Biegam żeby odpocząć. Może kiedyś maraton? ;)
Moderator: infernal
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Biegam sam, nie mam w najbliższym kręgu osób biegających, a czasem fajnie jest jednak o bieganiu sobie poza czytaniem także pogadać/popisać. Więc będę pisał tutaj
Nie byłem, nie jestem i nie będę zawodowcem. Jeszcze kilka lat temu byłem typowym kanapowcem. Owszem jeździłem na rowerze i ćwiczyłem coś tam siłowo, ale byciem aktywnym bym tego nie nazwał Kiedyś dużo paliłem, ale przestałem. Nie pamiętam ile lat temu. Cale moje życie nie widziałem powodu do biegania, jeśli niczego nie goniłem, ani mnie nic nie goniło
Były dwa powody rozpoczęcia mojej biegowej przygody. Po pierwsze dla zdrowia. Po drugie uczyłem syna jeździć na rowerze. Wszyscy rodzice wiedzą, o czym piszę. Generalnie interwały to pikuś, ale za to jest doping adrenaliną, jak młode traci równowagę te parę metrów za daleko i kilka setnych sekundy za wcześnie.
Wiek: aktualnie 40
Staż biegowy: zależy, jak liczyć, ale najuczciwiej chyba będzie napisać 2 lata (niby trzy, ale przez rok to taka rozgrzewka była )
Wzrost: 190cm
Waga: aktualnie chyba 97kg (no co, jeszcze wczoraj święta były), ale nie jestem jakiś specjalnie zapasiony i tej wersji się trzymajmy
Sukcesy biegowe: cały czas biegam, jest to sukces
Sukcesy na zawodach: brak zawodów - brak sukcesów/brak zawodów
Plany: po pierwsze primo dalej biegać, po drugie primo przebiec maraton, jak się uda przygotować, po trzecie primo zrobić do kwietnia 10km w 50 min (ale najpierw muszę chociaż raz pobiec te 10km szybko, żeby zobaczyć w jakim tempie dam radę teraz)
Moje bieganie:
Biegam zawsze sam, od roku z piesem. Tylko po lesie, ewentualnie łąkach, polach itd. Od jakiegoś czasu zazwyczaj trzy razy w tygodniu. Dystanse od 5km wzwyż. Przy czym te 5km to już są albo interwały, albo szybkie jak na mnie tempo, takie w okolicach 5. Komfortowy bieg/trucht to dla mnie jakieś 6-6:30 min/km. Tak do 10-13km, powyżej już pewnie ponad 6:30.
Czasem zdarza mi się przebiec jakiś dłuższy dystans, jak jest czas i ochota. Przedwczoraj np 20km. Tempo ciężko określić, bo biegłem nowymi trasami, wpadałem na kanały, bagna, chaszcze i inne takie; zatrzymywałem się, żeby sprawdzić gdzie jestem i w którą stronę biec, robiłem zdjęcia i zaznaczałem fajne miejsca itd
Najczęściej jest to w tygodniu 2x10km i 1x5km, choć w ostatnich dwóch tygodniach było powyżej 40km tygodniowo. Bieganie sprawia, że odpoczywam psychicznie. Bardzo Kiedy walczę o oddech, zapominam o kredytach, robocie, analizach, debetach itd Kocham las, kocham przyrodę i lubię być sam Oczywiście nie cały czas, ale dla mojego komfortu psychicznego jest to ważne.
Poza bieganiem staram się ze dwa/trzy razy w tygodniu ćwiczyć siłowo. Z masą ciała, albo odważnikami kulowymi. Nie zawsze mi to wychodzi, ale nie mam jakiegoś strasznego ciśnienia, po prostu chcę być w marę sprawny i nie mieć problemów z kręgosłupem.
