. W niedzielę po biegu DOMS był bardzo bolesny. Teraz jest lepiej. Moim celem na to małe roztrenowanie jest zaplanowanie co będę biegał dalej, co na jesień, bo totalnie jeszcze nie wiem. W czerwcu mam zamiar wystartować tylko w piwnej mili Kontuzji żadnej nie odniosłem, nic jakoś specjalnie nie boli. Nawet obtarć prawie nie mam! Generalnie po prostu wszystko wypaliło. Fajnie Nie mam jeszcze zrzutu z zegarka, ponieważ chwilowo zaniemógł mój laptop. Sam jestem ciekaw.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Niedziela 28.05.2017
wolne, relaks, grillowanie
Poniedziałek 29.05.2017
wolne, spacer około godzinny
Wtorek 30.05.2017
wolne
Środa 31.05.2017
wolne
Dochodzę do siebie, bo DOMS jest dotkliwy. W niedzielę było najgorzej, od wczoraj już całkiem nieźle. Najmocniej bolą czwórki, ale nie dziwię się po tych zbiegach po kamieniach... W czwartek zamierzam coś potruchtać, zobaczymy jak będzie
wolne, relaks, grillowanie
Poniedziałek 29.05.2017
wolne, spacer około godzinny
Wtorek 30.05.2017
wolne
Środa 31.05.2017
wolne
Dochodzę do siebie, bo DOMS jest dotkliwy. W niedzielę było najgorzej, od wczoraj już całkiem nieźle. Najmocniej bolą czwórki, ale nie dziwię się po tych zbiegach po kamieniach... W czwartek zamierzam coś potruchtać, zobaczymy jak będzie
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 01.06.2017
EASY
6km ~6:15/km
Piątek 02.06.2017
wolne
Biegałem powoli z dziewczyną, a i tak czułem się jeszcze ciężko. Mięśnie już niby ok, ale najbardziej dostały czwórki, które nadal są obolałe! W tym tygodniu planuję jeszcze jeden trening, już około godzinki w weekend. Emocje po Chojniku powoli opadają, trzeba się zabrać za planowanie kolejnych przygotowań i startów. Póki co jeszcze zrzut z zegarka z sobotniego biegu. Tętno na tle wysokości. Niestety na początku przypadkowo zatrzymałem czas i nie zliczyło mi około kilometra i jakichś 7,5 minut. Generalnie tętno średnie 151 całkowicie tlenowe (podałem wcześniej błędnie 148, które było zaokrąglone razem z czasem po biegu gdzie już odpoczywałem) i też maksymalne tylko 177 co pokazuje, że prawidłowo udało mi się utrzymać niską intensywność i nie zajechać.
EASY
6km ~6:15/km
Piątek 02.06.2017
wolne
Biegałem powoli z dziewczyną, a i tak czułem się jeszcze ciężko. Mięśnie już niby ok, ale najbardziej dostały czwórki, które nadal są obolałe! W tym tygodniu planuję jeszcze jeden trening, już około godzinki w weekend. Emocje po Chojniku powoli opadają, trzeba się zabrać za planowanie kolejnych przygotowań i startów. Póki co jeszcze zrzut z zegarka z sobotniego biegu. Tętno na tle wysokości. Niestety na początku przypadkowo zatrzymałem czas i nie zliczyło mi około kilometra i jakichś 7,5 minut. Generalnie tętno średnie 151 całkowicie tlenowe (podałem wcześniej błędnie 148, które było zaokrąglone razem z czasem po biegu gdzie już odpoczywałem) i też maksymalne tylko 177 co pokazuje, że prawidłowo udało mi się utrzymać niską intensywność i nie zajechać.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 03.06.2017
wolne
Niedziela 04.06.2017
wolne
Niby miałem w planach godzinkę rozbiegania, ale jak się zachmurzyło i popadało to mi się odechciało A, że mam teraz okres odpoczynku to mogę sobie pozwolić na aż tyle lenistwa
Poniedziałek 05.06.2017
EASY
8,4km ~4:53/km
Wtorek 06.06.2017
Siłownia
0,8km + 45' obwodowo, lekko
Środa 07.06.2017
Zabawa Biegowa
5km ~5:08/km + 12x30'' przerwa 1' + 2,6km RAZEM 11,3km
