pierwsze treningi "biegowe" w wieku 33 lat...
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 28 maja 2017, 12:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Na początek witam wszystkich forumowiczów!
Kilka moich rozmyśleń i wynurzeń, które choć dla Was nudne, mi są ogromnie potrzebne, bo bardzo potrzebuję motywacji i garsci porad od osób doświadczonych.
Cóz, 33 latka skończone. 110 kilo osiągnięte przy 180cm. Na początku maja w końcu realnie spojrzałem w lustro i zdecydowałem COŚ z sobą zrobić.
Od 3 tygodni zero papierosów, a paliłem dobre 16 lat, zero słodyczy, pilnowanie ile i co jem. Plus kilka suplementów, nie wiem czy działają czy nie ale na pewno pomagają psychicznie...Wieczorami pompki, brzuszki.
Do tego dołączyłem "bieganie". Czyli truchto-chód w tempie emeryta. Albo i gorszym.
Nigdy, przenigdy w życiu nie biegałem. Absolutnie nigdy, pomijając obowiązkowe bieganie w podstawówce. Pierwsze treningi, i w sumie obecne również to masakra. Jestem na etapie 3 minut truchtu/2 minut chodu i tak 6 razy. Nie wyobrażam sobie przejścia na system 4min/1min. Nogi nie bolą, ale walka o oddech jest ciężka. Choć bywa i światełko w tunelu, czasami sam nie wiem, kiedy te 3 minuty minęły, czasami po minucie mam ochotę się zatrzymać. Na swoją obronę mam to, że nigdy się nie zatrzymałem przed upływem czasu.
Bieganie na stadionie, choć lepsze dla nóg, nie jest dla mnie. Szybko zaczynam analizować ile jeszcze zostało okrążeń do odpoczynku. Bieganie po bezdrożach z kolei wciąga - niestety wyniki są wtedy słabsze, gdyż na nierównościach muszę uważać, coby nóg nie połamać.
W te 3 tygodnie w ciągu 30 minut moje "oszałamiające" wyniki poprawiły się z 3km w ciągu 30 minut na 4km. Czyli z beznadziejnych na denne. Choć przyznam, że satysfakcja z ukończonego treningu jest ogromna, humor lepszy i ogólnie lepiej się żyje.
Obecna waga - 103,5. Do papierosów czasem ciągnie ale da się wytrzymać. Picie wody i tylko wody weszło w nawyk, za słodzonymi napojami nie tęsknię. Jedzenie? Oj czasem chciałoby się zeżreć coś słodkiego czy ogólnie zjeść duuużo czegokolwiek. Ale szkoda mi tracić to, co już osiągnąłem. Żywię się dość monotematycznie, twaróg chudy, pierś z kurczaka, chleb razowy (tylko rano i niewiele), jakaś drobiowa wędlina, owoc, warzywo.
Cele na początek? Przetruchtanie 30 minut bez przerwy. Póki co kosmiczne osiągnięcie, nie wyobrażam sobie truchtać dłużej niż 5 minut. Cel na przyszłość? Może za rok w końcu 1szy raz zdać coroczne egzaminy z WFu ŁĄCZNIE z biegiem na 1000m, którego dotychczas nigdy nie zaliczyłem
Kilka moich rozmyśleń i wynurzeń, które choć dla Was nudne, mi są ogromnie potrzebne, bo bardzo potrzebuję motywacji i garsci porad od osób doświadczonych.
Cóz, 33 latka skończone. 110 kilo osiągnięte przy 180cm. Na początku maja w końcu realnie spojrzałem w lustro i zdecydowałem COŚ z sobą zrobić.
Od 3 tygodni zero papierosów, a paliłem dobre 16 lat, zero słodyczy, pilnowanie ile i co jem. Plus kilka suplementów, nie wiem czy działają czy nie ale na pewno pomagają psychicznie...Wieczorami pompki, brzuszki.
Do tego dołączyłem "bieganie". Czyli truchto-chód w tempie emeryta. Albo i gorszym.
Nigdy, przenigdy w życiu nie biegałem. Absolutnie nigdy, pomijając obowiązkowe bieganie w podstawówce. Pierwsze treningi, i w sumie obecne również to masakra. Jestem na etapie 3 minut truchtu/2 minut chodu i tak 6 razy. Nie wyobrażam sobie przejścia na system 4min/1min. Nogi nie bolą, ale walka o oddech jest ciężka. Choć bywa i światełko w tunelu, czasami sam nie wiem, kiedy te 3 minuty minęły, czasami po minucie mam ochotę się zatrzymać. Na swoją obronę mam to, że nigdy się nie zatrzymałem przed upływem czasu.