Kiedyś miałem przygodę wymuszonego biegu/marszu ok 40km i moje kolana to odchorowały, więc maraton mnie nie kusił specjalnie, ale w sumie trochę czasu minęło i może warto zrobić podejście. Uważam, że przebiec maraton to jest COŚ Chciałbym sobie samemu udowodnić, że dam radę. Najprawdopodobniej przebiegnę go sobie sam po swoich trasach
Nie chcę wdrażać żadnych sztywnych planów treningowych, bo wiem, że w momencie, kiedy mi bieganie przestanie sprawiać przyjemność, zacznę go podświadomie unikać. Z drugiej strony nie zamierzam wystartować bez przygotowania, bo nie mam ochoty ani na porażkę, ani na kontuzję przez którą znowu będę miał kilka miesięcy przerwy. No i fajnie byłoby nie być ostatnim (5h? )
Plan jest taki, żeby biegać te 30-40km tygodniowo z jednym wybieganiem 1,5-2h tygodniowo w rozbiciu na 3x. Reszta w zasadzie bez zmian, czyli jeśli krótki trening, to szybkość, albo interwały. Jeśli się uda do września 2017, to świetnie. Jeśli się nie uda, to dalej będę sobie truchtać po swojemu.
Jeśli mój plan jest zły, to proszę o korektę, ale tak jak pisałem, apteki to tutaj nie będzie. To ma być fun, a nie kolejny obowiązek
A tutaj kilka zdjęć z ostatniego biegania
Cykane i filtrowane telefonem
P.S.
Najbliższe bieganie chyba jutro rano. OK 10km w tempie 6min/km.
Nie byłem, nie jestem i nie będę zawodowcem. Jeszcze kilka lat temu byłem typowym kanapowcem. Owszem jeździłem na rowerze i ćwiczyłem coś tam siłowo, ale byciem aktywnym bym tego nie nazwał Kiedyś dużo paliłem, ale przestałem. Nie pamiętam ile lat temu. Cale moje życie nie widziałem powodu do biegania, jeśli niczego nie goniłem, ani mnie nic nie goniło
Były dwa powody rozpoczęcia mojej biegowej przygody. Po pierwsze dla zdrowia. Po drugie uczyłem syna jeździć na rowerze. Wszyscy rodzice wiedzą, o czym piszę. Generalnie interwały to pikuś, ale za to jest doping adrenaliną, jak młode traci równowagę te parę metrów za daleko i kilka setnych sekundy za wcześnie.
Wiek: aktualnie 40
Staż biegowy: zależy, jak liczyć, ale najuczciwiej chyba będzie napisać 2 lata (niby trzy, ale przez rok to taka rozgrzewka była )
Wzrost: 190cm
Waga: aktualnie chyba 97kg (no co, jeszcze wczoraj święta były), ale nie jestem jakiś specjalnie zapasiony i tej wersji się trzymajmy
Sukcesy biegowe: cały czas biegam, jest to sukces
Sukcesy na zawodach: brak zawodów - brak sukcesów/brak zawodów
Plany: po pierwsze primo dalej biegać, po drugie primo przebiec maraton, jak się uda przygotować, po trzecie primo zrobić do kwietnia 10km w 50 min (ale najpierw muszę chociaż raz pobiec te 10km szybko, żeby zobaczyć w jakim tempie dam radę teraz)
Moje bieganie:
Biegam zawsze sam, od roku z piesem. Tylko po lesie, ewentualnie łąkach, polach itd. Od jakiegoś czasu zazwyczaj trzy razy w tygodniu. Dystanse od 5km wzwyż. Przy czym te 5km to już są albo interwały, albo szybkie jak na mnie tempo, takie w okolicach 5. Komfortowy bieg/trucht to dla mnie jakieś 6-6:30 min/km. Tak do 10-13km, powyżej już pewnie ponad 6:30.
Czasem zdarza mi się przebiec jakiś dłuższy dystans, jak jest czas i ochota. Przedwczoraj np 20km. Tempo ciężko określić, bo biegłem nowymi trasami, wpadałem na kanały, bagna, chaszcze i inne takie; zatrzymywałem się, żeby sprawdzić gdzie jestem i w którą stronę biec, robiłem zdjęcia i zaznaczałem fajne miejsca itd
Najczęściej jest to w tygodniu 2x10km i 1x5km, choć w ostatnich dwóch tygodniach było powyżej 40km tygodniowo. Bieganie sprawia, że odpoczywam psychicznie. Bardzo Kiedy walczę o oddech, zapominam o kredytach, robocie, analizach, debetach itd Kocham las, kocham przyrodę i lubię być sam Oczywiście nie cały czas, ale dla mojego komfortu psychicznego jest to ważne.
