rocha - 75' w tri-sprincie
Moderator: infernal
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Wczoraj jednak pobiegałem, ale mało.
Jeśli dziś nie rozboli glowa, to zrobię jakieś przebieżki.
Zimno, poidła koniom zamarzły. I popękaly...
Gimnastykę już zrobiłem.
Wieczorem
Łeb urywa ten wiatr, siedzę w domu. Ślisko i zimno. Brrr.
Jeśli dziś nie rozboli glowa, to zrobię jakieś przebieżki.
Zimno, poidła koniom zamarzły. I popękaly...
Gimnastykę już zrobiłem.
Wieczorem
Łeb urywa ten wiatr, siedzę w domu. Ślisko i zimno. Brrr.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
31.01
Śniegu znów napadało. Pobiegane 45' lekko. Bez przyśpieszeń, bo jednak trudne warunki.
Rano gimnastyka. Chyba dawno grzbietu nie robiłem...
Ośli Łeb nie respektowała przywództwa Arystokratki więc ta ostatnia włamała się na jej padok i pokopały się tak, że ogrodzenia fruwały.
Dzieci bawiły się w korporację i Krzyś dostał wypowiedzenie za strzelanie z łuku do kontrahentów.
Z picupa olej cieknie
Śniegu znów napadało. Pobiegane 45' lekko. Bez przyśpieszeń, bo jednak trudne warunki.
Rano gimnastyka. Chyba dawno grzbietu nie robiłem...
Ośli Łeb nie respektowała przywództwa Arystokratki więc ta ostatnia włamała się na jej padok i pokopały się tak, że ogrodzenia fruwały.
Dzieci bawiły się w korporację i Krzyś dostał wypowiedzenie za strzelanie z łuku do kontrahentów.
Z picupa olej cieknie
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
3.02
Fajowe bieganie, trochę po ciapie, trochę po grudzie. Wieczorem była inwersja, a izoterma "0" przebiegała na wysokości mojej działki. Biegałem po pętli, pół powyżej, pół poniżej.
Ależ zadymiona dolinka! Normalnie astmy można dostać!
30' po 6'/km
Wypróbowałem te kolce z biedronki, o dziwo, trzymają się buta i na lodzie dają pewne oparcie. Zakładanie/zdejmowanie jest szybkie, co jest o tyle ważne, że są niewygodne i trzeba je szybko zdejmować, gdy są niepotrzebne.
Fajowe bieganie, trochę po ciapie, trochę po grudzie. Wieczorem była inwersja, a izoterma "0" przebiegała na wysokości mojej działki. Biegałem po pętli, pół powyżej, pół poniżej.
Ależ zadymiona dolinka! Normalnie astmy można dostać!
30' po 6'/km
Wypróbowałem te kolce z biedronki, o dziwo, trzymają się buta i na lodzie dają pewne oparcie. Zakładanie/zdejmowanie jest szybkie, co jest o tyle ważne, że są niewygodne i trzeba je szybko zdejmować, gdy są niepotrzebne.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Dziś znów pół godziny po brei pośniegowej. W dolinkę nie zbiegałem, bo znów dymy siedzą nisko, do tego mgła...
Ale gimnastyka uczciwa.
No i musiałem powałkować Achillesy i rozcięgna, bo trochę trzeszczki w nich trzeszczą.
Ale gimnastyka uczciwa.
No i musiałem powałkować Achillesy i rozcięgna, bo trochę trzeszczki w nich trzeszczą.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
5.02
Byłem na wycieczce, przemierzyłem 11,4km w czasie 1h09'.
Określenie "przemierzyłem" dobrze oddaje sposób przemieszczania się. Starałem się biec na granicy długu tlenowego, a przecierać szlak z potężną sapką. Na zboczach SW kopny śnieg, a pod nim błotko na przeciwległych (NE) taki bardziej firn, jakby suchszy. Pośrodku zahaczyłem o Kotlinę Mirską - smog.
Wychodzi na to, że jednak najlepsze do biegania jest moje siodełko. 450m płaskiego asfaltu, a w koleinach coś jakby ten asfalt widać. No i przełęcz dobrze się wentyluje.
Jeśli jutro nie zamarznie, to pobiegnę w tych koleinach coś szybszego.
Achillesy dobrze zareagowały na wczorajszą manualkę.
Byłem na wycieczce, przemierzyłem 11,4km w czasie 1h09'.