Bieganie na stadionie, choć lepsze dla nóg, nie jest dla mnie. Szybko zaczynam analizować ile jeszcze zostało okrążeń do odpoczynku. Bieganie po bezdrożach z kolei wciąga - niestety wyniki są wtedy słabsze, gdyż na nierównościach muszę uważać, coby nóg nie połamać.
W te 3 tygodnie w ciągu 30 minut moje "oszałamiające" wyniki poprawiły się z 3km w ciągu 30 minut na 4km. Czyli z beznadziejnych na denne. Choć przyznam, że satysfakcja z ukończonego treningu jest ogromna, humor lepszy i ogólnie lepiej się żyje.
Obecna waga - 103,5. Do papierosów czasem ciągnie ale da się wytrzymać. Picie wody i tylko wody weszło w nawyk, za słodzonymi napojami nie tęsknię. Jedzenie? Oj czasem chciałoby się zeżreć coś słodkiego czy ogólnie zjeść duuużo czegokolwiek. Ale szkoda mi tracić to, co już osiągnąłem. Żywię się dość monotematycznie, twaróg chudy, pierś z kurczaka, chleb razowy (tylko rano i niewiele), jakaś drobiowa wędlina, owoc, warzywo.
Cele na początek? Przetruchtanie 30 minut bez przerwy. Póki co kosmiczne osiągnięcie, nie wyobrażam sobie truchtać dłużej niż 5 minut. Cel na przyszłość? Może za rok w końcu 1szy raz zdać coroczne egzaminy z WFu ŁĄCZNIE z biegiem na 1000m, którego dotychczas nigdy nie zaliczyłem
-
- Wyga
- Posty: 102
- Rejestracja: 01 maja 2017, 17:45
- Życiówka na 10k: 44:59
- Życiówka w maratonie: brak
Ponad 100kg przy ok 180 cm wzrostu - brzmi znajomo. Będę trzymał kciuki...
Wysłane z mojego E5603 .
Wysłane z mojego E5603 .
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 28 maja 2017, 12:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie wiem, kiedy spróbuję 4min/1min. Kurczę, przejście z 2/3 na 3/2 nie było takie ciężkie ale po prostu czuję, że w minutę nie uspokoję oddechu na tyle, żeby pobiec kolejne 4.
Nogi nie dają się mocno we znaki pomimo masy ale oddech...Brakuje mi powietrza, nie wiem co robię źle. Nikt nie rozumie mojego problemu, nawet moja żona ze swoimi kolanami do naprawy potrafi truchtać pół godziny Szybko iść mógłbym pół dnia ale cokolwiek szybszego od chodu=brak tlenu po krótkim czasie.
Nic to, dopiero 3 tygodnie za mną.
Nogi nie dają się mocno we znaki pomimo masy ale oddech...Brakuje mi powietrza, nie wiem co robię źle. Nikt nie rozumie mojego problemu, nawet moja żona ze swoimi kolanami do naprawy potrafi truchtać pół godziny Szybko iść mógłbym pół dnia ale cokolwiek szybszego od chodu=brak tlenu po krótkim czasie.
Nic to, dopiero 3 tygodnie za mną.
-
- Wyga
- Posty: 102
- Rejestracja: 01 maja 2017, 17:45
- Życiówka na 10k: 44:59
- Życiówka w maratonie: brak
Przede wszystkim słuchaj tej części siebie, która jest cierpliwa. Papierosy niestety zebrały żniwo i trzeba czasu zanim Twoje ciało zacznie normalnie funkcjonować.
Wysłane z mojego E5603 .
Wysłane z mojego E5603 .
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 28 maja 2017, 12:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jestem cierpliwy, czasu mam dość. Może za tydzień spróbuję 4/1. Być może problem siedzi w głowie a w rzeczywistości dam radę
Ciekawym, jak powinno wyglądać moje tętno, średnie z treningu to 150 i nie wiem czy to ok biorąc pod uwagę, że odpoczywam idąc.
Jako, że od kolegi - niedoszłego biegacza-gadżeciarza wyciągnąłem pulsometr to rodzi się kolejne pytanie. Czy to normalne, że wg Endomondo jakieś 40% treningu popylam w zakresie anaerobowym tętna? Wolniej niż moje średnie 7,5 minuty na km już się przemieszczać nie potrafię. Zresztą - jakieś 10 minut po treningu, siedząc już wygodnie w domu, bądź spokojnie zmierzając w jego kierunku nadal tętno w okolicach 100.
Ciekawym, jak powinno wyglądać moje tętno, średnie z treningu to 150 i nie wiem czy to ok biorąc pod uwagę, że odpoczywam idąc.
Jako, że od kolegi - niedoszłego biegacza-gadżeciarza wyciągnąłem pulsometr to rodzi się kolejne pytanie. Czy to normalne, że wg Endomondo jakieś 40% treningu popylam w zakresie anaerobowym tętna? Wolniej niż moje średnie 7,5 minuty na km już się przemieszczać nie potrafię. Zresztą - jakieś 10 minut po treningu, siedząc już wygodnie w domu, bądź spokojnie zmierzając w jego kierunku nadal tętno w okolicach 100.