Poza bieganiem staram się ze dwa/trzy razy w tygodniu ćwiczyć siłowo. Z masą ciała, albo odważnikami kulowymi. Nie zawsze mi to wychodzi, ale nie mam jakiegoś strasznego ciśnienia, po prostu chcę być w marę sprawny i nie mieć problemów z kręgosłupem.
Kiedyś miałem przygodę wymuszonego biegu/marszu ok 40km i moje kolana to odchorowały, więc maraton mnie nie kusił specjalnie, ale w sumie trochę czasu minęło i może warto zrobić podejście. Uważam, że przebiec maraton to jest COŚ Chciałbym sobie samemu udowodnić, że dam radę. Najprawdopodobniej przebiegnę go sobie sam po swoich trasach
Nie chcę wdrażać żadnych sztywnych planów treningowych, bo wiem, że w momencie, kiedy mi bieganie przestanie sprawiać przyjemność, zacznę go podświadomie unikać. Z drugiej strony nie zamierzam wystartować bez przygotowania, bo nie mam ochoty ani na porażkę, ani na kontuzję przez którą znowu będę miał kilka miesięcy przerwy. No i fajnie byłoby nie być ostatnim (5h? )
Plan jest taki, żeby biegać te 30-40km tygodniowo z jednym wybieganiem 1,5-2h tygodniowo w rozbiciu na 3x. Reszta w zasadzie bez zmian, czyli jeśli krótki trening, to szybkość, albo interwały. Jeśli się uda do września 2017, to świetnie. Jeśli się nie uda, to dalej będę sobie truchtać po swojemu.
Jeśli mój plan jest zły, to proszę o korektę, ale tak jak pisałem, apteki to tutaj nie będzie. To ma być fun, a nie kolejny obowiązek
A tutaj kilka zdjęć z ostatniego biegania
Cykane i filtrowane telefonem
P.S.
Najbliższe bieganie chyba jutro rano. OK 10km w tempie 6min/km.
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Plan na 28.12 jednak uległ zmianie i z braku czasu były interwały na 5km.
Wygląda to tak, że po rozgrzewce ok 1km biegnę 110 kroków szybko (czyli w okolicach 4 do 3 min/km), a potem przechodzę w zwykły bieg/trucht w okolicach 6min/km i czekam, aż tętno spadnie do 150/155 i wtedy znowu szybko
Wyszło takich szybszych odcinków 9 i jeden podbieg na którym też tętno ładnie skoczyło.
Średnie tętno wyniosło 156, a maksymalne 171.
Wczoraj dla odmiany było 11,5km w tempie 6:05. Średnie tętno 155, maksymalne 167.
Wygląda to tak, że po rozgrzewce ok 1km biegnę 110 kroków szybko (czyli w okolicach 4 do 3 min/km), a potem przechodzę w zwykły bieg/trucht w okolicach 6min/km i czekam, aż tętno spadnie do 150/155 i wtedy znowu szybko
Wyszło takich szybszych odcinków 9 i jeden podbieg na którym też tętno ładnie skoczyło.
Średnie tętno wyniosło 156, a maksymalne 171.
Wczoraj dla odmiany było 11,5km w tempie 6:05. Średnie tętno 155, maksymalne 167.
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dziękuję
Okazało się, że kumpel z którym nie miałem za bardzo kontaktu też biega, więc doszła dodatkowa motywacja. Nawet przebiegliśmy już razem jedną trasę
Dzisiaj były interwały, ale poszło... no kiepsko poszło, nie ma co ukrywać.
Było osiem powtórzeń zamiast dziewięciu jak poprzednio, za to biegłem po 120 kroków, a nie 110. Poprzednio udawało mi się też utrzymywać tempo cały czas poniżej 6min/km na odpoczynkach, a dzisiaj kilka razy doszło do 6:30.
Średnie tętno 159, maksymalne 173. Też wyżej niż ostatnio. No nic, może następnym razem będzie lepiej
Kolano trochę pobolewa po pierwszym asfaltowym biegu, ale to nie przez to.
Teraz chyba jutro wieczorem pobiegam ok 10km.