Już potrzebowałem się przewentylować na większej prędkości. Luźna, swobodna zabawa biegowa z narastającym wysiłkiem. Początkowo spokojna, tlenowa i tak naprawdę dopiero ostatnie dwa były z przyciśnięciem "na mocno". NAwierzchnia śliska po opadach, więc nie dało się wycisnąć super prędkości w lesie w płaskich butach Fajnie wygląda wykres tętna, widać jak narastała intensywność, wstawiam poniżej. Czwartek 08.06.2017
wolne
Piątek 09.06.2017
wolne
Sobota 10.06.2017
wolne, krwiodawstwo, donacja 450ml krwi
Niedziela 11.06.2017
EASY
6km ~6:06/km z dziewczyną
wolne
Niedziela 04.06.2017
wolne
Niby miałem w planach godzinkę rozbiegania, ale jak się zachmurzyło i popadało to mi się odechciało A, że mam teraz okres odpoczynku to mogę sobie pozwolić na aż tyle lenistwa
Poniedziałek 05.06.2017
EASY
8,4km ~4:53/km
Wtorek 06.06.2017
Siłownia
0,8km + 45' obwodowo, lekko
Środa 07.06.2017
Zabawa Biegowa
5km ~5:08/km + 12x30'' przerwa 1' + 2,6km RAZEM 11,3km
Już potrzebowałem się przewentylować na większej prędkości. Luźna, swobodna zabawa biegowa z narastającym wysiłkiem. Początkowo spokojna, tlenowa i tak naprawdę dopiero ostatnie dwa były z przyciśnięciem "na mocno". NAwierzchnia śliska po opadach, więc nie dało się wycisnąć super prędkości w lesie w płaskich butach Fajnie wygląda wykres tętna, widać jak narastała intensywność, wstawiam poniżej. Czwartek 08.06.2017
wolne
Piątek 09.06.2017
wolne
Sobota 10.06.2017
wolne, krwiodawstwo, donacja 450ml krwi
Niedziela 11.06.2017
EASY
6km ~6:06/km z dziewczyną
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 12.06.2017
Siła Biegowa
3,8km + 7x80m skipy pod górkę + 4x100m podbieg + 3km
Wtorek 13.06.2017
Siłownia
0,8km + trening obwodowy 50' + rozciąganie 17'
Środa 14.06.2017
Repetitions
3,1km + 2x100 + GR6' + 5x300m przerwa 3' + 2,2km
Biegane po ścieżce asfaltowej, niestety przecinanej kilkoma przejściami dla pieszych co wybijało z rytmu. 51-53 sekundy wychodziło i ostatnia 49.9. Biegło się całkiem OK w porównaniu do poniedziałkowej siły biegowej, gdzie przebieżki kończyłem z bólem w płucach Cena dwutygodniowej przerwy i braku wysokich prędkości od dłuuugiego czasu.
Czwartek - Piątek 15-16.06.2017
wolne
Sobota 17.06.2017
START
10' trucht + 2x100 + GR 7' + Piwna Mila w 6:06 2. miejsce
Trasa w fosie fortu po opadach była mocno błotnista i do tego kręta. Obawiałem się bardziej, że zatka mnie na piciu piwa, a tu nie było problemu. Ciężko było się natomiast rozpędzić. Zresztą już od drugiego pit stopu biegłem sam na prowadzeniu w swojej serii. Niby cisnąłem, ale na mecie czułem, że fizycznie to nie był maks. Chyba nawierzchnia mnie blokowała. Ale ogólnie było jednak mocno, bo tętno maksymalne na tym biegu rozkulałem do 199. Niestety w innej serii o setne wyprzedził mnie inny zawodnik, więc ostatecznie drugie miejsce. I tak fajnie, bo to bieg dla funu, bez spiny i dla podrasowania się na wysokich prędkościach. A do tego test żołądka
Niedziela 18.06.2017
EASY
12,3km ~4:59/km ~HR143(71%)
Siła Biegowa
3,8km + 7x80m skipy pod górkę + 4x100m podbieg + 3km
Wtorek 13.06.2017
Siłownia
0,8km + trening obwodowy 50' + rozciąganie 17'
Środa 14.06.2017
Repetitions
3,1km + 2x100 + GR6' + 5x300m przerwa 3' + 2,2km
Biegane po ścieżce asfaltowej, niestety przecinanej kilkoma przejściami dla pieszych co wybijało z rytmu. 51-53 sekundy wychodziło i ostatnia 49.9. Biegło się całkiem OK w porównaniu do poniedziałkowej siły biegowej, gdzie przebieżki kończyłem z bólem w płucach Cena dwutygodniowej przerwy i braku wysokich prędkości od dłuuugiego czasu.