Określenie "przemierzyłem" dobrze oddaje sposób przemieszczania się. Starałem się biec na granicy długu tlenowego, a przecierać szlak z potężną sapką. Na zboczach SW kopny śnieg, a pod nim błotko na przeciwległych (NE) taki bardziej firn, jakby suchszy. Pośrodku zahaczyłem o Kotlinę Mirską - smog.
Wychodzi na to, że jednak najlepsze do biegania jest moje siodełko. 450m płaskiego asfaltu, a w koleinach coś jakby ten asfalt widać. No i przełęcz dobrze się wentyluje.
Jeśli jutro nie zamarznie, to pobiegnę w tych koleinach coś szybszego.
Achillesy dobrze zareagowały na wczorajszą manualkę.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
6.02
Pół godziny biegu.
Wczorajsze bagno zamarzło na kamień, trzeba uważać na skręcone kosteczki. W tej sytuacji zrobiłem trzy kilometrowe strome podbiegi "na mocno" i trzy ostrożne zbiegi.
Serce rozpędziłem, ale aparat ruchu nie dostał bodźca rozwojowego.
Dobrze, że niebo się otwarło i dymu w dolince nie ma.
Miałem zrobić crosfit, ale rękawiczki mi przymarzły do drążka. Poza tym Ośli Łeb szalała, gdy sapałem koło jej boksu. Ten niemiecki chów stajnia-ujeżdżalnia-stajnia-ujeżdżalnia robi koniom papkę z mózgu. Nie wiem, czy da się to zwierzę jeszcze usocjalizować.
Pół godziny biegu.
Wczorajsze bagno zamarzło na kamień, trzeba uważać na skręcone kosteczki. W tej sytuacji zrobiłem trzy kilometrowe strome podbiegi "na mocno" i trzy ostrożne zbiegi.
Serce rozpędziłem, ale aparat ruchu nie dostał bodźca rozwojowego.
Dobrze, że niebo się otwarło i dymu w dolince nie ma.
Miałem zrobić crosfit, ale rękawiczki mi przymarzły do drążka. Poza tym Ośli Łeb szalała, gdy sapałem koło jej boksu. Ten niemiecki chów stajnia-ujeżdżalnia-stajnia-ujeżdżalnia robi koniom papkę z mózgu. Nie wiem, czy da się to zwierzę jeszcze usocjalizować.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
10, 11,12.02 i dziś nie biegam. Zdecydowanie jestem zbyt chory.
Ale to nie znaczy, że nie trenuję i nie chodzi tylko o gimnastykę poranną i zztową.
Pamiętam, że moim celem jest zwiększenie prędkości. A to nie tylko szybsze przebieranie nóżkami, to również elastyczne lądowanie, sprężyste odbicie i zwiększony zakres ruchu.
Łagodnie i powoli rozciągam wszystkie taśmy powięziowe, robię trochę ćwiczeń w odciążeniu.
Podnoszę też tętno. Wklepałem w yt calistenica, hiit, crosfit, tabata... srata pierdziata... no i działam trochę na drążku, z ketlami, robię krokodylki, stójki i padnij/powstań.
To nie to, co bieganie, ale przecież chcę być szybki jak błyskawica, no nie?
Cel, zrealizować cel. Życiówka.
Ale najlepiej cel.
Ale to nie znaczy, że nie trenuję i nie chodzi tylko o gimnastykę poranną i zztową.
Pamiętam, że moim celem jest zwiększenie prędkości. A to nie tylko szybsze przebieranie nóżkami, to również elastyczne lądowanie, sprężyste odbicie i zwiększony zakres ruchu.
Łagodnie i powoli rozciągam wszystkie taśmy powięziowe, robię trochę ćwiczeń w odciążeniu.
Podnoszę też tętno. Wklepałem w yt calistenica, hiit, crosfit, tabata... srata pierdziata... no i działam trochę na drążku, z ketlami, robię krokodylki, stójki i padnij/powstań.
To nie to, co bieganie, ale przecież chcę być szybki jak błyskawica, no nie?
Cel, zrealizować cel. Życiówka.
Ale najlepiej cel.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Jednak
13.02
po wpisie Beaty (w komentarzach) jednak nie wytrzymałem i pobiegałem trzy kwadranse po izerskich lodowiskach. Nie wziąłem biedronkowych kolców, a szkoda. Nie wiem, jakie było tempo i ile przebiegłem, ale towarzyszący mi Pakulas dwa razy się wywalił. A biegł na czterech nogach, jak to psiura.
14.02
Miałem zamiar zrobić przebieżki na "moim" asfalcie. Niestety Żona chce, żebym kupił dwa piwa i ten wieczór spędził z nią rozmawiając o koniach. Nie wiem o co chodzi. Akurat dzisiaj.