Sypnęło dzisiaj śniegiem, więc może niedługo przesiądę się na biegówki z korzyścią dla kolan
Okazało się, że kumpel z którym nie miałem za bardzo kontaktu też biega, więc doszła dodatkowa motywacja. Nawet przebiegliśmy już razem jedną trasę
Dzisiaj były interwały, ale poszło... no kiepsko poszło, nie ma co ukrywać.
Było osiem powtórzeń zamiast dziewięciu jak poprzednio, za to biegłem po 120 kroków, a nie 110. Poprzednio udawało mi się też utrzymywać tempo cały czas poniżej 6min/km na odpoczynkach, a dzisiaj kilka razy doszło do 6:30.
Średnie tętno 159, maksymalne 173. Też wyżej niż ostatnio. No nic, może następnym razem będzie lepiej
Kolano trochę pobolewa po pierwszym asfaltowym biegu, ale to nie przez to.
Teraz chyba jutro wieczorem pobiegam ok 10km.
Sypnęło dzisiaj śniegiem, więc może niedługo przesiądę się na biegówki z korzyścią dla kolan
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Mowisz, ze to nie apteka, a straszna uwage do cyferek przywiazujesz. Zamiast tych Twoich interwalow poczytaj o fartlek-u i moze rob taki trening zamiast liczenia krokow.
No i nie jestesmy robotami zeby kazdy trening biegac idealnie.
No i nie jestesmy robotami zeby kazdy trening biegac idealnie.
- b@rto
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3107
- Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Większość z nas mówi, że to nie apteka, ale jak zamyka się kilometr np. w 3:51 zamiast w 3:50 to wkurw.
Pozdro dla autora - fajne zdjęcia i tereny. Powodzenia!
Pozdro dla autora - fajne zdjęcia i tereny. Powodzenia!
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Coś tam o fartleku czytałem, ale jeszcze poczytam za Twoją radą. Ja wiem, czy straszną uwagę przywiązuję? Może i tak... po prostu na cyferkach mi łatwiej formę/postępy oceniać. Wydaje mi się, że te moje interwały są OK, a kroki liczę, bo to dla mnie łatwiejsze (wiem, leń jestem) niż ogarnąć w zegarku program do interwałów, który by mi piszczał przy dystansie szybkim i wolnymSkoor pisze:Mowisz, ze to nie apteka, a straszna uwage do cyferek przywiazujesz. Zamiast tych Twoich interwalow poczytaj o fartlek-u i moze rob taki trening zamiast liczenia krokow.
No i nie jestesmy robotami zeby kazdy trening biegac idealnie.
Mam nawet zlokalizowaną taką górkę fajną do podbiegów w ramach fartleka, tylko ona jest chyba z 7km przez las ode mnie. Nie mam czasu na to w tygodniu, więc siłą rzeczy stanęło na prostych do ogarnięcia interwałach, które akurat mi się wpasowują w krótki półgodzinny trening rano.
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wczoraj treningu niestety nie było. No chyba, że truchtanie dokoła lodowiska za siedmiolatkiem mającym po raz pierwszy łyżwy na nogach potraktujemy jako trening, to wtedy owszem Nawet element interwałów występował, choć muszę przyznać, że miałem pewne problemy z przeniesieniem napędu na nawierzchnię. Mam nadzieję, że nie zostanę gwiazdą jutuba :/
Dzisiaj wieczorem może uda się pobiegać. Sypie śnieg. Może się okazać, że następny trening już na biegówkach. W sumie fajnie by było, bo kolano dalej boli i nawet poranne galaretki nie pomagają Właśnie dlatego boję się maratonu, a nawet przygotowań do niego
Cholera, narty nartami, ale jak mój pies sobie poradzi w głębokim śniegu? Jak spadnie 20cm, to będzie miała do szyi chyba.
Dzisiaj wieczorem może uda się pobiegać. Sypie śnieg. Może się okazać, że następny trening już na biegówkach. W sumie fajnie by było, bo kolano dalej boli i nawet poranne galaretki nie pomagają Właśnie dlatego boję się maratonu, a nawet przygotowań do niego
Cholera, narty nartami, ale jak mój pies sobie poradzi w głębokim śniegu? Jak spadnie 20cm, to będzie miała do szyi chyba.