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 28 maja 2017, 12:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No i pierwsze podejście do 4minuty truchtu/1 minuta biegu mnie pokonało. Dałem radę tylko za pierwszym, piątym i szóstym powtórzeniem, w pozostałych musiałem robić dodatkowe przerwy na chód i uspokojenie oddechu.
Co dziwne - i pierwszy raz miałem takie uczucie, przy dwóch ostatnich 4 minutowych truchtach nie musiałem walczyć z oddechem. Po prostu biegłem i biegłem i bardzo się zdziwiłem jak się czas skończył. Czułem zmęczenie, pot mi oczy zalewał ale dawałem radę i wcale nie odliczałem sekund do odpoczynku.
Poza tym moje nogi nie pozwalają mi się nudzić. Z początku po każdym treningu bolała górna część prawej stopy po lewej stronie. Dziś pobolewa na prawo od lewego kolana. Żaden wielki ból, bardziej lekkie uczucie sztywności, no i jak pomacam kolano to potrafię zlokalizować pobolewające miejsce. W czasie treningu nie boli nic, dopiero w domu się zaczyna.
Ważne, że zaczynam się wkręcać. Nadal się zastanawiam, czy mijani przeze mnie biegacze pozdrawiają uniesieniem ręki bo tak wypada, czy dlatego, że wyglądam jakbym miał stan przedzawałowy.
Co dziwne - i pierwszy raz miałem takie uczucie, przy dwóch ostatnich 4 minutowych truchtach nie musiałem walczyć z oddechem. Po prostu biegłem i biegłem i bardzo się zdziwiłem jak się czas skończył. Czułem zmęczenie, pot mi oczy zalewał ale dawałem radę i wcale nie odliczałem sekund do odpoczynku.
Poza tym moje nogi nie pozwalają mi się nudzić. Z początku po każdym treningu bolała górna część prawej stopy po lewej stronie. Dziś pobolewa na prawo od lewego kolana. Żaden wielki ból, bardziej lekkie uczucie sztywności, no i jak pomacam kolano to potrafię zlokalizować pobolewające miejsce. W czasie treningu nie boli nic, dopiero w domu się zaczyna.
Ważne, że zaczynam się wkręcać. Nadal się zastanawiam, czy mijani przeze mnie biegacze pozdrawiają uniesieniem ręki bo tak wypada, czy dlatego, że wyglądam jakbym miał stan przedzawałowy.
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 28 maja 2017, 12:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziś kolano boli mocniej. W sumie nie do końca kolano, tylko poniżej i z prawej strony. Opuchlizny nie ma ale pobolewa szczególnie na schodach a już dość mocno przy próbie poruszenia nogą w zakresie na boki. Jak tak dalej będzie to jutro nie pobiegam.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 791
- Rejestracja: 30 lip 2001, 10:24
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Z tego co napisales, wychodzi ze jestes bardzo spasiony - a skoro od kilkunastu lat niespecjalnie sie ruszales, to wg mnie zdecydowanie powinienes odpuscic sobie na razie bieganie, az do osiagniecia dwucyfrowej wagi (nastolatkiem nie jestes, a stawy i inne urazy ortopedyczne dlugo sie naprawiaja). Chudniecie robi sie w kuchni, nie biegajac - w tym czasie zacznij sie duzo ruszac, jednak wylacznie aktywnosci malokuntuzjogenne (chodzenie, rower, plywanie. Teraz najlepsza pora na to w polskim klimacie), ale na pewno nie bieganie, bo ogromna szansa ze sie uszkodzisz. Truchtac zacznij, jak bedziesz wazyl 99 kg (czyli juz moze na poczatku sierpnia bedziesz gotowy?).Alumnus pisze: Nigdy, przenigdy w życiu nie biegałem. Absolutnie nigdy, pomijając obowiązkowe bieganie w podstawówce.
A co to za rygorystyczna formacja, ze jeszcze nigdy nie wymagala zaliczenia testow sprawnosciowych? Policja? Niezwyciezona polska armia?Alumnus pisze: Cel na przyszłość? Może za rok w końcu 1szy raz zdać coroczne egzaminy z WFu ŁĄCZNIE z biegiem na 1000m, którego dotychczas nigdy nie zaliczyłem
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 28 maja 2017, 12:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Na początku sierpnia dwucyfrowa waga? Dziś ważę 102, do 2-cyfrowej wagi niedaleko....blisko 8 kilo mniej w 3 tygodnie. Wystarczyła dieta, ćwiczenia - no i pewnie dotychczasowe truchtanie. Ciuchy mi z tyłka lecą i różnica jest już mocno zauważalna.