Będę rozmawiał o koniach robiąc krokodylki.
Jutro ma być "+", zrobię 3x500 bez śniegu i lodu.
13.02
po wpisie Beaty (w komentarzach) jednak nie wytrzymałem i pobiegałem trzy kwadranse po izerskich lodowiskach. Nie wziąłem biedronkowych kolców, a szkoda. Nie wiem, jakie było tempo i ile przebiegłem, ale towarzyszący mi Pakulas dwa razy się wywalił. A biegł na czterech nogach, jak to psiura.
14.02
Miałem zamiar zrobić przebieżki na "moim" asfalcie. Niestety Żona chce, żebym kupił dwa piwa i ten wieczór spędził z nią rozmawiając o koniach. Nie wiem o co chodzi. Akurat dzisiaj.
Będę rozmawiał o koniach robiąc krokodylki.
Jutro ma być "+", zrobię 3x500 bez śniegu i lodu.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Zrobiłem planowany akcent, ale najpierw:
15.02
Wyszedłem odrobinę za późno i zrobiło się lodowisko, ale nie ma tego złego... Pomierzyłem sobie parę km łagodnego zbiegu asfaltowego, przyda się w dalszym treningu.
4,2km-24'
16.02
Akcent, planowałem 3x500 w tempie docelowym z niepełnym odpoczynkiem.
Zrobiłem:
3,5km - rozgrzewka w truchcie, parę skipów, przeplatanek itp.
462m - 1'43" - 3'42"/km
marsz 2'
460m - 1'53" - 4'05"/km
marsz 2'
465m - 1'56" - 4'09"/km
marsz 2'
459m - 1'55" - 4'10"/km
marsz+trucht - 1km
Zadanie na teraz wykonałem. Chodziło o to, by jakoś ugryźć docelowe tempo.
Pogoda piękna, asfalt czysty różnica poziomów na tym dystansie to 2-3m - górka pośrodku.
Czwarty odcinek pobiegłem z dwóch powodów.
Po pierwsze motywacja. Nie wolno robić dla przyjemności rzeczy, które są nieprzyjemne. Muszę wytworzyć w mózgu obwód nagrody uruchamiany długiem tlenowym. Jeszcze go nie mam, ale po czwartej przebieżce stworzyłem jego zarys.
Drugi powód to styl biegu drugiej części każdej z pierwszych przebieżek, drobię kroczki starając się utrzymać rytm. Za czwartym razem, postarałem się biec ładnie do samego końca. Rytm trochę się zmienił, ale chyba się opłacało. Czas niespecjalnie gorszy, a samopoczucie znacznie lepsze.
Jeszcze to przemyślę.
15.02
Wyszedłem odrobinę za późno i zrobiło się lodowisko, ale nie ma tego złego... Pomierzyłem sobie parę km łagodnego zbiegu asfaltowego, przyda się w dalszym treningu.
4,2km-24'
16.02
Akcent, planowałem 3x500 w tempie docelowym z niepełnym odpoczynkiem.
Zrobiłem:
3,5km - rozgrzewka w truchcie, parę skipów, przeplatanek itp.
462m - 1'43" - 3'42"/km
marsz 2'
460m - 1'53" - 4'05"/km
marsz 2'
465m - 1'56" - 4'09"/km
marsz 2'
459m - 1'55" - 4'10"/km
marsz+trucht - 1km
Zadanie na teraz wykonałem. Chodziło o to, by jakoś ugryźć docelowe tempo.
Pogoda piękna, asfalt czysty różnica poziomów na tym dystansie to 2-3m - górka pośrodku.
Czwarty odcinek pobiegłem z dwóch powodów.
Po pierwsze motywacja. Nie wolno robić dla przyjemności rzeczy, które są nieprzyjemne. Muszę wytworzyć w mózgu obwód nagrody uruchamiany długiem tlenowym. Jeszcze go nie mam, ale po czwartej przebieżce stworzyłem jego zarys.
Drugi powód to styl biegu drugiej części każdej z pierwszych przebieżek, drobię kroczki starając się utrzymać rytm. Za czwartym razem, postarałem się biec ładnie do samego końca. Rytm trochę się zmienił, ale chyba się opłacało. Czas niespecjalnie gorszy, a samopoczucie znacznie lepsze.
Jeszcze to przemyślę.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
19.02
Myślałem dwa dni . W tym czasie dwa razy biegałem, ale jakieś truchty po parę km.