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wczoraj była awaria z młodym i zamiast biegania po lesie było bieganie po lekarzach.
Dzisiaj rano przed kolejnymi badaniami znalazł się czas na szybką piątkę po lesie.
Nie wiem, czy to kwestia nerwów w związku z młodym i kiepsko przespanej nocy, czy zmiany temperatury, ale biegło się beznadziejnie. Znaczy tempo jak na mnie OK, ale z wywieszonym jęzorem skończylem. Nie pomagało też, że był najgorszy śnieg do biegania, czyli nie zapadał się przy lądowaniu, a dopiero przy wybiciu, więc każdy prawie krok był "na dwa razy".
No nic w każdym razie średnie tempo 5:15, maksymalne 4:30 i poza jednym długim podbiegiem biegłem mniej więcej równo. Tętno maksymalne 177, średnie 165. Wysoko.
Dzisiaj już wiadomo, że z młodym dobrze, więc pewnie się wyśpię, jutro wolne i może uda się rano zrobić 10-15km w spokojnym tempie. Tylko kolano napiernicza :/
Dzisiaj rano przed kolejnymi badaniami znalazł się czas na szybką piątkę po lesie.
Nie wiem, czy to kwestia nerwów w związku z młodym i kiepsko przespanej nocy, czy zmiany temperatury, ale biegło się beznadziejnie. Znaczy tempo jak na mnie OK, ale z wywieszonym jęzorem skończylem. Nie pomagało też, że był najgorszy śnieg do biegania, czyli nie zapadał się przy lądowaniu, a dopiero przy wybiciu, więc każdy prawie krok był "na dwa razy".
No nic w każdym razie średnie tempo 5:15, maksymalne 4:30 i poza jednym długim podbiegiem biegłem mniej więcej równo. Tętno maksymalne 177, średnie 165. Wysoko.
Dzisiaj już wiadomo, że z młodym dobrze, więc pewnie się wyśpię, jutro wolne i może uda się rano zrobić 10-15km w spokojnym tempie. Tylko kolano napiernicza :/
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wczoraj biegówki z młodym na sankach przypiętym do pasa. Kilka kilometrów po lesie, ale jednak nart szkoda, bo za mało śniegu. No i mrozek spory, więc za długo nie jeździliśmy. Zabawa przednia w każdym razie
Małża wróci z zakupów, to polatam trochę z piesem po lesie
Nad ubraniem się tylko zastanawiam, bo -17 jest
Małża wróci z zakupów, to polatam trochę z piesem po lesie
Nad ubraniem się tylko zastanawiam, bo -17 jest
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Założyłem dwa tshirty pod bluzę, reszta bez zmian
Fajnie się dzisiaj biegało
10km w tempie 5:30 (max 4:46); średnie tętno 159, maksymalne 174. Potem śniadanie, prysznic, kawka i jeszcze piątkę z młodym na sankach po lesie zrobiliśmy, ale to już marsz był, nie bieg
Przepięknie było, cyknąłem kilka zdjęć. Nie wiem, jak Wy, ale ja jednak ładuję akumulatory przy tym bieganiu zwłaszcza za dnia. Tak mało jest teraz światła, że każdy promyczek trzeba wykorzystywać Ani jednej osoby w lesie nie spotkałem. Tylko kilka saren i łosia
Niby zegarek każe mi się regenerować do jutrzejszego wieczora, ale korci mnie, żeby rano wyskoczyć jeszcze pobiegać. Tym bardziej, że ciężki tydzień się szykuje i krótko będzie z czasem na bieganie
I kilka fotek z trasy, acz nie przy bieganiu
Fajnie się dzisiaj biegało
10km w tempie 5:30 (max 4:46); średnie tętno 159, maksymalne 174. Potem śniadanie, prysznic, kawka i jeszcze piątkę z młodym na sankach po lesie zrobiliśmy, ale to już marsz był, nie bieg
Przepięknie było, cyknąłem kilka zdjęć. Nie wiem, jak Wy, ale ja jednak ładuję akumulatory przy tym bieganiu zwłaszcza za dnia. Tak mało jest teraz światła, że każdy promyczek trzeba wykorzystywać Ani jednej osoby w lesie nie spotkałem. Tylko kilka saren i łosia
Niby zegarek każe mi się regenerować do jutrzejszego wieczora, ale korci mnie, żeby rano wyskoczyć jeszcze pobiegać. Tym bardziej, że ciężki tydzień się szykuje i krótko będzie z czasem na bieganie
I kilka fotek z trasy, acz nie przy bieganiu
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wczoraj rodzinny spacer po lesie. Dzisiaj rano godzinka mniej więcej treningu siłowego. Kettle, pompki, podciąganie, brzuszki na drążku, deski i inne... potem porządne rozciąganie i ćwiczenia na stawy. Wieczorem będzie spotkanie pracowe, więc bieganie pewnie jutro. Tak, na pewno jutro (jak się rano wyrobię), jest ksieżyc i śnieg, więc nie chcę wchodzić myśliwym w paradę biegając po lesie.