Czwartek - Piątek 15-16.06.2017
wolne
Sobota 17.06.2017
START
10' trucht + 2x100 + GR 7' + Piwna Mila w 6:06 2. miejsce
Trasa w fosie fortu po opadach była mocno błotnista i do tego kręta. Obawiałem się bardziej, że zatka mnie na piciu piwa, a tu nie było problemu. Ciężko było się natomiast rozpędzić. Zresztą już od drugiego pit stopu biegłem sam na prowadzeniu w swojej serii. Niby cisnąłem, ale na mecie czułem, że fizycznie to nie był maks. Chyba nawierzchnia mnie blokowała. Ale ogólnie było jednak mocno, bo tętno maksymalne na tym biegu rozkulałem do 199. Niestety w innej serii o setne wyprzedził mnie inny zawodnik, więc ostatecznie drugie miejsce. I tak fajnie, bo to bieg dla funu, bez spiny i dla podrasowania się na wysokich prędkościach. A do tego test żołądka
Niedziela 18.06.2017
EASY
12,3km ~4:59/km ~HR143(71%)
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 19.06.2017
Siła Biegowa
4km + GR 7' + 8x200m podbieg przerwa: powolny zbieg + 1km
Odkryłem dla siebie całkiem nową fajną górkę na podbiegi. Długość 200m, do 250 by się dało wycisnąć, ale najważniejsze, ze ma dobre, solidne nachylenie. Zrobiłem serię podbiegów, narastającym wysiłkiem, zaczynając po 3:30/km i na końcowych widziałem nawet chwilowe tempo 3:10, to mocno jak na taką górkę. Fajnie się to biegało. Mocno było co pokazuje wykres tętna poniżej. Na takich podbiegach to chyba można sobie zrobić test HRmax, bo ja byłem już bardzo blisko Wtorek 20.06.2017
Siłownia
0,8km + 40' obwodowo
Szybko, sprawnie i pominąłem nogi po poniedziałkowej sile.
Środa 21.06.2017
EASY
12,1km w 58:03 ~4:47/km
Po małym roztrenowaniu po ultra znów zaczęło mi się dobrze biegać, wróciła prędkość, świeżość. Jest dobrze, można naginać pod jesień! Niebawem zdradzę moje dalsze plany i co będę biegał w najbliższych miesiącach.
Siła Biegowa
4km + GR 7' + 8x200m podbieg przerwa: powolny zbieg + 1km
Odkryłem dla siebie całkiem nową fajną górkę na podbiegi. Długość 200m, do 250 by się dało wycisnąć, ale najważniejsze, ze ma dobre, solidne nachylenie. Zrobiłem serię podbiegów, narastającym wysiłkiem, zaczynając po 3:30/km i na końcowych widziałem nawet chwilowe tempo 3:10, to mocno jak na taką górkę. Fajnie się to biegało. Mocno było co pokazuje wykres tętna poniżej. Na takich podbiegach to chyba można sobie zrobić test HRmax, bo ja byłem już bardzo blisko Wtorek 20.06.2017
Siłownia
0,8km + 40' obwodowo
Szybko, sprawnie i pominąłem nogi po poniedziałkowej sile.
Środa 21.06.2017
EASY
12,1km w 58:03 ~4:47/km
Po małym roztrenowaniu po ultra znów zaczęło mi się dobrze biegać, wróciła prędkość, świeżość. Jest dobrze, można naginać pod jesień! Niebawem zdradzę moje dalsze plany i co będę biegał w najbliższych miesiącach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 22.06.2017
wolne
Piątek 23.06.2017
EASY
Bieg Czekoladowy 4,85km 26:40 ~5:35
Sobota 24.06.2017 - Niedziela 25.06.2017
wolne, ale duużo spacerowania
W piątek start w biegu, ale można powiedzieć "plażowy", bo nie ścigałem się tylko zającowałem mojej dziewczynie w jej debiucie. Pogoda nie bardzo dopisała, ale było fajnie.