Nic mnie nie boli, żadnych kontuzji, czyli te 2km na raty, które pobiegłem w tempie docelowym to nie był żaden akcent.
Z tego myślenia wyszedł mi specyficzny trening, BPPA - czyli Bieg Po Płaskim Asfalcie - znalazłem taką pętlę o długości 2,7km z małą ilością niewieklich podbiegów.
Pobiegłem:
3,7km trucht, rozgrzewka, skipy, wieloskoki itp.
5,43km BPPA ( ) - 25'55" - czyli 4'45"/km (dwie płaskie pętle)
3,7km trucht, łagodne przebieżki.
dwie pętle bez odpoczynku w stałym tempie na odczuciu, bez patrzenia na zegarek. Bardzo starałem się nie skracać kroku, nawet kosztem rytmu biegu. Suma podbiegów na tych pętlach poniżej 100m, czyli prawie stół.
Spostrzeżenie: kłopotliwe jest dla mnie utrzymanie równego tempa na płaskim, wysiadają nogi. Normalnie, w górkach, podbiegi robię płucami, a oszczędzam nogi. Zbiegi sadzę wielgachnymi susami, a serce/płuca odpoczywają. Tutaj zaś po prostu cierpiałem, czekając instynktownie na jakiś podbieg/zbieg. A tu nic, trzeba równo pompować.
Potrzebuję wytrzymalszych nóg, które będą potrafiły stawiać długie kroki przez pół godziny.
Znaczy się teraz ten problem wydaje się największy. Wieloskoki? Czemu nie? Warto spróbować.
Myślałem dwa dni . W tym czasie dwa razy biegałem, ale jakieś truchty po parę km.
Nic mnie nie boli, żadnych kontuzji, czyli te 2km na raty, które pobiegłem w tempie docelowym to nie był żaden akcent.
Z tego myślenia wyszedł mi specyficzny trening, BPPA - czyli Bieg Po Płaskim Asfalcie - znalazłem taką pętlę o długości 2,7km z małą ilością niewieklich podbiegów.
Pobiegłem:
3,7km trucht, rozgrzewka, skipy, wieloskoki itp.
5,43km BPPA ( ) - 25'55" - czyli 4'45"/km (dwie płaskie pętle)
3,7km trucht, łagodne przebieżki.
dwie pętle bez odpoczynku w stałym tempie na odczuciu, bez patrzenia na zegarek. Bardzo starałem się nie skracać kroku, nawet kosztem rytmu biegu. Suma podbiegów na tych pętlach poniżej 100m, czyli prawie stół.
Spostrzeżenie: kłopotliwe jest dla mnie utrzymanie równego tempa na płaskim, wysiadają nogi. Normalnie, w górkach, podbiegi robię płucami, a oszczędzam nogi. Zbiegi sadzę wielgachnymi susami, a serce/płuca odpoczywają. Tutaj zaś po prostu cierpiałem, czekając instynktownie na jakiś podbieg/zbieg. A tu nic, trzeba równo pompować.
Potrzebuję wytrzymalszych nóg, które będą potrafiły stawiać długie kroki przez pół godziny.
Znaczy się teraz ten problem wydaje się największy. Wieloskoki? Czemu nie? Warto spróbować.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1147
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
20.02
Rozgrzewka w truchcie i crosfit - ale mały, nie chciałem się przeziębić, bo leje.
Trochę powałkowałem Achillesy... ale... nic mnie nie boli.
To zasługa rehabilitacji, enbrelu, i asfaltu.
Biegając po bezdrożach, każde przyśpieszenie okupowałem uczuciem zmęczenia wokół stawów skokowych, goleni, śródstopia, paluchów, łydek... teraz jest ok, nawet jakby uda bardziej zmęczone niż podudzia.
Trochę teraz po asfalcie będzie, bo roztopy na całego. Bruśnik buzuje, a przed Leśną, przy żeremiach, rozlewiska na całe dno dolinki.
Rozgrzewka w truchcie i crosfit - ale mały, nie chciałem się przeziębić, bo leje.
Trochę powałkowałem Achillesy... ale... nic mnie nie boli.
To zasługa rehabilitacji, enbrelu, i asfaltu.
Biegając po bezdrożach, każde przyśpieszenie okupowałem uczuciem zmęczenia wokół stawów skokowych, goleni, śródstopia, paluchów, łydek... teraz jest ok, nawet jakby uda bardziej zmęczone niż podudzia.
Trochę teraz po asfalcie będzie, bo roztopy na całego. Bruśnik buzuje, a przed Leśną, przy żeremiach, rozlewiska na całe dno dolinki.