Testy sprawnościowe zaliczam co roku - za wyjątkiem biegu Mam prawo nie zaliczyć jednej z konkurencji i póki co był to bieg właśnie. Teraz chcę to zmienić.
No cóż, z kolanem już lepiej, rano praktycznie nic nie bolało, jednak na zajęciach na macie w trakcie rozgrzewki delikatnie zaczęło znowu. W związku z tym jutro rano odpuszczam bieg i wybieram się na jakiś 2-3 godzinny spacer za miasto.
Co do siłowni - nie czuję potrzeby machania żelazem. Zresztą po włączeniu siłowni praktycznie w domu bym nie bywał biorąc pod uwagę pracę - a niepotrzebne mi konflikty z żoną :D. Wolę domowe sposoby na ćwiczenia - drążek, brzuszki, pompki, przysiady. Jak mi się znudzą ćwiczenia z własną masą ciała to może włączę siłkę. Oczywiście to tylko moje prywatne odczucia i jeśli jestem w błędzie proszę o naprostowanie.
Testy sprawnościowe zaliczam co roku - za wyjątkiem biegu Mam prawo nie zaliczyć jednej z konkurencji i póki co był to bieg właśnie. Teraz chcę to zmienić.
No cóż, z kolanem już lepiej, rano praktycznie nic nie bolało, jednak na zajęciach na macie w trakcie rozgrzewki delikatnie zaczęło znowu. W związku z tym jutro rano odpuszczam bieg i wybieram się na jakiś 2-3 godzinny spacer za miasto.
Co do siłowni - nie czuję potrzeby machania żelazem. Zresztą po włączeniu siłowni praktycznie w domu bym nie bywał biorąc pod uwagę pracę - a niepotrzebne mi konflikty z żoną :D. Wolę domowe sposoby na ćwiczenia - drążek, brzuszki, pompki, przysiady. Jak mi się znudzą ćwiczenia z własną masą ciała to może włączę siłkę. Oczywiście to tylko moje prywatne odczucia i jeśli jestem w błędzie proszę o naprostowanie.
-
- Wyga
- Posty: 70
- Rejestracja: 24 lis 2016, 21:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Też nigdy nie biegałem ani 1 km a bieganie uważałem za coś w sumie głupiego aż tu masz zaczeło się w Listopadzie ubiegłego roku Pierwszy trening biegowy zrobiłem w wieku 36 lat po 3 tygodniach biegania od 3 do 5 km wystartowałem w zawodach na 5 czas nie najgorszy jak na tak krótko 23 30 po 2 miesiącach przebiegłem pierwsze 10 km. I zawody leśny cross czas 54 min na dyszkę ale to był leśny bieg po błocie i takie tam Zaczełem biegać zimą i nigdzie mi się nie śpieszyło. po 3 miesiacach zaczełem biegac interwały kilometrowe,,,, Niestety złapałem jakąś kontuzję i 2 miesiące w plecy Ale już jest w miarę ok i pomału wracam do nieco szybszego biegania tzn poniżej 50 na 10 jak na dziś Ale żeby nie było ja ważyłem 64 kilo i miałem poteżną zaprawę rowerową Teraz ważę nieco więcej jakieś 68 ale się biorę za siebie. Szwagier zaczał biegać w wieku 39 lat i po 2 miesiącach przebiegł pól maraton w czasie 1h 50 min a dyszki pomyka jak sarenka a waży 85 kilo przy 180 też nieźle. Ale żeby nie było grał całe życie w klubie w piłkę ( od 4 lat nie gra ) w okręgówce ale zawsze. Pozatym jeżdzi na nartach i chodzi po górach. Tak że wiek nie ma tu nic do rzeczy są ludzie co zaczynają w wieku 50 plus i wymiatają 10 na poziomie 45 minut Szwagier mnie zadziwia bo potrafi biec pół maraton w tempie 5 30 na treningu ale najciekawsze że ostani km potrafi przebiec a 4 min ma potencjał
-
- Wyga
- Posty: 103
- Rejestracja: 30 maja 2017, 00:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
45 lat, człapię od miesiąca. Ciągły bieg przyjdzie z niecacka gdy znajdziesz swoje tempo. Ja nie wiem czy biegnę czy realizuje szybki chód. Robie jakiś miks aby czuć ze nie obciążam kolan. Szybkości mi jakoś nie przybywa może przyjdzie z czasem.
Blog: https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php ... 79&start=0
Komentarze:https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=56280
Test Cooper'a (12minut): 2.31km (asfalt, bez atestu) 2019-05-28
Komentarze:https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=56280
Test Cooper'a (12minut): 2.31km (asfalt, bez atestu) 2019-05-28
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 464
- Rejestracja: 16 mar 2016, 08:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gliwice