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
We wtorek były interwały. Bez szaleństw, ale raczej mocno.
W środę, kettle i siłowe z masą ciała.
Wczoraj dyszka w tempie 5:30. Nawet spoko, chociaż średnie tętno wyniosło 163, a maksymalnie poszybowało do 171.
Dzisiaj kettle rano były, ale raczej bardziej izolowane ćwiczenia, oczywiście po swingach na rozgrzewkę. Dodałem trochę przysiadów z niedużym obciążeniem. Potem rozciąganie i ćwiczenia na ruchomość stawów wg Tsatsoulina.
Cholera, chyba jakiś wirus mnie bierze
Na jutro planuję jakiś dłuższe wybieganie w tempie 6, chyba, że się rozłożę.
W środę, kettle i siłowe z masą ciała.
Wczoraj dyszka w tempie 5:30. Nawet spoko, chociaż średnie tętno wyniosło 163, a maksymalnie poszybowało do 171.
Dzisiaj kettle rano były, ale raczej bardziej izolowane ćwiczenia, oczywiście po swingach na rozgrzewkę. Dodałem trochę przysiadów z niedużym obciążeniem. Potem rozciąganie i ćwiczenia na ruchomość stawów wg Tsatsoulina.
Cholera, chyba jakiś wirus mnie bierze
Na jutro planuję jakiś dłuższe wybieganie w tempie 6, chyba, że się rozłożę.
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dzisiaj 17km średnie tempo ok 6:20, średnie tętno ok 148. Podaję w przybliżeniu, bo miałem dwa postoje po dwie/trzy minuty, a nie chce mi się liczyć dokładnie z kalkulatorem
Nie wiem, czy to dzisiejsze bieganie w śniegu, czy wczorajsze przysiady z obciążeniem, ale ledwo chodzę Za to mój pies jest nie do zajechania Wciągnęła trzy parówki i chce biegać dalej. No dobra, teraz się położyła koło mnie na kanapie, ale skoczyła na tę kanapę z dystansu półtora metra chyba
Zegarek każe mi odpoczywać 47 godzin. Dziecko każe mi iść na łyżwy. Żona każe mi sprzątać. Ledwo się ruszam.
Pewnie wypracujemy kompromis i najpierw posprzątam a potem pójdziemy na łyżwy.
Nie wiem, czy to dzisiejsze bieganie w śniegu, czy wczorajsze przysiady z obciążeniem, ale ledwo chodzę Za to mój pies jest nie do zajechania Wciągnęła trzy parówki i chce biegać dalej. No dobra, teraz się położyła koło mnie na kanapie, ale skoczyła na tę kanapę z dystansu półtora metra chyba
Zegarek każe mi odpoczywać 47 godzin. Dziecko każe mi iść na łyżwy. Żona każe mi sprzątać. Ledwo się ruszam.
Pewnie wypracujemy kompromis i najpierw posprzątam a potem pójdziemy na łyżwy.
-
- Wyga
- Posty: 137
- Rejestracja: 08 sty 2016, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Cholera, coś mi słabo ta regeneracja idzie. Dzisiaj z kolei godzina kosza z młodym, a potem ciąganie sanek
Jutro sobie zrobię kettle z kali dla odmiany, a pobiegam pojutrze dopiero
Jutro sobie zrobię kettle z kali dla odmiany, a pobiegam pojutrze dopiero