najśmieszniejsze jest to Ania, że ja nie mam żadnych celów, tzn konkretnych, że dyche tak, a połówke tak, a piątkę na taki czas
to ma dla mnie małe znaczenie, jedyne, co dla mnie ważne, to to, żeby robić to regularnie i nie łapać kryzysów a to zdrowotnych a to psychicznych

znaleźć złoty środek pomiędzy kilometrażem a intensywnością i podczas startów nie mieć się czego wstydzić
z roku na rok jest trudniej

niby by się chciało i niby czuję sie jak młody bóg, ale np jak weszłam po kilku miesiącach na rower, to bolały mnie mięśnie brzucha i ramion/pleców przez 4 dni

nie mówiąc już o tym, że zaliczyłam glebę i goję obecnie rany na dłoniach i kolanach

, siniaki wyszły na biodrze, na klatce pierś, bo uderzyłam mocno w kierownice podczas hamowania i przeleciałam do przodu
mnie wiek nie przeraża, mnie przerażają ograniczenia i ilość pracy, jaką trzeba będzie wkładać, żeby nie wypaść z "obiegu", trzeba bacznie się przyglądać ciału i fizjologii, godzić z tym, co się naturalnie psuje, naprawiać to, co jeszcze można naprawić i wzmocnić

i nie cisnąć na 100% kosztem rodziny, zdrowia, pracy, czy czegoś tam innego
mnie ratuje chyba moje dość luzerskie podejście do życia tak w ogóle

wiadomo, kryzysy są, ale każdy kryzys ma tendencję do zmniejszania, znikania z czasem

trzeba być po prostu cierpliwym i pamiętać, że nie jesteśmy wszyscy tacy sami
ło matko, ostatnio coś za duzo filozofuję

trzeba by się wziąć za treningi