W weekend z kolei mieliśmy na chacie w Poznaniu wizytę "teściów" to dużo się działo, sporo chodzenia po mieście i już nie za bardzo miałem ochotę i siły na bieganie wieczorem. Muszę się ogarnąć bo mi się to mikro roztrenowanie rozciąga a jesień coraz bliżej... Brakowało celu, który by mnie zmobilizował do ruszenia z treningiem. Teraz już wstępnie zaplanowałem jesień, więc można działać i power się pojawił Jednak latem zawsze trudniej mi utrzymać reżim biegowy. Jestem typem, który w każdy letni weekend lubi wyjechać, korzystać z lata, co niekiedy utrudnia realizację treningów. Zobaczymy jak to wyjdzie, ale zdaję sobie sprawę, że czasami trening może ucierpieć, będzie elastycznie zmieniany i jakieś jednostki wypadną. Moje plany na jesień przedstawię w kolejnym poście.
wolne
Piątek 23.06.2017
EASY
Bieg Czekoladowy 4,85km 26:40 ~5:35
Sobota 24.06.2017 - Niedziela 25.06.2017
wolne, ale duużo spacerowania
W piątek start w biegu, ale można powiedzieć "plażowy", bo nie ścigałem się tylko zającowałem mojej dziewczynie w jej debiucie. Pogoda nie bardzo dopisała, ale było fajnie.
W weekend z kolei mieliśmy na chacie w Poznaniu wizytę "teściów" to dużo się działo, sporo chodzenia po mieście i już nie za bardzo miałem ochotę i siły na bieganie wieczorem. Muszę się ogarnąć bo mi się to mikro roztrenowanie rozciąga a jesień coraz bliżej... Brakowało celu, który by mnie zmobilizował do ruszenia z treningiem. Teraz już wstępnie zaplanowałem jesień, więc można działać i power się pojawił Jednak latem zawsze trudniej mi utrzymać reżim biegowy. Jestem typem, który w każdy letni weekend lubi wyjechać, korzystać z lata, co niekiedy utrudnia realizację treningów. Zobaczymy jak to wyjdzie, ale zdaję sobie sprawę, że czasami trening może ucierpieć, będzie elastycznie zmieniany i jakieś jednostki wypadną. Moje plany na jesień przedstawię w kolejnym poście.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 26.06.2017 - Piątek 30.06.2017
NIC, chory
Misja jesień musi chwilę poczekać. W poniedziałek wieczorem zaczęło mnie drapać gardło, od wtorku ścięło mnie jakieś przeziębienie...
Ciężka głowa, stan podgorączkowy i zajechane gardło. Bardzo podobne objawy miałem w kwietniu przed Orlenem. Trudno, leczę się i czekam, trenowanie zacznę od lipca. Mam przynajmniej pewność, że moja forma została skutecznie wyzerowana w czerwcu i zaczynam z niskiego pułapu Organizm jednak przypomni sobie szybko o dobrym bieganiu Plan treningu mam rozpisany, a starty planuję wstępnie tak jak poniżej. Docelowe biegi to górskie bieganie w Radkowie na 53km i na zakończenie setka na Słowacji. Będzie fajnie Czasu nie ma dużo, bo do Garmin Race już tylko 11 tygodni, ale uważam, że baza z wiosny we mnie siedzi, wystarczy ją przywołać i dam radę się całkiem dobrze przygotować.
25.07 City Trail on Tour Poznań 5km
02.09 Szalona Dziewiątka Jawor 9km
16.09 Garmin Ultra Race 53km
07.10 Javornicka Stovka 105km
NIC, chory
Misja jesień musi chwilę poczekać. W poniedziałek wieczorem zaczęło mnie drapać gardło, od wtorku ścięło mnie jakieś przeziębienie...
Ciężka głowa, stan podgorączkowy i zajechane gardło. Bardzo podobne objawy miałem w kwietniu przed Orlenem. Trudno, leczę się i czekam, trenowanie zacznę od lipca. Mam przynajmniej pewność, że moja forma została skutecznie wyzerowana w czerwcu i zaczynam z niskiego pułapu Organizm jednak przypomni sobie szybko o dobrym bieganiu Plan treningu mam rozpisany, a starty planuję wstępnie tak jak poniżej. Docelowe biegi to górskie bieganie w Radkowie na 53km i na zakończenie setka na Słowacji. Będzie fajnie Czasu nie ma dużo, bo do Garmin Race już tylko 11 tygodni, ale uważam, że baza z wiosny we mnie siedzi, wystarczy ją przywołać i dam radę się całkiem dobrze przygotować.
25.07 City Trail on Tour Poznań 5km
02.09 Szalona Dziewiątka Jawor 9km
16.09 Garmin Ultra Race 53km
07.10 Javornicka Stovka 105km