Dla mnie to nie wstyd, tylko największe sportowe wyzwanie mojego życia i jestem z niego dumny bo zrobiłem coś co dla kogoś niebiegającego (a takim byłem w styczniu) jest niemożliwe. Tym bardziej zachęciło mnie to do sięgania dalej i wyżej i bardziej intensywnego treningu.matti775 pisze:Zakładaj patronite, zrobimy zrzutę na trumnę. A tak poważnie - nie chodzi o to, aby biegać z coraz więcej. 5 godzin w maratonie to dla mnie wstyd. To już graniczy z szybkim marszem. Według mnie najpierw powinieneś, tak jak pisali poprzednicy, poprawić maraton.
Ostatnich kilka tygodni biegam po 70-90 km tygodniowo, idę w kierunku 100km+ tygodniowo.lama71 pisze: spojrzałem sobie na swoje statystyki w Endo za ostatni rok (bo mniej więcej tyle sobie zakładasz czasu dać).
w ciągu roku miałem jeden miesiąc, w którym przebiegłem 100 km - miesiąc w którym miałem kontuzję. 3 mies. po 150-160 a reszta ponad 250. W tym 180. Zwykle to cztery treningi, z czego jeden z synem (14-17) km. Jeden długas. CO miesiąc ze dwa razy w górach biegam w tym roku, dystans ponad 30, przewyższenia od 1,5 do 2,5k.
I powiem Ci tak. Przełożenie maratonu czy połówki na bieg w górach, to trochę jakbyś porównywał jabłko do ziemniaka. Jedno o drugie to roślina (chyba), ale obie całkiem różne.
Zupełnie inne tempa, diametralnie inne obciążenia. Weź pod uwagę sam rytm, w maratonie wchodzisz w pewien rytm i biegniesz. W górach, jest "nieco inaczej". Podbieg w maratonie a podbieg w górach, to dwa zupełnie różne podbiegi. Pod każdym względem. Zbiegi...
jeszcze inna sprawa to nawierzchnia.
To wszystko razem sprawia, że przekładanie przygotowania do maratonu a przygotowania do Rzeźnika według mnie niewiele się ze sobą łącza, poza dystansem, który jak napisałem wcześniej, też nie jest porównywalny.
Zupełnie też pominę kwestie warunków w jakich się biegnie. Bo deszcz w górach, wiatr w górach, woda na trasie, błoto, nierówności, kamienie, badyle, dziury tworzą tę "subtelną" różnicę.
Choć, można podejść do tematu tak - przebiec i nie patrzeć na konsekwencje. Ja patrzę, może za bardzo, ale jednak.
Wprowadziłem treningi podbiegów na odcinku 200m o dużym nachyleniu,
Interwały, rytmy.
Na długich wybieganiach zwiększam dystans.
Biegam w terenie, po lasach, pod górę i z góry. Wiem, że to nie takie same warunki jakie spotkam w Bieszczadach, ale nie wszystko za symuluje w Lublinie.
Szybko się regeneruję i szybko widzę progres, tydzień po maratonie na długim wybieganiu 37km, mam średnie tempo 6:26, średnia prędkość 9,34 kmh. To ciągle daleko do parametrów docelowych, ale o 1kmh i szybciej z lepszym o 0:30 tempem w ciągu tygodnia.
I tak to zrobię i wrzucę Wam relacje :-D